Reklama

Jakby nie patrzeć PiS z nieba spadły dwa największe nieszczęścia: „pandemia” i „wojna”. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem można zgadywać, że gdyby nie te zawieruchy „Zjednoczona Prawica” w najlepszym razie zamieniłaby się w rząd mniejszościowy. W krótkich fragmentach normalności, jakie mieliśmy w ostatnim czasie, wróciły stare dyskusje o tak palących problemach, jak „Seicento Sebastiana”, czy wykluczenie z klubu PiS senatora Jackowskiego. Przypomnę, że pomiędzy rokiem 2015 i 2020 tego rodzaju sprawy miały najwyższy ciężar, dość wspomnieć konie z Janowa, wycinkę puszczy, czy loty Kuchcińskiego z żoną. Były też naprawdę poważne kryzysy i błędy ze strony PiS, które balansowały na krawędzi utraty większości sejmowej, poczynając od afery z Gowinem, kończąc na umowie z Kukizem połączonej z kryzysem pod kryptonimem „Pegasus”. Wszystko przepadło, zgubiło się w „pandemii”, o co się uchowało, to zginęło na „wojnie”.

Czy aby na pewno? Zamiatanie pod dywan ma dwie właściwości jedną cudowną, która na pierwszy rzut oka pozwala stwierdzić, że jest pięknie i czysto, drugą brutalną i zawszę kończącą się w ten sam sposób – podniesieniem dywanu i wysypaniem śmieci. Zawieszenie na dwa lata gospodarki i procedur medycznych kosztowało nas jakieś 300 miliardów i 200 000 zgonów. Obecne decyzje rządu spowodowały, że wydatki nie maleją, a stare długi nadal leżą odłogiem i nikt się nimi nie przejmuje. Nastroje społeczne w głównej mierze opierają się na permanentnym strachu, wcześniej Polacy bali się, że umrą na spacerze w lesie, teraz się boją, że Putin spuści bombę atomową na Warszawę. Takie warunki są idealnym żerowiskiem dla polityków, ale to ciągle jest jazda na kredyt i kiedyś paliwo musi się skończyć. Poprzednia kwarantanna trwała prawie dwa lata, jednak ostatnie pół roku to był okres dramatycznych przebudzeń. Ludzie zaczęli rozumieć w co zostali wciągnięci i jak bardzo są oszukiwani absurdalnymi decyzjami władzy. PiS znalazł się w nowym kryzysie i miotał się pomiędzy Niedzielskim, a wyborcami z Podkarpacia i Podlasia, którzy chcieli Niedzielskiego na taczkach wywieźć.

Reklama

Mniej więcej na początku roku było jasne, że dłużej się na „pandemii” polityki robić nie da, bo ciągnięcie tematu zaczyna przynosić niemałe straty i zaczęło się robić gorąco na Nowogrodzkiej. Z pomocą przyszedł kryzys na granicy białoruskiej i przykrył 200 000 zgonów razem z „Pegasusem”, no i w końcu nastała „wojna”, wtedy wszystko zaczęło się od nowa. Pierwsze dni i tygodnie to emocjonalna ściana, przez którą nic się nie jest w stanie przebić, nawet groteskowa propaganda z „Wyspą węży” okazała się pięknym mitem bohaterskim. Jednak po miesiącu nastroje zaczynają się zmienić i nie jest to proces powolny. Jeszcze nie publicznie, ale w rozmowach domowych i na chodniku słychać, że tona węgla kosztuje nie 900, tylko 2000 zł, tona nawozu nie 1200, tylko 6100 zł, a za bilety na pociąg i studia dzieci Polacy muszą normalnie płacić, bo nie są uchodźcami. Inflacja na poziomie 4% to jest sensacja dla ekonomistów i ich modeli teoretycznych, ale drożyna na poziomie kilkudziesięciu procent zobrazowana przez 11% inflacji, to samo życie, w dodatku ciężkie życie.

Obrazy „wojny” zużyją się emocjonalnie, tak jak wszystko inne, człowiek nie jest w stanie skupić się na jednym temacie przez wiele miesięcy. I gdy prawie nikogo nie będzie już wzruszał ukraiński przebój „Ja nie bajus” w wykonaniu małej Leny, to znaczą spod dywanu wyłazić wszystkie rachunki i kredyty. Nałożyły się na siebie dwa potężne kryzysy, którymi PiS zarządzał w fatalny sposób i nie ma takich cudów na świecie, żeby przy pustych garach i portfelach Polacy nadal krzyczeli: „DDM i sława Ukrainie”. Bańka sztucznie pompowanych emocji musi pęknąć i przebije ten balon szpilka codziennej walki o chleb powszedni. Kwarantanna wojenna skończy się znacznie szybciej niż kwarantanna „pandemiczna”, a wtedy PiS nie będzie miał gdzie uciekać i zostanie przygnieciony wszystkim, co zamiótł pod dywan.

Reklama

16 KOMENTARZE

  1. W sprawie rosyjskiej inwazji ludzie budzą się szybciej, niż w przypadku covida. A rząd ma przed sobą coraz więcej raf, o które może się rozbić. Drożyzna, braki towarów, poszczepionkowe wymieranie i narastający konflikt etniczny. Mamy już taką kumulację, że nawet debilizm i słabość opozycji im już nie pomogą. Może wolność już blisko, jak zabraknie tych, co będą mogli chwycić nas za pysk. Szkoda że aż takim kosztem.

  2. Największym brudem, który czeka na rozliczenie, jest tzw. afera podkarpacka. Jej tło jest obyczajowe, ale ma przełożenie już nie tylko na bieżącą politykę, ale nawet na kierunki działań geopolitycznych. Być może to stoi za niezroumiałym w żaden sposób podporządkowywaniem przez obecny rząd warszawski interesów polskich Ukrainie. Z dnia nadzień zacierają się wszelkie pozory odrebności. Tak bardzo, że Ukraińcy z trudem maskują język dyktatu, a pisowskie kundle przymilają się im i służą. Na dzisiejszej konferencji prasowej MSZ Ukrainy Kułeba stwierdził: “- Wszyscy działamy teraz jako jedna całość w Polsce i Ukrainie. Tak powinno być zawsze”. Jacy, za przeproszeniem, wszyscy?!

    Samo podejrzenie, że Ukrainiec Kuchciński po przelocie z żoną oddalał się się na lewiznę z nieletnimi Ukrainkami to za mało. 4 tysiące nagrań zdeponowanych gdzieś na Ukrainie musi obejmować znaczną część establiszmentu. Miejmy nadzieję, że te sprawy ujrzą światło dzienne i zaczniei się proces oczyszczania. Na razie, o paradoksie, sprzyja nam inna okoliczność. Nasz najgroźniejszy wróg Rosja metodycznie unicestwia naszego największego pasożyta, Ukrainę. W tej sytuacji oczywiście, obu zwaśnionym stronom życzymy nieustającego pasma sukcesów.

    Ale nie sposób nie zauważyć, że zbliżające się niepowodzenie najpoważniejszego do tej pory państwowego projektu na Ukrainie działa jednak na naszą korzyść. Problemu Rusinów/Ukraińców nie pominiemy i jako naród musimy go rozwiązać, albo my zostaniemy rozwiązani jako naród. To kwestia politycznej dojrzałosci. W takiej sytuacji Ukraina kadłubkowa, bądź wpraszająca się do wspólnej z nami państwowości jest lepszą okolicznością, niż zupelnie przez nas niekontrolowany moloch.

  3. Pis zarządzał kryzysami w prosty sposób;
    Brali kredyt, aby spłacać odsetki od poprzedniego kredytu. Wiele artykułów drożeje już dosłownie z tygodnia na tydzień. Nieważne czy to żarcie, czy kabiny prysznicowe. Władza liczyć może na odwieczne polskie safandulstwo. Ludzie ponarzekają, może i z godzinę przed urzędem pokrzyczą i się rozejdą, bowiem Polakom brutalne zmiany rządzących, czy choćby ich konkretne rozliczanie, są zwyczajnie obce.

  4. Politycy PiS żyją zaklęci w obrazie kreowanym przez media PiSu. Przyjemna, równoległa rzeczywistość…

    Minister spraw zagranicznych trochę topornie tłumaczył ideę “małego NATO”, ale chętnie posłucham naszego rządu ze szczegółami.
    Sojusz ma polegać na tym, że w razie napaści Rosji na Ukrainę my mamy napaść na Rosję w obronie Ukrainy, natomiast jeśli ktoś napadnie Polskę, to Ukraina oczywiście pomoże nam tak, jak my teraz pomagamy Ukrainie, czyli przyjmie uchodźców z Polski?

    Bo na przykład w “dużym NATO” jest tak, że my walczymy za USA i Francję, a USA i Francja walczą za nas.

    • @Knock.out.4
      “USA i Francja walczą za nas…” Oby nigdy do takiej sytuacji nie doszło, oni będą “walczyć” tak jak w 39 roku – do ostatniego Polaka. A “małe NATO” zostanie utworzone bo tak zdecydowali chazarzy, Polskę trzeba wrobić w konflikt wojenny i “małe NATO” to najprostrza droga do tego.

  5. PiS chce dotrwać do wyborów. A te już za rok i ma spore szanse że mu się uda. Sytuacja międzynarodowa + nakręcana paranoja w kraju + dalsze rozdawnictwo i drukowanie długu, powinny wystarczyć aby dotrwać do wiosny 2023r. Temu służy Nowy Ład, czasowe znoszenie VAT-u i akcyzy, czy ostatnia propozycja zmniejszenia podatków od dochodów osobistych. W razie kłopotów UE odmrozi tyle “pomocy” ile będzie trzeba, co czym zresztą już się przebąkuje. Prawda jest taka że, Polska zarządzana przez pisiorki jest kapitalnym darem dla europejskiego establishmentu. Taką Polskę można bezkarnie przeczołgać. Jeśli do władzy dojdzie PO z przyległościami, lamparcice, margoty, jakieś spurki i reszta q…stwa, to pewne zagrania na polskim podwórku ze strony Brukseli czy Berlina, możliwe dziś, mogą być dla nich znacznie trudniejsze do wykonania, ze względu na tzw. image.

  6. Co najmniej pięć orderów Orła Białego dla Putina:

    1. W ciągu paru dni zniweczył dwieście lat propagandy antypolskiej na Ukrainie (mozolnie sączonej najpierw przez Austrię, potem przez Niemcy, Rosję i Rosję sowiecką) — nie mówiąc już o zniweczeniu stu lat propagandy komunistycznej. W epoce smartfonów cały świat już widzi odwieczną ohydę na Kremlu i nawet BBC porównuje Putina do Hitlera.

    2. Doprowadził do tego, że po raz pierwszy od roku 1920 Ukraińcy biją się poważnie z najeźdźcą rosyjskim. “Bratnij narod” ukraiński stracony już na zawsze. To początek końca Rosji jako imperium. Na nieszczęście Putina, obserwuje to konkurencyjna ohyda w Pekinie.

    3. Doprowadził do tego, że odradzająca się stara Rzeczpospolita (Międzymorze / pierwsza Unia Europejska itp.) teraz otrzyma znaczne wsparcie od Anglików i Amerykanów — aby zneutralizować zagrożenie ze strony rodzącego się kondominium niemiecko-rosyjskiego (którego nie da się już dłużej kamuflować). Przy okazji kulejąca polska demografia dostala potężny zastrzyk wzmacniający.

    4. Swoimi zbrodniami wojennymi (bombardowaniem szpitali położniczych itp.) — pokazywanymi codziennie na ekranach bilionów smartfonów — ostatecznie pogrzebał “dorobek” marksizmu-leninizmu. To już koniec związunia.

    5. Doprowadził do tego, że PiS będzie rządził w Polsce przez następne 20 lat.

    Mało?