Reklama

Od czasu do czasu albo prowokatorzy albo życzliwi, choć nieświadomi konsekwencji ludzie, proponują mi założenie własnej partii. Pojawiają się w tych postulatach rozmaite komplementy i argumenty, choćby takie, że moje analizy wyprzedzają wydarzenia. Za każdym razem bardzo uprzejmie dziękuję i stanowczo odmawiam pakowania się w podobny kanał. Nie mam ani jednej cechy, która uczyniłaby ze mnie polityka, za to mam całe mnóstwo cech dyskwalifikujących mnie w tej roli, z niewyparzonym językiem na czele. Wielokrotnie pisałem i mówiłem, że dobry publicysta, a zwłaszcza felietonista jest zaprzeczeniem polityka. Pisać trzeba o wszystkim, zgodnie z własną wiedzą, sumieniem, przekonaniami, natomiast uprawianie polityki wiąże się z wieczną kreacją, autocenzurą i w konsekwencji okłamywaniem, również siebie. Wszystkie wyżej wymieniane patologie w skrócie nazywają się dyplomacją.

Polityka i dyplomatę nie interesuje nic poza skutecznością, oczywiście zakładając, że rozmawiamy o zawodowcach, a nie chłopcach w krótkich spodenkach. Publicysta ma zwracać uwagę na to, o czym politycy kłamią i tłumaczyć w jaki sposób to robią. Oznacza to tyle, że publicystyka to największy wróg polityki i odwrotnie. Z tych powodów i jeszcze paru innych, żaden polityk nigdy nie będzie dobrym publicystą i żaden publicysta, o ile się nie zhańbi, nie będzie skutecznym politykiem. Przez prawie dwa akapity odwołałem się do samych truizmów i zrobiłem to w nadziei, że któryś polityk partii rządzącej zapozna się w końcu z elementarną wiedzą, co daje minimalną nadzieję na ograniczenie kompromitacji, jakie miały miejsce choćby wczoraj. Oblanie farbą rosyjskiego ambasadora, z wiadomych powodów mogło wywołać entuzjazm u wielu Polaków. Mnie ten incydent od strony ludzkiej kompletnie nie wzruszył, nie interesuje mnie, co się stanie z rosyjskim „dyplomatą”, który ponad wszelką wątpliwość przeszedł przez szkołę KGB. Normalnie, gdy atakowany jest człowiek, odruch współczucia i wściekłość na sprawcę pojawia się automatycznie, w tym przypadku skłamałbym, gdyby powiedział, że mnie to rusza. Tyle od człowieka Piotra Wileguckiego.

Reklama

Zupełnie inaczej sprawy się mają w oczach i rozumie obywatela Polski Piotra Wielguckiego. Z tej perspektywy atak na ambasadora Rosji i reakcje polskich władz są wyjątkowo przygnębiające. Głównym powodem przygnębienia jest żenujący poziom polityki i dyplomacji. Atakiem na ambasadora Rosja wygrała wszystko, Ukraina co najmniej nie straciła, natomiast Polska okazała się krajem „trzeciego świata” – politycznego i dyplomatycznego. Większość obywateli Polski praktycznie wykonała całą robotę za publicystów i dziennikarzy, zwracając uwagą na konsekwencje tego pożałowania godnego czynu, ale warto to jeszcze raz uporządkować. Ambasador Rosji z agresora stał się ofiarą, napastnicy zmienili swój status w podobnym kierunku. Propagandowo atak na dyplomatę Rosja wykorzysta na dziesiątki sposobów i już to robi. Ukraińska aktywistka, która wywodzi się z najbardziej wrogiego środowiska wobec „prawicowej” władzy, pozostaje bezkarna, natomiast skonfliktowana z Rosją Ukraina ma kolejny materiał do bohaterskich spotów. Wyłącznymi przegranymi są polscy dyplomaci i Polacy mieszkający w Rosji, którzy muszą się liczyć z retorsjami, no i przede wszystkim przegrała sama Polska.

Profesjonalni politycy i dyplomaci po pierwsze nie odpuściliby do takiej sytuacji, bo przecież było jasne, że w dniu 9 maja ambasador Rosji na pewno się pojawi przed monumentem żołnierzy radzieckich. Po drugie jeśli już do takiego zaniedbania doszło, to Policja powinna zabezpieczyć miejsce, zgodnie ze swoimi obowiązkami. Po trzecie, jedno i drugie zaniedbanie na pewno nie powinno się kończyć komentarzem ministra od spraw wewnętrznych, który de facto pochwala popełnienie przestępstwa w miejscu publicznym. Wreszcie po czwarte, wszystkie popełnione błędy jeszcze dało się naprawić, chociaż w niewielkim stopniu, poprzez przeproszenie ambasadora i natychmiastowe zatrzymanie sprawczyni naruszenia nietykalności cielesnej osoby objętej immunitetem dyplomatycznym. Co zrobił „obóz patriotyczny”? Minęły 24 godziny, a chłopcy w krótkich spodenkach nadal uprawiają publicystykę i to na takim poziomie, że nie chce mi się tego komentować. Boże chroń Polskę!

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. To po prostu kolejne zdarzenie, które w zamiarach jego inicjatorów miało wciągnąć Polskę, a może i nawet NATO do ukraińskiego konfliktu. Nie udało się z migami i czołgami, to może się uda z oblaniem sokiem rosyjskiego ambasadora. Jednak Opatrzność nad nami czuwa i dzięki temu jeszcze nie zostaliśmy mięsem armatnim Zelenskiego.

    To nie koniec, będą dalsze próby. Szczególnie że gremium, które powinno być polskim rządem, bardzo w ten konflikt nas chce wciągnąć. Z różnych powodów i pod różnymi naciskami. W razie czego to my będziemy bombardowani, a oni sobie odlecą gulfstreamami i boeingami.

      • Niemcy zakazali używania flag Rosji i Ukrainy w dniach 8-9 maj br. Niemcy to kraj poważny i nie potrzebują by im ktoś srał na głowę, w ich stolicy, choćby nawet w słusznej sprawie. Dlatego Niemcy będą handlować z Rosją, odbudowywać Ukrainę, sprzedawać nam ruski gaz z marżą i cisnąć Polaków na funduszach z EU. A Polacy nie będą handlować z Rosją, nie będą odbudowywać Ukrainy (no może jakieś ochłapy nam wpadną, ale naprawdę ochłapy), nie będą kupować gazu od Rosji by nie karmić ruskiego czekisty, ale będą kupować gaz od Niemiec nie pytając skąd oni go mają – i władzuchna RP będzie miała czyste sumienie, nie dostaniemy pieniędzy należnych z budżetu EU, nie dostaniemy pieniędzy na uchodźców, ale przecie stać nas i po prośbie chodzić nie będziemy, jak raczył się wyrazić Kaczymatoł.

  2. Strona ukraińska widząc otwarte przyzwolenie polskich władz (koszmarny komentarz Kamińskiego) może pójść dalej. Mogą na Polskim terytorium zastrzelić rosyjskiego dyplomatę. Ekipa stojąca za Żeleńskim gra grubo i nie zdziwię się jak nas na taką potężną minę wsadzą.

  3. Zajob, zarówno poprzedni, (kowidowy), jak i obecny, antyrosyjski, porównałbym, nieco literacko, do wypalania traw. Jest ono szkodliwe i niebezpieczne.
    Po pierwsze;
    Nie wzniecać pożarów.
    Po drugie;
    Jeżeli się przydarzą, że tak powiem, samoistnie, wówczas należy je gasić natychmiast, żeby się nie rozszerzały.
    Po prostu nie powinniśmy wchodzić, tak w plandemię, jak i w konflikt pomiędzy Ukrainą i Rosją.
    Irracjonalne zachowania społeczeństwa można powstrzymać jedynie na początku procesu. Później rozwijają się one i same siebie napędzają. Pis zrobił wszystko, żeby obłęd zbiorowy wywołać i pogłębić. Mówię tu o obydwu wariactwach. Teraz jest już za późno i dodatkowo ogień idzie prosto na nasze liche gospodarstwo.
    Ukraińcy widzą, że państwo polskie jest praktycznie bezradne wobec łamania przez nich prawa. Pytanie nie brzmi czy, lecz kiedy nastąpią kolejne prowokacje? Konflikty społeczne i pojawienie się fali pospolitych występków kryminalnych są również wyłącznie kwestią czasu.

  4. […] Wiarygodność koalicji rządzącej w moich oczach spadła do zera, co oznacza, że za równie wiarygodne można uznać doniesienia „Gazety Wyborczej”, tym bardziej, gdy zostały potwierdzone przez media „niepokorne. Do członków klubu parlamentarnego PiS, czyli także do posłów „Solidarnej Polski”, miał dotrzeć sms o następującej treści: “Uprzejmie informujemy, że w dniu 11 maja, o 19, odbędzie się posiedzenie klubu parlamentarnego PiS poza gmachem Sejmu. Obecność jest obowiązkowa”. Jak widać w treści nie jest podane miejsce posiedzenia, co natychmiast zostało złośliwie skomentowane przez „dziennikarzy” opozycyjnych, jako tajne spotkanie. Po drugiej, „niepokornej” stronie pełna mobilizacja, bo przecież chodzi o Polskę, czytaj reklamy ze spółek skarbu państwa. […]

  5. Rany boskie co sie dzieje…Polska krajem dzikusow nie zaslugujacym na miano cywilizowanego panstwa europejskiego bo przedstawiciela bandyckiego imperium gwaltow i masowych grobow pokropiono zostal sokiem z malin… gdy wmaszerowal sowieckim marszowym krokiem w tlum rodzin ofiar agresji Rosji…
    jak Polska sie pozbiera z tego skandalu…? Jestesmy skonczeni.
    Co za wstyd.