Reklama

Życie nie pierwszy raz pokazało, że potrafi być wyjątkowo przewrotne i zabawne. „Ruskie onuce” od zawsze były orężem PiS i niestety nie tylko Tuskowi, czy byłym funkcjonariuszom WSI tę obelgę wciskano, ale i przyzwoitym ludziom. Teraz PiS może sobie powtarzać internetową frazę „karma wraca”. Kampania PO i szczególnie Donalda Tuska zbudowana na przezywaniu największego wroga „ruskimi onucami” jest tyleż desperacka, co groteskowa, ale jaki będzie ostateczny bilans zobaczymy 9 czerwca.

Gdyby mnie ktoś pytał o co tu chodzi i komu kibicuję, to mam przygotowane odpowiedzi, ale w odwrotnej kolejności. Kibicuję przegranej PO i Tuska, bez żadnych wątpliwości, czy dodatkowych uwag. Łatwo mi to nie przychodzi w końcu byłem bohaterem publikacji i nawet reportaży „niepokornych”, gdzie nie na żarty, tylko całkiem poważnie pokazywano mnie jako ruskiego agenta. Miałem też kilka zajętych pozycji na liście NASK, praktycznie każda moja aktywność w Internecie była tam zgłoszona. Jeśli ktoś powie, że to paranoja nie tylko będzie miał rację, ale i mój szacunek za mówienie prawdy. Prywatnie powinienem otworzyć wódkę, wpić do dna bez popitki i drzeć łacha z PiS ile wlezie.

Reklama

Czy mnie kusi? Jak cholera, jednak tego nie zrobię, ponieważ znam też odpowiedź na pierwsze pytanie i w skrócie chodzi o to, żeby ogłupić biedny naród 100 razy bardziej niż robił to PiS. Proszę mnie nie podejrzewać o syndrom sztokholmski, zresztą ostatnio wybitni naukowcy podważyli to zjawisko, po prostu mam tę rzadką umiejętność oddzielania prywaty od dobra wspólnego. PiS bredziło, ośmieszało się i co gorsza poniżało ludzi, jednak w jakimś sensie towarzyszyły temu szlachetne intencje. Oni naprawdę wierzyli, że agenci FSB zawitali do Biskupina i kupili mnie za beczkę bimbru, po czym zacząłem pisać o „pandemii” i Ukrainie, realizując „kremlowski scenariusz”.

Tusk i jego prymitywna grupa propagandystów z pewnością nie wierzy, że Kaczyński z Macierewiczem sprzedali Polskę Putinowi, jednak na chama tę bajeczkę sprzedają. Mało tego, oni to robią pomimo sprzeciwu co bardziej rozgarniętych redaktorów „Gazety Wyborczej” i TVN24, nie wspominając o „normalsach”. I w tym miejscu rodzi się trzecie pytanie. Dlaczego z takim oślim uporem odpalono „scenariusz pisany cyrylicą”? Najstarsi górale obserwujący polską politykę wiedzą, że pierwszy raz Tusk użył tego określenia po aferze podsłuchowej, Całymi latami PO śmiała się ze „spisków” PiS wietrzących ruską agenturę i straszyła powrotem PiS do władzy, między innymi słynnym spotem „Oni pójdą na wybory, a Ty?”, w którym główną rolę zagrał prowokator Hadacz.

Wiadomo też, że odpowiedzią na „oszołomstwo” PiS był reset i uściski z Putinem, ale dziś całkowicie zmieniły się nastroje społeczne, w Polsce i na świecie. O ruskich nie tylko można, ale trzeba mówić najgorsze rzeczy, a najgorsze rzeczy w propagandzie Tuska idealnie pasują do PiS i Kaczyńskiego. Stąd ta cała operacja, która wygląda żałośnie, niemniej jednak „zawsze coś się przyklei”. Ogólnego sukcesu raczej się nie spodziewam, bo Internet masowo przywraca Polakom pamięć poprzez nieustanne wklejanie zdjęć Putina z Tuskiem i archiwalnych wypowiedzi lidera PO. Niemniej jednak zagadką pozostaje jaki to będzie miało wpływ na mobilizację elektoratu i przede wszystkim, który elektorat zmobilizuje. Jeśli frekwencja wyborcza będzie niska i PiS wygra wybory, to Tusk zaliczy podwójną porażkę. Wysoka frekwencja i wygrana KO, będzie podwójną porażką PiS.

Reklama