18.9 C
Biskupin
czwartek, 19 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 15

Mój przyjaciel zdrajca, dr Andrzej Mazur…

1

Wywiad jaki przeprowadził ze mną 6 lat temu, do swojej pracy magisterskiej  (Instytut Historii UŁ)  ówczesny student Marcin Gawryszczak. Praca ta ilustrowała działania jednego z najbardziej niebezpiecznych agentów SB w PRL mojego kolegę z więziennej celi w ZK Łowicz, dr Andrzeja Mazura.

  1. W jakich okolicznościach został Pan internowany 10 V 1982 roku?

Po ukończeniu studiów historycznych na UŁ, studiowałem socjologię. Przed stanem wojennym mieszkałem w pokoju # 13 w III DS-ie (u prawników) na Rodz. Fibaków w redakcji “Nowsze Drogi”. Oczywiście w stanie wojennym zostałem stamtąd wyrzucony i kiedy 5 maja po mnie przyszło kilku SB-ków mieszkałem już w IX DS-ie (u ekonomistów). Z tego co wiem, SB nigdy nie było w stanie spenetrować naszego ścisłego składu Redakcji, czy kierownictwa Związku Młodzieży Demokratycznej w Łodzi. Oni znali też moją przeszłość i organizacyjne możliwości, z natury byłem organizatorem, kierowałem klubem, później koordynowałem klubami na osiedlu studenckim. Byłem też komendantem studenckich hufców pracy wakacyjnej i całorocznej na UŁ. Następnie przyszły studenckie strajki, pismo “Nowsze Drogi” i Związek Młodzieży Demokratycznej. Według książki Włodka Domagalskiego, Kryptonim “Heca”, Łódź, 2006, miałem być wyselekcjonowany jako jeden z dwóch studentów na pokazowy proces za okupacyjny strajk 14/15 XII 1981 na wydziale Prawa i Administracji (w stanie wojennym), ale jakoś to się nam upiekło.

Z teczek IPN-u wiem, że SB najbardziej niepokoiły wizyty składane mi przez aktywistów ZMD z Gorzowa Wielkopolskiego, Torunia etc. na początku stanu wojennego (ZMD została zdelegalizowana), widocznie ci emisariusze byli śledzeni. Więc nie wiedziałem czy idę na przesłuchanie, czy na kilka dni, czy też na dłużej, demonstracyjnie zapytałem SB-ków, czy mogę wziąć książkę, którą zaraz sprawdzili. Był to oprawiony w skórę któryś z tomów Stalina (dowcip, podarunek imieninowy kumpli z Redakcji), chyba “Najazd Jaśniepanów Polskich na ZSRR”, czy coś takiego. Był maj. Wszystko wokół pachniało, kwitły kwiaty i kobiety. Pytałem, czy zabrać tylko szczoteczkę do zębów, czy też coś zimowego. Powiedzieli, że jak będę kooperował, to zaraz wrócę. Niestety na Komendzie, na ul. Lutomierskiej po krótkiej rozmowie nie chciałem podpisać nawet aktu internowania, tłumacząc się, że dopiero się uczę. Wkurzyło to kapitana i rozkazał mnie wyprowadzić. Posiedziałem parę dni na dołku i później transport do ZK Łowicz, wtedy chyba datowali internowanie.

  1. W jaki sposób poznał Pan Andrzeja Mazura? Czy było to w więzieniu w Łowiczu? Czy wcześniej słyszał Pan o nim?

Pewnie wcześniej słyszałem, naszym ojcem duchowym w ZMD był jeden z aktywistów Związku Młodych Demokratów (późniejszego Ruchu Wolnych Demokratów) z odnowy 1956 r. mec. Karol Głogowski (obok właśnie Andrzeja Kerna, Jerzego Scheura i Andrzeja Mazura uczestnik RWD – wszyscy znaleźliśmy się w jednej celi # 205, oddział II, Głogowski siedział z m.in. z Jackiem Bartyzelem w celi naprzeciw). Dr Mazur w popularnym odbiorze był ikoną opozycji, w czasie przełomowych negocjacji sierpniowych między rządem PZPR i Solidarnością był obok prof. Tymowskiego jednym z czołowych doradców Mariana Jurczyka w Szczecinie. W naszej celi było sporo indywidualności, później pomyślałem, że to Mazur miał wpływ na dobranie sobie składu celi tak, aby rozpracować tych o których SB mniej wiedziało, a których podejrzewano o wiele więcej. Czytałem też, że SB zapłaciło Mazurowi za półtora miesiąca uwięzienia 10,000 zł czym był mile wzruszony.

  1. Jaką opinią “cieszył” się A. Mazur w celi? Czy uchodził za twardego czy umiarkowanego opozycjonistę?

Jak nadmieniłem, był “legendarnym” opozycjonistą, wcześniej związanym z patriotycznym harcerstwem, znał dobrze Aleksandra Kamińskiego z Szarych Szeregów.. Opowiadał nam jak jako chłopiec tuż przed godziną “W” (Powstanie Warszawskie) przenosił ciężką skrzynkę granatów, kiedy na horyzoncie pojawił się niemiecki patrol. Biedny młodociany bohater spocony usiadł na skrzynce i ze strachu się zsikał, za Powstanie ranny Andrzej otrzymał Krzyż Walecznych. W 1945 r. również będąc uczniem łódzkiej szkoły trafił do aresztu. Podobno jego ojciec, był oficerem AK, więźniem obozu koncentracyjnego i po wojnie pozostał w Berlinie zachodnim, przynajmniej Andrzej tak mówił. Jakby tego było mało, to trafił w 1950 r. do stalinowskiego więzienia za próbę porwania samolotu, chyba do Szwecji. Jak mówił siedział z SS-manem (prawie jak K. Moczarski) i kiedy zapadł na gruźlicę, ten go uratował sprowadzając antybiotyk. Ja to myślę, że uratowali go UB-ecy za cenę przyszłej współpracy. Andrzej uchodził raczej za umiarkowanego opozycjonistę…

  1. Czy A. Mazur w czasie pobytu w Łowiczu otwarcie głosił swoje poglądy polityczne? Jeśli tak, jakie to były poglądy?

W więzieniu na ogół ludzie nie byli zbyt wylewni, każdy zachowywał się jak w konspiracji, była świadomość, że SB ma swoich ludzi między nami. Tworzyły się małe grupki zaufanych, głównie tych, którzy znali się wcześniej i wśród takich grup toczyła się dalsza konspira. Klawisze wzywali na widzenia z SB-kami niektórych z nas, pamiętam Andrzej chodził na takie “konsultacje”. Niektórzy odmawiali. Roman Jarmuszkiewicz kierowca z Sieradza kiedy idąc więziennym korytarzem zauważył idącego obok oficera SB, w niewybrednych słowach zażądał aby ten się zatrzymał, gdyż ktoś mógłby sobie coś podejrzanego pomyśleć. Chłopaki nagrywali część rozmów internowanych z SB przez otwór wentylacyjny i w ten sposób rejestrowali na “Grundigu”. Wtedy ostrzegano, że ktoś donosi, czy poszedł na współpracę. Andrzej raczej politycznie nie agitował, współczuliśmy mu, był już starszy, sympatyczny, inteligentny, obserwował, nie narzucał się, brał jakieś leki. Miał poczucie humoru, był dobrym gawędziarzem, ale jego uwagi o ludziach z opozycji bywały czasem zjadliwe i można powiedzieć, że przejawiał cechy intryganta.

  1. Czy w czasie rozmów, próbował on przekonywać innych (w tym także Pana) do swoich racji i poglądów?

Rozmowy dotyczyły przeszłości, działalności opozycyjnej i związkowej, dotyczyły też poszczególnych aktywnych ludzi, często było to obgadywanie, plotki, anegdoty, krytyka zachowań i posunięć jednostek. Andrzej nie należał do jastrzębi. Były też rozmowy sondażowe, co należy robić. Pamiętam mówił, że on do walki się już nie nadaje podkreślając (i pochlebiając rozmówcy), że jest z innego pokolenia, które pamięta II wojnę światową. On sobie nie wyobrażał, że na demonstracji pochyli się po kamień, wyrwie kostkę brukową i będzie w stanie rzucić w kierunku ZOMO, czy milicji. Mówił, że w czasie okupacji niemieckiej odpowiedzią byłaby salwa z automatu, ale my potrafimy, bo mamy inne doświadczenia.

  1. Czy A. Mazur mówił dlaczego został internowany?

Nie pamiętam, ale implikacja była, że za całokształt, tak jak większość. Internowanie było wtedy czymś w rodzaju nobilitacji. Panowała opinia, że jeśli byłeś coś wart, to w tamtych czasach powinieneś siedzieć. Jak jednak dziś wiemy część z nas była SB-ckimi implantami, a spory procent internowanych zostało złamanych i pod presją podpisało czy to lojalki, czy to współpracę z SB. Napisałem kiedyś dłuższy tekst na ten temat, niestety SB na tym polu odniosło wiele zwycięstw.

  1. Jak wyglądały stosunki w Pańskiej celi? Czy był ktoś kto miał szczególne predyspozycje przywódcze?

W ZK Łowicz siedzieliśmy na oddziale II, w celi #205. Towarzystwo było bardzo kolorowe i przez to mieliśmy wiele atrakcji, chociaż ja byłem w tamtym czasie jednym z najbardziej pracowitych i zajętych ludzi. Kolega z Historii, Zbyszek Natkański “Prezydent” dostarczył mi do więzienia moje obszerne notatki (fiszki) do pracy magisterskiej i całymi tygodniami pisałem monografię gen. dyw. Tadeusza Kutrzeby, głównie właśnie w “SB-ówce”, czyli celi przesłuchań przez co dochodziło do konfliktu z przyjeżdżającymi SB-kami. Miałem silniejszą pozycję kiedy desperacko wytłumaczyłem komendantowi więzienia, że “mój” generał zdobywał właśnie to miejsce na Niemcach w 1939 r. (Bitwa nad Bzurą) i to, że ja piszę o nim pracę magisterską powinien poczytać za zaszczyt (sic!).

W celi obok “zasłużonego” opozycjonisty i socjologa dr Mazura, siedział późniejszy marszałek Sejmu Andrzej Kern, przewodniczący “Solidarności” Filmu Polskiego, wspaniały Kostek Szwemberg, niezapomniany patriota i gawędziarz Jerzy Scheur “Profesor”, Grzesiek Rachaus (ZR “S” ZŁ), oraz łódzcy solidarnościowcy Janek Lech, Jurek Bronikowski, Włodek Woźniak, oraz Janusz Czerwiński z Ozorkowa i Stanisław Ogiński ze Zgierza, no i ja jedyny student w tym gronie. Wśród zamkniętych ludzi w celi rządzą zupełnie inne prawa, ale osobowość i doświadczenie jednostki buduje jej autorytet i pozycję w grupie. Pierwszych 5-ciu wyżej wymienionych znacznie górowało nad pozostałym towarzystwem. Liczył się dotychczasowy dorobek,doświadczenie, inteligencja, wiedza, zdolność do szybkiej i celnej riposty, oraz “temperatura” osobowości. Z większością z nich miałem bardzo dobre stosunki, choć byłem wtedy bardzo zajęty pisaniem pracy magisterskiej, do czego m.in. motywował mnie właśnie Mazur.

  1. Czy A. Mazur rzucał na innych opozycjonistów cień podejrzeń o współpracę z SB?

Coś chodzi mi po głowie, ale nie pamiętam o kim mówiliśmy, musiałbym porozmawiać żyjącymi świadkami jak Rachaus, czy Szwemberg. Dziś wiem, że z naszej celi, aż dwóch ludzi współpracowało z SB, a trzeci złamał się i podpisał lojalkę, choć odmawiał później współpracy. O Mazurze w Łowiczu mówił z podejrzeniem Witold Sułkowski, ale trudno było w to uwierzyć…

  1. Jak Pan oceniał Mazura wtedy? Jaki miał charakter, jakie usposobienie do innych ludzi? Czy lubił go Pan? (wtedy oczywiście :))

Bardzo go lubiłem i szanowałem, pewnie nie tylko ja. Był inteligentnym, ciepłym, nieśmiałym, jak fama niosła bardzo zasłużonym patriotą, byłym stalinowskim więźniem (za próbę porwania samolotu), opozycyjnym aktywistą RWD i ROPCIO-a, znał dobrze popularnych wtedy Jacka Kuronia i Leszka Moczulskiego, Ostoję-Owsianego, Karola Głogowskiego. Kiedy w grudniu 1982 wyszedłem z ZK w Kwidzynie odwiedzałem go, poznałem go m.in. ze Zbyszkiem Natkańskim donosiliśmy mu na Akademię Medyczną gdzie uczył, prasę podziemną do dystrybucji. Kiedy rok później wyjeżdżałem z Polski poznałem Andrzeja z całą grupą swoich najbliższych współpracowników i kumpli na pożegnalnej imprezie w klubie Pretor w III DS-ie UŁ. Ceniłem jego błyskotliwe sarkastyczne skojarzenia a i on mnie lubił, byłem gościem w jego domu (miał imponującą bibliotekę), poznałem dorastającą córkę. 

Był rodzajem wygaszającego się wulkanu, milczał, słuchał, aby zaskoczyć zjadliwą ripostą. Później dowiedziałem się, że Andrzej, czyli TW “Wacław” miał wielkie zasługi w wieloletniej współpracy z SB w rozbijaniu, prowokowaniu i niszczeniu opozycji patriotycznej, a później opozycji działającej w podziemiu. Pamiętam skandal, który wybuchł kiedy Andrzej ujawnił się w reżimowej TV (26-VII-1983 r.  z kilkoma podziemnymi działaczami w celu dogadania się z komuną, wtedy wokół niego zrobiło się pusto, cicho i nieprzyjemnie. To był jego koniec w kilku znaczeniach. Chciałbym kiedyś przeczytać kompetentną pracę obejmującą drogę Mazura do zdrady i poznać jego motywację. I jeszcze coś, chciałbym zapoznać się z (jak myślę) z momentem przełomu, kiedy Andrzej drążony sumieniem i świadomy upadku imperium zła, któremu służył, próbuje zerwać ze swoją potworną przeszłością. Wiem dziś o jego długoletniej bezczelnej i ohydnej zdradzie i materialnych nagrodach jakie otrzymywał służąc wrogom polskiej wolności, ale brakuje mi pewnych części do pełniejszego puzzla…

P.S. Wkrótce postaram się napisać wspomnienie o tamtych dniach z uwzględnieniem roli dr Andrzeja Mazura.

Jacek K. Matysiak                                                                                                                            Kalifornia, 2023/01/03       

Partie jednego lidera już w Polsce nie istnieją

18

Od 2005 roku do 2015 roku i może jeszcze klika lat potem, takie partie istniały. Pierwsza odpadła PO i powrót Tuska tego nie zmienił, tylko potwierdził. Można zaklinać rzeczywistość w dowolny sposób, ale prawda zawsze będzie taka, że Tusk nie spowodował najmniejszych zmian na polskiej scenie politycznej, a jeśli już to średnio się swojej partii przysłużył. Przeczyć temu mogą nieco poprawione wyniki sondażowe PO, do których zawsze trzeba podchodzić ostrożnie, niemniej wzrostową tendencję widać. Tyle tylko, że to nie zasługa Tuska, ale fatalnych błędów PiS i naturalnego zmęczenia, jakie zawsze następuje po dwóch kadencjach. PO nie jest partią jednego lidera, co widać na załączonym powyżej obrazku, ale też w równorzędnym pojedynku Tuska z Trzaskowskim.

Na papierze status partii wodzowskiej ciągle utrzymuje PiS, jednak powszechnie wiadomo, że papier przyjmie wszystko. W praktyce każdego dnia widzimy, że ostatnim sukcesem Kaczyńskiego było rozparcelowanie Gowina, ale to żaden wielki sukces, to banalna akcja. Prostą metodą podkupienia posłów prezes załatwił sprawę. Dalej różowych kolorów nie zobaczymy, tylko szarzyznę dnia codziennego. Kaczyński nie ma żadnej kontroli nad koalicją „Zjednoczonej Prawicy”, Andrzej Duda regularnie robi jeszcze większe wolty, no i wewnątrz PiS daleko do jedności. Swego czasu mówiło się, że grupa „szurów” szantażuje prezesa i nie pozwala wyjść z pomoru, co tylko w połowie było prawdą. Cała prawda wygląda tak, że zwykle polityczne interesy o tym zdecydowały. Posłowie, którzy byli na wylocie musieli się jakoś wyróżniać i dlatego Kowalski z Siarkowską się wyróżniali. Cała grupa startująca w wyborach na skrzydle wschodnim, gdzie wyborcy PiS regularnie przeciwstawiali się absurdalnym reżimom sanitarnym, nie miała po co wracać do okręgów, gdyby się nie odcięła od Niedzielskiego.

Jak wiadomo Kaczyński poniósł tutaj całkowitą porażkę, pomimo próśb gróźb, a to tylko jeden z wielu przykładów na to, że stare nie wróci. Konflikt Ziobry z Morawiecki początkowo też dotyczył wyłącznie dyscyplinowania tego pierwszego, obecnie sprawy są znacznie bardziej skomplikowane i Kaczyński ma problem z jednymi i drugim. O ile Ziobro nigdy nie cieszył się szacunkiem i sympatią polityków PiS, to Morawiecki miał błogosławieństwo samego szefa, co przez jakiś czas czyniło go nietykalnym. Czas minął i Morawiecki musi się liczyć z bardzo podobną skalą antypatii z jaką zmaga się Ziobro. Ciężko mi to oszacować, ale tak na intuicję to najmniej połowa klubu PiS nie płakałaby po Mateuszu, a jedna trzecia ostro pracuje, żeby się go pozbyć. Z tymi i wieloma innymi konfliktami niegdysiejszy wódz nie jest w stanie sobie poradzić.

Zamiast radykalnych postaw i cięć, co groziłoby utratą władzy, Kaczyński stosuje starą zasadę kija i marchewki, przy czym proporcje są bardzo zachwiane. Nawet jeśli prezes wyjmuje kij, to tylko tak dla wiwatu i nikt nim po głowie, czy grzbiecie nie dostaje. Z kolei otwarta krytyka ulubieńca Morawieckiego jest jednoznaczna z krytyką Kaczyńskiego, bo to nic innego, jak sprzeciwianie się jego woli. Cięgnie się to wszystko nie dzień, nie tydzień i nie miesiąc, ale grubo ponad dwa lata. Za dobrych czasów coś takiego było nie do pomyślenia, ale dobre czasy minęły i Kaczyński, podobnie jak Tusk, stał się nie jedynym, tylko jednym z kilku graczy we własnej partii. Ciągle jest to gracz numer jeden i chyba nawet ma silniejszą pozycję niż znienawidzony Donald, jednak o wodzu nie może być mowy.

Demokracja i mnogość liderów, szczególnie w dużej partii władzy, to bardzo prosty przepis na klęskę. Eksperci i media mogą sobie opowiadać bajki o demokratycznym zarządzaniu, ale bez zdecydowanego lidera, który ma posłuch w partyjnych szeregach, wcześniej niż później wszystko się rozjeżdża. Morawiecki, Ziobro i Duda regularnie chodzą swoimi ścieżkami i Kaczyński już za nimi nie nadąża. Nie chce przez to powiedzieć, że w PiS nastąpi zmiana warty, o tym zdecyduje wyłącznie Jarosław Kaczyński, ale powiedziałem i powtórzę, że w Polsce partie jednego lidera przestały istnieć. No, chyba że ktoś chce sobie pożartować i przypomni o istnieniu Hołowni.

Zagrożenia dla Polski w końcu 2022 r.

6

Cóż, mogłoby się wydawać, że żyjemy w miarę normalnym świecie, a wychodzi na to, że żyjemy w cyrku którego dyrekcja ma dodatkowo radykalne globalne ambicje. Problem też w tym, że ten globalny dyrektoriat powoli sukcesywnie spycha nas do kategorii tresowanych zwierząt, które niestety wydzielają ten przeklęty CO2 (jakoś zapomnieli, że potrzebny roślinom!). W sumie wszystko się w tym cyrku zgadza “jak w banku”  (wiadomo fachowcy banksterzy) i po spersonalizowanej specjalnej operacji C-19 (szczep się, albo zagrażasz ludzkości!) jesteśmy ofiarami pierwszej globalnej wojny. Niestety  “znakomita” większość poddanych reaguje jednak zgodnie z doświadczeniami akademika Pawłowa porzucając swoją duchowość i eksponując swoją “zwierzęcość”. Coraz więcej załączników, zakazów, ograniczeń i rozporządzeń pożerających wolności (wszystko dla Twojego dobra), godność, tożsamość i prawa obywatela. Cel pozostaje ten sam. “Nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy!” 

https://www.the-sun.com/wp-content/uploads/sites/6/2022/12/RR-COMP-GRINDER-25DEC.jpg?=660 

Gdzie podział się materiał genetyczny i spadkobiercy naszych bohaterskich przodków z bitew niezwyciężonej husarii, wojny bolszewickiej 1920 r., II w.św.? Dzisiejsze elity dbają głównie o swoje tłuste “zadki”, o dostęp do miejsca przy pełnym smakołyków stole zarządzającym podatkami obywateli, o których istnieniu elity przypominają sobie jedynie tuż przed kampanią wyborczą. Nie wiem, ale chyba racjonalną konkluzją byłaby refleksja, że w Polsce trwa nieurodzaj elit w zakresie patriotyzmu. Natomiast w najlepsze szerzy się partiokracja i odzieranie obywateli z szans na lepszą przyszłość poprzez niesamowite zadłużanie, które nakręca inflację i zabija klasę średnią, której klasycznie rozmiar i stan stanowi o stanie demokracji.

Wszystkie większe dzisiejsze polskie partie polityczne wypełzły spod “okrągłego stołu” zaaranżowanego przez globalistycznych macherów przejmujących zarządzanie masą upadłościową państwa i balansujących między dogadanymi  ciągle trzymającymi realną władzę komuchami, a wyselekcjonowanymi ambitnymi opozycjonistami godzącymi się właściwie na wersję socjalizmu z “ludzką twarzą” pod nowym zarządem globalnych koncernów z szansą dla siebie na lepsze życie. 

Wydaje się, że prawideł historii nie da się oszukać, jeśli my Polacy tym razem nie wywalczyliśmy sobie niepodległości, suwerenności, a uzyskaliśmy jej namiastkę z łaski obcych mocarstw, to może nie powinniśmy się dziwić, że jest tak jak jest. Tylko w twardej walce społeczeństwa wyłaniają swoich godnych zaufania wodzów, bohaterów, liderów, ludzi wiernych wspólnym ideałom. Przecież nie można się takich jakości spodziewać, doszukiwać się i znaleźć wśród ludzi z nadania, czy sponsoringu z zewnątrz. Stąd ten cały dzisiejszy dramat w polskiej polityce. 

Wojna to nieszczęście dla zwykłych ludzi w jej obszarze, ale to też wielki biznes dla producentów broni i gra o rozszerzenie wpływów i awansu wśród uczestniczących w niej elit. Polska jest w nowej sytuacji spowodowanej wojną za swoją wschodnią  granicą. Polski rząd podjął decyzję o niesamowitej, destabilizującej ekonomię wszechstronnej pomocy dla zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Od podarowanych czołgów, wszelkiej broni, paliw i amunicji, poprzez otwarcie granic przez, które przeszło co najmniej 8 mln Ukraińców (czasem w wieku poborowym!) oferując im pomoc socjalną i hojną integrację w aspekcie pobytu, zatrudnienia, edukacji i silnego dyplomatycznego poparcia na arenie międzynarodowej.

 Miejmy nadzieję, że dzisiejsi politycy podejmujący decyzje o wielkości pomocy,  dramatycznie i zabójczo nie zadłużą Polaków na drodze do bankructwa. Może ta sytuacja kojarzyć się z jej zaprzeczeniem z jesieni 1938 r., czyli z nie udzieleniem pomocy Czechosłowacji w sytuacji jej zagrożenia przez hitlerowskie Niemcy. Z Czechosłowacją też mieliśmy nie wyrównane stare porachunki (Śląsk Cieszyński, 1919 r. inwazja wojsk czechosłowackich) i w przededniu inwazji niemieckiej odebraliśmy zdradziecko przedtem zagarnięte Zaolzie. Tym razem rząd polski kokietowany do zagarnięcia Lwowa, postąpił inaczej otwierając serca i portfele dla Ukraińców, mimo uzasadnionych polskich urazów i pretensji. Należy pamiętać, że Polska postawa uznania wojny rosyjsko-ukraińskiej za “naszą wojnę” jest w rażącym kontraście do stanowiska węgierskiego (“W tym konflikcie Węgry stoją po stronie Węgier”, Orban), miejmy nadzieję, że ta pomoc nie odbije się nam znaną z historii kozacką czkawką.

W USA prosperują również media reprezentujące rosyjski punkt widzenia. Najbardziej aktywnymi gośćmi tych mediów (goszczącymi też w mediach rosyjskich) są płk Douglas McGregor strateg, na krótki okres związany z administracją Trumpa, oraz były oficer wywiadu, inspektor broni ONZ Scott Ritter.Ten ostatni w/g Wikipedii,  jest związany z pedofilskimi oskarżeniami z 2001 r. i ponownie z 2009 r. (obnażył się do kamery przed “15-latką”). W 2011 został skazany na 1,5 do 5,5 r., ale uwolniony w 2012 r. W swoich wywiadach serwuje linię rosyjskiego patrioty. Oglądałem ich wiele razy, płk McGregor uważa, że Putin jest zbyt delikatny w stosunku do Ukrainy. Poziom tych wywiadów jest bardzo rozczarowujący. Prowadzący wywiad redaktor (“judge”) Napolitano  w pewnej chwili pyta gościa: “a z jakimi państwami graniczy Ukraina na zachodzie?”. W innym przypadku odnosząc się do zaangażowania w pomoc Ukrainie Rumunii judge rzucił obserwację; “Rumunia pewnie chce wstąpić do NATO?” (!).

Nieco na wyższym poziomie są wywody gwiazdy konserwatywnej stacji FOX News (Tucker Carlson), który bardzo ubolewa nad korupcją i rządowym zamordyzmem na Ukrainie, ale ani słowa nie powie o podobnie skorumpowanej Rosji i “tolerancji” dobrodusznego Putina wobec rosyjskiej opozycji. Ostatnio Tucker oskarżył o brak tolerancji prezydenta Żeleńskiego wobec prorosyjskiej opozycji w czasie rosyjskiej inwazji (!). Inne zarzuty Tuckera wynikające z totalnego niezrozumienia miejscowej sytuacji nawiązują do totalnego prześladowania przez reżim Żeleńskiego kościoła chrześcijańskiego na Ukrainie. Zupełnie nie ma pojęcia, że chodzi tu o kościół prawosławny ściśle związany z Moskwą (brak rozdziału kościoła od państwa), na którego czele stoi były współpracownik KGB aktywnie popierający wojnę na Ukrainie. Poza tym kościołem jest przecież ukraiński prawosławny kościół i unici (ok. 10% wierzących). Moskiewski kościół prawosławny przypomina katolicki kościół w Chinach, który jest całkowicie podporządkowany i kontrolowany przez chińskich komunistów.    

Aby nie przedłużać spójrzmy jeszcze na owoce wizyty Żeleńskiego w Białym Domu. Biden przyznał Ukrainie pomoc wojskową (w tym baterie Patrioty) wartości $1,8 mld, a ogólnie $45 mld na szeroko rozumianą pomoc. Dotąd USA przyznało Ukrainie pomoc wartości ok. $105 mld (!). Oczywiście część tych dotacji zostanie w USA jako zapłata za dostarczony sprzęt wojskowy, część wróci do amerykańskich polityków w ramach wsparcia ich kampanii wyborczych przez lobbystów przemysłu wojskowego. Przyjmuje się, że USA dotują wojnę na Ukrainie w wysokości $2,5 mln na godzinę (!) 

W jakiej sytuacji znajduje się dziś Polska, co jej zagraża oprócz świątecznie szybującego w niebiosa zadłużenia? Ze strony wschodniej mamy do czynienia z tradycyjnym zagrożeniem przez stary znany nam rosyjski imperializm, czy też (jeśli Rosja się wycofa) z nowym wygenerowanym ukraińskim nacjonalizmem odwołującym się już dzisiaj do tradycji banderowskiego nazizmu. 

Z drugiej strony trwa bezwzględna ofensywa globalistycznej Unii Europejskiej Narodu Niemieckiego wyniszczająca polską suwerenność (superpaństwo europejskie), gospodarkę (zielone wariactwa), kulturę i edukację (genderyzm). To ruch cyfrowego totalitaryzmu obejmujący gospodarkę, medycynę i wolności obywatelskie. On jest bardziej niebezpieczny, likwidujący wszelkie prawa i wolności. Ilu ludzi w Polsce zdaje sobie dziś z tego sprawę? Czy kuszenie elit chwilowymi korzyściami skutecznie odetnie je od reprezentowania tradycyjnych pragnień Narodu?

Co prawda nie żyjemy w raju, gdzie dobry Bóg wyjmując Adamowi żebro otworzył przed nim świat w którym rodzaj ludzki mógł owocować i prosperować. Może dziś Polakom nie pozostaje nic innego jak zbudować wokół Ziobry zdecydowaną odpowiedź na unijne i niemieckie szykany, których celem jest likwidacja i zagłada Polski jaką znamy?

Jacek K. Matysiak                                                                                                  Kalifornia, 2022/12/27

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i normalnej normalności!

7

Jak co roku w poczuciu obowiązku i przyjemności, chociaż nie jest to moja specjalność, pragnę złożyć świąteczne życzenia wszystkim Czytelnikom. Jesteśmy ze sobą szmat czasu, przeżyliśmy wiele ostrych zakrętów, niektórzy na łukach wypadli, ale jedno jest najważniejsze – jedziemy dalej! Ostatnie lata to bezlitosny test obnażający prawdziwe intencje i postawy, kto zdał ten egzamin może sobie z dumą powiedzieć, że nie poddał się zbiorowej histerii i paranoi. Jest to ważny wstęp do tego co jeszcze ważniejsze, a tutaj od wieków nie zmienia się nic!

Zdrowia, szczęścia, pomyślności i spełnienia marzeń. Kto marudzi, że banalnie, niech spróbuje życia choćby bez jednego z tych banałów. Nic mądrzejszego i lepszego życzyć się nie da i nie potrzeba. Jeśli będziemy zdrowi, to przetrwamy każdą pandemię i zachowamy normalną normlaność, ale przy tym potrzeba przynajmniej odrobinę szczęścia. Pomyślność to lista naszych spełnionych marzeń i oby była jak najdłuższa. Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

Życzy

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)

Przyszłość Polski, a rosyjsko-ukraińska wojna…

7

Świat, który znamy stoi na rozdrożu. Pragnący odbudować rosyjskie imperium Putin mimo uzależnienia Europy od swojego gazu i ropy popełnił błędy, które stwarzają nam Polakom szanse. Putin poszedł na całość i chciał zbyt wiele i zbyt szybko. Amerykanie upatrując pierwszeństwo w zatrzymaniu wzrostu potęgi Chin, nie mogli jednak nie zauważyć niemiecko-rosyjskiej (i też tradycyjnie francuskiej) inicjatywy wypchnięcia ich z Europy w obronie której interweniowały w I i II w.ś. jak i zimnej wojny. Jednocześnie Putin znając priorytety USA zbliżył się do Chin. Z oficjalnych wypowiedzi Putina wynika, że chciałby odzyskać wpływy i kontrolę nad byłymi sowieckimi republikami i byłymi sowieckimi państwami satelickimi. W praktyce oznaczałoby to stworzenie rosyjskiej strefy buforowej pozbawiającej szereg państw praw do niepodległości. Jeśli Ukraina, która dla nas jest państwem buforowym  upadnie wtedy Polska stanie się państwem buforowym. Z powyższego wynika, że powstrzymanie Rosji jest w naszym polskim interesie.

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=

Jakie mamy inne wyjście? Dreptać w cierpliwym niemieckim ogonie, aby ziścił się projekt niemiecko-rosyjskiej współpracy z Polską jako niemiecką montownią? Do tego Polska, przez ekologiczne szaleństwa kierowane przez kontrolowaną przez Berlin Brukselę, tłumiona i duszona jest lewackimi ekologicznymi wariacjami dewastującymi polską kulturę, tradycję i szansę na przetrwanie w swojej tożsamości. Każdy zdroworozsądkowo myślący Polak wie, że należy tych kastratów łacińskiej cywilizacji zostawić ich własnemu samobójczemu nieszczęściu…

Dziś choć Ukraina nie należy do NATO obserwujemy uruchomienie swoistego artykułu 5-go w dowolnej interpretacji pomocy płynącej od członków sojuszu. Do największych strategicznych błędów Putina należy dodać sprowokowane członkostwo Szwecji i Finlandii w NATO, które dramatycznie wydłuży jego granice z sojuszem i sprowadzi  Morze Bałtyckie do rangi NATO-wskiego jeziora. Nie ma jeszcze pełnej ich akcesji (Turcja) ale już zostały podpisane ich dwustronne umowy z USA i Anglią. Ta nowa sytuacja strategiczna drastycznie osłabia znaczenie obwodu kaliningradzkiego, który miał przypaść Polsce, ale ongiś wielkodusznie Churchill podarował go Stalinowi. W tym układzie Białoruś pozostaje zadrą dla Polski, ale jeśli wojna nie zakończy się po myśli Putina i ona stanie się państwem buforowym zabezpieczającym Polskę. Wtedy będziemy mogli przy amerykańskiej pomocy praktycznie wdrażać projekt sojuszu państw międzymorza…

Obecnie w Polsce rządzi uchodząca za prawicę ekipa, ta lepsza część, która “wylazła” spod okrągłego stołu. Jest ona związana z USA i Izraelem. PO związana jest z Niemcami, którzy sympatyzują z Moskwą, która też przejęła akta agentów “Stasi”. Część komunistycznych agentów została przejęta przez USA i mają się w Polsce dobrze.  Lewica związana jest z międzynarodowymi globalistami (typu Soros, Davos, City of London). Oczywiście między tymi grupami są przepływy i mieszające się frakcje. W USA dziś rządzi frakcja Davos, Soros, ale też dalej silną pozycję ma Pentagon, każdy z nich ma swoje cele. Ta ekipa związana z Bidenem popiera wojnę na Ukrainie. Wygląda na to, że oni podpuścili Putina (ambicje odbudowania imperium), aby utrzeć mu nosa i przy okazji zatrzymać niebezpieczny dla USA (ale przecież i dla Polski) proces zbliżania się Niemiec do Rosji.  Jego celem byłoby wspólne zarządzanie północną Eurazją i wypchnięcie USA z Europy. Dlatego polski rząd tak bardzo pomaga Ukrainie, aby zatrzymać Rosję i  widząc tego sojuszu szkodliwość, aby mu zapobiec. Polski rząd spełniając życzenia Waszyngtonu wie, że te wielkie wydatki związane z pomocą chcącej walczyć z Rosją Ukrainie są bardziej korzystne niż jej klęska i ubytek przecież dużego państwa buforowego, nawet jeśli w wielu sprawach mamy i niestety będziemy mieć do Ukraińców zastrzeżenia. 

Wszelkie koncepcje utworzenia wspólnego państwa Ukropol nie trzymają się przysłowiowej kupy tak z powodu różnic cywilizacyjnych jak i ogromnej korupcji (podobnej jak w Rosji) i wprost latyno-amerykańskiej struktury własności na Ukrainie. Pierwszy raz usłyszałem o takim projekcie w 1980 r. w Łodzi w zakładach Marchlewskiego  na spotkaniu z Michnikiem i Kuroniem, którzy wywodzą się z polskiej Ukrainy (KPZU) z okresu II RP, widocznie ten plan ma już wąsy. Pamiętajmy o ogromnych tam wpływach ludzi typu Soros i potężnych oligarchów, jeśli nie chcemy być objęci ich  wpływami miejmy się na baczności, bo podobne lewackie badziewie grozi nam też z Brukseli. Można przeczytać, że wielkie zachodnie korporacje wykupiły ok. 17 mln hektarów ukraińskiej ziemi. Powstaje pytanie, co oznacza organizowana akcja odbudowy Ukrainy po ewentualnym zakończeniu wojny, czy oznacza odbudowę siły i bogactwa  oligarchów? 

Poza tym na dziś Polska przecież nie jest państwem w pełni suwerennym, jest członkiem NATO i UE, których to członków obowiązują określone reguły i ograniczenia. Polska powinna Ukrainie pomagać, ale dzięki Bogu podlega też ograniczeniom  zgodnie ze statutem NATO i UE. Oczywiście dziś  nie wiemy czy wojna ukraińsko-rosyjska nie doprowadzi do nowej konfiguracji stosunków w Europie, czy też nawet do wyjścia Polski z Unii. Niepokoi jednak dotychczasowa zadziwiająca uległość polskiego rządu wobec narzucanego mu dyktatu przez carat brukselski. Rząd jest silny w retoryce, a bardzo słaby w praktyce…

Mamy pamięć wspólnej skomplikowanej historii z Rusią/Ukrainą. Spójrzmy na pojęcia “Kozak” i “Ukraina”. W piśmiennictwie jest wiele ujęć pochodzenia nazwy “Kozak”, a to od kozy (zwinność, upartość), a to wywodzącą się od Chazarów (średniowieczny lud żyjący między Morzem Czarnym i Kaspijskim, który w VIII/IX w przyjął judaizm), oznaczający wartownika, stróża, konwojenta. W tradycji mongolskiej i turecko-tatarskiej ok. XIII w. “kozak” oznaczał człowieka niezależnego, swobodnego, junaka, ale zarazem awanturnika, czy stepowego rozbójnika. “Ukrainą” w Rzeczypospolitej ok. XIV/XV wieku określono kraje i regiony pograniczne. W XVI wieku używano tej nazwy dla terenów położonych nad Dnieprem obejmujących 3 województwa Rzeczypospolitej: kijowskie, bracławskie i czernihowskie. Z czasem nazwa ta obejmowała też Wołyń i Podole wypierając określenie “Ruś”.

Wydaje się, że największym błędem Rzeczpospolitej Obojga Narodów była nieszczęsna unia brzeska z 1596 r. której celem było połączenie Cerkwi prawosławnej z Kościołem łacińskim w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. To nie tylko zjednoczyło i zwróciło przeciwko Rzeczypospolitej Rusinów, ale i  Kozaków “religii żadnej” uczyniło obrońcami prawosławia. Kozacy słynęli z bitności często wspomagając wojny Rzeczypospolitej tak przeciwko Rosji jak i Turcji. Niestety wykazywali też oni duże skłonności do anarchii. Wielokrotnie Rzeczpospolita znajdowała się w kłopotach z Turcją idącą w pościg za Kozakami napadającymi i łupiącymi tureckie wybrzeża Morza Czarnego. Wszelkie ugody, rozejmy w których Rzeczypospolita zobowiązywała się ukarać i kontrolować Kozaków na dłuższą metę nie przynosiły rezultatów… 

Mimo obranego kierunku do formalnego  włączenia księstwa Rusi jako trzeciego członu Rzeczypospolitej (unia hadziacka 1658 r., niwelująca rosyjsko-kozacką umowę perejasławską z 1654 r), bunt czerni inspirowanej przez Rosję zatrzymał ten proces i na długi czas. Zakończył też marzenia (i szanse) Rusinów o wolności i autonomii w obrębie Rzeczpospolitej. Tak Rosja jak i Turcja (opiekun prawosławia w swoim imperium) użyły prawosławnej religii jako dynamitu wyburzającego możliwości powstania Rzeczypospolitej Trojga Narodów. Nie pomógł też wyniszczający Rzeczpospolitą potop szwedzki któremu otwarcie sprzyjali Kozacy. Kozacy po przegnaniu administracji polskiej przez kilka lat osiągnęli niezależność. Z biegiem czasu jednak  szukając taktycznej pomocy (sojusze z Tatarami z chanatu krymskiego współpracującymi z Rzeczpospolitą bywały skomplikowane) przeciwko Rzeczypospolitej w Moskwie (1654 r. unia perejasławska, hetman B. Chmielnicki i pełnomocnik cara W. Buturlin) nieopatrznie trafili pod rosyjski but, stając się poddanymi cara, co do dziś odbija im się mocną prawosławną czkawką… 

Następna szansa współdziałania Ukraińców z Polakami pojawiła się dopiero w 1920 r.  (Piłsudski-Petlura), ale ta próba nie skończyła się dobrze dla rozdzieranej między bolszewicką i białą Rosję Ukrainy. Ataman Petlura reprezentujący wschodnią kijowską republikę ukraińską zagrożony przez bolszewicką Rosję związał się z Piłsudskim, któremu marzył się wianuszek, kordon sanitarny państw stowarzyszonych z Rzeczpospolitą oddzielający ją od Rosji. Będąc w trudnej sytuacji Petlura zgodził się na przyłączenie do Polski ziem zajętych przez Polaków w walce z ZachodnioUkraińską Republiką Ludową, dlatego dziś nie jest postrzegany bohaterem Ukrainy. Niestety i ten sojusz też skończył się źle i Polacy podpisali rozejm z bolszewikami zostawiając dotychczasowego sojusznika na lodzie, za co później Piłsudski przepraszał internowanych oficerów i żołnierzy Petlury: “Panowie ja Was przepraszam, to nie tak miało być”…

Wojna jest zawsze walcem i wytrychem, niszczy zastany porządek powodując cierpienie zwykłych ludzi i otwiera nowe możliwości  zwycięskim i ocalałym elitom. W tym przypadku pokazuje też jak różnorodny stosunek do rosyjskiej inwazji Ukrainy mają poszczególne kraje Unii i NATO. Polska (czy kraje bałtyckie) ewentualny sukces Putina widzi jako bezpośrednie zagrożenie dla siebie, co innego Paryż, czy Berlin. Państwa historycznie  obeznane z rosyjskim, czy sowieckim imperializmem dziś zmuszone są myśleć o utworzenia sojuszu państw bezpośrednio zagrożonych. NATO postrzegane jest jako siła dyplomatycznego nacisku z tym, że  Niemcy ten kryzys chcą użyć do budowy swojej Mitteleuropy, europejskiego superpaństwa, które objęłoby całą Europę niszcząc lokalne patriotyzmy i narodowe tożsamości. Na to nie możemy się zgodzić nawet jeśli konsekwencja będzie opuszczenie lewackiej, skorumpowanej, zwariowanej klimatycznie unii. Jest to też “klimat” i okazja na drodze do odzyskania pełniejszej suwerenności, szczególnie kiedy Polacy widzą postępujący brukselski walec niebezpiecznych dla naszego państwa i narodu żądań. 

Najbliższy czas pokaże czy naprawdę dbamy o zachowanie odziedziczonej od naszych rodziców i dziadków POLSKI, czy jesteśmy już wydmuszkami bez tożsamości i jak ćmy pójdziemy na lep globalnych lewackich świecących koralików…

Jacek K. Matysiak                                                                                                        Kalifornia, 2022/12/18

Nawet Błaszczak się pogubił w „genialnej strategii” PiS i Kaczyńskiego

36

W czasach świetności i pełnej sprawności intelektualnej szefa PiS, powtarzające się komplementy dotyczące „genialnej strategii” miały w pewnych obszarach swoje odzwierciedlenie. Na pewno Kaczyński potrafił genialnie rozgrywać wewnętrzne spory i biznesy partyjne, nieźle mu wychodziło rozgrywanie opozycji po 2015 roku, ale nigdy nie potrafił się odnaleźć i niczego nie ugrał w polityce międzynarodowej. Spektakularnych porażek było tak wiele, że na potrzeby niniejszego felietonu autor może sobie przebierać jak w ulęgałkach, ale po co szukać archiwalnych atrakcji, skoro bieżąca mówi wszystko o „strategii”.

Od kilku tygodni PiS wyświetla Polakom serial pod tytułem „Niemieckie Patrioty”. Dla tych, którzy nie mają siły śledzić politycznych wyczynów jakiejkolwiek polskiej partii, podpowiem, że chodzi o propozycję Niemiec, aby na granicy z Ukrainą ustawić niemieckie „Patrioty”, czyli system obrony przeciw lotniczej. Inicjatywa pojawiła się zaraz po tym, jak w Przewodowie spadła ukraińska rakieta i zabiła dwóch Polaków. Z politycznego punktu widzenia ta oferta jest czymś gorszym niż niedźwiedzią przysługą, to wręcz prowokacja. PiS buduje swoją kampanię na ostrej kontrze wobec Niemiec, co nie jest niczym nowym, ale w tym roku dodatkowo doszły reparację i cała seria wypowiedzi Kaczyńskiego podczas objazdu gmin i powiatów. Trudno w takich warunkach godzić się nie przyjęcie niemieckiego konia trojańskiego, bo wyborcy mogliby się poczuć nieco skonsternowani. Jak to, bierzemy broń od Niemców, jak jacyś żebracy i w dodatku Niemcy będą stacjonować w Polsce, żeby obsługiwać ten sprzęt? Dobrze to nie wyglądało i zaczęły się nerwowe próby wyjścia z niekomfortowej sytuacji.

Na początku minister Mariusz Błaszczak uprzejmie Niemcom podziękował za wsparcie Polski i wydawało się, że jest po sprawie, ale wtedy do akcji wkroczyła „genialna strategia”. Po rozmowach na Nowogrodzkiej zmieniono podziękowania na fantastyczną propozycję, która miała klinczować Niemcy. Polskie MON zaproponowało, aby należący do Niemców system rakietowy ustawić na terenie Ukrainy. Swoje trzy grosze dorzucił też prezydent Andrzej Duda i to był początek żenującego serialu. W ciągu koljnych dni Błaszczak zmieniał wersje z ukraińskiej na polską, po drodze Kaczyński dowcipkował, że pierwsi niemieccy żołnierze w Polsce mogą się pojawić nie wcześniej niż za 70 lat, bo to się źle u nas kojarzy. Andrzej Duda w środę krytykował Błaszczaka za przestawienie rakiet na Ukrainę, by w czwartek poprzeć tę decyzję. Identycznie zachowywał się minister Błaszczak i ostatecznie wszystko wróciło do pierwszej reakcji Polski. MON jeszcze raz podziękował Niemcom i ustala, kiedy i gdzie po polskiej stronie staną „Patrioty”.

Nie ma co przesadzać, w końcu to nie pierwsze poważna kompromitacja PiS i samego prezesa, dość wspomnieć „piątkę dla zwierząt”, gdzie tak się zamotali, że nikt nie wiedział, w którą stronę uciekać. Różnica polega jednak na tym, że tamta kompromitacja była „krajowa”, natomiast cyrki wokół niemieckich darów, to ośmieszenie nie tylko PiS, ale i Polski. Tymczasem zadanie było bardzo proste, choćby dlatego, że niemiecka minister obrony Christine Lambrecht ma fatalne notowania w swoim kraju i jest krytykowana zewsząd, w tym za propozycję „patriotyczną”. Niemieckie media wręcz wzięły w obronę Polskę i pisały o nieprofesjonalnym oraz prowokacyjnym zachowaniu pani minister. Wyłożone na tacy rozwiązanie i wyjście z było nie było trudnej sytuacji, zostało zastąpione „genialną strategią” i jakoś jestem dziwnie spokojny, że to nie koniec serialu. „Patriotów” nadal w Polsce nie ma i nikt w PiS nie wie, czy i kiedy się pojawią, a jak już by się pojawiły, to co z tym fantem robić. Bywało różnie z „genialną strategią”, ale takiego chaosu nie pamiętają najstarsi stratedzy z Nowogrodzkiej.

Co wiecie o Wielkim Resecie?

32

Kolejny Wielki Reset kierowany jest tym razem nie z Moskwy (międzynarodowy Komintern), ale z Davos. To następna wielka rewolucja, która tym razem ma skutecznie zmienić świat i wreszcie jest wdrażana zgodnie z planem ojców założycieli (Marks, Engels), czyli w krajach wysoko uprzemysłowionych. Konstytucją Wielkiego Resetu dalej pozostaje londyński “Manifest Komunistyczny” z 1848 r.  Właśnie obserwujemy kolejny etap jej wdrażania przy pomocy kreowanych kryzysów (wojny, pandemie) i ofiarowanych nam prób ratowania pokoju, a ostatnio nawet  naszego zdrowia. Jedno jest pewne, że każda taka próba wychodzenia z kolejnych kryzysów przesuwa wskazówkę zegara ograniczającego nasze obywatelskie prawa i wolności w kierunku wartości 0, jednocześnie zbliżając nas do projektowanej epoki cyfrowego niewolnictwa. Powstaje podejrzenie, że kilka lat temu globalistyczne elity świata zawarły pokój, tymczasowo rezygnując z poważnej wojny i używając siatki finansowych powiązań z lokalnymi rządami narodowymi  zdecydowały się na użycie broni biologicznej przeciwko własnym obywatelom. Celem jak zwykle jest Wielki Reset nawet przy użyciu bezpośrednich spersonalizowanych bombardowań…

https://www.insidehook.com/wp-content/uploads/2022/12/w0bsxkphyph3ybzkamoc.png?fit=10

Żyjemy w czasach w których zauważamy, że światowi liderzy popełniają błędy w swoich kalkulacjach. Choć czasem wydaje się, że tylko oglądamy platońskie cienie w medialnej jaskini, a cel tych programowanych ponad nimi błędów jest całkiem inny. Można przyjąć, że prawdziwym celem I wojny światowej było zniszczenie chrześcijańskich monarchii i podzielenie świata na narodowe części. Jednocześnie towarzyszył jej projekt Wielkiego Resetu z rewolucją mającą ogarnąć całą Europę, projekt zatrzymany pod Warszawą w 1920 r.  Okazało się dalej, że Stalin zdradził światową rewolucję, pech chciał, że rewolucja marksistowska (a właściwie leninowska), której celem było wyzwolenie z kapitalistycznego wyzysku klasy robotniczej, rozegrała się w społeczeństwie rolniczym.  II wojna światowa  pozwoliła komunizmowi objąć większe obszary Europy i Azji, jednocześnie zamieniając zachodniego hegemona (z Anglii na USA). 

Od czasów Nixona/Kissingera obawiając się zjednoczenia wielkiego bloku komunistycznego (Rosja, Chiny), USA wspierały kapitałowo i technologicznie Chiny, aby oddzielić je od Rosji, wówczas głównego pretendenta do roli supermocarstwa (w sferze militarnej, nie ekonomicznej). Zachód oczekiwał, że bogacący się Chińczycy porzucą komunizm i dołączą do klubu zachodnich elit. Przez ostatnie ćwierć wieku USA kompletnie zdominowały świat, pozostając na placu boju jako hegemon. Jednak okazało się, że gwałtownie rosnące w potęgę Chiny, które są polem doświadczalnym globalistów w zakresie absolutnej kontroli elit nad społeczeństwem, również zdradziły ideały światowej rewolucji przyjmując strukturę narodowego państwa faszystowskiego z domieszką leninizmu. 

Chiny w strukturze władzy przypominają sowiecką Rosję z jej politbiurem i silną władzą sekretarza/prezydenta, jednak z NEP-owską ekonomiczną wolnością i dużą rolą wielkich koncernów kontrolowanych przez państwo, co jest charakterystyczne dla państw faszystowskich. Obecnie Chiny są największym światowym producentem dóbr głównie na zachodnich technologiach i największym eksporterem, niestety w tym i  produktu Wielkiego Resetu jakim stał się COVID.

W USA ośrodkiem centralnym jest grupa trzymająca władzę (Deep State), a formalnie na jej czele stoi medialnie wybieralny prezydent, nieco kontrolowany przez Kongres wybierany przez lobbystów ponadnarodowych korporacji i kontrolowane przez nich media. Wielką rolę odgrywają  tu interesy przemysłu zbrojeniowego (Pentagon) i wpływowe środowisko neoconów (wcześniejszych trockistów). Wojna na Ukrainie ma też na celu odepchnięcie realizacji niebezpiecznego scenariusza wypchnięcia USA z Europy przez przyszły sojusz Mitteleuropy z Rosją. Przypomnijmy, że USA już dwukrotnie interweniowała w Europie, aby zmienić projektowany przez innych porządek rzeczy. 

Dziś to Chiny stanowią największe zagrożenie dla światowej pozycji USA, które widzą konieczność odwrócenia kalki Nixona, czyli prewencyjne oddzielenie Rosji od Chin. Putin choć uczestniczy w tej międzynarodowej grze kierując się własnymi imperialnymi interesami, ma być wciągnięty w walec wyniszczania, aby go testować i osłabić, a następnie możliwie oswoić. W oczach Waszyngtonu osłabienie Rosji (jako potencjalnej głębi strategicznej Chin) jest konieczne na wypadek konfliktu na Dalekim Wschodzie. Wydawałoby się, że to ryzykowna gra, jednak jej uczestnicy wiedzą, że prawdziwym strategicznym przeciwnikiem Rosji są sąsiednie rosnące w siłę Chiny (historyczny spór terytorialny). Dlatego jesteśmy świadkami proxy war na Ukrainie. 

Kierownictwo Państwa Polskiego wierzy, że powinno wykorzystać ten historyczny moment i hojnie i wielorako wspomagając zaatakowaną Ukrainę w koncercie głównie z USA i Wielką Brytanią, odsunąć wizję historycznego imperialnego zagrożenia ze strony Rosji. Kalkulacja polskich elit o patriotycznym odcieniu opiera się również na zagrożeniu płynącym od strony odgrzewanych niemieckich apetytów stworzenia Mitteleuropy, w którym miałaby roztopić się Polska jako zaplecze dla niemieckiego mocarstwa. Takie mocarstwo Niemcy projektowali opierając się na rosyjskim zrozumieniu i korzystnych dostawach rosyjskiego gazu i ropy, oraz otwarciu rosyjskiego rynku bogactw naturalnych do wspólnej eksploracji. Z powyższego wynikałoby, że Polska znalazłaby się w niemieckiej, a nie rosyjskiej strefie wpływów. 

Pomyłki w założeniach strategicznych zdarzają się często. Wojnę łatwo rozpocząć, ale trudniej skończyć, bo zawsze ster przejmuje Bóg wojny, który niejednego figla w historii spłatał krzyżując plany strategom. Putin był pewien, że wcześniej zabezpieczył kierunek Unii Europejskiej (kontrakty gaz, ropa, NS I i II). Następnie korzystając ze swoich “ukraińskich” doświadczeń z 2014 r. siłą 180,000 żołnierzy uderzył z 3 stron na Ukrainę zamierzając utrącić jej zachodnie sympatie w kierunku wejścia do UE i NATO. Sztabowcy Putina zapomnieli jednak o tym, że przez ostatnich 8 lat ukraińskie siły zbrojne były intensywnie szkolone i wyposażane przez USA, WB i Polskę. Putin też nie docenił stopnia korupcji i niekompetencji we własnych szeregach. W konsekwencji tego musiał wycofać się z kierunku kijowskiego i ostatnio z Chersonia, ale dalej jest w grze… 

Wydaje się, że monitorujemy spóźnioną wojnę domową w obrębie byłego sowieckiego imperium. Jednak nie wiadomo ile jeszcze miliardów będzie trafiać do dziurawego ukraińskiego worka, świat łatwo nudzi się powtarzaną ludzką tragedią. Kto wie jak wojna się zakończy, Rosja posiada ogromną przewagę w głębi strategicznej, ludnościowej i zasobach. Poza tym ma też w UE zastępy niecierpliwych sojuszników, oczekujących “szczęśliwego” i w miarę szybkiego zakończenia wojny.

Cóż, nie przedłużając chciałbym przypomnieć, że najmniejszą i najczęściej prześladowaną na świecie mniejszością jest jednostka, której prawa i wolności depcze właśnie postępowa globalistyczna komuna kiedyś z Moskwy, dziś z Davos.

Jacek K. Matysiak                                                                                                               Kalifornia, 2022/12/06

Piłkarze też wstali z kolan

6

Takie felietony piszą się same i tylko trzeba dopasować tempo sygnałów podawanych z wątroby do tempa stukania po klawiaturze. Nie dało się na to patrzeć, nie dało się tego usprawiedliwiać, ale i tak jak zwykle znaleźli się eksperci, tym razem od „piłkarskiego realizmu”, którzy usprawiedliwi wszystko. Która szkoła motywacji, w jakiejkolwiek dziedzinie bazuje na: „jesteś do d..y i musisz mieć tego świadomość”? Jest tylko jedna taka szkoła i nazywa się „polska myśl szkoleniowa”. W porządku, od dawna nie jest dobrze i co najwyżej możemy się pocieszać przebłyskami, ale jeszcze nigdy nie było tak, żeby po fatalnych występach, a prawdę mówiąc po kompromitacji, tak wielu się zachwycało i to jeszcze stylem gry!

Polska w czterech meczach zagrała przyzwoicie jedną połową z Francję i gdy już się wszystko dzięki Bogu skończyło, nagle nastąpiła refleksja. Okazało się, że „najważniejszy jest cel”, to nie wszystko, bo jednak wypalanie oczu polskim kibicom i ośmieszanie się na całym świecie taką grą, to „duży problem”. No tak, problem jest i nawet nie tak trudno wskazać ojca tego problemu, który nazywa się Czesiek 711 Michniewicz, ale nie tak szybko panowie grajkowie. Pamięć kibica mam dobrą i do dziś brzmią mi w uszach słowa byłego piłkarza PSG Krychowiaka nie pozostawiające złudzeń, że Wersalu w naszej piłce nie będzie, a dokładnie cytując, to finezji nie będzie. Szczęsny, bramkarz Juventusu, z kolei mówił, że od tyłu, to my grać nie potrafimy. Na końcu Lewandowski, lider Barcelony i kapitan drużyny, podsumował, że piłkarze znają swoje ograniczania i muszą poziom umiejętności dostosować do bieżących piłkarskich potrzeb.

Dopóki tym upokarzającym człapaniem, nie wspominając o najbardziej żałosnym prezencie od argentyńskiego trenera, który rozkazał oszczędzić Polaków, przechodziliśmy z punktu A do punktu B, to „liczył się cel”. Po odpadnięciu w fazie pucharowej katarskiego turnieju, nagle wszyscy przejrzeli na oczy i zobaczyli to, o czym wie każdy trampkarz z okręgówki – aby wygrać trzeba grać! Poziom gry połączony z poziomem wypowiedzi piłkarzy nie pozwala uniknąć najbardziej oczywistego skojarzenia, to jest po prostu polityka. Polska piłka nożna funkcjonuje dokładnie w taki sam sposób, jak polska polityka, z jednym wyjątkiem. Trener i piłkarze poszli dalej, oni mówili niemal wprost, że padną na kolana i będą się modlić o korzystny wynik, ponieważ: „nie potrafią grać finezyjnie”, „nie potrafią grać od tyłu”, „znają swoje ograniczenia”. Politycy mimo wszystko krzyczą, że wstaną z kolan i aż tak bardzo sami siebie nie poniżają, owszem powiedzą, że polityka to straszliwe bagno, ale zaraz potem zanurkują w tym bagnie po uszy.

Uprawiamy politykę w szatni i na boisku, by za parę chwili przecierać oczy ze zdumienia i wstydu, jakie fatalne to wszystko przynosi skutki. Wyznaczanie sobie celów minimalnych nie jest niczym złym, pod warunkiem, że takie cele traktujemy jako etapy celu nadrzędnego. Każdy normalny zespół jedzie na mistrzostwa po to, żeby je wygrać i dlatego najpierw musi zrealizować cele minimum, takie jak wyjście z grupy i kolejne zwycięstwa, aż do finału. Zespół, który za szczyt sukcesu uznaje samo wyjście z grupy połączone z wysoką porażką w pierwszym meczu fazy pucharowej, to jest partia polityczna, a nie drużyna. Trudno jednak się spodziewać innych zachowań i ambicji po piłkarzach i politykach, skoro kibice i wyborcy także wydają się być zachwyceni taką realizacją celów minimalnych.

Na szczęście dla Polski impreza w Katarze się skończyła, tym samym skończyło się pasmo upokorzeń. Obojętnie w jaki sposób ta żenada będzie przekuwana na sukces, prawdziwa piłka nożna i polityka niestety dzieje się poza nami. My w polityce i w sporcie przegrywamy z coraz większymi „kelnerami” i w dodatku czujemy się w tej atmosferze doniośle, patriotycznie, bo „daliśmy z siebie wszystko”. Nie tylko z siebie daliśmy wszystko, daliśmy jeszcze światu wszystko, co mamy, czyli „polską myśl szkoleniową” i polityczną, ale jakoś chętnych do naśladowania nie ma, może dlatego, że nikt nie lubi brać w d..ę i jeszcze się z tego cieszyć.

Ameryka na rozdrożu…

19
niceTrumpPic

No cóż, jeśli ktoś swoją dobrze wypasioną pupą wchodzi w Twoje lustro, to trudno tego nie zauważyć, szczególnie jeśli chcesz przemieszczać się do przodu w rytmie wypełniania swoich obowiązków. Czyli globalistyczny Davos. Wiadomo, że jak pisze ich guru Klaus Schwab w swojej książce “Great Reset” (unowocześniona naukowa wersja “Mein Kampf”) na tym pełnym różnorodności świecie trzeba zaprowadzić porządek przy pomocy czasem drastycznych metod. Co jest niezbędne do poważnej demolki istniejącego systemu? Oczywiście plan i dużo forsy! Pełni jakże prymitywnego pożądania globaliści mają takie sny i mają też środki, aby te mokre sny zrealizować. Pamiętajmy jednak, że żeby zbudować nowy świat (czy jakąkolwiek jego utopijną wersję) trzeba zniszczyć fundamenty starej istniejącej cywilizacji łacińskiej z jej źródłami w greckiej demokracji i nauce, rzymskim systemie prawa i etyce chrześcijańskiej. Podstawą tego dziedzictwa jest RODZINA, WŁASNOŚĆ PRYWATNA i PAŃSTWO, to dziedzictwo globaliści chcą nam odebrać, wiadomo, jak bandyta włamuje się do Twojego domu, czy Twojego komputera chce zagarnąć wszystko co przedstawia jakąkolwiek wartość. Cóż, ci wariaci chcą, aby po nas w historii ostał się jeno kurz…

Faszyzm to system w którym wszystko jest czynione ku chwale PAŃSTWA,  nazizm wszystko ku chwale NARODU (w tym historycznym przypadku narodu niemieckiego), ale wiemy przecież i o innych jego socjalistycznych odmianach. Rewolucja to rodzaj wytrychu, nielegalnego włamania w istniejący system z pogwałceniem jego zasad. Coś jakby złodziejstwo, gwałt, włamanie hakerów przed którym zdiagnozowani jako normalni ludzie, w imię zdrowego rozsądku i jasnych systemów  wartości powinni się bronić. 

 

Pytanie: jak się zachowamy w sytuacji zagrożenia? Czy nawet zdajemy sobie sprawę, że to jest śmiertelne zagrożenie dla nas, dla naszej rodziny, naszej tradycji, kultury, religii, naszych osobistych wolności i narodowego państwa. Dobrze opłacane służące obcym psy i ciepłe, medialnie krążą wszędzie aby nas oszukać, rozmydlić nasze pryncypia, sprzedać (metoda burdelu) nasze wartości i nadzieję na przyszłości za garść nowocześnie świecących srebrników. Pamiętajmy, że sznur ma swoją funkcję. Zdrajcom, którzy dla bieżących korzyści dołączą (nie po raz pierwszy w naszej historii) do podstępnych naszych ciemiężycieli, bez znaczenia czy do tych bezpośrednich, czy pośrednich, nie pozwólmy mieć dzień spokojny i nazwijmy ich straszliwym imieniem.

 

Żyjemy w interesujących czasach (przekleństwo chińskie), niewielu graczy, jeszcze więcej  ofiar. Czasem trudno połapać się w zarysowującej się przed nami rzeczywistości. Zwykle rozumiemy wydarzenia z niższej półki, choć nie zawsze jesteśmy świadomi, że jesteśmy bezczelnie rozgrywani zgodnie z naszymi wyobrażeniami i wartościami przez bezwzględnych graczy hegemonów (tak jak w kolejnych powstaniach wyniszczającą polski kwiat narodowy) dla ich gier i planów. Staraj się poznać tych krętaczy i zdrajców…

 

Może mówię za dużo. Wobec tego polecam nieco łagodniejszą swoją wielowątkową wypowiedź odnoszącą się do sytuacji w USA w programie na YOUTUBE “Kanał Polityczny” młodszych polskich patriotów pod redakcją Marcina Jana Orłowskiego.  Link wyżej, zapraszam do obejrzenia…

 

Jacek K. Matysiak

Kalifornia, 2022/11/29

Wszyscy z jednej babki jesteście wnuki

14

Opisywanie zachowań medialnych gwiazd, to jedno z najgorszych zajęć na świecie i bardzo często wprost się kojarzy z czyszczeniem szamba, dlatego unikam tej roboty jak mogę, ale w tym przypadku nie mogę. Parę dni temu znany kolekcjoner win, Robert Mazurek, dorabiający sobie u Stanowskiego w „Sportowym Kanale”, opowiedział i wykonał „śmieszny żart”.

Mazurek rozpoczął swój program od zakrycia ust, a potem tłumaczył maluczkim, jakie to jest strasznie głupie zachowanie i ci, którzy to robią w ogóle nie mają pojęcia, co i po co robią. Kto ma szczęście i nie śledzi medialnych spięć towarzyskich, ten zapewne nie wie w czym rzecz. Otóż niezastąpiona w tandetnych zachowaniach Monika Olejnik zakryła sobie usta na wzór niemieckich piłkarzy i podziękowała im za odwagę, bo ten gest miał być protestem przeciwko prześladowaniom tęczowych mniejszości na MŚ w Katarze.

Do czego tu się w takim razie przyczepiam? W końcu to chyba dobrze, że jeden dziennikarz wykpił drugiego, za tak absurdalne i szkodliwe społecznie zachowania? Byłoby dobrze, gdyby „dziennikarz” Mazurek miał do takich zachowań jakikolwiek mandat, że się wyrażę po dziennikarsku. Tymczasem Mazurek i jego pryncypał Stanowski stali na czele medialnej nagonki, która milionom zamykała usta i to szmatami. Z uwagi na fizyczne obrzydzenie nie mam zamiaru przytaczać cytatów na temat: szurów, płaskoziemców, foliarzy. Nie będę też przypominał o tym, co Mazurki wszelkiej maści chciały robić z niezaszczepionymi i jakie poniżające, mówiąc wprost rasistowskie propozycje zgłaszali. No i teraz ten typek, który za pieniądze uczestniczył w jednej z najpodlejszych kampanii, śmie coś miauczeć na temat skądinąd pustych gestów swojej koleżanki? Wygląda to mniej więcej tak, jakby Niedzielski mówił o łamaniu konstytucji poprzez zmuszanie ludzi do kwarantanny i wstrzykiwania czwartej dawki przypominającej.

Powiem więcej, gest Olejnik chociaż głupi i szkodliwy, wygląda niewinnie przy tym, co robił Mazurek ze Stanowskim, udając ekspertów od wirusów i pandemii.

Z jednej babki jesteście wnuki. Nienawidzę was z obu stron, psie syny. Za wasze występki, za wasze winny.

Powyższy cytat, to fragment piosenki Kazika Staszewskiego, wieloletniego przyjaciela Mazurka, a przywołałem go z oczywistych powodów. Tutaj jest wszystko, co można i trzeba powiedzieć o całym dziennikarskim towarzystwie, które bez względu na polityczne proweniencje szło „w zwartym ordynku” i deptało godność „zwykłego człowieka”. Bardzo szybko im się zapomniało, jakie mają zasługi na swoim koncie i bardzo szybko zaczęli „żartować”. Mnie ich żarty nie śmieszą, mnie ciągle żywa pamięć o ich występkach i winach, nie pozwala się śmiać. Płakał też nie będę, ale zapomnieć, nie zapomnę nigdy, bo jak tylko padnie nowy rozkaz będą znów robić swoje, z taką samą siłą i pewnie za większe pieniądze. Na palcach jednej ręki da się policzyć dziennikarzy, którzy nie wzięli udziału w tym szaleństwie i zapłacili za to najwyższą zawodową cenę. Cała reszta to z jednej babki wnuki i mało mnie obchodzi, co wzajemnie sobie wytykają.

Praktycznie w każdej dziedzinie mamy podziały polityczne i medialne, co mnie w żaden sposób nie martwi, to jedna z niezbędnych składowych wolności i normalności. Natomiast w dwóch sprawach: pandemii i Ukrainy, medialna śmietana pieni się tak samo. Dlatego na Mazurka i Olejnik patrzę tym samym okiem i wielkich różnic nie dostrzegam. Owszem jakieś rozbieżności w zachowaniach występują, ale one głównie wynikają ze zleceń i konkurencyjnych zleceniodawców, natomiast z dziennikarstwem nie ma to absolutnie nic wspólnego. Nie daję się na ich nagłe nawrócenia nabierać, nie kupuję ich wykreowanych fragmentów przyzwoitości i wszystkim radzę to samo!