?Gdy my z chłopakami dokładali do pieca?, było tak. Byłem ja, ?młody? za pomocnika palacza, był starszy palacz i był łopatowy. Łopatowy jaki był taki był, ale jedno powiedzenie miał magiczne: ?na faktach identycznych?. Odrabiając służbę w Ludowym Wojsku Polskim, którą to łaskawość, pod naporem mojego wydumanego pacyfizmu, dała mi ówczesna władza, nauczyłem się życia jak nikt. Nauczyłem się życia, nie od kierownika kotłowni, nie od palacza, ale od łopatowego. ?Na faktach identycznych?. Na faktach identycznych opowiem Wam taką oto niewiarygodną historię o polskiej bezpłatnej służbie zdrowia. 82-letnia babcia, trzy lata temu trafiła do szpitala. W tym wieku, żadna rewelacja. W szpitalu okazało się, że babcia ma poważnie uszkodzoną wątrobę i musiał przejść przez trzy operacje. Wszystkie trzy operacje babcia przeżyła, przeżyła również szpital, to przedwojenny materiał, nie poddaje się z byle powodu.
Wyszła wymęczona babcia ze szpitala i od tego momentu zaczęła się dramatyczna historia babci. Babcia w szpitalu przeżyła trzy operacje, niestety szpital sprzedał babci bakterię, która robi w Polsce zawrotną karierę. O bakterii babcia nie miała zielonego pojęcia, bo i skąd mogła mieć, kiedy przez trzy lata lekarze nie wiedzieli o co chodzi. Bakteria ofiarowana babci przez szpital nazywa się chlamydia. Wystarczy w google wpisać hasło, żeby się pozbyć złudzeń co do chlamydii. Chlamydia atakuje różne organy, babcia miała to nieszczęście, że bakteria zaatakowała oczy. Od ośrodka do ośrodka, wszystko dzięki Bogu bezpłatnie, jeździła babcia i skarżyła się na piekące i opuchnięte oczy. Jeździła przez trzy lata, dostawała refundowane kropelki i refundowane antybiotyki. Przez trzy lata babcia płaciła za wynajęcie ?taksówki? i niemal cotygodniowe wizyty u darmowego okulisty. Cieszyła się babcia, że tylko za ?taryfę? trzeba płacić, nie trzeba płacić za lekarza.
Po trzech latach, bez efektu terapeutycznego i z coraz większym bólem, dotarła babcia do prywatnego gabinetu. Okazało się, że tam po raz pierwszy wykonano babci badanie dna oka i stwierdzono kataraktę i prawdopodobne zakażenie bakteryjne. Nazbierała babcia diagnoz jak ubogi w torbę i z płaczem wróciła do domu, przymierzając się do umierania. Po dwóch dniach załamania i perswazji ze strony wnucząt, babcia zdecydowała się na ratowanie wzroku. Za wizytę w prywatnym gabinecie zapłaciła 60 zł. Po wizycie trzeba było zrobić wymaz z oka.
Najbliższe laboratorium mikrobiologiczne mieściło się w byłym ośrodku wojewódzkim, 30 kilometrów od babci domu. Wnuki zawiozły babcię, wcześniej błagając kierowniczkę laboratorium, żeby pobrała wymaz z oka, ponieważ tylko ona w całym laboratorium miała odpowiednie kwalifikacje, reszta personelu nie była przeszkolona. Wszystkie badania mikrobiologiczne są w Polsce płatne. Babcia wyłożyła 80 PLN za wymazy z oczu i usłyszała od Pani kierownik, że na jej zdrowe oko, to badanie nic nie da, ponieważ babcia ?pachnie? Pani kierownik chlamydią.
Wnuczęta słysząc diagnozę, zasugerowały badanie na chlamydię i usłyszały odpowiedź, że to laboratorium nie ma takiej możliwości, ale oddalone o 110 km laboratorium robi takie badania, oczywiście płatne. Babcia trafiła do wielkiego miasta do mikrobiologicznego gabinetu, który był w stanie, za jedyne 120 zł., stwierdzić obecność chalmydii. Po trzech dniach ?na telefon? wnukowie uzyskali wiadomość, że babcia jest zarażona złośliwą bakterią. Wróciła babcia do prywatnego gabinetu zapłaciła 60 zł. i dostała ?celowane? antybiotyki, co w języku normalnych ludzi oznacza, że antybiotyk był właściwy do zwalczania namierzonej bakterii. Szpitalna bakteria zwana chalmydią, ma to do siebie, że jest uodporniona na większość antybiotyków i wymaga radykalnej terapii.
Babcia przez dwa tygodnie miała zażywać ?końskie? dawki antybiotyku, ponieważ z chlamydią chodziła 3 rok. Po dwóch tygodniach, uszkodzona wątroba babci odmówiła posłuszeństwa, a babcia trafiła na badanie USG, płatne badanie (60 zł.), ponieważ w ośrodku trzeba było czekać 4 tygodnie. Badanie wykazało, że wątroba jest opuchnięta i wymaga odpoczynku, głownie od niewłaściwej diety i antybiotyków. Musiała babcia wykupić kolejne leki i zadbać o dietę. Po kuracji antybiotykowej, wymagane jest powtórne badanie na chlamydię, czyli podróż na 110 km i 120 zł., w jedną stronę. Bogu dziękować chlamydia umarła, babcia odetchnęła z ulgą, i podskoczyła z radością, przytrzymując się za nadwyrężona wątrobę.
Radość była przedwczesna, chlamydia wywołała przewlekłe zapalenie spojówek, które trzeba było leczyć. Natomiast zaćma zaczynała przybierać niebezpieczną postać, tak zwane stwardnienie, które powoduje komplikacje, przy ewentualnym zabiegu. Zaćmę można w Polsce usunąć bezpłatnie, w ramach obowiązującego sytemu opieki zdrowotnej. Z tym, że na taką operację, w zależności od ośrodka czeka się od 2 do 3 lat. Jest to wystarczająco dużo czasu aby oślepnąć, ale nie jest tak źle, operację można wykonać prywatnie, ba nawet często w tym samy ośrodku, gdzie się wykonuje bezpłatnie i rękoma tego samego chirurga. Koszt operacji to 2900 zł. W najtańszej wersji. Babcia jeszcze o tym nie wie, wnukowie z troski o serce babci nie postawiły babci przed bezlitosnym wyrokiem.
Podsumowanie losów babci. Babcia trafiła do publicznego szpitala z uszkodzoną wątrobą, które jej zaleczono, po trzech operacjach, co babcia przeżyła. Ze szpitala wyniosła babcia złośliwą bakterię, a ta doprowadziła do chronicznego zapalenia spojówek, terapii antybiotykowej powodującej ponowne uszkodzenie wątroby i trzyletniej gehenny babci, wydającej potworne pieniądze na opłacenie kosztów podróży, częstych wizyt w gabinetach lekarzy i zakup lekarstw. Teraz babcia ma przed sobą kolejne wyzwanie, może pójść na płatną operację zaćmy, w ośrodku oddalonym o 30 km i jak wiemy koszt takiej operacji to 2900 zł. Albo może babcia, ślepnąc przez trzy lata, pójść na operacje do publicznej służby zdrowia. Taka operacja wiąże się z gwarancją złapania chlamydii i bez gwarancji złapania żółtaczki, co babcię czeka po tej operacji, to już wiecie, wystarczy jeszcze raz przeczytać tę samą historię i zestawić koszty.