Reklama

Monika Pawłowska? Nie mam pojęcia o kogo chodzi i przegrałbym we wszystkich konkursach, w których padłyby podstawowe pytania związane z tą osobą, kiedyś „polityczką”, ale dziś już chyba panią polityk. Kto jest wiceprzewodniczącą lewicy? Nie mam pojęcia. Jaką partię reprezentuje Monika Pawłowska? Kto? No i cała ta niewiedza jest firmowana przez człowieka, który niemal 24 godziny na dobę obserwuje wydarzenia polityczne w Polsce, to co mają powiedzieć „zwykli ludzie”? Poległbym na całej linii, ale czy to aby na pewno jest wynik mojej ignorancji, czy może jakieś inne mechanizmy tutaj zadziałały? Powiedzmy sobie szczerze, po robociarsku, jak mawiali sekretarze PZPR, że ta pani pokazała się światu dopiero w tym momencie, gdy zmieniła barwy polityczne przechodząc z „Lewicy” do „Porozumienia Jarosława Gowina” i to dopiero początek tej fascynującej historii.

Pisząc o fascynacji nie do końca ironizuję, ponieważ ów polityczny transfer jest doskonałą ilustracją tego, co się w polskiej polityce dzieje. „Lewica” jest ugrupowaniem złożonym z kilku kanap i tylko dzięki ich połączeniu dostała się do sejmu. Znajdziemy tu starych komuchów z SLD i oni są na swój sposób konserwatywni, o takim na przykład Millerze krążyły legendy, jak bardzo gardzi ideami lewicy z równouprawnieniem i LGBT na czele. Dalej mamy tych, którymi Miller gardzi, czyli „Wiosnę” i ostatnią większą kanapą jest „Razem”, dla odmiany gardząca SLD. Z tego mariaszu PRL-u właściwego i PRL-u w drugim i trzecim pokoleniu urodziła się taka właśnie zbierania, która poza wejściem do sejmu nie ma żadnych innych wspólnych celów i marzeń. Tyle o lewicy, a teraz parę słów o „Porozumieniu Jarasława Gowina”, gdzie też jest wesoło. Jeszcze parę tygodni temu „Porumienie Jarosława Gowina” miało trafić pod zarząd Adama Bielana, ale skończyło się pełną farsą. Gowin w tym samym celu, co „Lewica” podpiął się pod PiS, jednak nie bardzo wie, jak z tej komitywy wyjść i w dodatku wewnątrz własnej partii nie potrafi zaprowadzić porządku. Jest jeszcze jedna rzecz łącząca „Lewicę” i „Porozumienie” i chodzi o brak jakiejkolwiek idei, co się zastępuje hasełkami, w przypadku „Lewicy” tęczowymi, w przypadku Gowina „konserwatywno-liberalnymi”.

Reklama

Jeśli kogoś dziwi, że teoretycznie skrajnie lewicowa „polityczka” przechodzi do „liberalnych konserwatystów”, to powinien jeszcze raz przeczytać dwa powyższe akapity. Nie dziwi nic, bo nie może dziwić. Obraz polskiej polityki od lat wygląda w taki sposób. Ileż mieliśmy transferów pomiędzy najgorszymi wrogami? Setki! Weźmy takiego „Miśka” Kamińskiego, który przeszedł z PiS do PO, czy na przykład Kukiza połączonego z PSL. Dwie bankrutujące partyjki bawią się transferowe „hity” i jak zawsze w takich okolicznościach, za dwa dni znów zapomnimy kim jest Monika Pawłowska. Wszystkie przejścia z PO do Hołowni tak się skończyły, jedynie Muchę jakoś kojarzę i chyba ten komentator sportowy, który dorobił się „profesjonalizmu” na jednej frazie „Panie Turek, kończ pan ten mecz!”, też przeszedł. Cała ta żenująca historyjka pokazuje też, jak blisko jest od lwicy do „obozu patriotycznego”, wystarczy sobie pójść na przełaj po „miejsce biorące” na listach wyborczych. Nie sądzę jednak, aby Pawłowska na tym ubiła interes, po pierwsze ludzie nie cierpią takich wolt, po drugie i „Porozumienie” i „Lewica” kroczą po cienkiej czerwonej linii progu wyborczego.

Biorąc to wszystko pod uwagę, daję sobie spokój z pytaniem: „A na kogo zagłosujesz?”. A na nikogo, po co mam głosować, oni i tak się wszyscy sami wybierają. Tym bardziej mam to w poważaniu, że zaraz zacznie się cała seria takich politycznych podróży po partyjnych stołkach. „Zjednoczona prawica” trzyma się jeszcze kupy wyłącznie z jednego powodu, strach przed utratą władzy jest większy od wzajemnej nienawiści. Pawłowska pokazała kondycję całej polskiej polityki, zresztą na świecie nie wygląda to dużo lepiej. Naturalnie po takim incydencie nie wypada wyciągać generalnych wniosków, ale to nie jest żaden incydent, tylko norma, która w najbliższym czasie dopiero nabierze właściwego tempa. Zobaczymy tabuny Pawłowskich i będą podróżować we wszystkich egzotycznych kierunkach, jak tylko ogłoszą termin wyborów.

Reklama

5 KOMENTARZE

  1. Ten transfer to rzecz bez znaczenia, jedynie Kaczyńskiego może to teraz podniecać. Ale przynajmniej widać, że Gowin oszukał kostuchę, wymknął się śmiertelnej chorobie i sobie transferuje.

    W tle tej sprawy ekipa Morawieckiego nadal wykonuje swoje zadanie polegające na zohydzeniu nam do reszty polskiego państwa. Po to, by można było bez trudu przetransferować wszystkie aktywa do tworzącej się Eurokomuny. Wszystko idzie zgodnie z planem, czyli szykują nam totalny lockdown na Wielkanoc.

  2. Kiedy i czy “lud prosty” wreszcie zrozumie że niekonstytucyjne nakazy zakładania namordników mają na celu tylko sprawdzenie stopnia posłuszeństwa w stosunku do władzy wspieranej przez 549 “polskich” parlamentarzystów jak daleko mogą posunąć się w zamordyzmie utrzymującym ich u władzy.

  3. Dostanie jedynkę na liście wyborczej i to cała tajemnica tego transferu. Przykra sprawa, że polityk jest teraz tak tani do kupienia. Kiedyś to jeszcze podawali się do dymisji, ale teraz takie rzeczy się przecież nie zdarzają. Każdy chce być insiderem, mieć dostęp do wiedzy i kasy, a wyborcą gardzić, oczywiście z wyjątkiem tego miesiąca tuż przed wyborami. Niech spieprzają. Może te JOWy lepsze?