Reklama

Dopóki Kaczyński żyje i jeszcze jakoś funkcjonuje, to Morawiecki może liczyć na złudną obietnicę przejęcia władzy w PiS. Jakie Morawiecki ma realne szanse, zwłaszcza na wypadek nieszczęścia w postaci całkowitej utraty kontroli nad sobą albo śmierci Kaczyńskiego? Żadnych! I piszę to z pełnym przekonaniem, bez najmniejszego zająknięcia. PiS jest jeszcze jednolitą partią tylko dlatego, że Kaczyński zachował kawałek świadomości i ciągle stoi na czele tej formacji. Gdyby oddał władzę tu i teraz, pewnie padłoby na Morawieckiego, bo jak większość wodzów, Kaczyński nie wychował następcy i musi wybierać z tych, co się napatoczą. Od samego początku w PiS wrzało, po degradacji Szydło i nominacji Morawieckiego, obecnie to nie szum, ale wrzask i to przy otwartej kurtynie. Nie ma takiej możliwości, aby były doradca Tuska został zaakceptowany przez „zakon PC”, ale i pozostałe frakcje, w tym własną, która za sprawą Dworczyka wpadła w poważny kanał.

Jedyną szansą Morawieckiego na kontynuację kariery politycznej wysokiego szczebla jest start w wyborach prezydenckich. Istnieje jednak parę „drobnych” problemów, a pierwszym jest termin wyborów dopiero w 2025 roku. Wcześniej odbędą się wszystkie inne wybory od samorządowych, przez europejskie, aż po parlamentarne. Morawiecki musiałby dokonać cudu, mianowicie wygrać te wszystkie potyczki i jeszcze zachować świeżość na start w 2025 roku. Nikomu nie muszę tłumaczyć, że to jest wyczyn poza zasięgiem, chociaż w polityce długodystansowe plany wyborcze rysują tylko frajerzy. Zawsze trzeba brać poprawkę, że nie znamy tysiąca czynników, które po drodze mogą zaistnieć, ale te, które znamy są wystarczające, żeby szczerze powątpiewać w sukces tej misji. Mamy rok 2021, za chwilę 2022 i prawda jest taka, że Morawiecki jest kompletnie zużytym politykiem. Skończyły się też lekkie, łatwe i przyjemnie politycznie czasy. Problemy związane z „pandemią”, inflacją, polityką międzynarodową i utrzymaniem własnego zaplecza politycznego, każdego dnia przybierają na sile. Nie zdarzyło się też w polskiej polityce, aby urzędujący premier płynnie przeskoczył na urząd prezydenta i twierdzę, że nic się w tym obszarze nie zmieni.

Reklama

Co Morawieckiemu pozostaje? Na pewno modlić się o zdrowie Kaczyńskiego, ale i to załatwi wyłącznie krótkodystansowe problemy doradcy Tuska. Inny wariat, już na dłuższą metę, to międzynarodowa posada i kariera, czyli model obrany przez wspominanego Tuska. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić! Tusk był i jest kelnerem, dlatego dali mu stołek w UE, Morawiecki od początku jest kojarzony z tym, co się stawia, a takich nikt w Brukseli nie potrzebuje. No i kim on mógłby tam być? Nikim więcej niż „królem Europy” albo jakimś innym komisarzem od wodociągów. Teoretycznie można zmienić kierunek w stronę NATO na przykład, ale tutaj sprawy też się wybitnie pokomplikowały. Biden to nie Trump, no i jeszcze Duda myśli o karierze zagranicznej mniej więcej w tym obszarze. Tylko pobieżna analiza możliwości, jakie stoją, czy raczej, jakie się zwijają na oczach Morawieckiego, dobitnie pokazuje, że mamy do czynienia z papierowym tygrysem. Teoretycznie Morawiecki to prawa ręką Kaczyńskiego i kolejny pomazaniec, w praktyce własne środowisko oraz realia polityczne, przekreślają jakikolwiek szanse na dalszą poważną karierę polityczną.

O co w takim razie chodzi z tą wyprzedażą działek i mieszkań za grube miliony? Morawiecki w polityce widział wiele i sam też nie mało zrobił, że doskonale wie, jak się to może skończyć. Gdy spadnie ze stołka to w ułamku sekundy podzieli los Mejzy albo Banasia. Pozbywanie się nieruchomości w czasach szalejącej inflacji i zwrotnych cen na tym rynku, co się długo nie zmieni, z ekonomicznego i inwestycyjnego punktu widzenia nie ma najmniejszego sensu. Z drugiej strony wszelkie dziwne operacje przy nabyciu tych nieruchomości zamieniają się w czystą gotówkę, którą można złożyć w bezpiecznym depozycie na jakiejś wyspie i dolecieć tam w razie potrzeby. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pozbywa się tak perspektywicznych skarbów, ale Morawiecki akurat się na tym doskonale zna i jeśli się ich pozbył, to albo nie miał wyjścia albo szykuje sobie polisę.

Reklama

14 KOMENTARZE

  1. Albo przygotowanie do ewaluacji do ziemi przodków, albo szykują jakiś gigantyczny podatek katastralny.

    Obojętnie, co zrobi ze swoim majątkiem, to go do piekła nie zabierze. Może, by tam się nie dostać, odpokutuje to jeszcze w czasie ziemskiego żywota.

  2. Statek tonie a kapitan szczurów pierwszy ucieka. W PiS-ie już wiedzą że weszli na równię pochyłą a po Kaczyńskim to z partii zostanie tylko miazga. Ci na świeczniku zapewne zdążą wsiąść do samolotu. Podobnie jak i ich dzieci nauczane obecnie w koszernych szkołach. Problemem PiS-u jest to że, nie dla wszystkich starczy miejsca w samolotach. Ba! Nie dla wszystkich starczy miejsca w terminalach, oczekując na ewentualny odlot. Stąd co bardziej rozeznani już układają swoją przyszłość, ścieląc sobie posłanko w innych krajach, jednocześnie zachowując pełną gotowość na wypadek gdyby “ojczyzna wzywała”. Ot taka mądrość etapu…

  3. @Don Myszores
    Właśnie, może pinokio znając “grafik” pozbywa się nieruchomości w Polsce, przenosząc frukta do jakiegoś raju podatkowego? Oficjalnie, w Polsce nic nie będzie posiadał i będzie szczęśliwy, jeśli w Polsce zostanie. Komunizm 2.0, czyli nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy, to dla publiki zwanej gawiedzią. A jeśli w Polsce będzie mu groziła cela+ to sobie “przypadkiem” poleci na wczasy i tyle go w Polsce zobaczą…

  4. W ramach protokołu rozbieżności i tym samym innej percepcji: To jest zwykłe odcinanie kotwic. Jedyną w miarę realną wartością jest ziemia którą kontrolujesz i która dzieli się się z tobą swoją płodnością. Działki, mieszkania, domy to kotwice. Im więcej masz ich zarzuconych tym bardziej jesteś w d…pie. Podczas sztormu stanie na kotwicy to właściwie samobójstwo.
    A nachodzi sztorm, może nawet taki “stulecia”.
    Oczywiście ta morska analogia może nie być do końca zrozumiała dla uwięzionych w czworakach, lecz właśnie tak to działa. Jesteś wolny, podróżujesz pod pełnymi żaglami, walczysz z piratami czy zmagasz się z gniewem oceanu. Kotwica przydaje się dość rzadko, cenna jeszcze rzadziej, bo kiedy nadejdzie sztorm, będzie trzeba ją porzucić zostając z niczym. Chyba lepiej jednak zamienić ją na taką zwykłą, dużo tańszą, ale nadal spełniającą swoją funkcję, a nadwyżkę/zysk zamienić na pełne ładownie zapasów i towarów które przydadzą się później, kiedy sztorm ucichnie, wody ustąpią i będzie trzeba “świat” budować na nowo.

  5. Z tym “stawianiem się” Morawieckiego w UE, to myślę, że wątpię. Jak on się tam “stawiał”, każdy widzi po skutkach. A jeśli chodzi o synekurę, to Morawiecki nie musi się specjalnie mizdrzyć do Unii Europejskiej ani NATO. On w bankowości bez trudu dostanie ciepłe i niezbyt uciążliwe stanowisko. W Banku Światowym, w którejś filii Santandera, czy jeszcze gdzie indziej. Od pewnego czasu pojawiają się sygnały, że pozycja Morawieckiego bardzo osłabła (słusznie) i on już jest praktycznie “na wylocie”. Przedwczorajsze “spotkanie” z górnikami w Katowicach, też zapewne nie było takie całkiem “przypadkowe”. Nie ma przypadków, są tylko znaki. A Panu Piotrowi i wszystkim Przyjaciołom z kręgu “anty-pandemicznego” życzę spokojnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, oraz aby Nowy Rok 2022 nie był taki zły, jak się zapowiada. Szczepionkowcom zresztą także.

  6. Sprawa, według mnie, wygląda jasno. Morawiecki chce swobodnie dysponować majątkiem, dlatego spienięża nieruchomości. Znowu się powtórzę, ale cóż począć, gdy, każdego dnia, rzeczywistość potwierdza wyszydzane przez biomasę teorie spiskowe. Umiłowany przez prezesa Mateusz przygotował już ścieżki swojej ewakuacji, na różne warianty wydarzeń. Posłał dzieci do żydowskiej szkoły. Oto kolejny, z jakże licznych dowodów, na dopinanie projektu zwanego oficjalnie przez prezydenta, rzeczpospolita przyjaciół polin.
    Moment wielkiego resetu zaowocuje m.in chaosem finansowym. Moraver, jako wiedzący znacznie więcej od nas, już się ustawia pod nowe rozdanie ról. Ileż to się prorządowe media nie nagadały o tym, jaki z tego bankstera patriota wielki i mąż stanu. Teraz zamilczają o aferach związanych z nowym, że tak powiem, niedoszłym delfinem Jarkacza. A delfin, nomen omen, odpłynie stąd, jeżeli sytuacja się, dyplomatycznie rzeczy nazywając, mocno skomplikuje. Przecież Morawiecki doskonale wie, że pisowski cud gospodarczy okaże się wkrótce oszustwem. Walka z nieistniejącą pandemią generuje realne, gigantyczne wprost koszty. O polityce zagranicznej nie da się nic napisać, ponieważ zwyczajnie jej nie prowadzimy. Może poza jednym wyjątkiem. Robimy sobie wrogów z państw, które dotychczas nimi nie były. Np. Czechy, czy Białoruś. Ukraińcy blokują nam tranzyt towarów, Niemcy otwarcie nam grożą wojną, nazwijmy to, walutową, a Żydzi dążą uparcie do zainstalowania u nas polin. Faktycznie, ciekawe czasy nadchodzą. Lepiej, podczas burzy dziejowej, trzymać forsę jak najbliżej. Właśnie z tego powodu Morawiecki się wyprzedaje. Nic nie będzie go tu trzymać, jeśli zechce osiedlić się w bezpiecznym miejscu. Gdzieś na drugim końcu globusa. Gdzie będzie mógł korzystać z efektów swojego premierowania. Jestem pewien, iż nakradł już tyle, aby do końca długiego życia nie przejmować się ewentualnym brakiem pieniędzy i opływać w luksusy.