Reklama

Długo nie trwało, wczoraj napisałem, jak będzie, a dziś już jest jak jest. Prawdę i dokładnie mówiąc, to wczoraj już było, gdy minister Moskwa, o ironio losu, oświadczyła, że z tymi rezerwami gazu i dywersyfikacją to tak nie do końca będzie wesoło. Owszem gazu od Putina nie weźmiemy, ale ten sam gaz kupimy od pośredników, w tym od Niemiec. Naprawdę można ze śmiechu pozostawić niespodziankę w spodniach, gdyby nie fakt, że to jest bardziej przerażające niż śmieszne. W wyniku genialnych ruchów, między innymi „sankcji” nałożonych na „ruskie onuce”, całe gminy straciły ciągłość dostaw gazu. Póki co jest ich kilkanaście, ale przecież sytuacja nie będzie się poprawiać, tylko się pogorszy.

Obecnie mamy taki stan rzeczy, że cały świat widzi, w jakie kłopoty wpakowała się Polska i jak bardzo potrzebuje nowych źródeł dostaw gazu. Handlujący pietruszką wiedzą, że to idealne warunki to krojenia frajerów. Nasi niemieccy przyjaciele pietruszką też w Polsce handlują, jednak dużo większe interesy robią w strategicznych branżach. Nie chcę niczego przesadzać, jednak życie samo podpowiada, że tanio to my gazu od Niemców nie kupimy i jeśli nie będą to koszty finansowe, to pojawią się koszty polityczne. I znów powstaje pytanie po co było się odzywać? Któryś geniusz z ministerstwa usłyszał od prezesa Kaczyńskiego: „Czy damy radę?” i wbrew podstawowym działowniom matematycznym wykazał się postawą patriotyczną? Z dużym prawdopodobieństwem tak właśnie było i może nawet sam pomazaniec Morawiecki wystąpił w swojej ulubionej roli; „damy radę, nie jesteśmy Tuskiem”. Mleko się rozlało, powrotu do starego nie ma, a grzać się, gotować i produkować nawozy czymś trzeba. Nie bez powodu mądre państwa albo siedziały cicho albo jak Węgry wprost oświadczały, że na takie szaleństwo jak moralne uniesienia i bojkotowanie ruskiego gazu sobie nie pozwolą, bo liczy się bezpieczeństwo państwa i obywateli

Reklama

PiS bezpieczeństwem Polski i Polaków od kilku lat wyciera sobie „twarz”. Decyzje podejmowane są wyłącznie według populistycznego klucza. Kiedyś to było dzielenie i rządzenie, dziś jest łączenie. Morawiecki ze swoimi propagandystami powiela strategię Tuska, który najpierw zlecał sondaże, potem patrzył, co Polacy myślą i na końcu puszczał ciepłą wodę w kranie, tudzież walczył z „kibolami”. Technologia Tuska została do tego stopnia poprawiona, że decyzje PiS łączą „prawych” z „silnymi razem. Tak było, przy pomorze, tak jest przy uchodźcach i konflikcie na Ukrainie. Wystarczyło poszczuć na tych, co spacerują po lesie i czyhają na życie, tych z DPS-ów, żeby dostać 90% poparcia. Wystarczy krzyknąć, że ruski gaz zabija dzieci w Mariupolu i 95% gotowe jeść surowe ziemniaki. Tak się buduje wielką i dumną Polskę wstającą z kolan. Potem co prawda trzeba się płaszczyć przed wszystkimi, żeby uzyskać używane F16, powstrzymać zamknięcie elektrociepłowni w Turowie, a teraz ugotować barszcz dla ukraińskich uchodźców, ale to się wytnie. Po dwóch latach upadku PiS wystarczy przykładów, tych generalnych i detalicznych, aby pozbyć się złudzeń.

Miliony wyborców PiS dało się nabrać na bogoojczyźnianą retorykę. Przez pierwsze lata jeszcze to jakoś korespondowało z podjętymi działaniami i wiele z nich należy uznać za rozsądne. Potem nastała era poprawionej wersji Tuska występującej pod nazwą Mateusza Morawieckiego. „Aresztowanie autostrad” podmieniono na bardziej finezyjne tarcze, łady, piątki, wypłaszczanie i „putinflację”. Najeść się nie najemy, ogrzać się nie ogrzejemy, ale za to sobie pośpiewamy „Żeby Polska była Polską”. Były marzenia, były nadzieje i przez jakiś czas był PiS, dla którego nie ma alternatywy. Nie pozostało nic poza złorzeczeniami i beznadzieją, tak dużą, że i alternatywa nie ma najmniejszego znaczenia. Prawda, że zawsze może być gorzej i skoro może to pewnie będzie, ale mnie już to niespecjalnie zajmuje, bo po prostu na nic nie mamy wpływu. W Polsce nie ma jednego polityka, nie wspominając o partii, która była zdolna zrobić dla Polskie coś mądrego i przede wszystkim bezpiecznego.

Reklama

23 KOMENTARZE

  1. Czyli jesteśmy w ciemnej dupie, bo ‘W Polsce nie ma jednego polityka, nie wspominając o partii, która była zdolna zrobić dla Polskie coś mądrego i przede wszystkim bezpiecznego.’

    Nie kupuję tego. Nawet gdy wybór jest między rozwiązaniem złym, a jeszcze gorszym, to warto podyskutować, i ostatecznie zdecydować się na rozwiązanie złe, które jednocześnie jest najlepsze.

  2. Sześć czy siedem lat temu u Sowy pan Morawiecki chwalił się przed kolegami znajomością planu doprowadzenia Polski do nędzy. Ten plan właśnie realizuje, do tego w coraz szybszym tempie i – niewiarygodne – przy aplauzie większości ogłupionych Polaków.
    To jest najprawdziwszy majstersztyk, takie rzeczy robić potrafią tylko najbardziej doświadczeni, najlepiej od wielu pokoleń.

  3. Zarówno się zgadzam z MK, jak i będę się kłócił.
    1. Podzielam pogląd odnośnie “heroizmu” rządzących, oraz ich “skuteczności”. Przywołując stare powiedzenie z piłki kopanej;
    Jak zwykle wygrali Niemcy.
    Swoją drogą ciekawe, czy nie przejmą Baltic Pipe? Np. z powodów, hue-hue ekologicznych. Przecież rura przyrodę bałtycką zniszczy, oczywiście można tragedii zapobiec. Wystarczy zmienić nieco kierunek. Tak, aby, zupełnie przypadkiem, norweski gaz trafił do RFN, zamiast do RP. Tak mi teraz do łba przyszło, że ludy germańskie mogą nas, że tak powiem, elegancko zrobić w bambuko.
    2. MK, moim zdaniem, myli się, jeśli mówimy o podejmowaniu decyzji politycznych, że tak się górnolotnie wysłowię. Jeżeli brałem udział w wyborach, to głosowałem na partie ciemnogrodzian. Nigdy znaczącego poparcia nie otrzymywały, lecz ja, z uporem, trwam przy swoim. Konfederacja nie jest idealna, ale taka partia nigdy, w historii świata, nie istniała i nie powstanie.
    Jedynie Grzegorz Braun, jak niegdyś Tadeusz Reytan, broni symbolicznie honoru Polski. Swój wybór uważam więc za właściwy. Dzięki takim “szurom”, jak m.in ja, do sejmu dostał się jeden poseł, który się nie zeszmacił i zachował zdrowy rozsądek, oraz elementarne człowieczeństwo.

    • Teza o zawsze wygrywających Niemcach jest mocno wątpliwa. Chyba miało być tak, że Niemcy łaskawie dystrybuują (lub nie) ruski gaz płynący przez NS2. Co z tego zostało, oprócz gigantycznych kosztów?
      Niemcy mają w swoim narodowym DNA zadziwiającą zdolność do wypracowania wspólnego stanowiska. Działa to dobrze np. w piłce kopanej, gdzie wszyscy grają do bramki przeciwnika. W relanym życiu Niemcy nierzadko uzgadniają zły (dla nich, a często również dla innych) kierunek, którym uparcie podążają aż do katastrofy (bo nie nikogo, kto podawałby go w wątpliwość). Ukończony NS2, który nie zostanie uruchomiony w możliwym do przewidzenia czasie, to klasyk.

  4. e tam…
    niemcy bardzo chetnie napełnią “nasze” magazyny/dostarczą na bieząco ( najlepiej niedopusczą do tego zeby z tych magazynów nieszczególnie ubywało zapasów w tzw “zainstaniałej sytuacji” – to jest w ich interesie , (logika to podpowiada) nie chodzi o zadne sprzedawanie zyskiem!!! wystarczy troche pomyslec zeby to zrozumiec (zresztą pan autor o tym napisał jaki “wazny” jest gaz u nich.) … to samo dokładnie dotyczy innych/wiekszości krajów

  5. Niemcy mieli taniej, dla nas dołożą pewnie jakaś prowizję dla siebie a nam może wyjść taniej jak od Rosji lub nie drożej a PR idzie w świat, że można. Niemcom założyć emocjonalny szantaż, że zdzierając prowjzje mają krew Mariupola na rękach i jeszcze taką narracją im wrzucić kamyczek do ogródka. Może jest drugie dno, że dostaliśmy instrukcję od USA i wraz z Bułgarią mamy pokazać że można. Ważne, że Bułgaria była i jeszcze jest przez niektórych traktowana jako prorosyjska od zawsze

  6. Będzie wstawanie z kolan jak zwykle. Dużo gadania, które zakończy się płaceniem w rublach za ruski gaz. I tak się skończą mokre sny Kaczyńskiego o niezależności energetycznej. Wszystko co było, wróci, za wyjątkiem kilku milionów ukraińskich przesiedleńców.