Reklama

Od wyszydzania i psychologizowania są specjaliści, którzy zawsze i wszędzie powiedzą, że Kaczyński łazi w brudnej marynarce i nie ma pojęcia o niczym, a już szczególnie o ekonomii. Przez lata wmawiano ludziom, że Tusk się zna jak cholera, bo Kaczyński to nawet nie ma konta w banku. Jaka jest prawda? Kaczyński na pewno wnikliwiej studiował gospodarkę i ekonomię niż nygus Tusk i co najważniejsze jest zwolennikiem starych teorii, które są oparte na rachunku ekonomicznym. Sęk w tym, że tak było kiedyś, w czasach opozycji, dziś sprawy wyglądają zupełnie inaczej i zdrowy rozsądek zastąpił bezpodstawny optymizm połączony z fatalnym wyborem personalnym, o problemach z biologią nie wspominając.

Gdybym miał wyprodukować swoje „Ucho prezesa” to rozmowy pomiędzy Kaczyńskim i Morawieckim sprowadziłbym do dwóch tytułowych zdań. Szczególnie w okresie wyborczym prezes PiS samodzielnie lub z pomocą swoich „doradców” wychodzi z cudownymi inicjatywami. Do 500+ dorzuca „polski ład”, do tego snuje wizje związane z wielkimi inwestycjami, jak przekop mierzei, czy Centralny Port Komunikacyjny. Wymieniony zestaw pomysłów można podzielić na spektakularne sukcesy i takie same porażki. O ile 500+ i przekop mierzei odniosły sukces, o tyle „polski ład” i CPK to jeden wielki bałagan i zawieszone w próżni projekty. Jednak jest jedna cecha wspólna porażek i sukcesów, mianowicie konsultacje Kaczyńskiego z Morawieckim. Przechodzi Mateusz przez próg Nowogrodzkiej, siada przy stole i po rutynowym: „co słychać”, zaczyna się krótka rozmowa na temat możliwości. Słuchaj Mateusz, a może byśmy tak zrobili „polski ład”, dałoby się?! Panie prezesie, co ma się nie dać, pewnie, że się da, tylko za Tuska nic się nie dawało. Koniec konsultacji i zaczyna się realizacja, która kończy się jak widać.

Reklama

Morawiecki wie doskonale, że pewne marzenia Kaczyńskiego i jego otoczenia, nie nadają się do wdrożenia, w każdym razie nie w takim tempie i nie z takim rozmachem. Z drugiej strony Morawiecki wie, że jego kariera zależy wyłącznie od woli prezesa PiS i to jest bezpośrednia przyczyna udzielania jedynie słusznych odpowiedzi. Nie ma takiej siły na świcie i w Morawieckim, która pozwoliłaby mu powiedzieć: „nie panie prezesie”, stąd też bierze się nieszczęście, ale nie Morawieckiego tylko Kaczyńskiego. Niegdyś twardy realista i błyskotliwy polityk, obecnie coraz mniej rozumiejący i coraz bardziej zamknięty w realiach Nowogrodzkiej, próbuje ratować to, co utracił i nie chce słyszeć, że czegoś nie da. Od swojego pomazańca dostaje dokładnie takie odpowiedzi, jakich oczekuję i nikt się nie martwi, że to jest pułapka, za którą przyjdzie słono zapłacić. Jestem więcej niż pewien, że gdyby rok temu ktoś przytomnie powiedział Kaczyńskiemu, że „polski ład” nadaje się do głębokiej korekty, jeśli nie do ponownego napisania, nad takim dywersantem zacząłby latać „Pegasus”. Naturalnie proszę „Pegasusa” traktować symbolicznie, jako utratę zaufania i podejrzenie o zdradę, co najmniej ideałów.

Za dobrych czasów Kaczyński był liderem i szefem absolutnym, nie potrzebował doradców, wysłuchiwał ich, żeby wiedzieć, co kombinują. Zdradzał im swoje plany, żeby poznać reakcje i nastroje partyjne. Teraz wszystko idzie zupełnie inaczej i z prawdziwego szefowania PiS, Kaczyński przeszedł na adorowanie i atencję. Nie tylko „dziennikarze” TVN i „Wyborczej” złośliwie piszą o tym, jak prezes PiS godzinami mógłby oglądać „dziennik” Kurskiego naszpikowany sukcesami partii i prezesa. To i jeszcze parę innych ulubionych zajęć Kaczyńskiego potwierdzało wielu „anonimowych” polityków PiS, ludzie z otocznia prezydenta Dudy, czy ostatnio Paweł Kukiz. Człowiek starzej się różnie, jedni do końca się przytomni i przenikliwi, inni dziecinnieją i potrzebują poczucia bezpieczeństwa, choćby fałszywie zorganizowanego. Mam wrażenie, że Kaczyński jest pomiędzy tymi dwoma stanami ducha i umysłu, ale z tendencją do dziecinnienia. W każdym razie, to nie ten polityk, jakiego znaliśmy z czasów świetności, bo gdyby było inaczej, to po jednym spojrzeniu dojrzałby w Mazowieckim Marcinkiewicza.

Reklama

19 KOMENTARZE

  1. “…po jednym spojrzeniu dojrzałby w Mazowieckim Marcinkiewicza.” zapewne w Morawieckim.
    Nie zgodzę się z p. Piotrem. Kaczyński od kilku lat jest oderwany od rzeczywistości i zatracił nie tylko zmysł polityczny ale i instynkt samozachowawczy. Pierwszymi sygnałami że coś jest z nim nie tak, były odejścia z rządu najpierw P. Szałamachy (rzeczywistego twórcy cudu VAT-owskiego) a następnie zmiana Premiera. Fakt że, nikt w PiSie nie gra drugich skrzypiec a jest jedynie walka buldogów pod dywanem wskazuje że odejście Kaczyńskiego oznacza definitywny koniec tej formacji.

    • @Jacuć C
      Od tzw rzeczywistości oderwana jest większość z nawiększym chyba udziałem tzw miastowych i post miastowych. Jak ktoś od urodzenia poznawał czworaki, to wszystko będzie widział w kategoriach czworaków,. wszystko analizował prawami czworaków, wszystko oceniał w kategoriach czworaków. Jak od gów..arza będzie słyszał że demo-k…-racja jest “the best”, to będzie takie rzeczy pier..lił po kres swych dni, choćby miał nawet często przebłyski, że jednak najważniejsze jest kryterium jakościowe, a nie ilościowe.
      Pozdrawiam

  2. Jedyne co im się udało, to skompromitować, ośmieszyć i na koniec rozmontować wiele instytucji stanowiących państwo. Niech już dadzą nam spokój i odejdą. My się z tego jakoś wygrzebiemy, przynajmniej ci, co przeżyją eliksirowy eksperyment.

  3. Racja, aktualnie głównym problemem PiS jest prezes. Jeśli partia ma przetrwać, musi wymienić wodza. Czas na emeryturę. W sumie to już jakiś czas temu Ziemkiewicz pisał, że sytuację może zmienić jedynie przewrót pałacowy, inaczej utrata elektoratu będzie postępowała.

    • @Knock.out.4
      Sprostowanie – Nie stan wojenny a stan wyjątkowy i nie w całej Kanadzie ale tylko w Ottawie (przynajmniej na razie).
      Władze stolicy Kanady ogłosiły w niedzielę stan wyjątkowy w związku z trwającymi w Ottawie od ponad tygodnia demonstracjami przeciwników obowiązku szczepień dla kierowców przekraczających granicę i restrykcji związanych z pandemią.
      W jakim kierunku to pójdzie to trudno powiedzieć ale po początkowym szoku, tutejsza komuna na czele z Justinem Castro zwanym dla niepoznaki Trudeau, gorączkowo szuka sposobu żeby kierowców z Ottawy usunąć. Wprowadzili stan wyjatkowy, bo to daje policji dodatkowe prawa, których wcześniej nie mieli. Teraz np. pod pretekstem łamania przepisów o stanie wyjatkowym, mogą wlepić mandat a nawet aresztować tych, którzy pomagają kierowcom. Dużym problemem będzie kwestia ogrzewania bo jak się paliwo skończy to silniki przestaną pracować i grzać samochody a jak na razie to w Ottawie zimno, bardzo zimno.

  4. “– PiS zdążył nas już przyzwyczaić do tego, że wprowadza stany nadzwyczajne z pominięciem konstytucyjnych uregulowań, że wprowadza materię ustawową w drodze rozporządzeń, zmieniając to, jak wyglądają całe dziedziny naszego życia i gospodarki. 2 lutego posunęliśmy się krok naprzód. Teraz urzędnicy PiS wprowadzają podatki w drodze komunikatu na stronie internetowej – mówił mec. Michał Wawer” (Konfederacja, Ruch Narodowy).

    To nie jest kwestia Morawieckiego, tylko cały czas kwestia Prezesa. Ten człowiek nigdy nie rozumiał jak funkcjonuje państwo prawa, nie zna polskiego systemu prawnego, a podejrzewam nawet, że nie bardzo rozumie samego pojęcia prawa. To, że z prawa ma doktorat o niczym nie świadczy. Sam się otarłem o tego rodzaju wyskok i reguła “5 minut wstydu, ale tytuł na całe życie” nie jest mi obca.

    Non stop obserwujemy jakk pisowska administracja instrumentalnie traktuje wszelkie instytucje prawne. Z jednej strony ma to jakoby być jakoby remedium na tzw. impossybilizm, a tak naprawde jest efektem dyletanctwa. Emanacją Prezesa poprostu. Tak jak i cała jego partia, stworzona a teraz ostatecznie ukształtowana na jego modłę. I jak Pinokio, dla którego Kaczyński jest Protoplastusiem.

  5. “To nie jest kwestia (…)”
    @taktyczny
    Zupełnie nie. To jest kwestia, albo raczej WINA wszystkich i KAŻDEGO z osobna, kto choćby najmniejszą cegiełkę dokłada do dowolnych niegodziwości, bezeceństw, czasem bestialstwa, każdego sk..yństwa. Homo rzekomo sapiens choćby nie wiem jak się nadmuchali czy wypchali (głównie sianem), nie mają magicznych i cudownych właściwości dzięki którym za jednostką bezwolnie pójdą tłumy, nawet pomimo tego że tłum w swoim “rządzi” się innymi prawami. Nie są “bogami”. Nawet jeśli nie wola, to imperatyw każdej z jednostek powoduje że “spadamy sobie inercyjnie w piach”, tak imperatyw leksykalnie/moralnie wiązany z chciwością, a religijnie z tzw “pożądaniem”, i tak samo imperatyw “nic nie robienia” czasem zakłamywany “tumiwisizmem”, głównie ze strachu skutkiem wyimaginowanych albo wyuczonych zagrożeń. Mało to mamy kredkowy gawędziarzy którzy np, pie..ą o wojnach żyjąc życiem w pokoju i przez całe te życie nie tylko nie wąchając prochu ale nawet nie musząc do worków kolegów zbierać bo ich rozrzuciło po całej ulicy? Mało to mamy wydających nie swoje tzw. pieniądze, głównie pasożyty, a najczęściej obiegowych biedaków. Mało to mamy mądralińskich którzy popisują się WYUCZONYM w jakimś “pożalsięboże” przybytku do indoktrynacji zwanym “szkołą” tudzież “uczelnią”? Imperatyw albo przyuczenie/wyuczenie. Owszem są jednostki, obiegowo nazywane wybitnymi, albo po prostu “innymi”, poza skalą przytłaczającej większości homo rzekomo sapiens, jednostki tak różniące się od tej większości, że przez tę większość uznawane częściej za mity czy legendy, albo dla tych szorujących po mentalnym i intelektualnym dnie, za tzw “ściemę”, ee. kiedy nie da się zakłamać rzeczywistość, częstowane ostracyzmem i psychane na margines tzw społeczność, albo po prostu z niej wyrzucani. Łatwiej przyjąć przez homo rzekomo sapiens do grupy zwyrodnialca czy nawet mordercę, byleby by był wystarczająco nielotny, niźli kogoś kto nie pasuje do “systemu”. Baaa… zwyrodnialcom i mordercom nawet dajemy “szansę”, nawet tym seryjnym albo masowym. Budujemy dla nich “środki” by mogli wrócić na “łono spłeczności”. Ot …pejska narracja.
    Również jakiś ..pejsko uwarunkowany, kiedyś wymyślił teorię, że homo rzekomo sapiens muszą mieć wroga, nazwisko, bo nieogarnianie skali rozmywa cel. POmińmy uwarunkowanie w jakim celu to zrobił. To jest kolejna z tych bzdur których się wyucza, a gawiedzi sprzedaje. Wrogiem jeśli już jest cały “system”, a w tym systemie głównym zagrożeniem pewna, ujmując w uproszczeniu, ….pejska narracja i jej reprezentacja pośród homo rzekomo sapiens. Nie jakaś ta czy inna jednostka. Gwarantuje ci, że jak zniknie ten czy inny, to nisza po nim się zapełni szybko, a system nawet nie drgnie. Jak zniknie ta czy inna sekta, to niszę wypełni inna, a system nie drgnie. Lokalni, nawet tzw “konfa” jest wiernym budowniczym systemu. Problem główny to ten tzw “system” zbudowany z “myślowych kalek” (podwójnego znaczenia określenie), propagandy i indoktrynacji. Z wiary i Wiary w koszałki opałki, w przykładanie wagi do rzeczy które są zwyczajnie głupie.

  6. Zdaje się że ktoś tu, tzw “taśm” nie zna, a jeśli w ogóle coś, w tej materii, to raczej takie memoidy z propagandowni. Z drugiej strony jak ktoś ma “ulubioną” propagandownię i jest to ta założona i prowadzona przez tzw “służby”, to właściwie można przewidzieć narrację złożoną z “kalek myślowych”.
    Ale generalnie bajka nawet składna tylko tak trochę akcji nie ma i dialogi takie jakieś… po prostu homo rzekomo sapiens się tak nie zachowują. Z drugiej strony, z chaszczy mało co widać.

  7. Kategorycznie się z MK nie zgadzam.
    1. Jarosław Kaczyński postrzega prawo na wzór prlowskich, niezbyt lotnych, aparatczyków partyjnych. Porównywanie go do towarzysza Wiesława, czy generała Wojciecha Jaruzelskiego, jest krzywdzące dla dawnych genseków. Oni bowiem jakiś porządek uznawali. Jarkacz to troglodyta działający w stylu;
    (Prawo to wicie, rozumicie, znaczy, że jak ja, cóś chce, to tak ma być i to od zaraz.)
    Ten człowiek w ogóle nie pojmuje tego, iż swoim postępowaniem demoluje państwo, bowiem wprowadza totalny bałagan.
    2. “Niegdyś twardy realista i błyskotliwy polityk, obecnie coraz mniej rozumiejący i coraz bardziej zamknięty w realiach Nowogrodzkiej, próbuje ratować to, co utracił i nie chce słyszeć, że czegoś nie da.”
    O ile przyjąć założenie, iż zdrajca = realista, to Jarosław Kaczyński tzw. realistą być nie przestał. Brakuje mu, jakże trafnych, porad pani Basi, dlatego teraz opinia publiczna widzi go takim, jakim faktycznie jest, czyli samolubnym politrukiem pozbawionym umiejętności niezbędnych w choćby rozumieniu dzisiejszej polityki.
    Nie interesuje go świat, czyli miejsce Polski w relacjach międzynarodowych, również sąsiedzkich.
    3. Nie pojmuję czemu MK sprowadza swoją polityczną publicystykę do sporu pt. Jarosław Kaczyński, albo Donald Tusk. Konfederacji, czy innych inicjatyw, autentycznie prawicowych, w ogóle zdaje się nie zauważać.
    Wracając do dylematów gospodarza. Odpowiem następująco;
    Jeden wart drugiego, obaj byli i są zdrajcami. Różni ich, że tak powiem, kontakt z prawdziwym życiem.
    Jarkacz to odrealniony politruk, który bez pomocy gosposi, pozostawiony, niczym Kevin, sam w domu;
    Umarłby z głodu i brudu.
    Przypomnijcie sobie Państwo debatę Donka z Jarkiem, jak o zakupach rozmawiać zaczęli to cóż widzowie zobaczyli? Jeden porażający fakt. Kaczyński na zakupach nigdy nie był. Całe życie przepierdział na partyjnych nasiadówkach. Potrafi knuć, lecz niestety jedynie na tym poziomie.
    Tusk to cwany złodziej i bezwzględny karierowicz. Otwarcie deklaruje, że jest świnią do wynajęcia. M.in kultowe;
    “polskość, to nienormalność”.
    Naprawdę nie wiem, który z nich jest gorszym łajdakiem. Uważam takie rozważania za stratę czasu.
    Idol korposzczurów wie jedno. Forsa nie bierze się znikąd.
    “Kaczyński na pewno wnikliwiej studiował gospodarkę i ekonomię niż nygus Tusk i co najważniejsze jest zwolennikiem starych teorii, które są oparte na rachunku ekonomicznym.”
    Po mojemu odwrotnie;
    Jest przekonany, że pieniądze biorą się z budżetu, a gdy ich tam zabraknie, to zawsze można dodrukować. Potrafią tego dokonać dwaj czarodzieje, czyli Mateusz i Tadeusz. Nudny Angol właśnie zrezygnował, więc prezesowi pozostał jedynie Pinokio. On, z iście włoską finezją, wytłumaczy wszystko, jak należy, staremu przygłupowi. Swoją drogą musi mieć ubaw z tetryka, który zdaje się wierzyć w to, że Morawiecki da radę wykreować pusty pieniądz i nikt tego nawet nie zauważy.
    4. “W każdym razie, to nie ten polityk, jakiego znaliśmy z czasów świetności, bo gdyby było inaczej, to po jednym spojrzeniu dojrzałby w Mazowieckim Marcinkiewicza.”
    Jest równie szurnięty jak w latach dziewięćdziesiątych, kiedy marzył o zostaniu emerytowanym zbawcą narodu. Zapewne MK miał na myśli Morawieckiego, a nie Mazowieckiego.
    Pinokio góruje inteligencją i znajomościami nad żałosnym Kaziem. Marcinkiewicz, dawny ulubieniec prezesa, to błazen pozbawiony odrobiny przyzwoitości. Moraver ma łeb do robienia pieniędzy. Wie jak się ustawić, z kim trzymać, a kogo olewać. Poza tym nie jestem pewien, czy w rzeczywistej hierarchii ważności, nie stoi już wyżej od prezesa pisu. Obaj przecież swoją pozycję zawdzięczają siłom zewnętrznym. Obecnie trudno wnioskować, który z nich posiada szersze plecy.

  8. […] innym nie, ale na pewno nie jest to cyjanek, czy azbest, jak chcą „eksperci” i politycy”. Kompetencji nie mam żadnych, żeby badać jakikolwiek lek, niemniej fakty są dobitne. Lek nie tylko jest dostępny od 30 lat, […]