Reklama

W tym roku jest naprawdę ciężki sezon infekcyjny, ale też nie mogło być inaczej po półtora roku płukania wszystkiego w denaturacie i katowaniu układów immunologicznych całej populacji. Izolacje, dezynfekcje, dystans społeczny, do tego zamknięte szkoły, siłownie i obiekty sportowe, zakaz spacerów nawet po lesie, w końcu przyniosły tragiczne skutki. W moim najbliższym otoczeniu chorowali wszyscy, po kolei, cała rodzina z jednej i drugiej strony, sporo znajomych i jak łatwo się domyślić głównie takich, co to nie mogą słuchać już o falach i wariantach. Takie są fakty, które zawsze i wszędzie należy szanować. Pozostaje jeszcze kwestia udziału cudownych eliksirów w tym wszystkim, ale to zostawiam, bo nie chcę odwracać uwagi od czegoś, co w moim przekonaniu jest najważniejsze.

Od pięciu dni zmagam się z dość ostrym przeziębieniem i muszę powiedzieć, że to jedno z tych gorszych, jakie przeszedłem, chociaż nie najgorsze. W 99% zawdzięczam to własnej głupocie, którą dyplomatycznie nazywam desperacją. Byłem lekko przeziębiony, praktycznie bez gorączki, ze skromnym kaszelkiem i w takim stanie dwa dni z rządu pracowałem na dachu, dość regularnie zraszanym deszczem i przyprószanym śniegiem. Na skutki długo nie trzeba było czekać, infekcja się zaostrzyła, pod 38,5C, ostry kaszel, smarkanie i naprawdę bardzo kiepska kondycja fizyczna. Przemęczenie nałożyło się na chorobę i przez pierwsze dwa dni wyglądałem, jak nie powiem z czego wyjęty. Na moje nieszczęście miałem wyznaczoną wokandę, tuż przed samymi Świętami, co staje się pewną tradycją. Po doświadczeniu z zapaleniem gardła Szanownej Starej, którą pani „doktór” pomimo braku jakichkolwiek objawów: gorączka, brak smaku, węchu i tak dalej, odesłała na test, jednego byłem pewien – nie idę do żadnego lekarza. Wyjazd do Warszawy (500 km w jedną stronę) zorganizowaliśmy wspólnymi siłami, w jedną stronę prowadziła Córka, też świeżo po infekcji, w drugą sam usiadłem za kierownicą.

Reklama

Udało się to wszystko poukładać, chociaż było ciężko, szczególnie mówić przez półtora godziny, z zapaleniem gardła i zatok nosowych. Pytanie po co były te wszystkie zabiegi, jakieś niezrozumiałe kombinacje z narażaniem własnego zdrowia. Odpowiedź jest oczywista! W świetle kretyńskich „rozporządzeń” moja wizyta u lekarza groziła uziemieniem całej rodziny i to nie tylko na Święta, ale aż do Nowego Roku. Jeszcze dwa lata temu do głowy by mi nie przyszło, żeby odstawiać takie numery, które rzecz jasna są kompletnie niedorzeczne, ale tylko wówczas, gdy mówimy o normalnej normalności. W ramach „nowej normalności” takich osób, które podejmują jeszcze bardziej trudne decyzje, jest znacznie więcej. Ludzie uciekają od lekarzy i przede wszystkim od patologicznych procedur, nie mających nic wspólnego z leczeniem. Przy każdej infekcji wraca temat testu i tego, co się z tym wiąże, ale nie wymiarze medycznym, tylko społeczno-prawnym. Zupełnie mnie nie interesuje, jaki wirus wywołał u mnie infekcję, czy on się nazywa X, czy omega i wcale nie wykluczam, że mógł się nazywać „delta”. Rzecz w tym, że każdy ciężki przebieg grypy, czy nawet przeziębienia nie interesuje, ani polityków, ani policjantów, ani ochroniarzy w „Biedronce”, ani lekarzy, żeby było śmieszniej.

Jeśli masz 38C gorączki, kaszlesz, kichasz i smarkasz, ale nie masz „pozytywnego wymazania”, to wejdziesz wszędzie. W takim stanie wszedłem do sądu i mówiłem przez 1,5 godziny. Nikt mnie nie wyzywał od morderców, nikt nie mierzył saturacji, nikt nie proponował trzeciej dawki, pomieszanej z drugą. I chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, co by się stało, gdyby ten sam Wielgucki, z temperaturą 36,6C, brakiem kaszlu, kataru, czyli krótko mówiąc bezobjawowy Wielgucki, wszedł do sklepu, nie wspominając o sądzie, z pozytywnym „wymazaniem”, które skazuje na kwarantannę całą rodzinę. Daleko zaszliśmy z tą „nową normalnością”, tak daleko, że nie wiadomo, czy znajdziemy drogę powrotną. Dziś po prostu kompletnie nie opłaca się chorować…

Reklama

44 KOMENTARZE

  1. Cześć

    jestem pierwszy to coś napiszę dłuższego.

    W 1989 ukazala sie pierwsza wydana na bieżąco książka F. Forsytha “Negocjator” . Wcześniej za komuny był wydany lekko ocenzurowany Dzień Szakala . Zaspojleruje “Negocjatora” – nie jest to jakies wybitne dzieło. W 1989 wybrany po Reaganie nowy prezydent USA Cormick (fikcyjna postać ) chce dogadać się z Gobaczowem w sprawie zakonczenia wyścigu zbrojeń . Niestety żli ludzie porywają syna prezydenta, długo go przetrzymują. Cały świat ma zwrócone oczy na porwanie , bezpośredni porywacze przedłużają negocjacje ( np w ostatniech wchili po wynegocjowaniu kwoty okupu żądają wypłacenia go w diamentach a nie w gotówce) w tym czasie ich mocodawcy w USA i ZSRR próbują zmienić historię świata.

    Taką sytuację mamy teraz . Ta pandemia ( bardziej prawdziwa niz fikcyjna wbrew temu co twierdzi Gospodarz ) to własnie porwanie syna prezydenta z powieści , które odwraca uwagę od rzeczywistych rzeczy które sie teraz dzieją.

    Są to
    – ograniczenie swobód obywatelskich – juz zrobione
    – wprowadzenie dokumentu kontrolujacego obywateli – Europa zachodnia , Australia – zrobione
    -ograniczenie populacji – w toku
    -wprowadzenie dochodu podstawowego/likwodacja klasy średniej –
    -wprowadzenie pieniądza elektr – .z tego co czytałem w Chinach gotowe w 90 %

    • Negocjatora czytałem z zapartym tchem, jak zresztą każdą powieść Sir Frederika. W Enniskerry, nieopodal Dublina, znajduje się niewielki zamek stanowiący własność pisarza. Podobno, w pobliskim sklepiku sieci SPAR robi on codzienne zakupy. Wczesnym popołudniem. Niestety, mimo kilkukrotnych prób, nie udało mi się spotkać go i zdobyć autografu na egzemplarzu Afgańczyka. Szkoda. 🙁

  2. Kierowanie wszystkich na testy, co się często kończy aresztem domowym dla całej rodziny powoduje że znaczna część udzi unika kontaktu ze służbą zdrowia. W ten sposób powstają nadmiarowe zgony oraz przekonanie u wielu, że lekarze są w gruncie rzeczy niepotrzebni. Gdy zabraknie pieniędzy w budżecie, to postulat defundacji państwowej służby zdrowia może znaleźć wielu zwolenników.

    Aby skończyć z “zajobem” trzeba przede wszystkim skończyć z masowymi testami. Niedawne obniżenie ryczałtu przez NFZ jest krokiem w dobrym kierunku.

  3. Tak, dzisiaj, żeby chorować trzeba mieć końskie zdrowie.

    Codziennie rano przejeżdżam obok punktu (dawna apteka), gdzie wykonywane są testy na obecność. Kolejka liczy zwykle kilkadziesiąt osób, które czekają na dworze niezależnie od pogody. Czy deszcz, czy śnieg. Czy wiatr, czy upał. Czy +20 czy -10. Do środka wpuszcza się pojedynczo! Muszą stać, aby doczekać swojej kolei, gdyż “medyk” (Lekarz by tego nie zrobił) wpisał każdego i każdą z nich do systemu i jeżeli ten nie wymaże się w ustalonym czasie to SSanepid ma podstawę do nałożenia na niego kary.
    Niektórzy z czekających (być może lekko chorzy, albo nawet i nie) mają duże szanse, aby rzeczywiście zachorować, gdyż po wystąpieniu pierwszych objawów infekcji przede wszystkim powinno się przebywać w cieple. Najlepiej pozostać wtedy w domu i pod kołdrą w łóżku, a nie stać na wygwizdowie i to tylko dlatego, że jakiś PALANT zamiast zastosować sprawdzone przez wieki podejście medyczne (czyli ciepło) kazał stanąć na mrozie w kolejce po to, aby podłubać temu komuś patyczkiem w nosie.

    Plandemia sprawiła, że tym, który wysłali tych nieszczęśników do kolejki po wymaz, życzę jak najgorzej. Sam przed sobą wstydzę się tego, jak bardzo najgorzej…

    Ci wszyscy medycy jeszcze chyba nie zdają sobie sprawy, że wkrótce (za 5, 10, 15 lat) pójdą na odstrzał. AI zrobi to samo co oni, ale lepiej, szybciej i BEZBŁĘDNIE, jak to tylko cyfrowy algorytm potrafi. Oni zaś trafią na śmietnik, jako bezproduktywni, zbyteczni i jedynie zużywający zasoby.

    LEKARZE zaś przetrwają. Ich wiedza potrzebna będzie zawsze.

    • “każdą z nich do systemu i jeżeli ten nie wymaże się w ustalonym czasie to SSanepid ma podstawę do nałożenia na niego kary”

      Nieprawda :)). Tak wiem, że może być tak, że urzędnicy będą nękać obywatela, mimo, że nie mają racji. A w praktyce u mnie było tak, że dostałem skierowanie na test, nie poszedł na test, chodziłem sobie normalnie, mimo, że podobno byłem na “kwarantannie”. I nikt mnie nie sprawdzał. :)) Może sprawdzają dopiero tych, którzy pójdą na test i dostaną pozytywny wynik? :))

      • > chodziłem sobie normalnie, mimo, że podobno byłem na “kwarantannie”.

        Rozumiem poświęcenie w walce z plandemią ale my na prawdę nie wymagamy samo denuncjowania. Niewiele do zyskania (poza mołojecką sławą) a teoretycznie jak komuś zaleziesz za skórę to będą mieli Cię na widelcu.

          • Władza propaguje pogląd odwrotny, czyli że właśnie mamy do czynienia ze szczególnie groźną i niebezpieczną chorobą i w związku z tym, ta sama władza decyduje, że kwarantanna obowiązuje. Legalnie czy nie. Dlatego też zgadzam się z Antyglobalistą, chociaż nie do końca, gdyż za mołojeckie bohaterstwo można było dostać nie tylko sławę, ale i medal. Pośmiertnie, rzecz jasna. 😉

        • Aaa… to rozumiem. Zjawisko ma skalę zdecydowanie ponad naturalną a tu (znaczy się u Gospodarza) nic. No NIC. Wciąż jakiś koszałki opałki, to o koniach, to o “pra elementach” …pejskich. To tak jakby w przypadku ataku wyjątkowo dużego okazu Architeuthis dux zajmować się brudem na najmniejszej przyssawce na którymś z ramion, zamiast tym, jak pozbawić ją tego ramienia którym nas trzyma, a najlepiej jak największej ilości tych ramion skoro łeb jest poza zasięgiem.
          Nie to że jestem jakiś “nieczuły” choć po prawdzie jestem ale to chyba coś to głąby nazywają “starością” a jest faktycznie czymś innym. Ale zupełnie osobiste rozterki czyjeś mnie nie interesują.
          Przyłączam się do “chęci poznania”. Sam ostatnio zamieściłem odnośnik który śmiało można zaliczyć do przedmiotu sprawy. Pomijając wyjątek jaki stanowi obszar sportu w ogólnym zjawisku, w naszym mały gronie “bywalców” jakoś tak nie widać zainteresowania nadprogramowym znikaniem homo rzekomo sapiens. Nieustająco tylko jakieś tam jednostkowe przypadki czy tam równie rzadkie spekulacje i wariacje w temacie prankdemicznym która jest ułamkiem rzędu jedenaste miejsce po przecinku w całym potencjalnym projekcie.
          No bo ile trupów trzeba jeszcze i czy naprawdę “koń” jest ważniejszy od ogółu homo rzekomo sapiens?

          • @ nikt_ważny
            Trupów jest i będzie coraz więcej, o czym zresztą dość często piszę. Co do sportowców to sprawa jest prosta. Powinni być zdrowi, szczególnie kardiologicznie. Przypadki ich śmierci budzą największy dysonans poznawczy i mają swoją przyczynę “techniczną”. Wiadomo już, że miesiąc po eliksiryzacji nie powinno się podejmować wysiłku fizycznego. Ci, co to robią narażają się na problemy naczyniowe wynikające z aglomeracji czerwonych krwinek. Dlatego śmiertelność dotyka różnych trenerów personalnych, byłych profesjonalnych sportowców oraz sportowców – amatorów będących poza systemem monitoringu kardiologicznego. Niestety problemy z krzepliwością krwi to tylko skutki krótkoterminowe. Gorsze nadciąga.

          • Zakrzepica to tak na szybko. Bo białaczka wymaga trochę więcej czasu. Pytanie dla czego wycelowano w sportowców armatę na dzień dobry? Prosta sprawa. Silne, młode i sprawne organizmy – a przeciwnika lepiej mieć starego i cherlawego. Silne geny z wolą walki trzeba eliminować. Armata wycelowana jest w ludzi 30-50lat (głównie) bo są jeszcze dość sprawni a już sporo wiedzą o życiu. Bejbi bóm wśród emerytów raczej nam nie grozi. 20 latki to raczej w srajfonach siedzą. Także – pokolenie 30-40 jest problemem(zwłaszcza 40+) – ci ludzie troszkę życia liznęli i coś tam wiedzą.

    • Witaj @gracz
      Raczej tzw post chazarscy konwertyci zgotowali wszystkim innym, co by nie mylić z ostatnimi istniejącymi Żydami, którzy jeśli jeszcze istnieją, to są marginalną mniejszością gdzieś u kresu drogi zwanej trwałe wyginięcie.
      Pozdrawiam

      • Witaj nikt_ważny
        Henry Ford, na początku XX wieku twierdził, że aby był spokój na świecie, trzeba trzymać 50 najbogatszych rodzin żydowskich w odosobnieniu. Niestety, na to co obecnie wyprawiają psy Rothschilda, to stanowczo za mało. Pozdrawiam

  4. Obecny system to jest niestety patologia abstrahując od dyskusji czy jest ów wirus czy go nie ma. Gospodarz ma rację- test “uwala” wszystkich- rodzina zamknięta w areszcie, pacjent z pozytywnym wynikiem często jest leczony na zasadzie- brać paracetamol i siedzieć w domu, nikt go nie osłucha, tylko robi się test i koniec. A potem po tygodniu/ dwóch trafiają ludzie w ciężkim stanie do szpitala. W “normalnych” czasach gdybym nie leczył zapalenia oskrzeli/ płuc/ grypy, to też bym wylądował w szpitalu albo i na cmentarzu (zaliczyłem naście lat temu takie “lądowanie”, ale trafiłem szybko do szpitala bez zbędnych testów i żyję, dziś miałbym mniejsze szanse…). Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz- wiele osób, które mówią, że pomogła im amantadyna mówi jeszcze coś, o czym wszyscy zapominają- “byłem/ byłam pod opieką lekarza”, “lekarz na bieżąco reagował, zmieniał dawki/ leki itp.”.
    Ten system jest morderczy już od samego początku wystąpienia jakichkolwiek objawów, jest “morderczy” nawet dla zdrowych osób- człowiek boi się pójść do lekarza i niestety, ale te obawy są słuszne. Co do zdrowych- proszę zauważyć, że kwarantanna jest może dobra dla urzędnika/ etatowego belfra, którzy sobie siedzą w domu i piją kawkę/ ziółka, kasa będzie tak czy siak i jest super. Jeśli na kwarantannę trafi ktoś kto ma 1- osobową działalność (np. kierowca, elektryk, hydraulik, nauczyciel udzielający prywatnych lekcji) to jest to dla niego potężny cios finansowy- nie zarabia, traci zlecenia.

    • Opisany przez Ciebie “schemat” leczenia jest jasny dla każdego kogo stać jeszcze na logiczne rozumowanie. Już zaczyna się przerzucanie piłeczki. Pojawiają się jakieś tzw głosy ze środowiska medycznego, że to nie lekarze są winni tylko procedury MZ. W sumie jeśli za winną uznać procedure odmowy leczenia czy podwójną stawke od “kowidowej głowy” to zgadza się. Winne są procedury. Czyżby do niektórych beneficjentów dotarło, że z tego okrętu trzeba się powoli ewakuować? Natomiast jedna jeszcze rzecz mnie zastanawia, żeby nie rzec – intryguje. Cześć z Nas oczekuje o Gospodarza, żeby odniósł się do tego czy tamtego, ktoś tam go o krecią robotę czy próbę kanalizacji buntu posądza… Nawet jeżeli to co z tego? Człek prowadzący owego bloga nie jest i nie musi być żadnym samozwańczynm trybunem czy wodzem powstania. Czytamy Jego wpisy bo lubimy/chcemy/ są interesujące lub jeszcze z innych powodów. Na pewno zarówno arty jak i komenty pod nimi pozwalają poznać jakiś inny punkt widzenia, niekoniecznie właściwy. Ale od tego to każdy powinien mieć swój własny rozum. A że jakąś kasę Gospodarz z tego wyciąga… Nikogo nie okrada ani nie zmusza ostatecznie. Pozdrawiam i uszanowanie dla Wszystkich

  5. “Daleko zaszliśmy z tą „nową normalnością”, tak daleko, że nie wiadomo, czy znajdziemy drogę powrotną.”
    Przede wszystkim szczerze życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Jest dla mnie jasne, iż powrót do rzeczywistości AD. 2019 nie nastąpi.
    Kretyniada zniszczyła życie, czasami dosłownie, zbyt wielu ludzi, aby się z tego można było tak zwyczajnie wycofać. Poza tym bestia posiada swoje plany przebudowy świata, zwłaszcza tzw. zachodu. Rozumiem tu bowiem zachód jako przestrzeń kulturową, czyli Australia, czy Nowa Zelandia, także się do owego obszaru zaliczają. Plandemia przykrywa, niestety skutecznie, postępujące szybko procesy. Większość niezdrowo emocjonuje się srowidowymi komunikatami wypluwanymi, praktycznie bez przerwy, przez media głównego ścieku. Odwrócenie uwagi mas, od istoty zagadnienia, powiodło się zatem bestii wzorowo. Sanitaryzm doprowadzi nas wprost do cyfrowego gułagu, lub zbankrutuje. Istnieje szansa, iż zawali się pod własnym ciężarem, niczym komunizm w Związku Radzieckim. Naiwnie liczyłem na to, że nieco, wierzących w wirusa i sezonowe szprycowanie, przejdzie na naszą stronę. Przecież to my, “płaskoziemcy”, wskazywaliśmy, jako jeden, z niezliczonych absurdów szprycowych. Chodzi mi tu o, nadliczbowe, mówiąc cyborgiem, zgony sportowców. Naprawdę, wręcz wybitnie zdrowym trzeba być, aby uprawiać sport wyczynowy. Zażywają eliksir nieśmiertelności i krótko po spreparowaniu, umierają.
    Medialna nowomowa określa takie przypadki pt. zmarli nagle. Oto nowa przyczyna śmierci. Na co zmarli?
    (nagle)
    Koniec tematu. Sprawę zamiatają pod dywan, tzn. zaciszają kolejne, nagłe zejścia.
    Nawet jeżeli żywota dokonał ktoś znany. Nagle, nomen omen, znikają ich. Byli i zniknęli i ciszej nad tymi trumnami. A kto próbuje zasiewać wątpliwości, tego, z automatu, nazywają szurem i po kłopocie.
    Powyższe fakty nie przekonują wyznawców świrusa, tak samo, jak wzrastająca ilość wszystkich zgonów. A przecież trwa akcja wyszczepienna, więc powinniśmy wracać do normalności. Być może rozkręcająca się pauperyzacja otrzeźwi choćby część społeczeństwa. Kryzys gospodarczy w III RP,wywołany walką z plandemią, rozkręca się z dnia na dzień. Co powoduje szybkie obniżanie się poziomu życia. To, być może, przebudzi niektórych, dotychczas wyszydzających spiskowe teorie dziejów.

    • @ Ufol
      >Powyższe fakty nie przekonują wyznawców świrusa, tak samo, jak wzrastająca ilość wszystkich zgonów.<
      Wyznawców świrusa, takich bezwzględnych, jest jakieś 25%. Obserwuję ich po sklepach. Chodzą w maskach dziobatych, jak ja je nazywam, albo chirurgicznych. Głównie grubsi, starsi lub panie wyglądające jak przedstawicielki branży medycznej. Ja obserwuję natomiast powolny, acz postępujący wzrost liczby osób niechlujnie noszących maskę pod nosem i na brodzie. Ludzie boją się tylko policji a nie wirusa. Zresztą też niesłusznie, bo dalej mamy bezprawie w tej kwestii. Po komentarzach w internetach widzę też stały ubytek "czerwonych łapek" i wzrost "zielonych" pod wpisami krytykującymi zastrzyki oraz wzrost krytycznych komentarzy, również tych którzy czują się oszukani. Dziś ktoś na portalu nczas wkleił takie dane:
      Zakażeni:
      21.12.2020 – 4633; 22.12.2020 – 7192
      21.12.2021 – 13806; 22.12.2021 – 18021
      Zgony:
      21.12.2020 – 77; 22.12.2020 – 309
      21.12.2021 – 538; 22.12.2021 – 775
      Suma wykonanych szczepień:
      21.12.2020 – 0; 22.12.2020 – 0
      21.12.2021 – 45724991; 22.12.2021 – 45878657

      Jeżeli suche fakty nie przemówią, to nic ludzi nie uratuje.

      • Dzień Dobry @Iwonn
        Nie uratuje. Fakty przemawiają do ok. 2% co badane jest od wieków i zostało zbadane dokładnie w czasie ostatniego półwiecza. Co innego gdy zeszłoroczne liczby pokażesz w pastelach z np. “love me again” w tle, a te drugie oprawisz w ognie piekielne z np. “raining blood”.
        Większość załapie dopiero jak wszystkie główne propagandownie od publiczno debilistycznej po skretyniałą rebrandowaną słoneczną powiedzą, że to wszystko były kłamstwa oraz sztuczki prawne i statystyczne, a do niepokąsanych zaliczano wszystkie tzw. dzbany szczepany na bazie sztuczki statystycznej. I nadal wszystko w oprawie emocjonalnej bo nie zrozumieją.
        Pozdrawiam serdecznie

  6. @Don Myszores
    “Muszą stać, aby doczekać swojej kolei, gdyż “medyk” (Lekarz by tego nie zrobił) wpisał każdego i każdą z nich do systemu”. Ok.

    “Niektórzy z czekających (być może lekko chorzy (…) – a już niektóre to nie? Sami niektórzy się zrobili? Lekko chorzy – a lekko chore z tej kolejki wyparowały?

    “Plandemia sprawiła, że tym, który wysłali tych nieszczęśników do kolejki po wymaz, życzę jak najgorzej” – a może to były i one i trzeba było napisać “tym, którzy wysłali i które wysłały”. Jak już bawisz się w polityczną poprawność, to zachowaj minimum konsekwencji, żeby nie być posądzonym jednak o nieprawomyślność. Za Stalina by to nie przeszło, już byś musiał składać samokrytykę i drżeć o życie. Ucz się, bo podobne czasy idą. Serdeczne życzenia dla wszystkich Polców Polaczek… znaczy Polek i Polaków, niech wszyscy i wszystkie żyją w zdrowiu i dobrobycie.

  7. “W świetle kretyńskich „rozporządzeń” moja wizyta u lekarza groziła uziemieniem całej rodziny i to nie tylko na Święta, ale aż do Nowego Roku.”
    Takiego prawa nie ma. Jak ja dostałem skierowanie na test to go nie zrobiłem, bo z medycznego punktu widzenia nie miało to dla mnie sensu. Podobno byłem też na kwarantannie od momentu skierowania na test, ale normalnie wychodziłem z domu. Nikt mnie nie sprawdzał.

  8. “Jeśli masz 38C gorączki, kaszlesz, kichasz i smarkas”

    to mieszasz pół na pół spirytus i świeżo wyciśnięty sok z cytryn ( dokładnie pół na pół, pamiętaj)) i wypijasz!
    Powinno być tego tyle byś poszedł od razu spać, sam se oblicz ile być powinno czego przed operacją mieszania, alkohol + kwas = ester stąd specyficzny chuch więc uprzedź rodzinę.
    Budzisz się normalnie, zdrowy i trzeźwy.
    No chyba że nie 🙂