Reklama

Choćby nie wiem jak się starć i dystansować, to się nie uda, bo nie ma prawa się udać. Sposób prowadzenia „wojny” na Ukrainie jako żywo przypomina „wypłaszczanie krzywej”. Codziennie jesteśmy testowani, analizami przypadków, wykresami, slajdami i filmikami grozy z umierającego miasta. Modus operandi skopiowany jeden do jednego, te same narzędzia, te same sztucznie napędzane emocje pod granice histerii, ale jedna istotna różnica też się znajdzie. Bezpośrednie zagrożenie nie dotyczy każdego mieszkańca Ziemi, tylko prowincji, którą nikt dotąd nie zawracał sobie głowy. Dlatego też akcja idzie kulawo, nie zajmuje pierwszych stron gazet, nie generuje aktywności użytkowników Internetu, po prostu kiepsko się sprzedaje.

Wojna, jedna z poważniejszych spraw, można by rzec śmiertelnie poważna, została sprowadzona do popkulturowej i medialnej paćki. Trywializacja jest powszechnych zjawiskiem we współczesnym świecie, ale oswajanie ludzi z tym, że wojna to parę obrazków w telewizji albo na portalu internetowym jednak robi wrażenie. Przypomina to tandetną grę komputerową i przede wszystkim jest kompletną katastrofą w wymiarze politycznym. Dziś polityki się praktycznie nie uprawia i neologizm mediokracja doskonale oddaje istotę upadku. Teoretycznie profesjonalni politycy i to najwyżej rangi, komentują jakieś drugorzędne informacje typu gromadzenie krwi przez Rosjan, czy też budowę mostu pontonowego. Naturalnie wywiady i kontrwywiady od lat takie sygnały z obozu wroga gromadziły, ale nie po to, żeby o tym pisać w gazecie. O co w takim razie w tym wszystkim chodzi? O to co zawsze, sianie propagandy odwracające uwagę od prawdziwych celów i zadań. Trudno oprzeć się wrażeniu, że USA nie szukają załagodzenia napięcia, ale napięcie podsycają i wręcz prowokują Putina, patrz wystąpienie Bidena. Powody takiego zachowania mogą być dwojakie.

Reklama

Jako pierwszy powód wskazałbym działania prewencyjne i naprawdę chcę w to głęboko wierzyć, chociaż fakty stoją trochę obok. Amerykanie wrzucają kolejne informacje, które demaskują plany Rosji i tym samym oddalają widmo konfliktu zbrojnego. Tak by to miało w skrócie wyglądać, jednak jeśli to rzeczywiste zamiary USA, to mają się nijak do beznadziejnego wystąpienia Bidena, który otwartym tekstem prowokował i niemal upokarzał Putina. Drugi powód to autentyczny zamiar sprowokowania Rosji, co pozwoli Amerykanom uporządkować kilka spraw naraz, poczynając od uziemienia Niemców i Francji, jako głównych rozgrywających w Europie. W tej drugiej wersji nie mielibyśmy powodów do zmartwień, ale pamiętajmy, że to nie jest Trump i republikanie, tylko Biden i demokraci w wersji „Ruch Palikota”. Skoro nic tu od początku do końca nie pasuje, to może czas poszukać ukrytego dna, na przykład tego, gdzie leżą wszystkie taśmy i kwity zarówno republikanów, jak i demokratów. A gdzie leżą? Spora cześć na biurku Putina i sprawy zaszły tak daleko, że to Moskwa rozgrywa obie partie amerykańskie, a nie one siebie wzajemnie. Naturalnie nie chcę przez to powiedzieć, że USA odpaliły koronkową akcję i zmusiły Putina do urządzenia spektaklu wokół Ukrainy, natomiast wykorzystały nadarzającą się okazję do prawdziwego resetu relacji.

Putin liczył, że uda mu się podzielić sztuczną jedność Zachodu i tak samo sztuczny twór NATO. Początkowo odnosił na tym polu same sukcesy, Francja była po jego stronie, Niemcy wręcz złożyły hołd. I nagle wszystko się posypało, u Niemców i we Francji nastąpił zwrot w stronę stanowiska USA, a to daje zupełnie nowe możliwości. Dodatkowo Chiny pogroziły palcem i Putin został sam, nie licząc Łukaszenki. W takiej sytuacji USA poczuły krew i próbują dobić Putina, który w swoich sejfach ma pełne i prawdziwe CV najważniejszych polityków USA i przeholował z szantażem. O ile moja „teoria spiskowa” ma swoje wady, to obowiązująca bajeczka w stylu „wypłaszczania krzywej” jest farsą. Żaden żołnierz USA, tym bardziej Niemiec, czy Francji nie będzie za Ukrainę umierał, co oznacza, że celem nie jest prawdziwa wojna, tylko zabawa w wojnę, która ma odwrócić uwagę od celów politycznych USA w odniesieniu do Europy i własnych problemów nie tyle z Rosją, co Putinem.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Zaostrzenie sytuacji może się odbyć na jeden sposób. Przy próbie odbicia Donbasu przez Ukraińców, kiedy rezultat walk byłby niekorzystny dla Rosjan, wtedy Putin na pewno zareaguje i wspomoże separatystów. Plan maksimum to zajęcie wybrzeża Morza Azowskiego.
    Atak na całe państwo nie ma sensu, wielkie koszty a korzyści żadne. Ja bym za dopłatą nie chciał tego ukraińskiego pierdolnika.

  2. W tej całej sytuacji nic nie dzieje się tak, jak to pozornie wygląda. Zamieszanie wokół Ukrainy to operacja typu “smoke and mirrors”. Jednym chodzi o Iran, innym o tuszowanie zbrodni covidowych a jeszcze innym o kontrolę nad matecznikiem pewnej ostatnio aktywniej nacji. Niedługo wyjdą na jaw rzeczywiste operacje i wielu będzie zdziwionych.

    • Tak, w rzeczy samej. Robi sie coraz ciekawiej.
      Przy czym nie wiem, czy jest to tylko “Wag the Dog” i dywersja, czy wybuchajace coraz czesciej i w miejscach do niedawna stabilnych kryzysy nie sa rzeczywiscie spontaniczne i nie zwiastuja okresu chaosu, przesilen politycznych, kryzysow ekonomicznych i nowego geopolitycznego rozdania…
      Mozliwe tez, ze draka w Doniecku to tylko nastepna runda zawodow w blefy, ale nawet jesli tak, to margines bledu bardzo sie zawezyl…
      Moze to byc zwiazanie rosyjskich sil przed jakas akcja w Iranie…
      Jestesmy blisko momentu gdzie przy podejmowaniu decyzji zlozone analizy przestaja miec wieksze znaczenie, a do lask powraca polityczny instynkt.
      Gdyby w najblizszym czasie cos wyskoczylo na Tajwanie, proponuje w podskokach zrobic porzadne zapasy…

  3. Telenowela pt. Rosja najedzie Ukrainę, wygląda mi na realizację doktryny Gierasimowa w praktyce.
    Przytłaczająca większość społeczeństw tzw. państw zachodnich składa się z ludzi słabych i głupich.
    Słabych, czyt. uznających za własną ideę hedonizm, a wszystko, co go ogranicza, z marszu odrzucają. Dodajmy do tego skrajne zepsucie moralności, obyczaju, że o estetyce i kulturze wyższej nie wspomnę.
    Głupich, czyli niezdolnych do rozumnej percepcji świata. Infantylizacja doprowadziła do mediokracji, w której jedynie tandetne emocje się liczą. Ściślej mówiąc ich natężenie, im durniej, tym większa oglądalność.
    USA spychało Rosję ze sceny od upadku Związku Radzieckiego. Putin postanowił zmienić strategię i wykorzystać wewnętrzne słabości liberalnych demokracji. Moim zdaniem nie do pokonania. Służby specjalne, nieważne czy to CIA, czy BND, doskonale wiedzą, że Władimirowi nie chodzi o rozpętanie wojny, lecz medialne zdebilenie ciemnego ludu jest zbyt wielkie, aby zatrzymać mechanizm, który sam się napędza. Zaryzykuję tezę;
    Rosyjscy stratedzy liczą na to, że zachód sam się zniszczy. Należy jedynie udawać, że car jest gotowy na wszystko, nawet na posyłanie atomówek, gdyby Biden znów w telewizji na niego nagadał.
    Że co, że to absurd?
    Nic nie szkodzi. Ostatnie dwa lata nauczyły nas, iż nie istnieje idiotyzm zbyt wielki dla odbiorców mediów głównego ścieku.
    Oczywiście sama nowa histeria nie wystarczy, jeśli nie zaowocuje krachem na giełdach i kryzysem dolara, oraz euro. Tu, z nieoczekiwaną pomocą, pospieszył Justin Trudeau. Kanadyjski premier uczynił właśnie to, o czym, jeżeli poprawnie rozumuję, marzy m.in Gierasimow. Zaufanie do, nomen omen, pieniądza fiducjarnego, zostało ostatnio nieco podważone. Nie można jeszcze mówić o rozsypaniu się iluzji wirtualnej waluty, jednak rysy na szklanej tafli już się pojawiły.
    Putin zalicytował naprawdę wysoko. Próbuje dokonać rzeczy z kategorii, zadanie prawie niewykonalne, czyli zwyciężyć bez wojowania. Oczywiście może sromotnie przegrać, zapewne również osobiście, bo towarzysze czekiści porażki mu nie wybaczą.
    Warto, patrząc z kremlowskiej perspektywy, mieć Ukrainę w swojej strefie wpływów. Nadchodzi kryzys żywnościowy, więc żarcie uzyska znaczenie większe, niż surowce energetyczne.
    Sytuacja wygląda, że tak zażartuję, niezwykle interesująco.
    Zwłaszcza dla nas, bowiem Polsce grozi destabilizacja, także dramatyczna, w stylu wołyńskim. Napływ gigantycznej rzeszy ukraińskich emigrantów stanowi dla nas zagrożenie. Dosłownie śmiertelne, jeżeli sprawy się złym torem potoczą. Tym czasem, z autentycznym przerażeniem, czytam, iż rząd radośnie informuje potencjalnych nachodźców, iż przyjmie ich oraz opieką otoczy.
    https://wprawo.pl/minister-malag-o-uchodzcach-z-ukrainy-moga-liczyc-na-zabezpieczenie-finansowe-nauke-jezyka-polskiego-i-objecie-pomoca-psychologiczna/
    Ministrzyca bawi się otwartym ogniem na stacji benzynowej.

  4. Tak się zastanawiam na ile mamy do czynienia z sytuacją (covid i okolice), że długofalowo idzie to w kierunku który przewidujemy ale krótkoterminowo to jest dużo bardziej skomplikowane.

    Dlatego czasami prognozy rozjeżdżają się (bardzo) z rzeczywistością i tak trudno przekonać normiczków.

    Nie mylimy się co do celów ale z braku informacji mylimy się co do tempa i zastosowanych narzędzi. Projekt jest realizowany stopniowo, można go nawet znać ale to aktywna elity decyduje co, gdzie, jak. Maja w ręku narzędzia żeby każdą teorię rozpuścić a następnie ośmieszyć.

    Dlatego tak ważna jest wytrwałość i trzymanie się własnych przekonań.

  5. A ja mysle, ze Biden po prostu oddal Ukraine Rosji w zamian za jakies ustepstwa co do Chin. A caly ten kabaret z “oczekiwaniem” agresji ma na celu przykrycie tego faktu. Biden zyska na broni wcisnietej zarowno Ukrainie jak i Polsce i innym post sowieckim republikom, moze zaszachowac Niemcy i Francje rowniez. Putin podwyzszy ratingi we wlasnym kraju, bo Rosjanie kochaja przywodcow silnej reki. mysle,ze i nasze dowodztwo o tym wie juz stad ta proba “uniezaleznienia” sie od USA, choc PIS jest amerykanski wypierdkiem i nie moze pisnac Ameryce. Biden nie mze sie tak po prostu przyznac do resetu z Rsja, bo zbudowal swoj debilny elektorat wlasnie na wpieraniu, ze Trump jest czlowiekiem Moskwy. Dlatego jest kampania dezinformacji i umowiona z Kremlem szopka.