Reklama

Pamięć ludzka jest krótka, ale nie w tych przypadkach, gdy mamy do czynienia z dramatem, tragedią i traumą. Przez prawie dwa lata wielu Polaków doświadcza upokorzeń, prześladowań, szantaży emocjonalnych i nieustannego rozstawiania po kątach, przez „autorytety” i celebrytów. W tym samym czasie „elity” zarabiały na nieszczęściu innych, uczestnicząc w rozmaitych kampaniach społecznych, dzięki którym mogli sobie polecieć na przykład na Zanzibar. W pewnym momencie była to ulubiona rozrywka lepszego towarzystwa i nawet zostało to poddane krytyce w związku z obowiązującym stanem epidemii. Nie mam na myśli krytyki „zwykłych ludzi”, bo to nie robi wrażenia, ale głosy oburzenia kolegów i koleżanek celebrytów, którzy się nie załapali na wymarzone wakacje.

Wstęp felietonu może sugerować, że znów będzie o najgroźniejszym wirusie na świecie, ale to całkowicie błędny trop. Dziś chciałbym opowiedzieć o „Amber Gold” w wydaniu elitarnym. Zazwyczaj oszukuje się biednych i bezsilnych, tym razem niejaki „Wojtek z Zanzibaru”, czyli Wojciech Żabiński skazany za oszustwa, postanowił zarobić na „wybitnych” i bogatych. Żabiński za swoje oszustwa powinien odsiedzieć wyrok w Polsce, uznał jednak, że zamiast wiezienia urządzi sobie nowe życie na Zanzibarze. Bardzo szybko przeszedł od marzeń do realizacji i równie szybko zbudował sieć hoteli. Jakim cudem mu się to udało nie wiem, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby odbyło się to w technice „Amber Gold”, czyli tak zwanego słupa przykrywającego właściwych zarządców. Podobieństwa są, niemniej dowodów nie ma, czemu niespecjalnie się dziwię, jak sięgam pamięcią to dowodów w takich sprawach nigdy nie było. Tak, czy inaczej pan Żabiński robił swoje, konkretnie za pomocą Internetu zapraszał gości z Polski na rajską wyspę i działo się to zanim ktokolwiek wziął pierwszą dawkę, nie wspominając o otrzymaniu paszportu.

Reklama

Pierwsi celebryci mieli szczęście, rzeczywiście bawili się świetnie, gdy kasjerki w „Biedronkach” chroniły siebie i innych. W ten prosty sposób Żabiński się uwiarygodnił, w końcu komu mają wierzyć mieszkańcy Wilanowa i innych strzeżonych osiedli, niż tym, którzy osiągnęli w życiu sukces i są wybitnymi autorytetami w każdej dziedzinie niczym Barbara Kurdej-Szatan. Po atakach właściciel hoteli, o uroczej nazwie PiliPili Zanzibar, natychmiast wziął w obronę celebrytów i dziwnym trafem jego publikacje niezwłocznie trafiły do wszystkich ważniejszych portali internetowych, nie tylko plotkarskich. Tam odbył się sąd, ale przede wszystkim nad „Januszami” i „Grażynami”, celebryci znów zostali ofiarami hejtu i polskiego piekła, gdzie sfrustrowani nieudacznicy atakują ludzi sukcesu. Akcja przyniosła spodziewane rezultaty, poniosła się po popularnych stronach społecznościowych i niewielu wykonało najprostszą na świecie operację, polegającą na wklepaniu do znanej wyszukiwarki frazy: „Wojciech Żabiński”, co skutkuje wyrzuceniem na pierwszej stronie prawomocnego wyroku oszusta.

Elity, autorytety i snoby naśladujące lepsze towarzycho za wszelką cenę chciały trafić do raju i wbrew jakiejkolwiek logice połączonej z elementarnym myśleniem, wykupili wycieczki. W końcu stało się to, co się musiało stać, bo jest po prostu częścią oszustwa. Sieć hoteli Żabińskiego de facto bankrutuje, jednak ma cudowną propozycję dla zawiedzionych klientów. Otóż “Wojtek z Zanzibaru”, jak sam siebie nazywa Żabiński, godzi się zwrócić nabywcom koszty zakupu, ale nie w gotówce, tylko w swojej kryptowalucie PiliPili. Nie to nie jest żart, to klasyczna dla takich biznesmenów bezczelność połączona z fantazją i szyderstwem, do tego stopnia dobitna, że dotarła do klientów Żabińskiego:

Nie wygląda to dobrze. Jasne zwrot będzie, ale Pili Pili Coinów. Co nam z Pili Pili Cohnów… zostaniemy z nimi jak Himilsbach z angielskim. W maju pewnie okaże się, ze inwestor się wycofał, siła wyższa, etc… ta cała historia się nie klei.

Obawy bardziej rozgarniętych wczasowiczów, od ręki rozwiewa „rzetelna” firma Żabińskiego:

Od czerwca wszystko wróci do normy, Pili Pili Punkty będzie można wykorzystywać jak zawsze.

I za chwilę mamy „oparty na nauce” odzew:

Bardzo bym chciała wierzyć, że od czerwca wrócimy, że nie stracę pieniędzy, że jeszcze raz nacieszę oczy. Chciałabym ci wierzyć, Wojtku.

Nie wiem, co sądzą o tym inni, ale jeśli chodzi o mnie to świetnie się ubawiłem i niczego nie żałuję.

Reklama

9 KOMENTARZE

  1. Jedno z wielu oszustw opartych na dobrym bajerze i reklamie internetowej z udziałem celebrytów. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Czasami zamożni ludzie, którzy z reguły są sprytni, w zetknięciu z większym cwaniakiem niż oni sami, dają się podejść jak dzieci.