19.1 C
Biskupin
czwartek, 19 czerwca, 2025
Strona główna Blog Strona 13

Bolszewicy, wczoraj i dziś…

12

Wpadła mi w ręce wydana w Londynie, Anglii w 1919 r. w serii “uncovered editions” (następnie w 1921 i 2000 r.), cenna pozycja: “The Russian Revolution. 1917”. Zawiera ona oficjalne raporty obywateli brytyjskich przebywających w Rosji rejestrujące niezwykłą brutalność i rozpętane wprost systematyczne bestialstwo bolszewickiej sekty zgotowane Rosjanom w latach 1917-1919. Ten niezwykle cenny zbiór raportów, wycinków z sowieckich gazet i relacji z pierwszej ręki z zaaranżowanego sowieckiego piekła może być dla nas ostrzeżeniem przed niestety mogącym się ponownie odrodzić, zmaterializować niereformowalnym durnym ludzkim popędem do uzyskania całkowitej kontroli życia swoich współobywateli. 

        https://bi.im

W pierwszej części pozycja zawiera omówienie (z brytyjskiego Foreign Office) natury i celów rewolucji bolszewickiej posługującej się często bezmyślną przemocą, której celem jest sparaliżowanie społeczeństwa strachem, głodem, przemocą i perspektywą bezsilności wobec rozpętanego bezmyślnego terroru. Z raportów i relacji wynika, że do powodzenia rewolucji bolszewickiej w Rosji przyczyniła się klęska armii rosyjskich na frontach I wojny światowej. Klęski te miały swoją przyczynę w ogromnej korupcji i niewydolności państwa w starciu z lepiej przygotowanymi do wojny państwami centralnymi. Drugim czynnikiem była dywersyjna niemiecka ofensywa propagandowa polegająca na inspirowaniu czynników anarchistycznych i bolszewickich destabilizujących i paraliżujących wysiłki rosyjskie na niemieckim froncie wschodnim. Celem niemieckim było wytrącenie Rosji z wojny, czyli pozbycie się zmory walki na dwóch frontach. W lipcu 1917 r. Rząd Tymczasowy zdelegalizował partię bolszewików jako niemieckich agentów, Lenin uciekł do Finlandii. Jednak rząd nie potrafił sprostać narastającym problemom, stopniowo bolszewicy rozprawili się z konkurencją i sięgnęli po pełnię władzy.

Dywersja niemiecka polegała na materialnym wsparciu kierownictwa sekty bolszewickiej jak również przerzucenie jej liderów z zachodu do ogarniętej kryzysem Rosji (salonka Lenina). Niebagatelną rolę odegrali tu też rodzimi rewolucjoniści socjaliści weterani rewolucji 1905 r. hojnie wspierani przez nienawidzących ortodoksyjnego chrześcijaństwa amerykańskich i zachodnich bankierów. Banki amerykańskie i ich europejskie ekspozytury przekazały bolszewikom miliony dolarów pożyczki w złocie. Ta pożyczka zachodnich bankierów była spłacana później przez bolszewików ze zdobytych carskich zasobów w biżuterii, złocie, i dziełach sztuki.

Tak naprawdę to celem przywódców bolszewickich i ich bankierskich sponsorów była rewolucja światowa, którą następnie Armia Czerwona niosła do swoich towarzyszy w Berlinie. Ten płomień światowej rewolucji został jednak zatrzymany i wygaszony przez Polaków pod Warszawą 1920 r.  Koniec tego oryginalnego eksperymentu światowej rewolucji możemy upatrywać ok. roku 1927, kiedy to Stalin przyjął tradycyjne   imperialne “święcenia” i wydalił z Rosji ciągle rewolucyjnego Lejbę Bronsteina-Trockiego. Jednak powróćmy do omówienia treści tej fascynującej pozycji.

Z relacji obserwatorów wynika, że celem rewolucji było zniszczenie tradycyjnych struktur rosyjskiego społeczeństwa pod światłymi i nowoczesnymi hasłami równości, wolności, walki z kapitalistycznym wyzyskiem i z rosyjską ciemnotą, w tym z religią. Powstające w ogólnym zamieszaniu jak grzyby po deszczu komitety Czerwonej Gwardii (Red Guards) skupiały najniższy element społeczny od wiejskiej  i miejskiej biedoty po zwykłych kryminalistów i rewolucjonistów. Red Guards wprowadziły kompletną anarchię i przemoc aresztując i często rostrzeliwując napotkanych współobywateli na ulicy, w miejscu pracy, więzieniach bez jakichkolwiek zarzutów, czy sądu. 

Ofiarami padała inteligencja, przedstawiciele biznesu, klasy średniej, duchowni, czy oficerowie carskiej armii. Atakowano i grabiono nawet zagraniczne placówki dyplomatyczne. Aresztowani Rosjanie, czy cudzoziemcy byli przetrzymywani w ciasnocie, zimnie i terrorze szerzącego się głodu, tyfusu i cholery. Jedynie bogaci mogli liczyć na zapłacenie  sowitego okupu swoim oprawcom i to czasem po kilka razy! Biedni umierali z głodu, chorób lub podlegali egzekucji.

Nowa władza upaństwawiała wszystko co miało jakąkolwiek wartość. W lipcu 1918 r. upaństwowiono wszystkie fabryki, sklepy, banki,kina, teatry i poddano władzy i kontroli bolszewickiej. Upaństwiawiali też większe prywatne domy, szkoły, konta bankowe, środki transportu, nawet meble, dzieci (do 18 roku życia), a nawet kobiety! Red Guard wystawiał zaświadczenia, że dany bolszewik ma prawo posiąść każdą kobietę, dziewczynę, jaka mu wpadnie w oko. Oporne kobiety skazywano na chłostę. Zamknięto wszystkie gazety i wydawnictwa, poza bolszewickimi. Zakazano wszelkich protestów i zgromadzeń, oczywiście poza bolszewickimi. Zdelegalizowano wszelkie partie i organizacje w tym nawet socjalistyczne, poza bolszewickimi. Tych, którzy usiłowali protestować dekrety nowej władzy, uspokajano ołowiem.

Brytyjscy obywatele donosili z Rosji, że ok. 90% rosyjskiej populacji jest przeciwna bolszewickiej administracji, którą popiera zaledwie 5%, głównie Żydzi, Niemcy i Łotysze. Najbardziej bolszewicy tępili oficerów carskiej armii, którzy w konsekwencji przyłączali się do bolszewików dla chleba i dlatego, że bolszewicy grozili zastrzeleniem ich żon i dzieci. W razie dezercji aresztowali ich rodziny do czasu, aż oficerowie zgłoszą się na swoją egzekucję. Czasem rozstrzeliwanie zastąpiono oszczędnościowym planem wieszania w czym specjalizowali się bolszewickie oddziały chińskie (w Piotrogrodzie 5,000 ludzi), mongolskie i Łotysze. Dochodziło do bestialstwa, przecinania piłą, krzyżowania, przybijania do ścian, wydłubywania oczu, obcinania kończyn, kastrowania, a nawet obcinania języków (istne barbarzyństwo ala’ Wołyń 43). Na czele Red Guards często stali Żydzi, oni często też oskarżani byli o kontrolowanie żywności. Do bolszewików przyłączali się intelektualiści, aby uratować życie i zapewnić racje żywnościowe swoim rodzinom.

Szalała inflacja, królował głód, kwitł bardzo niebezpieczny, ale też intratny handel wymienny miasta z wsią, której dodatkowo bolszewicy rabowali zborze, inwentarz, maszyny, a nawet ubrania. Obywatele mieli tylko prawo do posiadania jednej bielizny i butów na zmianę, pozostałe zasoby były skonfiskowane dla sowieckiego państwa. Bolszewicy rabowali też wszelką biżuterię, złoto, srebro, czy środki transportu. Prześladowania, w tym obcokrajowców nasiliły się w lipcu 1918 r., tuż po zamachu na Lenina i Uritskiego. Aresztowany car Mikołaj II wraz z rodziną i uwięziony i przewieziony do Jekaterynburga. Jednak 17 lipca wobec zbliżającego się Korpusu Czechosłowackiego bolszewicy podjęli decyzję o zamordowaniu rodziny carskiej (Jurowski). Po poćwiartowaniu ich ciał wrzucili je do szybu w starej kopalni.

Bolszewicy zwalczali religię, mordowano księży, pastorów i popów, następowało moralne rozprężenie. Każdy uczeń po ukończeniu 16 roku życia mógł studiować na wybranym przez siebie uniwersytecie nawet jeśli nie umiał czytać, czy pisać. W szkołach spośród studentów wybierano komisarzy, którym podlegali nauczyciele. W  Kolomnie (między Moskwą, a Kazaniem) 18 letni chłopiec sprawujący funkcję komisarza zamknął na tydzień całą szkołę po tym jak otrzymał niską ocenę (!).

Według jednej z relacji w listopadzie 1918 r. populacja Piotrogrodu osiągnęła jedynie 908,000 (w 1916 r. wynosiła 2,600,000). Pozostali uciekli na wieś, lub zmarli z głodu i chorób (podobna sytuacja jak w oblężonym (przemianowanym) Leningradzie w czasie II w.ś.). Głód był największym nieszczęściem i sprawnym narzędziem kontroli populacji,  którą bolszewicy podzielili na kilka kategorii. Jeśli chodzi o przydziały żywnościowe to najbardziej uprzywilejowaną grupą był aparat partii bolszewickiej i utrzymujący go Red Guard. Otrzymywali oni prawo do 1 funta chleba dziennie, robotnicy ½ funta, pracownicy umysłowi ⅜ funta, a pozostali ⅛ funta.

Bolszewicy w marcu 1918 r. zakazali wolnego handlu, a ich dekrety ustalały pensje i ceny poszczególnych produktów. Wskutek braku jakiegokolwiek doświadczenia nowych “elit” władzy wkrótce następowały przerwy w pracy w przejętych fabrykach i biznesach z powodu braku surowców, czy umiejętności już rozstrzelanych, czy uwięzionych  inżynierów, właścicieli i fachowców. W maju 1918 r. w Moskwie ceny żywności przedstawiały się następująco: 1 funt chleba 16 rubli, 1 f. ziemniaków 6 r., 1 f. mięsa 35 r., 1 f. wieprzowiny 70 r., 1 f. koniny 15 r., 1 f. mięsa z psa 5 r., 1 kot 6 r…

Wydaje się, że tak wtedy jak i dziś największym czerwonym płaszczem na bolszewickiego byka jest lokalny patriotyzm, nacjonalizm, religia i poszanowanie rodziny i tradycji. Właśnie te wartości są pierwszym celem ataku bolszewików tak ponad 100 lat temu jak i w dzisiejszej  rzeczywistości. Obserwujemy podobny idiotyczny pęd  do zniszczenia zastanego porządku świata i zastąpienia go bliżej nieokreśloną utopią przez obłąkanych wizją kompletnej kontroli ludzi pozbawionych zdrowego rozsądku. 

Tym razem chcą oni powtórzyć bolszewicki eksperyment w sposób bardziej przygotowany, którego fundamenty zmian obserwujemy już od dawna w edukacji, kulturze, mediach społecznościowych, a nawet w penetrowaniu i rozwadnianiu religii. Stopniowo pod przykrywką obrony praw mniejszości (rasowych, czy genderowych) obserwujemy ograniczanie wolności słowa i cenzura wypowiedzi. Następuje dalsze ograniczanie praw rodzicielskich (“rodzimi terroryści”), wzrost przestępczości, wzmożony przemyt narkotyków i napływ milionów niezidentyfikowanych ludzi przez otwarte granice. Sądy opieszale karzą przestępców, co sprzyja anarchii, zajmują się politycznymi przeciwnikami o innych poglądach (przykład b. prezydenta Trumpa).

To, czy tym razem powiedzie się ich eksperyment zależy dzisiaj od nas, od naszej postawy. Od tego na ile te niszczone przez bolszewie wartości  poczynając od rodziny są dla nas ważne. Historia uczy jak kończą się podobne eksperymenty, zaufajmy wiedzy. “Tylko prawda jest ciekawa.” Odrzućmy degenerujące cywilizacyjny dorobek pokoleń lewackie “opium dla ludu”. Dajmy sobie i naszym dzieciom szansę przetrwania w godności. Odrzućmy nadchodzącą wizję cyfrowego niewolnictwa. Pozostańmy ludźmi, obywatelami. Zachowajmy swoje wywalczone przez naszych przodków prawa i wolności, nie stoczmy się do kategorii pędzonego bydła…

Napisałem ten tekst już w Polsce dlatego, że temat jest niezwykle ważny, ale też  obiecałem omawianą książkę koledze jeszcze ze wspólnych studiów na UŁ (Marek Goździkowski), którego praca magisterska dotyczyła właśnie bolszewickiej rewolucji i pewnie taka pozycja sprawi mu przyjemność.

P.S. Dla wszystkich przyjaciół, znajomych i czytelników: Zdrowych, Radosnych i Wesołych Świąt Wielkanocnych…

Jacek K. Matysiak                                                                                                Piotrków Trybunalski, 2023/04/04

Czy wymienią Tuska, jak Kidawę-Błońską?

21

Chodzą słuchy na politycznym mieście, że przymiarki do wymiany Tuska na Trzaskowskiego są bardzo poważnie brane pod uwagę. Zabieg miałby być kopią z 2020 roku, kiedy to ten sam Rafał Trzaskowski wymienił „prawdziwą prezydent” Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jak wiadomo „dupiarz” wyborów nie wygrał, ale na pewno uchronił PO od pełnej kompromitacji i zbudował sobie zupełnie nową pozycję w partyjnych szeregach. Mało tego, Trzaskowski mówił wprost podczas kampanii, że nie tylko czas Kaczyńskiego minął, ale i Tusk w polskiej polityce zakończył swoją karierę.

Życie bardzo szybko i brutalnie zweryfikowała wyobrażenia pana Rafała, Tusk został w międzyczasie wyproszony z UE i musiał szukać sobie na nowo miejsca w „polskim piekiełku”. Od samego początku było jasne, że Tusk nic nowego nie zaproponuje, grał znaczonymi kartami, odmieniał Kaczyńskiego przez wszystkie przypadki, ale zapomniał, że to już zupełnie inna gra. O ile powrót Tusk zapobiegł rozpadowi PO, o tyle marzenia o „efekcie Tuska” zostały prawie natychmiast skasowane, a właściwie nigdy nic podobnego nie miało miejsca. Prawdziwy dramat Tuska zaczął się jednak dopiero wtedy, gdy postanowił się nadmiernie uaktywnić. Mit „rycerza na białym koniu” działał do momentu, gdy Tusk siedział w Brukseli i raz na miesiąc popełnił jakiś komentarz na Twitterze. Objazd po Polsce naszpikowane całą serią sprzecznych ze sobą obietnic, czyli typowych dla Tuska kłamstw, odbił się na sondażach tak, że nawet sztab PiS poczuł się mile zaskoczony.

Dla człowieka jako tako obytego z polską polityką taki obrót spraw nie mógł być niespodzianką. Było oczywiste, że na froncie obietnic socjalnych Tusk nie przebije PiS, które ma tutaj gigantyczną przewagę w postaci konkretnych i zrealizowanych programów. Krótko mówiąc PiS „dał” zamiast obiecywać i na tym ciągle bazuje. Podobnie sprawy mają się na froncie liberalnym, gdzie Tusk stracił wszystkie argumenty na rzecz Konfederacji. Nie da się budować wiarygodności wśród elektoratu antysystemowego, młodego i libertyńskiego za pomocą prymitywnych sztuczek pod tytułem „Nasze socjalistyczne „babcine” to program liberalny, wspierający aktywne kobiety”. Wspomniane grupy elektoratu nie wchodzą w takie niuanse, równie dobrze można zapraszać Świadków Jehowy na kaszankę z grilla. Oni widzą wyłącznie populizm i socjalizm „za ich pieniądze”, dlatego uciekają nie do Brauna i Winnickiego, ale do Mentzena i Bosaka.

Czy to są wystarczające argumenty i podstawy do wymiany Tuska. Zdecydowanie nie i co więcej sondaże wskazujące na większą popularność Trzaskowskiego, jak i medialne wrzutki też tego nie zmienią. Wymiana Tuska na stracie wywołałby lawinę kryzysów, po pierwsze to jest Tusk nie Kidawa-Błońska, a to oznacza, że nie da się upokorzyć i do końca walczyłby o swoje, po trupie PO. Druga kwestia to przyznanie się do porażki, wymiana Tuska to już definitywne pokazanie elektoratowi, że PO kolejny raz kłamała na całego i tylko z powodu braku skuteczności kłamstw zmienia naczelnego kłamcę. No i trzeci argument wskazujący na generalną różnicę pomiędzy Tuskiem i Kidawą-Błońską, to zajmowane w partii stanowisko. Wymiana obecnego szefa PO na obecnego polityka samorządowego, to zupełnie inna operacja niż proste podmienienie kandydata w wyborach prezydenckich.

Przy tym wszystkim nie można zapominać o Trzaskowskim, który nie ma w tej chwili żadnego interesu, aby pakować się w tak ryzykowną operację. W jego interesie leży porażka Tuska, przejęcie pełnej kontroli w PO i start w wyborach prezydenckich, w których tym razem będzie faworytem. Z tych i jeszcze wielu innych powodów nie przewiduję powtórki z rozrywki. Tusk będzie musiał do końca nieść ciężar kampanii wyborczej i cała odpowiedzialność spadnie na niego. Jeśli elektorat ma dość PO na stracie kampanii, to będzie bardzo trudno ten trend odwrócić. Właściwie Tusk nie ma na to żadnych szans, jedynie tragiczna kampania PiS mogłyby mu pomóc.

Ameryka na rozstaju dróg…

8

Okazuje się, że zgodnie ze starym chińskim przysłowiem jesteśmy skazani na życie w interesujących czasach. Popularny japoński komik ogłosił, że żyjemy w czasie “przedwojennym”. Nie brzmi to zbyt optymistycznie szczególnie, że za oknem wojna. Zastanawiam się dlaczego Ameryka dopuściła do tej wojny (Biden i “incursion” Putina). Niby wiemy, że chciała zablokować postępujące więzi Rosji i Niemiec (UE), których celem było wypchnięcie USA z Europy i utworzenie EurAzji, ale czy to wszystko? Wydaje się, że przygotowująca się do konfrontacji z rosnącymi w siłę Chinami, USA postawiła na “militaryzację” praktycznie zdemilitaryzowanej Europy Zachodniej i Środkowej. Rozprawa z Chinami wspomaganymi głębią strategiczną Rosji wymaga zmobilizowania zasobów europejskich państw NATO w celu zabezpieczenia granic z Rosją i ewentualnego współdziałania z walczącą z Chinami Ameryką. Widać tu efekty planowania amerykańskiego Pentagonu, które propagował jeszcze były prezydent Trump żądając od europejskich sojuszników zwiększenia wydatków na obronność.

  https://assets.realclear.com/images/60/606224_4_.webp   

Na globalnej scenie do poważnej rozprawy o kontrolę nad światem szykują się dwa autorytarne systemy. Jeden z nich to znany nam stary rosyjski imperializm, którego historyczną cechą jest podbój sąsiadów tego największego państwa na świecie. Rosja wtedy jest wspaniała kiedy poszerza swoje granice (Katarzyna Wielka) i co interesujące ciągle jej mało “ziemi” i ciągle czuje się zagrożona względną niezależnością sąsiadów (vide Ukraina). Przez złośliwych komentatorów określana jest wielką stacją benzynową z nukes. 

Jej ekonomicznie wypasionym partnerem jest klasycznie faszystowskie Państwo Środka zarządzane przez elity partii komunistycznej Chin, które od prawie pół wieku zaadoptowały w ograniczonym stopniu prywatną własność. Niesamowity rozwój chińskiej ekonomii z użyciem zachodniego kapitału i technologii przypomina podobnie dynamiczny rozwój faszystowskich Niemiec w latach 30-tych ub. wieku. Dobrze pamiętamy czym i jak ten eksperyment się zakończył. Obyśmy nie byli świadkami powtórki podobnych tragedii tym bardziej biorąc pod uwagę zasoby ludnościowe, finansowe i ambicje elit Chińskiej Partii Komunistycznej.

Uważni obserwatorzy polityki amerykańskiej dostrzegają niepokojące zjawiska dominowania sceny politycznej i samej Partii Demokratycznej przez rewolucyjnie zdeterminowaną lewicową sektę, która dziś sprawując władzę usiłuje kompletnie zmienić tradycyjną Amerykę. Globalistyczna lewica (podporządkowana Davos i City of London), której ambitny program znany jest też Polakom poprzez obezwładniającą i demolującą ekonomię sieć regulacji płynących z Brukseli, stopniowo ma doprowadzić do patriotycznego i narodowego wymóżdżenia populacji poszczególnych państw, rozbicia tradycyjnej rodziny i pozbawienia jej wpływu na wychowywanie własnych dzieci. Ostatecznym celem tej globalistycznej  obróbki “obywatela” jest kompletna kontrola człowieka i uzależnienie jego życia od wszechmocnego  totalitarnego państwa, które przy pomocy centralnych banków, wykorzystuje poszczególne administracje państw narodowych do planowanej samozagłady. Temat szeroki, niebezpieczny, ale warto śledzić kolejne jego etapy i “progi”, a ma zakończyć się pozbawieniem nas statusu obywatela, ściśle kontrolowaną walutą cyfrową  i wysiedlenia nas poza “próg” zdobyczy naszej cywilizacji. Globaliści wprost zakochani są w chińskim systemie kontroli populacji.

Aby nie przedłużać, spójrzmy jeszcze na sytuację na amerykańskiej scenie politycznej. Dalej strach elit Deep State wywołuje unikający kolejnych pułapek Trump i przeraża ich wizja jego ponownej prezydentury. Nienawidzący Trumpa republikański odłam Deep State (Bush,Cheney, Romney, McConnell, etc) czyni rozpaczliwe wysiłki, aby pomóc swoim lewackim pobratymcom (swoista UniParty) w zatrzymaniu patriotycznego ruchu oryginalnej Tea Party (2009) w pogwałceniu zasad Konstytucji i płynących z niej praw obywatelskich. Jak dotąd kolejne granaty rzucane pod nogi Trumpowi na jego drodze do prezydentury, okazują się niewypałami jedynie wzmacniając jego poparcie wśród zdroworozsądkowych Amerykanów. 

Według marcowego sondażu (McLaughlin & Associates) Trump dominuje wśród republikańskich kandydatów w prawyborach prezydenckich z 46%, za nim jest DeSantis z 23%. Oznacza to 4% więcej poparcia dla Trumpa w stosunku do poprzedniego miesiąca (było 42%) i spadku dla DeSantis aż o 8% (z 31% w styczniu i 26% w lutym). W bezpośredniej konfrontacji Trump zyskuje 61%, zaś DeSantis 31%. Trump też prowadzi wśród niezależnych 48%, do 39% DeSantis. 

Niektórzy Republikanie chcą, aby główni rywale (Trump i DeSantis) połączyli siły obawiając się ich wyniszczającej przedwyborczej konfrontacji. Jednak z ostatnich wypowiedzi DeSantis wynika, że nie jest on chyba zainteresowany ewentualną pozycją wiceprezydenta. Więc nic z tego nie wyjdzie, pewnie 44 letni DeSantis (“najlepszy gubernator” USA) odłoży swój start do prezydentury na 2028 r. Trump zrozumiał, że ma szansę określić, zdefiniować w opinii publicznej swojego najgroźniejszego rywala DeSantis, zanim ten dokona tego sam. Wydaje się, że ataki Trumpa osłabiające DeSantis są skuteczne. 

W hipotetyczny starciu kandydatów Trump-Biden (według Premise poll) zwycięża Trump 47% do 41%. Trzeba podkreślić, że w lutym w sondażu zwyciężał Biden 44% wobec Trumpa 42%, widać więc, że Trump nabiera wiatru w żagle. W tych prawyborach ma poparcie 87% Republikanów, w porównaniu do Bidena, którego popiera 75% Demokratów. Wśród niezależnych Trump ma 39% poparcia, Biden osiąga jedynie 22% poparcia. Wśród grup etnicznych 49% latynosów popiera Trumpa, zaś 61% czarnych wyborców popiera Bidena.

Wydaje się, że agresywne polowanie ekstremalnej lewicy na Trumpa (liczne procesy w sądach) zaczyna odbijać się czkawką, ilustrując Amerykanom zupełnie inne traktowanie Trumpa w/g zasady niesławnego Berii “dajcie mi człowieka na jedną noc, a przyzna się, że jest królem Anglii”. Szczególnie widać to w porównaniu do przemilczania  licznych udokumentowanych (laptop Huntera) afer wokół klanu Bidenów. Ostatnio wiele nadziei rządząca radykalna lewica wiązała z montowanym w Nowym Jorku procesem przeciwko Trumpowi odnośnie “hush money”, czyli $130 tys jakie ówczesny prawnik Trumpa Michael Cohen podczas kampanii prezydenckiej  (2016 r.)  zapłacił gwieździe porno Stormy Daniels (rzekoma afera z Trumpem z 2006 r.). Chodziło o jej uciszenie jednak powstało  podejrzenie (fałszywe), że te pieniądze mogły pochodzić z funduszy kampanii wyborczej. Prokuratura oparła się na zeznaniach Cohena, któremu udowodniono wiele innych wykroczeń i zaczął on szkodzić Trumpowi aby nie iść do więzienia. W konsekwencji Cohen zeznając na niekorzyść Trumpa i tak trafił do więzienia, ale misternie budowany atak na Trumpa rozsypał się i tym razem. 

Prowadzący na Manhattanie dochodzenie prokurator Alvin Bragg jest kolejnym człowiekiem Sorosa wmontowanym w amerykański system sądowniczy. Wyglądało na to, że Trump może być aresztowany i pokazywany w kajdankach, co wzbudzało entuzjazm lewicy, jednak w konsekwencji ta możliwość wzmogła jedynie poparcie dla “prześladowanego” Trumpa. Lista pułapek i nierzadko bezpodstawnych oskarżeń Trumpa przez radykalną lewicę jest diabelnie długa poczynając od wyssanej z lewackiego palca “russian collusion”, poprzez specjalnego prokuratora Muellera, dwa impeachmenty w Kongresie, spektakularny najazd na dom Trumpa Mar-a-Lago, specjalnego prokuratora Smitha i ciągnące się liczne procesy w Nowym Jorku i Georgii. 

Według sondażu Rasmussena (LINK)  nawet większość Demokratów (51%) uważa, że część Republikanów z (UniParty) Deep State potajemnie współpracowała w poprzednich wyborach (2020) z Demokratami, aby zablokować reelekcję Trumpa. Podobnego zdania jest 67% republikanów i 55% wszystkich wyborców.

Cóż, początek kryzysu bankowego, narastająca inflacja, umyślnie spowodowany kryzys energetyczny, demoralizowanie dzieci w szkołach, pchanie tematyki gender, zagrożenia epidemiczne uzdatnionym wirusem, ataki na religie, dążenie do kompletnej cyfryzacji w celu rozbicia tradycyjnego społeczeństwa i odarcia obywateli z ich praw i wolności, oto nasza rzeczywistość i chleb powszedni. A za granicą wojna i niebezpieczeństwo burzliwych zmian (sojusz chińsko-rosyjski, koniec dolara jako rezerwowej waluty   i dalej BRICS) i być może wojna światowa zaspokajająca apetyty światowych elit z milionami ofiar nas maluczkich. Oto co nas czeka jako zwieńczenie wysiłków rozwalenia naszej cywilizacji w celu zbudowania jednego światowego totalitarnego kołchozu. Oby im się to nie powiodło…

Jacek K. Matysiak                                                                                               Kalifornia, 2023/03/28

Najlepiej, żeby Wiosna poszła na jednej liście z Konfederacją, a PO z Agrounią!

22

Proszę mnie nie wyzywać i nie podejrzewać o pobory z partyjnych komitetów, robię sobie jaja, bo cóż innego pozostaje. Zresztą moje, za przeproszeniem, robienie jaj, nie ma żadnych szans z jajami, które robią politycy opozycji lewicowo-liberalnej. Na szczęście przyglądam się temu wszystkiemu z bezpiecznego dystansu, co pozwala na dobrą zabawę i jednocześnie pokazuje skalę śmieszności. Na początek przypomnę z jakim tłem społeczno-gospodarczym mamy do czynienia.

PiS przez ostatnie trzy lata zamknęło Polakom lasy i biznesy, wyprowadziło miliardy złotych w walucie i sprzęcie wojskowym na Ukrainę. O ile prawdą jest, że na inflację złożyły się głównie czynniki globalne, to jednak mamy w Polsce 18%, a w Niemczech uzależnionych jeszcze bardziej od ruskiej ropy i gazu, jest 8,7%. Afery korupcyjne w ramach „Zjednoczonej prawicy” i prymitywny skok na kasę, to jakieś 30% z tego, co robili poprzednicy, ale jak to się nałoży na hasło „wystarczy nie kraść”, to wynik się potęguje. Wewnętrzne skłócenie nie tylko w ramach koalicji, ale samego PiS, jest widoczne gołym okiem. Lider PiS to cień samego siebie, szczególnie kondycja fizyczna siadła znacząco, intelektualnie też nie jest w stanie dojść do dawnej formy. Unia Europejska robi wszystko, żeby w Polsce zmienić władzę, „wolne sądy” kpią w żywe oczy z wysiłków PiS, a „wolne media” masakrują tę partię dzień w dzień. Do tego prawie osiem lat rządzenia, co musi wywołać naturalne zmęczenie zarówno polityków, jak i wyborców.

No i co? No i… nic. Na tym tle mamy popis nieudolności „opozycji”, której próbuje przewodzić człowiek generujący największą liczbę negatywnego elektoratu, w tym legendarnego środka. Przeciwnicy PiS zajęli się sobą i od wielu miesięcy, a de facto lat, debatują jaką metodą głosować. Jedna lista, trzy listy, dwie listy, cztery listy. Produkują koncepcje i zamawiają pod nie sondaże, wycinają się wzajemnie i wyrzucają wspieranie PiS. Nazywają się „obozem demokratycznym” i jednocześnie dążą do budowy „Frontu Jedności Narodu”, którego głównym punktem programu jest nienawiść do PiS. Łapią się bieżących tematów społeczno-politycznych i dostają baty, jak w przypadku „Franciszkańskiej 3” albo po tygodniu załapują, że na śmierci dziecka wyborów się nie wygra. Spór wewnętrzny prowadzi do absurdalnych inicjatyw, jak próba likwidacji TVP i debatowanie nad tym w Sejmie.

Ze sceny praktycznie zniknęły: KOD i Obywatele RP, za to pojawiła się Iwona Hartwich, z Kubuniem i mężem, w odgrzewanym spektaklu, którego nawet Tusk nie kupuje, bo wie, że chodzi wyłącznie o miejsce na liście. Ze strony medialnej, też poszło parę niedźwiedzich przysług wynikających z nadgorliwości. Prócz wspomnianej „Franciszkańskiej 3” mieliśmy „sondaż obywatelski”, o czym szerzej piszę na PatrzyMY.pl, a to inicjatywa tak komiczna, że wyśmiana przez zwolenników opozycji. Rozpaczliwe próby konfiguracji w ramach mieszania tą samą chochlą w tym samym kotle, jedna lista lub trzy listy, to ciągle ta sama lista, ci sami ludzie, te same partie, te same media i na końcu ten sam elektorat. Podobnymi roszadami, zresztą kompletnie nieprzewidywalnymi w praktycznym zastosowaniu, można zyskać lub stracić parę punktów, które i tak nie mają wpływu na końcowy rezultat, czyli możliwość utworzenie rządu ze stabilną większością.

Obojętnie jak będą mieszać chochlą, fakty są takie, że już samo zbudowanie rządu w oparciu o PO-PSL-Polska2050-Lewica, to hybryda bez przyszłości. Zbyt wiele sprzecznych interesów, zbyt wielu konsumentów przy jednym korycie i jeszcze do tego prezydent z PiS blokujący, co tylko zechce. Na tym wszystkim musi zyskiwać i zyskuje PiS. Mamy do czynienia z dwoma dobrze znanymi Polakom obozami politycznymi, żadnej nowości, żadnego zaskoczenia. Cały problem opozycji polega na tym, że mają mniejszy stały elektorat niż PiS i żadnych zdolności do przekonywania wyborców, czego największą gwarancją jest Tusk. Po stronie PiS wygląda to trochę podobnie, ale oni nadrabiają programami społecznymi, czyli kupowaniem głosów, co i tym razem będzie mieć miejsce.

Czy Bielan skończy, jak Gowin?

24

W pierwszym odruchu chciałem napisać, że tak skończy, ale szybko puknąłem się w czoło i otrzeźwiałem. Wbrew pozorom i zgodnie z faktami, są to dwie rożne osoby i sytuacje. Na jakiej podstawie ten wniosek? Na najbardziej podstawowej, wystarczy sobie przypomnieć historię Gowina i historię Bielana, a było tak. Gdy się rozsypywało „Porozumienie Gowina” Bielan najpierw chciał je przejąć, potem założył własne „Porozumienie”, które nazwał „Partią Republikańską. W skład tej partii weszli dawni posłowie i politycy od Gowina i od razu dostali osobiste błogosławieństwo Jarosława Kaczyńskiego.

Jaki obraz się z tej krótkiej historii wyłania? Bielan i „Republikanie” mieli zastąpić Gowina i stwarzać pozory szerokiego obozu prawicy, jaki wokół siebie skupia PiS. Plany jak zwykle rozjechały się po wcieleniu w życie i nowa formacja zbyt łapczywie wzięła się za budowanie własnej pozycji. Potem pojawił się kryzys w całym obozie „Zjednoczonej Prawicy” i wszyscy zaczęli panikować. Próba zbudowania bunkrów politycznych na ewentualne złe czasy, popchała „Republikanów” w zakazane rewiry. Zbyt szybko i prymitywnie chcieli pozyskać środki na funkcjonowanie no i sprawa rozlała się po mediach. Teoretycznie jest to dobra okazja, żeby odstrzelić zbyt chytrego i jednocześnie niezbyt silnego koalicjanta, ale PiS na takie gesty tu i teraz nie stać. W 2019 roku pewnie Kaczyński by się nie zastanawiał, ale dziś każdy procent głosów trzeba będzie wyszarpać, dlatego zupełnie inny scenariusz zostanie wdrożony.

Po tym jak Morawiecki publicznie oświadczył, że Bielan jest super uczciwym koalicjantem, odwrotu nie ma. PiS będzie musiał przełknąć tę żabę razem z „Republikanami” i tak właśnie robi. Celem głównym w tej chwili nie jest odstrzelenie koalicjanta, ale redukcja kosztów. Pewnie na zapleczu długo trwały targi, czy tym kosztem ma być dymisja Żalka i znając tego polityka, łatwo na pewno się nie poddał, co więcej próbował szantażować. Opublikowanie zdjęcia, na którym Żalek i Bielan siedzą obok tego samego „lobbysty”, było niczym innym tylko głośną groźbą, jednak ostatecznie Żalek zmiękł i póki co tylko on poleciał. Za kilka tygodni pewnie śladu po aferze nie będzie, za to jakieś tam wpływy do urny „Zjednoczonej Prawicy” wpadną. PiS musi się liczyć ze wszystkimi koalicjantami, łącznie z Kukizem, bo czasy hegemonii się skończyły. Tak jak każdy głos w Sejmie jest na wagę złota, tak każdy głos może przesądzić o utracie albo utrzymaniu władzy.

Gra o najwyższą stawkę nie takie po sobie zostawiała ofiary i nie takimi środki uświęcała w dążeniu do celu. Moralnie jest to nie do obrony i wygląda jak karykatura „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”, ale w polityce nie ma dylematu mieć, czy być i zawsze chodzi o to, żeby mieć. Z tych powodów Bielan może spać spokojnie, co oznacza, że Ziobro to już w ogóle jest nie do ruszenia przez PiS i swoje na listach wyborczych wywalczy. Jak tylko się pojawią zarzuty, że „Zjednoczona Prawica” to fikcja, z której wyrzucono Gowina, to Nowogrodzka pokaże „Republikanów”, Kukiza i najmniej chętnie „Solidarną Polskę”. Jaka by nie była ta „zjednoczona” i jaka by nie była „prawica”, to można robić sztuczny tłok i nie tylko. Wszystkie „przystawki” powinny dać PiS od 4 do 6% głosów i w tym miejscu kończy się dyskusja nad wysokimi standardami w polityce.

Patrząc na to z odpowiedniego dystansu warto też zauważyć, że jak na razie Kaczyńskiemu udało się to, o czym Tusk już chyba nie marzy – jedna lista. Inna rzecz, że to co najważniejsze i najtrudniejsze dopiero przed „Zjednoczoną Prawicą”. Ustalanie kto i na jakim miejscu listy ma się znaleźć z pewnością będzie trudnym momentem, ale raczej rozpadem nie grozi, bo wszyscy mają wspólny interes. Pożenią się nie z miłości, ale z rozsądku i strachem przed utratą władzy.

Sekielski pomógł PiS w 2019 roku, TVN raczej z pomocy się wycofa

27

Jest maj 2019 roku, przykładowo jak mówił Józiek Balcerek, no i co się w tym czasie takiego wydarzyło? Mnóstwo rzeczy, ponieważ w tym czasie trwała kampania parlamentarna i 13 października 2019 roku okazało się, że PiS znów wygrał, a co więcej z rekordowym wynikiem 44% głosów. Gdy był maj i Polska ekscytowała się „Tylko nie mów nikomu”, filmem Tomasza Sekielskiego, byłego dziennikarza TVN, to większość ekspertów zapowiadała „gejmczendżer” kampanii. Pewien chłop z Biskupina wyjątkowo potwierdził tę diagnozę, ale zmienił jej wektor i wieszczył, że to jest prezent dla PiS. Zawodowi eksperci się śmiali, opozycyjni politycy i związani z nimi dziennikarze przedwcześnie otwierali szampana. Jak było, już napisałem, teraz napiszę jak będzie lub może być.

TVN nie wyciągnął żadnych wniosków z 2019 roku, podobnie jak najszerzej pojęty obóz opozycji liberalno-lewicowej i wiosną 2023 rok znów zaatakowano Kościół pedofilią, ale tym razem z największej armaty. Atak wymierzono bezpośrednio w Jana Pawła II, który dla milionów Polaków jest święty i nietykalny. Przekonanie, że da się zburzyć ten największy w Polsce pomnik jednym paradokumentem, to nawet nie jest bezczelność, to czysta głupota, szczególnie polityczna. Jest to dość charakterystyczne dla tego środowiska, że nie uczą się na własnych błędach i mógłbym napisać, jak bardzo będą dalej w to brnąć, jednak nie mam do końca takiego przekonania. Pewne jest, że mleko się rozlało i zrobiła się z tego wielka afera, również międzynarodowa.

Oczywiście teatrzyk, jaki odstawił PiS z wzywaniem amerykańskiego ambasadora jest tylko teatrzykiem, pamiętajmy jednak, że Biden to ortodoksyjny katolik, co może niektórych szokować. Niezależnie od wątku amerykańskiego, TVN dostał kontrę od PSL, co jest o tyle ważne, że z PSL idzie Hołownia, a w efekcie nie tylko „talibowie” z PiS bronią Jana Pawła II. Przez krótki czas TVN miał przewagę, tak jest zawsze, gdy się wrzuca jakieś szokujące informacje, które zmuszają zaatakowaną osobę lub stronę do tłumaczeń. Karol Wojtyła bronić się nie może, ale było jasne dla każdego myślącego Polaka, że do obrony zgłoszą się miliony. Sekielski zmobilizował elektorat katolików, jak nikt inny, TVN jest na tej samej drodze, nawet autostradzie, bo za atakiem poszedł znacznie dalej. Pytanie, czy wbrew przepisom i zasadom bezpieczeństwa zawróci z tej autostrady, czy pędząc lewym pasem rozbije się na drzazgi?

Nie wiem, jak będzie natomiast intuicja mi podpowiada, że TVN raczej zrozumiał, że przeholował i zaryzykuje zwracanie na autostradzie plus kpiny krytyków, żeby się nie rozbić razem z opozycją. PSL z Hołownią się postawili, niekoniecznie z entuzjazmem, bo nie mieli innego wyjścia, PO musiała uciekać i to dosłownie, żeby uniknąć głosowania. Pełna definicja niedźwiedziej przysługi i klasyczne przelicytowanie. Obawiam się, że za 10 lat takie „dokumenty” nikogo już nie będą szokować i wizerunek Karola Wojtyły będzie brukany bezkarnie, jednak tu i teraz zdecydowanie na to za wcześnie. Kampanii wyborczej przyklejaniem Janowi Pawłowi II metki pedofila, czy obrońcy pedofilów, w 2023 roku wygrać się nie da. Za to można spektakularnie przegrać i to mam wrażenie do czynników medialnych razem z czynnikami politycznymi dotarło.

Co do meritum sprawy, wypowiedziałem się obszernie na kanale Polska Chata i w zasadzie nie mam nic innego do dodania.

Chociaż… jedno mogę dodać. Głównymi tropicielami pedofilii w Kościele są aktywiści LGBT i inni lewaccy degeneraci, również seksualni, jak na przykład Hartman propagujący kazirodztwo. Nie chcę przez to powiedzieć, że zamienił stryjek siekierkę na kijek, bo tę patologię trzeba tępić wszędzie, ale chce powiedzieć, żeby nałożyć duży filtr na to, co te środowiska o Jana Pawle II mówią i piszą.

Trump staje do otwartej walki!

8
niceTrumpPic

Zdefiniujmy scenę. W politycznej Ameryce wrze, mocarstwo przeżywa poważny kryzys.  Nadchodzą prezydenckie wybory 2024 r. Politycy, kandydaci, lobbyści powoli schodzą z chmur propagandowego jestestwa, aby twardo postawić swoją stopę, zdominować, rzucić wyzwanie, rękawicę po najwyższy urząd w PAŃSTWIE. W epoce dominacji i triumfu potężnych międzynarodowych korporacji w sektorach HIGH TECH, BIG PHARMA, BIG MEDIA, przemysłu zbrojeniowego, nawoływanie do obrony interesu i wartości państw narodowych wydaje się być niezwykle trudną, wprost niebezpieczną próbą, wsteczną sztuką zaklinania rzeczywistości błyskawicznie demontowanej chrześcijańskiej cywilizacji. Ludzie, jak śmiertelnie zaczarowane ryby zwykle idą z prądem, aby dołączyć,  przeżyć, kontynuować swoje istnienie. Na tym etapie właśnie jesteśmy, czy jednak się obudzimy…

  https://thelibertydaily.com/wp-content/uploads/2022/08/Screenshot-2022-08-10-7.3

Ostatni weekend zapewnił nam wiele wrażeń, insurekcyjnych mgławic i gorących obietnic zawrócenia nabierającego wodę amerykańskiego okrętu ze zdradliwych globalistycznych głębin i bezpiecznego zacumowania w swoim narodowym porcie. Czy ten prawdziwie rewolucyjny wysiłek może się udać, wobec potęgi Deep State? 

Wydawałoby się, że w tym politycznie administrowanym cyrku wszystkie miejsca są już zajęte. Jednak podobnie było w 2016 r. kiedy słynny nowojorski deweloper, trybun ludowy, kompletny nuworysz w polityce supermocarstwa bezczelnie zaproponował respektowanie demokratycznych, konstytucyjnych norm oraz zasad zdrowego rozsądku. Trump był granatem rzuconym przez opatrzność i dobijaną zachodnią cywilizację w oczy konsolidującej się światowej globalistycznej ośmiornicy, dążącą do przeniesienia nas w niewolniczy stan feudalny. Wiemy, że Trump  nie jest doskonałym, wymarzonym rycerzem, jednak ma potencjał aby  pomóc nam obronić nasze utożsamiane wartości,  wobec biurokratycznego tsunami  rozmaitych głupot i świństw w naszej rzeczywistości wdrażanych przez globalistyczną brukselską, czy inną ponad stanową centralę.

Ci ludzie znudzili się już opanowanym imperium kontrolującym pieniądz. Teraz chodzi o totalną kontrolę, oczywiście przy zachowaniu kontroli pieniądza, ale w formie elektronicznej, która będzie w stanie rejestrować i “skorygować” Twoją codzienną aktywność i zakupy. Słysząc, czytając o tej polityce nie mamy zielonego pojęcia, że każdego dnia tracimy swoje prawa obywatelskie, które poszczególne rządy tłumaczą koniecznością obostrzeń klimatycznych, pandemicznych, czy związanych z wojną w sąsiedztwie. Może nastał czas nazywania zagrożeń po imieniu? Żyjemy w czasie “zdrady elit”, ale to zbyt obszerny temat na  inną okazję.

Zauważyłem, że zapuszczam się w uogólnienia, miałem zająć się ostatnimi wydarzeniami  w amerykańskiej polityce, niewielu z nas ma cierpliwość czytania dłuższych wywodów. Tak więc w poprzedni weekend byliśmy świadkami   podczas republikańskiej konferencji  CPAC  wystąpień i prezentacji poszczególnych aspirantów kandydujących na prezydenta USA w Centrum Portu Narodowego  w Maryland

Konferencja konserwatywnego odłamu republikańskiego CPAC została kompletnie zdominowana przez byłego prezydenta Trumpa, który jeszcze przed swoim wystąpieniem w sondażu otrzymał 62% poparcia, drugim był gub. Florydy Ron DeSantis z 20% poparcia. Podczas obrad CPAC wystąpili jeszcze konkurenci: była gubernator i ambasador Nikki Haley i b. sekretarz stanu Mike Pompeo. Nie pojawili się inni nagłaśniani pretendenci jak Mike Pence, czy główny konkurent Trumpa De Santis, który poleciał do Kalifornii na spotkanie z poważnymi donorami z klubu Club for Growth. Sondaż na najlepszego wice dla Trumpa zdecydowanie wygrała była kandydat na gubernatora Arizony, bardzo medialna Kari Lake (wyżej na zdjęciu z kandydatem Trumpem).

Trump wystąpił w półtoragodzinnej  tyradzie przedstawiając siebie jako wojownika  walczącego o powstrzymanie postępującej degrengolady Ameryki. Jest dobrym mówcą więc bez trudu nawiązał do polityki Bidena niszczącej Amerykę w aspekcie rozłożenia jej przemysłu energetycznego i pogoni za ekologicznie szkodliwym przestawieniu  użytkowników na kosztowne auta elektryczne (wytwarzanie i składowanie zużytych toksycznych baterii). 

Ostrzegł zgromadzonych aktywistów, że Biden swoimi posunięciami prowadzi świat  do III wojny światowej dodając, że za swojej prezydencji nie rozpoczął żadnej wojny, a nawet ukończył rozpoczęte. Podkreślił, że jeśli zostanie wybrany prezydentem to dzięki dobrym relacjom z Putinem, wojna na Ukrainie zakończy się w ciągu 24 godzin i zadba o to, aby państwa europejskie bardziej zatroszczyły się o swoje własne bezpieczeństwo. Natomiast jeżeli Trump przegra, będzie wojna, swoją pozycję na świecie straci też Ameryka, również z powodu otwartych granic, narastającej przestępczości, napływu narkotyków i skończy jako “brudne komunistyczne państwo”...

Jeśli wygra wybory ukończy budowę granicznego muru, zwiększy ilość pograniczników, zatrzyma napływ nielegalnych narkotyków, ukróci przestępczość, wprowadzi papierowe jednodniowe osobiste głosowanie, zatrzyma zwariowany genderyzm i trans z chemicznym i chirurgicznym okaleczaniem dzieci. Przywróci kontrolę rodziców nad edukacją ich dzieci przy pomocy systemu voucher i zwiększonego kredytu podatkowego na dzieci. Jak również stworzenie mechanizmu wyborów pryncypała szkoły przez rodziców. Zapowiedział też budowę “miast wolności” z premiowaniem posiadania własności na wielkich przestrzeniach Ameryki.

Z pozycji swojego doświadczenia z poprzedniej kadencji rozprawi się i ograniczy wpływy Deep State, głodnych wojen neocons, globalistów, komunistów i całej politycznej klasy, która nienawidzi Ameryki i prowadzi ją do zguby. Zapowiedział też pozbycie się z Partii Republikańskiej RINO’s zwolenników otwartych granic, neocons, globalistów i liderów takich jak Paul Ryan, Karl Rove, czy Jeb Bush. Również postulował zarządzanie i kontrolę Waszyngton D.C. przez rząd federalny.

Na zakończenie swojego wystąpienia kandydat Trump ogłosił, że będzie nie tylko głosem zawiedzionych rozwojem sytuacji Amerykanów, ale i wojownikiem walczącym o przywrócenie wartości narodowych, sprawiedliwości i prosperity.

“Nie mamy innego wyjścia. Jeżeli się tego nie podejmiemy, nasz kraj zostanie utracony na zawsze”.                                                                                                      

Jak widzimy, Trump niczego nie owija w “bawełnę”, wszystko nazywając po imieniu i zapowiadając otwartą walkę z całym dobrze okopanym systemem państwa. Zapewne system DEEP STATE w swoim własnym interesie będzie dalej starał się go w jakiś sposób zatrzymać. Trump rozumie jakie siły ma przeciwko sobie i dlatego zwraca się bezpośrednio do zwykłych, patriotycznych Amerykanów. Historycznie biorąc nawiązuje do prezydentów Eisenhowera i JFK. Kampania prezydencka zapowiada się naprawdę fascynująco.

Jacek K. Matysiak                                                                                                         Kalifornia, 2023/03/07

Przemieszali się, pozamieniali rolami i wzajemnie się uzupełniają

26
z15751109V,Obrady-Okraglego-Stolu--na-zdjeciu-Wladyslaw-Frasy

Jest taka instytucja, która nazywa się Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, w skrócie NCBiR. O istnieniu tej instytucji większość Polaków dowiedziało się dopiero parę dni temu, gdy zaczęły się afery z wielomilionowymi dotacjami dla 27-letnich pociotków prowadzących firmy krzak. Potem sprawy nabrały jeszcze większego tempa, bo okazało się, że NCBiR pośrednio finansuje eksperymentalne hodowle robaków, o czym ostatnio jest bardzo głośno i nie wiem jak innych, ale mnie to niespecjalnie śmieszy. Dobrze, ale o co chodzi w związku z tym wszystkim? Już wyjaśniam, trzymając się ram tytułowej tezy.

Chodzi o to, że Jarosław Kaczyński biega po spotkaniach wyborczych i opowiada o wrzucaniu robaków na ruszt przez lewackich aktywistów, a także o korupcji w czasach Tuska. Obie informacje są prawdziwe, nawet do bólu prawdziwe, jednak dawno przestały mieć charakter jednostronny. PiS przez prawie 8 lat władzy zbliżył się do „postępu” i do „pierwszy milion trzeba ukraść”, jak nigdy wcześniej się nie zbliżał. Jeśli do tego dołożyć opery mydlane z cyklu „wstajemy z kolan”, to mamy patriotyczną i bogoojczyźnianą wersję PO. Gdzieś na Podkarpaciu dalej straszą LGBT i jednopłciowymi „małżeństwami”, ale w centralnej i wielkomiejskiej Polsce, coraz częściej słychać o naszym przywództwie w Europie. Tak postępowego PiS-u jeszcze świat nie widział i wszystko z jednego powodu – utrzymanie władzy. Odwieczny problem z pozyskiwaniem „elektoratu środka” sprawia, że po wyłączeniu obrazu i nałożeniu filtra na głos prelegenta ciężko odróżnić kto jest kim.

Tym bardziej jest o utrudnione, że nie tylko PiS zbliżył się do PO, ale Tusk wcielił się w rolę „lepszego Kaczyńskiego”. Nie wiem ile jest bardziej śmiesznych, żenujących i kompletnie niewiarygodnych kadrów zarchiwizowanych na półkach kampanii wyborczych, ale mnie widok Tuska pocieszającego biednych ludzi, śmieszy i żenuje najbardziej. Ostatnia propozycja wprowadzenia kredytów mieszkaniowych na zerowym oprocentowaniu, to większy populizm niż trzy miliony mieszkań plus parking dla trzech milionów elektrycznych samochodów polskiej produkcji. A to dopiero początek kampanii, można powiedzieć, że przymiarka. Co będzie na finiszu? Należy się spodziewać nie tylko darmowych mieszkań, ale dopłat dla obywateli, żeby chcieli się do tych mieszkań wprowadzić. PO jeszcze nigdy nie była tak socjalistyczna, jak PiS nie był postępowy. Pomieszały się chłopaki ze sobą i małpują od siebie „najlepsze” pomysły.

Teoretycznie taka urawniłowka wykuwa wolne miejsce dla trzeciej siły, w praktyce za trzecią siłę robi Hołownia z PSL-em i to w zasadzie koniec opowieści. Jedynie dla formalności dodam, że ta egzotyczna grupa biega po stacjach benzynowych i krzyczy, żeby benzynę „zrobić” za 5 złotych i ani grosza więcej. Polityczne masło maślane na każdym kroku i odróżnić jednych od drugich można tylko po fryzurach. Do niedawna PiS był jedynym ugrupowaniem w Polsce, które miało program i to nie na papierze, ale naprawdę realny program, w dodatku wcielany w życie. Obojętnie co sądzić o reformie edukacji, sądownictwa, czy 500+, były to zapisy programowe i zostały w różnym stopniu zrealizowane. Dziś o niczym takim mówić się nie da… Przepraszam, zapomniałem o „polskim ładzie”, który jest doskonałym podsumowaniem katastrofy programowej PiS, firmowanej przez Morawieckiego.

Zamiast jakiegokolwiek spójnego programu i chociażby zrębów wizji politycznej, mamy codzienną bieganinę za aktualnymi aferami i aferkami. Jak się pojawiły śnięte ryby w Odrze, to wszystkie partie nagle stały się wędkarzami. Gdy UE przegłosowała mąkę z robaków, to PiS i PO przerzucają się preferencjami smakowymi. Myślący mogą już teraz porzucić wszelka nadzieję i nabrać pewności, że ta kampania inaczej nie będzie wyglądała. Jeśli cokolwiek się zmieni to na gorsze i jeszcze głupsze, natomiast główne kierunki bezsensownych działań na pewno zostaną zachowane.

Ukraina, popierać, czy nie popierać?

15

Obserwujemy wiele wydarzeń budzących niepokój i troskę o przyszłość nie tylko Polski, ale praktycznie całego świata. Wojna na Ukrainie przypomina sytuację międzynarodową z 1914 r, z jej finalnym  zapalnikiem jakim był zamach w Sarajewie, bądź 3 letnią wojnę domową w Hiszpanii (1936-39 r.) będącą preludium do II w.ś. Podobnie jak wtedy naprzeciwko siebie formułują się dwa bloki państw, jeden związany z Rosją (Chiny, Iran, BRICS), drugi z USA (NATO) wspierający Ukrainę, co prawda z pewnymi oporami (np. Niemcy). Co jakiś czas wobec niepowodzeń “niezwyciężonej armii rosyjskiej” Putin straszy użyciem broni atomowej, czyli czyta ze starej kartki Breżniewa. USA będąc atomowym mocarstwem przegrały wojnę w Wietnamie, który jak Ukraińcy walczył na swoim terytorium tyle, że przepędzona Rosja nie odpłynie za ocean. Podobnie Wielka Brytania nie użyła tej broni w wojnie przeciwko Północnej Irlandii, Argentynie, czy Rosja i USA w Afganistanie. USA wspierają walczącą z rosyjskim agresorem Ukrainę wiedząc, że w ten sposób obniżają zdolności bojowe i zasoby Rosji. Niestety ostatnio na podobny pomysł wpadły również Chiny, które będą największym beneficjentem tej wojny, pomagając Rosji (zakup ropy, gazu) nie tylko  finansują jej wojnę, ale też zużywają zasoby (broń i amunicję) swojego strategicznego przeciwnika jakim jest USA i NATO. Więc wojna proxy  na Ukrainie nie jest czymś nadzwyczajnym, wcześniej te mocarstwa  toczyły podobne wojny w Korei, Wietnamie, Afganistanie i czy w krajach Afryki i Ameryki środkowej i południowej. 

 https://www.ft.com/__origami/service/image/v2/images/raw/https%3A%2F%2Fd1e00ek4ebabms.cloudfront.net%2Fproduction%2Ff1d8c6e3-848f-4b67-b5d8-8cf8afa20e50.jpg?source=next&fit=scale-down&dpr=2&width=340 

Spójrzmy na rozmiary ekonomii walczących i wspomagających stron. Przypomnijmy tylko, że dziś ciągle potężne USA swoją świetność mają już za sobą, ich konkurent Chiny, nie przypomina niewydolnego ekonomicznie ZSRR i ciągle rośnie w siłę. Na dziś potencjał państw pomagających Ukrainie w stosunku do potencjału Rosji (bez Chin) szacowany jest na 30 do 1. Z kolei Putin ma ciągle wysokie słupki poparcia i choć nie ma dostępu do swoich $ 300 mld zamrożonych na zachodzie, ma zasoby materialne, aby mimo sankcji dalej produkować broń i amunicję. Zachód w wyniku sankcji cierpi też z powodu wzrastających cen gazu, ropy (benzyna, elektryczność), USA ma własne zasoby energii, ale Europa odczuwa swoje sankcje bardziej.

Teraz dla lepszej orientacji kilka liczb. USA przeznaczają na swoje siły zbrojne 2,7% PKB (za Reagana 5,7%). USA ciągle są największą ekonomią świata licząc w $ trylionach (po polsku w $ bln), (25), Chiny (18,3), Japonia (4,4), Niemcy (4),Indie (3,5), W.B. (3,27), Francja (2,8),Kanada (2,2),  Rosja (2,1), Włochy (2), Polska (0.7). Nie zapominajmy jednak o tym, że światowe gospodarki są niebezpiecznie zadłużone (mimo kreatywnej księgowości) i np.  USA  jest oficjalnie zadłużone na $33 tryl. (czyli $33 bln), co oznacza $94,4 tys. długu na głowę mieszkańca, a sam roczne spłacany procent od długu przekracza $500 bln (po polsku mld). Dodajmy, że roczny budżet USA wynosi teraz $5,8 tryl. (bln), zawiera on $1,6 tryl. (bln) wydatków “uznaniowych”. Tak skonstruowany budżet zakłada $1,2 tryl. deficytu. 

Putin logicznie liczy na zmęczenie na zachodzie “nie swoją wojną” wiedząc, że każdy z krajów ma własne trudności wewnętrzne od ekonomicznych (szczególnie po światowym puczu medycznym-COVID-dzie), po ideologiczne (LGBT, trans, cancel culture, rasowe i in.).  Pewnie pamięta inspirowane antywojenne protesty na ulicach Ameryki podczas wojny wietnamskiej, które w rezultacie doprowadziły do wycofania się USA z wojny. W tym wypadku Putin wyciąga propagandową rękę do zachodnich konserwatystów, którzy podejmują w swoich krajach walkę w obronie właśnie zagrożonych wartości zachodniej cywilizacji (kultura, rodzina, religia, prawa i wolności jednostki). 

Wielu zachodnich konserwatystów jest wyraźnie zagubionych i sądzi, że Putin jest ich naturalnym sojusznikiem w walce z demoralizującym, ateistycznym i wprost demonicznym globalistycznym ateizmem. W rzeczywistości są oni tylko świadkami zmagań starej wersji imperializmu reprezentowanego przez Rosję Putina, z nowym nihilistycznym globalistycznym imperializmem banksterskim. Kiedy słucham wypowiedzi żyjących na zachodzie zwolenników Putina ogarnia mnie przerażenie z powodu ich prowincjonalizmu wynikającego z nieznajomości historii, mentalności i niejako wrodzonego deficytu wolnościowego Rosjan. Z zapałem krytykują korupcję,  cenzurę, prześladowanie opozycji w ogarniętej wojną Ukrainie, ani słowa nie wspominając o nieistniejących wolnościach obywatelskich, tradycyjnej korupcji, prześladowaniach opozycji i cenzurze w Rosji Putina!

Dziwię się, że zachodni poplecznicy Putina jeszcze siedzą na tym zgniłym zachodzie (np. w USA). Jeśli ja byłbym taki naiwny, bądź naprawdę przekonany o dziejowej misji ratującego wartości zachodniej cywilizacji batiuszki Putina to natychmiast przeniósłbym się do demokratycznej ostoi wolności, płynącej mlekiem i miodem Rosji! Większość z popleczników Putina nie ma zielonego pojęcia o tym, że ten nieszczęśliwy kraj nigdy w swojej historii nie miał nawet szansy na życie w demokracji. Jedyny zalążek demokracji (Kiereński) po kilku miesiącach krwawo stłumili bolszewicy w listopadzie 1917 r.

Wojnę wywołał Putin, kiedy w 2014 r. jego “zielone ludziki” rozpoczęły atak na Ukrainę, anektując Krym i wspomagając rozłamowców na wschodzie Ukrainy. Tej samej Ukrainy, która zgodziła się na oddanie odziedziczonych po upadku sowietów ok. 1,800 strategicznych głowic jądrowych i 176 międzykontynentalnych rakiet balistycznych (to był trzeci atomowy arsenał na świecie!). Tej samej Ukrainy, która w 1994 r. wspólnie z USA i W.B. podpisała memorandum budapesztańskie gwarantujące suwerenność i nienaruszalność granic Ukrainy. 

Żeby było jeszcze jaśniej Putin  w grudniu 2021 r. pokazał swoje zamiary nie tylko wobec Ukrainy, ale i wszystkich byłych  sowieckich satelickich państw.  Wówczas  wystosował ultimatum w którym zażądał od NATO nie przyjmowania następnych państw.  Dalej zażądał wycofania placówek militarnych z przyjętych już do NATO państw z byłej sowieckiej strefy wpływów. Dodatkowo,  nie przeprowadzania na terytoriach postsowieckich państw wojskowych  ćwiczeń i nie zaopatrywania ich w broń (!). Ta odkurzona doktryna Breżniewa (z 1968 r.) miała odepchnąć NATO do sytuacji sprzed 1997 r. jednocześnie ograniczała suwerenność nie tylko państw byłych republik sowieckich, ale i byłych państw satelickich będących jak Polska już członkami NATO. 

Wobec odrzucenia jego ultimatum przez NATO, Rosja 24 lutego 2022 r. rozpoczęła otwartą agresję na Ukrainę mając nadzieję na szybkie opanowanie Kijowa i kompletne podporządkowanie ukraińskiego państwa. Marzenia zakochanego od dziecka w Stalinie Putina o odtworzeniu potęgi imperium spotkały się jednak z oporem Ukraińców. Jak powiedział w 1832 r. klasyk Clausewitz:             

“Wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami”. 

Putin niejednokrotnie mówił, że Ukraina to stare ziemie rosyjskie. Podobnie mówi o Krymie, jednak przypomnijmy, że tatarski Krym (Tauryda) Rosja podbiła ostatecznie w 1783 r. Przypomnijmy kolejne rozbiory Rzeczypospolitej dokonywane również w tym czasie, więc podobnie Putin może myśleć o Polsce (Polska “nie zagranica”). Czy Polska robi dobrze udzielając tak wielkiego poparcia zaatakowanej Ukrainie, przecież Polacy pamiętają, że we wrześniu 1939 r. nikt nam nie pomógł (“Nie będziemy umierać za Gdańsk!”), a jeszcze Rosja Sowiecka wbiła nam nóż w plecy. Wiemy też, że gdyby w 1936 r. zachód (Francja) zablokował remilitaryzację Zagłębia Ruhry, wtedy Hitler nie zabłysnął by swoim “militarnym geniuszem” i położył by po sobie uszy. Najlepiej i najtaniej było zatrzymać go w początkach jego “kariery”. 

Czy ktoś (Putin) jeszcze wierzy w to, że Ukrainę będzie łatwo podbić i okupować? A co z zasadą samostanowienia narodów? Zastanówmy się dlaczego Polska i inne kraje, którym udało się wyrwać z opiekuńczych szponów Rosji tak bardzo chciały do NATO, czy może dyktowało im to ich historyczne doświadczenie “stosunków” z Rosją? Czy mają prawo do własnych wyborów, czy też liczy się tylko poczucie zagrożenia Rosji?

Rozpatrywane są różne opcje dalszego rozwoju wydarzeń na tej wojnie. Wydaje się, że nie będzie zdecydowanego zwycięstwa żadnej ze stron i prawdopodobnie Chiny, może wespół z USA zaproponują rozejm i przedstawią warunki do negocjacji walczącym stronom. Ukraina najprawdopodobniej straci Krym, a wschodnie prowincje może otrzymają jakąś większą autonomię, szkoda tylko cierpienia zwykłych ludzi, którzy tracą na tej wojnie życie, jego dorobek i nawet nadzieję …

Na zachodzie powstają organizacje sponsorujące ruch antywojenny, organizują demonstracje, domagają się zakazu dostarczania broni i pomocy Ukrainie. Chcą zakończenia wojny, chcą osiągnąć POKÓJ. Zapominają widocznie, że jeśli Rosja na Ukrainie zaprzestanie walki to rzeczywiście będzie pokój. Natomiast jeśli Ukraina zaprzestanie walki, to będzie to koniec Ukrainy…

Jacek K. Matysiak                                                                                                    Kalifornia, 2023/02/27

Breżniewów dwóch – inaczej nie potrafimy

25

Jestem na tyle stary, że pamiętam przemówienie pierwszych sekretarzy, nie tylko tych z PZPR, ale i tych z KPZR. Wprawdzie Breżniew zapił się na śmierć, gdy miałem 10 lat, jednak i jego pamiętam, podobnie jak Gierka. Ba! Gierek to był pierwszy obraz jaki zobaczyłem w kolorowym telewizorze produkcji radzieckiej Rubin 714. Gdy ojciec wniósł ten nabytek do domu, nic innego nie puszczali tylko Zjazd PZPR. Takie miałem dzieciństwo polityczne, że nawet nie kojarzę jaką dobranockę po raz pierwszy obejrzałem, powiedzmy, że w „kolorze”. Za to doskonale kojarzę tę wszechobecną nowomowę i tych podstarzałych sekretarzy, co przy każdej mowie zbawiali świat i odkrywali nowe lądy.

Co z tego wszystkiego wynika? Dokładnie tyle, że nie boję się oklepanych porównań. Trudno, niech będę efekciarzem, ale wielkiej różnicy pomiędzy Breżniewem, Bidenem i Putinem nie widzę. Do tego stopnia uderza mnie podobieństwo, że nawet kondycją fizyczną i intelektualną wszyscy trzej do siebie pasują. Nie od dziś wiadomo, że Biden ledwo stoi na demencyjnych nogach, a jego ostatnie badanie wskazujące na doskonałą kondycję, też się wpisuje w politykę radziecką, jak ulał. Putin ma takie same albo i jeszcze gorsze problemy ze sobą i między bajki można włożyć opowieści o kąpieli w Bajkale, czy jeździe konnej na oklep, to już było i nie wróci. Zatem mamy do czynienia z dwoma „dziadkami stanu”, ale jedna zasadniczy różnica pomiędzy nimi występuje. Biden jest marionetką, której powoli zaczynają mieć dość sami Amerykanie, Putin to ciągle groźny niedźwiedź, tym groźniejszy, że poważnie ranny.

W ZSRR, ale i w Rosji nigdy nie było litości dla takich, których można odstrzelić i zająć ich miejsce. Putin musiał zbudować potęgę wokół siebie, bo w przeciwnym razie po tych wszystkich głupstwach, jakie zrobił, dawno umarłby „na zawał”. Chory, niedołężny, coraz bardziej pogubiony, ale ciągle na tyle silny, że nikt nie ma mu odwagi podskoczyć. Biden samodzielnie nic nie znaczy, w każdej chwili zostanie wysadzony z siodła, gdy otoczenie polityczne tak zdecyduje. Paradoksalnie to właśnie ta okoliczność decyduje o „narracji” Bidena, która przypomina tę Putina. Obaj starają się pokazać, jacy są groźni i obaj przemawiają do przekonanych. Putin klepie te swoje głodne kawałki o faszyzmie, jak klepali wszyscy sekretarze, prócz Stalina przed wybuchem II Wojny Światowej. Biden z kolei będzie walczył o pokój i fundamenty demokracji, co słyszeliśmy 1000 razy, przy okazji każdej „misji pokojowej.

Podobieństwo występuje również w odbiorze „dziadków stanu”. W Polsce wizytę Bidena i jego „bohaterskie czyny”, traktuje się jak Putina w Rosji. Jeden i drugi jest zbawcą, kulom się nie kłania i w ogóle ratuje świat. Z tą samą histerią, z tymi samymi hiperbolami komentuje się każde słowo i gest rosyjskiego i amerykańskiego przywódcy. Przełom goni przełom, historyczna wizyta, historyczne orędzie. W Polsce śmiano się, że Moskwa odpaliła putinomierz, czyli zegar odliczający czas do przemówienie Putina, ale jakoś nikt nie zauważył, że dokładnie tak samo wyczekuje się nad Wisłą przemówienia Bidena. Widać taka nasz uroda, nie potrafimy żyć bez wielkiego brata, obojętnie jaki, byle był pod ręką Breżniew, któremu można powierzyć „opiekę” nad Polską.

Na tych wszystkich przyjaźniach i sojuszach zawsze wychodziliśmy tak samo, z płaczem i święcącym tyłkiem. Niestety i tym razem nie spodziewam się innego rozwiązania. Będą soczyste pocałunki w usta i klepanie po ramieniu, będą ponadczasowe projekty i mosty międzykontynentalne, a potem wszystko z hukiem je.. rozleci się. Nie potrafimy inaczej, przez stulecia nie nauczyliśmy się uprawiać skutecznej polityki zagranicznej i prawdopodobnie nigdy się już tego nie nauczymy.