Reklama

Zabieram się za pisanie takiego tekstu, który nigdy nie przysparza sympatii i popularności, a zawsze zderza się z cepem dyżurnej „argumentacji”. Wy Wielgucki, to do pięt nie dorastacie Ziemkiewiczowi, jesteście sfrustrowani i obsikujcie nogawki Pana Pisarza, żeby ktoś Was zauważył. Niech będzie i jeszcze można sobie dodać parę innych błyskotliwości, ale nie zmieni to podstawowego faktu, mianowicie takiego, że wczoraj mieliśmy do czynienia z najbardziej żałosną szopką w karierze Pana Pisarza, nie licząc kontynuacji współpracy z Hajdarowiczem, po jego nocnym spotkaniu z Grasiem i czystkach w „Rzepie”. I nie pisnąłbym o tym słowa, ale mnie strasznie pewna cześć ciała boli, bo w swojej naiwności sam się dałem, za przeproszeniem, wydymać i w pierwszym odruchu stanąłem „murem za Rafałem”. Jest grzech, musi być spowiedź i pokuta.

O co zatem chodzi w całej tej aferze, która się zaczęła niczym w „Rozmowach kontrolowanych” od „aresztowania papieża”. No właśnie, poszła pierwsza sensacyjna wiadomość, która wbija w fotel, co więcej doszedł jeszcze element medycznej dramaturgii, w postaci zarekwirowanych leków na cukrzycę. Pierwsze pytanie. Kto przekazał tygodnikowi „Do Rzeczy” ten pakiet ściskających za serce i wątrobę wiadomości? Możliwe źródła informacji są dwa, jedno to brytyjskie służby, drugie to sam Ziemkiewicz lub ktoś z osób towarzyszących. Nie róbmy jaj i wykluczmy to, że angielski portier na lotnisku miał choćby blade pojęcie o istnieniu polskiego tygodnika. Pozostaje jedno i od początku oczywiste źródło, które zadbało o odpowiednią „narrację”. Padł pierwszy strzał i nikt nie wiedział w jakim celu to polowanie? Tak miało być, sensacja najlepiej sprzedaje się i niesie wówczas, gdy wszyscy dookoła kombinują czego tak naprawdę dotyczy. Mnie pierwsze do głowy przyszły sprawy „pandemiczne”, pewnie dlatego, że mam paranoję. Nie miał Pisarz „paszportu”, nie zrobił testu i zaczął się awanturować, jak Rokita z Niemcami? Szybko odrzuciłem tę tezę, ponieważ równie szybko sobie przypomniałem, jak Ziemkiewicz w trzy dni zmienił front i ocenę „pandemii”, żeby uratować kontrakty w TV Kurskiego i paru innych miejscach, gdy ruszyło całe to szaleństwo. Pierwszego dnia napisał prawdę, że to jedna wielka szopka, drugiego już się wahał, trzeciego śpiewał ze wszystkimi „dziennikarzami”, a po tygodniu gnoił ludzi piszących prawdę nie gorzej od Simona i Horbana.

Reklama

Druga myśl, to przewożenie niedozwolonych substancji, pewnie w Wielkiej Brytanii leki Ziemkiewicza nie są dopuszczone albo jakaś inna cholera tu tkwi. Nic z tego myślenia nie wyszło, leki razem z telefonem zostały zwrócone, po rutynowym zatrzymaniu, nie żadnym aresztowaniu, jak się do dziś kłamie. No to o co, do jasnej Anielki, chodzi, skoro nie wiadomo o co chodzi? Zrobiło się tak banalnie, że chyba już wszyscy znają rozwiązanie zagadki. Tak, chodzi o pieniądze, zresztą jak zawsze Ziemkiewiczowi, ale z szacunku dla Pisarza trochę skomplikujemy tę banalną fabułę. Ziemkiewicz trafił na listę „persona non grata”, co jest rzecz jasna paranoją i nikt przy zdrowym mózgu nie będzie tego bronił, ale… On o tym doskonale wiedział i znał konsekwencje. Sprawa jest prosta, osoba z tej listy widnieje w systemie i przy pierwszym okazaniu dokumentów rutynowo zostaje zatrzymana, następnie z wilczym biletem wydalona z kraju. Cała tajemnica, nie tak piękna i porywająca, jakby chcieli co niektórzy fani Pisarza, widzący oczyma wyobraźni polskiego Szekspira, którego na lotnisku w Londynie rozpoznaje hinduski bagażowy i leci do brytyjskiego kierownika, a ten zamiast uszanować wielką postać, bawi się w bezduszną biurokrację.

W takim razie po co Ziemkiewicz z pełną świadomością i premedytacją wpakował się w tę nieuchronną procedurę. Po sławę i pieniądze! Za tydzień wychodzi jego nowa książka i na przykład taki nieoczytany chłop jak Wielgucki, tylko dlatego, że wczoraj wybuchłą afera o tej premierze się dowiedział. Czy Brytyjczycy są normalni? Nie, to obłęd! Czy z tym trzeba walczyć? Oczywiście, bo wszyscy padamy ofiarami zamordyzmu „poprawności politycznej”! Czy Ziemkiewicz przyłożył rękę do walki? Nie, Ziemkiewicz mnie, ciebie i nas wszystkich ma głęboko z tyłu, tak jak miał Pospieszalskiego, Sumlińskiego, Basiukiewicza i wielu innych. Gwarantuję, że Ziemkiewicz na tym wszystkim, w przeciwieństwie do wyżej wymienionych, wyłącznie zyska. Czy ma do tego prawo? Głupie pytanie, biznes jest biznes, są klienci, to jest towar. Czy Wielgucki ma prawo napisać, co o tym wszystkim myśli? Obawiam się, że nie, ale i tak napisze, że ma martyrologię Ziemkiewicza i samego Ziemkiewicza dokładnie tam, gdzie Ziemkiewicz ma Wielguckiego.

PS Proszę Użytkowników Twittera o wrzucenie linku do felietonu.

Reklama

31 KOMENTARZE

  1. Mimo że wyczuwam w artykule pewną osobistą niechęć autora do Ziemkiewicza to jest tu sporo racji. Wielu komentatorów zwróciło jeszcze uwagę, że prawicowy publicysta wysyła córkę do Londynu, jaskini globalizmu i mętnej finansjery. Towarzystwo Kulczykówny, Rostowskiej i wielu innych pociech to bezcenne doświadczenie patriotycznej latorośli.

  2. W sprawie tytułowej Magdaleny Ogórek w spodniach ktoś chyba na n.czas.com zwrócił uwagę, że skoro gościa nie skierowano na kwarantannę, to znaczy, że był zaszczepiony i miał paszport covidowy, a skoro tak, to nie warto się nawet typem zajmować. Ja dodam tylko, że ten skompromitowany kundelek pisowski nie dość, że gdy Konfa po raz pierwszy miała szansę na Sejm, śmiał się z niej (niwecząc tym samym swoją wieloletnią działalność) i lizał klamki w kurwizji, to jeszcze po wyborach śmiał z pozycji eksperta w mediach związanych z Konfą dawać jej rady z miną buca, co pozjadał wszystkie rozumy i ani jednego nie zostawił sobie. Nie mogłem się wtedy nadziwić, że ludzie z Konfy w ogóle chcą go znać, a co dopiero zapraszać do programów. Teraz ten salonowy pudelek jak się okazało posłał córeczkę na Oxford, co odczytuję analogicznie do tego jak aligator Szmateusz M. zapisał swoje pociechy do żydowskiej szkoły. Dla mnie to jest ostateczna kompromitacja endeckiego pajaca w dresie z kapturem. Pisać tyle o lgbt, muslimach, lewactwie i brytyjskim nazizmie, a potem finansować córce naukę (za to się tam płaci) w samym sercu tej Sodomy.. Ja pierdolę…

    • @Info2
      Dzień Dobry
      Oxfordu bym się nie czepiał choć teraz to już nie to co dziesiątki lat temu tak z pierwszej ręki poinformuję, no ale jakiś tam marketingowy prestiż pozostał i osiągnięcia nadal w kilku dziedzinach są acz coraz więcej w tym propa…. tfu… również marketingu niźli osiągnięć.
      Dzieś to również nie głęboki PRL z czasów …pejskich. Całkiem sporo młodzieży krajowej dziś moczy nogi w Oxfordzie i nie tylko literatów, czy miastowego potomstwa demo-k…-racji. Wieś swoje pociechy również posyła pociechy do szkół z tytułami bo skoro poziomi jest wszystkich raczej żenua, to na dyplomie niech “dziecko” ma chociaż jakieś markowe logo. Zresztą… wbrew narracji ala hollywood, takie studiowanie to teraz kosztuje tyle co na waciki. I to też z pierwszej ręki.
      Co do kolegi przedmiotowego, to analitycznie znajduję postawy do medycznych zaleceń zmiany trybu życia, bo najmniej będą wrzody na żołądku, a w maksimum prócz utrwalonej biochemicznej nierównowagi, może również pojawić się konieczność stałych wizyt w placówce specjalizującej się w onkologii.
      Bo cóż komu przeszkadza literat który pisze zgrabnie i książek wydał (i sprzedał) tyle że i piątkę dzieci mógłby wysłać na różne ładnie brzmiące uczelnie. Dla mnie to jest kolejna poszlaka że tzw syndrom sąsiada (suchara nie będę przytaczał) jest wciąż wiecznie żywy. Dla mnie Rafał po prostu literatem żyjącym z literactwa. Niezależnie od poglądów które są po prostu jego, jest w tym skuteczny i sprawny. Dużo bardzie irytuje mnie hipokryzja tak wielu osób i instytucji, oraz tworzenie historyjek z d…py.
      Gospodarz zdaje się w pierwszym odruchu chciał się od sprawy odciąć bo dęta jest, a jedyny jej ważny aspekt i tak zostanie zamieciony pod dywan bo niepoprawny politycznie jest. Nie odciął się jednak i poszedł w kierunku podobnym do uzurpatorów co niejako daje poszlakę czemu co i komu kto przysługi winny jest.
      A jakby było za długo, to skrót jest taki: Sprawa niewarta uwagi, temat z d..py, ale doskonale ilustruje zachowania homo rzekomo sapiens potocznie zwane gawiedzią.
      Pozdrawiam

  3. Sprawa ma jeszcze 2-gą stronę, plus dodatni: większość osób nie zdaje sobie sprawy, że GB bliżej teraz do Orwella niż do pani Thatcher. Taka nagłośniona akcja dobitnie pokazuje w co zmieniła się Europa Zachodnia. Wprawdzie lemingi są obszczane ze szczęścia, że brytole “pokazali faszyście”, ale nielicznym w miarę inteligentnym coś może zaiskrzy na synapsach (a kropla drąży kamień).

  4. Ciekawe jak gospodarz tego bloga wyjaśni zatrzymanie na granicy UK innych publicystów, dziennikarza? Lub zatrzymania działaczy społecznych, aktywistów na rzecz wolności z najsłynniejszego miejsca w London do wygłaszania swoich opinii czyli Hyde Park. Lub jak Pan wyjaśni uniemożliwianie odbycia się polonijnych targów książki i spotkań z autorami w London? Co Pan wie o wymuszaniu na właścicielach odmowy kolejnych sal w których miały się odbyć te polonijne spotkania? A może ma pan wiedzę na temat kłamliwego reportażu(gdzie mówiono o Polakach jak o nazistach) nagrywanego i emitowanego przez BBC, na temat polonijnego spotkania w Leedc z autorami takimi jak : pan Sumliński, pan Komuda, ksiądz Isakowicz i inni?

  5. Wszscy ci PISowscy apologeci to ludzie, ktorzy za pieniadze zrobia wszystko lacznie z chwaleniem PIS i sprzedaniem wlasnej mamusi. Ziemkiewcz natomiast to geniusz materialista, w rodzaju kolesi z Republiki. I dlatego nie mialam absolutnie zadnego wspolczucia dla “jego zatrzymania”. Bylo wiadome, ze w Anglii nie jest dobrze widziany i moje pierwsze pytanie bylo po co tam polecial. A ludzie pomogli wyjasnic, o jaki marketing znowu chodzi. Polska jest przekleta w tym, ze dla pieniedzy jedni chwala jednych, drudzy drugich. A wszyscy lasi na pieniadz, nie na prawde.
    Tak a prop pos. Znam juz 3 mezczyzn z zapaleniem pluc od Kowida w ostatnich 3 tygodniach. Wszyscy okolo 50 w gore. Panowie uwazajacie.

    • @Roxanne
      Dzień Dobry
      Nie o uważanie “chodzi” bo teraz nie da się magicznie nadrobić tego co było lekceważone przez te np. 50 lat. Oryginalnego c19 przerobiłem ma się nijak do tego co mi przynoszą i co testy niby wykazują. Mniejsza o mój wiek ale zwykłe doświadczenie, powiedzmy zawodowe, oraz lata nie tracone na kanapę i “meczyki” (takie show dla mniej udaną część homo rzekomo sapiens), pozwoliły po trzech dniach wyjść ze stanu który dziś określa się jako ciężki (a proceduralni mendycy “dobijają” te stany fatalną terapią i zabójczymi medykamentami), a po jakimś tygodniu wrócić do normalnego funkcjonowania, po ok. miesiącu do poprzedniej pełnej sprawności. Po oryginalnym c19 zostaje co najmniej jeden charakterystyczny ślad więc łatwo stwierdzić czy tzw test wykrył c19 czy alergię, sezonowy szajs, oraz lata zaniedbań własnych lub jakiś niedobór odporności. Czy też po prostu była fałszywie dodatni bo cola, ropa, kozy, papaja albo koszałki opałki wstawiane przez sutki i simy w propagandowniach ;-).
      Uważanie tu nic nie da. Nie da jakaś prewencja, łykanie tabsów. Nie pomoże noszenie szmateksu albo syntów na twarzuni (butelek po wodzie i wiader też nie) czy babranie się w nadmiernych ilościach alkoholu, czasem zżelowanego nie wiadomo po co. Izolacja w niewielkiej zamkniętej przestrzeni również nie pomoże. Życie to ruch, dosłownie i wieloznacznie ujmując.
      Pozdrawiam

  6. @Info2
    Pełna zgoda z Szanownym Kolegą. Rafał Ziemkiewicz mógł być, że tak powiem, frontmanem polskiego narodowego konserwatyzmu, ponieważ genialnie operuje słowem, zarówno pisanym, jak i mówionym. Wybrał, niestety, rolę lizusa obecnej władzy. Nie zaprotestował realnie przeciwko fałszywej pandemii w marcu zeszłego roku. Tzn. zaczął ją głosić, na równi z resztą skurwiałego półświatka dziennikarskiego, gdy okazało się, iż trwanie w prawdzie jest mniej opłacalne, niżeli potwierdzanie ewidentnego kłamstwa. Szkoda, bowiem Ziemkiewicz odznacza się, w porównaniu z tym całym redaktorskim towarzychem, wybitną inteligencją i oczytaniem. Jeżeli mnie ktoś zawiódł, w epoce srowidowej, to m.in on. Tyle gada o zachowywaniu się jak mężczyzna, a gdy przyszła chwila próby nie poparł nielicznych odważnych, lecz sprzedał się i stanął w szeregu obłudników gotowych za pieniądze powiedzieć wszystko, co sobie sponsorzy zażyczą.