Wczoraj nagrałem film na „Polskiej Chacie” i jak to w Internecie bywa, wojownicy ustawieni na barykadach zaczęli wygłaszać hasła bojowe pomieszane z diagnozami obrony PiS. Skąd się to wzięło? Z prostego faktu, który umknął niemal wszystkim i początkowo również mnie. Człowiek ma jakiś wpływ na naturalne otoczenie, głównie może je zniszczyć albo w niewielkim stopniu modyfikować, czasami z pożytkiem, często ze szkodą, ale większość procesów odbywa się poza ludzką kontrolą. Istnieją dziesiątki powiedzeń, które określają ludzką bezsilność wobec potęgi natury, od „kijem rzeki nie zawrócisz”, po modlitewne prośby: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie”. W ciągnącej się jak makron „aferze Odry”, o mądrościach ludowych i prostych, choć brutalnych regułach rządzących światem, zapomniały wszystkie partie i media.
W kompetencje obecnej władzy przestałem dawno wierzyć, jednak nikt mnie nie przekona, że przez prawie miesiąc, nie potrafili ustalić jaka substancja trująca znajduje się w Odrze, w takim stężeniu, które rozwiązuję zagadkę. Gdyby nawet przyjąć, że i ta kompetencja jest poza zakresem możliwości PiS, to trzeba pamiętać o drugiej stronie Odry, gdzie Niemcy niemal przez tak samo długi czas niczego konkretnego nie ustalili. Zawsze, gdy dzieje się taka rzecz, do gry wchodzi polityka i poszczególne interesy rozmaitych grup. Nie ma przypadku w tym, że pierwsi do gry weszli wędkarze i jak dla mnie „nowa Iwona Hartwich”, pani prezes PZW Beata Olejarz. Była okazja, żeby się ustawić w świetle kamer i błyszczeć, no to pani Beata z okazji skorzystała, a ponieważ temat zawsze należy podgrzewać, to pojawiły się lawiny absurdów produkowane z tamtej strony. Gumowe rękawice miały się rozpadać po kontakcie z wodą w Odrze, a „ryby umierały na rękach”. Jeszcze większe bzdury padały ze strony opozycji, dodatkowo doposażone w kłamstwa, że Niemcy wykryli w wodzie takie stężenie rtęci, które uszkodziło urządzenia pomiarowe.
Tymczasem Niemcy właśnie przekazali informacje, że po ich stronie do rzeki zaczynają wracać ryby i małże, do tej rzeki, która miała być martwa przez 12 lat albo i więcej. No to o co w tym wszystkim chodzi? O to, co zawsze, zamiast naukowego podejścia i to na bardzo podstawowym poziomie, ze wszystkich stron pojawiły się „wyjaśnienia” polityczne. Słyszałem chyba wszystko, od tego, że to Ukraińscy zatruli Odrę, przez Niemców, aż po służby Kamińskiego. Wszystko nośne medialnie i politycznie, chociaż tak niedorzeczne, jak chodzenie w przyłbicy po lesie. Trudno się w takich okolicznościach dziwić, że prawie nikt nie chce przyjąć do wiadomości najbardziej prawdopodobnej, jednak kompletnie bezużytecznej dla polityków i mediów prawdy. Otóż wbrew ludzkiej megalomanii i przekonaniu o genialności, natura się z człowieka śmiała od początku świata i do końca świata śmiać się będzie. W tak dużym i skomplikowanym ekosystemie, jakim jest Odra, zachodzi mnóstwo procesów i przez większość czasu wszystko się układa na normalnym poziomie, z wahnięciami w tę lub w tamtą stronę. Raz poziom wody jest niższym raz wyższy, raz zasolenie mniejsze, raz większe.
Tragedia zaczyna się wówczas, gdy szereg wskaźników zmienia się jednocześnie, co doprowadza do powstania nowych procesów. Jeśli pierwsze badania nie wykazały, że w Odrze nie ma żadnych substancji toksycznych, w takim stężeniu, które „rozpuszczałyby gumowe rękawice”, to należało zamiast spisków szukać rozwiązania zagadki w podręcznikach biologii. PiS tak zatruł Odrę, jak Tusk zbudował „Zieloną Wyspę”, co nie znaczy, że do kompromitacji państwa nie doszło. Owszem doszło i to niemałej! Przez tygodnie polski „rząd” i „naukowcy” śledzili, co piszą Niemcy na swoich stronach, a medialne informacje o rtęci wyprostowano dopiero po kilku dniach i to dzięki samym Niemcom. Służby państwowe i zaplecze naukowe, co to się zna na wszystkim i każe „szurom” zwierzyć nauce, poległy na podstawowym prawie natury, przekazywanym na pierwszej lekcji biologii – człowiek w zderzeniu z naturą nie ma żadnych szans. Do tragedii w Odrze doszłoby pod wszystkim rządami i uniwersytetami, gdyby tylko powtórzyła się ta sama sekwencja procesów zachodzących w tak dużym ekosystemie.