22.8 C
Biskupin
czwartek, 19 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 17

Dylematy Putina…

30

Wbrew pobożnym życzeniom Ukraińców i ich sympatyków Putin nie jest jeszcze powieszony, ale jest zawieszony w klasycznej leninowskiej rozterce: “Co robić?”. W poprzek imperialnych ambicji odbudowy wielkiej Rosji stanęła tradycyjna korupcja i nieudolność rosyjskiej biurokracji i lenistwo służb FSB, które nie przekazywały mu rzeczywistego stanu sił zbrojnych Ukrainy. Cóż, nie jest pierwszym, którego marzenia obili kijami w Kijowie i teraz musi bronić się tam gdzie wszedł w szkodę, czyli na wschodzie i południu Ukrainy. Widać starą prawdę, że w wojnę łatwo wejść, ale o wiele trudniej jest przewidzieć jej przebieg i z niej wyjść. Tym bardziej, że dziś jest to już rosyjska proxy war z zachodem.

https://www.politico.com/dims4/default/419147d/2147483647/resize/262x/quality/90/?url=https%3A%2F%2Fstatic.politico.com%2F23%2F10%2Fa3d23fe64eb69aa766199598d3a2%2Fap-poll-foreign-policy-866 

Imperialne ambicje  Putina są znane, podobnie jak jego sposób rozprawiania się czy to z politycznymi krytykami, czy sąsiednimi narodami, które wzgardziły jego zalotami. Niech przykładem będzie tu rozprawa z niespełna 1,5 milionową Czeczenią (ok.250,000 ofiar) i zrównaniem z ziemią jej stolicy Groźny, która przypominała “ukaraną” przez Hitlera Warszawę. Czy taki scenariusz szykuje Putin dla Kijowa? Putin w stosunku do Ukrainy zachowuje się jak zazdrosny kochanek, czy mąż, jeśli ja nie będę ciebie miał, to nikt nie będzie…

Wśród komentatorów na prawicy pojawia się dość prostackie zero-jedynkowe myślenie. Skoro globaliści typu Soros zainwestowali w zmiany na Ukrainie (łącznie z propagandą genderową i innymi lewackimi “ideałami”), to destabilizujący taką Ukrainę Putin reprezentuje dobro. Podobnie mogliby powiedzieć: “Hitler bad, Stalin good”. Pisałem już, że dla Polaków, historycznie  wychowanych w tradycji republikańskiej, kochających wolność jednostki, Putin nie jest  bohaterem z naszej bajki. To całe ich trącące mongolskimi wpływami  “carosławie”, samodzierżawie należy zupełnie do innej kultury i innego obcego nam świata wartości.

Sytuacja jest skomplikowana i trudna do dalszego prognozowania. Słychać głosy, że globaliści prą do wojny i prawi ludzie muszą powstać w swoich krajach i obalić posłuszne globalistom rządy. Jednak ci piewcy pokoju jakoś nie oczekują tego samego od Rosjan, aby powstali i obalili rząd wojującego Putina. Sytuacja ta przypomina tę z 1938 r z Czechosłowacją (roszczenia etniczne i terytorialne Hitlera), z poprawką na jednak walczącą Ukrainę. Nauczeni historią, tym razem nie skusiliśmy się na zajęcie Lwowa, jak wtedy Zaolzia. Przecież rozsądni ludzie unikają wojny, a dziś widzimy, że znajdujemy się na drodze do “większej” wojny. 

Putin zmienia dowódców  w wojnie ukraińskiej (nowym jest “rzeźnik”  Aleppo i Idlib, gen. Sergey Surovikin). Istnieją podejrzenia, że wreszcie rozumiejąc  słabości swojej armii, zdecydował się na wyniszczającą przeciwnika wersję “Aleppo”. Również zgodnie z “wiekową” rosyjską strategią zimą liczy na przybycie zastępów najgroźniejszego z syberyjskich generałów Dieda Moroza, który pozwolił przecież Rosjanom wygrać z Napoleonem i Hitlerem. Najpierw chce pozbawić Ukraińców elektryczności i ciepła, tym samym kierując następne ich miliony do Polski, gdzie liczy na rozgrzanie i narastanie dotąd niewygaszonych konfliktów (banderowcy) jeszcze z okresu II wojny światowej. Liczy też na strach społeczeństw zachodnich przed nadchodzącą zimą przy wyraźnym deficycie gazu.

Krytycy z prawej strony przypominają o tradycyjnym polskim przekleństwie, że Polska jak ćma samobójczo leci w ogień tak jak w 1939 r, czy w okresie Powstania Warszawskiego w 1944 r. Inni z kolei uważają, że Putin jest słaby i wystarczy się sprężyć i go dobić, czy też przycisnąć (byle nie do guzika z bronią jądrową!), a Rosjanie sami go obalą. Trzeba dodać, że Polska nie tylko otworzyła swoje domy dla ukraińskich uchodźców, ale polski rząd wie, że do przyłączenia się do wojny z Rosją nie jesteśmy przygotowani. Dużo swojego ciężkiego sprzętu oddaliśmy Ukrainie, a zakupiony sprzęt w Korei Płd. otrzymamy najwcześniej w przyszłym roku.

Z oglądanych obrazów wojny widać, że taktycznie dziś zwyciężają Ukraińcy, ale wiemy też, że Rosja nie użyła jeszcze większości narzędzi ze swojej strategicznej głębi. Zarazem nie wydaje się, aby Putin na poważnie myślał o użyciu broni jądrowej, którym to krokiem z pewnością zjednał by sobie nowe zastępy wrogów. Na dziś największym sukcesem Putina w wojnie ukraińskiej jest podporządkowanie sobie Białorusi i w nadchodzących negocjacjach możliwość utrzymania Krymu. Jednak wyraźnie nie zrozumiał stanu ukraińskiej armii i przeliczył się w szansach wspólnego z Niemcami przepędzenia Ameryki z Europy sugerując się jej kłopotami z Chinami (Taiwan).  Swoimi pomyłkami zmotywował Szwecję i Finlandię do wejścia do NATO, doprowadzając do swojej strategicznej przegranej o czym już dobrze wie. To on spowodował, że Bałtyk stał się sadzawką NATO.

Zwykli Ukraińcy cierpią, umierają, a jedynymi szczęśliwcami zacierającymi ręce są kontraktorzy i cały przemysł zbrojeniowy. Ameryka przeznaczyła na pomoc (głównie militarną) już w tym roku aż $66 mld z budżetu $6 bln (w US $6 trylionów, co stanowi jego 1,1%). 

Putin ze swoją słynną głębią strategiczną i czasem niezbędnym do zakończenia mobilizacji chce przeciągnąć wojnę, jednak częściej używając rakiet w coraz większym stopniu kreuje sobie negatywny obraz w światowej opinii. Również nałożone sankcje zwłaszcza na wysokie technologie z pewnością cofną Rosję w rozwoju. 

Ostatnio podniosły się głosy krytyki odnoszące się do NATO-wskich ćwiczeń z bronią jądrową, jednak kiedy Putin co roku na swoje ćwiczenia “Zapad” u granic Polski i ćwiczy atak jądrowy na Warszawę, krytycy zapominają przysłowiowego języka w gębie. Samo straszenie, nagłaśnianie możliwości użycia broni jądrowej można rozpatrywać jako akt desperacji, bądź wojny psychologicznej z zachodnimi społeczeństwami.

Przypomnijmy, że mocarstwo jądrowe USA po II w.ś. walczyły w wielu wojnach i je nawet przegrywały (Wietnam, Afganistan, wcześniej pat w Korei, czy na Kubie, czy Berlin w 1961 r.) i jakoś mogły wycofać się w negocjacje szukające kompromisu bez użycia posiadanej broni jądrowej (!?). Nieco inny przykład interakcji mocarstw znajdziemy w 1956 r. w czasie powstania węgierskiego i rosyjskiej inwazji, kiedy USA nie pomogły powstańcom mimo, że wspierały ich propagandowo. Z kolei podczas rosyjskiej/sowieckiej inwazji Afganistanu w 1979 r. USA wsparły afgańskich mudżahedinów dostarczając im sprzęt (jak na Ukrainie). Jednak w obydwu tych przypadkach USA nie przystąpiły do wojny konwencjonalnej, czy jądrowej z Rosją, aby obronić Węgrów, czy Afganów. Podobnie Rosja Sowiecka nie użyła broni jądrowej nie mogąc sprostać afgańskim partyzantom, ale uznała, że czas się wycofać.  

Amerykanie bombardując Hanoi przeliczyli się i nie złamali woli walki Wietnamczyków, czy Putin bombardując Kijów wierzy, że złamie wolę walki Ukraińców? Korzystajmy z nauk historii zanim zapędzimy się w kozi róg.  Nawet jeśli Putin byłby zdesperowany do tego stopnia, aby użyć (nawet) taktycznej broni jądrowej, nie mógłby liczyć na poddania się Ukrainy. Poza tym nie użyje jej na terenach które właśnie anektował do Rosji, poza tym naraziłby też na promieniowanie własnych żołnierzy. Zagłębiem strategicznym Ukrainy jest nie tylko Polska , ale USA, Anglia i inne kraje NATO, które na atak jądrowy musiałyby przecież jakoś odpowiedzieć.

Przypomnijmy, że Putin ma zupełnie inne widzenie świata i historii niż my Polacy. Kilka lat temu w Yad Vashem  udowadniał, że to Polska rozpoczęła II w.ś. Rosjanie ogłosili, że na “anektowanych ostatnio 4-ech ukraińskich terytoriach wprowadzili stan wojenny. Podobny sposób kontroli ma objąć również tereny rosyjskie przylegające do Ukrainy. 

Czy Putina czeka konieczność zakończenia wojny bez zwycięstwa? Jak dobrze pójdzie może zatrzymać Krym, a może nawet Białoruś. Podobna sytuacja spotkała USA w Wietnamie, czy też ostatnio w Afganistanie. Kiedy wchodzisz do wojny wszystko wydaje się łatwe i logiczne, ale wojna kieruje się własnymi prawami i często bóg wojny kpi sobie z planistów. Nie byłoby agresywnych wojen, gdyby agresorzy nie wierzyli w swoje zwycięstwo. Liderzy krajów rozpoczynających wojnę zwykle źle  kończą, czego mamy wiele przykładów. Co czeka Putina?

W USA 8 listopada odbędą się uzupełniające wybory, Republikanie liczą na zwycięstwo, na uzyskanie większości w Kongresie i Senacie. Już zapowiadają ograniczenia w finansowaniu wojny na Ukrainie. Na dziś to obok gen. Dieda Moroza, którego “białe ludziki” zamierzają wyziębić Europę zachodnią, to zwycięzcy Republikanie mogą dać przewagę właśnie Putinowi. Pożyjemy, zobaczymy…

 

Jacek K. Matysiak                                                                                                          Kalifornia, 2022/10/21

Ruscy kazali Dworczykowi pisać mejle, a PO chodzić do „Sowy i przyjaciół”

21

Para PO i PiS jest jak Flip i Flap, bez siebie nie istnieją i trudno wskazać, kto jest bardziej śmieszny. Parę dni temu Micha Dworczyk, główny bohater afery mejlowej, jednocześnie odszedł i został w Kancelarii Premiera. Jego brak kompetencji i pełną kompromitację, która doprowadziła do wycieku wiadomości przesyłanych z prywatnych skrzynek elektronicznych przez najwyższych urzędników państwowych, tłumaczono akcją rosyjskich i białoruskich służb specjalnych. Naturalnie dziecko wie, że prawda wygląda zupełnie inaczej i chociaż nie ma dowodów na to, czy to zawiedziona uczuciowo asystentka, czy wewnętrzna frakcja w PiS załatwiła Dworczyka, to samego kierunku wyjaśnienia sprawy nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie kwestionował.

Pomimo tragikomicznych i dość oczywistych okoliczności afery, politycy PiS wymyślili „scenariusz napisany na Kremlu”. PO nie chce być gorsza i po latach odgrzebała aferę taśmową, która miała swój początek w słynnym lokalu „Sowa i przyjaciele”. Wprawdzie już w 2013 roku Tusk za radami swoich propagandystów mówił o, jakżeby inaczej, „scenariuszu pisanym cyrylicą”, ale wtedy nikt tej bajki nie kupił. Teraz nastąpiła reaktywacja afery, bo w Newsweek Polska pojawił się artykuł, gdzie można przeczytać o udziale rosyjskich służb specjalnych w całej operacji. Nim się na dobre pośmiejemy, warto przypomnieć najistotniejszy fakt, potwierdzony również przez autora tej sensacyjnej publikacji w Newsweek Polska. Przede wszystkim Falenta nie miał działać na zlecenie rosyjskich służb, ale rosyjskim służbom miał oferować gotowy materiał. Tylko z tego prostego faktu wynika, że scenariusz napisali kelnerzy i węglarz Falenta, a nie Kreml.

Nie przeszkadza to jednak w najmniejszym stopniu zachowywać się Tuskowi tak, jak zachowywał się Morawiecki i Sikorskiemu tak, jak zachowywał się Dworczyk. Tak, czyli jak? No śmiesznie i żałośnie zarazem. Dworczyk wpadł jak dziecko i takich samych, może jeszcze bardziej upokarzających warunkach, nagrano autentyczne słowa i myśli polityków PO. Na pytanie czy to Putin kazał mówić: „ch.j z tą Polską wschodnią” odpowiedzią może być tylko śmiech. Sikorski opowiadając o „murzyńskości”, konsultował się z Ławrowem? A Sikorski wypowiadając słynne: „ch.j, du.a i kamieni kupa”, co miało obrazować stan państwa polskiego, bazował na instrukcjach Miedwiediewa? Jeśli tak było, to rzeczywiście powinniśmy mówić o scenariuszu pisanym cyrylicą, ale konsekwentnie uznajemy, że Tusk i jego towarzystwo, to marionetki Moskwy odgrywające rozpisane przez Putina role. Rozsądny polityk nie odezwałby się słowem przy tak krepującej okazji, wiemy jednak, że w PiS i PO rozsądku jest niewiele, dlatego Tusk już poczuł krew i zapowiedział w dowcipnym stylu swoją konferencję, czym nawiązał do wypowiedzi z 2013 roku:

Sprawa rzeczywiście jest przykra, gdy się patrzy na poczynania politycznego Flipa i Flapa, czyli duetu PO i PiS. W dodatku obawiam się, że przez lata się tego przykrego widoku nie pozbędziemy i co chwilę będziemy obserwować te kompromitujące zawody w czymś nie przypominającym już kisielu. Jedni i drudzy koncertowo się obnażyli i nie skorzystali z okazji do przemilczenia własnych porażek. Na aferze taśmowej PO nie ugra nic, podobnie jak PiS straciło na mejlach Dworczyka i żeby to wiedzieć nie potrzeba sztabu doradców, polityczna opinia Andżeliki z IVC w zupełności wystarczy.

Czym się różni dawna kolumna ruskich czołgów, od dzisiejszych ataków na Kijów?

45

Pierwsze skojarzenie to kultowy bunkier Hitlera, no nic nie poradzę, ale dokładnie tak mam. Gdy Putin w ostatniej chwili i pod presją USA, kpiących z Rosji, postanowił ruszyć na Ukrainę szerzej, niż miał to dogadane z „zachodnimi partnerami’, jedno było jasne. Po takiej akcji trzeba zdobyć jak najwięcej w szybkim czasie albo się zrobi drugi Afganistan. Dziś z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że plany Putina mają się nijak do realizacji i chociaż należy wziąć bardzo dużą poprawkę na to, co mówi propaganda ukraińska i amerykańska, to operacji za udaną uznać się nie da. Ataki na Kijów z marca 2022 roku o tyle miały sens, że ich zadaniem było doprowadzenie do chaosu, być może ucieczki władz w Kijowie i co najmniej posadzenie jakiegoś kacyka kremlowskiego na stanowisku prezydenta Ukrainy.

Dzisiejszy atak na Kijów jest tak czytelny, że nie ma się nad czym zastanawiać, bo tutaj z niczym innym niż bezsilną odpowiedzią na porażki rosyjskie, nie mamy do czynienia. Przypomnę, że nie tak dawno świat się podniecał mobilizacją 300 000 rezerwistów, co miało doprowadzić do niepoliczalnego już zwrotu akcji na froncie. Minęło parę tygodni i nic się nie zmieniło, z tego prostego powodu, że to też był przejaw desperacji i bezsilności. Taki kraj jak Rosja powinna dysponować armią zawodową i to minimum na poziomie wspomnianych 300 000. Teoretycznie w papierach wszystko się zgadza. Ba! Zadekretowana przez Putina wielkość armii jest kilkukrotnie wyższa i sięga 2 039 758 osób, w tym 1 150 628 osób personelu wojskowego. Taki dekret wszedł w życie 1 stycznia 2023 roku, ale od pierwszego dnia konfliktu zbrojnego na Ukrainie w starych T72 siedzieli poborowi z łapanki, a nie regularna armia. Natomiast to, co się w tej chwili dzieje jest wynikiem słabości armii i ciągle groźnego potencjału militarnego, inny słowy Putin nie ma kim walczyć, ale ciągle jeszcze ma czym.

Zrzucanie rakiet na Kijów, co jest odpowiedzią na ukraińskie ataki w okolicach Krymu i przede wszystkim odreagowaniem porażek Putina, którego krytykują coraz częściej i coraz otwarciej w samej Rosji, to wyraźny sygnał, w jak trudnym położeniu znalazł się ten kagiebista. Inaczej po prostu nie jest w stanie odpowiedzieć i dlatego nie liczy się z krytycznymi opiniami związanymi z atakami na obiekty cywilne, natomiast liczy, że w Rosji po serii upokorzeń wywoła to „patriotyczne nastroje”. Jestem ostatnim, który ma ochotę na głoszenie tysięcznej wersji „końca Putina”, niemniej takich sygnałów potwierdzających słabnącą pozycję Putina jest coraz więcej. Gdyby armia i Putin dysponowali odpowiednią siłą i skutecznością, to teraz Azow masowo wywieszałby białe flagi na wschodniej Ukrainie, a nie epatował świat zdjęciami i filmami z płonących ulic i skwerów Kijowa. Jeśli przyjąć, że celem była infrastruktura, to po pierwsze niewiele tych obiektów zostało trafionych, po drugie na Ukraińcach wywoła to wyłącznie złość i chęć zemsty, bo ze strachem dawno się oswoili.

Jakkolwiek brzmi to banalnie i publicystycznie, to nie ulega wątpliwości, że Putin w tej chwili pokazuje słabość, wręcz bezsilność, a nie skuteczność i przewagę militarną, czy choćby polityczną. Znając mentalność Rosjan, na jakiś czas połata to dziury wizerunkowe wielkiego wodza, w końcu Rosjanie mogą robić dokładnie to samo, co robili Ukraińcy po zatopieniu „karablia” albo wysadzeniu „Mostu krymskiego”. Tyle tylko, że to „zabawa” kijem o dwóch końcach, bardziej przypominająca ataki terrorystyczne i partyzantkę na poziomie wysadzania wagonów kolejowych, niż strategię godną wielkiej rosyjskiej armii. Obojętnie co się myśli o Rosji i Ukrainie, to logicznie rzecz biorąc każdy kolejny dzień konfliktu jest porażką Putina i zwycięstwem Ukraińców. Od samego początku miało to inaczej wyglądać niż wygląda i to przede wszystkim Rosja, dokładniej sam Putin rozminął się całkowicie ze swoimi planami i nie ma pomysłu, jak z tej porażki wyjść, dlatego zachowuje pozory przewagi poprzez używanie jedynych argumentów, jakie mu zostały – bezsensowne akty terrorystyczne i partyzanckie.

I jeszcze opozycji nie daj Panie Boże zrobić żadnej krzywdy – codzienna modlitwa Kaczyńskiego

23

Jarosław Kaczyński dał na mszę w intencji życia wiecznego opozycji? Takie plotki krążą po Żoliborzu i korytarzach sejmowych. Ile w tym jest prawdy to nie wiem, ale wcale nie traktowałbym tych doniesień jako żartu. Na miejscu Kaczyńskiego i PiS zrobiłbym dokładnie to samo, chociaż jestem niewierzący. Jak tu nie kochać i nie modlić się o wieczne życie dla opozycji, gdy to największy wół roboczy partii rządzącej, który wylewa hektolitry potu na zagonach uprawianych przez PiS. Teoria o sprawczej sile opozycji działającej na rzecz PiS jest potwornym banem, ale to właśnie banał decyduje o niezawodności i praktycznym zastosowaniu. Bywają takie momenty, w których człowiek sobie myśli, że jednak jakiejś tam granicy głupoty przekroczyć się nie da. Nim ta myśl dobiegnie końca pojawia się reprezentacja opozycji i zaczyna udowadniać, że wszystko jest możliwe.

Weźmy ostatnią aferę z dystrybucją węgla i zacznijmy od wszystkich win PiS, a jest ich morze i góry. Wszystko się zaczęło od głupich „patriotycznych” deklaracji rządu dotyczących „krwawego” węgla z Rosji. Polska wyszła przed szereg i jeszcze namawiała pozostałe kraje UE, aby natychmiast zerwać łańcuch dostaw z Rosji. Czym to się musiało skończyć było wiadomo do początku do końca, ale opozycja nie może użyć tego argumentu, bo krzyczała dokładnie to samo, tylko jeszcze głośniej. Potem mieliśmy desperacką akcję z gwarantowanymi cenami węgla i tutaj wina leży wyłącznie po stronie PiS. Składy węglowe wypięły się na kuriozalne propozycje rządowe, zmuszające do mrożenia kapitału. Rząd nie dał tym przedsiębiorcom żadnego wyboru i cały plan runął z hukiem. Wtedy zaczęły się nerwowe poszukiwania innych rozwiązań i tak padło na samorządy, które miały zastąpić składy węglowe. PiS daje ciała na kilku frontach, na jednym froncie opozycja władzę wspiera, na drugim zaczyna robić za mięso armatnie.

Mówi się, że PiS usiłuje przerzucić odpowiedzialność na samorządy i to jest prawda, ale nie premedytacja. W pierwszym scenariuszu PiS chciał cały splendor zatrzymać dla siebie, pomysł z samorządowcami powstał dopiero wówczas, gdy wysypała się współpraca ze składami węglowymi. Bardzo łatwo te fakty dostrzec, ale jak się okazało jest to poza zasięgiem opozycji, która dostrzegła jeden fakt i zareagowała najgłupiej jak się da. Odpowiedzią na błędy PiS było olanie Polaków przez opozycję. Problemem głównym jest to, czy węgiel dotrze do domów, czy też nie, cała reszta w odbiorze społecznym to polityczna bijatyka. Jeśli jedna strona mówi, że węgiel jest, tylko trzeba go pomóc babci zanieść do piwnicy, a druga strona krzyczy: „my z taczkami i łopatami biegać nie będziemy”, to jest jasne kogo oczekujący na węgiel znienawidzą bardziej. Najwyraźniej ta jasność sytuacji wyszła poza zasięg percepcji opozycyjnych samorządowców, bo oni nie tylko powiedzieli, że robić nie zamierzają przy „pisowskim” węglu, ale jeszcze urządzili sobie protest uliczny w tej sprawie.

Żyć nie umierać! Opozycjo trwaj i jak mawia młodzież „sam się zaoraj”! Nie ma takiej możliwości, aby politycznie wygrać, gdy się roztacza sobą tak groteskowy obraz. Polacy nie mają najlepszego zdania o wszystkich politykach, jednak o tych, którzy nic nie robią i drą japę, żeby to inni robili, mają zdanie najgorsze. Końcowy efekt będzie taki, że PiS wykona kilka popisowych akcji ze „swoimi samorządami” i w telewizji zobaczymy, jak wójt na Podkarpaciu dowozi przyczepę węgla samotnej matce z dziećmi. Potem odpalą jeszcze wojsko albo WOT, o ile będzie taka potrzeba, bardziej prawdopodobne jest to, że po pierwszych takich akcjach opozycja zobaczy sondaże wewnętrzne znów się zdziwi. Potrzebowali kilka lat, żeby przestać krytykować przekop mierzei, potrzebowali tygodnia na wycofanie się z idiotycznej krytyki reparacji, to może za miesiąc zrozumieją, jak się ośmieszyli przy prostej operacji „węgiel dla wszystkich”.

Niebezpieczne tańce na bałtyckiej rurze…

8

Polityka bywa zawiłą grą i czasami trudno ją zrozumieć, spróbujmy więc spojrzeć na jej globalny teatr. Po upadku Rosji Sowieckiej, Ameryka została światowym hegemonem, aż do czasu kiedy poczęły jej zagrażać kierowane przez komunistyczną partię Chiny, które zdążyły już zaabsorbować tak zachodni kapitał jak i technologie (chiński NEP). Wcześniej upokorzona i skorumpowana przez oligarchię Rosja w osobie Putina znalazła lidera pragnącego odbudować pozycję imperialną Rosji do czego na początek potrzebna jej była kontrola Ukrainy i Białorusi. 

Zagrożona w swojej pozycji hegemona Ameryka pełniąca dotąd rolę żandarma świata, znalazła się na na równi pochyłej (ogromne zadłużenie, korupcja elit, narastające konflikty etniczne, erupcja kultury i etosu pracy) mając trudności w dotrzymaniu tempa rozwoju swoich konkurentów. Scenariusz nadchodzącego  konfliktu z Chinami, którego pierwszym sprawdzianem stała się sprawa Tajwanu/Formozy spowodował chęć uporządkowania kwestii pola ewentualnych partnerów i przeciwników. Tu pojawiła się sprawa młodszego partnera Chin (potencjalne zagłębie strategiczne w wojnie), czyli Rosji ciążącej ku tradycyjnej współpracy z Niemcami w celu wspólnego kontrolowania euro-azjatyckiej przestrzeni od Władywostoku do Lizbony. Każdy ma na tym ogniu swoją pieczeń…

Jak wiemy Niemcy choć od końca II w.ś. politycznie i militarnie kontrolowane są przez USA to jednak wtórują tradycyjnemu pragnieniu Francji, aby razem wypchnąć USA z Europy, co pozwoliłoby im wspólnie z bogatą surowcowo Rosją podjąć się realizacji wspomnianego euro-azjatyckiego projektu. Oczywiście na taki scenariusz nie zgadza się Ameryka, która nota bene już przynajmniej dwa razy interweniowała w europejskiej wojnie domowej.

Godzi się zauważyć, że powyższe uwagi opisują rzeczywistość z punktu widzenia znanego nam dobrze z historii. Ot, regionalne potęgi pragnące w pojedynkę, czy też w oparciu o sojusze rozszerzyć swoje strefy wpływów. Świat jednak nigdy nie stoi w miejscu i na firmamencie już dawno temu przecież pojawiły się potężne siły (siła banków) wykorzystujące problemy regionalnych potęg, aby zdobyć więcej władzy i kontroli dla własnych planów zdominowania całego świata. Siły te w swojej wizji nie znajdują zrozumienia i miejsca dla kontynuacji tradycyjnych państw narodowych, z ich kulturowymi i religijnymi tożsamościami, opartymi na wartościach rodziny i prywatnej własności, które my wyznajemy. Oni chcą tak zmienić Twój świat w którym jak mówi Klaus Schwab: “nie będziesz nic posiadał i będziesz szczęśliwy”...

Ci globalistyczni spiskowcy reprezentują rewolucyjne ideały rewolucji francuskiej, bolszewickiej, maoistowskiej, czy Czerwonych Khmerów, a nawet są bardziej radykalni w wykorzystaniu np. transgenderyzmu, co jest granatem rzuconym w nasze wartości rodziny i cywilizacji. Ale postarajmy się zrozumieć tę czerwoną sicz  barbarzyńców, przecież oni chcą tylko wygrać! Więc jeśli jeszcze w coś wierzymy, przepędźmy ich z powrotem poza granice patriotyzmu, przyzwoitości i logiki płynącej z doświadczenia dziejów…

Aby nie przedłużać wróćmy jednak do “bigger picture” i do bałtyckiej rury. Rozumiem i cenię imperialne miłości Putina jak piękno zeszłorocznego śniegu. Putin to pacjent z imperialnym porażeniem, czy też ukąszeniem. Czy na szachownicy świata jest lekarz? Prof. M. Ryba bardzo zgrabnie i sarkastycznie nazwał cywilizację moskiewską “carosławiem”… 

Oficjalnie, agresja na Ukrainę związana jest z chęcią zablokowania jej akcesji do NATO, czy Putin spodziewał się również akcesji sąsiedniej Finlandii i Szwecji i czy zamierza również zaatakować te kraje? Jeszcze, co prawda Turcja i Węgry nie poparły przyjęcia do NATO tych skandynawskich krajów, ale tu chodzi o wytargowanie coś dla siebie. Natomiast Polska widząc stojące w rozkroku Niemcy chce dołączyć do amerykańskiego programu nuklearnego “nuclear sharing”, a może i posiąść własną broń nuklearną…

Jest poważny problem, gdyż część oficjalnej prawicy w Polsce i Ameryce uważa, że Putin jest liderem jedynych sił, które potrafią przeciwstawić się i zatrzymać pochód przecież zdeprawowanych, anty kulturowych i anty cywilizacyjnych sił NWO. Takie też jest stanowisko wielu moich znajomych i sympatyków. A co ja o tym myślę?

Tylko super naiwny komentator/obserwator jako tako zapoznany z historią Polski uważa, że rosyjski imperializm (carosławie), dziś uduchowiony uzdatnioną przez botox i steroidy twarzą Putina nie stanowi zagrożenia dla egzystencji para niepodległej Polski. Szczęśliwie (tak jak chciałby Piłsudski) mamy jakiś tam wianuszek państw narodowych (odnośnie Polski to jeszcze koncepcja J. Stalina), które oddzielają nas od wulkanicznej eksplozji szczęścia i oligarchicznej spontaniczności, czyli Rosji, jakkolwiek zwanej radzieckiej, czy imperialnej. 

Jest powiedzenie, że Amerykanie/NATO będą dzielnie walczyć z rosyjskim imperializmem, aż do ostatniego Ukraińca. W 1939 r, brytyjskie imperium i Francuzi walczyli do ostatniego Polaka (a nawet więcej i dalej). Byliśmy w sytuacji Ukrainy, z tym, że nikt nam nie pomógł, a przeciwnie sąsiedzi: Rosja Sowiecka i Słowacja w plecy wbili nam bagnet. A za obronę Francji i Anglii mimo strat ludzkich poniesionych  na zachodnich frontach II w.ś. bezczelni Brytole potrącili sobie koszta z polskiego uratowanego złota! 

Rosjanie rzucając się na Ukrainę udowodnili, że są skorumpowanymi bufonami i mają kiepskie rozeznanie tak swoich sił jak i przeciwnika. Widać, że Putin jest w poważnych kłopotach, gdyż majaczy o zapasach broni atomowej. Wydaje się, że tak naprawdę największym zwycięzcą tej wojny będą Chiny.  Komentatorzy szacują, że Rosję opuściło już ok. 350,000 ludzi w wieku poborowym, czyli mniej więcej tyle, ile zakładała mobilizacja. Najwięcej poborowych Rosjan ucieka przez Gruzję, Kazachstan, Armenię i Mongolię. Obserwując prorosyjski przekaz medialny na zachodzie można mieć wrażenie, że Putin ma więcej agentów niż poborowych, no i ci pierwsi wysłannicy generalnie już nie uciekają…

Powróćmy zatem do sprawstwa wybuchów, które podobno zniszczyły rury NSI i NSII. Z najnowszych doniesień wynika, że zostały uszkodzone 3 rury, a jedna z NSII może przesyłać gaz do Niemiec. W tej terrorystycznej demolce podejrzane są państwa zainteresowane i te posiadające techniczne możliwości. A więc USA, Wielka Brytania, Rosja, Niemcy, Francja i Chiny, ze wskazaniem na UK, Rosja, USA i Niemcy. Zawężając zbiór podejrzanych największe możliwości i możliwy interes miałyby tu chyba Rosja i USA. 

Weźmy taką Rosję zaplątaną w idiotyczne zaprojektowaną wojnę z Ukrainą pompowaną najnowocześniejszą bronią przez USA i NATO. Ktoś powie jaki interes miałby Putin w demolce swoich rur, które pozwalały mu na kontrolowanie zachowań zachodniej Europy i które logicznie i biznesowo miały neutralizować Niemcy i innych odbiorców gazu w ukraińskiej wojnie. Poza tym to miała być dojna krowa dla Putina! Z jednej strony eksplozje rur przykryły, wyciszyły nielegalne referenda na częściowo okupowanych rejonach Ukrainy, z drugiej przykryły ostatnie porażki armii rosyjskiej. Nie zapominajmy, że Putin dla rozpoczęcia II wojny czeczeńskiej i w konsekwencji sięgnięcia po prezydenturę, wysadził budynki mieszkalne. Znany jest też z innych “operacji specjalnych” eliminujących swoich krytyków jak Politkovskaya, Niemcov, Litwinienko, czy Bierezowski…

Problem w tym, że Putin używa biznesu jak czołgu, czy rakiety i to Niemcy wydali $20 mld na rurociąg, a Putin zaciągnął tylko pożyczki w niemieckich bankach, które miał spłacać przesyłanym gazem! Zresztą, moja “stara” znajoma sądzi, że być może Putin pracuje w harmonii z NWO (niedawna wizyta u Putina Klausa Schwaba), którego celem jest zniszczenie rozwiniętej technologicznej Europy i jak najszybsze sprowadzenie jej do standardów wynikających z kryzysu zmian klimatycznych. Czyli powrót do idiotycznych marzeń Marksa o wizji ateistycznego Edenu, raju w którym jak pamiętamy przedstawiciel sprywatyzowanego przez diabła banku niejaki wąż spieprzył wszystko rozdając nie swoje jabłka!

USA jest na głównej patelni, pierwszy podejrzany przez ambitnego Radka Sikorskiego, który palce lizać, z niejednego pieca mace jadał. Chciałbym złożyć tu wyrazy współczucia mojemu kumplowi, który miał nieszczęście zostać sąsiadem Radka. Tylu jest komentatorów i opinii n.t. interesu USA w zastopowaniu rur, że przyjmuję, jesteście oczytani i aby nie przedłużać, odpuszczę to ględzenie. Dodam jedynie, że jednak były idiotyczne słowa prezydenta Bidena na konferencji prasowej zapytanego co zrobi jeśli czołgi i żołnierze Putina zaatakują ukraińskie terytorium. Wtedy Biden zapewnił, że będzie to koniec NSI i II, więc niejako się podłożył…

Jednak jakoś cicho jest o innym potężnym graczu z Davos, który śmiało i bezczelnie realizuje swój plan przejęcia kontroli nad światem, punkt po punkcie (vide C-19). Ulubionym dzieckiem inżynierów NWO z Davos jest UE, czyli praktycznie Niemcy i spółka, która w wyniku braku gazu w obliczu zbliżającej się zimy ma stać się antyrosyjska i anty USA (pewnie to oni albo ruscy rozwalili tę rurę!). UE w rozumieniu sterujących Brukselą spiskowców z Davos płynnie wykonuje plan wynarodowienia swoich państw członkowskich i bezkonfliktowego jej  podporządkowania wspaniałej globalistycznej ONZ! Kwintesencję naszego tu przeznaczenia możemy odnaleźć w słynnym jakże na dzień dzisiejszy aktualnym, czeskim marksistowskim zawołaniu (organu prasowego): “Gołodupki, hop do kupki!” 

Rozwalenie rur w pewnym stopniu paraliżuje dalsze ruchy Putina skazując go jedynie na opcje militarne. Czyli niemiecka gospodarka dostaje czkawki, Francuzi cieszą się z własnego umocnienia względem Niemiec. “Faszyzujące” Włochy i   Giorgia Meloni szantażowane są kłopotami z libijskim gazem. Logicznie UE pogrążoną w kryzysie ratuje Davos z wdrażanym dla dobra człowieka chińskim modelem cyfrowej kontroli. Dalej, ubożejące Niemcy przez wytrącenie im rosyjskiego gazu (inflacja +) będą widziały jako sprawcę swoich problemów Amerykę i staną się tak antyamerykańskie, jak Polska i kraje z postsowieckiego kręgu, antyrosyjskie. Divide et impera!

Nie chcę przedłużać wywodu, ale trzeba przyjąć, że w USA do władzy po brutalnym odsunięciu Trumpa, władzę sprawuje grupa (neocons+) powiązana z Davos opierająca się na biurokratycznym rdzeniu Deep State. Dlatego Biden od pierwszego dnia urzędowania cofnął wszelkie inicjatywy Trumpa wzmacniające energetyczną samowystarczalność USA. Celem Davos jest ograniczenie populacji  i wreszcie wyeliminowanie zużycia węgla, gazu i surowców kopalnianych w celu kompletnego zniszczenia istniejącej cywilizacji i stworzenia utopijnej cywilizacji cyfrowej zapewniającej pełną kontrolę nad zaczipowanym człowiekiem, czego heroldem jest stuknięty Izraelczyk Yuval Harari. Idą podłe czasy, a owieczki nie słyszały o rzeźni. 

Więc dlaczego, zdając sobie sprawę ze zbliżającego się niebezpieczeństwa ze strony zimnokrwistych globalistów tak dla  przyszłości Polski (i pozostałych krajów) jak i dla praw człowieka i obywatela, tożsamości i nawet ludzkiej godności, nie popieram wschodniego carosławia? My Polacy jesteśmy dziećmi (w którymś tam pokoleniu) Rzeczpospolitej i spadkobiercami jej tradycji, kultury i wolności, to nasza tożsamość. Rzeczpospolita i jej wolności zostały zduszone rękami absolutystycznych sąsiadów, a głównie Rosji i Prus. W naszej kulturze kładziemy wielki nacisk na jednostkę, na prawa i godność człowieka, dlatego nigdy nie będzie nam po drodze z autokratycznym rosyjskim samodzierżawiem. My jesteśmy z Chrystusem i nikt nie oczaruje nas kibutzem, czy samowładnym carem. Kropka.

Mimo, że pierwszy znany nam kalendarz powstał w Egipcie w roku 4,141 p.n.e. to i dziś czas ucieka nam przez palce kolejnych miesięcy, niedługo po jesieni przyjdzie zima i Boże Narodzenie. Tym razem pod choinkę Polacy powinni poprosić Boga o lepszych sąsiadów, historycznie już dość mamy kłopotów między wschodnimi i zachodnimi barbarzyńcami, między Rosją i Niemcami… A nuż, stanie się cud?

Jacek K. Matysiak                                                                                                       Kalifornia, 2022/10/07

Kanalio Urbachu! Jeśli piekło nie istnieje, to mam nadzieję, że dla ciebie powstanie!

33

Gdy „polski patriota” i „bohater wojenny” Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny miałem 9 lat, ale pamiętam bardzo dużo. Przede wszystkim przerażenie, nie żaden szok, nie żadną depresję, ale przerażenie. Pierwsze godziny i dni były jak koszmarny sen, kompletnie nie wiedziałem co się dzieje, a wszyscy dorośli wokół mnie częściej mówili o wojnie, niż o stanie wojennym. O legendarnym poranku bez „Teleranka” nie wspominam, chociaż to wydarzenie w tamtym czasie i z moją dziecięcą świadomością było rzecz jasna dokładnie zapamiętane. A potem pojawiło się wystąpienie Jaruzelskiego, powtarzane wielokrotnie w jedynym ponownie uruchomionym kanale telewizyjnym, we wszystkich stacjach radiowych i dwóch gazetach dostępnych w kioskach.

Po paru tygodniach atmosfera nieco się zmieniła, przyszły święta i Polacy swoimi cudownymi właściwościami zaczęli radzić sobie z nowym kryzysem, a jednym ze sposobów był śmiech. Dokładnie w taki sposób większość reagowała na słynne konferencje prasowe Jerzego Urbana, gdzie opowiadał niestworzone brednie i w dodatku prawie wszystko dukał z kartki. Wówczas niewielu miało świadomość, że te tandetne przedstawienia były od początku do końca reżyserowane. Na konferencji mogli się pojawić wyłącznie wybrani dziennikarze zagraniczni, natomiast wszystkie pytanie musiały być dużo wcześniej spisane i przesłane na biurko Urbana. Nie wiem, czy sztab ludzi, czy sam Urban przygotowywał odpowiedzi, które potem odczytywał przez opuszczone na nos połówkowe okulary, czy pracował nad tym sztab ludzi. Wiem natomiast jedno, że nie było w tym żadnej inteligencji, nie wspominając o polocie i błyskotliwości. Co do poczucia humoru, to można dyskutować, ale zanim pojawiła się w Polsce jedna z największych patologii dowcipu, czyli stand-uperzy, to Urban w swoim ścieku zwanym „NIE” epatował porno i klął jak żul przy bełcie, w ramach protestu przeciw zniesieniu cenzury.

Co jest największym kłamstwem Urbana? Mit błyskotliwej inteligencji i oryginalnego poczucia humoru, który sam budował i jak zwykle wbrew jakimkolwiek faktom. Zawsze i wszędzie Urban był prymitywnym grafomanem nienawiści i lżył to co polskie. Najpierw robił to w imieniu Związku Radzieckiego i PZPR, potem w imieniu własnym, Żyda uratowanego przez polską rodzinę. Nawet nie chcę słyszeć, w przypadku tej kanalii, która uczciwie nie przeżyła jednej sekundy, że „trzeba mówić tylko dobrze albo wcale”. Choćbym nie wiem jak się wysilał nie potrafię znaleźć niczego, co ocierałoby się o neutralność, o żadnym „dobrze” nie może być mowy. Urban od narodzin po grób był wyjątkowym bydlakiem, który zniszczył życie wielu Polakom, a miliony poniewierał. Prócz jego, pożal się Boże, konferencji, pamiętam też, jak się trząsł, gdy opowiadał o śmierci księdza Popiełuszki i do dziś nie wiem, czy bardziej trząsł się ze strachu, czy z nienawiści. Płakanie nad Urbanem i oddawanie jakiegokolwiek szacunku jest przejawem skrajnej głupoty i to najłagodniejsza ocena, bo przede wszystkim jest to wyjątkowa podłość oraz firmowanie zbrodni, w jakich brał udział. Na wstępne komentarze „prawych”, którzy wypisują świętoszkowate „nie nam to osądzać”, patrzę z obrzydzeniem, tu już nawet nie chodzi o dewocję, pomyloną z głęboką wiarą, ale o  profanację. Miejsce dla tej kanalii za życia i po śmierci jest tylko jedno – piekło.

Przez 89 lat udawało mu się piekła unikać, ale większość swojego marnego, nic niewartego życia, poświęcił na urządzanie piekła Polakom. Jako ateista nie mam tej satysfakcji, żeby cieszyć się przyjęciem Urbana w bramach piekielnych, ale żadnego szacunku kaneli okazywać nie zamierzam, tylko dlatego, że kanalia zakończyła swój podły żywot. Dla tej postaci z samego dna ludzkiej marności, nie może być najmniejszego usprawiedliwienia. Wszystko co robił, było nacechowane premedytacją, prymitywizmem i nienawiścią, przede wszystkim do Polaków, ale i do wszystkich, którzy tak jak Urban, nie byli pachołkami komunizmu. Zamiast „spoczywaj w spokoju” mam dla Urbana zupełnie inne ostatnie pożegnanie: „Idź do piekła, choćby nie istniało”.

Co pokazuje zamieszanie wokół Morawieckiego?

27

Przede wszystkim pokazuje to, że jest zamieszanie wokół Morawieckiego! Odkrywcze, żartobliwe, ironiczne? Być może tak, być może nie, ale na pewno prawdziwe i z przełożeniem na cały PiS. Doniesienia medialne mają to do siebie, że są doniesieniami, czyli gazety i portale piszą zazwyczaj nie o tym, co pewne, ale o tym, co im się wydaje. Jednak gdy skala tych doniesień i spekulacji podchodzi pod górna kreskę, to prawie zawsze coś jest na rzeczy. W przypadku dymisji Morawieckiego dokładnie tak było, a to z kolei oznacza, że nie TVN z „Wyborczą”, czy „putinowska narracja” za tym stoi, tylko rzeczywiście w PiS kryzys goni kryzys.

Powyższy fakt zapewne wprowadzi w euforię przeciwników Kaczyńskiego, ale spokojnie, nie takie kryzysy i nie takie partie przeżywały. Ogłaszanie 1234 końca PiS-u nie ma większego sensu, nawet propagandowego, niemniej konflikty na najwyższym szczeblu nigdy nie są dobrą prognozą. Kaczyński, jak my wszyscy, się starzeje i co raz częściej odpuszcza, a już na pewno lubi chodzić wydeptanymi ścieżkami, choćby to były ślepe uliczki. Gdyby mnie ktoś spytał dlaczego Morawiecki został na stołku, to wskazałbym dokładnie na te dwa powody. Kaczyński boi się tak dużej rewolucji kadrowej, przecież nie o jednego Morawieckiego chodzi, tylko o setki ludzi poustawianych w rozmaitych miejscach, co wiąże się z masowymi czystkami. Jednocześnie prezes PiS pokazuje całą swoją słabość, która obrosła legendą, skądinąd słusznie. Fatalna ręka do kadr połączona z wyparciem, to jeden z ważniejszych czynników odwołanej dymisji Morawieckiego. W tej sytuacji wydaje się, że sprawa jest zamknięta i nie ma o czym mówić, ale to nie takie proste, jednak parę spraw się po drodze ujawniło i posypało.

Chodzą plotki, że posiedzenia na Nowogrodzkiej przebiegały w bardzo ostrej atmosferze i nie brakowało przy tym determinacji. Beata Szydło miała być namawiana do zgłoszenia swojej kandydatury na premiera, ale się na to nie zdecydowała. Pewnie dlatego, że doskonale zna ulubione zagrywki Kaczyńskiego, a jedną z nich jest sprawdzanie kto i w jakiej frakcji miesza, czy tam spiskuje. O tym zapomniał zdesperowany Sasin, ostatnio największy wróg Morawieckiego, nie licząc Ziobry, który zgłosił swoją kandydaturę. Okazało się, że Sasin w PiS wywołuje mniej więcej takie same reakcje, jak w Internecie – śmiech. Nikt go nie poparł, chociaż wielu w PiS ma Morawieckiego dość. Wtedy pojawił się pomysł, aby premierem zrobić Elżbietę Witek, również znaną z tego, że nie toleruje obecnego szefa rządu. Patrząc na ten wariant z dystansu, bez najmniejszego politycznego zaangażowania, trzeba powiedzieć, że to była optymalna wersja. W mojej ocenie trudno dziś w PiS wskazać kogoś bardziej odpowiedniego, ale właśnie to jednocześnie pokazuje, z jak głębokim kryzysem mamy do czynienia. Jeszcze parę lat temu Witek była politykiem drugoligowym i przyjmując do wiadomości, że każdy ma prawo się rozwinąć, wypada zauważyć jak wielu w PiS się zwinęło.

Pamiętam czasy, w których mówiło się o Michale Dworczyku, jako przyszłym premierze, a dziś powrót Beaty Szydło, która wygrała dla PiS dwie najważniejsze kampanie w 2015 roku, wydaje się abstrakcją. Będę nudny, ale to przypomina schyłkowe PO, gdy w popłochu na urzędzie premiera posadzili Ewę Kopacz. Stara polityczna redukcja się odezwała, partia w wyniku ostrej wewnętrznej rywalizacji wycina swoje dzieci. Jeśli wykluczyć Witek z grona kandydatów na premiera, to pozostanie Sasin, którego w PiS nikt nie popiera. Manewru z Kaczyńskim to już chyba sam Kaczyński nie powtórzy, Ziobro wróg dla jednej grupy, Morawiecki wróg dla drugiej grupy PiS, Szydło ma dość. Duda jeszcze pół kadencji i zacznie realizować plany międzynarodowe, to za przeproszeniem, darowanej Witek w zęby się nie zagląda. Wojenki partyjne brutalnie potraktowały wszystkich potencjalnych liderów i prócz przysłowiowego Marka Suskiego, do którego dołączył Sasin, próżno szukać kandydatów na premiera.

Jak prezes powiedział, że węgiel jest na składach, to węgiel jest na składach

23

Podczas jednego ze spotkań z wyborcami Jarosław Kaczyński oświadczył, że węgla jest pod dostatkiem, tylko trzeba go w tej chwili sprawiedliwie podzielić. Kolejny odcinek z tej samej serii, jak zwykle był szeroko komentowany w znanym po obu stronach stylu. Jedni krzyczeli, że Kaczyński oderwał się od rzeczywistości, drudzy mówili o tym, jak to PO nic by nie dało i nic by nie było. Mnie w tym wszystkim interesuje już tylko jedno, a mianowicie stopień i skala wiary. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że najwierniejsi zwolennicy PiS przyjęli słowa swojego lidera za prawdę objawioną, skoro prezes tak powiedział to znaczy, że tak musi być, tylko TVN i „Wyborcza” kłamią. Najszybciej w tę wersję uwierzyli ci, którzy węglem nie palą, potem zaopatrzeni, na końcu poszukujący opału, ale pewni, że nie ma alternatywy dla PiS.

Przez kilka lat było odwrotnie, to znaczy tak, że konkurencja PiS zajmowała się zaklinaniem rzeczywistości i opowiadała rozmaite niedorzeczności, czy to o zamordyzmie, czy o nadchodzącej drugiej Grecji wywołanej 500+. PiS na tych bzdurach wyłącznie zyskiwał, również dlatego, że przedstawiał konkrety. No i w nowej sytuacji powstaje pytanie, czy zmiana ról spowoduje zmianę preferencji wyborczych? Prorokiem nie jestem, ale jakoś trudno mi uwierzyć, że przy takim poziomie emocji i ugruntowanej nienawiści wzajemnej, cokolwiek jest w stanie zmusić wyborcę PiS, żeby zagłosował na PO i odwrotnie. Za to nie mam najmniejszych problemów z wyobrażeniem sobie, że podobne deklaracje Kaczyńskiego, naprawdę oderwane od rzeczywistości, to doskonałe paliwo wyborcze. Stara psychologiczna sztuczka wskazywania wroga i problemów, za które to wróg odpowiada, w polityce działa niemal zawsze. Naturalnie w pewnym momencie skala goryczy i propagandy się przelewa, przynajmniej na tyle, że powoduje utratę władzy, ale póki co za mało się przelało, aby mówić o zmianie warty.

Co ciekawe obie strony stosują tę samą strategię, wysuwając na szpicę najbardziej ukochanych i jednocześnie znienawidzonych liderów. I tak jak wyborcom PO nie przeszkadzają samobójcze wypowiedzi Tuska o tym, jak to PiS dogaduje się z Putinem, tak wyborcom PiS nie przeszkadzają opowieści Kaczyńskiego o pełnych składach węglowych. Jeśli praktycznie każda rzecz ze sfery życia publicznego, od występu Zenka, przez przekop Mierzei Wiślanej, aż po fuzję Orlenu z PGNiG, staje się frontem politycznej wojny, to wyjątkowo trzeba przyznać rację Migalskiemu. Patrząc na układ sił politycznych, trudno nie dostrzec, że tam gdzie się dwóch bije, to trzeci nie istnieje. PO potrzebowała ośmiu lat, aby ostatecznie stracić zaufanie społeczne, z tym, że dotyczyło to utraty władzy, natomiast pozycję największej partii opozycyjnej PO nie utraciła. Ile PiS potrzebuje czasu? Patrząc na to, co się dzieje z odpowiedniego dystansu, mogę ocenić, że mimo wszystko więcej. PiS się zużywa, to zupełnie inna formacja i zupełnie inny lider formacji niż widzieliśmy w 2015 roku, ale tempo wcale nie jest tak szybkie, jak je widzą przeciwnicy.

Dokładnie te słowa o składach węglowych i reakcja na nie pokazuje, że na zdecydowanej większości wyborców PiS, słowa kolidujące z faktami nie robią większego wrażenia. Przy tym wszystkim PiS produkuje coraz więcej kiełbasy wyborczej, przebijając populistyczne propozycje opozycji konkretnymi prezentami dla Polaków. Tak było z dopłatami za węgiel, które się zamieniły w dopłaty do wszystkich paliw, tak było z limitem 2000 KWh, co zastąpiono utrzymaniem ceny dla tej wartości, nawet jeśli limit zostanie przekroczony. Krótko mówiąc, skoro prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że węgiel jest na składach, to inaczej być nie może i trzeba głosować na tych, którzy węgiel załatwili. Zbyt grubo? Nie do zrealizowania, jednak ludzie myślą i widzą? Nie, nie sądzę, żeby którekolwiek z tych zjawisk zachodziło w takiej skali, aby PiS i Kaczyński musieli się tu i teraz martwić.

Czy Polska przestanie istnieć?

9

Społeczeństwa zachodnie (i nie tylko) starzeją  się, takim podręcznikowym przykładem jest Japonia gdzie sprzedaje się więcej pieluch służących ludziom starszym, niż noworodkom. Również konsekwentnie więcej ludzi konsumuje niż produkuje i ten trend się niestety pogłębia. Taka spadkowa tendencja w demografii występuje nie tylko w Japonii, Rosji, Europie, ale nawet w Chinach (owoc polityki UN jednego dziecka).                                                                                                  https:/ Politycy wmawiają nam, że szalejąca inflacja jest konsekwencją wojny na Ukrainie. Wydaje się, że ta inflacja nie ma naturalnych przyczyn ekonomicznych, mówimy tu  głównie o przyczynach politycznych i o ich ekonomicznych konsekwencjach. W takim USA nowo “mianowany” prezydent Joe Biden już pierwszego dnia swojego urzędowania (2 lata temu) śpiewając z nut globalnego ocipienia skasował ambitne projekty swojego poprzednika prezydenta D.J. Trumpa zapewniające Ameryce niezależność i bezpieczeństwo energetyczne. Tylko panele słonecznego socjalizmu i wiatraki ścinające ptaki, choć wiadomo, że ta technologia potrafi zaspokoić jedynie w skromnej części zapotrzebowania na energię!

Członkostwo w Unii Europejskiej miało prowadzić do dobrobytu, a tu nadchodzą zaskakujące zmiany. Super elity, rozmarzonym o zasobnym życiu obywatelom wyszarpują z pod nóg ich nadzieje i szansę  nie tylko na lepsze życie, ale dramatycznie ograniczają im prawa obywatelskie w imię zatrzymania procesu zmian klimatycznych. Kopernik zaprawiony w walce z zachodnim żywiołem byłby zniesmaczony podobnymi zabobonami głoszacymi, że człowiek ma istotnie tak wielki wpływ na zmiany klimatyczne (z pominięciem np. głównej roli Słońca). Przypomina to sztuczki starożytnych egipskich kapłanów z wykorzystaniem zjawiska zaćmienia słońca. Od czasu miniaturyzacji świątyń, które przeniesiono teraz do telefonów komórkowych i komputerów, kapłani nowego reżimu z dużym powodzeniem grają na ludzkich nadziejach i ludzkim strachu, jak za dawnych lat!

Kiedy oglądam wypowiedzi popularnego w Polsce geostratega dr Jacka Bartosiaka i jemu podobnych to w ich rozumowaniu i interpretacji sił sprawczych kształtujących naszą polityczną, a i w konsekwencji ekonomiczną rzeczywistość i przyszłość, czegoś mi (do osiągnięcia pełnego obrazu) brakuje. Otóż komentatorzy ilustrują sytuację Polski w dziejach w zależności od układów sił w bezpośrednim sąsiedztwie jak i szerszym rozumieniu między interesami światowych mocarstw. Mamy więc w swojej historii węższy etniczny model piastowski i szerszy regionalny model jagielloński. Na dzień dzisiejszy sytuacja międzynarodowa powoduje, że nieśmiało przesuwamy się w kierunku modelu jagiellońskiego. 

Jednak pomijanie i niedocenianie  wydajnie pracującego destrukcyjnego procesu globalnych super elit w metodycznym niszczeniu narodowej i kulturowej tożsamości poszczególnych narodów jest błędem niewybaczalnym uniemożliwiającym dojście do pełniejszych wniosków. 

Możemy się obawiać, że pełniejsza integracja z UE doprowadzi nie tylko do “wyjałowienia” (to już praktycznie mamy dzisiaj!) rodzimych i kulturowych wartości, ale przez mistrzowską technologię indoktrynacji (edukacja, media) nowych kapłanów prowadzi do wygaszenia w nas historii, wypatroszenia nawet potrzeb bycia obywatelem jak i bycia niezależną jednostką w zbiorowości. Ktoś zapyta, cóż nam po państwie, które nie tylko nie będzie polskie (niemieckie, europejskie, tutejsze), ale i którego my nie będziemy już obywatelami, a jedynie pewnego sortu poddanymi nowej globalnej rasy panów? Trzeba jak najszybciej wrócić do zrozumienia zasad zdrowego rozsądku, “im silniejsze państwo, tym słabszy obywatel”…

To właśnie rosyjska porażka pod Kijowem i zdolność armii ukraińskiej w powstrzymaniu rosyjskiej agresji jest katalizatorem zachodzących na naszych oczach zmian w układzie sił w Europie. Nadchodzi przerwa w tradycyjnym “dobrze” zapowiadającym się romansie rosyjsko – niemieckim, którego konkluzją byłoby wypchnięcie USA z Europy i ich wspólne zawiadywanie euro – azjatyckim (częściowo) superkontynentem (od Lizbony do Władywostoku).

 Jednak widocznie nie tylko Rosja pamięta, że była mocarstwem, ale i USA tak łatwo nie chcą pozbywać się wpływów w Europie, w której dwa razy (+ zimna wojna) przywróciły porządek doprowadzając do upadku tak Niemcy jak i Rosję. W obecnym rozdaniu Amerykanie  chcą widocznie wyprzedzić wypadki i zablokować następny przecież ten tradycyjnie złowrogi też dla Polski wariant.

Istniejące uwarunkowania są jasno przedstawiane w opinniach przywołanych wyżej komentatorów, czyli dokonywane są analizy rzeczywistości, potencjały, zamiary i interesy geo uczestników i wyprowadzane są z powyższego prognozy na przyszłość. Według tych opinii w tym niebezpiecznym czasie spowodowanymi błędami polityki Rosji (agresja na Ukrainę) i Niemiec (najpierw zbliżenie do Rosji, następnie zagubienie) przed Polską i państwami międzymorza otwiera się nowa szansa politycznej, ekonomicznej i militarnej konsolidacji z interesownym poparciem USA i Anglii. USA już wie, że Niemcy chcą iść do łóżka z Rosją… I ty Brutusie?

Są opinie, że USA profilaktycznie chce obniżyć status niemieckiej gospodarki (ok. 3,5 raza silniejszej od polskiej), jak i przy okazji zdestabilizować bogacący się raj, czy też kraj rosyjskich oligarchów. Dlatego wcześniejsze stymulowanie napływu afro-azjatyckich imigrantów do zachodniej Europy,  imperialnych  ambicji Putina, oraz mocne wspieranie wyniszczającej tak Rosję jak i Ukrainę wojny. Zanosi się na przemodelowanie układu sił w Europie na którym może zyskać Polska, jeśli jeszcze po “terapii” ukraińsko-rosyjskiej  pozostanie jeszcze Polską.

Uwzględnianie amerykańskich posunięć w celu zabezpieczenia sobie stałego miejsca w Europie, powstrzymania historycznych ambicji dominacji sąsiednich państw przez Rosję i Niemcy wynika z klasycznej powtarzalności zachowań tych państw przez ostatnie dekady i stulecia. Jednak analitycy w swoich rozważaniach mało uwagi poświęcają nowym decydującym siłom, które odciskają niesamowite i decydujące piętno na dzisiejszej rzeczywistości. Są to siły co prawda nie nowe, od stuleci stanowiące ekskluzywne super elity (banksterzy), które dzięki rewolucyjnym zmianom technologicznym i cyfrowym dziś przez swoje ponadnarodowe korporacje często sterują nie tylko pojedynczymi państwami, ale i związkami państw (j/w).

Widzimy jak wielkie, niekorzystne i wprost dewastujące dla tradycyjnych wartości i  spójności społeczeństw zmiany zachodzą w USA, we Francji, Niemczech i w innych krajach. Zmiany te wprowadzają chaos w fundamentalnym dla przetrwania cywilizacji obszarze rodziny, edukacji, kultury, wartości, a nawet gender. Propagowanie tych wyniszczających zmian przez ponadnarodowe medialne korporacje ma za zadanie podważenie fundamentów  naszej cywilizacji i kultury opartej na dziedzictwie w dziedzinie filozofii, prawa i moralności starożytnej Grecji, Rzymu i chrześcijaństwa. “Po nas choćby potop!”, to jedyna refleksja jaka nasuwa się temu kto chciałby zrozumieć sens dawkowanej dziś ludziom antykultury…

Na odcinku amerykańskim zupełne bezhołowie i praktycznie programowany w trybie przyśpieszonym pełzający zamach na zasady zdrowego rozsądku, które dotąd zapewniały funkcjonowanie tutejszego zawsze przecież niedoskonałego systemu i społeczeństwa. Zewsząd atak na znany nam model rodziny, podważanie istoty samej płci(!), która podobno ma być płynna (87 rodzajów!) oraz wpychanie dzieciom możliwości zmiany płci poprzez kastrację naturalną, bądź chemiczną. Słynne amerykańskie szpitale mają programy zachęcające dzieci do zmiany płci, nie bacząc na nieodwracalne skutki pochopnie podjętych decyzji, prowadzące czasem do samobójstw. Zabiegani rodzice często polegają na ekspertach i profesjonalistach i przy “normalnych” problemach dziecka pozwalają namówić się na “quick fix”, w praktyce niszcząc przyszłość dziecka. 

Dawniej siłą Ameryki była jej rasowa, etniczna, religijna i kulturowa różnorodność do pewnego stopnia wymieszana  w amerykańskim tyglu a nawet służyła jej ekspansji. Dążenie do używania języka angielskiego, nauka historii idea, że i ty możesz zostać milionerem, dążenie do wchłonięcia imigrantów do normalnego amerykańskiego życia według tradycyjnych wartości. To już niestety przeszłość. Teraz funkcjonują specjalne, super dotowane programy wspierające oddzielność, kultywujące różnice i podkreślające sprzeczność interesów poszczególnych grup i systemów wartości. Za żadne skarby nie znajdziesz sponsorowanych przykładów myślenia pro państwowego, czy wspierania i podkreślania wspólnych wartości i idei służących jedności i demokratycznych lewarów państwa . Sama historyczna Ameryka była i jest potworem wyjętym z marksistowskiej teorii walki klasowej, żyjąca z zaborczych grabieży i wyzysku rozmaitych grup klasowych, rasowych i etnicznych. Tak jakby wszystkie inne państwa w swojej historii były Ok, ale nie Ameryka! Z drugiej strony jest świadectwo rzeczywistości, przecież miliony imigrantów mimo licznych trudności i niebezpieczeństw nie chcą się dostać do Rosji, Kuby, Wenezueli, czy Chin, ale właśnie do Ameryki! Czy rozumiesz dlaczego!

Gołym okiem widoczny jest ogromny wysiłek jaki wkładają super elity pragnące dramatycznie  zmienić  świat i życie człowieka. Postępuje programowanie społeczeństwa w wielu aspektach życia i aktywności, aby zepchnąć go z tysiącletnich fundamentów kultury i cywilizacji w świat anarchii i nicości. Aby pozbawiony bezpieczeństwa, norm, zaufania i opieki rodziny, rzucony w chaos człowiek “modlił” się o większą kontrolę i protekcję Państwa i jego wszechpotężnej biurokracji,  z radością przyjmując jego całkowitą cyfrową dominację swojego życia.

Powyższy projekt na naszych oczach jest dziś najdłużej ćwiczony na modelu chińskim z wielką pomocą właśnie zachodnich ponadnarodowych koncernów. Problem dla międzynarodowych korporacji leży w tym, że chińscy komuniści adoptując zachodnie technologie pozostają nacjonalistami, czyli mówiąc o służbie idei państwa (czysty faszyzm). Cwaniacy z Davos/Londyn myśleli, że Chińczycy po sowitym zainwestowaniu są też do kupienia, jednak to oni tradycyjnie i patriotycznie myślą, że są państwem Środka i mają własne plany wobec Świata

Natura ludzka jest niezmienna, jeśli ktoś ma bardzo dużo pieniędzy, to naturalnie chce mieć  ich jeszcze więcej (biblijny efekt św. Mateusza). Jeśli ma bardzo dużo kontroli to chce mieć jeszcze więcej (kierunek totalitaryzm). To z Chin na świat wypływa nie tylko łatwo  niwelujący prawa obywatelskie sposób reakcji na pandemię (dla twojego dobra), ale i totalitarny sposób cyfrowej inwigilacji społeczeństwa (też dla twojego dobra).

Czyli zagraża nam klasyczny, tradycyjny konflikt regionalny w Europie, pojawia się pełna niewiadomych szansa na przejście z modelu piastowskiego na jagielloński (strefa zgniotu), ale i uświadomienie sobie, że jak ongiś śpiewał Jan Pietrzak “Żeby Polska była Polską” potrzebne jest kolejne przebudzenie. Czy naprawdę chcemy zdradzić idee i poświęcenie, ofiary naszych ojców i dziadów, aby w konsekwencji zostać dziadami unii i jej niemieckich korporacji (narodu już tam pewnie nie ma).

Wieje wiatr Historii i nasze pokolenie i pokolenie naszych dzieci albo za świecidełka atrakcyjności seksu i genderyzmu i pogardy dla wartości naszych przodków pogardzi  przecież swoją tożsamość i zdecyduje się na zakończenie historycznego eksperymentu o nazwie POLSKA. Albo rozumiejąc śmiertelne zagrożenie stopniowego zagłaskania (podgrzewanie żaby) i zachowa się tak aby ocalić i wzmocnić wartości i dziedzictwo swoich przodków. Wiem, że ci z nas którzy wynieśli umiłowanie Ojczyzny z domu, bądź z książek nie będą mieli kłopotów ze swoją decyzją…

Jaka będzie Twoja decyzja?

Jacek K. Matysiak                                                                                                             Kalifornia, 2022/09/24

Między głównym nurtem propagandy i bojówkarskim radykalizmem

14

Temat rzeka i bumerang jednocześnie, ale tak mnie jakoś naszło, to spróbuję nie wchodzić do tej samej rzeki nie wracać w te same miejsca, jak bumerang. Nim jednak do tego dojdzie chciałbym złożyć krótkie oświadczenie dotyczące portalu kontrowersje.net. Uspokajam wszystkim Czytelników i wrogów, że portal był, jest i dopóki sił starczy, to nadal będzie. Nowy projekt patrzymy.pl nie zastępuje Kontrowersji, ale jest zupełnie innym pomysłem, takim aluzyjnym i prześmiewczym, ale jednocześnie opartym na faktach, sabotażem głównego nurtu medialnego. Felietony będą się pewnie ukazywać rzadziej, ale o żadnej rezygnacji nie ma mowy. Po spełnieniu redakcyjnego obowiązku, wracam do propagandy i radykalizmu bez granic.

Czego konkretnie się czepiam? Takiej bezmyślnej transgresji, która nosi cechy sekty, jakkolwiek mało oryginalnie to brzmi. Widać to było doskonale po zachowaniach w czasie pomoru i „wojny”. Skrajne postawy bojówkarskie przelały się na większe zbiorowości i tak „antyszczpionkowcami” zostali wszyscy, w tym dysponujący książeczką szczepień, którzy kwestionowali szaleństwo „pandemiczne”. Natomiast za „ruskie onuce” robili krytycy histerycznych zachowań polskiego rządu i skali przyjmowania uchodźców. No, ale to jest frazes, znamy te wszystkie praktyki na pamięć i nie będziemy się bawić w dzielenie włosa na czworo. Wiadomo kto za ten schemat opowiadał, kto w nim uczestniczył i kto na nim zarabiał, duże media, duże korporacje, duże polityczne obozy, eksperci, celebryci i tak dalej. Niestety to jest tylko jedna i trzeba obiektywnie przyznać, że ta gorsza strona medalu. A co jest po drugiej? Dokładnie wyżej wspomniane bojówki radykałów, które robią najwięcej szumu i szkód, co w konsekwencji prowadzi do deprecjonowania szerszych grup społecznych.

Człowiek rozsądny i wykazujący się odwagą cywilną, co jest w dzisiejszych czasach szczególnie istotne, będzie mówił to, co myśli, ale w pewnym momencie postawi sobie granice. Przy pomorze tą granicą były największe bzdury związane z chipami, 5G, depopulacją i leczeniem raka za pomocą sody oczyszczonej. W doniesieniu do „wojny”, granicą nie przekraczalną dla homo sapiens i Polaka, powinno być poparcie dla Putina i kibicowanie Putinowi w zabijaniu „banderowców”. I tak się jakoś głupio składa, że obie te skrajności połączyły się w jedno, co natychmiast zostało wykorzystane przez „najgorszą stronę medalu”. Zdaje sobie sprawę, że trochę pobrzmiewam jak TVN połączony z Niedzielskim, ale kto ma czysty umysł i intencje, ten doskonale wie, o czym konkretnie piszę i co jest w tym wszystkim najgorsze. Otóż najgorsze jest to, że za zdrowy rozsądek oparty na granicach takiej samej krytyki, płaci się najwyższą cenę. Krótko mówiąc zbiera się baty i od propagandystów głównego nurtu i od bojówkarzy, którzy z głupoty albo dla pieniędzy mnożą idiotyczne teorie. I nie to, żebym narzekał na swój los i los mnie podobnym, ale chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że do żadnej strony „medalu” nie należę i należeć nie zamierzam.

Nie widzę w Ukrainie żadnego przyjaciela Polski, nie widzę w wydawaniu miliardów na Ukrainę żadnego sensu, ale Putin to bandyta, a Rosja dziki azjatycki kraj, który stanowi dla Polski zagrożenie. Nie przyjmowałem dawek i boosterów, nie zakrywałem szmatą twarzy, kpiłem z „najgroźniejszego wirusa na świecie”, ale nie leczę się cudownymi kamieniami ściągniętymi z Zanzibaru i nie szukam „wysokich częstotliwości” w Polopirynie. Wydawałoby się, że takie zachowania są domeną większości, ale tak się tylko wydaje. W sferze deklaracji prawie każdy mówi, że jest obiektywny i niezależny, ale wystarczy, że się znajdzie między młotem i kowadłem, a zaczyna dokonywać fałszywych wyborów i poszukiwać mniejszego zła. Najtrudniej jest stanąć na swojej pozycji i nie poddawać się żadnej presji. Najtrudniej i najłatwiej, bo kto raz przekroczył tę granicę, ten już nigdy nie wróci do „zbiorowej świadomości. Co nie oznacza, że nie trzeba sobie stawiać granic, zdecydowanie trzeba, w przeciwnym razie wraca się bumerangiem do tej samej rzeki.