Reklama

Czekam już na urlop i nic mi się nie chce, a pisać to już mi się nie chce chyba najbardziej, jednak są takie chwile kiedy mnie krew zalewa i wtedy napisać chyba coś jednak muszę.

Czekam już na urlop i nic mi się nie chce, a pisać to już mi się nie chce chyba najbardziej, jednak są takie chwile kiedy mnie krew zalewa i wtedy napisać chyba coś jednak muszę. Ta krew zalała mnie wczoraj, gdy poczytałem i posłuchałem sobie wypowiedzi na temat zysku oraz rezerwy NBP. Nie znam się na bankowości centralnej tak dobrze jak Pan Prezes Skrzypek, ale nawet ta fragmentaryczna wiedza pozwoliła mi z razu poznać, że ?coś tu mocno śmierdzi?.

Chciał nie chciał zacząłem szukać jak wygląda obecnie rezerwa rewaluacyjna (trudne słowo, dlatego polecam prezentację – tutaj), którą Rząd Tuska pragnął ?oskubać?. Na marginesie należy dodać, że nie byłby pierwszy, gdyż taki pomysł miał wcześniej Kołodko, o którym wczoraj zapomniano, a później Lepper, o którym wczoraj przypomnieli sobie raptem wszyscy. Poszukiwania przyniosły niestety efekt negatywny, gdyż zarówno rezerwę rewaluacyjną, jak również jej następcę, rachunek rewaluacyjny już zlikwidowano.

Reklama

Nie zrażony postanowiłem zacząć od drugiej strony i sprawdzić do jakiej to rezerwy zatem chce dobrać się Rząd. Sprawa nie była łatwa, ale na dobrym, ekonomicznym portalu dowiedziałem się, że chodzi o rezerwę na ryzyko kursowe, która jest odpisywana z zysku. No dobrze, ktoś zapyta, ale z jakiego zysku? Przecież z tego co piszą i mówią w mediach ten zysk jest ?wirtualny?, gdyż polega na zmianie kursu złotówki do innych walut. No, też to czytałem i właśnie dlatego krew mnie zalała. Tym bardziej, że potwierdzali to półgębkiem medialni ekonomiści.

NBP w tamtym roku posiadał oficjalne rezerwy walutowe na równowartość kwoty 184 mld zł i nie trzymał tych rezerw ?w skarpecie?. NBP zarządza rezerwami inwestując je głównie w różne papiery wartościowe (93%) oraz lokując waluty na zagranicznych rachunkach bankowych. Niestety nie mogłem znaleźć bilansu NBP za roku 2008, więc nie mogę podać ile tego zysku było, ale ze sprawozdania umieszczonego na stronie NBP wynika, że dochodowość rezerw dewizowych w roku ubiegłym wyniosła 8,5 %, co dało dochód z rezerw walutowych na poziomie kilkunastu miliardów złotych.

Niestety, z braku bilansu, moje szacunki są jedynie przybliżone, ale z grubsza pokazują ilość jak najbardziej nie wirtualnych, zarobionych przez NBP pieniędzy. Tym bardziej, że nie manipulowałem danymi i nie podałem dochodowości z uwzględnieniem zmian kursowych, która z uwagi na osłabienie złotego wyniosła aż 21%. Gdybym to zrobił i rzucił kwotę trzydziestu kilku miliardów, wtedy chyba nie byłbym lepszy od Kołodki i Leppera.

PS
Nie będę się odnosił do pomysłu ?wyciągnięcia? z NBP 10 mld zł w 2009 roku, ale się nie zarzeka, że ?nigdy?, gdyż jak będą dane i znowu mnie krew zaleje to kto wie. Niemniej mocno mnie dziwi to zero zysku podawane przez Skrzypka jeszcze wczoraj rano.

Reklama

68 KOMENTARZE

  1. Ja się w tym gubię i powiem
    Ja się w tym gubię i powiem szczerze, że nie rozumiem już o co chodzi:

    1. NBP musi 95% swoich zysków przekazywać do budżetu. “Zyskiem” jest to, co NBP zarobi na swoich “sztuczkach” i co mu zostanie po tym, jak odpowiednią część zarobku odłoży w ramach rezerwy chroniącej przed “ryzykiem kursowym”. O tym ile zostanie “na rezerwie”, a ile “w zysku” decyduje Rada Polityki Pieniężnej, która ustala wskaźnik ryzyka kursowego.

    2. Nowak powiedział, że NBP chce za pomocą wskaźnika ukryć te swoje miliardy i dlatego rząd przygotuje nową ustawę, która to ustawa zmusi NBP, by miliardy oddał rządowi. Po to właśnie potrzebny jest prezydent – musi ustawę podpisać.

    3. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, zysk NBP wynosił w 2006 roku 2,6 miliarda złotych. Rok później zamiast zysku była strata w wysokości, jeśli dobrze pamiętam, 12,4 miliarda, natomiast w zeszłym roku bilans wyszedł na zero.

    4. Balcerowicz odchodząc ze stanowiska prezesa oświadczył ponoć, że przez ładnych parę lat żadnych zysków, które można byłoby przelać do budżetu, nie będzie.

    5. Niektórzy z PIS ( z wiadomych powodów ) porównują projekt z pomysłem Leppera. Takie porównanie zastosował też Rybiński, Gomułka mówi o tym, że niezależność NBP jest zagrożona, a analitycy z BNP Paribas twierdzą, że bank centralny musiałby sobie te 10 miliardów wydrukować.

    Co sądzić o powyższym? Nie wiem. Moim zdaniem zdecydowanie lepszym pomysłem na łatanie dziury w budżecie jest przyspieszenie prywatyzacji. Drugim pomysłem wolę się nie zajmować, bo jestem zbyt zmęczony.

    • Niestety na większość pytań można by odpowiedzieć
      po publikacji bilansu NBP, ale już teraz można raczej stwierdzić, że zysk z roku 2008 poszedł na pokrycie straty z 2007 oraz rezerwę na ryzyko kursowe, co by dawało ok. 15 mld zł.
      Natomiast co do ryzyka kursowego to uważam, że NBP, który w swoje ustawie ma zapisane również dbanie o kurs złotówki (chodzi mi o spekulacje, a nie o regulowanie rynku) do tej pory raczej się nie popisał, oddając pola Rządowi i chyba nadal pasywnie antycypuje duże turbulencje związane z działaniami spekulantów. Skrzypek chyba nawet kwestionował wypowiedź Tuska o 5 zł, która ukróciła charce. Przy takim podejściu Skrzypek może w ogóle nie mieć pojęcia o kursie na koniec 2009 i w związku z tym szerokie widełki, które “rozjeżdżają” mu prognozy.
      Co do Balcerowicza to jego obecny głos byłbył bardzo cenny, gdyż gdy odchodził jedyne co groziło naszej walucie to ciągłe umocnienie, a przecież sporo się od tamtego czasu zmieniło

      • Pożyjemy, zobaczymy. Rybiński
        Pożyjemy, zobaczymy. Rybiński wspomniał, że prognozy dotyczące zysku zmieniają się w NBP bardzo często i praktycznie w każdym kwartale są inne, więc liczenie na jakieś miliardy jest w tej chwili ryzykowne. Co do Skrzypka, to nie jest on z mojej bajki, zresztą od dłuższego czasu działania NBP niezbyt mi się podobają ( stopy mamy wyższe, niż wiele innych krajów, ale i tak “idziemy za trendem” i tniemy, jak wszyscy, w ramach “polityki antycyklicznej” – choć na szczęście jest bardzo mało prawdopodobne, by tym razem przyniosła ona takie skutki, jak siedem lat temu ). Co do Balcerowicza, to musiał odejść, a szkoda, bo co by o nim wszyscy złego nie powiedzieli, to byłby lepszym prezesem, niż obecny.

  2. Ja się w tym gubię i powiem
    Ja się w tym gubię i powiem szczerze, że nie rozumiem już o co chodzi:

    1. NBP musi 95% swoich zysków przekazywać do budżetu. “Zyskiem” jest to, co NBP zarobi na swoich “sztuczkach” i co mu zostanie po tym, jak odpowiednią część zarobku odłoży w ramach rezerwy chroniącej przed “ryzykiem kursowym”. O tym ile zostanie “na rezerwie”, a ile “w zysku” decyduje Rada Polityki Pieniężnej, która ustala wskaźnik ryzyka kursowego.

    2. Nowak powiedział, że NBP chce za pomocą wskaźnika ukryć te swoje miliardy i dlatego rząd przygotuje nową ustawę, która to ustawa zmusi NBP, by miliardy oddał rządowi. Po to właśnie potrzebny jest prezydent – musi ustawę podpisać.

    3. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, zysk NBP wynosił w 2006 roku 2,6 miliarda złotych. Rok później zamiast zysku była strata w wysokości, jeśli dobrze pamiętam, 12,4 miliarda, natomiast w zeszłym roku bilans wyszedł na zero.

    4. Balcerowicz odchodząc ze stanowiska prezesa oświadczył ponoć, że przez ładnych parę lat żadnych zysków, które można byłoby przelać do budżetu, nie będzie.

    5. Niektórzy z PIS ( z wiadomych powodów ) porównują projekt z pomysłem Leppera. Takie porównanie zastosował też Rybiński, Gomułka mówi o tym, że niezależność NBP jest zagrożona, a analitycy z BNP Paribas twierdzą, że bank centralny musiałby sobie te 10 miliardów wydrukować.

    Co sądzić o powyższym? Nie wiem. Moim zdaniem zdecydowanie lepszym pomysłem na łatanie dziury w budżecie jest przyspieszenie prywatyzacji. Drugim pomysłem wolę się nie zajmować, bo jestem zbyt zmęczony.

    • Niestety na większość pytań można by odpowiedzieć
      po publikacji bilansu NBP, ale już teraz można raczej stwierdzić, że zysk z roku 2008 poszedł na pokrycie straty z 2007 oraz rezerwę na ryzyko kursowe, co by dawało ok. 15 mld zł.
      Natomiast co do ryzyka kursowego to uważam, że NBP, który w swoje ustawie ma zapisane również dbanie o kurs złotówki (chodzi mi o spekulacje, a nie o regulowanie rynku) do tej pory raczej się nie popisał, oddając pola Rządowi i chyba nadal pasywnie antycypuje duże turbulencje związane z działaniami spekulantów. Skrzypek chyba nawet kwestionował wypowiedź Tuska o 5 zł, która ukróciła charce. Przy takim podejściu Skrzypek może w ogóle nie mieć pojęcia o kursie na koniec 2009 i w związku z tym szerokie widełki, które “rozjeżdżają” mu prognozy.
      Co do Balcerowicza to jego obecny głos byłbył bardzo cenny, gdyż gdy odchodził jedyne co groziło naszej walucie to ciągłe umocnienie, a przecież sporo się od tamtego czasu zmieniło

      • Pożyjemy, zobaczymy. Rybiński
        Pożyjemy, zobaczymy. Rybiński wspomniał, że prognozy dotyczące zysku zmieniają się w NBP bardzo często i praktycznie w każdym kwartale są inne, więc liczenie na jakieś miliardy jest w tej chwili ryzykowne. Co do Skrzypka, to nie jest on z mojej bajki, zresztą od dłuższego czasu działania NBP niezbyt mi się podobają ( stopy mamy wyższe, niż wiele innych krajów, ale i tak “idziemy za trendem” i tniemy, jak wszyscy, w ramach “polityki antycyklicznej” – choć na szczęście jest bardzo mało prawdopodobne, by tym razem przyniosła ona takie skutki, jak siedem lat temu ). Co do Balcerowicza, to musiał odejść, a szkoda, bo co by o nim wszyscy złego nie powiedzieli, to byłby lepszym prezesem, niż obecny.

  3. Tusk dobrze wiedział co robi idąc do Prezydenta.
    Katastrofa Skrzypek to kaczyńska katastrofa w NBP.
    Wystarczy przyjąć wskaźniki ze skrajnej strony widełek na przyszły rok i… z zysku zostają grosze i… Tusk musi podnosić podatki.
    Miodzio.
    A tak na marginesie…
    Czy nie zbyt dużo kosztuje nas uparte polityczne trzymanie się z dala od Euro?
    Sama rezerwa walutowa to ok. 50 mld Dolarów.
    Na temat reszty kosztów właśnie się dyskutuje, a to tylko koszty operacyjne w dużej skali.

    • Za końskim zadem czekano na propozycje
      podnoszenia podatków pośrednich względnie bezpośrednich (ustawy do wetowania). W rozmowie z Petru u Anity Werner przyznał to Glapiński. Tusk zrobił im niespodziankę, szczególnie dyskusją o zyskach NBP.
      W 2010 dojrzewa duża ilość obligacji (koszt wykupu ok. 70 mld). Zastępowanie dojrzałych nowymi znacząco zwiększy koszt obsługi długu (wzrost oprocentowania).
      Mimo wszystko nie wierzę, że Jarek to przewidział (włącznie z kryzysem) i świadomie oddał władzę.

    • Pęd do euro za wszelką cenę
      Pęd do euro za wszelką cenę też jest niestety polityczny. A cena może być naprawdę wysoka. Przykład? Łotwa. Wstępowali do Unii Europejskiej z wysoką inflacją. Przystąpili szybko do mechanizmu ERM II, by jak najszybciej przyjąć wspólną walutę. Zdecydowali się na absurdalne “widełki” 1%. I co? I od tej pory ich bank centralny musiał koordynować swoją politykę z polityką EBC, by nie wypaść z “widełek”. A polityka EBC okazała się dla Łotwy zbyt inflacyjna – w 2007 roku inflacja wyniosła 13%, powstała też olbrzymia bańka kredytowa. Podobnie było w przypadku Irlandii, która weszła do strefy euro – na początku XXI wieku potrzebowała ona wyższych stóp, by opanować boom kredytowy. Niestety stopy ustalane we Frankfurcie okazały się zbyt niskie, w dodatku ciągle spadały, więc w Irlandii też powstała “bańka”. Czy w przypadku Polski byłoby tak samo? Nie wiem, ale banki centralne podejmują zwykle swoje decyzje ( nie zawsze słuszne ) na podstawie różnych statystyk. A na statystyki EBC większy wpływ mają gospodarki największych krajów, takich jak Francja, Niemcy, czy Włochy, niż gospodarki krajów mniejszych. Polska może potrzebować czegoś innego, niż “średnia europejska”. Tak więc euro to nie tylko zalety, takie jak brak ryzyka kursowego, ale także wady w postaci nowego ryzyka.

      • Trochę uproszczone, ale jest w tym sporo prawdy
        jednak obecnie inflacja to cholernie skomplikowany temat i same stopy tego nie regulują. W tej chwili chyba bardziej istotna jest możliwość kreacji pieniądza przez system, o czym chyba dyskutowaliśmy przy okazji M3 – W pribałtyce dla pieniędzy ze skandynawskich banków chyba nie było jakichkolwiek ograniczeń i banki te raczej nie oglądały się na stopy ustalane przez bank centralny Łotwy.
        Co do euro to chyba również przesadzili z kursem wymiany – politycznie to jednak fajnie wygląda, gdy się zarabia więcej w euro. Pytanie tylko jak to się miało do kursu równowagi?

      • Nie chce mi się ubijać piany…
        Bzdury piszesz człowieku.
        Nie znasz się na tym i siejesz swoimi prognozami i opiniami na potęgę.
        Przedstaw się z imienia i nazwiska, potwierdź swoje kwalifikacje do wygłaszania swoich teorii – albo przestań pleść bzdury!!!
        Lotysze mieli sztywny kurs i zupełnie inne podłoże załamania.
        Nie da się tego porównać!
        Nie chce mi się…
        Kryzys się skończy, Łotysze wyjdą na prostą, zreformują finanse publiczne i będą w strefie euro…
        …a my nadal będziemy finansować fundusze ryzyka kursu walutowego i rezerwy walutowe liczone w miliardach…
        Jeżeli nie zastanawia cię, że zysk z różnicy kursowej rezerw NBP który potrafi zapchać dziurę budżetową to nie jest wystarczający powód do przyjęcia waluty strefy, z którą mamy 80% obrotu gospodarczego to znaczy że jesteśmy zdani na takich domorosłych ekonomistów jak ty.
        Zarabiajmy na tym.
        Polska – naród cinkciarzy!

        • Hymm. Ale czy takie: “ja mam
          Hymm. Ale czy takie: “ja mam większego” nie powinno być poprzedzone wyłożeniem oręża. Bez metafor brzmiałoby to tak: “nazywam się Jan Cenobita, adres znany, ulica 5/10, doktor habilitowany nauk, a ty kur*a Ja kim jesteś? Może niepotrzebnie się wtrącam, ale chyba mniej żałośnie by to wszystko wyglądało.

          • Znalazł się…
            Znalazł się adwokat swojego adwokata…
            ROTFL!

            Ten człowiek wypisuje bzdury.

            Ma się za eksperta i co gorsza – niektórzy tu obecni za takiego go mają.

            Nie jest ekspertem.

            A może jest?

            Niech się przedstawi pospólstwu – do którego i ja sie zaliczam…

          • No cóż musisz uważać na to
            No cóż musisz uważać na to czego oczekujesz od innych, bo Rotflem nie nadrobisz pospólstwa i nie ja to powiedziałem. To naprawdę elementarz czegoś co się ma, albo się nie ma i to się klasa nazywa.

          • Możesz wykasować ten
            Możesz wykasować ten komentarz, jest późno niewielu widziało jak zjeżdżasz, a jutro na kacu będzie Ci z tym jeszcze gorzej.

          • Wyjaśniałem to już w rozmowie
            Wyjaśniałem to już w rozmowie z Domim, ale specjalnie dla Ciebie wyjaśnię jeszcze raz: nie uważam się za eksperta w dziedzinie ekonomii i nigdy się za nikogo takiego nie uważałem. Często się mylę, cały czas się uczę, również na swoich błędach. Wielu tekstów z przeszłości drugi raz bym nie napisał, ale nie napisałbym ich tylko dlatego, że zauważyłem, w którym miejscu popełniłem błąd. Ty błędu w moim rozumowaniu nie wykazałeś, napisałeś tylko, że się nie znam i że piszę eksperckim tonem bzdury. Przykro mi, ale tak to i ja potrafię, ja też mógłbym napisać, że “jesteś głupi i masz wszy”. Napisałem jednak inaczej, napisałem dlaczego euro nie jest moim zdaniem tylko cudem i zaletą. Podałem argumenty, może głupie i błędne, tego się niestety nie dowiem, a przynajmniej nie od Ciebie. Ty poprzestałeś na poinformowaniu mnie, że piszę bzdury, nie pokazałeś jednak w którym miejscu.

          • To pisz o tym, o czym wiesz

            a nie o tym czego się byc może błędnie domyślasz i na podstawie czego wyciągasz pochopne wnioski i ferujesz wyroki.

            To co piszesz to nie są chłodne i opisowe analizy, to publicystyka i wystarczy błędne założenie by wyeksportować się żałośnie w maliny…

            Trudno w takim momencie wskazać błędy, bo cały tekst jest w takim przypadku bez sensu

            Przykład?

            http://www.kontrowersje.net/node/3599

            A tu kwiat kwiatów – nagromadzenie – wybacz – bzdur jest imponujace…

            "…Teraz pora na drugi pomysł pana premiera i ten pomysł trochę mnie niepokoi. Pomysł zakłada bowiem, że rząd załata dziurę w budżecie pieniędzmi od NBP. Czyli? Czyli NBP gromadzi rezerwy, by w razie czego "stabilizować" kurs naszej waluty, a rząd chce te rezerwy bankowi centralnemu odebrać, by leczyć nimi skutki własnej rozrzutności. I chce odebrać niemało, bo 10 miliardów. Co rząd z tymi pieniędzmi zrobi? Ano nic, wpompuje je do gospodarki, oddając je np. ZUS, czy jakiejś innej instytucji. Czy nie grozi to wzrostem inflacji? Oczywiście, że grozi. Czy przed naszym liberalnym rządem ktoś miewał podobne pomysły? Tak. Podobne pomysły miewał pan Grzegorz Kołodko, ale nie tylko on, bo Samoobrona, jeśli dobrze pamiętam, też. Tyle tylko, że im nie udało się chyba wcielić pomysłu w życie. Udało się za to panu Chavezowi z Wenezueli, temu samemu, który robi Wenezuelczykom "boliwariańską rewolucję" i buduje im socjalizm. Kraj pana towarzysza Chaveza siedzi jednak na ropie, więc to wytrzymuje. Kraj pana "liberała" Tuska żadnych poważniejszych złoż niestety nie posiada, więc może rewolucję przyjąć gorzej…"

          • OK, przyznaję, porównanie do
            OK, przyznaję, porównanie do propozycji Leppera ( którego użyłem nie tylko ja, ale również np. Rybiński, były wiceprezes NBP ) było niezbyt trafne i naciągane. Przyznałem to już wcześniej, w rozmowie z Duralexem. Niestety nie wiem jaki jest związek między tamtą wypowiedzią, a moją opinią na temat euro. Tutaj nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów. Mam jednak ciągle nadzieję na polemikę, o ile zechcesz zniżyć się do mojego poziomu. Co do Twojej wcześniejszej, nieco emocjonalnej reakcji, to odnoszę wrażenie, że była ona podyktowana nie tyle względami ekonomicznymi, co tą dyskusją:

            http://www.kontrowersje.net/node/3546#comment-50629


            Skąd taki wniosek? Ze słów, które skierowałeś do MK, cytuję z pamięci: "znalazł się adwokat swojego adwokata". Jeżeli znów się mylę, to wybacz.

          • Nie ma ludzi wszystkowiedzących i jak widać
            nawet autorytety mogą pieprzyć głupoty (Rybiński) – mogą mieć słaby dzień lub robią to z innego powodu.
            Warto nieraz odczekać aż opadnie medialna piana, bardzo często temat wygląda wtedy trochę inaczej…

          • Masz świętą rację
            Masz świętą rację. Szkoda tylko, że wciąż nie dowiedziałem się, w którym miejscu napisałem bzdury na temat euro. Będę nadal tkwił w błędzie…

          • Przywołany przez Ciebie przykład Łotwy był “z rękawa”…
            Nieadekwatny do sytuacji naszego kraju.
            Zreszta żadnego przykładu nie da sie przyłożyc.
            Oceny budowane na tej podstawie to twórczość radosna.
            Ani Ty ani ja nie mamy kwalifikacji by ocenic sensowność przyjęcia tej waluty.
            Wierzę Balcerowiczowi, nie Bugajowi czy Glapińskiemu…

          • Po pierwsze “nieadekwatny” i
            Po pierwsze "nieadekwatny" i "z rękawa" to opinie, a nie argumenty. Po drugie oprócz przykładu Łotwy, który uznałeś za "nieadekwatny" być może z powodu wielkości tego kraju, podałem także przykład Irlandii. W sytuacji podobnej do irlandzkiej znalazła się Hiszpania, a więc kraj o podobnym potencjale, co Polska. Po trzecie możliwe jest, że Polska stanie się "drugą Irlandią". Możliwe jest, że średnia inflacja cenowa w eurostrefie będzie niska, więc polityka EBC będzie dość "luźna" i że okaże się ona zbyt "luźna" dla Polski, której sytuacja może przecież wyglądać inaczej, niż "średnia europejska". Udowodnisz, że to niemożliwe? Po czwarte nie tylko Bugaj, czy Glapiński nie są wielkimi zwolennikami przyjmowania euro jak najszybciej i za wszelką cenę, ale także Gwiazdowski, czyli ekonomista reprezentujący zupełnie inne poglądy, niż oni.

            Oczywiście nie jest tak, że każdy bank centralny spoza strefy euro prowadzi dobrą politykę. Przykładem może być Fed, którego polityka absurdalnie niskich stóp nie wypaliła ( zresztą zdaje się, że EBC brał przykład z Greenspana, choć był trochę ostrożniejszy ). NBP też może prowadzić złą politykę, nikt nie twierdzi, że tak się nie może stać. Ale jeśli NBP zawiedzie, to w przyszłości będzie wiadomo jakich błędów unikać. W przypadku EBC jest inaczej, bo EBC prowadzi politykę dla wielu różnych krajów – dla jednych będzie ona korzystna, dla innych nie i z tego powodu trudno będzie zarzucić bankowi centralnemu jakiś konkretny błąd. Do strefy euro oczywiście możemy wejść, ale musimy pamiętać, że wspólna waluta to nie tylko same plusy. I do strefy nie wejdziemy w tej chwili. Nie z powodów "politycznego oporu", ale dlatego, że mamy problemy ze spełnieniem kryteriów z Maastricht. I do czasu, gdy tych problemów nie rozwiążemy, powinniśmy zapomnieć i o euro i o ERM II.

        • Jeśli dobrze zrozumialem, tu cytuję:
          “Bzdury piszesz człowieku.
          Nie znasz się na tym i siejesz swoimi prognozami i opiniami na potęgę.
          Przedstaw się z imienia i nazwiska, potwierdź swoje kwalifikacje do wygłaszania swoich teorii – albo przestań pleść bzdury!!!” – gdyby teksty @Ja pisane były przez wylegitymowanego przez @Cenobitę, dyplomowanego finansistę, to uważałby je za same mądrości? Jak to dobrze, że przynajmniej mądry @Cenobita żadnych bzdur na tym portalu nie pisze :)))))))))))))))

  4. Tusk dobrze wiedział co robi idąc do Prezydenta.
    Katastrofa Skrzypek to kaczyńska katastrofa w NBP.
    Wystarczy przyjąć wskaźniki ze skrajnej strony widełek na przyszły rok i… z zysku zostają grosze i… Tusk musi podnosić podatki.
    Miodzio.
    A tak na marginesie…
    Czy nie zbyt dużo kosztuje nas uparte polityczne trzymanie się z dala od Euro?
    Sama rezerwa walutowa to ok. 50 mld Dolarów.
    Na temat reszty kosztów właśnie się dyskutuje, a to tylko koszty operacyjne w dużej skali.

    • Za końskim zadem czekano na propozycje
      podnoszenia podatków pośrednich względnie bezpośrednich (ustawy do wetowania). W rozmowie z Petru u Anity Werner przyznał to Glapiński. Tusk zrobił im niespodziankę, szczególnie dyskusją o zyskach NBP.
      W 2010 dojrzewa duża ilość obligacji (koszt wykupu ok. 70 mld). Zastępowanie dojrzałych nowymi znacząco zwiększy koszt obsługi długu (wzrost oprocentowania).
      Mimo wszystko nie wierzę, że Jarek to przewidział (włącznie z kryzysem) i świadomie oddał władzę.

    • Pęd do euro za wszelką cenę
      Pęd do euro za wszelką cenę też jest niestety polityczny. A cena może być naprawdę wysoka. Przykład? Łotwa. Wstępowali do Unii Europejskiej z wysoką inflacją. Przystąpili szybko do mechanizmu ERM II, by jak najszybciej przyjąć wspólną walutę. Zdecydowali się na absurdalne “widełki” 1%. I co? I od tej pory ich bank centralny musiał koordynować swoją politykę z polityką EBC, by nie wypaść z “widełek”. A polityka EBC okazała się dla Łotwy zbyt inflacyjna – w 2007 roku inflacja wyniosła 13%, powstała też olbrzymia bańka kredytowa. Podobnie było w przypadku Irlandii, która weszła do strefy euro – na początku XXI wieku potrzebowała ona wyższych stóp, by opanować boom kredytowy. Niestety stopy ustalane we Frankfurcie okazały się zbyt niskie, w dodatku ciągle spadały, więc w Irlandii też powstała “bańka”. Czy w przypadku Polski byłoby tak samo? Nie wiem, ale banki centralne podejmują zwykle swoje decyzje ( nie zawsze słuszne ) na podstawie różnych statystyk. A na statystyki EBC większy wpływ mają gospodarki największych krajów, takich jak Francja, Niemcy, czy Włochy, niż gospodarki krajów mniejszych. Polska może potrzebować czegoś innego, niż “średnia europejska”. Tak więc euro to nie tylko zalety, takie jak brak ryzyka kursowego, ale także wady w postaci nowego ryzyka.

      • Trochę uproszczone, ale jest w tym sporo prawdy
        jednak obecnie inflacja to cholernie skomplikowany temat i same stopy tego nie regulują. W tej chwili chyba bardziej istotna jest możliwość kreacji pieniądza przez system, o czym chyba dyskutowaliśmy przy okazji M3 – W pribałtyce dla pieniędzy ze skandynawskich banków chyba nie było jakichkolwiek ograniczeń i banki te raczej nie oglądały się na stopy ustalane przez bank centralny Łotwy.
        Co do euro to chyba również przesadzili z kursem wymiany – politycznie to jednak fajnie wygląda, gdy się zarabia więcej w euro. Pytanie tylko jak to się miało do kursu równowagi?

      • Nie chce mi się ubijać piany…
        Bzdury piszesz człowieku.
        Nie znasz się na tym i siejesz swoimi prognozami i opiniami na potęgę.
        Przedstaw się z imienia i nazwiska, potwierdź swoje kwalifikacje do wygłaszania swoich teorii – albo przestań pleść bzdury!!!
        Lotysze mieli sztywny kurs i zupełnie inne podłoże załamania.
        Nie da się tego porównać!
        Nie chce mi się…
        Kryzys się skończy, Łotysze wyjdą na prostą, zreformują finanse publiczne i będą w strefie euro…
        …a my nadal będziemy finansować fundusze ryzyka kursu walutowego i rezerwy walutowe liczone w miliardach…
        Jeżeli nie zastanawia cię, że zysk z różnicy kursowej rezerw NBP który potrafi zapchać dziurę budżetową to nie jest wystarczający powód do przyjęcia waluty strefy, z którą mamy 80% obrotu gospodarczego to znaczy że jesteśmy zdani na takich domorosłych ekonomistów jak ty.
        Zarabiajmy na tym.
        Polska – naród cinkciarzy!

        • Hymm. Ale czy takie: “ja mam
          Hymm. Ale czy takie: “ja mam większego” nie powinno być poprzedzone wyłożeniem oręża. Bez metafor brzmiałoby to tak: “nazywam się Jan Cenobita, adres znany, ulica 5/10, doktor habilitowany nauk, a ty kur*a Ja kim jesteś? Może niepotrzebnie się wtrącam, ale chyba mniej żałośnie by to wszystko wyglądało.

          • Znalazł się…
            Znalazł się adwokat swojego adwokata…
            ROTFL!

            Ten człowiek wypisuje bzdury.

            Ma się za eksperta i co gorsza – niektórzy tu obecni za takiego go mają.

            Nie jest ekspertem.

            A może jest?

            Niech się przedstawi pospólstwu – do którego i ja sie zaliczam…

          • No cóż musisz uważać na to
            No cóż musisz uważać na to czego oczekujesz od innych, bo Rotflem nie nadrobisz pospólstwa i nie ja to powiedziałem. To naprawdę elementarz czegoś co się ma, albo się nie ma i to się klasa nazywa.

          • Możesz wykasować ten
            Możesz wykasować ten komentarz, jest późno niewielu widziało jak zjeżdżasz, a jutro na kacu będzie Ci z tym jeszcze gorzej.

          • Wyjaśniałem to już w rozmowie
            Wyjaśniałem to już w rozmowie z Domim, ale specjalnie dla Ciebie wyjaśnię jeszcze raz: nie uważam się za eksperta w dziedzinie ekonomii i nigdy się za nikogo takiego nie uważałem. Często się mylę, cały czas się uczę, również na swoich błędach. Wielu tekstów z przeszłości drugi raz bym nie napisał, ale nie napisałbym ich tylko dlatego, że zauważyłem, w którym miejscu popełniłem błąd. Ty błędu w moim rozumowaniu nie wykazałeś, napisałeś tylko, że się nie znam i że piszę eksperckim tonem bzdury. Przykro mi, ale tak to i ja potrafię, ja też mógłbym napisać, że “jesteś głupi i masz wszy”. Napisałem jednak inaczej, napisałem dlaczego euro nie jest moim zdaniem tylko cudem i zaletą. Podałem argumenty, może głupie i błędne, tego się niestety nie dowiem, a przynajmniej nie od Ciebie. Ty poprzestałeś na poinformowaniu mnie, że piszę bzdury, nie pokazałeś jednak w którym miejscu.

          • To pisz o tym, o czym wiesz

            a nie o tym czego się byc może błędnie domyślasz i na podstawie czego wyciągasz pochopne wnioski i ferujesz wyroki.

            To co piszesz to nie są chłodne i opisowe analizy, to publicystyka i wystarczy błędne założenie by wyeksportować się żałośnie w maliny…

            Trudno w takim momencie wskazać błędy, bo cały tekst jest w takim przypadku bez sensu

            Przykład?

            http://www.kontrowersje.net/node/3599

            A tu kwiat kwiatów – nagromadzenie – wybacz – bzdur jest imponujace…

            "…Teraz pora na drugi pomysł pana premiera i ten pomysł trochę mnie niepokoi. Pomysł zakłada bowiem, że rząd załata dziurę w budżecie pieniędzmi od NBP. Czyli? Czyli NBP gromadzi rezerwy, by w razie czego "stabilizować" kurs naszej waluty, a rząd chce te rezerwy bankowi centralnemu odebrać, by leczyć nimi skutki własnej rozrzutności. I chce odebrać niemało, bo 10 miliardów. Co rząd z tymi pieniędzmi zrobi? Ano nic, wpompuje je do gospodarki, oddając je np. ZUS, czy jakiejś innej instytucji. Czy nie grozi to wzrostem inflacji? Oczywiście, że grozi. Czy przed naszym liberalnym rządem ktoś miewał podobne pomysły? Tak. Podobne pomysły miewał pan Grzegorz Kołodko, ale nie tylko on, bo Samoobrona, jeśli dobrze pamiętam, też. Tyle tylko, że im nie udało się chyba wcielić pomysłu w życie. Udało się za to panu Chavezowi z Wenezueli, temu samemu, który robi Wenezuelczykom "boliwariańską rewolucję" i buduje im socjalizm. Kraj pana towarzysza Chaveza siedzi jednak na ropie, więc to wytrzymuje. Kraj pana "liberała" Tuska żadnych poważniejszych złoż niestety nie posiada, więc może rewolucję przyjąć gorzej…"

          • OK, przyznaję, porównanie do
            OK, przyznaję, porównanie do propozycji Leppera ( którego użyłem nie tylko ja, ale również np. Rybiński, były wiceprezes NBP ) było niezbyt trafne i naciągane. Przyznałem to już wcześniej, w rozmowie z Duralexem. Niestety nie wiem jaki jest związek między tamtą wypowiedzią, a moją opinią na temat euro. Tutaj nadal nie przedstawiłeś żadnych argumentów. Mam jednak ciągle nadzieję na polemikę, o ile zechcesz zniżyć się do mojego poziomu. Co do Twojej wcześniejszej, nieco emocjonalnej reakcji, to odnoszę wrażenie, że była ona podyktowana nie tyle względami ekonomicznymi, co tą dyskusją:

            http://www.kontrowersje.net/node/3546#comment-50629


            Skąd taki wniosek? Ze słów, które skierowałeś do MK, cytuję z pamięci: "znalazł się adwokat swojego adwokata". Jeżeli znów się mylę, to wybacz.

          • Nie ma ludzi wszystkowiedzących i jak widać
            nawet autorytety mogą pieprzyć głupoty (Rybiński) – mogą mieć słaby dzień lub robią to z innego powodu.
            Warto nieraz odczekać aż opadnie medialna piana, bardzo często temat wygląda wtedy trochę inaczej…

          • Masz świętą rację
            Masz świętą rację. Szkoda tylko, że wciąż nie dowiedziałem się, w którym miejscu napisałem bzdury na temat euro. Będę nadal tkwił w błędzie…

          • Przywołany przez Ciebie przykład Łotwy był “z rękawa”…
            Nieadekwatny do sytuacji naszego kraju.
            Zreszta żadnego przykładu nie da sie przyłożyc.
            Oceny budowane na tej podstawie to twórczość radosna.
            Ani Ty ani ja nie mamy kwalifikacji by ocenic sensowność przyjęcia tej waluty.
            Wierzę Balcerowiczowi, nie Bugajowi czy Glapińskiemu…

          • Po pierwsze “nieadekwatny” i
            Po pierwsze "nieadekwatny" i "z rękawa" to opinie, a nie argumenty. Po drugie oprócz przykładu Łotwy, który uznałeś za "nieadekwatny" być może z powodu wielkości tego kraju, podałem także przykład Irlandii. W sytuacji podobnej do irlandzkiej znalazła się Hiszpania, a więc kraj o podobnym potencjale, co Polska. Po trzecie możliwe jest, że Polska stanie się "drugą Irlandią". Możliwe jest, że średnia inflacja cenowa w eurostrefie będzie niska, więc polityka EBC będzie dość "luźna" i że okaże się ona zbyt "luźna" dla Polski, której sytuacja może przecież wyglądać inaczej, niż "średnia europejska". Udowodnisz, że to niemożliwe? Po czwarte nie tylko Bugaj, czy Glapiński nie są wielkimi zwolennikami przyjmowania euro jak najszybciej i za wszelką cenę, ale także Gwiazdowski, czyli ekonomista reprezentujący zupełnie inne poglądy, niż oni.

            Oczywiście nie jest tak, że każdy bank centralny spoza strefy euro prowadzi dobrą politykę. Przykładem może być Fed, którego polityka absurdalnie niskich stóp nie wypaliła ( zresztą zdaje się, że EBC brał przykład z Greenspana, choć był trochę ostrożniejszy ). NBP też może prowadzić złą politykę, nikt nie twierdzi, że tak się nie może stać. Ale jeśli NBP zawiedzie, to w przyszłości będzie wiadomo jakich błędów unikać. W przypadku EBC jest inaczej, bo EBC prowadzi politykę dla wielu różnych krajów – dla jednych będzie ona korzystna, dla innych nie i z tego powodu trudno będzie zarzucić bankowi centralnemu jakiś konkretny błąd. Do strefy euro oczywiście możemy wejść, ale musimy pamiętać, że wspólna waluta to nie tylko same plusy. I do strefy nie wejdziemy w tej chwili. Nie z powodów "politycznego oporu", ale dlatego, że mamy problemy ze spełnieniem kryteriów z Maastricht. I do czasu, gdy tych problemów nie rozwiążemy, powinniśmy zapomnieć i o euro i o ERM II.

          • Po pierwsze “nieadekwatny” i
            Po pierwsze "nieadekwatny" i "z rękawa" to opinie, a nie argumenty. Po drugie oprócz przykładu Łotwy, który uznałeś za "nieadekwatny" być może z powodu wielkości tego kraju, podałem także przykład Irlandii. W sytuacji podobnej do irlandzkiej znalazła się Hiszpania, a więc kraj o podobnym potencjale, co Polska. Po trzecie możliwe jest, że Polska stanie się "drugą Irlandią". Możliwe jest, że średnia inflacja cenowa w eurostrefie będzie niska, więc polityka EBC będzie dość "luźna" i że okaże się ona zbyt "luźna" dla Polski, której sytuacja może przecież wyglądać inaczej, niż "średnia europejska". Udowodnisz, że to niemożliwe? Po czwarte nie tylko Bugaj, czy Glapiński nie są wielkimi zwolennikami przyjmowania euro jak najszybciej i za wszelką cenę, ale także Gwiazdowski, czyli ekonomista reprezentujący zupełnie inne poglądy, niż oni.

            Oczywiście nie jest tak, że każdy bank centralny spoza strefy euro prowadzi dobrą politykę. Przykładem może być Fed, którego polityka absurdalnie niskich stóp nie wypaliła ( zresztą zdaje się, że EBC brał przykład z Greenspana, choć był trochę ostrożniejszy ). NBP też może prowadzić złą politykę, nikt nie twierdzi, że tak się nie może stać. Ale jeśli NBP zawiedzie, to w przyszłości będzie wiadomo jakich błędów unikać. W przypadku EBC jest inaczej, bo EBC prowadzi politykę dla wielu różnych krajów – dla jednych będzie ona korzystna, dla innych nie i z tego powodu trudno będzie zarzucić bankowi centralnemu jakiś konkretny błąd. Do strefy euro oczywiście możemy wejść, ale musimy pamiętać, że wspólna waluta to nie tylko same plusy. I do strefy nie wejdziemy w tej chwili. Nie z powodów "politycznego oporu", ale dlatego, że mamy problemy ze spełnieniem kryteriów z Maastricht. I do czasu, gdy tych problemów nie rozwiążemy, powinniśmy zapomnieć i o euro i o ERM II.

        • Jeśli dobrze zrozumialem, tu cytuję:
          “Bzdury piszesz człowieku.
          Nie znasz się na tym i siejesz swoimi prognozami i opiniami na potęgę.
          Przedstaw się z imienia i nazwiska, potwierdź swoje kwalifikacje do wygłaszania swoich teorii – albo przestań pleść bzdury!!!” – gdyby teksty @Ja pisane były przez wylegitymowanego przez @Cenobitę, dyplomowanego finansistę, to uważałby je za same mądrości? Jak to dobrze, że przynajmniej mądry @Cenobita żadnych bzdur na tym portalu nie pisze :)))))))))))))))

  5. Nie wiem i dlatego nigdy nie grałem krótkoterminowo,
    gdyż nie jestem hazardzistą. Natomiast, gdybym wiedział to nie byłbym hazardzistą tylko miliarderem.
    PS
    Kurs średnioterminowy zależy od tego co zrobi Rząd (powinien raczej NBP, ale coś się nie pali), a ten ma determinację, którą pokazał wcześniej i celuje teraz w okolice 4 zł.

  6. Nie wiem i dlatego nigdy nie grałem krótkoterminowo,
    gdyż nie jestem hazardzistą. Natomiast, gdybym wiedział to nie byłbym hazardzistą tylko miliarderem.
    PS
    Kurs średnioterminowy zależy od tego co zrobi Rząd (powinien raczej NBP, ale coś się nie pali), a ten ma determinację, którą pokazał wcześniej i celuje teraz w okolice 4 zł.

  7. Oczywiście, ale raczej nie wpompowali,
    ale zarobili parę euro na spekulantach:)
    NBP ma nrzędzia statystyczne by określić kurs równowagi i potężne środki by tego kursu bronić. Paradoksalnie na obronie kursu równowagi można raczej zarobić, a nie stracić. Podkreślam kursu RÓWNOWAGI, a nie politycznych aspiracji

  8. Oczywiście, ale raczej nie wpompowali,
    ale zarobili parę euro na spekulantach:)
    NBP ma nrzędzia statystyczne by określić kurs równowagi i potężne środki by tego kursu bronić. Paradoksalnie na obronie kursu równowagi można raczej zarobić, a nie stracić. Podkreślam kursu RÓWNOWAGI, a nie politycznych aspiracji

  9. Ja też się ciągle uczę, jak
    Ja też się ciągle uczę, jak zresztą każdy, głównie na własnych błędach. Wymiana wniosków oczywiście pomaga, a obrzucanie “błotem zza krzaka”… Trudno, każdy ma czasem gorszy dzień i każdemu czasem puszczają nerwy. Niektórym puszczają nawet jeszcze częściej.
    Pozdrawiam.

  10. Ja też się ciągle uczę, jak
    Ja też się ciągle uczę, jak zresztą każdy, głównie na własnych błędach. Wymiana wniosków oczywiście pomaga, a obrzucanie “błotem zza krzaka”… Trudno, każdy ma czasem gorszy dzień i każdemu czasem puszczają nerwy. Niektórym puszczają nawet jeszcze częściej.
    Pozdrawiam.