Reklama

Właśnie dostałem wiadomość od Połowicy, że Wielkopolsce, powtórzę, w Wielkopolsce, gdzie sanitaryzm bije większe rekordy niż w Warszawie, na całym cmentarzu zauważyła może 2 osoby w maseczkach. Oczywiście nie ma mowy o żadnym dystansie, normalne powitanie zjeżdżającej zewsząd rodziny, całusy, uściski, serdeczności „krótkodystansowe”. Z drugiej strony do sklepów wchodzą odwrotne proporcje zamaseczkowanych, bo tak działa dogorywający reżim, a nie strach przed jakimkolwiek zakażeniem. W zeszłym roku ludzie masowo ruszyli na cmentarze, po nocy, gdy bezmózgi z PiS zamknęły Polakom dostęp do grobów bliskich, na pięć minut przed 1 listopada. W tym roku wszystko wygląda jak za dawanych lat, może z wyjątkiem pojedynczych osób w gadżetach na twarzy.

O tym jakie tu działają mechanizmy pisałem 100 razy, to nie będą się powtarzał po raz 101, ale jedną nową i bardzo ważną okoliczność dodam. „Wszystkich Świętych” to jedno z tych polskich świąt, które przetrwało próby czasu. Przypuszczam, że nawet u schyłku działalności Kościoła, co w mojej ocenie nastąpi, góra za 15 lat, to święto nadal będzie dla Polaków ważne, ponieważ wiąże się z najbardziej ludzkimi potrzebami. Każdy człowiek chce mieć kogoś bliskiego i tęskni za bliskimi, którzy odeszli. Jednocześnie tak jesteśmy skonstruowani, że świadomie lub podświadomie oczekujemy, że po naszej śmierci również nie zostaniemy zapomniani, a bliscy będą odwiedzać nasze groby. Naturalnie piszę o normalnych ludzkich potrzebach, z pominięciem rozmaitych „nowoczesności” i „świeckości”, czyli deklaracji ideologicznych, które zawsze się rozjeżdżają w chwili najcięższych doświadczeń takich jak choroba, czy śmierć. Człowiek jakkolwiek się przed tym będzie bronił, to najbardziej kocha siebie, zawsze i wszędzie, dlatego też potrzeba okazywania uczyć i uzewnętrzniania ich jest czymś w rodzaju emocjonalnego dowodu tożsamości.

Reklama

Pokazujemy w ten sposób, że jesteśmy dobrzy, mądrzy, mamy zasady i kierujemy się w życiu szlachetnością, innymi słowy wystawiamy sobie celujące świadectwo. Psycholodzy nazywają to zdrowym przejawem egoizmu, dla mnie to po prostu ludzka natura, tacy jesteśmy i takimi pozostaniemy. Być może mało w tym wszystkim romantyzmu, ale za to dużo pożytecznego realizmu, który należałoby umieścić w kontekście: „dbajmy o siebie i innych”. No właśnie, dbajmy koniecznie i za całą mocą, co oznacza, że nigdy i nigdzie nie wolno ulegać prymitywnym szantażom emocjonalnym, które oczekują od nas fałszywego heroizmu. Zmuszanie do ludzi do upokarzających zachowań, w dodatku opakowanych w naukę i solidaryzm społeczny, to najpodlejszy gatunek inżynierii społecznej i całkowite zaprzeczenie zdrowego egoizmu. Nikogo nie uratowała szmata wyjmowana z kieszeni przez półtora roku, za to miliony osób cierpiało, traciło członków rodziny i nie mieli możliwości, aby ich godnie i po ludzku pożegnać.

Dzisiejsze pełne cmentarze to przedziwna symbolika, teoretycznie cmentarz jest ostatnim miejscem, gdzie można mówić o optymizmie i nadziei, jednak to właśnie 1 listopada 2021 roku pokazał, jak bardzo Polacy mają dość paranoi i jak bardzo chcą żyć i umierać w normalnym świecie. Siła tradycji, normalności i zdrowego egoizmu pokona każdą paranoję i to widać w tym magicznym dniu gołym okiem . Dokładnie w taki sposób warto okazywać szacunek innymi i w taki sposób dbać o siebie i innych. Z żywiołem ludzkiej duszy i instynktu samozachowawczego nie wygrał nikt i sromotną porażkę zaliczą też twórcy „pandemii”, a w zasadzie już zaliczyli, tylko wszystko się jeszcze rozkłada w czasie. Za chwilę sam się wybieram na dwa cmentarze, na grób dziadków i ojca i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. W zeszłym roku wszedłem przez płot, gardząc idiotycznymi „rozporządzeniami” barbarzyńców, którzy wycierają sobie buzie Bogiem i innym wartościami. Dbajmy o siebie i innych, zachowując zdrowy rozsadek i zdrowy egoizm!

Reklama

25 KOMENTARZE

    • Prawdopodobnie te 150 tys. nadmiarowych zgonów to były osoby najbardziej schorowane, więc kolejne lata powinny przynieść nieco mniejsze liczby. Chyba, że zadziała jakiś dodtkowy czynnik. Niektórzy złośliwi mówią też o 4 rodzjach “białej śmierci” której należy unikać: biały cukier, mąka, sól i biały fartuch lekarski (“pomimo wysiłków lekarzy pacjent wyzdrowiał”). Obawiam się jednak, że do różnych oczekiwań, które nam właśnie redukują, należy też opieka medyczna, a zwłaszcza jakieś kosztowne terapie. Zapewne musimy zwolna się przyzwyczajać do myśli o zwiększonej śmiertelności i krótszym życiu w “nowej normalności”. Może nie na poziomie najuboższych krajów Afryki, ale powiedzmy Europy sprzed 100 lat.

          • Tak obiektywnie patrząc, to po szpryce poszli głównie “młodzi wykształceni z dużych miast” przez ciemnogród zwani lemingami. Gdyby rzeczywiście szpryce okazały się skutecznym narzędziem depopulacji – struktura ludności naszego bantustanu zmieniłaby się dość wyraźnie. I chyba na lepsze…

        • @Egon: Jak już wcześniej pisałem, szkodliwość skrzepionek wcale nie musi okazać się dramatyczna. Pośrednio wskazuje na to też “jazda” z 3-cią dawką zanim się jeszcze skończyła “ostatnia prosta”. W bezpośrednim otoczeniu mam wielu oszczepniętych. Były NOP-y tak poważne jak po żadnej normalnej szczepionce (2-3 dni w łóżku, nieraz przespane, skrajny przypadek 2 tyg. na L4), ale na razie nic się nie dzieje. Zobaczymy…

          • Chyba nie spodziewałeś się, że zaraz po dziabnięciu zaczną hurtowo padać jak muchy?
            Trafi ich za kilka(naście) lat, jak już większość nawet nie będzie pamiętać że kiedyś tam w 2021 dziabnęła się.

          • @ Vateusz
            Szybka jazda z trzecią dawką jest zaplanowana. Zwykle terapia genetyczna jest wielodawkowa, a zakupy poczynione przez UE sugerują 6 dawek. To, czego należy się obawiać, to nie natychmiastowe NOPy, ale skutki długoterminowe. Teraz najbardziej niepokoi to, czy hipotezy o nabytej, trwałej utracie odporności i skracaniu łańcuchów telomerowych są prawdziwe. Test tej pierwszej nastąpi w ciągu roku, a drugiej w ciągu dekady.

  1. Nie bardzo podzielam optymizmu autora. Ani nawet jego diagnozy sytuacji. Na cmentarzach nie było zamaskowanych, ponieważ minister zagłady narodowej nie wydał takiego nakazu. Gdyby wydał, większość przyszłaby ze szmatami. W sklepach ostatnio coraz trudniej spotkać osoby niezaszmacone. Znam pewną osobę, która chlubiła się tym, że nie zakłada szmaty i faktycznie widziałem ją nieraz bez niej. Tym większe było moje zdumienie, gdy ostatnio wpadłem do małego sklepu rano i miałem wrażenie, że skądś znam pewną osobę ze szmatą po same oczy. Tak, to była ona…
    MK opacznie postrzega całość sytuacji. Chlubi się dalekowzrocznością – niby że od początku pisał, że pandemia to ściema (czego nie można mu odmówić) – ale wykazuje zarazem godną prawdziwego ateisty krótkowzroczność, nie będąc w stanie umysłem swoim rozeznać, że cała ta mistyfikacja nie była od początku celem samym w sobie, lecz jedynie pretekstem pozwalającym wprowadzić prawdziwe zamierzenia. W sumie nie ma się co dziwić, mając na uwadze, że MK jeszcze półtora roku temu odczuwał wielką ulgę, że przez kolejnych 5 lat nie będzie zmiany na etacie stróża najważniejszego w Polsce żyrandolu. A było to w czasie, gdy dla odrobinę przytomnego człowieka było już aż nazbyt jasne kto jest kim.

    Niestety, nie przeceniałbym również na podstawie tłumów na cmentarzach kondycji tamże zebranych ludzi (w kontekście wierności tradycji itp.). Sam dziś usłyszałem od dwóch osób, że przyjechały by trochę postać, potem obiad i ewentualnie jeszcze znowu postoją. Że bez szmat? Chyba minister wie jaka jest sytuacja, skoro nie nakazał (to już dopowiedzenie ode mnie). W każdym razie ktoś łebski monitoruje sytuację i podejmuje odpowiednie decyzje – ze szmatami czy bez. A postać trzeba było, bo taka tam tradycja raz w roku. Podobnym ludziom nie mieściło się pół roku temu w głowie, że w tłusty czwartek można było nie zjeść pączka. Nie miało żadnego znaczenia czy się miało na to ochotę. Gdy tłumaczyłem, że jeśli zechcę, to nie będę musiał mieć do tego tłustego czwartku, widziałem w oczach bezbrzeżne zgorszenie. Tak że ja tam żadnego powodu do optymizmu bynajmniej nie widzę, ale co gorsza nawet nie liczę na zrozumienie właściciela tego bloga.

    • Tydzień temu w kościele na Mszy Św. było może maksymalnie 1/3 osób w maskach, ministranci bez, Komunia bez, a teraz odwrotnie: jakieś 2/3 zaszmaconych + ministranci + ksiądz zakładający szmatę do udzielania Komunii. A więc zastraszanie Niedzielera działa i naprawdę, Polacy wcale nie są wiele mądrzejsi niż rok temu. Gdyby jednak zamknęli cmentarze – naprawdę są tu ludzie, którzy wierzą, że Lud mimo to ruszyłby tłumnie, wyłamując kłódki i obalając straż miejską albo milicję?

    • “MK opacznie postrzega całość sytuacji. Chlubi się dalekowzrocznością – niby że od początku pisał, że pandemia to ściema (czego nie można mu odmówić) – ale wykazuje zarazem godną prawdziwego ateisty krótkowzroczność, nie będąc w stanie umysłem swoim rozeznać, że cała ta mistyfikacja nie była od początku celem samym w sobie, lecz jedynie pretekstem pozwalającym wprowadzić prawdziwe zamierzenia.”

      Też mam takie wrażenie. Może i w Polsce nie będzie drugiej Australii, ale wcale nie o to chodzi. W poszczególnych państwach będzie to przybierało różne formy, dostosowane do lokalnych potrzeb, niemniej cel ostateczny pozostaje ten sam: zredukować oczekiwania społeczeństw, obniżyć standard życia na zachodzie i uzależnić wszystkich, poza garstką miliarderów, od korporacji i państwa. “Nic nie będziesz miał i będziesz szczęśliwy” to jest myśl przewodnia tej nowej zaplanowanej rzeczywistości.

      Z drugiej strony, jak zwykle życie zweryfikuje wszystkie plany i zamierzenia, i nawet najlepsze sztaby psychologów i speców od marketingu nie przeskoczą ludzkiej natury. I tutaj widzę pewne pozytywy.

  2. podobno cwany naród wiecznych buntowników. 50 lat komuny i zdawałoby się odporność na propagandę lejąca się z TV. Przecież ludzi widzieli że pełne półki w reportażach Dziennika Telewizyjnego nie odpowiadają rzeczywistości w sklepie WSS. Widzieli że telewizja kłamie w żywe oczy. Ludzi wydymani przez władze na przedpłatach na samochody, wkładach na książeczkach mieszkaniowych, na denominacji i dwukrotnej chyba wymianie pieniądz. I qrfa wystarczyło pół roku nawet nie intensywnego prania mózgów- pranie pełnego sprzeczności, nielogicznego i niespójnego z tym czego nas nauczono w szkołach ( o wirusach, o pandemiach, o szczepionkach, o zdrowym trybie życia) – i połowa tumanów poleciała po “szczepionkę” jak w dym.

  3. Przekomarzamy sie tutaj kto ma racje, kto widzi las a kto drzewa. Czy wygralismy czy nie i jeżeli to z kim… Ale czy to na prawdę o to chodzi? Gdybysmy mieli istotnie uznać, że wygralimsy musielibysmy odwrócić bieg wydarzeń na całym świecie przecież. Wcześniej już tu wspominałem, żę każda władza od zarania dziejów dążyła do totalitaryzmu i z tą władzą polską czy europejską nie jest inaczej. Tak było jest i będzie. Natomiast kwestia czy wygraliśmy cokolwiek. Myślę, że jednak tak. Jako społeczeństwo może nie damy rady zrzucić z tronów naszych ciemiężców o ile w ogóle ich poprawnie rozpoznamy ale na pewno damy radę sie opierać. I patrząć jak sie srandemia rozegrała w innych społeczeństwach (celowo nie użyłem słowa państwo) to u nas nie jest najgorzej. Zawsze jest część oszołomów dodatkowo podpalonych przez propagandę ale mimo wszystko jako naród chyba nie do końca kupiliśmy tę bajkę. Znam osobiście sporo osób wierzących w covida najwyższego które mimo wszystko nie trzymają się sanitaryzmu kropka w kropkę, lecz wybrały sobie wygodne jego objawy ignorując inne na zasadzie “mnie to nie dotyczy”. Gdzie ja sam jak wielu z Was pewnie zna relacje z innych krajów gdzie jest dużo mocniej sruba przykręcona. Wygraliśmy czy nie myśle, że nie powinniśmy w ten sposób analizować. Bardziej skłaniałbym sie do oceny, że mogło być dużo gorzej. A co będzie dalej? Czas pokaże.