17.3 C
Biskupin
piątek, 25 lipca, 2025

Cała seria fatalnych błędów Tuska przyśpiesza proces degradacji władzy

2

Tusk od lat słynie z prostackiej metody uprawniania polityki pełgającej na tym, że atakuje słabszych, trzyma z mocnymi, a najsilniejsi są jego mocodawcami. Nikomu, kto ma odrobinę rozumu i odwagi cywilnej, nie trzeba tłumaczyć, że „przywracanie praworządności” jest pełnym bezprawiem i nawet przy surowej ocenie rządów PiS, nie da się tamtych czasów porównać z obecnymi. Jasne, że poprzednia ekipa reformowała wymiar sprawiedliwości w stricte polityczny sposób i pod polityczne interesy, jednak robiła to za pomocom ustaw, a nie uchwał kwestionujących porządek konstytucyjnym i w ogóle prawny.

Tusk z Bodnarem idą znacznie dalej, bo mają poczucie siły związane z wyżej wymienionymi okolicznościami i komitywami, ale i to się tu i ówdzie odrobinę zmieniło. Co prawda Niemcy i Bruksela są zachwycone polskim rządem i rozdają Tuskowi nagrody, ale jeśli chodzi o media oraz autorytety, to nastąpiła dość poważna korekta. Pierwsze miesiące w wydaniu nowej władzy zwykło się nazywać miodowymi, tyle tylko, że nic podobnego nie miało miejsca. Od pierwszych dni premier i jego ministrowie na zmianę łamali i deptali konstytucję. O ile w przypadku Kamińskiego i Wąsika, czy też telewizji publicznej oburzali się prawie wyłącznie twardzi wyborcy PiS i związane z tą partią środowiska, o tyle w kolejnych akcjach było tylko gorzej.

Odwołanie Prokuratora Krajowego, odbyło się w warunkach napadu gangsterskiego i już wtedy co odważniejsi dziennikarze z mediów głównego nurtu pisali o „pisowskich metodach”. Zebrało się też Tuskowi za 100 konkretów w 100 dni, CPK i wiele innych kryzysów spadło mu na głowę, od ukraińskiej asystentki, po aresztowanie żołnierzy na granicy z Białorusią i latające nad Polską ruskie drony. Jednak prawdziwym przełomem i początkiem ostrego zjazdu w dół była afera aborcyjna, bo tutaj Tusk pierwszy raz został rozdziewiczony ze swojej legendy. Kreowany na wielkiego lidera, twardego wodza i polityka mającego wszystko pod kontrolą, przegrał z kretesem i to jeszcze swoi go zdradzili, z Giertychem na czele. I gdy się wydawało, że głupiej postępować w polityce się nie da, Donald Tusk postanowił udowodnić, że się da.

Kryzys wywołany przez złożenie kontrasygnaty pod postanowieniem prezydenta dotyczącym powołania prezesa Izby Cywilnej SN, to wręcz podręcznikowi przykład, jak się nie powinno uprawiać polityki. Złożenie tego podpisu było pierwszym błędem, naiwne i jednocześnie tchórzliwe przerzucanie winy na urzędnika niższego szczebla, nikogo poza najtwardszymi „Silni Razem” nie przekonało i to błąd numer dwa. Teoretycznie przyznanie się do błędu jest w polityce nagradzane, ale nie tak żałosne, jakie popełnił Tusk, który wprost powiedział, że nie miał pojęcia, co podpisuje i tak popełnił błąd trzeci. Najgorszy okazał się jednak błąd czwarty, ponieważ nie tylko pokazał słabość Tuska, ale jeszcze go ośmieszył.

Wycofanie kontrasygnaty wywołało prawdziwą burzę i tego pasztetu nie byli w stanie przełknąć najwierniejsi z wiernych. Zoll, Chmaj, Przymusiński i Rosati, nie ten powszechnie znany komunista Rosati, tylko Przemysław, nie zostawili suchej nitki na decyzji Tuska, która zwyczajnie nie ma żadnego umocowania prawnego. Takie rzeczy w przeszłości się nie zdarzały, no może pod koniec drugiej kadencji w czasie pierwszych rządów Tuska, kiedy to pand Donald uciekał do Brukseli. Gdy polityk budujący swój wizerunek na autorytecie nieomylnego i niezłomnego wodza, zaliczy takie wpadki, a tak naprawdę katastrofalne błędy, to przestaje być groźnym wodzem i staje się pośmiewiskiem.

Tusk dokładnie przez taki nieodwracalny proces przechodzi, a jego partia tylko mało rozsądnym działaniom PiS, które zajmuje się sobą i broni spraw nie do obrony zawdzięcza, że jeszcze nie utraciła pozycji lidera w badaniach sondażowych. Jedyne co może Tuska uratować, to wygrane wybory prezydenckie, chociaż i tutaj pułapek jest sporo, z tą naczelną, że dłużej blokowaniem ustaw przez prezydenta tłumaczyć się nie będzie mógł. Rzecz jasna znacznie korzystniejsza dla Polski byłaby porażka w wyborach prezydenckich i to trzeba za Tuska trzymać kciuki, aby swojej polityki nie zmieniał i brnął dalej.

Odebranie subwencji w czasie kampanii prezydenckiej, to wielki prezent Tuska dla PiS

2
Foto: PAP / Radek Pietruszka

Politycy niby są tacy cwani, a jednocześnie całkowicie odporni na wyciąganie wniosków z własnych i nawet cudzych błędów. Kilkukrotnie próbowano wykończyć partie poprzez odebranie subwencji i mało kto pamięta, że co najmniej czterem partiom PKW odrzucała sprawozdania. Pierwsze było PSL, a sprawa się ciągnęła 22 lata! Powody odrzucenia sprawozdania były naprawdę błahe i czysto formalne, wręcz nie pasujące do PSL słynącego z nepotyzmu. Kolejne instancje oddalały zażalenia i w 2023 roku Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN ostatecznie oddaliła skargę nadzwyczajną.

Znacznie szybciej sprawy się potoczyły w przypadku Nowoczesnej i „Razem”, obie partie straciły subwencje, a postępowanie we wszystkich instancjach trwało zaledwie rok i również zakończyło się wyrokiem SN ogłoszonym w 2016 roku. Ostatnia zakończona prawomocnym wyrokiem sprawa dotyczy Polski 2050, partia Szymona Hołowni przegrała w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej SN, ale nie utraciła subwencji, co może uznać za spory sukces, jak nie cud. Warto w tym miejscu podkreślić, że wszystkie formacje nadal funkcjonują i to całkiem nieźle, nie licząc Nowoczesnej, jednak zmarginalizowanie tej partii ma początek w słynnym locie na Maderę, a nie w wadliwych sprawozdaniach sporządzanych przez męża Kamili Gasiuk-Pihowicz.

Teraz toczy się bój o sprawozdanie Prawa i Sprawiedliwości, który jak zawsze ma zabarwienie polityczne, połączone z presją polityczną. Wprawdzie Tusk i reszta towarzystwa z „koalicji 13 grudnia” nieco się zreflektowała i zaprzestała wywierania nachalnej presji na PKW, ale wiadomo o co w tej grze chodzi. „Uśmiechnięta Polska” ma nadzieję, że wyeliminuje z demokratycznej gry największego wroga, gdy pozbawi go środków niezbędnych do prowadzenia działalności politycznej. Takie marzenia nawet nie są myśleniem życzeniowy, to po prostu brak jakiegokolwiek myślenia. PSL w bardzo trudnych czasach, gdy rządziła AWS, poradziło sobie z brakiem subwencji w bardzo oczywisty sposób. Zwyczajnie Waldek Pawlak zrobił ściepę w lokalnych strukturach „chłopskich”.

Dziś mamy zupełnie inne czasy, w których zbiórka goni zrzutkę, a napędzanie emocji na bazie krzywdy wyrządzonej ukochanej partii jest tak banale, że nawet Kurski, czy Tarczyński tego nie schrzanią. Odebranie subwencji PiS u progu kampanii prezydenckiej, to gigantyczny prezent od Donalda Tuska i być może sam Tusk o tym wie, ale jest zakładnikiem „Silnych razem”. PiS wykorzysta to do spodu i nie tylko poprzez organizację zrzutek, ale przede wszystkim budowaniem odpowiedniego nastroju, takiego z roku 2015, kiedy nie mieli nic, a mimo wszystkie dwie kampanie wygrali. Bez żadnej podpuchy i innych kombinacji, twierdzę całkowicie otwartym tekstem, że PiS powinno się pomodlić o jak najsurowszy wyrok PKW, rzecz jasna po cichu, nie publicznie.

Na razie sygnały spływające z różnych stron są wbrew pozorom bardzo optymistyczne. Zaprzyjaźnione z Tuskiem media podają przecieki z PKW, a PKO BP nie wyraża zgody na podpisanie ugody z partią Jarosława Kaczyńskiego. I to nie koniec dobrych wiadomości, bo atmosfera oblężonej twierdzy i krzywdy wyrządzonej przez reżim Tuska w czasie kampanii prezydenckiej, to dar nie do przecenienia, ale dwa mniejsze jeszcze czekają w kolejce. Ostatnią instancją odwoławczą jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, powszechnie uznawana za „pisowską” i jest mało prawdopodobne, aby postanowienie PKW się tam utrzymało. Najśmieszniejszej jest jednak to, że orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN wszyscy „obrońcy konstytucji” będą musieli uznać, tak jak uznali w pozostałych sprawach.

Teraz Bodnar będzie walczył z „kibolami”, bo Tusk unika pewnej porażki

5
Foto: www.facebook.com/swiatkibol

Komentowanie tego, co się dzieje w polskiej polityce, to naprawdę ciężki kawałek chleba i trzeba się wspiąć na wyżyny formy, żeby nie zanudzić powtarzającą się treścią. Wszystko już było? Lepiej nie kusić losu takimi stwierdzeniami, ale pewne jest, że większość się powtarza, chociażby walka z chuligaństwem i przestępczością. Pamiętna kastracja pedofilów, czym zajmował się Tuska, no może nie dosłownie, ale chemicznie, zakończyła się… niczym

Jeszcze gorzej wyszedł Tusk na walce z „kibolami”, bo w ocenie wielu analityków miała to być jedna z przyczyn obalenia jego rządu, co zresztą wieszczyli sami kibice: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”. W tamtym czasie Internet nie był jeszcze taką potęgą, jaką jest dziś, ale i tak bardzo szybko wypomniano hipokrycie Tuskowi, że sam stał na czele „kiboli” Lechii Gdańsk i to był dopiero początek kompromitacji. Potem mieliśmy cała serię wpadek i działań, które doprowadziły Tuska na skraj śmieszności. Prokuratorskie ściganie za przyśpiewki, akcja „widelec” w wykonaniu Schetyny, wieloletnie aresztowania. Wszystko to razem wzięte jest do dziś pamiętane i pewnie dlatego Tusk taktycznie nie odniósł się do ostatniej oprawy Legii Warszawa i baneru Polonii Warszawa, za to do boju ruszył lub został wysłany Adam Bodnar.

Dla porządku wypada napisać o co w ogóle chodzi, przeciw jakiemu antysemityzmowi i homofobii tym razem będą prowadzone walki o tolerancję? W jednym przypadku homofobia chyba naprawdę ma zastosowanie, bo kibice Polonii Warszawa wywiesili baner z napisem: „Strefa wolna od LGBT”. Nie jest to całkowicie nowa inicjatywa i dużo wcześniej było sporo szumu wokół postulowanej strefy, a ponieważ Bodnar ma nieustanne kłopoty wizerunkowe, to sięgnął po ten odgrzewany kotlet, żeby się trochę za nim schować. Drugiej sprawy raczej takimi prostymi zabiegami pozamiatać się nie da i chociaż kibice Legii wykazali się pełną ksenofobią, to Polacy w większości podpisują się pod zakazem wjazdu do Polski dla „uchodźców”

Tak zwana oprawa stadionowa, w wykonaniu kibiców Legii nie należała do łagodnych. Na wielkim plakacie stała Słowianka z łbem świni na tacy, a obok niej dwóch dżentelmenów, jeden wyposażony w młotek, drugi w kij bejzbolowy, pod spodem widniał napis: „Refugees Welcom”. Lewicowo-liberlane środowisko się zagotowało i kwestią czasu było, kiedy politycy „koalicji 13 grudnia” wyrażą swoje oburzenie. Kilku z nich oburzyło się natychmiast, no i dziś dołączył Adam Bodnar strasząc ustawą o mowie nienawiści. I tylko Donald Tusk po tramie sprzed lat milczy jak zaklęty. W tym miejscu pojawiają się dwie mądrości ludowe: „presja ma sens” i „Tusk się boi tylko silniejszych od siebie”.

Nie ma żadnego przypadku w tej milczącej dyplomacji i asekuracji Donalda Tuska, on wie, że brać kibicowska to niemała siła, a co jeszcze ważniejsze w tej sprawie zdecydowana większość Polaków mówi stanowcze „NIE”. Rzecz jasna nie wszyscy w tej grupie będą bić brawo kibicom Legii, cześć pewnie skrytykuje tę oprawę, jednak to nie jest ta sama kategoria, którą wcześniej nazywano „nie kibicami, tylko chuliganami”. Takie nastroje społeczne ocenzurowały Tuska i jeśli nawet w końcu napisze jakiś mało śmieszny komentarz na portalu „X”, czy powie coś na okrągło, przyciskany przez dziennikarzy, to porównać się tego nie da z dawnym zapałem i stanowczością.

Kolejny raz się potwierdziło, że Tusk nie pcha się tam, gdzie może zebrać baty, tak było z prezydenturą w 2020 roku i tak jest z kibicami. Z kolei Bodnar to lubi , a poza tym nie ma wyjścia i to tłumaczy jego aktywność medialną w tej sprawie. Tak, czy siak mimo wszystko zmienia nam się monotonna scena polityczna, co kiedyś było modne, dziś staje się niebezpieczne. Dlatego warto wywierać presję w wszystkich istotnych obszarach, od CPK, przez wymiar sprawiedliwości, aż po niemieckie reparacje.

Czy „tortury” i „gestapo”, to dobry przepis na powrót do władzy?

7

Z polityką można sobie robić różne świństwa i machloje, ona wszystko zniesie, bo taki ma charter, ale matematyka jest nieubłagana, tutaj nic nie wykombinujesz. O ile PiS poważnie myśli o powrocie do władzy, to musi szanować matematykę i nie przesadzać z traktowaniem polityki według definicji „ciemny lud to kupi”. Większość w Sejmie to 231 mandatów i żeby uzyskać taki wynik trzeba wrócić przynajmniej do poparcia na poziomie 40 procent. Przy tym wszystkim raczej będzie potrzebny koalicjant, ewentualnie transfery polityczne za stołki ministerialne i inne apanaże, czyli nie najszczęśliwsze otwarcie dla nowej władzy.

Gdy już wiemy o co chodzi w polityce i matematyce, to możemy zacytować klasyka i „ulubieńca” PiS: „panowie policzmy głosy”. Obawiam się, że w tym miejscu zaczyna się poważny problem, bo cudem będzie jeśli PiS utrzyma poparcie na poziomie 34-36%, o powiększaniu nie ma mowy, przy tej metodologii, jaką zobaczyliśmy dziś przed Sejmem. Jarosław Kaczyński krzyczący do garstki najtwardszych wyborców, że ksiądz jest torturowany i Kluby „Gazety Polskiej” odpowiadające: „gestapo”, „gestapo” to niezły przepis, ale na porażkę. Przypomina to jako żywo „obrońców krzyża” i wszyscy z dobrą pamięcią doskonale widzą dokąd to doprowadziło.

Skoro już padło jakieś nawiązanie do Smoleńska, wypada też przypomnieć ilu ekspertów i społeczników wynoszonych przez PiS na ołtarze, potem okazywało się „dziwnymi ludźmi”. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Hadacz z „Joanna od krzyża”, ale takich nazwisk można wymienić kilkanaście. Co chcę przez to powiedzieć? Bardzo bym uważał z beatyfikacją księdza Michała O. i już pal licho egzorcyzmy, które stały się drugimi „parówkami smoleńskim”, mnie tu po prostu coś nieciekawie pachnie. Widziałem wywiad z tym księdzem i łagodnie mówiąc, nie wygląda mi na pustelnika, a co do „szlachetnego dzieła”, jego wyjaśnienia przypominają zeznania pewnego celebryty przed Sądem Rejonowym w Złotoryi.

Tam gdzie pojawia się tak gruba kasa, jak 66 milionów albo potrafisz odpowiedzieć na każde pytanie i przedstawić kwity, które zamkną buzię oszczercom albo zaczynasz mówić o
”hejcie” i torturach. Przeczytałem w kilku źródłach o co chodzi z torturami i wszystkie podają ten sam, dość kuriozalny katalog: dwa koce za miast koca i poduszki, brak kolacji, podanie wody w używanej butelce, brak pozwolenia na sikanie i przesłuchanie w kajdankach. Do tego jeszcze dochodzi monitoring, w ramach specjalnego nadzoru. Z powyższego katalogu tortury z pewnością nie wynikają, za to może być mowa o naruszeniu prawa, ale po pierwsze w takim przypadku należało złożyć skargę na działania „obsługi” aresztu, a po drugie gdzie do tej pory był adwokat?

Inna sprawa, że „tortury” już raz przerabialiśmy, gdy Jarosław Kaczyński razem z kilkoma krewkimi kolegami i koleżankami partyjnymi krzyczeli o torturowaniu Mariusza Kamińskiego poprzez podawanie pokarmu przez sondę. Chciałbym pokornie zauważyć, że wówczas też miały być uruchomione rozmaite mechanizmy i międzynarodowe trybunały, ale skończyło się na żenującym biciu piany i pośpiesznym wycofywaniu z akcji, gdy 80% Polski ją wyśmiało pokazując między innymi zdjęcia dzieci z sondami pokarmowymi. Nie wiem, jak jest z księdzem Michałem O., mam swoje spostrzeżenia, doświadczenie i intuicję, co nie pozwala mi bezkrytycznie przyjąć dramaturgii przedstawionej w liście. Pewny za to jestem, że na tej sprawie i tą metodologią polityczną PiS do władzy nie wróci, bo przegra z matematyką.

Nie boją się już prezesa Jarosława Kaczyńskiego?

3

Rytualne ogłaszanie końca PiS, czy Jarosława Kaczyńskiego to sport dość stary i najczęściej nudny, ale coś się jednak zmieniło. Sytuacja w sejmiku małopolskim pokazuje, że nic nie trwa wiecznie, a co za tym autorytet prezesa PiS również przemija. Jakby nie patrzeć sprawa jest nie tylko żenująca, ale jeszcze może doprowadzić do politycznej tragedii, czyli ponownych wyborów. A co najbardziej ciekawe Kaczyńskiego nie słuchają najbliżsi i wysoko postawieni w partii współpracownicy.

Prezes PiS w swoim stylu chciał zaprowadzić porządki w regionie i postawić na czele nową siłę intelektualną. Od lat wiadomo, że Kaczyński ma słabość do młodych wykształconych z wielkich miast, chociaż nieraz się na nich przewiózł. Tym razem postawił na Łukasza Kmitę i ogłosił małopolskim strukturom PiS, że właśnie tego polityka mają wybrać na marszałka województwa. Jak wiemy wybory odbyły się dobrych parę miesięcy temu, a PiS pomimo większości nadal nie wybrał marszałka. Po drodze Kaczyński wysadził ze stołka byłego ministra Andrzeja Adamczyka i miało to być ostrzeżenie dla samej Beaty Szydło.

Trochę wcześniej, bo jeszcze na parę dni przed wyborami, centralne władze PiS miały też potężne pretensje do Małgorzaty Wassermann, kolejnej wpływowej osoby w tym regionie i w całej partii. Poszło o atak na Łukasza Gibałę, którego po cichu popierała Nowogrodzka. Wszystkie te wydarzenia i jeszcze parę innych sprawiły, że napięcie polityczne w małopolskim regionie partyjnym przekroczyło poziom absurdu, co nawet grozi powtórką wyborów, a to z kolei byłoby katastrofą wizerunkową dla partii.

Pewnie konflikt zostałby dawno zażegnany, ale największy problem polega na tym, że obecny marszałek województwa, którym jest Witold Kozłowski nie chce opuścić prestiżowego stołka. Oczywiście sam niewiele by zrobił, ale udało mu się zdobyć poparcie kilku radnych i cała ta grupa jest uznawana za ludzi Beaty Szydło. Była premier jest zbyt doświadczonym politykiem, aby otwarcie się sprzeciwiać Kaczyńskiemu, dlatego zapewnia władze partii, że nie ma najmniejszego wpływu na postawę zbuntowanych radnych. Jest to zdecydowanie rozsądniejsza postawa niż jawne przyłączenie się do buntu, jednak wcale nie musi oznaczać politycznego bezpieczeństwa. Prezes może dojść do słusznego przekonania, że jeśli sobie Beata Szydło nie radzi w regionie, to powinna stracić w nim wpływy.

W czasach, gdy słowo prezesa Jarosława Kaczyńskiego było święte i kończyło wszelką dyskusję, marszałek w Małopolsce zostałby wybrany natychmiast i to ten wskazany przez prezesa. Najwyraźniej te czasy już przeminęły, co zapewne wiąże się także z utratą władzy. Nowe realia polityczne są takie, że nawet sam Jarosław Kaczyński nie może sobie pozwolić na otwarty konflikt z Beatą Szydło, czy Małgorzatą Wassermann. Skutkiem osłabionej pozycji Kaczyńskiego są gorszące sceny w Małopolsce i nie tylko. Swego czasu nie wytrzymał też Mateusz Mariawicki, było nie było ulubieniec prezesa, który nie zostawił suchej nitki na pomyśle prezesa, aby Jacek Kurski startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Jedyne co się prezesowi w ostatnim czasie udało jakoś pokładać to wojna z Suwerenną Polską, ale tutaj bardziej „pomogła” choroba Zbigniewa Ziobro i ataki ze strony Donalda Tuska, niż genialna strategia. Jarosław Kaczyński z całą pewnością nadal jest politykiem numer jeden w PiS i niemal na pewno utrzyma prezesurę, ale coraz więcej wskazuje, że to już nie jest ten Jarosław Kaczyński, który miał powszechny i niekwestionowany posłuch w partii.

Scenariusz pisany cyrylicą, czyli Hadacz na ruskich barykadach

2

Życie nie pierwszy raz pokazało, że potrafi być wyjątkowo przewrotne i zabawne. „Ruskie onuce” od zawsze były orężem PiS i niestety nie tylko Tuskowi, czy byłym funkcjonariuszom WSI tę obelgę wciskano, ale i przyzwoitym ludziom. Teraz PiS może sobie powtarzać internetową frazę „karma wraca”. Kampania PO i szczególnie Donalda Tuska zbudowana na przezywaniu największego wroga „ruskimi onucami” jest tyleż desperacka, co groteskowa, ale jaki będzie ostateczny bilans zobaczymy 9 czerwca.

Gdyby mnie ktoś pytał o co tu chodzi i komu kibicuję, to mam przygotowane odpowiedzi, ale w odwrotnej kolejności. Kibicuję przegranej PO i Tuska, bez żadnych wątpliwości, czy dodatkowych uwag. Łatwo mi to nie przychodzi w końcu byłem bohaterem publikacji i nawet reportaży „niepokornych”, gdzie nie na żarty, tylko całkiem poważnie pokazywano mnie jako ruskiego agenta. Miałem też kilka zajętych pozycji na liście NASK, praktycznie każda moja aktywność w Internecie była tam zgłoszona. Jeśli ktoś powie, że to paranoja nie tylko będzie miał rację, ale i mój szacunek za mówienie prawdy. Prywatnie powinienem otworzyć wódkę, wpić do dna bez popitki i drzeć łacha z PiS ile wlezie.

Czy mnie kusi? Jak cholera, jednak tego nie zrobię, ponieważ znam też odpowiedź na pierwsze pytanie i w skrócie chodzi o to, żeby ogłupić biedny naród 100 razy bardziej niż robił to PiS. Proszę mnie nie podejrzewać o syndrom sztokholmski, zresztą ostatnio wybitni naukowcy podważyli to zjawisko, po prostu mam tę rzadką umiejętność oddzielania prywaty od dobra wspólnego. PiS bredziło, ośmieszało się i co gorsza poniżało ludzi, jednak w jakimś sensie towarzyszyły temu szlachetne intencje. Oni naprawdę wierzyli, że agenci FSB zawitali do Biskupina i kupili mnie za beczkę bimbru, po czym zacząłem pisać o „pandemii” i Ukrainie, realizując „kremlowski scenariusz”.

Tusk i jego prymitywna grupa propagandystów z pewnością nie wierzy, że Kaczyński z Macierewiczem sprzedali Polskę Putinowi, jednak na chama tę bajeczkę sprzedają. Mało tego, oni to robią pomimo sprzeciwu co bardziej rozgarniętych redaktorów „Gazety Wyborczej” i TVN24, nie wspominając o „normalsach”. I w tym miejscu rodzi się trzecie pytanie. Dlaczego z takim oślim uporem odpalono „scenariusz pisany cyrylicą”? Najstarsi górale obserwujący polską politykę wiedzą, że pierwszy raz Tusk użył tego określenia po aferze podsłuchowej, Całymi latami PO śmiała się ze „spisków” PiS wietrzących ruską agenturę i straszyła powrotem PiS do władzy, między innymi słynnym spotem „Oni pójdą na wybory, a Ty?”, w którym główną rolę zagrał prowokator Hadacz.

Wiadomo też, że odpowiedzią na „oszołomstwo” PiS był reset i uściski z Putinem, ale dziś całkowicie zmieniły się nastroje społeczne, w Polsce i na świecie. O ruskich nie tylko można, ale trzeba mówić najgorsze rzeczy, a najgorsze rzeczy w propagandzie Tuska idealnie pasują do PiS i Kaczyńskiego. Stąd ta cała operacja, która wygląda żałośnie, niemniej jednak „zawsze coś się przyklei”. Ogólnego sukcesu raczej się nie spodziewam, bo Internet masowo przywraca Polakom pamięć poprzez nieustanne wklejanie zdjęć Putina z Tuskiem i archiwalnych wypowiedzi lidera PO. Niemniej jednak zagadką pozostaje jaki to będzie miało wpływ na mobilizację elektoratu i przede wszystkim, który elektorat zmobilizuje. Jeśli frekwencja wyborcza będzie niska i PiS wygra wybory, to Tusk zaliczy podwójną porażkę. Wysoka frekwencja i wygrana KO, będzie podwójną porażką PiS.

Stare twarze i numery zmęczyły wyborców

7

Sam się uśmiechnąłem od nosem, gdy wybrałem tytuł felietonu, bo to rzecz jasna zaklęcie podobne do „PiS się kończy” albo „PO się kończy”. Coś jednak jest na rzeczy i widać to dość wyraźnie po reakcjach Polaków, które wychodzą poza partyjne bunkry. Jak tylko Tusk ogłosił listy wyborcze do Parlamentu Europejskiego całkiem pokaźna grupa wyborców PO głośno jęknęła. Trzech wiodący ministrów, którzy mieli robić porządek po PiS, wolało ciepłą posadkę i kilkukrotnie wyższą pensję, a to się nigdy w miarę normalnemu wyborcy nie podoba.

Przez moment wydawało się, że Donald Tusk obrał fatalną strategię, ale z pomocą swoim zwyczajem przyszedł Jarosław Kaczyński i od kliku dni mówi się zdecydowanie więcej o Kurskim, czy Obajtku, niż o Budce i Sienkiewiczu. Obie strony grają też na ostrą polaryzację, tylko ile można, przecież w zaledwie pół roku mieliśmy dwie kampanie wyborcze dokładnie w takim stylu i teraz szykuje się trzecia. Wprawdzie polityka trochę przypomina operę mydlaną i ludzie wiążą się ze swoimi bohaterami, ale w przeciwieństwie do seriali, wybory polityczne bezpośrednio wpływają na losy ludzi. Dlatego tak zwane lokomotywy wyborcze, czyli znane, jednak niekoniecznie lubiane nazwiska, wcale nie muszą pomóc i nieraz się okazało, że zaszkodziły.

Chyba najbardziej spektakularne porażki zaliczał Roman Giertych, aż w końcu mu się udało, ale to tylko z tego powodu, że zbudował nowego Giertycha i dołożył żenująco skuteczną legendę męczennika. Takich atutów z pewnością nie będzie miał Kurski, którego nie tylko część wyborców PiS znieść nie potrafi, ale i większość polityków tej partii nie toleruje. Decyzja Kaczyńskiego, żeby wystawić Kurskiego nieco przypomina decyzję Tuska, który wystawił Giertycha w okręgu prezesa PiS. Panowie uwielbiają robić sobie takie uprzejmości, problem polega na tym, że elektoratowi coraz mniej się te zapasy w kisielu podobają.

W Polsce sporym ryzykiem jest prorokowanie jaka będzie frekwencja, nie wspominając o wynikach wyborów, ale żaden znak na niebie i ziemi nie wskazuje, żeby w najbliższych wyborach lokale wypełniły się po brzegi. Po rekordowo wysokiej frekwencji w wyborach parlamentarnych, mieliśmy rekordowo niską frekwencję w wyborach samorządowych. Z kolei wybory do Parlamentu Europejskiego zawsze miały najniższą frekwencję i to znacząco. Widać, że bardzo wysoka frekwencja służy „koalicji 13 grudnia”, natomiast niższa daje dobre wyniki PiS.

Powyższy rozkład głosów odpowiada na pytanie dlaczego Tusk tak ostro gra na polaryzację? Po prostu taka gra pozwoliła mu przejąć władzę. Natomiast nie sposób zrozumieć dlaczego Kaczyński robi to samo, co przyniosło mu utratę władzy. Zresztą sprawy są jeszcze bardziej skomplikowane, przecież Tusk w kampanii samorządowej też grał ostro i przegrał, natomiast PiS było wyjątkowo, jak na siebie, wyciszone i wygrało, w dodatku sporą różnicą głosów. Wniosek z tego może płynąć tylko jeden, Polacy nagradzają za spokój, nie za awantury, bo awantur mają serdecznie dość. Tym trudniej zrozumieć, czym kierują się liderzy partyjni, którzy budują dokładnie przeciwną atmosferę do oczekiwanej.

Na sam dźwięk nazwiska Kurski albo Sienkiewicz większość łapie za piloty i przełącza na inny kanał. Kto normalny będzie z wypiekami na twarzy obserwował kampanię takich polityków i słuchał tego, co słyszał miliony razy? Polityka starych twarzy i numerów zapowiada kolejny rekord frekwencyjny, ale nie w górę, tylko w dół. Jak będzie zobaczymy w ciągu najbliższego miesiąca, jednak raczej pomyłki w prognozie nie dojdzie.

Aborcja zamiast sierpa i młota…

1

Globalistyczna radykalna lewica popiera program aborcji nie tylko w odniesieniu do istot nienarodzonych, ale też aborcję państw narodowych, ich unikalnych historycznie ukształtowanych kultur i tradycji oraz wywodzących się z religii systemów wartości wspierających rodzinę. Aby zbudować nowy lewacki światowy kołchoz trzeba najpierw zniszczyć ten zdywersyfikowany, piękny w swoim bogactwie różnorodności świat i sprowadzić ludzi do poziomu motłochu zarządzanego przez wielkie międzynarodowe organizacje. Zapomnijmy o wielowiekowym dorobku pokoleń naszych przodków, którzy swoim wysiłkiem stworzyli unikalną kulturę i świat wartości, model rodziny. namawiają nas abyśmy porzucili cały ten obciachowy ciemnogród dla najlepszego już wypróbowanego na świecie ustroju, dla komunizmu. 

https://v.wpimg.pl/

Właśnie uczestniczysz w takim spektaklu pogardy dla wszystkiego co było najdroższe Twoim przodkom, co otrzymałeś w swoim spadku i teraz namawiają Cię abyś zamienił to na kolorowe obiecanki i świecidełka wybierając nowy wspaniały świat. Świat przewodniczącego Mao, Lenina, Stalina, Pol Pota i Klausa Schwaba. Obiecują Ci świat równości, pozbawiony dyskryminacji i wolności w którym nic nie będziesz miał, będziesz wolny od zmartwień i marzeń i wreszcie będziesz szczęśliwy(?). Nie bądź jednym z tych mitycznych zacofanych upartych Syzyfów, pomóż globalnej lewicy osiągnąć wymarzone zwycięstwo, oni tak bardzo Cię kochają i chcą Twojego dobra (Twoich dóbr, wolności i praw obywatelskich). Pomóż im wreszcie rozwalić ten niesprawiedliwy, rasistowski i zacofany świat Twoich rodziców i dziadków i daj szansę prawdziwym liderom ludzkości Klausowi Schwabowi, Urszuli von der Lenin i wszystkim baranom i owieczkom, które w poszczególnych państwach im służą.

Zwycięstwo już niedaleko, wyłania się z mgły zastraszających zmian klimatycznych, która jeśli uwierzysz, otuli Cię, osłoni przed nadchodzącym nieszczęściem jak kolejny piąty buster szczepionki przed wirusem. Zniknie ten świat pełen wyborów, zmagań, podejmowania decyzji, nierówności i wiecznych trosk i odpowiedzialności! Staniesz się wreszcie wolnym, jak wszyscy więźniowie skazani za swoje przewinienia przeciwko normom i wartościom starego społeczeństwa. Staniesz się wolny też od wolności, ale co tam, to zrozumiesz kiedy już będzie za późno, kiedy obudzisz się w pięknie udekorowanej rzeźni wolności. 

Temat aborcyjny jest  dla lewicy wytrychem do emocjonalnej studni złota, o czym możemy się przekonać praktycznie przy każdych wyborach. Aborcja (dzieciobójstwo prenatalne) jest jednak zabijaniem, złym zabawianiem się w Boga, odbieraniem życia, podobnie jak jej późna wersja eutanazja. Ciekawe co ci zachwyceni sobą postępowcy wymyślą następnego kiedy już do ust wciskają nam robaki,  kanibalizm?

Dzisiejsze elity rządzące jakby zapominając, że to one swoją polityką to stymulują, narzekają na spadek urodzeń jednocześnie finansując z kieszeni podatnika darmową i łatwo dostępną antykoncepcję i aborcję. Wspierając finansując i propagując kliniki aborcyjne  grożą karami sądowymi aktywistom pro-life modlącym się obrońcom życia. Jeśli dzieci są przyszłością narodu, to logicznie mówiąc promowanie aborcji jest świadomym unicestwieniem Narodu. Czyj to jest plan?

W Manifeście Komunistycznym Marksa i Engelsa z 1848 r. przebija wizja powrotu do prymitywnego raju, do kibutzu gdzie wszystko jest proste i sprawiedliwe, nie ma prywatnej własności, a wszystkie dzieci są wspólne. Oczywiście tą wspaniałą wizję przyszłości próbowano urzeczywistnić w Rosji po zwycięstwie rewolucji komunistycznej, a wielką rolę w tym dziele odegrała minister bolszewickiego rządu Aleksandra Kołłątaj (“Szura”). Głosiła wyzwolenie kobiet z reżimu małżeństwa i program totalnej wolności seksualnej. Trzeba przyznać, że te ładniejsze kobiety były wówczas bardzo zajęte, brzydsze mniej. Jurni proletariusze otrzymywali kartki (jak na “dobra” konsumpcyjne za Jaruzelskiego) przydziału na seks z dowolną kobietą, ważna była równość, wolność i sprawiedliwość. Kobiety nie mogły odmówić szczęścia narastającemu ciśnieniu członków  proletariatu. A dzieci były wspólne, aby dorośli mogli się realizować, wspólne tak jak rozpowszeniające się choroby weneryczne. Cel był ten sam co w dzisiejszym programie lewków: rozbicie tradycyjnej rodziny. Aborcja była “na zawołanie”, ukrócił to dopiero przestraszony skutkami wujaszek Stalin.

W mass mediach co rusz to podnosi się krzyk, że aborcja na żądanie począwszy od pigułek “dzień po” aż do prawa zabijania do końca ciąży (a nawet po!) jest konieczna dla utrzymania zdrowia kobiety. Dziś dochodzi do sytuacji, że odmowa dokonania aborcji jest ścigana i jest zbrodnią, co innego rozrywanie dziecka szczypcami i wysysanie odkurzaczem po likwidującym życie zastrzyku w serce. Później dochodzi do tego lukratywny handel i przemysł kosmetyczny. Szkoda gadać, barbarzyństwo i zdziczenie i ci ludzie podobno mają sumienie, które jest Sądem Nieustającym i później będzie gryzło. No, może przesadziłem, a wszystko przez to, że z natury jestem optymistą…

Według postępowców (w kierunku przepaści) zachęcanie, dbałość o dzietność jest  rasizmem (mówią o tym głównie biali) i dowodem na ekstremalną prawicowość. W 1960 r. w USA wskaźnik był 3,65 urodzeń na kobietę, w 2023 r. jest 1,6. Przeciętnie wskaźnik niezbędny do utrzymania poziomu dotychczasowej populacji wynosi 2,1. Naukowe pismo Lancet ostrzega, że w nadchodzących dekadach  ilość urodzin dramatycznie spadnie i raczej się nie odbuduje. Lancet przyjmuje, że obecnie globalny przyrost urodzeń wynosi 2,23. Polsce grozi zapaść demograficzna, nasz wskaźnik urodzeń to tylko 1,467 i dalej wykazuje tendencję spadkową…

Globaliści o tym wszystkim wiedzą, a nawet to planują, ratunkiem w tej sytuacji ma być wzmożona migracja, która pomoże w załataniu kryzysu demograficznego i jednocześnie pomoże globalistom uzyskać pełniejszą kontrolę zastraszonego nowymi konfliktami (wzrost przestępczości) społeczeństwa.

W mediach konserwatywnych w USA sporo mówi się o porzuceniu przekonań lewackiego ciemnogrodu i otwarciu się na zdobycze współczesnej nauki w zakresie badań ultrasonograficznych. W popularnym konserwatywnym radiu są organizowane zbiórki na maszyny i oferowanie oczekującym matkom darmowych sesji z podglądem rozwijającego się dziecka. Chodzi o to aby kobieta w ciąży zrozumiała, że nosi w sobie maleńkiego człowieka, widziała, że on żyje i potrzebuje jej dalszej kooperacji aby dorastać do samodzielności. To taka szansa na zastanowienie się: zabić, czy nie zabić? Program odnosi poważne sukcesy i jest wściekle ścigany przez zauroczonych kulturą śmierci lewaków.

W USA w 2022 r. Sąd Najwyższy odrzucił federalne konstytucyjne prawo do aborcji (Roe v. Wade) z 1973 r. Sąd uznał, że ustanowienie prawa w tym obszarze zgodnie z demokracją należy do głosujących obywateli w poszczególnych stanach. Po decyzji Sądu Najwyższego aż 18 stanów zakazało późnej aborcji i zagroziło sankcjami dla jej uczestników. Oczywiście rządząca niepodzielnie lewica w Kalifornii zaprasza wszystkich chętnych (teraz to według lewaków i mężczyźni mogą rodzić dzieci!) na zorganizowaną bezpłatną turystykę aborcyjną. Zaś Prokurator Generalny Kalifornii Rob Bonta wdrożył program sprawdzający, utrudniający i ograniczający przeprowadzania testów ultrasonograficznych, szczególnie w klinikach pro-life. Niestety nowoczesna nauka i technologia zagraża piewcom aborcji. Kiedy kobieta ujrzy na ekranie swoje dziecko, o wiele trudniej będzie jej podjąć decyzje o aborcji.

Dokonywanie aborcji dlatego, że teraz to niedobry czas na dziecko, bo nauka, kariera, czy inne plany trywializuje  poważny etyczny problem, czego lekceważenie może mieć bardzo poważne konsekwencje dla dalszego szczęścia człowieka, który przecież o swoim czynach nie może zapomnieć. Weźmy takiego Baracka Husseina Obamę, którego matka, studentka Stanley (Anna) miała 17 lat kiedy zaszła w ciążę. Przecież ta dziewczyna miała wiele powodów, aby “nie komplikować” sobie życia. Jednak były prezydent Barack Jr, ojciec dwóch córek zapytany o te zagadnienia powiedział, że gdyby jego córka zaszła w ciążę, to pomógłby jej rozwiązać ten problem (!). Są ludzie, którzy nie potrafią wyciągnąć wniosków z doświadczeń swoich najbliższych, albo ta umiejętność została u nich zablokowana przez ideologię…

Wspaniały i dowcipny Ronald Reagan kiedyś powiedział, że problem ze zwolennikami i aktywistami aborcji i cywilizacji śmierci jest taki, że wszyscy oni zdążyli się już urodzić. Co prawda jeśli naprawdę stoją twardo i świadomie na swoim stanowisku to zawsze mają przecież szansę na późną aborcję, czyli eutanazję. Przecież przeludnienie jest poważnym problemem. Ratujmy Matkę Ziemię! 

Jacek K. Matysiak                                                                                                          Kalifornia, 2024/05/01

Pomożecie? Pomożemy! Ameryka, Ukraina…

0

Po pół roku zmagań, zwątpień Kongres USA pod przywództwem spikera Mike’a Johnsona (R-LA) przegłosował 311 do 112 pakiet pomocowy $95,3 mld skierowany do zagranicy z czego dla Ukrainy $60,8 bln, dla Izraela $26,4 mld i obszar Indo-Pacyfiku (Taiwan) $8,1 bln. Ukraina otrzyma $23 bln pomocy militarnej (uzupełnienie amunicji) i $14 bln w nowych systemach broni. Za pomocą głosowało 210 (wszyscy)  Demokratów i 101 Republikanów, 112 Republikanów było przeciwko. Tak było w sobotę, a we wtorek demokratyczny lider Chuck Schumer podda pakiet pod głosowanie w Senacie, gdzie zostanie przegłosowany bez niespodzianek i bez zwłoki zostanie podpisany przez prezydenta Bidena.

  htt

Ameryka udzieliła już Ukrainie pomocy w wysokości $111 mld, republikański senator J.D. Vance odkrył, że administracja Bidena przekazała na pomoc dla Ukrainy $125 mld, czyli o $14 mld więcej niż przyznał jej Kongres, więc razem to będzie $185 mld.

Poprzednio przyznana Ukrainie pomoc oznaczała dodatkowy koszt $900 dla każdego amerykańskiego domostwa, ale polityków to nie interesuje. Wielu polskich komentatorów lansuje tezę o dużym wpływie na amerykańskich liderów polskiego prezydenta dr Andrzeja Dudę. Zapewne Prezydent swoim lobbingiem pomógł zwłaszcza liderom Partii Republikańskiej poprzeć pakiet pomocowy dla Ukrainy. Jednak jak niżej przedstawię ten problem jest bardziej złożony.

Sondaż przeprowadzony przez Heritage Foundation ujawnił, że 56% Amerykanów w swing states, bardzo ważnych w prezydenckich wyborach uważa, że USA już dała Ukrainie zbyt dużo pomocy. Tylko 12% respondentów jest zdania, że trzeba dać Ukrainie jeszcze więcej. Krytycy przypominają, że ta pomoc obciąża portfele zwykłych amerykańskich podatników: “pożyczamy na karty kredytowe, aby dać za darmo”. Stąd zmiana w nastawieniu Trumpa, który wyraził zgodę na pakiet pomocowy dla Ukrainy, ale w formie pożyczki, która mogłaby być darowana, ale nie kolejnej darowizny. Konserwatyści od dwóch lat zwracają uwagę na korupcyjną naturę ukraińskiego rządu i brak przejrzystości i możliwości sprawdzenia gdzie i na co idą pieniądze przeznaczone na pomoc (The Hill), podobnie jest z wysyłanym uzbrojeniem.

Przeciwnicy pomocy podkreślają, że Ameryka jest już zadłużona na $35 bln (amerykańskie tryliony) i aby dalej funkcjonować musi pożyczać $1 bln (amerykański trylion) co 100 dni! Raty pożyczek na zakup domów wspięły się do 7%. Ceny żywności, ubezpieczeń, wynajmu mieszkań i paliwa są obecnie aż 30-40% wyższe niż kiedy Trump opuścił prezydenturę. Wzrasta przestępczość, przez otwartą południową granicę za prezydentury Bidena do kraju wtargnęło nielegalnie już ok. 10 mln nieudokumentowanych ludzi ze 120 krajów świata. Dlatego amerykańscy patrioci domagali się aby pakiet pomocy dla obrony Ukrainy był powiązany z środkami na ochronę ich własnej granicy. Przypominają, że Żeleński wyrzucił ministra obrony z powodu korupcji i przekrętów. Ale nic z tego, demokraci i republikańscy neocons śnią o światowych podbojach i przeobrażeniu całego świata w jeden wielki  ściśle kontrolowany kołchoz.…

Krytycy wskazują, że Biden nie przedstawił Amerykanom koherentnej strategii, czy planu zwycięstwa, czy postawienia warunków dla osiągnięcia pokoju w wojnie na Ukrainie i ludzie tracą cierpliwość w popieraniu wyniszczającej wojny bez celu. Pamiętam, że populacja Ukrainy ok. 1992 r. sięgała 52 mln, teraz szacuje się ja na 28-30 mln. Powstaje pytanie, czy celem tej wojny jest wyludnienie Ukrainy? Dalsze finansowanie tej wojny szczególnie w warunkach zarysowującego się kryzysu finansowego odczuwalnego przez wyborców spowoduje wzrost akcji konserwatywnego patriotycznego skrzydła Republikanów.

Komentatorzy zauważyli, że spiker  Mike Johnson przeszedł wielką zmianę, wielu partyjnych konserwatywnych kolegów oskarża go nawet o zdradę, poddanie się “Deep State” i lewicowej frakcji Bidena. Tak się składa, że Republikanie nie mają szczęścia do swoich liderów tak w Senacie (oportunista Mitch McConnell) jak w serii kongresowych liderów jak John Boehner, Paul Ryan, Kevin McCarthy i teraz Mike Johnson. Mike był uważany za twardego konserwatystę z Południa i gorącego zwolennika Trumpa (“MAGA Mike!”). Według klasyfikacji konserwatywnej Heritage Action jego konserwatyzm był oceniany na 90%!, teraz spadł do 53%. Dodajmy, że konserwatywny Johnson zawsze głosował przeciwko frywolnym programom socjalistycznym, jak również poprzednio przeciwko przyznaniu $113 mld pomocy Ukrainie. 

Obserwatorzy zauważają, że w poprzednim “wcieleniu” Johnson podejmował zupełnie inne decyzje będące zaprzeczeniem swoich decyzji od kiedy został spikerem Kongresu. Ostatnio przeforsował wielki budżet finansujący większość życzeń Demokratów w tym pełne dofinansowanie Departamentu Sprawiedliwości i FBI, które atakują Trumpa i jego zwolenników. Przypomnijmy, że większość Republikanów jest przeciwnego zdania, więc Johnson “bratając” się z Demokratami wchodzi na cienki lód. Doszło do tego, że konserwatywna Marjorie Taylor Green (R-GA) zapowiedziała złożenie wniosku o usunięcia Johnsona ze stanowiska spikera. Kongresmenka na X:

“Mike Johnson zdradził ponownie Amerykę. Po tym jak nie zrobił nic aby zabezpieczyć południową granicę, autoryzował program FISA szpiegowania Amerykanów bez potrzeby uzyskania nakazu sądowego, w pełni dofinansował Departament Sprawiedliwości Bidena, który postawił Trumpowi 91 zarzutów i dał politycznemu Gestapo Bidena nową siedzibę, większą od budynku Pentagonu”

Jeśli prześledzimy głosowanie w Kongresie nad przyznawaniem pomocy Ukrainie to zauważymy, że dwa lata temu za przyznaniem $40 mld pomocy głosowało 368-57 (wtedy Johnson był przeciwko). W sobotę $61 mld pomocy dla Ukrainy przeszło już tylko 311-112. Mike Johnson  wyjaśnił motywację swojego postępowania dla stacji Newsmax:

“Uważam, że lepiej jest wysłać amunicję na Ukrainę, niż amerykańskich żołnierzy” (…) Uważam, że Władimir Putin będzie kontynuował swój marsz przez Europę, jeżeli mu na to pozwolimy. Myślę, że następnie może uderzyć na Bałkany. Myślę, że może zagrozić Polsce, albo innym naszym sojusznikom”

Mike Johnson najwidoczniej pomylił Bałtykę, z Bałkanami, ale przynajmniej zaczyna się orientować w geografii. W najbliższym czasie będzie miał kłopoty z członkami patriotycznego, konserwatywnego skrzydła Kongresu, którzy nie mogą mu wybaczyć, że złamał własną obietnicę o nie rozdzielaniu przyznawanych funduszy na ochronę własnych granic od pomocy dla Ukrainy. Wcześniej opierał się demokratom twierdząc, że logicznie najpierw Amerykanie muszą zabezpieczyć własne granice, przed zabezpieczając granice państw, które większość Amerykanów nie potrafi znaleźć na mapie. 

Rozgoryczony przewodniczący National Border Patrol Council Brandon Judd:

“Jesteśmy ogromnie rozczarowani, że Kongres przegłosuje pakiet pomocowy, aby zabezpieczyć granice obcych państw, nie oferując nic, aby Border Patrol (Straż Graniczna) zabezpieczył nasze własne granice”

Jak wiemy, punkt siedzenia, wszystko zmienia. My Polacy z historii znamy “bezgraniczną” miłość rosyjskich władców do okolicznych państw wypowiedzianą ustami cara Aleksandra I: 

“Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” 

Jedziemy pociągiem, którego maszyniści mający różne pomysły jak i dokąd dojechać zaczynają nas denerwować i zagrażać naszemu bezpieczeństwu…

Jacek K. Matysiak                                                                                                 Kalifornia, 2024/04/23

Netanyahu wyraźnie szuka guza…

2

W Izraelu, z dużej chmury, która miała się oberwać, mały deszcz. Polityczni synoptycy przewidywali poważne zachmurzenie z możliwym uciążliwym gradobiciem, grzmotami i błyskawicami. Jednak, od czego są parasole amerykańskiego podatnika?  Więc przeszło, minęło i pojaśniało prognozami kolejnych medialnych mrożących krew w żyłach opadów i wizją dewastującego gradobicia. Dobrze, że ten Bliski Wschód jest taki daleki, bo dzieją się tam naprawdę nieciekawe zjawiska. Krytykowany zewsząd za swoją brutalną operację specjalną w Gazie premier “Samson” Netanyahu, chyba aby uspokoić zaognioną sytuację zbombardował irański konsulat w Damaszku. Facet wyraźnie szuka guza i prze do wojny, aby skolonizować jak najwięcej Palestyny. Podobnie jak Putin przypomina też o “globalnym ociepleniu” podkreślając, że poza konwencjonalną, Izrael ma także broń atomową. Prezydent Biden zarządzany przez ludzi Obamy odziedziczył ich miękkie serce dla irańskich szyitów. Dlatego zerwał z twardą polityką Trumpa blokowania ich wpływów ze sprzedaży ropy i pozwolił im finansowo odetchnąć. Jeśli wróci Trump (“drill baby drill!”) to bez wojny “odchudzi” nie tylko Rosję, ale i Iran.

                        https://assets.zerohedge.com/s3fs-public/styles//public/2024-04/2024-04-14_12-12-59.png?itok=EUPqn17F 

Po izraelskim ataku na irański konsulat w Syrii i zabiciu generała Mohammad Reza Zahedi i sześciu innych oficerów irańskiej formacji Strażników Rewolucji, Teheran dał kilka dni ostrzeżenia, że zaatakuje Izrael z powietrza, w ten sposób aby uratować twarz wobec własnych zwolenników. Jednak to ostrzeżenie, wystrzelenie powolnie przemieszczających się rakiet i dronów z odległego swojego terytorium z komunikatem, że w ten sposób ukażą Izrael i to powinno zakończyć sprawę, nie wskazuje na to, że Teheran w przeciwieństwie do Netanyahu prze do wojny. 

Cytowany przez The Times of Israel prezydent Iranu Ebrahim Raisi (co powtórzył też szef sztabu irańskiej armii generał major Mohammad Bagheri) powiedział:

“Jeśli reżim syjonistyczny (Izrael) czy jego wspólnicy zaryzykują lekkomyślne zachowanie, wtedy otrzymają bardziej zdecydowaną silniejszą odpowiedź”.

Można mieć wrażenie, że mamy tu do czynienia z pewnym przedstawieniem z rozpisanymi rolami. Iran wysyła w sobotę ponad 300 dronów i rakiet. Siły USA stacjonujące w bazach na terytorium Iraku i Syrii oraz obrona powietrzna Izraela zestrzeliły podobno aż 99% atakujących jednostek. Jednak jakaś ich ilość szczególnie rakiet balistycznych przedarło się i trafiło w bazę lotniczą Nevatim  w południowym Izraelu. Przypomnijmy, że zestrzelenie rakiety balistycznej dalekiego zasięgu należy do systemu obronnego Arrow, czyli rakieta zdejmuje rakietę, taka rakieta systemu Arrow kosztuje ok $3,5 mln. Izrael użył też systemu David’s Sling (proca Dawida), które zestrzeliwały pociski średniego zasięgu, koszt pocisku ok. $1 mln i bezpośrednio samolotów do zestrzeliwania dronów, też pociskami o podobnym koszcie. 

Mamy więc sytuację w której kosztujący $1 mln pocisk zestrzeliwuje dron warty $1 tys. Koszty obrony Izraela w ciągu tylko jednej nocy wyniosły 4-5 mld szekli, czyli ok. $1,3 mld jak oświadczył izraelski gen. brygady Reem Aminoach. Przyjmuje się, że Iran wydał na ten atak ok. 10% sumy wydanej przez Izrael na zatrzymanie ataku.  Pojawia się więc nowe zjawisko kiedy koszty ataku są wielokrotnie niższe od kosztów obrony, ciekawe czy to doświadczenie znajdzie dalszych naśladowców.

Przywódcy irańscy zaznaczyli, że była to operacja specjalna w ramach rewanżu za bezprecedensowy atak Izraela na irański konsulat w Damaszku. Zaznaczyli przy tym, że w razie gdyby nastąpił nowy atak Izraela na interesy irańskie, Iran odpowie w znacznie większym zakresie uruchamiając Hamas, libański Hezbollah, jemeńskie Houthis i milicje szyickie z Iraku. Obecnie jemeńskie Houthis atakują komercyjne statki transportowe powiązane z Izraelem, USA i UK w południowym rejonie Morza Czerwonego. W sobotę Iran przejął izraelski statek kontenerowy w rejonie cieśniny Hormuz. Na długo przed atakiem amerykańskie bazy wojskowe w Iraku i Syrii były atakowane przez  iracką szyicką milicję. Od daty 7 X 2023 r. znalazły się pod ostrzałem aż 150 razy.

Do sojuszników Izraela podczas tego starcia zaliczamy USA, Jordanię, Arabię Saudyjską, Francję, Anglię, Bahrain, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt. Podobno Qatar i ZEA zabroniły użycia zasobów militarnych z amerykańskich baz w ich krajach. USA ustami prezydenta Bidena oświadczyło, że nie weźmie udziału w ewentualnym nowym ataku Izraela na Iran i cały ten konflikt uważa za zamknięty. Ze swojej strony Iran oświadczył, że jeśli US będzie pomagał Izraelowi w ewentualnym odwecie to nastąpią ataki na bazy US w tym rejonie. 

We wtorek miało miejsce posiedzenie izraelskiego gabinetu wojennego na którym postanowiono zbrojnie odpowiedzieć na sobotni atak Iranu. Pozostaje tylko pytanie kiedy i w jakie cele irańskie uderzy Izrael. Niektórzy ministrowie izraelscy żądali od Netanyahu zabezpieczenia ataku przez stworzenie międzynarodowej koalicji, inni żądali natychmiastowego ataku na Iran. Według CNN i amerykańskich źródeł wywiadowczych Izrael planuje małe uderzenie na irańskie cele wojskowe w ramach kolejnej akcji odwetowej.  Część komentatorów uważa, że kontynuowanie wojny dyplomatycznej i nie tylko z Iranem ma służyć medialnemu przykryciu brutalnej czystki etnicznej w Gazie. Minister izraelskiego MSZ Israel Katz skontaktował 32 kraje żądając nałożenia sankcji na Iran, jednocześnie Izrael rozpoczął nowy etap operacji specjalnej i bombardowań w Gazie…

Joe Biden prowadząc kampanię wyborczą przeciwko Trumpowi raczej nie potrzebuje nowej wojny, chyba, że jego szanse byłyby nikłe, a taka wojna mogłaby mu pomóc w wyborach. Jednak Biden przez otwarte popieranie krytykowanych na świecie brutalnych zachowań Izraela w strefie Gazy, czy zniszczenie irańskiego konsulatu w Damaszku traci poparcie Amerykanów arabskiego pochodzenia w stanach jak  Michigan i Minnesota. W Ameryce mają miejsce coraz częstsze demonstracje dotychczasowych wyborców Bidena przeciwko dostarczaniu broni i funduszy dla Izraela, który używa je do pacyfikowania Gazy.

Inną sprawą jest realizowanie przez administrację Bidena zielonego ładu, jego wcześniejsze dekrety o zatrzymanie rurociągu Keystone i wycofanie pozwoleń Trumpa na wydobywanie gazu i ropy na terenach federalnych. Co prawda na terenach prywatnych wydobycie osiągnęło szczyt. Jednak Biden pchając zielony ład stawia na upowszechnienie chińskich paneli słonecznych i wiatraków. 

Dodajmy, że każda większa zawierucha na Bliskim Wschodzie gwałtownie podniesie ceny baryłki ropy, co przyniesie wyższe ceny paliw, energii, zwiększy inflację, spowoduje niezadowolenie wyborców i prosperitę dla Putina i Iranu. Dlatego tolerowanie wojennych planów Netanyahu raczej nie jest w interesie Bidena i skończy się zwycięstwem Trumpa. 

Jacek K. Matysiak                                                                                               Kalifornia, 2024/04/17