Reklama

Zacząłem mało oryginalnie i uprzedzam, że dalej będzie jeszcze bardziej pospolicie. Od 2005 roku jestem aktywny publicznie i publicystycznie, daltego jedno mogę powiedzieć z całą pewnością – jest coraz gorzej. Zaczynałem jako komentator na Onecie, czego do dziś nie mogę przeboleć, ale zdarzyło się i trzeba z tym żyć. Wówczas słyszałem, że Onet mnie promuje i mam z nimi umowę, bo tam jest straszna cenzura,  mnie jakoś publikują. Szanowni Państwo, to nie jedna, tylko potrójna bzdura. Onet cenzurował moje komentarze i to ostro, żadnej umowy rzecz jasna nie było, ale… W żaden sposób nie da się porównać tego, co się działo w 2005 roku z tym, co się dzieje teraz i najgorsze dopiero przed nami.

Cenzura w Internecie praktycznie nie istniała i mam na myśli najszerzej pojętą wolność, czy nawet kompletną anarchię i bezprawie. Dla mnie idealnym wskaźnikiem są hasła dotyczące nieograniczonych możliwości zdobywania kluczy licencji i tzw. cracków. Na początku XXI wieku przeglądarki wyrzucały takich informacji multum, do wyboru i koloru. Nie było oprogramowania, do którego nie dało się zdobyć „lewej” licencji albo pliku zip/ rar, przełamującego zabezpieczenia. Ludzie korzystali z tego masowo i co tu dużo mówić łamali prawo. W Polsce lekko licząc 90% użytkowników miało nielegalnego Windowsa lub inne oprogramowanie i wtedy to jeszcze chodziło na płytach, pamiętam nawet dyskietki. Takie rozumienie wolności i braku cenzury jest z prawnego punktu widzenia nieakceptowalne, sam też uważam, że inaczej to wszystko powinno wyglądać, ale nie o tym chce pisać. Przywołałem ten przykład z zupełnie innego powodu, mianowicie w tamtym okresie prawie wszyscy mówili, że tego zjawiska nie da się ograniczyć i ocenzurować? Dało się i to do takiego poziomu, że poza jakimiś całkowicie niszowymi stronami non stop kasowanymi, na w pierwszych wynikach najpopularniejszej wyszukiwarki nie znajdziecie klucza do Windowsa, ani cracka do programu diagnostycznego grupy VW.

Reklama

Co to ma wspólnego z niezależnym dziennikarstwem? Internet przestał być miejscem, w którym możesz być niezależny pełną gębą, o ile nie jesteś milionerem albo chociaż nie masz przyzwoitego źródła dochodu poza aktywnością wirtualną. Dominacja monopoli i ich „zasad społecznościowych” doprowadziły do tego, że możesz pisać co ci ślina na język przyniesie, jednak wtedy tracisz szansę na jakąkolwiek reklamę na stronie i ryzykujesz zablokowanie całej domeny. W „łagodniejszej” wersji pozwolą ci pisać sporo, ale nadal nie masz dostępu do źródła finansowania, czyli po prostu zapłaty za swoją pracę. Dalej pojawia się kompromis i zaczyna cienka czerwona linia. Piszesz i mówisz swoje i jednocześnie wdrapujesz się na wyżyny inteligencji używając wszelkich możliwych środków wyrazu, aby ominąć algorytmy, skrypty i „ręczną weryfikację”. Potrafisz i jesteś w tym wiarygodny, to przeżyjesz, a jak nie potrafisz to pozostają ci dwie ostatnie możliwości. Płyniesz z prądem, uznajesz wszystkie „zasady” i narzucone schematy „myślenia”, czyli mówiąc wprost zostajesz „damą do towarzystwa”. A druga wersja to już wspomniana niezależność i gwarancja finansowa spoza Internetu, co jest modelem idealnym, ale też i marginalnym.

Co jest w takim razie mitem niezależności? Bardzo prosty wskaźnik, jeśli istniejesz na Twitterze, Facebooku, YouTube, to spełniasz wymogi, czytaj jesteś grzeczny, tudzież inteligentnie/szczęśliwie ogrywasz system. Niezależnym będziesz wyłącznie na stornie www.mojasprawainikomunicdotego.com, na której nie pojawi się jedna reklama i prośba o datki. Co jest faktem? Nie ma niezależności, tu i teraz takie zjawisko nie istnieje. Każdy „niezależny” jest przywiązany do smyczy globalnych „reguł” albo do grupy fanów i dogmatów grupą zarządzających. Gdzie sam jestem w tym bałaganie? Na cienkiej czerwonej linii i czy to się komuś podoba, czy nie, to jest maksimum niezależności, jakie w Internecie da się osiągnąć, przy założeniu, że ktoś poza najbliższą rodziną i kumplem od szklany będzie o twojej produkcji wiedział. No i jest jeszcze jeden, ostatni bastion niezależności, szczere przekazanie tego, co jest faktem, nie mitem.

Reklama

24 KOMENTARZE

    • Cześć @Egon O. Dzień Dobry
      Moim zdaniem raczej nie smutny, lecz nijaki i z aspiracjami na żałosny. Do łez rozbawia fraza o działalności wirtualnej jako źródłu dochodu (jedynym sądząc z narracji) i że nie można wprost “mówić” gdyż Alphabet nie przyśle zasiłku na schowek na ziemniaki w chaszczach. Inni jakoś potrafią i mimo niedogodność (łagodnie mówiąc) nie mają problemów z wagą tematów czy mówieniem wprost. Może po prostu wkładają w to serce i poświęcają część wygody… ? A może ….
      A tymczasem jest sto innych tematów ważnych, nawet bardzo, ważniejszych niż jakieś stanowiące erzac racjonalnych usprawiedliwień biadolenie, bo to co wisi w powietrzu jak napisałeś, nie przeszkadza innym w pisaniu i mówieniu wprost i na temat, i nawet tzw “monetyzowaniu” tyle że nie w rodzaju “czy się stoi czy się leży” a przez dobrowolne(!) datki. Jakoś tak polecam dużą rezerwę do tych co to szafują słowami o uczciwość (w tym swojej) i prawości (w tym również swojej), uprawiających pogaduchy o “złej komunie” i “dobrych wyklętych”, “okropnym PRL” i “cudownej Demo-k…-racji”, generalnie czarno-białe opowieści. Świat nie był i nie jest czarno biały. Nigdy takim się nie stanie. Polecam jednak ortodoksyjny realizm a nie opowieści “z mchu i paproci”.
      Idąc dalej. Nadal podtrzymuję to co o trzyliterowcach i kanalizacji spekulowałem, bo jakby nie patrzeć narracja jest śmierdząca, a i zasoby się “nie dodają”, co jakby jest poszlaką że działalność wspomniana na wstępie, jest tylko poboczną chałturą obok głównego zasilania. Mniejsza. Gawiedź chociaż jest gawiedzią nie z zupełnych braków intelektu, tylko emocjonalnych niedostatków (albo nadmiaru – kwestia perspektywy), które ów intelekt nieustannie usiłują nadpisać. Bez emocji jednak, jest w stanie dostrzec elementarny zasób rzeczywistości, kto jest modnym słowem ostatnio “agenturą”, czy też komu Natura poskąpiła wszystkiego, że pozostało mu realizowanie swojego żywota pośród pasożytów i hochsztaplerów, ew. kolaborantów, konfidentów i kurtyzan, skracając – pośród tych na P i tych na K.
      Pozdrawiam

    • Cześć @gracz, Witaj
      Taka drobna sugestia “bogaty” i “żydek” w ortodoksyjnym znaczeniu się “nie dodają”, lecz rozumiem że to drugie pojęcie jest raczej uogólnioną kalką, słowem o zupełnie innym desygnacie ograniczonym do znaczeniowego minimum.
      Ja napisałbym tak wprost: nieskończenie chciwych śmierdzących leni, grabieżców, złodziei, gwałcicieli i morderców, właściwie masowych, tyle że to chyba za długie do pisania za każdym razem. Może po prostu garść pasożytów “level hard”?
      Pozdrawiam

  1. Nikt_ważny, bądź pozdrowiony! (inni też).
    Jesteś tu najstarszy (chyba) i być może najwięcej widziałeś. Skoro mowa dziś o cenzurze i wolności słowa, szkoda, że MK nie wspomniał o akcji Jabłonowskiego i reakcji na nią pewnego ministra, który tylko dzięki decyzji człowieka niezłomnego nie garuje właśnie w pudle, tylko zamiast tego odgraża się straszliwym antysemitom. Powiedz mi, czy tylko ja tak mam, że tenże typ za którego uczciwość niegdyś ręczyłbym w ciemno (idiota), ilekroć patrzę na jego gębę kojarzy mi się z naczelnikiem więzienia z filmu Skazani na Showshank?

    • Witaj @Info2, Dzień Dobry
      Skojarzenia z wielu względów stawiam że nie jest osamotnione, bo pomijając dzieło które jest jedynie rozrywką, wizualizacja naczelnika odegrana przez aktora byłą zapadająca w pamięć choć sam przekaz filmu zdecydowanie lewoskrętny, że niby w więzieniach to sami niewinni i mili ludzie są osadzeni. Praktyka jednak mówi że mimo wszystko tych niewinnych jest jednak margines.
      Lewoskrętne zwoje tworzą na podobną modłę obraz wschodni, że niby to same (albo przynajmniej w większości) rodziny z dziećmi, biedni i prześladowani. Praktyka jednak pokazuje że owszem są tacy ale w marginiesie, a większość jest raczej nieidentyfikowalna bo od czasów np tzw isis zgolili brody i teraz są inżynierami modyfikującymi przy pomocy materiałów drewnianych, szpadli i nożyc do drutu, nasze tzw urządzenia graniczne. Czepiam się pewnie, wszak definicje dawno wzięły w łeb i teraz tzw “czternastolatki” z tzw isis, co to wprawiały się w kopaniu odciętych głów, są biednymi dziećmi porównywanymi do lokalnych tzw przegrywów, tudzież tych tzw potomstwa, acz z pewnym prawdopodobieństwe przegrywalność dziedziących niebiologicznie.
      Jestem stary, jak kiedyś nie raz chyba napisałem – taki proto dziaders, jeszcze pożyje no i podobno “nie wyglądam”, tak mówią, myślę że z uprzejmości, choć jak patrzę na równolatków i ich zasoby własne… 😀
      Co do linków to ktoś napisał że przechodzi w jednym komentarzu tylko jeden, co jest częstą praktyką jak się komuś “nie chce”, ale ja tam reguł nie pisałem. Z innej perspektywy ma to dużo sensu, bo przynajmniej nie mamy tu długi listy odnośników do tego “co się nawinie”.
      Pozdrawiam

  2. Wyraźnie i może trochę w sposób zawoalowany napisane – muszę się ograniczać i stosować autocenzurę, no i jak jak ognia unikać naprawdę ważnych tematów, bo inaczej dochody z reklam pójdą się j…bać. Zresztą kilka dni temu na swoim vlogu Pan Wielgucki już o tym mówił. Dzisiaj tylko potwierdził to co od dłuższego czasu można było obserwować.

  3. To miejsce robi się coraz dziwniejsze i mniej przyjazne komentatorom. Pojawiają się komunikaty o oczekiwaniu na moderację, która trwa w nieskończoność i NIGDY nie kończy się pozytywnie (i wcale nie chodzi i ich treść). Dziś po moich wpisach zobaczyłem dziwaczne ostrzeżenie (tak to odebrałem): zamieszczasz posty zbyt szybko. Zwolnij trochę (sic!!!). Kurka ma wyjechane na toczące się dyskusje. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że wypełnia on jakieś zadanie.