Reklama

Za każdym razem, gdy przestaje działać ta irytująca reguła, która mówi, że artyście i legendzie czegoś tam wolno więcej, świat staje się lepszy. Dziś świat stał się lepszy po postawieniu zarzutów oskarżonemu Władysławowi F., popularnemu Władkowi, co to „uciekał” esbecji. Władek należy do tych upadłych gwiazd, które muszą ściągać pewne części garderoby albo używać „wyrazów”, żeby przypomnieć o swojej obecności. Pokusa i determinacja jest tak wielka, że przekraczane są kolejne granice i to w sposób wyjątkowo bezmyślny. Władysław F. mógł zaistnieć w odrobinę inteligentniej i nie maiłby dziś kłopotów karnych. Wystarczyło zaatakować PiS, jak zawsze zresztą, zamiast poniewierać Bogu ducha winnych strażników granicznych, co się nie spodobało największym radykałom tępiących PiS.

Niestety, a może na szczęście, zależy jak na to patrzeć, Władek z inteligencją dawno się rozstał i poszedł linią najmniejszego oporu. Strzelił, co mu przyszło do głowy i wprawdzie osiągnął swój zasadniczy cel, czyli znów zaistniał w mediach, jednak tym razem koszt i sposób zaistnienia okazały się tragiczne. Jako doświadczony praktyk sądowy nie daję Władkowi większych szans, musiałby trafić nie tylko na wybitnie „europejskiego” sędziego, ale jeszcze takiego, który ma coś na sumieniu i można by go tym przycisnąć. Warto też przypomnieć, że inna gwiazda, niejaki Pinior, chodził na demonstracje razem z sędzią, który prowadził jego postępowanie i w żaden sposób mu to nie pomogło. Sprawa jeśli jest polityczna, to nie w takim sensie, jakiego życzyłby sobie oskarżony. Straż Graniczna nie ponosi żadnej odpowiedzialności za wykonywanie rozkazów, co więcej, te rozkazy zostały zaakceptowane przez Unię Europejską z Niemcami na czele. Sprawy zaszły tak daleko, że Polska dostała podziękowania i propozycję wsparcia dla ochrony „europejskich granic”. Jednym zdaniem, Władysław F. nie ma nic na swoją obronę i uznanie winny jest oczywiste.

Reklama

Nie znaczy to, że kara musi być surowa, tutaj ponownie istnieje duże zagrożenie, że odezwie się reguła „legendom wolno więcej”. Znieważenie i zniesławienie podlega tak zwanemu warunkowemu umorzeniu, w praktyce oznacza to tyle, że sąd uznaje winę, ale na okres próby zawiesza postępowanie. Jeśli delikwent po tym okresie, zwykle rok, nie zaliczy kolejnej wpadki kryminalnej, to sprawa jest wykreślana. W taki sposób dwukrotnie sąd „ukarał” Jerzego Owsiaka i Władysław F. także ma spore szanse na podobny wyrok. Gdyby jednak trafił się w miarę uczciwy sędzia, co raz na 10 razy się zdarza, to skazanie jest pewne, oczywiście nie na więzienie, ale na karę grzywny i ewentualnie prace społeczne. Trochę się rozmarzyłem, ale z drugiej strony znam co najmniej trzech sędziów, którzy mieliby odwagę postąpić uczciwie, gdyby Władysław W. trafił do nich na wokandę. Marzenie to wartość dodana, realnie trzeba się cieszyć, chociaż nie brzmi to po chrześcijańsku, że Władysław W. w ogóle stanie przed sądem, co jeszcze 6 lat temu nie mieściłoby się w „żadna rubryka”.

Wyroki karne za słowa, o ile nie są to groźby karalne, zawsze wywołują kontrowersje. Kiedyś byłem przeciwnikiem 212 i 216 k.k., ale paradoks polega na tym, że zwykły zjadacz chleba za taki proces płaci 300 zł, natomiast proces cywilny to minimum 600 zł plus prawie zawsze koszty, jakie się wypłaca pozwaniem. Dlaczego tak? Ano dlatego, że prawie nigdy żądania procesowe nie są uznawane w całości i za tę cześć, która nie została uznana pozwany otrzymuje zwrot kosztów procesowych. W starciu „zwykłego człowieka” z gwiazdą, art. 212 i 216 k.k. będą znacznie bardziej skuteczne i przede wszystkim dostępne, niż drogi i w zasadzie jałowy proces cywilny. W ostatnim czasie pojawiło się wiele wyroków, które pokazują, że da się wygrać z „gwiazdą”, na przykład Wałęsa przegrywa całymi seriami, wspomniany Owsiak zebrał od Krystyny Pawłowicz, po drodze jeszcze znajdzie się Lis i paru innych. Każdy wyrok dla celebryty i legendy, który z pewnością usłyszałby zwykły Kowalski, jest przybliżeniem do przyzwoitości. W tym sensie oskarżenie Władysława F, cieszy i to bardzo, a wyrok będzie cieszył najbardziej.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. napisał wpis na fb…
    no to:
    ” a policja szybko namierzyła i zatrzymała mieszkańca Kórnika.”
    https://epoznan.pl/komunikacja-news-95554-Grozil_prezydentowi_Jaskowiakowi._Cezary_O._uslyszal_wyrok
    “Cezary O. usłyszał wyrok…. – ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok.

    (doajmy to: “odpowiedział też za publiczne propagowanie faszystowskiego ustroju państwa na swoim profilu na Facebooku.”)

    “publikacji” np na epoz była na ten temat cała masa… ( trzeba sobie poszukać)
    jaśko w “mediach” opowiadał i opowiadał
    a milicja i prokuratura … hmmmm no poczytajcie sobie jak to “bystro” poszło

  2. Sporo lat przepracowałem w tzw. wymiarze sprawiedliwości. Czytając setki akt skazanych, czasem zastanawiałem się nad sensem ustroju prawnego, nie tylko naszego kraju. Możesz wygrać/przegrać proces cywilny; wytoczony np. przez poszkodowanego; w sprawie w której postawiono Ci zarzuty przed sądem karnym, który to sąd w Wydziale Karnym wyda wyrok kompletnie odmienny od sądu z Wydziału Cywilnego. A ewentualna ugoda zawarta przed którąkolwiek z tych Izb, jest bez znaczenia dla tej drugiej.

  3. Nie chcę i nie zamierzam bronić takiego degenerata i złodzieja jak wspomniany Frasyniuk, ale bardzo wiele szumu celowo robią tzw “dziennikarze”. Gdyby nie oni to nikt nie wiedziałby co publicznie bredzi Frasyniuk i jemu podobni. Swego czasu publicznie do kamer TVN-u powiedziałem że wyniki wyborów prezydenckich w 2010 oraz parlamentarnych w 2011 zostały sfałszowane. Publicznie do kamery powiedziałem że oszustw w Moskwie dokonali “sędzia” Stefan Jaworski (szef PKW) oraz Wasilij Czurow (szef rosyjskiego odpowiednika PKW) nazywany przez samych Rosjan… “cudotwórcą”. Po tej “telewizyjnej” – sensacyjnej wg mnie – deklaracji zakupiłem nowy garnitur, białą koszulę, spinki, wypastowałem buty i czekałem na tłum… dziennikarzy i dziennikarek. Byłem przygotowany na najbardziej podchwytliwe i niezręczne pytania a la M.Olejnik. A tymczasem… nic. A więc można w Polsce sfałszować wyniki wyborów i nikt w całej UE nie kiwnie palcem. Żadna Jurowa ani Timmermans nie podniosą głosu o braku… “demokracji” w Polsce. Ważne aby “właściwy” człowiek rządził w Warszawie.

    • Coraz bardziej rozumiem sens określenia “scena polityczna”. To jest pewnego rodzaju teatr a politycy to kukiełki i marionetki. Szkoda tylko że ci marni aktorzy grają sztukę napisaną przez kogoś innego niż społeczeństwo. “Pandemia” ukazała to w pełnej krasie.