Reklama

Jest taka piosenka, w której nie Biden, ale „Marian” ze schodów spadł, polecam ten „utwór słowno–muzyczny”, w wykonaniu Kowalskiego, bo to nieco późniejsza i mim zdaniem znacznie lepsza „Autobiografia”. Piosenka mówi o utraconej młodości, której symbolem jest upadek Mariana i jakoś tak mi się to natychmiast skojarzyło z Bidanem, o co mam do siebie żal – szkoda tak dobrego kawałka na Bidena. Trudno, skojarzenia przychodzą same i maja to do siebie, że pasują do obrazu rzeczywistości. Nie będę się pastwił nad wiekiem i kondycją nowego prezydenta USA, ponieważ nie ma nic śmiesznego i wstydliwego w starości, czy niedołężności, wszyscy przez to przejdziemy w mniejszym lub większym stopniu, po prostu życie, ale nie wszyscy będziemy prezydentami USA i tu zaczyna się historia Mariana Bidena.

Na początek charakterystyczna rzecz, mianowicie od czasów afery przed Kapitolem, zapomniałem o istnieniu Bidena i śmiem twierdzić, że nie jestem odosobniony. Biden to chyba pierwszy prezydent w historii USA, który istnieje tylko dzięki swojemu poprzednikowi. Jestem dziwnie przekonany, że większość Amerykanów głosowała przeciw Trumpowi, nie za Bidenem i to się nie wzięło znikąd. Niedołężny starzec i przy tym amerykański Rysiek Petru, to nie jest dobry pomysł na wizytówkę USA, chociaż niestety adekwatny. Z amerykańskiego mitu o demokracji, wolności i potędze, został Facebook, potrójne maseczki i… Biden. W normalnych okolicznościach moglibyśmy mówić, że afera z upadkiem Bidena na schodach wiodących do Air Force One to takie amerykańskie „mokasyny Kaczyńskiego” albo inne bzdury niewarte komentarza. Rzecz w tym, że warunki są nienormalne i Ameryka wybrała sobie na prezydenta człowieka, który jest zaprzeczeniem Ameryki jaką znaliśmy, dlatego nie można mówić o potknięciu, tylko trzeba mówić o upadku.

Reklama

Nie Biden, ale całe USA upadły na schodach Air Force One, z tego kraju nie zostało już nic sensownego, może poza paroma stanami południowymi, gdzie jeszcze można pooddychać normalnie. Ameryka się zestarzała i zniedołężniała, w niegdysiejszej potędze nie sposób znaleźć polityka, który dorównałby historycznym prezydentom. Znienawidzony i wyśmiewany Trump był jedynym w tym stuleciu, który próbował wskrzesić dawną potęgę, ale najwyraźniej większości Amerykanów i „elitom” na tym zupełnie nie zależy. Obecny prezydent USA jest produktem bankierów i mediów, a im jest wszystko jedno kto będzie robił za marionetkę. Potrafią nawet z takiego Bidena zrobić pierwszego obywatela USA i to obraz jedynej potęgi. Mają korporacje zarządzane przez niewielką grupę miliarderów i siłę i bezczelność, aby pokazać całemu światu kto tu tak naprawdę rządzi. Bidena mógłby być trupem i bez problemu zrobiliby z niego greckiego boga, wystarczy milion „lajków” i paru reżyserów z Hollywood. Jeśli się udało Amerykanów przerobić na taki „ciemny lud”, który kupuje ustawioną produkcje Oprah i Megan, gdzie na wyreżyserowanym rasizmie robi się politycznie poprawne biznesy, to oni kupią każdego kota w worku.

Osobiste problemy z kondycją fizyczną i intelektualną Bidana nie mają żadnego znaczenia, ważne jest symbolika tej postaci, a właściwie marionetki. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ci sami mecenasi musieli się sporo napocić i ulepić autentyczną gwiazdę medialną, jaką był Kennedy, dziś biorą starą, zwiędłą paprotkę i robią te same albo jeszcze większe interesy. Tak to widzę i raczej nie popełniam oryginalności. Kto ma odrobinę inteligencji i odwagi dostrzeże to samo, bo tego się nie da nie dostrzec. Wystarczy wspomnieć byłą „ambasadorową” USA, żeby pozbyć się złudzeń, to nie przypadek, ale amerykańska norma i podkreślmy, że ona jest konserwatystką. Nie ma już świata, jak znaliśmy, nie ma prezydenta USA, jest awatar dla mas i nie widać perspektywy na zmianę groteskowej rzeczywistości. Wszystko zmierza w jednym kierunku, za kilkadziesiąt lat światem będą rządzić Chiny z islamistami, no i nie sądzę też, aby w Rosji coś się zmieniło i trzeba z bólem serca dodać jeszcze i ten azjatycki kraj.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Joe Bimber to tylko chwilowe zmylenie przeciwnika to jest narodu amerykańskiego. Każdy średnio rozgarnięty obserwator wie że Bimber jest na chwilę a urząd objął dla zrobienia miejsca komunistce i pierwszej “prezydentowej” w dodatku jedynego słusznego koloru skóry, która wkrótce go zastąpi. Nawet mi nie żal Ameryki.

  2. Biden to taka demonstracja siły ze strony macherów NWO. W ten sposób pokazują, że prezydentem najpotężniejszego kraju świata będzie ten, którego oni na to stanowisko naznaczą, niezależnie od jego wad i defektów. “Wybór” Bidena ma też pokazać, że demokracja przestała mieć znaczenie i naród już nie ma nic do powiedzenia, jeżeli chodzi o to, kto będzie jego przywódcą. Biden jest też idealnym wyborem, gdyż trudno znaleźć kogokolwiek, kto by się mniej nadawał na to stanowisko, co czyni ową demonstrację siły bardzo zauważalną.

    Nic dziwnego, że po takim show nasi rodzimi bestianie nabrali wiatru w żagle i będą nam dokręcać śrubę.

    • “Biden to taka demonstracja siły ze strony macherów NWO.”

      Dokładnie, oni mówią:
      1) od teraz to my tu rządzimy
      2) demokracja to przesąd
      3) panuje “nowa” etyka (zaprzeczenie etyki tradycyjnej -Big Zbig)
      4) możemy wszystko, dosłownie
      5) lokator Białego Domu to pacynka
      6) rzeczywista władza jest gdzie indziej (ten przekaz ma dotrzeć do mniej spostrzegawczych funkcjonariuszy policji, wojska, służb specjalnych, agencji rządowych; osobiste “przymioty” Bidena odgrywają, w tym dotarciu, tu niepoślednią rolę)
      7) “Prezydent” Biden to w moim odczuciu także poniżenie Ameryki (towarzyszkę Harris można było zrobić prezydentem bez serwowania Amerykanom transmisji ze szpitalnego oddziału geriatrycznego)