Reklama

W doniesienia i artykuły Onet.pl z definicji nie należy wierzyć, a w najlepszym przypadku trzeba dokładnie weryfikować. Dwa tygodnie temu Onet.pl napisał, że Dworczykowi przepadło gdzieś 700 tysięcy dawek „szczepionek”. Wokół sprawy zapadła cisza, wątku nie podjęły inne media, natomiast ze strony rządowego pionu propagandowego padły jedynie bełkotliwe zdania o „metodologii szczepień” i „systemie raportowania”. O co tu w takim razie chodzi, czy Onet.pl znów produkuje kłamstwa albo niedorzeczności pod polityczne zamówienie? Zgodnie z własną instrukcją sprawdziłem tę sensacyjną wiadomość i mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić, że Onet.pl jak nigdy pisze prawdę.

Po dwóch tygodniach nic się nie zmieniło i nadal nie wiadomo, gdzie się podziewa 700 tysięcy dawek, chociaż teoretycznie są w punktach, co wynika z danych zamieszczonych na stronie rządowej. Dla leniwych przygotowałem zrzut ekranu i zaznaczyłem pozycje, które się nie zgadzają.

Reklama

Dokładnie mówimy nie o 700 tysiącach, ale o 713 822 dawek, z tym, że końcówka daje się łatwo wytłumaczyć tym, co mówi pion propagandowy Dworczyka, czyli dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu Tomasz Matynia zalogowany na koncie Twittera @szczepimysie. Rzeczywiście liczba 13 822 to prawdopodobnie są niewykorzystanych dawki, z rożnych przyczyn losowych, ktoś zrezygnował, inny przesunął wizytę i tak dalej. Problem główny polega jednak na tym, że trzeci tydzień utrzymuje się stała różnica 700 tysięcy dawek i co więcej nadal są realizowane zamówienie dla punktów szczepień. Innymi słowa ta wartość wisi sobie w próżni i nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego? Przypomnę, że nieustannie rząd się użala na terminy dostaw od producentów, co nie przeszkadza się Dworczykowi chwalić przyśpieszeniem „Narodowego programu szczepień”. Jak to się ma do tego, że grubo ponad pół miliona „szczepionek” leży sobie nie wiadomo gdzie i czeka nie wiadomo na co? „Wyjaśnienia” propagandystów c CIR nie trzymają się kupy, Dworczyk udaje, że nie ma tematu, zatem nie pozostaje nic innego, jak przeprowadzić samodzielne śledztwo.

Swego czasu poinformowałem tak zwaną opinię publiczną jak działa system szczepień w ramach strony e–pacjent. W tej chwili każdy dorosły człowiek może sobie to sprawdzić, bo każdy ma wystawione skierowanie. Po tym jak napisałem, że system pozwala zweryfikować gdzie i kiedy można się zaszczepić, poszło na mnie zlecenie i zaczęto wypisywać bzdury, że namawiam do blokowania kolejek. Naturalnie prawda jest taka, że nikt kto ma dostęp do terminów żadnej kolejki nie blokuje, dopóki się nie zapisze na konkretny dzień i do konkretnego punktu, z tą chwilą traci też dostęp do pozostałych punktów i termonów. Ponieważ sam nie zamierzam się poddawać eksperymentom „medycznym”, to dostępem do wszelkich możliwych terminów na terenie całej Polski dysponuję non stop. Co z tej bazy wynika? Bardzo ciekawa prawidłowość, mianowicie w całej Polsce jest pełno „brakującej” AstraZeneca. Mało tego, w Warszawie jeszcze w ubiegłym tygodniu nie było nic poza AstraZenecka, teraz pojawiło się kilka terminów na Pfizera i J%J, Moderna nadal niedostępna.

Drugie ciekawe miejsce, to punkt drive thru w Wałbrzychu, gdzie Szełemej z Radą Miasta przegłosowali bezprawną uchwałę o obowiązkowych szczepieniach. W Wałbrzychu punkt świeci pustakami, do tego stopnia, że TVN24 zrobił kilka relacji i zachęcał do szczepień. Czym? Tak, AstraZeneca! Wygląda na to, że zagadka się rozwiązała. Po serii niekorzystnych doniesień na temat AstraZeneca, „szczepionka” przestała się „sprzedawać”. AstraZeneca to najbardziej przyjazna w przechowywaniu „szczepinka”, którą można na wiele miesięcy postawić w zwykłej lodówce i tak niemal na 100% jest. Wyjaśniałoby to również niski poziom szczepień II dawką, no i warto pamiętać, że AstraZeneca szczepiono prawie wszystkich nauczycieli, którzy potem masowo odchodzili na L4. Jeśli 700 tysięcy AstraZeneca nie poszło do instruktora narciarskiego, to po porostu Polacy się na tę berbeluchę wypięli.

Reklama

7 KOMENTARZE

  1. Rząd oczywiście kręci i kłamie ale propagandę wciska skutecznie. Wczoraj spotkałem po długiej przerwie znajomego, który radośnie oświadczył , że on i żona jest po pierwszej dawce berbeluchy. No żona trochę się po tym rozchorowała i leży z gorączką w łóżku. Ale pytam dlaczego wzięli berbeluchę jak wcześniej przechorowali dosyć mocno kowid. To on mówi, że przeciwciała mogą przestać działać i dla ochrony się zaszczepili. Ręce opadają !!!

  2. Propaganda działa. Poza telewizyjną dochodzi jeszcze księgowa kreatywność, czyli zmarłym po pozytywnym pseudoteście dopisany kowid i mamy efekty.
    Dzisiaj listonoszka na odchodnym oświadczyła mi, że jutro idzie na szczepienie.
    Zdążyłem jej tylko rzucić – ja bym odradzał, nie dała mi szansy wytłumaczenia jej czym ryzykuje. Wcześniej rzuciła mi dwie historyjki, że jej jakaś tam znajoma zmarła na kowid i, że kolejny (nasz wspólny) znajomy wyzdrowiał z kowida a był nawet w szpitalu.
    Wystarczy, że ludziom zaaplikują jakiś zgon w rodzinie lub u znajomych z wpisanym kowidem i ludzie panikują. Dlatego mamy codziennie w statystykach 300-600 “zgonów na kowid” – bo to ma m.in. też naganiać na wyszczepianie!

  3. Jest jeszcze jedno wyjaśnienie, nieco absurdalne, ale teraz wiele jest możliwe. Szczepionki są pakowane we fiolki zbiorcze po 6 dawek. Może ktoś tego nie doczytał i serwuje całe opakowanie, wpisując wykonanie jednego zastrzyku. Niedawno jakaś biedna kobieta dostała w pierwszej dawce szczepionkę wektorową, a w drugiej mRNA. Tak zwykle kończy się zabawa w Stachanowa.

    BTW – czy szczepienie nie zamieniło Kaczyńskiego w Breżniewa? Jakoś go od dawna nie widać.