Reklama

              "- Sytuacja była niewątpliwie poważna.

              "- Sytuacja była niewątpliwie poważna. Dłoń była niemal amputowana i wszystko zrekonstruowaliśmy przed złożeniem złamań. Potem pracowaliśmy nad połączeniem mięśni i nerwów. Operacja zakończyła się pomyślnie. Nie mogę zbyt wiele prognozować, ale jestem umiarkowanym optymistą. Kubica powinien odzyskać pełną sprawność dłoni dla funkcji życiowych. Być może będzie mógł nawet kontynuować pracę kierowcy. Ale to wymaga czasu. Rehabilitacja może nawet potrwać cały rok. Ogólnie wszystko przebiegło dobrze –"

Reklama

                Informacja z włoskiego szpitala uspokoiła fanów Roberta, który, jak dzisiejsze media trąbią, uległ wypadkowi na rajdzie Ronde di Andora. Korzeń drzewa i nierówny asfalt były przyczyną wstrzymania oddechu przez światek F1. Kiedy Pietrow i inny Button składali ubolewanie i deklarowali duchowe wsparcie, jedyny jego prawdziwy przyjaciel, Fernando Alonso, przybył nawet do samego szpitala. Kochamy Cie Alonso.

Kiedy skalpel nie zakończył jeszcze swojej pracy i chirurdzy pochylali się na zmiażdżoną dłonią Kubicy, spekulanci, mierni karierowicze, eksperci debatowali nad dalszym losem jego kariery, kto go zastąpi, dlaczego uczestniczył w tym rajdzie, po co, na co, za co. Hieny, na szczęście niecmentarne.

Robercie, wiemy, że powrócisz w pełni do zdrowia i będziesz kontynuował podbój Formuły. Potrzebujemy Cię.

                Dobra, mówiąc wprost, mało mnie ten sport obchodzi, wyczyny Kowalczyk są bardziej pasjonujące. Wypadek Kubicy traktuje jako news przewijający się na portalach internetowych, a za dwa dni już zarchiwizowanych, chyba, że zupełnie nic się dziać nie będzie, jak przeforsowanie nieżywych przepisów w sejmie, to informacja przetrwa do dnia trzeciego. Powyższy tekst jest przyczynkiem do pewnej konkluzji, tym samym prośby. To, że mnie guzik interesuje jakim bolidem porusza się Timo Glock, czy Heidfeld zastąpi Polaka nie oznacza, że są czytelnicy obojętni na takie wiadomości. Nie wierzę, że wśród gości portalu kontrowersje nie znalazłby się jakiś fascynat, niekoniecznie rajdów samochodowych, który chętnie podzieliłby się swoimi sportowymi spostrzeżeniami, nawet w taki emocjonalny sposób jak nieudolnie próbowałem to powyżej sparafrazować.

                Dla pożytecznej materii. (Ileż można w kółko maglować o Tusku i PiS-ie?). Dla urozmaicenia.

Ale o tym obszerniej kiedy indziej.  

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Ja muszę się przyznać,
    że informacją się przejąłem, ale potem wiele wskazywało, że Kubica wyjdzie z tego jakoś – a tymczasem w cieniu doniesień z Rajdu Andory przeszła informacja, że we śnie zmarł Gary Moore, ex-gitarzysta Thin Lizzy, potem solo. Doskonale pasującym kawałkiem jest “Parisienne Walkaways” – odpowiednio liryczny i melancholijny, albo podobny “The Loner”, ale ja osobiście wolę zagrać inaczej – singiel z “Wild Frontier”, 1987 rok. Moje pierwsze zetknięcie z Garym.

  2. Ja muszę się przyznać,
    że informacją się przejąłem, ale potem wiele wskazywało, że Kubica wyjdzie z tego jakoś – a tymczasem w cieniu doniesień z Rajdu Andory przeszła informacja, że we śnie zmarł Gary Moore, ex-gitarzysta Thin Lizzy, potem solo. Doskonale pasującym kawałkiem jest “Parisienne Walkaways” – odpowiednio liryczny i melancholijny, albo podobny “The Loner”, ale ja osobiście wolę zagrać inaczej – singiel z “Wild Frontier”, 1987 rok. Moje pierwsze zetknięcie z Garym.

  3. Ja muszę się przyznać,
    że informacją się przejąłem, ale potem wiele wskazywało, że Kubica wyjdzie z tego jakoś – a tymczasem w cieniu doniesień z Rajdu Andory przeszła informacja, że we śnie zmarł Gary Moore, ex-gitarzysta Thin Lizzy, potem solo. Doskonale pasującym kawałkiem jest “Parisienne Walkaways” – odpowiednio liryczny i melancholijny, albo podobny “The Loner”, ale ja osobiście wolę zagrać inaczej – singiel z “Wild Frontier”, 1987 rok. Moje pierwsze zetknięcie z Garym.