Reklama

Tekst nie będzie o odchudzaniu.

Tekst nie będzie o odchudzaniu. Będzie o zmianie upodobań kulinarnych, czyli powrocie do źródeł, o ile w dobie powszechnej produkcji wszystkiego w oparciu o chemię organiczną i nieorganiczną oraz modyfikację genetyczną można jeszcze mówić o źródłach. Tym nie mniej, pewne granice zostały przez producentów żywności przekroczone i to skłoniło mnie – lenia nad lenie – do odciążenia swojego organizmu od gówna którym skarmiają nas lobbyści partii chłopskich, rolniczych (czym różni się chłop od rolnika nie muszę chyba wyjaśniać) i producenci pasz treściwych dla ludu pracującego miast, ale też i wsi.

Pierwszy sprzeciw przeżyłem jeszcze za komuny, w czasie powszechnej reglamentacji podstawowych artykułów, kiedy fabryka słodyczy „Bałtyk” wypuściła na rynek wyrób czekoladopodobny. Ten wyrób bardzo trafnie charakteryzował ówczesną rzeczywistość. Mieszkaliśmy w kraju państwopodobnym (jak dzisiaj), w którym władzę sprawowało ugrupowanie partiopodobne z przystawkami (dzisiejsze ugrupowania też funkcjonują wg tych samych zasad), mieliśmy demokrację socjalistyczną, która smakowała tak jak owa ersatz-czekolada, przypominająca czekoladę, po której kupa niestety nie przypominała kupy.

Reklama

Drugie „Nie” postawiłem po wypiciu piwa, które żadną miarą nie chciało przypominać smakiem nawet najpodlejszego browaru za czasów PRL. Skwaśniałe „Gdańskie” z dodatkiem „Ludwika” w knajpie w Sobieszewie (by piwo miało choć trochę piany, barmanka [anno domini 1985] nie spłukiwała dokładnie kufli, dzięki czemu piwo miało piankę mieniącą się kolorami tęczy – i tak dobrze, że w ogóle używała płynu do naczyń) było po stokroć smaczniejsze od szczyn, które dzisiaj można kupić bez kolejki w każdym sklepie lub knajpie. Na szczęście jest jeszcze parę mniejszych browarów, które produkują napój przypominający w smaku i zapachu tamte, choć plr-owskie, to niezłe, receptury. Chwała ci Bielkówko i inne małe browary. Duże koncerny już zwęszyły kasę, więc masowo wypuszczają tzw. piwo niepasteryzowane z terminem przydatności do spożycia (he, he) 8-10 miesięcy. Nic z tego zasrańcy, dopóki kubeczki smakowe działają, wasze świńskie szczyny mogą być przebojem co najwyżej na waszych imprezach integracyjnych. Na pohybel trucicielom!

Trzecie Fuj (do trzech razy sztuka) obwieściłem, kiedy pośliznąłem się na wędzące (oczywiście z procesem wędzenia to coś nie miało do czynienia). Ów wyrób po przechowywaniu około 2 dni w lodówce wypuścił z siebie treść przypominającą płyn penetrujący WD40. W konsystencji i smaku – specjalnie porównałem.

Czekolady i piwa nie będę produkował. Są niezłe zamienniki tej paszy-słodyczy i poideł jakie oferują dzisiaj hipermarkety. Trzeba tylko namierzyć odpowiednie sklepy. I chociaż z żywnością modyfikowaną genetycznie i chemią do końca nie wygram, to mogę ich wpływ na mój organizm zminimalizować. Na początek postawiłem na mięso. Wiem ,że świnki i bydełko skarmia się dzisiaj powszechnie surogatami technologicznymi, ale już przebieg procesów przetwarzania mięsa to czyste kurewstwo. Poczytałem, więc wiem. I powiedziałem sobie: bał się was pies. Robię sam.

Internet to doprawdy bomba atomowa, gdy wziąć pod uwagę jego zasięg. Gdyby wszystkim śmierdzącym leniom, takim jak ja, starczyło samozaparcia (inne lenie zaparcie już mają po zjedzeniu szyneczki z foli), to przemysł paszy dla ludzi poszedłby juz dawno z torbami. No powiedzmy, przynajmniej ta jego przetwórcza część.

Poszperałem i trafiłem (reklamuję ich z premedytacją niepodszytą finansową korzyścią, ale ideologiczną) na www.wedlinydomowe.pl . Tam jest wszystko co potrzebne żeby dokonać aktu kulinarnego onanizmu w samotności lub orgii w gronie na ten przykład znajomych. Oczywiście puryści sztuki wędzenia będą narzekać i mendzić, ale w dzisiejszych czasach nawet te ocierające nieco o chemię przepisy i tak jawią się jak zapach jaśminowca do zapachu kloszarda.

Tedy powiadam wam dziatwo kontrowersyjna, bez względu na wasze zapatrywania polityczne. I wy co stawiacie na PO, choć spółdzielnie rudych, ryżych i grabatych (nie poprawiać) rozsadzają tę partię od środka jak kiedyś SLD i sprowadzają Polskę do miana polandii, i wy braci PiS-owska, którzy z naiwnością małego dziecka wierzycie, że wódz idealista i pretorianie skurwiele oraz szare półgłówki i życiowi nieudacznicy to droga do szczęścia i dobrobytu narodu, i wy resztki po koalicji PPR i PSL, czy jak wolicie PZPR i ZSL, i reszta tych, których was z lenistwa nie wymienię, zaprawdę powiadam wam: budujcie wędzarnie, póki te chuje nie wymyślą koncesji, zezwoleń, kontygentów, licencji i takich tam na domowy wrób wędlin.

Zanim zagłosujesz na kolejną świnię, zjedz ją!

Żryj i daj żreć innym (rodzinie i przyjaciołom)! Alleluja i do przodu!

Poniżej: pierwsze wędzonki cannedheada. Z 4 kg wędzonek własnej roboty, mnie zostało 20 dkg, resztę rozdrapała rodzinka. Znajomi się nie załapali.
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/9556dc13f7352004.html

Reklama

60 KOMENTARZE

    • Nie ma co się przymierzać
      Najprostszy wariant to beczka. Ja jednak wybrałem wariant godzący estetykę z jakością jedzonka. Na wzmiankowanej stronie są projekty wędzarni.
      Na początek poszły wędzonki (szynka, polędwica wołowa i wieprzowa). Teraz przymierzam się do rybek – węgorz na ten przykład lubo też łosoś w całości. Potem przyjdzie czas na własne kiełbasy. Niestety, jak chce się żreć po ludzku trzeba wrócić do korzeni zdaje się. Niech żyje autarkia!

      P.S Kot ze wsi przynosi mi co rusz ptaszka pod drzwi, a to wróbelek, a to pliszka, więc muszę mu w zamian jakąś rybkę Panie ten tego.

    • Nie ma co się przymierzać
      Najprostszy wariant to beczka. Ja jednak wybrałem wariant godzący estetykę z jakością jedzonka. Na wzmiankowanej stronie są projekty wędzarni.
      Na początek poszły wędzonki (szynka, polędwica wołowa i wieprzowa). Teraz przymierzam się do rybek – węgorz na ten przykład lubo też łosoś w całości. Potem przyjdzie czas na własne kiełbasy. Niestety, jak chce się żreć po ludzku trzeba wrócić do korzeni zdaje się. Niech żyje autarkia!

      P.S Kot ze wsi przynosi mi co rusz ptaszka pod drzwi, a to wróbelek, a to pliszka, więc muszę mu w zamian jakąś rybkę Panie ten tego.

    • Nie ma co się przymierzać
      Najprostszy wariant to beczka. Ja jednak wybrałem wariant godzący estetykę z jakością jedzonka. Na wzmiankowanej stronie są projekty wędzarni.
      Na początek poszły wędzonki (szynka, polędwica wołowa i wieprzowa). Teraz przymierzam się do rybek – węgorz na ten przykład lubo też łosoś w całości. Potem przyjdzie czas na własne kiełbasy. Niestety, jak chce się żreć po ludzku trzeba wrócić do korzeni zdaje się. Niech żyje autarkia!

      P.S Kot ze wsi przynosi mi co rusz ptaszka pod drzwi, a to wróbelek, a to pliszka, więc muszę mu w zamian jakąś rybkę Panie ten tego.

  1. walka klasowa nasila się
    To jest konflikt ambitnej jednostki z biednym społeczeństwem.
    Czy z kilograma świni zrobić 10 kilo “mięsa” dla ubogich czy 0,25 kg pysznej szyneczki, przy czym w oby wersjach zasadniczy skład chemiczny i wartość odżywcza jest taka sama mimo drastycznej różnicy w smaku.
    W tym konflikcie rządy stoją niestety po stronie społeczeństwa i fabrykantów pokarmu.

    • Pomyślmy
      10 kg “mięsa” razy – a niech będzie 22 zł = 220 zł. W tym VAT i PIT -> trafiające do rządu.

      0,25 kg pysznej szyneczki razy ile? Nawet jakby cenę wywindować tak, żeby VAT i PIT były jak wyżej, to nikt by tego nie kupił (za wysoka cena) -> do rządu nie trafia nic.

      Pytanie retoryczne: to po czyjej stronie mają stać rządy?

    • To raczej konflikt myślenia z popcornem
      Rozumiem, że na balkonie trudno zbudować wędzarnię (ale i takie rozwiązania są wdrażane w życie, czego sam nie polecam). Niezwykle mi przykro kiedy z Jacka Kurskiego muszę robić klasyka, ale ludzie (ile % ?) to tłuszcza, która kupuje gówno. Reklama Panie, reklama. Ja, wychowany i kształcony na marketingowej zasadzie Ph.Kotlera, że gówniany produkt nie zawojuje rynku, co najwyżej na krótko poprawi wyniki sprzedaży, a w długim okresie obsra markę, jestem już w mniejszości, uważanej za frajerów-teoretyków. Rej wodzą spece od reklamy i PR, których, niesłusznie, nazywa się marketingowcami. Marketing moi drodzy to dostosowanie produktu (usługi) do oczekiwań potencjalnego klienta. A nie, kurwa jego faszystowska mać, wciskanie na siłę tego, czego tak na prawdę nie potrzebujecie. Na własny użytek mówię studentom: marketing is cool, reklama to chu.j. Reklama, a właściwie promocja, jest częścią marketingu. I dopóki jest jego częścią [marketingu] (promocja to: PR, publicity, reklama, sprzedaż osobista, promocja sprzedaży, sponsoring, lobbing), to wszystko jest OK! Kiedy zaczyna żyć własnym życiem, oderwanym własności użytkowych produktu (usługi), wtedy zaczyna się naciąganie, zwane potocznie kurewstwem. Sami tego doświadczacie codziennie.

  2. walka klasowa nasila się
    To jest konflikt ambitnej jednostki z biednym społeczeństwem.
    Czy z kilograma świni zrobić 10 kilo “mięsa” dla ubogich czy 0,25 kg pysznej szyneczki, przy czym w oby wersjach zasadniczy skład chemiczny i wartość odżywcza jest taka sama mimo drastycznej różnicy w smaku.
    W tym konflikcie rządy stoją niestety po stronie społeczeństwa i fabrykantów pokarmu.

    • Pomyślmy
      10 kg “mięsa” razy – a niech będzie 22 zł = 220 zł. W tym VAT i PIT -> trafiające do rządu.

      0,25 kg pysznej szyneczki razy ile? Nawet jakby cenę wywindować tak, żeby VAT i PIT były jak wyżej, to nikt by tego nie kupił (za wysoka cena) -> do rządu nie trafia nic.

      Pytanie retoryczne: to po czyjej stronie mają stać rządy?

    • To raczej konflikt myślenia z popcornem
      Rozumiem, że na balkonie trudno zbudować wędzarnię (ale i takie rozwiązania są wdrażane w życie, czego sam nie polecam). Niezwykle mi przykro kiedy z Jacka Kurskiego muszę robić klasyka, ale ludzie (ile % ?) to tłuszcza, która kupuje gówno. Reklama Panie, reklama. Ja, wychowany i kształcony na marketingowej zasadzie Ph.Kotlera, że gówniany produkt nie zawojuje rynku, co najwyżej na krótko poprawi wyniki sprzedaży, a w długim okresie obsra markę, jestem już w mniejszości, uważanej za frajerów-teoretyków. Rej wodzą spece od reklamy i PR, których, niesłusznie, nazywa się marketingowcami. Marketing moi drodzy to dostosowanie produktu (usługi) do oczekiwań potencjalnego klienta. A nie, kurwa jego faszystowska mać, wciskanie na siłę tego, czego tak na prawdę nie potrzebujecie. Na własny użytek mówię studentom: marketing is cool, reklama to chu.j. Reklama, a właściwie promocja, jest częścią marketingu. I dopóki jest jego częścią [marketingu] (promocja to: PR, publicity, reklama, sprzedaż osobista, promocja sprzedaży, sponsoring, lobbing), to wszystko jest OK! Kiedy zaczyna żyć własnym życiem, oderwanym własności użytkowych produktu (usługi), wtedy zaczyna się naciąganie, zwane potocznie kurewstwem. Sami tego doświadczacie codziennie.

  3. walka klasowa nasila się
    To jest konflikt ambitnej jednostki z biednym społeczeństwem.
    Czy z kilograma świni zrobić 10 kilo “mięsa” dla ubogich czy 0,25 kg pysznej szyneczki, przy czym w oby wersjach zasadniczy skład chemiczny i wartość odżywcza jest taka sama mimo drastycznej różnicy w smaku.
    W tym konflikcie rządy stoją niestety po stronie społeczeństwa i fabrykantów pokarmu.

    • Pomyślmy
      10 kg “mięsa” razy – a niech będzie 22 zł = 220 zł. W tym VAT i PIT -> trafiające do rządu.

      0,25 kg pysznej szyneczki razy ile? Nawet jakby cenę wywindować tak, żeby VAT i PIT były jak wyżej, to nikt by tego nie kupił (za wysoka cena) -> do rządu nie trafia nic.

      Pytanie retoryczne: to po czyjej stronie mają stać rządy?

    • To raczej konflikt myślenia z popcornem
      Rozumiem, że na balkonie trudno zbudować wędzarnię (ale i takie rozwiązania są wdrażane w życie, czego sam nie polecam). Niezwykle mi przykro kiedy z Jacka Kurskiego muszę robić klasyka, ale ludzie (ile % ?) to tłuszcza, która kupuje gówno. Reklama Panie, reklama. Ja, wychowany i kształcony na marketingowej zasadzie Ph.Kotlera, że gówniany produkt nie zawojuje rynku, co najwyżej na krótko poprawi wyniki sprzedaży, a w długim okresie obsra markę, jestem już w mniejszości, uważanej za frajerów-teoretyków. Rej wodzą spece od reklamy i PR, których, niesłusznie, nazywa się marketingowcami. Marketing moi drodzy to dostosowanie produktu (usługi) do oczekiwań potencjalnego klienta. A nie, kurwa jego faszystowska mać, wciskanie na siłę tego, czego tak na prawdę nie potrzebujecie. Na własny użytek mówię studentom: marketing is cool, reklama to chu.j. Reklama, a właściwie promocja, jest częścią marketingu. I dopóki jest jego częścią [marketingu] (promocja to: PR, publicity, reklama, sprzedaż osobista, promocja sprzedaży, sponsoring, lobbing), to wszystko jest OK! Kiedy zaczyna żyć własnym życiem, oderwanym własności użytkowych produktu (usługi), wtedy zaczyna się naciąganie, zwane potocznie kurewstwem. Sami tego doświadczacie codziennie.

  4. Ten trud podjąłem już dawno.
    Ten trud podjąłem już dawno. Z wędlinami jeszcze nie, ale chleb na zakwasie od roku prawie i innego zjeść się nie da. W najgorszym wypadku pieczywo na drożdżach. Z kupowanych wędlin można zaryzykować jedynie suchą krakowską, bo tu najciężej kantować, ewentualnie jakieś kiełbasy po 40 złotych, czyli myśliwskie i tym podobne. Cała reszta to syf tuczący, lepiej sobie słoniny wytopić dodać jabłek, cebuli, majeranku i mamy dietetyczną pastę.

    • Ano właśnie
      Chlebek już czeka w kolejce. Tylko czy o to chodzi? Być może to jednak znak czasów. I powrót do zaspokajania podstawowych potrzeb z piramidy Maslowa we własnym zakresie, a nie przez tzw. specjalistów.
      Pamiętam “Krakowską” made in Poland” jak gdzieś w 83 czy 84 stary kupił w “Baltonie.” Dżizus to było to! Krakowska” własnej produkcji to wyzwanie – wyższa szkoła jazdy: dobór mięsa, peklowanie, przyprawy, wędzenie itd. Ale kurna żebym szczezł, to doprowadzę do tego żeby ten smak, tę woń przywrócić. Aktywizuje mnie to, że moje dziecię pożarło z pół kilo moich wędzonek mówiąc: tato! więcej – no more Mcsklep!

      • Z wędlinami jest podobnie jak
        Z wędlinami jest podobnie jak z chlebem. Każdemu się wydaje, że to takie proste. Upiec chleb to jest mistrzostwo świata, zwłaszcza, że same przeszkody po drodze, na przykład najlepszy piekarnik średnio się do tego nadaje. Wędliny to jest proces wielotygodniowy i jeszcze w dodatku nie wiesz jak Ci wyjdzie. Kibicuje każdemu kto się odrywa od foli, a satysfakcja jest zajebista.

  5. Ten trud podjąłem już dawno.
    Ten trud podjąłem już dawno. Z wędlinami jeszcze nie, ale chleb na zakwasie od roku prawie i innego zjeść się nie da. W najgorszym wypadku pieczywo na drożdżach. Z kupowanych wędlin można zaryzykować jedynie suchą krakowską, bo tu najciężej kantować, ewentualnie jakieś kiełbasy po 40 złotych, czyli myśliwskie i tym podobne. Cała reszta to syf tuczący, lepiej sobie słoniny wytopić dodać jabłek, cebuli, majeranku i mamy dietetyczną pastę.

    • Ano właśnie
      Chlebek już czeka w kolejce. Tylko czy o to chodzi? Być może to jednak znak czasów. I powrót do zaspokajania podstawowych potrzeb z piramidy Maslowa we własnym zakresie, a nie przez tzw. specjalistów.
      Pamiętam “Krakowską” made in Poland” jak gdzieś w 83 czy 84 stary kupił w “Baltonie.” Dżizus to było to! Krakowska” własnej produkcji to wyzwanie – wyższa szkoła jazdy: dobór mięsa, peklowanie, przyprawy, wędzenie itd. Ale kurna żebym szczezł, to doprowadzę do tego żeby ten smak, tę woń przywrócić. Aktywizuje mnie to, że moje dziecię pożarło z pół kilo moich wędzonek mówiąc: tato! więcej – no more Mcsklep!

      • Z wędlinami jest podobnie jak
        Z wędlinami jest podobnie jak z chlebem. Każdemu się wydaje, że to takie proste. Upiec chleb to jest mistrzostwo świata, zwłaszcza, że same przeszkody po drodze, na przykład najlepszy piekarnik średnio się do tego nadaje. Wędliny to jest proces wielotygodniowy i jeszcze w dodatku nie wiesz jak Ci wyjdzie. Kibicuje każdemu kto się odrywa od foli, a satysfakcja jest zajebista.

  6. Ten trud podjąłem już dawno.
    Ten trud podjąłem już dawno. Z wędlinami jeszcze nie, ale chleb na zakwasie od roku prawie i innego zjeść się nie da. W najgorszym wypadku pieczywo na drożdżach. Z kupowanych wędlin można zaryzykować jedynie suchą krakowską, bo tu najciężej kantować, ewentualnie jakieś kiełbasy po 40 złotych, czyli myśliwskie i tym podobne. Cała reszta to syf tuczący, lepiej sobie słoniny wytopić dodać jabłek, cebuli, majeranku i mamy dietetyczną pastę.

    • Ano właśnie
      Chlebek już czeka w kolejce. Tylko czy o to chodzi? Być może to jednak znak czasów. I powrót do zaspokajania podstawowych potrzeb z piramidy Maslowa we własnym zakresie, a nie przez tzw. specjalistów.
      Pamiętam “Krakowską” made in Poland” jak gdzieś w 83 czy 84 stary kupił w “Baltonie.” Dżizus to było to! Krakowska” własnej produkcji to wyzwanie – wyższa szkoła jazdy: dobór mięsa, peklowanie, przyprawy, wędzenie itd. Ale kurna żebym szczezł, to doprowadzę do tego żeby ten smak, tę woń przywrócić. Aktywizuje mnie to, że moje dziecię pożarło z pół kilo moich wędzonek mówiąc: tato! więcej – no more Mcsklep!

      • Z wędlinami jest podobnie jak
        Z wędlinami jest podobnie jak z chlebem. Każdemu się wydaje, że to takie proste. Upiec chleb to jest mistrzostwo świata, zwłaszcza, że same przeszkody po drodze, na przykład najlepszy piekarnik średnio się do tego nadaje. Wędliny to jest proces wielotygodniowy i jeszcze w dodatku nie wiesz jak Ci wyjdzie. Kibicuje każdemu kto się odrywa od foli, a satysfakcja jest zajebista.

  7. Stronę wędlinydomowe polecam.
    Stronę wędlinydomowe polecam. Dzięki ludziom tam piszącym odnowiłem tradycje wędliniarskie w rodzinie. Poza wędlinami można tam znaleźć wiele przepisów min. na chleby, sery i inne wyroby domowe. Wbrew pozorom nie jest to wszystko takie trudne.

    A co do piwa to Lwówek Książęcy RZĄDZI. :):)

  8. Stronę wędlinydomowe polecam.
    Stronę wędlinydomowe polecam. Dzięki ludziom tam piszącym odnowiłem tradycje wędliniarskie w rodzinie. Poza wędlinami można tam znaleźć wiele przepisów min. na chleby, sery i inne wyroby domowe. Wbrew pozorom nie jest to wszystko takie trudne.

    A co do piwa to Lwówek Książęcy RZĄDZI. :):)

  9. Stronę wędlinydomowe polecam.
    Stronę wędlinydomowe polecam. Dzięki ludziom tam piszącym odnowiłem tradycje wędliniarskie w rodzinie. Poza wędlinami można tam znaleźć wiele przepisów min. na chleby, sery i inne wyroby domowe. Wbrew pozorom nie jest to wszystko takie trudne.

    A co do piwa to Lwówek Książęcy RZĄDZI. :):)

  10. Historia lubi zatoczyć koło.
    Historia lubi zatoczyć koło. Pamiętam lata 70-te, niestety, i wszechobecne spodnie typ szwedy. Poźniej było ogromne wycie z nich, że to wiocha na maxa. Ani sie obejrzeliśmy, a to wróciło. Wypadałoby kogoś pokazać palcem i powiedzieć, było się śmiać ? I tak samo jest z żywnością. Tu jednak jest pewien problem, pewnych procesów nie da się odwrócić, wystarczy spojrzeć, ile po polskich ulicach chodzi chorobliwie otyłych grubasów. Niemniej jednak stare smaki wracają, na bazarze w moim mieście jest sklep, który handluje chlebem z piekarni ceramicznej opiekanej drewnem. Konia z rzędem temu, kto kupi w niej bez stania w ogonku chleb. U mnie w domu chleb na zakwasie, to norma, winko własnej roboty bez drożdży z naturalnej fermentacji, aj ak wędlina na święta to z wędzarki zrobionej z beczki. Jeszcze Polska nie zginęła, póki zwyczajna ( swojska ) żyje…:)

  11. Historia lubi zatoczyć koło.
    Historia lubi zatoczyć koło. Pamiętam lata 70-te, niestety, i wszechobecne spodnie typ szwedy. Poźniej było ogromne wycie z nich, że to wiocha na maxa. Ani sie obejrzeliśmy, a to wróciło. Wypadałoby kogoś pokazać palcem i powiedzieć, było się śmiać ? I tak samo jest z żywnością. Tu jednak jest pewien problem, pewnych procesów nie da się odwrócić, wystarczy spojrzeć, ile po polskich ulicach chodzi chorobliwie otyłych grubasów. Niemniej jednak stare smaki wracają, na bazarze w moim mieście jest sklep, który handluje chlebem z piekarni ceramicznej opiekanej drewnem. Konia z rzędem temu, kto kupi w niej bez stania w ogonku chleb. U mnie w domu chleb na zakwasie, to norma, winko własnej roboty bez drożdży z naturalnej fermentacji, aj ak wędlina na święta to z wędzarki zrobionej z beczki. Jeszcze Polska nie zginęła, póki zwyczajna ( swojska ) żyje…:)

  12. Historia lubi zatoczyć koło.
    Historia lubi zatoczyć koło. Pamiętam lata 70-te, niestety, i wszechobecne spodnie typ szwedy. Poźniej było ogromne wycie z nich, że to wiocha na maxa. Ani sie obejrzeliśmy, a to wróciło. Wypadałoby kogoś pokazać palcem i powiedzieć, było się śmiać ? I tak samo jest z żywnością. Tu jednak jest pewien problem, pewnych procesów nie da się odwrócić, wystarczy spojrzeć, ile po polskich ulicach chodzi chorobliwie otyłych grubasów. Niemniej jednak stare smaki wracają, na bazarze w moim mieście jest sklep, który handluje chlebem z piekarni ceramicznej opiekanej drewnem. Konia z rzędem temu, kto kupi w niej bez stania w ogonku chleb. U mnie w domu chleb na zakwasie, to norma, winko własnej roboty bez drożdży z naturalnej fermentacji, aj ak wędlina na święta to z wędzarki zrobionej z beczki. Jeszcze Polska nie zginęła, póki zwyczajna ( swojska ) żyje…:)

  13. Mam szczęście, bo mam Tatę,
    Mam szczęście, bo mam Tatę, który zanim jeszcze zamieszkaliśmy w pobudowanym przez Niego domu, postawił na działce wędzarkę. Mięso na domowe wyroby, szynka, baleron, kiełbasa, boczek i inne… kupujemy od znajomego rolnika, zwanego dawniej chłopem. Hoduje przede wszystkim dla siebie, rodziny i bardzo dobrych znajomych, do których się zaliczamy. Nikt, kto nie porównał kury z kurników od tej grzebiącej na podwórku i nie widział czym różni się jajko od jajka, nie będzie wiedział jaka to przepaść smakowo-widokowa.
    Stronę http://www.wedlinydomowe.pl pokazałam kiedyś Tacie. Reakcją był śmiech. Ma 73 lata i wie.
    Czasem mi żal, że gdy Go kiedyś zabraknie, z czasem zapomnę jak to smakuje, jak to się robi… Niby wiem, ale oprócz wiedzy potrzebne jest jeszcze to niedefiniowalne COŚ.

  14. Mam szczęście, bo mam Tatę,
    Mam szczęście, bo mam Tatę, który zanim jeszcze zamieszkaliśmy w pobudowanym przez Niego domu, postawił na działce wędzarkę. Mięso na domowe wyroby, szynka, baleron, kiełbasa, boczek i inne… kupujemy od znajomego rolnika, zwanego dawniej chłopem. Hoduje przede wszystkim dla siebie, rodziny i bardzo dobrych znajomych, do których się zaliczamy. Nikt, kto nie porównał kury z kurników od tej grzebiącej na podwórku i nie widział czym różni się jajko od jajka, nie będzie wiedział jaka to przepaść smakowo-widokowa.
    Stronę http://www.wedlinydomowe.pl pokazałam kiedyś Tacie. Reakcją był śmiech. Ma 73 lata i wie.
    Czasem mi żal, że gdy Go kiedyś zabraknie, z czasem zapomnę jak to smakuje, jak to się robi… Niby wiem, ale oprócz wiedzy potrzebne jest jeszcze to niedefiniowalne COŚ.

  15. Mam szczęście, bo mam Tatę,
    Mam szczęście, bo mam Tatę, który zanim jeszcze zamieszkaliśmy w pobudowanym przez Niego domu, postawił na działce wędzarkę. Mięso na domowe wyroby, szynka, baleron, kiełbasa, boczek i inne… kupujemy od znajomego rolnika, zwanego dawniej chłopem. Hoduje przede wszystkim dla siebie, rodziny i bardzo dobrych znajomych, do których się zaliczamy. Nikt, kto nie porównał kury z kurników od tej grzebiącej na podwórku i nie widział czym różni się jajko od jajka, nie będzie wiedział jaka to przepaść smakowo-widokowa.
    Stronę http://www.wedlinydomowe.pl pokazałam kiedyś Tacie. Reakcją był śmiech. Ma 73 lata i wie.
    Czasem mi żal, że gdy Go kiedyś zabraknie, z czasem zapomnę jak to smakuje, jak to się robi… Niby wiem, ale oprócz wiedzy potrzebne jest jeszcze to niedefiniowalne COŚ.

    • Mój drogi Zoe
      Ja rozumiem,że niektórzy mają awersję do koloru czerwonego, ale…
      1. Nie każdemu odpowiada barwa i smak mięsa wędzonego na zimno.
      2. Wędzenie zimnym dymem trwa parę dni, w czasie którego trzeba doglądać temperatury. To oznacza uwiązanie się do wędzarni na kilka dni.
      3. Wędliny na zdjęciu to pierwsza moja próba – nie od razu Kraków zbudowano.
      4.Ta chemia o której napisałeś to NaCl czyli znana już pierwotnym sól i saletra,którą dodawały do mięsa także nasze babcie.

      Wiedziałem,że puryści będą narzekać, ale coś za coś.
      Moim zdaniem nie da się wrócić zupełnie do ekożarcia, bo takiego po prostu nie ma na rynku. Nawet jak sam wyhodujesz świniaka, to to czym go będziesz skarmiał jest modyfikowane genetycznie, a i samo zwierzątko jest już z pokolenia genetycznej podróby.

      • Jak
        byłem mały pamiętam jak wujek wędził. Pamiętam, że jak mięso się krótko peklowało to wtedy szynki w środku były prawie zielonkawe (nie docierała saletra, która konserwuje m.in. kolor) – pamiętam, że szynki były suche w stosunku do tych, które teraz są w sklepach (nawet te drogie szynki nie są w połowie tak suche jak te z wędzarni przydomowej).
        Powodzenia w eksperymentowaniu z kiełbasami – trochę więcej pracy ale efekt wyjdzie rewelacyjny.

    • Mój drogi Zoe
      Ja rozumiem,że niektórzy mają awersję do koloru czerwonego, ale…
      1. Nie każdemu odpowiada barwa i smak mięsa wędzonego na zimno.
      2. Wędzenie zimnym dymem trwa parę dni, w czasie którego trzeba doglądać temperatury. To oznacza uwiązanie się do wędzarni na kilka dni.
      3. Wędliny na zdjęciu to pierwsza moja próba – nie od razu Kraków zbudowano.
      4.Ta chemia o której napisałeś to NaCl czyli znana już pierwotnym sól i saletra,którą dodawały do mięsa także nasze babcie.

      Wiedziałem,że puryści będą narzekać, ale coś za coś.
      Moim zdaniem nie da się wrócić zupełnie do ekożarcia, bo takiego po prostu nie ma na rynku. Nawet jak sam wyhodujesz świniaka, to to czym go będziesz skarmiał jest modyfikowane genetycznie, a i samo zwierzątko jest już z pokolenia genetycznej podróby.

      • Jak
        byłem mały pamiętam jak wujek wędził. Pamiętam, że jak mięso się krótko peklowało to wtedy szynki w środku były prawie zielonkawe (nie docierała saletra, która konserwuje m.in. kolor) – pamiętam, że szynki były suche w stosunku do tych, które teraz są w sklepach (nawet te drogie szynki nie są w połowie tak suche jak te z wędzarni przydomowej).
        Powodzenia w eksperymentowaniu z kiełbasami – trochę więcej pracy ale efekt wyjdzie rewelacyjny.

    • Mój drogi Zoe
      Ja rozumiem,że niektórzy mają awersję do koloru czerwonego, ale…
      1. Nie każdemu odpowiada barwa i smak mięsa wędzonego na zimno.
      2. Wędzenie zimnym dymem trwa parę dni, w czasie którego trzeba doglądać temperatury. To oznacza uwiązanie się do wędzarni na kilka dni.
      3. Wędliny na zdjęciu to pierwsza moja próba – nie od razu Kraków zbudowano.
      4.Ta chemia o której napisałeś to NaCl czyli znana już pierwotnym sól i saletra,którą dodawały do mięsa także nasze babcie.

      Wiedziałem,że puryści będą narzekać, ale coś za coś.
      Moim zdaniem nie da się wrócić zupełnie do ekożarcia, bo takiego po prostu nie ma na rynku. Nawet jak sam wyhodujesz świniaka, to to czym go będziesz skarmiał jest modyfikowane genetycznie, a i samo zwierzątko jest już z pokolenia genetycznej podróby.

      • Jak
        byłem mały pamiętam jak wujek wędził. Pamiętam, że jak mięso się krótko peklowało to wtedy szynki w środku były prawie zielonkawe (nie docierała saletra, która konserwuje m.in. kolor) – pamiętam, że szynki były suche w stosunku do tych, które teraz są w sklepach (nawet te drogie szynki nie są w połowie tak suche jak te z wędzarni przydomowej).
        Powodzenia w eksperymentowaniu z kiełbasami – trochę więcej pracy ale efekt wyjdzie rewelacyjny.

  16. przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb
    Dziś o 16.30 przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb rodzimej kukurydzy i Pszczółki Mai. To protest przeciw GMO

    Jest to protest przeciwko ewentualnemu podpisaniu przez prezydenta ustawy o nasiennictwie, ułatwiającej wprowadzenie do Polski systemu modyfikowania żywności.

    Protest organizuje Komitet Obywatelski “Gamonie i krasnoludki”, podkreślając, że wielu polskich rolników i naukowców sprzeciwia się GMO, a już 9 krajów Unii Europejskiej zabroniło uprawy odmian genetycznie modyfikowanych na swoim terytorium.

  17. przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb
    Dziś o 16.30 przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb rodzimej kukurydzy i Pszczółki Mai. To protest przeciw GMO

    Jest to protest przeciwko ewentualnemu podpisaniu przez prezydenta ustawy o nasiennictwie, ułatwiającej wprowadzenie do Polski systemu modyfikowania żywności.

    Protest organizuje Komitet Obywatelski “Gamonie i krasnoludki”, podkreślając, że wielu polskich rolników i naukowców sprzeciwia się GMO, a już 9 krajów Unii Europejskiej zabroniło uprawy odmian genetycznie modyfikowanych na swoim terytorium.

  18. przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb
    Dziś o 16.30 przed Pałacem Prezydenckim odbędzie się uroczysty pogrzeb rodzimej kukurydzy i Pszczółki Mai. To protest przeciw GMO

    Jest to protest przeciwko ewentualnemu podpisaniu przez prezydenta ustawy o nasiennictwie, ułatwiającej wprowadzenie do Polski systemu modyfikowania żywności.

    Protest organizuje Komitet Obywatelski “Gamonie i krasnoludki”, podkreślając, że wielu polskich rolników i naukowców sprzeciwia się GMO, a już 9 krajów Unii Europejskiej zabroniło uprawy odmian genetycznie modyfikowanych na swoim terytorium.