Reklama

Babcia sie przewróciła i złamała sobie nogę. Zawieźli Babcię do szpitala, nogę tam w gips wsadzono, i do domu.

Babcia sie przewróciła i złamała sobie nogę. Zawieźli Babcię do szpitala, nogę tam w gips wsadzono, i do domu.
Babcia leży na kanapie z nogą w gipsie, zeszły się sąsiadki i znajome. Rozmawiają o wypadkach, jak to się tam komuś coś zdarzyło, a teraz noga złamana… Babcia leży i słucha, w końcu pyta:
– Kto? Kto nogę złamał?
– Ty, Babciu…

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Wielki zjazd rodzinny.

    Przyjechał mój brat cioteczny, najmłodszy z rodzeństwa, powiedzmy Jacuś. Moja matka wita go słowami : Jacuś, łysiejesz!!

    Jacuś na to : Moi rówieśnicy są już zupełnie łysi

    Moja matka : a moich już nie ma

    Solano. Na tym świecie nie ma nic za darmo. Kiesyś umieściłam na Kontrowersjach tekst. Wielu się dopisało. Może i Ty coś byś coś miała?
     
    http://www.kontrowersje.net/tresc/zmeczylo_mnie_ta_cala_sytuacja

    Ten zalecany "link dla drobiu" nie wyszadł,może później ktoś pomoże, na razie zwykły link.

  2. Ze wspomnień ojca…
    W domu rodzinnym ojca strażniczką tradycji kulinarnych była babcia – staruszka, ale żwawa i sprawna. Jednym z jej przebojów świątecznych był chrzan – mocny, aromatyczny, piekielnie ostry i zarazem bardzo ponoć smaczny. Staruszka bardzo była dumna ze swego przepisu, przygotowywała chrzan na wszystkie ważniejsze okazje rodzinne i święta, a sporządziwszy domagała się pochwał, podsuwając specjał do próbowania wszystkim napotkanym, w tym młodzieży. Ci na ogół chrzan chwalili ostrożnie i bez nadmiernego entuzjazmu, co skłaniało autorkę do dociekliwości: a co w nim jest nie tak? może za słaby? albo kolor nie taki?
    Naciskani, wyjawiali wreszcie, że ich zdaniem chrzan nieco… trąci naftą…
    Oburzenie staruszki nie miało granic. Naftą??? Skąd??? Na dowód prawdziwości podstaw obrony brała wtedy znad miseczki potężnego niucha … i świeczki jej w oczach stawały, po produkt był pierwszej ostrości! I o to w tym wszystkim bezlitosnej młodzieży chodziło.
    Wybryk działał ponoć przez wiele lat, aż do kończ działalności kulinarnej babci – a poszukiwanie zapachu nafty w chrzanie przeszło do rodzinnych tradycji.

    • Chrzanik 🙂
      Fajna opowieść!

      Moje własne wspomnienia z chrzanem są takie.
      Początki studiów. Rodzice kolegi wyjechali za granicę. Koledze pod opiekę zostawili dom i psa. Pies schudł (co mu dobrze zrobiło), a dom był miejscem imprezek.
      Kiedyś było tak, że było już dobrze po północy, wszyscy byli już pijani. Kolega zarządził jedzenie chrzanu, który znalazł w lodówce. Każdemu po kolei wsadzał do dzioba łyżkę chrzanu.
      Pamiętam do dziś to uczucie. Poszło w czoło – wtedy się przekonałam, że zatoki czołowe mam, działające, i poszło w pięty. Trzeźwość wróciła.
      Za kilka minut wszyscy byli trzeźwi jak Turki. Można było od początku imprezę zaczynać.
      Tylko bez badania krwi, proszę!

  3. Zima, dość dawno temu,
    przyjeżdżamy na Boże Narodzenie do Babci (obecnie już R.I.P.), a tam w domu zdrowy chłodek – Babcia preferuje niskie temperatury. My miastowi wolimy cieplej, zresztą zawsze są o to lekkie utarczki, więc w pokoju, gdzie będziemy mieszkać, Tata Quackie rozpala piec kaflowy, który bardzo ładnie zaczyna grzać. Mija czasu małowiele, do nagrzewającego się jeszcze wciąż pokoju wchodzi Babcia i zaczyna się wachlować gazetą, patrzy na wewnętrzny termometr i z lekką zgrozą rzuca – No chyba wystarczy tego grzania, przecież jest już 15 stopni! -.
    Jeden z małoletnich wtedy Braci Quackie, znad klocków, z niewinną miną i całkowicie ścichapęk – Ale plus piętnaście, czy minus? -.
    Babcia exit nieco urażona.

  4. Inwestuj w tacę
    Obiecują, że to się zwróci. Bardziej niz OFE.
    Ja popatrzę na zastawy.
    W dużym sklepie, takim jak Makro, co jakiś czas pojawia sie gościnne stoisko z dziwnymi rzeczami. Takimi nikomu do niczego niepotrzebnych.
    Ostatnio byla tam prawdziwie polska porcelana. Taka, że ja nigdy wcześniej takiej nie widziałam.
    Tam młody człowiek stał i miał w sobie dużo zapału.
    – Jak sie nazywa producent tych rzeczy? – zapytałam.
    – Zaklady – skupił się na skomplikowanej wymowie, i zaraz odważnie powtórzył – Zaklady!

    Jeśli Zaklady tam jeszcze będą, to podsycanie rodzinnych tradycji uważaj za załatwione.