Reklama

Tak się złożyło, że jestem autorem kilku diagnoz społecznych, które co i rusz się sprawdzają w stu procentach. Jedną z nich jest antyrewolucyjność Polaków. Największe protesty, jakie się w Polsce odbywały to strajki za czasów „Solidarności”, od czasu do czasu przeplatane demonstracjami, ale nie w stylu „zachodnim” z zamieszkami, tylko w klimacie pokojowym. Zresztą naczelną zasadą „Solidarności” były pokojowe protesty, co miało zapobiec powtórce z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy władza wyjechała czołgami na ulice i strzelała do robotników. Wprawdzie stan wojenny przyniósł kolejną tragedię, pamiętać jednak należy, że dotyczyło to kilku kopalń natomiast po dawnym wielomilionowym ruchu „Solidarność” i masowych strajkach nie zostało nic.

Po 1989 roku protesty wróciły i znów głównie za sprawą górników, do których potem dołączyła „Samoobrona” z Andrzejem Lepperem. Mówiło się wówczas, że tylko górników boją się wszystkie rządy, bo tylko górnicy potrafili zrobić prawdziwy dym w Warszawie. „Samoobrona” dymiła nie gorzej, ale nic wielkiego dla rolników nigdy nie wywalczyła. W XXI wieku mamy w Polsce marsze sprowadzone do liczenia i kadrowania uczestników. Czy, którykolwiek z tych zbiorowych spacerów cokolwiek w Polsce zmienił? Na przeciwnych końcach stoją „Marsz Niepodległości” i „Marsz równości”, ten pierwszy to zdecydowanie największa tego typu impreza w Polsce, organizowana przez ruchy narodowe. Druga to marsz lewicowych radykałów, a łączy je jedno, mianowicie to, że zarówno jedno, jak i drugie środowisko polityczne nie jest w stanie przekroczyć społecznego poparcia na poziomie dwucyfrowym. Owszem, jedni i drudzy mają swoje reprezentacje w sejmie, jednak zawdzięczają to koalicyjnym porozumieniom. W Polsce radykalizm w ogóle kiepsko się sprzedaje, ale najgorzej Polacy odbierają rewolucyjne ruchy uliczne. Przekonał się o tym PiS, gdy przez lata płacił cenę za marsze smoleńskie pokazywane z jak najgorszej strony, przekonało się PO, które na ulicy poległo razem z KOD.

Reklama

W ostatnich latach sytuację miały zmienić protesty związane z pomorem i jak wiemy, kompletnie nic nie zmieniły, wręcz przeciwnie były pretekstem do poniewieranie milionów Polaków, których sprowadzano do „szurów” i „antyszczepów”. Teraz pojawił się nowy pomysł, aby blokować stacje Orlen, co ma zapobiec podwyżkom benzyny i oleju napędowego. Jak zwykle w takich przypadkach „rewolucja” zaczęła się w Internecie i de facto tam się skończyła. Z zapowiadanej ogólnopolskiej akcji zostało tyle, że na paru stacjach pojawiało się paru prostujących, którzy nie bardzo wiedzieli co ze sobą począć. Zaskoczenie? Jak dla kogo, dla mnie to oczywista oczywistość, że zacytuje klasyka. Mamy bardzo podobną sytuację do pomoru, a dokładnie chodzi o globalną skalę zjawiska. Gdyby pomór dotyczył wyłącznie Polski, pewnie stałby się cud i po raz pierwszy od wielu lat doszłoby do masowych protestów. Ludzie tracili biznesy, dzieci szkołę, chorzy życie, w takich warunkach łatwo podpalić beczkę z prochem, ale nic podobnego się nie stało, ze wzglądu na identyczną zjawiska na całym świecie.

Ceny paliw od Rzymu po Krym i od Chicago po Tokio, tłumaczy się jednym – konflikt na Ukrainie. Polacy widzą, że to nie w Polsce paliwo jest tak drogie, ale wszędzie i dlatego nie bardzo jest przeciw komu protestować, poza Putinem. Jaki sens ma blokada stacji Orlenu, skoro we wszystkich pozostałych sieciach paliwo kosztuje tyle samo, jak nie więcej. Ktoś powie, że chodzi o rafinerię i marże, jakie narzucił Obajtek, tu się zgodzę, tylko te argumenty zostaną zakrzyczane „wojną” i cenami paliw w Niemczech, czy Holandii. I jest jeszcze jeden aspekt antyrewolucyjny, ludzie żyją codziennymi problemami, śpieszą się do pracy, do domu, do przedszkola, żeby odebrać dziecko. Gdy trafią na jakichś „oszołomów” blokujących stacje, to choćby mieli po dziurki w nosie „wojny” i uchodźców z Ukrainy, to i tak wylądują frustrację na protestujących, bo to naturalny odruch. Nic, absolutnie nic te protesty nie zmienią i wiele wskazuje, że to po prostu umiera śmiercią naturalną.

Reklama

12 KOMENTARZE

  1. Główną przyczyną tego typu protestów jest wzrost kosztów paliwa, a pośrednio ubożenie społeczeństwa. Niestety są dwie potężne siły, którym zależy na takim obrocie sprawy. Pierwszą z nich są lucyferiańscy promotorzy rządu światowego, którzy chcą doprowadzić do rozpadu struktur państwowych i anihilacji rządów narodowych. Stworzyli problem, by narzucić jego cudowne rozwiązanie. Drugą jest administracja Putina, która chce tego samego, ale tylko dla państw zachodnich.

    Putin, przy okazji ekspedycji na Ukrainie, toczy z Zachodem wojnę na wyniszczenie. Oprócz czasu i nadchodzącej zimy wykorzystuje dodatkowy czynnik zwycięstwa, jakim jest jego agentura. To nie legendarne “ruskie onuce”, ale ludzie poukrywani na wysokich stanowiskach państwowych i unijnych, których zadaniem jest stworzenie debilnych regulacji służących de facto zniszczeniu państw zachodnich. Takich regulacji jak pospieszne i nieprzygotowane odejście od paliw kopalnych, czy zakaz produkcji samochodów spalinowych. Pod pozorem “nie karmienia Ruska” i troski o ekologię jest niszczona gospodarka, a ludzie wpędzani w biedę. Chodzi o to by zrujnować przeciwnika bez jednego wystrzału, co jak dotąd znakomicie Putinowi się udaje.

  2. “Ceny paliw od Rzymu po Krym i od Chicago po Tokio, tłumaczy się jednym – konflikt na Ukrainie.”
    Absurdalność tego rodzaju tłumaczenia każe szukać jednak powodów tego co się dzieje gdzie indziej. A mianowicie jest to po prostu realizacja Agendy 2030 i wdrażanie jednego z jej “kamieni milowych” czy jak ktoś woli “minowych” 😉 A więc jak chcą tego dla nas globaliści będziemy „żyć dobrze i w ramach zasobów planety” w ramach “poprawionej efektywności energetycznej po stronie popytu i zapewnienia powszechnego dostępu do mobilności niskoemisyjnej.”
    https://pl.technocracy.news/globalism-u-n-s-agenda-21-agenda-2030-vision-2050/
    I w taki oto zawoalowany sposób czyni się podwaliny pod nowy zielony ład. A rosnące ceny paliw są tu nieodzownym narzędziem i środkiem do uzyskania celu.

    • @Iwonn
      Teraz “wojną” tłumaczy się wszystko, a to jest dopiero drugi jeździec, zaraza już była, wojna jest teraz, został jeszcze głód i śmierć. Chociaż wydaje mi sie, że wkrótce nastąpi rozszerzenie wojny, konflikty zbrojne wybuchną w innych rejonach. Górale przebierają nogami żeby Iranowi dowalić, Chiny chcą Tajwan zająć i jeszcze kilka innych miejsc. Najgorsze to jest to, że trzech anty-muszkieterów, kaczor, duduś i pinokio, robią wszystko żeby Polskę w to wrobić.
      Szukam przemówienia zMorawieckiego z tymi “kamieniami minowymi”, które beton pisowski uznaje za dowcipne, ale nie mogę tego znaleźć. Dla betonu, podpisanie KPO nie jest połączone w żaden sposób z tymi kamieniami, jakkolwiek się je nazwie. Czy ktoś ma adres do tego przemówienia z “kamieniami minowymi”?

  3. Jednak może Pan nie mieć racji że pieniądze na tarcze jak te dla kredytobiorców, pójdą tylko z kredytów. A niektóre firmy się wzbogacą na marżach. Oczywiście mowa o pustym pieniądzu, a nikt nie potrafi wskazać gdzie ten dodruk legendarny. Mówi się o “agregatach pieniężnych” a tam gotówki jak na lekarstwo, mnóstwo aktywów o płynności zbliżonego do zera. I to co ludzie kochają “suma bilansowa banku centralnego” ale ile tam pieniądza też żaden fan opowieści o “dodruku” i “pustym pieniądzu” mi nie opowie. To na jakie fakty się patrzy? Co się weryfikuje? Przeniesienie pieniędzy ze świata nieudzielonych kredytów przez spłaszczenie krzywej rentowności obligacji do Państwa? No ale przyzwyczaiłem się że będzie cisza.

  4. Sporo przyczyn nalozylo sie na ceny paliw – konflikt na Ukrainie, ekoterror, sankcje i powodujaca hustawki popytowe plandemia z tarczami.

    Podam pewne statystyki. Media okreslaly populacyjną smiertelnosc neogrypki na 3%. Znaczy 11.5 miliona
    Zadna tajemnica ze zdecydowana wiekszosc zmarlych jest po 70tce a grupe ryzka tworza osoby 60+. Tych jest lacznie 10 mln.
    Na 1 zakazenie mialo przypadac 1.1 zmarlego.
    To jest kreatywna statystyka ktora ilustruje dzialania PISowskich łajdakow ktorym najlepiej co wychodzi to zwalanie winy na Tuska