Reklama

Zajmowanie się tą operą mydlaną pod tytułem „Powrót Tuska” dla wielu jest bez sensu, ale to tylko deklaracje. Niby się mówi, że nikogo to nie interesuje, jednak prawie wszyscy o tym mówią i trudno się dziwić, bo Tusk obok Kaczyńskiego, to najbardziej znienawidzone i jednocześnie uwielbiane nazwisko. Gdy się dobrze przyjrzeć ci politycy pod względem prowadzenia partii nie różnią się specjalnie, a jeśli już to Kaczyńskiego uznałbym za wyjątkowo łagodnego, wyrozumiałego i wybaczającego szefa, przy swoim konkurencie. Tusk takich naiwności nie popełnia, ale to wszystko nie ma większego znaczenia, ponieważ Kaczyński dla odmiany nie popełnił kluczowego błędu, jaki ma na koncie śmiertelny wróg Tusk. Kaczyński nigdy nie zostawił swojej partii i dzięki temu nie musiał się zmagać z powrotem do dużej polityki.

Tusk nie dość, że wchodzi, czy raczej próbuje wejść do tej samej rzeki, to jeszcze kroczy tymi samymi bezdrożami, jakimi szli Kwaśniewski, Wałęsa, Komorowski. Nikomu w historii polskiej polityki nie udało się wrócić na najwyższy stołek, po opuszczeniu stołka. Nikomu? Jeden wyjątek jest i to… Kaczyński, który stracił władzę w 2008 roku w wyniku własnych błędów, ale odzyskał w 2015 roku. Wyjątek potwierdzający regułę, który w przypadku Tuska ma bardzo nikłe szanse powodzenia, co pokazuje początek najnowszego odcinka „Powrót Tuska”. Cechy tego tchórzliwego i leniwego polityka są powszechnie znane, on zawsze oczekiwał, że dostanie coś za darmo i będzie noszony na rękach, tymczasem nieoczekiwanie przyszło mu walczyć o pozycję „niezastąpionego”. Fakt, że Tusk na starcie swojego 134 powrotu naraził się na śmieszność i pokazał, że nie jest jedynym zbawcą PO, świadczy o chaosie w samej PO. Normalnie powinno wyglądać to tak, że wszystkie sprawy są dogadane, podpisy pod cyrografami złożone i dopiero w czasie sobotniego kongresu wchodzi on cały na biało, po czym „sensacyjnie” z 99% liczbą głosów zostaje szefem PO.

Reklama

Nic podobnego się nie stało, za to dzieją się rzeczy przeciwne. Tusk stał się większym problemem dla PO niż dla PiS-u, który póki co śmieje się z komedii pomyłek konkurencyjnej partii. Pomijając frakcję Schetyny, Tusk musi się zmierzyć z młodymi wilczkami PO, przede wszystkim Trzaskowskim. Widać jak na dłoni podział w partii, młodzież jest za Trzaskowskim i nowym otwarciem, stare kadry, z wyłączeniem wewnętrznych wrogów, dalej wierzą w baśnie, że tylko Tusk może z Kaczyńskim wygrać. Ten sam Tusk, który wiele razy z Kaczyńskim, jednym i drugim, przegrał i ten Tusk, który uciekł z Polski przed najważniejszymi pojedynkami. Obojętnie jak się skończą rozmowy pomiędzy Tuskiem i Trzaskowskim, pewne jest, że powrót Tuska wywoła kolejny ferment w samej PO, nie mówiąc o „jednoczeniu opozycji”. Znając wredny charakter i fałszywość Tuska, jego pierwszy celem, po ewentualnym objęciu stołka szefa PO, będzie wykańczanie przeciwników wewnątrz, nie na zewnątrz partii, a zacznie od najsilniejszego, czyli od Trzaskowskiego. Tusk ma prawie 65 lat i niczego w swej mentalności już nie zmieni, jego zachowania są do bólu przewidywalne i wiadomo czym to się musi skończyć – wojną na górze.

Żadnej nowej jakości i otwarcia z Tuskiem nie będzie, zrozumiała to znaczna część PO i nawet „liberalnych mediów”, odgrzewanie świętej wojny pomiędzy Tuskiem i Kaczyńskim, będzie rozrywką dla największych partyjnych zagończyków, cała reszta ma to w głębokim poważaniu, zwłaszcza, że tematem numer jeden jest „pandemia”. Wydaje się, że aktualna próba powrotu tym razem nie jest blefem, ale Tusk już to przegrał i przegrała PO. Jeśli naprawdę wróci, to nie jako zbawca, ale piąty do brydża, jeśli się znów wycofa, to ośmieszy się jak nigdy dotąd. W takich okolicznościach jeszcze raz można powtórzyć, że „Powrót Tuska” stał się bardzo ważnym problemem, ale dla PO, z czego PiS ma profity i mógłby spokojnie patrzeć w przyszłość, gdyby we własnych szeregach, również za sprawą swojego lidera, nie miał podobnych „porządków”. Dlatego też opisać i przeanalizować całą sytuację polityczną warto, ale trzymać się od tego jak najdalej.

Reklama

20 KOMENTARZE

  1. Z tym “nikt nigdy oprócz” bym nie szarżował bo to żadna tajemnica że na imieninach u Madzi po prawej stronie był tylko jeden nadęty bufon. To nawet nie krótka ławka czy samotne krzesło. To góra taki taboret do dojenia rogacizny.

    • A tak W ogóle co to za g..no temat jest? Przecież nawet gdyby to zmiana będzie żadna, co najwyżej czekoladowy orzeł będzie mniej z d..py wystawał.
      Tempo umierania autochtonów będzie niezmiennie według określonej funkcji.

  2. Pełna zgoda co do konkluzji. “Powrót Tuska” to jest duży problem dla PO, nie dla PiS. Ale pisałem już tutaj niedawno, że “powrót Tuska” to będzie decyzja “oficerów prowadzących Tuska”, a nie samego Tuska. Jeśli BND tak zadecyduje, Tusk będzie “wracał”. Zatem konflikt w PO, który się szykuje, to nie tyle będzie konflikt w PO, ile konflikt pomiędzy różnymi “oficerami prowadzącymi”, oraz ewentualnie krajowymi “tłustymi misiami”. Tusk, Trzaskowski i wszyscy im podobni są tylko figurantami. IMO prawdziwa walka “pod dywanem” idzie o odzyskanie realnych wpływów i związanych z tym korzyści. Wniosek natury bardziej ogólnej jest jednak taki, że akcja “powrót Tuska” to domniemana zapowiedź schyłku Kaczyńskiego i Morawieckiego. O ile nadzieję na ów “schyłek” trzeba przyjąć z niekłamanym zadowoleniem, o tyle zamiana Kaczyńskiego na Tuska (jeśli w ogóle będzie możliwa) to przysłowiowe “zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Cóż, robi się coraz ciekawiej…

    • Jeszcze jedna refleksja na ten temat. Może się wydawać “wydumana”, ale jednak trudno mi się oprzeć wrażeniu, że pogłoski o rzekomym powrocie Tuska mogą mieć jakiś związek z nieodległym kongresem PiS. Z dostępnych przecieków można wnioskować, że Morawiecki nie odniesie na tym kongresie spodziewanego sukcesu. Zapewne nie uda mu się usunąć Macierewicza, nie zostanie też rutynowym wiceprezesem PiS (podobno specjalnie dla Morawieckiego ma być tworzone jakieś nowe stanowisko w PiS). Wygląda na to, że w PiS jest obecnie wielki ferment związany z gwałtownym promowaniem Morawieckiego przez Kaczyńskiego i wręcz jego fascynacją Morawieckim. Osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby pogłoski o rzekomym powrocie Tuska były propagandową zagrywką Morawieckiego, której celem jest nastraszenie PiS i łatwiejsze nakłonienie delegatów kongresu na zaakceptowanie Morawieckiego. To na pierwszy rzut oka wygląda na teorię dość karkołomną, ale jeśli pomyśleć o tym wszystkim chłodno, to może mieć sens. Nigdy nie uwierzę, że Tusk dobrowolnie zechce wrócić do Polski. Interes jego protektorów w takim powrocie też jest dość wątpliwy. Trzeba obserwować, co będzie się nadal działo. Na kongresie PiS i potem.
      Podzielam także pogląd, że zbyt dużo uwagi poświęcamy na rozgrywki PiS – PO, gubiąc z pola widzenia sprawy obecnie najważniejsze: demontaż praw obywatelskich, nadchodzącą katastrofę finansową, niszczenie podstaw polskiej gospodarki.

  3. […] Jaki Tusk jest dziś? Prawie autentyczny, jeszcze parę przebłysków i wyuczonych sztuczek mu zostało, ale wystarczył Kurski i Kłeczek, aby wydobyć Tuska z Tuska. Pierwsze starcie tych godnych siebie przeciwników mogło wskazywać na przypadek, ale przy drugim czas zauważyć regułę. Prostym narzędziem, czyli tak zwanym odbiciem piłeczki, Kłeczek i Kurski wyprowadzili Tuska z równowagi, do tego stopnia, że kolejny raz zapomniał języka w gębie, no i dokładnie taki zawsze był Tusk, zanim się nim zajęli spece od prania mózgu. Na rytualne pytanie: „ale po co o tym pisać”, odpowiem bardzo rzeczowo i krótko. Tusk cały swój powrót zbudował na legendzie pogromcy PiS. Wszyscy wyznawcy krzyczeli, że Tusk zje PiS na śniadanie, jak kiedyś Kaczyńskiego w debacie. Tymczasem cała Polska widzi, jak jeden reporter od Kurskiego, robi z Tuska marmoladę. Oczywiście nie brakuje zaklinaczy rzeczywistości, którzy widzą jak „Tusk zaorał”, ale prawda jest brutalna, prości ludzie, prostymi metodami spuścili ze „zbawcy” powietrze. Jedyny argument polityczny, jakim Tusk dysponował, na starcie został może jeszcze nie wytrącony, ale bardzo poważnie zredukowany. Tusk wrócił na swoje miejsce, to nie jest Tusk z 2008 roku, ale sprzed 2005 roku. […]