Reklama

Wczoraj w sejmie dobyła się wyjątkowa szopka, nie to, żeby coś nowego, ale dawno nie mieliśmy występów na tym „poziomie”. Tematem debaty był stan wyjątkowy na granicy białoruskiej, który jest w tej chwili tylko i wyłącznie narzędziem politycznym dla obu stron frontu świętej wojny. Obiektywnie przyznaję, że to, co pozostało z PiS mimo wszystko wypada lepiej w batalii z niezmienną opozycją. Trzeba jednak jasno sobie powiedzieć, że przedłużanie stanu wyjątkowego jest motywowane tym, żeby Sterczewski z TVN-em nie biegali po drutach kolczastych, z czym sobie średnio radziło „państwo z dykty”. W normalnych okolicznościach i przy normalnych rządzących z prowokacją Łukaszenki poradziłby sobie jeden oddział straży granicznej i jeden oddział prewencji, tak jak radził sobie z KOD. A gdyby sobie nie poradzili, to slapstickowe sceny przed granicą napędzałyby słupki PiS w tempie IV fali.

Uruchamianie stanu wyjątkowego na początku miało jakiś sens, pokazywało stanowczą odpowiedź, ale teraz jest polityczną hucpą na potrzeby wewnętrznej polityki, a nie ochrony granic. Niemniej groteskowe zachowanie władzy gubi się w tym, co wyczynia „opozycja”, która nigdy nie nauczy się strategii, nie jest do tego zdolna intelektualnie i całą wiarę w odzyskanie władzy pokłada w najnowszych potknięciach PiS. Za każdym razem, gdy się PiS ośmieszy albo zaliczy wpadkę, opozycja przebija tę śmieszność i dodaje własną katastrofę. Nie inaczej było wczoraj. Przedłużenie stanu wyjątkowego stało się okazją do występów całego opozycyjnego panoptikum, zbrakło tylko baby z brodą, ale jak wiadomo poseł Grodzka nie załapał się na drugą kadencję, a posłanka in spe Lempart, póki co robi w terenie, nie na sali sejmowej. Przytaczaniem cytatów nikogo katował nie będę, kto ma skłonności masochistyczne może sobie odtworzyć „debatę” ze strony sejmowej, ale dla jednego „eventu” zrobię wyjątek, zaczynając od klasyki, czyli odpowiedniego hasło propagandowego – dzieci z Michałowa. Takim mianem media określają dzieci z Iraku, które razem ze swoimi rodzicami trafiły na Białoruś. Dzieci z Michałowa to dodatkowy zabieg emocjonalny, wzmacniający przekaz, dzieci z Bagdadu brzmiałby niepoważnie i kojarzyły się z Sindbadem, żeglarzem siedmiu mórz, a dzieci z Michałowa są jak nasze, polskie dzieciaki.

Reklama

Gdy media przygotowały grunt, do boju ruszyli posłowie i posłanki opozycji, jeden z nich postanowił użyć starego numeru: „Niech pan to powie tym dzieciom i matkom w oczy”. Z przyczyn obiektywnych dzieci i matek do sejmu przyprowadzić nie mógł, dlatego posłużył się zdjęciem i rzucił nim w stronę przedstawiciela Prezydenta RP, który siedział w sejmie. Powtórzę – rzucił i to kilkakrotnie. Pan przedstawiciel zdjęcie odrzucił, również parę razy, bo to był pojedynek na miny i rzucanie zdjęciem. Po tej żałosnej maskaradzie do gry znów wróciły „media” i zaczęły się prześcigać w hiperbolach. Kolenda-Zaleska grzmiała: „Wyrzucenie zdjęcia dziecka na podłogę w sejmie nie mieści się w głowie. Przedstawiciel prezydenta? Co to za ludzie? Co to za państwo?”. Reszta poszła jeszcze dalej i tak za chwilę mieliśmy dokoła samych Hitlerów, Stalinów, holocausty i „dzieci z Cedyni”. Jednym słowem opozycja napisała nowy program: „Dzieci z Michałowa” i na tym patencie, jak na poprzednim tysiącu chybionych pomysłów, chce odsunąć PiS od władzy. Uda się? Jak zawsze się udawało, to czemu teraz miałoby się nie udać!

Tyle o snach i marzeniach TVN-u, który „pomaga” opozycji, a w rzeczywistości mamy do czynienia z niekończącą się historią porażki. O „dzieciach z Michałowa” za tydzień zapomną wszyscy, wtedy TVN skupi się na innej głupocie i będzie ją próbował rozdmuchać do poziomu zbrodni stalinowskiej. Dla nas, umęczonych idiotyzmami jednej i drugiej strony, jest to o tyle dobra wiadomość, że odciąga uwagę od największej paranoi w trakcie sezonu infekcyjnego. Im więcej takich bzdetów będzie rozdmuchiwane, tym lepiej dla ludzi prześladowanych „sanitarnie”. Kibicować na tej wojnie nie ma komu, raczej trzeba się skupić na trzymaniu kciuków za tym, aby wojna pochłonęła wojujących i tym samym pozwoliła normalnie żyć, normalnym ludziom.

PS Proszę Użytkowników Twittera o wrzucenie linku do felietonu.

Reklama

15 KOMENTARZE

  1. “jest polityczną hucpą”
    … ale tylko przy okazji, bo jeśli sam siebie czytasz Gospodarzu i definiujesz załogę okrąglaka w kategorii tzw. debili funkcjonalnych, to ja Ciebie proszę, dodaj dwa do dwóch. Bez tego stanu zwanego wyjątkowym, przez granice wyposażeni w torby z ikei wypełnione konserwami wieprzowymi, skakałby nie jeden poseł i nie jedna posłanka, a tu wiele nie trzeba by takiemu uciekającemu, pogranicznik sąsiada wypalił zwyczajowo w obronie granicy w łeb penetrującym kawałkiem metalu. Właściwe nie ma znaczenia też czy byłby to posłanek albo posła, co by charakter osobo postaciowy oddać, czy też politruk dowolnego rodzaju, w tym również bezpłciowy (wieloznacznie) i nierozpoznawalny. Czasy takie że jak politructwo by ubili, to gorzej niż strażnika oświetlenia podsufitowego, tyle różnicy, że wojny chyba by nie było, w odróżnieniu od odesłania z łez padołu, choćby najbardziej podłego prowadzenia, jakiegokolwiek członka załogi okrąglaka. “Są klienci, można lody kręcić”.
    Kryzys gotowy i to na własne zamówienie. Tak że sam fakt stanu jest ok, a że robota ciężka nad miarę to wiedzą Ci jedynie co sami w uniformie granicy pilnowali kiedykolwiek, niekoniecznie swojej.

  2. Skoro można wyłączyć teren przed Urzędem Rady Ministrów z użytkowania nie wiadomo z jakiego powodu, to można i tereny przygraniczne wyłączyć z dostępu ludzi, bez wprowadzania stanu wyjątkowego.
    Choć w sumie to dobry patent – w stanie wyjątkowym nie przeprowadza się wyborów. Może tak PiS zapewni sobie władzę po wsze czasy… ;>

    • Patent ten jest niestety nieciekawy o tyle, że na przygranicznych terenach mnóstwo osób żyje z turystyki i agroturystyki. Ludzie omijają teraz te tereny szerokim łukiem biorąc zapas co najmniej 20 km do wyznaczonych 3. I tak to na szaro tym stanem wyjątkowym zostali zrobieni bynajmniej nie wyborcy PiS, jak się złośliwie sądzą tzw. lemingi. Bo cała podlaska część tego pasa to przewaga mniejszości narodowych a one na PiS nie głosują ze względu na historyczne zaszłości. A czy patent da PiSowi dłuższą władzę? O ile będą się chcieli trzymać jakichkolwiek ram prawnych to nie bardzo. Bo chyba w nie można dłużej niż raz przedłużać tego stanu? Ale znając ich talent do łamania prawa, można spodziewać się wszystkiego.

  3. Z dużym opóźnieniem zaglądnąłem na niedawną konferencję prasową Kamińskiego i Błaszczaka (tą od zoofilii). Oglądnąłem tylko krótkie fragmenty, bo takich rzeczy oglądać w całości nie jestem w stanie. Ale nawet ten krótki ogląd wprawił mnie w mieszaninę zdumienia, zażenowania i przerażenia. Tam najlepiej widać, jakimi beznadziejnymi dzbanami i bigotami jest cała (a na pewno większość) tak zwanej “wierchuszki” PiS – skoro zdecydowali tak właśnie i to właśnie pokazywać publicznie. Zobaczyli w telefonach tych “uchodźców” jakieś szemrane fotki z zoofilią i domniemaną pedofilią, więc od razu uznali, że muszą to pokazać tak zwanej opinii publicznej. Bo ta opinia publiczna na pewno ich wzorem od razu cała się obślini, oczy wytrzeszczy z przerażenia i święcie się oburzy na owych “uchodźców”. Ja pomijam tutaj fakt, że fotografii z prywatnych telefonów w ogóle nie powinno się upubliczniać, bo to jest bardzo niebezpieczny precedens. Prawnikom pozostawiam do oceny, czy takie upublicznianie narusza prawa, czyje prawa i w jakim zakresie (moim zdaniem jednak narusza). Jakim jednak trzeba być dzbanem, żeby uznać, że pokazania takich “zdjęć” z telefonów rzekomych “uchodźców” wzbudzi wobec tych “uchodźców” dodatkowe negatywne emocje. Może dzbanów z PiS-u takie zdjęcia ekscytują, u przeciętnych ludzi (u mnie też) wywołują one wzruszenie ramion i co najwyżej niesmak skierowany wobec pokazujących je. Cała ta żenująca historia pokazuje jednak dobitnie, na jakim dnie (albo mocno poniżej) znajdują się obecnie umiejętności agitacyjne PiS-u. Jak nisko upadli ci wszyscy “funkcjonariusze”, którzy posuwają się do takich żałosnych zachowań w nadziei uzyskania w ten sposób poklasku. Po ostatnich bez mała dwóch latach właściwie nie powinienem się temu dziwić. A jednak się zdziwiłem.
    Co do Sejmu. Najbardziej dla mnie żenujący jest fakt, że “przedstawiciel prezydenta” owo zdjęcie odrzucał. To najgłupsze, co tylko mógł w tej sytuacji zrobić. Bo za każdym razem odrzucając zdjęcie dawał szansę na rzucenie go ponownie. Czyli mnożenie tego cyrku do potęgi. Moje wnioski – patrz na koniec akapitu powyżej.
    Jeszcze jedno na temat “uchodźców”. Wszystkim Stuhrom, Komorowskim i innym celebrytom wytrząsającym się publicznie nad rzekomo okrutnym losem gotowanym “uchodźcom” przez władze należy stanowczo powiedzieć: “Szanowny/a panie/pani. Proszę NAJPIERW bardzo konkretnie zdeklarować, ilu “uchodźców” przyjmie pan/pani do swojej prywatnej posiadłości/willi/daczy/mieszkania na zamkniętym osiedlu (niepotrzebne skreślić). Ilu “uchodźcom” gwarantuje pan/pani pełne utrzymanie i opiekę z własnych prywatnych funduszy. Oraz gwarancję, że nie uciekną natychmiast do Niemiec, ani nie będą zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców”. Dopóki nie usłyszymy takie KONKRETNEJ zapowiedzi, nie należy w ogóle zwracać uwagi na wypowiedzi tych celebrytów. To jest sprawa oczywista i ten właśnie jej aspekt należy mocno akcentować na każdym kroku.

  4. Na sali sejmowej odwalają teatr dla gawiedzi, demonstrując swoje nieprzejednane postawy. Wieczorem idą sobie razem sobie popić na imieninach, czy urodzinach celebrytów. Widocznie chcą, żebyśmy uwierzyli w bezpardonową walkę polityczną. A tymczasem najważniejsi z nich pochodzą z tej samej hodowli, a reszta to statyści “robiący” tłum. Polityka już się skończyła. Teraz zaczyna się nowy porządek światowy.