Reklama

Witam kontrowersyjnych po dłuższej nieobecności, wywołanej jak najbardziej prywatnym wyjazdem na wakacje, w większości do Francji (ale przez Niemcy, co jest pod pewnymi względami ważne). Rodzina Quackich w składzie pełnym, czyli Pani Quackie (najlepszy, pierwszy i w 99% jedyny kierowca), Pan Quackie (mechanik pokładowy, nawigator i steward) oraz Quackięta (spanie, zatruwanie życia ;- ) poruszała się Quackowozem, zwanym także czasem Czerwonym Smokiem. Po podróży mam kilka impresji, którymi chciałem się podzielić, dla łatwości w punktach. Może się przydadzą PT kontrowersyjnym:

1. Będąc Quackim, najlepiej robić zdjęcia w miejscach publicznych, ustawiając się tuż ZA wycieczką Japończyków. Słuszny wzrost pozwala bez specjalnego wysiłku uzyskać doskonałą perspektywę fotografowanego obiektu, zaś częstotliwość japońskich fleszy sprawia, że możemy swobodnie wyłączyć swój i oszczędzać energię elektryczną, a zdjęcie i tak będzie doświetlone.

Reklama

2. Najlepsze miejsca w parkach rozrywki dla dzieci (jaka hipokryzja!) przypominają trochę ciążę na odwrót – przy ciąży za stosunkowo krótką przyjemność "płaci się" średnio 9 miesiącami noszenia (a w przypadku panów także odpowiedzialnością za noszenie, kupowaniem śledzi, dżemu, ciastek i ogórków konserwowych). Natomiast w przypadku parków rozrywki najpierw się czeka półtorej godziny, żeby w ciągu 3 minut zaryzykować atak pawiowania na kolejce, która nie tylko jedzie z góry na dół i z powrotem, ale jeszcze każdy jej wagonik kręci się wokół osi jak miniaturowa karuzela. Uwaga – w większości przypadków obsługa tolerancyjnie wpuszcza dzieci w odpowiednim wieku (tutaj: 9 i 11 lat) same, dzięki czemu rodziców omija i czekanie, i jazda.

3. Stan i ilość zabytków we Francji (zamki, pałace i ich zawartość, nie tylko muzea paryskie) nieodmiennie budzi we mnie zazdrość i prowokuje do pytań o wpływ geopolityki na losy tzw. dóbr narodowych oraz o celowość przeróżnych powstań i innych akcji w zamyśle narodowowyzwoleńczych.

4. Jakże łatwo wzbudzić w dziecięciu jedenastoletnim pierwociny rasizmu! Wystarczy wziąć owo dziecię w sobotnie popołudnie do popularnego aquaparku, gdzie w kolejkach do zjeżdżalni wodnych i wszystkich atrakcji przepychać się będą poza kolejnością dzieci imigrantów z państw Maghrebu i Afryki równikowej. I weź tu potem tłumacz takiemu Quackiemu Juniorowi, że chamstwo nie ma koloru skóry…

5. W państwach, w których władza jest bardzo centralna, potrafi się to objawić w bardzo dziwny sposób; tak na przykład we Francji, chcąc dostać się z okolic Tours w okolice Rouen, ma się do wyboru: a) jechać autostradami, jadąc dłużej, zbaczając kawał w okolice Paryża i dołączając do tamtejszych korków, b) jechać odpowiednikami naszych dróg krajowych (Nationale) i wojewódzkich (Departamentale), co bywa upierdliwe. Po prostu w okolicach 200-300 km od Paryża autostrady zbiegają się gwiaździście w jego kierunku.

6. Kiedy Francuzi remontują autostradę, jest to dla podróżnych niezauważalne, chyba że dana autostrada jest w pobliżu dużego miasta (czytaj: Paryża) i remont ma wpływ na zwiększenie się korków. Natomiast kiedy za remont biorą się Niemcy, robią to solidnie, zasadniczo i korek jest prawdopodobny niezależnie od gęstości zaludnienia w okolicy.

7. Najgorsza nawierzchnia między Paryżem i Frankfurtem nad Odrą/ Slubicami jest w Belgii.

Tyle impresji. Za tydzień kolejna nieobecność, tym razem krótsza i w Polsce, ale za to w miejscu, do którego Internet dowożą beczkowozami, więc uprzejmie proszę tak wielbicieli jak i ulubieńców o cierpliwość…

Reklama

34 KOMENTARZE

  1. Proponuję połączyć przyjemne z pożytecznym
    i w celu wykształcenia przyjemnego grasejowania poćwiczyć przed lustrem w łazience, podziwiając swoje odbicie oraz płucząc gardło wodą z kubka. Stopniowo zmniejszając ilość wody, dojdzie Pan do stanu, w którym przepiękne, gardłowe “rrrrr” przychodzić będzie samo z siebie. Proszę tylko uprzedzić Małżonkę, bo gotowa zwątpić w błyskotliwość, spójność i wielkość umysłu WaćPana.

  2. Proponuję połączyć przyjemne z pożytecznym
    i w celu wykształcenia przyjemnego grasejowania poćwiczyć przed lustrem w łazience, podziwiając swoje odbicie oraz płucząc gardło wodą z kubka. Stopniowo zmniejszając ilość wody, dojdzie Pan do stanu, w którym przepiękne, gardłowe “rrrrr” przychodzić będzie samo z siebie. Proszę tylko uprzedzić Małżonkę, bo gotowa zwątpić w błyskotliwość, spójność i wielkość umysłu WaćPana.

    • noo, z zastrzeżeniem wzrostu
      który przydaje się za Japończykami, ale z kolei podczas zwiedzania albo wręcz rejsu na łodzi podwodnej ALBO przelotu tanimi liniami, na których fotele są ustawione jak śledzie w puszce – już nie bardzo. W opisanych przypadkach opłaca się raczej filigranowość.

      A poza tym gdzie mnie tam do Baedekera. To by trzeba w ogóle z kontrowersji się wypisać i jeździć, latać, pływać… Bym mógł najwyżej pisać pocztówki od wuja Matta w podróży.

      • Z komóry można wpisy robić do kontrowersji
        – no problem.
        Do łodzi podwodnej bym za skarby świata nie wsiadł. No chyba, żeby zacumowała w amsterdamskim kanale pod różowymi latarenkami a oferta prezentowana w bulajach była bogata i atrakcyjna 😉

          • No mieszkańcowi Gdyni
            powinno być wstyd.

            Ale zaraz – wycieczkowe cusie w Tunezji ze szklanym dnem to też OKRĘTY podwodne? Chociaż, kurka, faktycznie w większości żółte…

          • Submarine
            to właśnie łódź a nie okręt?
            Ciekawe co na to powiedziałby tłumacz? 😉

            Majtkiem w navy nigdy nie byłem ale czasem mam kontakt z marynarką.

          • Submarine
            Gdybym nie miała kontaktu z marynarką, nie miałabym śmiałości panów poprawiać. A dobry tłumacz, powtórzyłby za znajomą marynką – OKRĘT, a nie łódź, wieża, a nie wieżyczka – i mam nadzieję, że nie jest to dla panów too much.

            Ahoj obu panom! (po marynarsku, nie po czesku)

    • noo, z zastrzeżeniem wzrostu
      który przydaje się za Japończykami, ale z kolei podczas zwiedzania albo wręcz rejsu na łodzi podwodnej ALBO przelotu tanimi liniami, na których fotele są ustawione jak śledzie w puszce – już nie bardzo. W opisanych przypadkach opłaca się raczej filigranowość.

      A poza tym gdzie mnie tam do Baedekera. To by trzeba w ogóle z kontrowersji się wypisać i jeździć, latać, pływać… Bym mógł najwyżej pisać pocztówki od wuja Matta w podróży.

      • Z komóry można wpisy robić do kontrowersji
        – no problem.
        Do łodzi podwodnej bym za skarby świata nie wsiadł. No chyba, żeby zacumowała w amsterdamskim kanale pod różowymi latarenkami a oferta prezentowana w bulajach była bogata i atrakcyjna 😉

          • No mieszkańcowi Gdyni
            powinno być wstyd.

            Ale zaraz – wycieczkowe cusie w Tunezji ze szklanym dnem to też OKRĘTY podwodne? Chociaż, kurka, faktycznie w większości żółte…

          • Submarine
            to właśnie łódź a nie okręt?
            Ciekawe co na to powiedziałby tłumacz? 😉

            Majtkiem w navy nigdy nie byłem ale czasem mam kontakt z marynarką.

          • Submarine
            Gdybym nie miała kontaktu z marynarką, nie miałabym śmiałości panów poprawiać. A dobry tłumacz, powtórzyłby za znajomą marynką – OKRĘT, a nie łódź, wieża, a nie wieżyczka – i mam nadzieję, że nie jest to dla panów too much.

            Ahoj obu panom! (po marynarsku, nie po czesku)

    • Bardzo dziękuję
      o cierpliwość proszę, bo do (połowy?) sierpnia jestem w domu i necie w kratkę.

      Zastaliśmy wszystko w porządku mimo burzliwie anonsowanych opadów ponadnormatywnych, zalewających kilka dni temu Trójmiasto. Jakoś się udało.

    • Bardzo dziękuję
      o cierpliwość proszę, bo do (połowy?) sierpnia jestem w domu i necie w kratkę.

      Zastaliśmy wszystko w porządku mimo burzliwie anonsowanych opadów ponadnormatywnych, zalewających kilka dni temu Trójmiasto. Jakoś się udało.

  3. Poobtłukiwane samochody – o to, to
    Kilkanaście lat temu podczas bytności w Paryżu zawiózł nas do centrum i oprowadzał jeden mój kuzyn. Zauważyłem, że parkując, nie zaciągnął hamulca ręcznego. Myślałem, że zapomniał, i powiedziałem mu to. – Nie, nie zapomniałem – uśmiechnął się kuzyn – tutaj tak się zostawia samochód. Kiedy ktoś będzie chciał zaparkować przed albo za tobą, może delikatnie “rozepchnąć” samochody, łącznie z twoim. Wszyscy tak robią! -. Przypomniało mi się to wydarzenie w tym roku, kiedy łaziliśmy uliczkami na Montmartrze, a tam się już nie da parkować bez ręcznego, bo jest stromo i samochód zjedzie. Ewidentnie samochody były BARDZIEJ poobtłukiwane!

  4. Poobtłukiwane samochody – o to, to
    Kilkanaście lat temu podczas bytności w Paryżu zawiózł nas do centrum i oprowadzał jeden mój kuzyn. Zauważyłem, że parkując, nie zaciągnął hamulca ręcznego. Myślałem, że zapomniał, i powiedziałem mu to. – Nie, nie zapomniałem – uśmiechnął się kuzyn – tutaj tak się zostawia samochód. Kiedy ktoś będzie chciał zaparkować przed albo za tobą, może delikatnie “rozepchnąć” samochody, łącznie z twoim. Wszyscy tak robią! -. Przypomniało mi się to wydarzenie w tym roku, kiedy łaziliśmy uliczkami na Montmartrze, a tam się już nie da parkować bez ręcznego, bo jest stromo i samochód zjedzie. Ewidentnie samochody były BARDZIEJ poobtłukiwane!

  5. Naaah
    Quackięta pociągnęły pod Monę Lizę jak nie przymierzając Turcy pod Wiedeń, oczywiście w tłum i oczywiście “tata, rób zdjęcie”. Okazało się przy okazji, że przy Monie L. NIE WOLNO brać drugiego człowieka na barana, choćby to nawet był Quackie Junior.

  6. Naaah
    Quackięta pociągnęły pod Monę Lizę jak nie przymierzając Turcy pod Wiedeń, oczywiście w tłum i oczywiście “tata, rób zdjęcie”. Okazało się przy okazji, że przy Monie L. NIE WOLNO brać drugiego człowieka na barana, choćby to nawet był Quackie Junior.