Według PiS i PO można ustawiać zegarki! Jeśli Kaczyński po raz 1000 ogłosi, że „Polska będzie stanowcza wobec Komisji Europejskiej”, to góra za pięć minut można się spodziewać wypowiedzi Tuska, że PiS wypycha Polskę z Europy prosto w ręce Putina. Ponieważ politycy z reguły nie mają na tyle kompetencji, aby zbudować zdanie wielokrotnie złożone, a czasami równoważnik ich przerasta, to wmyślają nowe słówka. „Polexit” to ulubione słówko opozycji, którym strzelają do PiS na oślep i przy każdej nadarzającej się okazji lub nawet bez okazji. Po drugiej stronie też nie ma wielkich różnic w zachowaniu i w potencjale. Obóz rządzący „Polexit” zastąpił „Putinflacją” i tak się chłopcy „politycy” bawią, co najgorsze bawią się nami i Polską.
W polityce zagranicznej obie partie są beznadziejne, po prostu nie istnieje coś takiego, jak polska polityka zagraniczna. PO bezrefleksyjnie i za parę stołków „królów Europy” realizuje politykę zagraniczną Niemiec. PiS udaje, że postępuje inaczej i być może od czasu do czasu rzeczywiście tak jest, ale na końcu zawsze mamy upokorzenie i pokorne wykonywanie poleceń. Nie ma w tym żadnego przypadku, że Polska jest najbardziej rozgrywanym i ogrywanym krajem w Europie, chociaż jesteśmy wielokrotnie większym krajem od Węgier. Na czym polega ten fenomen? Na prostocie! Kiedy Orban mówi, że na coś się nie zgodzi, to mówi to do samego końca, póki nie uzyska tego co zamierzał albo przynajmniej nie odhaczy większości punktów w planie. Kaczyński z Morawieckim potrafia w poniedziałek powiedzieć, że KPO to wielki sukces rządu i Polska wynegocjowała rekordową kwotę, która pozwoli nam na skok cywilizacyjny. We wtorek są to już nic nie znaczące środki, zbudowane głównie na kredycie, co jest akurat prawdą. W środę koncepcja zmienia się na porozumienie z UE i karcenie Ziobro za stanowisko narażające Polskę na utratę miliardów złotych. Jednak od czwartku „mamy dość znęcania się nad Polską i mówimy koniec z tym”.
Kaczyński żali się w mediach „niepokornych”, że Polska wykazała maksimum cierpliwości i kompromisowości, ale ten łagodny kurs okazał się błędem. Identycznie wypowiadał się Ziobro i każdy, kto choć pobieżnie rozumie na czym polega prowadzenie skutecznej polityki zagranicznej, jednak wówczas prezes PiS wierzył Morawieckiemu – „politykowi formatu europejskiego”. Jeśli się komuś wydaje, że to ostateczna wersja wydarzeń, to niech poczeka do piątku, gdy znów Polska wróci do rozmów, by w sobotę „patriotycznie” je zerwać, a w niedzielę ponownie przemyślimy sprawę z jeszcze innej perspektywy. Jak widać na załączonym obrazku PiS się zwyczajnie prosi o wielkie lanie i chyba czerpie z tego jakąś przyjemność. Trudno się dziwić politykom brukselskim, że bawią się z Polską na wszystkie sposoby, skoro dzień w dzień dostają zaproszenia do zabawy. W sumie ciężko się też czepiać Tuska i całej opozycji, że jedzie na prostym patencie „Polexit”, co na podsumowanie kompromitującej polityki zagranicznej PiS w zupełności wystarczy, chociaż jest kompletną bzdurą.
Nie ma takiego odważnego w PiS, który jasno by wskazał drogę wyjścia Polski z UE i co więcej zaczął realizować ten plan. „Polexit” to tylko polityczna gra, na bardzo niskim poziomie, ale na potrzeby świętej wojny POPiS-owej wystarczy. Będzie tak jak jest i nic się nie zmieni. PiS dalej będzie udawał twardego gracza i miotał się z kąta w kąt, PO dalej będzie udawało, że PiS jest zdolne do wyprowadzania Polski z UE. W polskiej „polityce zagranicznej” mamy stałe punkty i tylko zabawa statystykami nam pozostała. Zobaczymy tyle wstawania z kolan ile „Polexitów” i tak od kampanii do kampanii, od szczytu w Brukseli, do szczytu w Strasburgu. Naiwne przekonanie, że PiS wprowadzi nową jakość, mogło funkcjonować przez pierwsze dwa lata. Tu i teraz nie ma żadnych wątpliwości, w jakim miejscu jesteśmy i w jakim pozostaniemy pomimo tego, że Niemcy i Rosja, główni rozgrywający w Europie, nigdy nie byli tak osłabieni, jak dziś.