Reklama

Ostatni tydzień mam pod znakiem, kaszlania, prychania i gorączki. Rodzina solidarnie podzieliła się objawami, Babcia i Mama mają gorączkę, a ja i Żona z zapaleniem gardła kaszlemy bezgorączkowo. Sam unikam lekarzy jak mogę, jeszcze na długo przed paranoją tak miałem i nikogo nie chcę do podobnych praktyk namawiać, po prostu nie lubię i dopiero wtedy, gdy nie mam wyjścia, to mnie rodzina zaciąga. Reszta rodziny też miłością do lekarzy nie pała, ale częściej pojawia się w ośrodkach i gabinetach. Parę dni temu zawiozłem do wiejskiego ośrodka zdrowia 95-letnią Babcię, z klasycznymi objawami grypowymi, w tym gorączka. Babcię przyjął mody lekarz bez żadnych gadżetów na twarzy i podszedł do wizyty w sposób szczególny.

Babcia pochodzi spod Lwowa i rodzina lekarza też, to siłą rzeczy nawiązała się naturalna więź. Diagnoza lekarza to oczywiście grypa, dodatkowo powiedział, że gorączka w tym wieku jest błogosławieństwem, bo oznacza, że organizm nadal działa. Żadnych testów, żadnego namawiania do cudownych dawek, chociaż Babcia w systemie widnieje jako „foliarz”. Kurtyna. Dziś do lekarza w ramach „pomocy świątecznej” poszła Połowica. Namawiałem długo na prywatną wizytę, ale po pierwsze nie ma u nas żadnego lekarza, przynajmniej takiego nie znalazłem w Internecie, który by prowadził gabinet w niedzielę, po drugie Szanowna podeszła do tematu logicznie i to ją zgubiło. Małżonka jest logopedą i zna na pamięć wszystkie przypadłości związane ze strunami głosowymi, gardłem i tak dalej. Logopedzi przez tę cześć medycyny muszą przejść niemal jak lekarze, co wydaje się naturalne, bo bez znajomości aparatu mowy ciężko postawić diagnozę. Gdy wyjeżdżaliśmy Żona jednoznacznie i bezapelacyjnie stwierdziła, że ma zapalenia gardła i do tego zatkane zatoki, na ale sama sobie antybiotyków nie wypisze.

Reklama

W gabinecie lekarskim diagnoza została w pełni potwierdzona, przy tym brak było jakichkolwiek objawów charakterystycznych dla najmodniejszej choroby poczynając od gorączki, kończąc na utracie zapachu i smaku. Młoda pani „doktor” wypisała antybiotyk plus dodatkowe leki i na końcu poinformowała, że kieruje na test. Żona z wielkimi oczami pyta dlaczego, skoro nie ma żadnych objawów? Bo taka jest procedura, a panie jest niezaszczepiona – usłyszała. Oczywiście tylko ostatnie słowo ma tu znaczenie, ponieważ pani „doktor” postąpiła dokładnie wbrew procedurom, przecież pamiętamy jakie były zalecenia dla lekarzy POZ: utrata smaku, węchu, temperatura. Powtórzę, że żaden z tych objawów u Żony nie występuje, natomiast jedna okoliczność sprawiła, że została skierowana na test. Niezaszczepiona i wszystko jasne! Dwoje lekarzy, mniej więcej w tym samym wieku, dwa POZ-ty i dwie całkowicie rożne postawy. Pierwszy lekarz zachowuje się jak człowiek pomimo tego, że ma podstawy, aby zarobić „dodatek Niedzielskiego”. Druga „lekarka” wbrew zaleceniom, logice i wiedzy medycznej, kieruje na test, bo albo na tym zarabia albo wojuje ideologicznie, ewentualnie jedno i drugie.

Stworzono patologiczne warunki, z których korzysta cała rzesza „medyków”, natomiast nieliczni zachowują się godnie. Warto podkreślić jeszcze i to, że przekraczający procedury, czyli kierujący na testy bez żadnych wskazań medycznych, nie ponoszą z tego tytułu kar, za to chętnie kłamią o konieczności związanej z procedurami. Tak to wygląda z bliska i nie ma tu mowy o opowieściach „kuzynek”, osobiście w tym uczestniczyłem i widziałem na własne oczy. Na koniec jeszcze dodam, że Żona pracuje w szkole, a co za tym idzie szkoła również jest zagrożona kwarantanną, to znaczy byłaby, ale parę dni wcześniej kwarantanna została nałożona, bo podwójnie „zaszczepiona” pani z własnej inicjatywy zrobiła sobie test, przed przyjęciem trzeciej dawki i otrzymała wynik pozytywny. Niech mi nikt nie próbuje powiedzieć, że to co się wokół nas dzieje ma cokolwiek wspólnego z medycyną, biologią i rozumem, to jest jeden wielki zajob!

Reklama

22 KOMENTARZE

  1. Nie jesteśmy zupełnie bezbronni. W sieci możemy wystawić ocenę lekarzowi. Są stosowne serwisy, które to umożliwiają. Mamy też prawo wyboru lekarza. Procedura zmiany lekarza jest nieskomplikowana. W tym przypadku nawet trzeba zmienić lekarza, bo z opisu wynika, że ta medyczka jest niekompetentna i służy Kościołowi Świętej Pandemii. Kapłani KŚP w białych kitlach muszą zostać odcięci od pacjentów. Zmiana lekarza/przychodni to umożliwia. Trzeba tylko podzielić się swoją wiedzą nt. lekarza z innymi pacjentami. Mówimy tu o karierowiczach, dla których liczy się tylko kasa i awanse. My, obywatele musimy ich od nas odciąć wykorzystując dostępne… procedury. Podłość tych ludzi nie może pozostać tajemnicą, bo wówczas w zaciszu swoich gabinetów będą kontynuować niegodny lekarza proceder. Jak mawia kasta z ograniczoną odpowiedzialnością (“dziennikarze”) czy raczej bez żadnej odpowiedzialności: ludzie mają prawo wiedzieć. No to mówmy ludziom prawdę o lekarzach. Odczują to w przyszłości w swoich prywatnych gabinetach, o których każde z nich marzy. Ich puste poczekalnie wypełniać będzie wyłącznie środek zapachowy i powietrze.

  2. Gdyby nie testy, to nie byłoby tej całej covidowej paranoi oraz okazji do wprowadzenia zamordyzmu. Sam test został opracowany przez niejakiego Drostena na podstawie bardzo szczątkowej i wczesnej wiedzy. Nie wykrywa on wirusa, ale występujące w jego fragmentach sekwencje aminokwasów. Takie same sekwencje można znaleźć w wielu wirusach, bakteriach i innych substancjach białkowych. Na podstawie tych testów decyduje się o zakażeniu. Bez nich nie byłoby tej całej paranoi.

    Co jest ciekawe to test jest własnością intelektualną Niemców i tam wpływają opłaty za jej wykorzystanie od producentów. Tak więc każde testowanie wiąże się z kontrybucją dla Niemiec. Może stąd taki nacisk na stosowanie tej praktyki. Z drugiej strony duża ilość pozytywnych wyników to doskonały pretekst dla zamordystów, by dalej ograniczać wolność swoim poddanym. Tak więc testowa karuzela kręci się i będzie kręcić się nadal, dopóki my tego nie przerwiemy.

  3. Inspirując się bratem Ockhamem w zasadzie można zaryzykować tezę, że nie ma jakiegoś spisku plandemicznego. Teoretycznie jest możliwe, że cała otaczająca nas (coraz bardziej) rzeczywistość to pełny spontan i odlot: różne mafie (medycy, dziennikarze, politycy, farmafia) bez specjalnego porozumienia zorientowały się jak grać do jednej bramki celem wyrwania konfitur / wprowadzenia zamordyzmu.
    Rozstrzygającym dowodem będzie ewentualnie masowa śmiertelność/bezpłodność poszprycowa.

    • @ Vateusz
      To będzie rzeczywiście rozstrzygający test. Gdyby doszło do wymierania lub/i bezpłodności to można stwierdzić, że to celowe działanie. W dodatku finałem tego będzie Wielka Kompromitacja, zakończona totalną destrukcją obecnych systemów władzy. Gdyby tak się jednak nie stało, to i tak czeka nas totalna utrata zaufania dla środowiska medycznego. Wtedy defundacja będzie najmniejszym złem, które ich spotka.

      • Cel nie musi być aż tak prostacki (fizyczna eksterminacja części społeczeństwa, i to tej najbardziej uległej i podatnej na manipulacje). Raczej chodzi o przebudowę ustroju i ograniczenie wolności. I prawdopodobnie nie działa to jako jeden wielki spisek, ale na zasadzie stymulacji. Np. wielki biznes wykorzystuje słabość charakteru lekarzy i ekspertów (ego, poczucie niedocenienia, pazerność), skłaniając ich do określonego zachowania.

  4. Przy okazji doprecyzuję moją myśl sprzed kilku artykułów nt. korzystnego dla nas związku między picdemią a nachodźcami (jako “nas” rozumiem ludzi, którzy nie dali się zwariować covidową narracją).
    “Uchodźcy” przykrywają “pandemię” w sensie medialnym, ale też unieważniają pandemiczną narrację. Zarówno na planie emocjonalnym (tak jak stłuczony palec wyłącza ból głowy – trudno poważnie bać się 2 zagrożeń na raz) jak i realnym: albo bawimy się w “pandemię” albo przyjmujemy “uchodźców” bez “paszportu”. Choć dla lemingów wyćwiczonych w dwójmyśleniu ten dylemat był i tak nieosiągalny.

  5. Mnie juz system rozjechał. Od kilku dni na izolacji jestem. Lekarz przeprowadził wywiad, oczywiscie teleporade. Nie mialem utraty węchu i smaku. Chwila zadumy i soczysty tekst do mnie. Ale Pan nie jest zaszczepiony. Kieruję Pana na dokładny test PCR. Żałuję że zadzwoniłem. To jest mafia w białych kitlach. Oby ktoś tych dziadów rozliczył. Co więcej. Zadzwoniłem jeszcze raz po informacji ze jestem pozytywny na teleporade. Pani w rozmowie dała do zrozumienia ze mam w sumie się bujać. Mam dzwonić jak bedzie mi ciezko oddychać. Mam takie nerwy w srodku że mnie trzepie jak wspominam.

    • Nie wiem co mam myslec. Bo smak i wech stracilem. Ale w sumie to czuje sie jak przy grypie czy przeziebieniu. No jak mam czuc cos jak w nosie zapuchnięte. Najgorsze ze przydałby mi sie antybiotyk bo widze ze jednak coś tam kolorowego schodzi mi z zatok. Ale jak juz napisalem. System ma wywalone na mnie. Jedynie jak mi sie duszno zrobi to mam dzwonić. Boje sie zadzwonic poprosić o antybiotyk bo mi zaraz baba przedłuzy wiezienie i wpisze long covid czy coś. Paranoja. Najlepsze jest to ze jestem objety prywatna sluzba zdrowia z firmy. Oni sa jeszcze gorsi. To jest machina do mielenia ludzi.

    • Ja się przetestowałem “testem z Biedronki” (antygenowym). Generalnie zwykłe przeziębienie, jedno z najłagodniejszych jakie miałem w ostatnich latach. Ale zaintrygowały mnie charakterystyczne objawy (gorączka – była, całe 2 dni 37,5; sensacje żołądkowe – powiedzmy że były, choć też nic nadzwyczajnego; kater – był, minimalny, kaszel – był, bardzo sporadyczny; wysypka – była, tylko pierwszego dnia; ból głowy – był, ogólnie nic nadzwyczajnego, ale na co dzień nie mam żadnych migren, więc trochę doskwierał). Utratę węchu stwierdziłem dopiero po pozytywnym wyniku testu, wcześniej nawet nie zwróciłem na to uwagi (smak pozostał). 6 dni po pierwszych objawach powtórzyłem test i oczywiście wyszedł negatywny, więc zakończyłem moja 3-dniową samoizolację. Raczej odradzam w takiej sytuacji lekarzy, chyba że ktoś faktycznie ma objawy nadkażenia bakteryjnego i potrzebuje antybiotyku.

      Tak, że jak wspominałem mega łagodne przeziębienie, o wiele mnie uciążliwe od przeciętnego (a jako typowy facet naprawdę jestem na takie rzeczy wrażliwy). Nie wiem, może to po części zasługa suplementacji witaminy D zaczetej ok. miesiąc wcześniej. W ramach dmuchania na zimne brałem aspirynę (pierwsze 2 dni by zbić gorączkę, przez kolejne 3 dni osłonowo, przeciwzapalnie).

  6. Dzień Dobry Wszystkim
    Pytania będą lecz nie do Gospodarza bo on robi jednokierunkowo jak propaganda znaczy nigdy tu nie odpowiada. Chyba ma wywalone póki jest przychód. 😉
    Co byście zrobili gdybyście mieli przeprowadzić projekt w którym pośród celów jest zlikwidowanie większości tzw rządów i razem z nimi usług publicznych w tym, w pierwszej kolejności tych zwiazanych ze zdrowiem, ubezpieczeniami, z emerytalnymi włącznie, bezpieczeństwem, zarówno tym lokalnym jak i chroniącym resztki państwowości? Jak byście to zrobili jeśli miało by się to dokonać rękami tych których dotknie to najbardziej i stracą wszystko, czyli przytlaczającej większości homo rzekomo sapiens zwanej kolokwialnie gawiedzią oraz wszelkich ruchów, tzw NGO, czy wspólnot? Na koniec: jak prowadzilibyście działania i narrację chcąc ukryć fakt że wbrew pozorom działacie na korzyść “świata” zdominowanego przez korporacje zasobów (w tym tzw banków w sensie dosłownym ale i ogólnym) oraz organizacji obecnie zwanych międzynarodowymi, w którym w nagrode dostaniecie intratną posadę, na korzyść “świata” w którym pozostali “nie mają nic i są szczęśliwi”?
    Las. Musicie zobaczyć las. I może to zły przykład ale należy przyzwyczaić sie do myśli wyrażonej w hollywodzkiej produkcji, że “niektórzy nie podążają za czymś tak racjonalnym jak pieniądze” i po prostu lubią “jak świat płonie”, a także by ich złapać być może “będzie trzeba spalić las”. Tylko nie tak jak w Rotterdamie, bo tylko naiwny uwierzy że nie było to zaplanowane przez trzyliterowców na pasku tzw ” korporacji”.
    Pozdrawiam