Reklama

Wiedzieć to wiedziałem od razu, jak tylko zobaczyłem w co wdeptu

Wiedzieć to wiedziałem od razu, jak tylko zobaczyłem w co wdeptuje prawie doktor Migalski. Proszę się nie zrażać nie będzie wcale o Migalskim, Migalski będzie jedynie użyty, a tak w ogóle proszę mi podziękować, że nie będzie o reżyserze. Będzie też o masie i indywidualnościach, znaczy elicie. Wiedziałem, że Migalski wchodząc w zużyty garnitur Palikota daleko nie popłynie, ponieważ spadnie w dół, na sam dół. Oczywistych powodów aż nadto z pierwszym naczelnie rzucającym się w oczy – zużyta formuła Palikota. Migalski wchodząc w garnitur po starszym bracie, wchodził już w trzeci, albo i w czwarty garnitur. W czasach gdy większość nie doceniała mojego geniuszu, zapowiedziałem koniec Palikota i nawet nie celem przeprosin mojej ówcześnie poniewieranej osoby, wspominam o czasach, ale z powodu użycia Migalskiego. Pewne rzeczy zanim się założy, wypadałoby najpierw przymierzyć co w języku kreowania wizerunku znaczy przewidzieć.

Reklama

Skoro mnie, prawie pół roku temu, też bez habilitacji z politologii, nie udało się przewidzieć, ale byłem pewien jak skończy Palikot, no to gdzie był prawie doktor Migalski? Drugi powód dla, którego nie mogło się udać Migalskiemu, to jego potencjał. Migalski jest kiepskim Palikotem. Palikot był taki, że szokował toples, Migalski szokuje barchanami, jest kiepską podróbką Palikota w chwili gdy kończy się formuła. Ale. Nawet mnie nie przyszło do głowy, że Migalskiego może wykończyć coś jeszcze i to coś zupełnie innego, tym czymś będą koledzy z partii. Nie mam o sobie zbyt wielkiego mniemania, z tego powodu, mówiąc oględnie dałem dupy, bo przecież ten argument nie tylko należało brać pod uwagę, ale należało umieścić go w szpicy. Koledzy z PiS nie zostawiają na Migalskim suchej nitki, chociaż dotąd każdy partyjny zapiewajło był w partii na wagę złota. Co się dzieje? Znów dam ciała, ale muszę powiedzieć, że nie wiem, to znaczy mogę wiedzieć, jeśli zgadnę.

Powody jak dla mnie mogą być dwa. Plotka głosi i w tę plotkę jestem skłonny uwierzyć, że Migalski zaczynał w PiS od głębokiej lojalności wobec Jarosława Kaczyńskiego, ludźmi jesteśmy dorosłymi, to nie będę tłumaczył gdzie w takich razach należy wejść. Działo się to wtedy, gdy w PiS wrzało od Ziobrowców i innych krytyk, że partia zmierza w kierunku otchłani. Taka klasyczna podnieta neofity i tym zraził sobie stare wygi pisowskie. Potem sprawy zaczęły się komplikować bardziej. Jak każdy człowiek, który nie ma pojęcia jak bardzo trzeba się upodlić i zrezygnować z godności, aby w partii przetrwać i w cale nie w partii PiS, w ogóle, w jakiejkolwiek partii, zaczął Migalski się gubić. Młody i głupi był jak wchodził między wrony, wydawało mu się, że świat zawojuje, co zjawiskiem jest powszechnym u nowicjuszy i gdy się zderzył z taką prozą życia jak konieczność kłaniania się komu trzeba i promowania kogo trzeba odpadł herbatnik.

Po jednej kąpieli w mleku zmiękł herbatnik, zaskoczyło go mnóstwo oczywistości, na przykład składki członkowskie, których nie akceptuje, bo tłumaczy, że nie jest członkiem PiS. Zaskoczyło go to, że za konstruktywną krytykę sojuszu PiS z SLD dostał po łapach od góry, no i zaczęło się. Co? Druga opcja mojej zgadywanki, wściekłość prezesa Jarosława, ten jak wiadomo myślenia i indywidualności w partii nienawidzi. Wszystko wskazuje na to, że zlecił zbierać kwity na Migalskiego, a stare pisowskie wygi pamiętając Migalskiemu smalenie cholewek do prezesa i czując konkurencyjne zagrożenie, chętnie się za tę robotę wzięły. Takie to moje zgadywanie, skąd nagła utrata pozycji i sympatii dla Migalskiego, w partii PiS i teraz tak sobie myślę, że wcale nie zgaduję, ale po prostu łącze dwa nakładające się na siebie elementy degradacji. Poużywałem sobie Migalskiego i na Migalskim czas wyjaśnić w jakim celu, albo przeprosić za zawracanie głowy. Wyjaśnię. Użyłem Migalskiego, aby zobrazować modele degradacji, jeden model – partyjnej degradacji już opisałem, nie ma miejsca w partii dla tych co im się marzy, żeby inaczej, żeby myśleć.

Drugim modelem jest model osobniczy i ten zamierzam dopiero przedstawić. Osobniczo Migalski zdegradował się spadając po drabinie hierarchii społecznej z jako tako szanowanego naukowca, do partyjnego bojówkarza, co oznacza, że nigdy już Migalski nie będzie poważnym naukowcem i nigdy nie zrobi poważnej kariery politycznej. Gdy się raz wejdzie w zużyty garnitur Palikota, nie ma odwrotu po spalonych mostach. Do tych wszystkich degradacji partyjnych i osobniczych dochodzi jeszcze degradacja intelektualna i po kliencie. Wydawałoby się inteligentny i logiczny człowiek, a tym czasem dzięki partii i sobie spadł do poziomu takich perełek nonsensu, jak krocznie elit i społeczeństwa różnymi drogami. Migalski nie tylko, nie uniknął, takich absurdów, ale zrobił z tego pseudonaukową paplaninę. Jeśli ktoś ma w głowie poukładane choćby na poziomie średniej zawodowej dla dorosłych, ten wie, że elitarność z natury rzeczy musi być zaprzeczeniem masowości. Elitarny już nazwą krzyczy, że jest innym niż społeczny, czyli eufemizm masowego.

Nie ma takiej fizycznej, ani nawet teoretycznej możliwości, aby elity szły śladem społeczeństwa, właśnie dlatego elity są elitami, że idą pod prąd i wyznaczają kierunki. Migalski, który jak każdy pisowiec dostał na łeb z elitami, wcale nie chce wymiany elit, on chce stanąć na czele mas, na tyle go stać. Różnica między elitarnością, a szefowaniem motłochowi jest tak zasadnicza, jak między pisarzem i najszybszą stenotypistką. Migalski na elitę się nie nadaję i wnoszę to po prostej obserwacji, człowiek, który adoruje i utożsamia się z masami, jest częścią masy. Elitarny znaczy zmieniający masy, idący wbrew masom i hołdujący zupełnie innym niż masowe zwyczaje. Pewnie podświadomie Migalski czuje, że elitarność go przerasta, w związku z tym usiłuje zostać liderem masy, poprzez wymądrzanie się, co mu też zostanie podliczone. Taki kompleks chłopaka z Raciborza, czy z jakiej tam wioski chłopak pochodzi. Mogę coś o tym powiedzieć, gdyż sam pochodzę z Raciborza i mało istotne, że się Racibórz inaczej nazywa.

Pochodząc z Raciborza można wybrać dwie ścieżki życiowe. W pierwszej zawsze wyjdzie kompleks i słoma z butów, no po prostu ciągnie do wiochy, ciągnie do lasu, zawsze swój swego będzie bronił. Tak ścieżkę wybrał Migalski, on na zawsze pozostanie proletariuszem, który nie przeskoczy szlachectwa i z tego powodu będzie cierpiał, tłumaczył sobie, że jest biedny ze wsi i dlatego ci na górze go nie lubią, bo jest mądrzejszy. Tymczasem ci na górze go nie lubią bo są równie średni, ale bardziej cwani i mniej żałośni. Po co im proletariacka konkurencja? Mają dosć włąsnej marności, gdyż prawdą jest, że nasze elity to nędza, tylko że Migalski niczym od tych elit się nie różni, a jeśli już to jest jeszcze gorszy. Kompleksy sprawiają, że nie jest wstanie zbudować alternatywy, jedyna na co go stać, to liderowanie masom.

Druga ścieżka nie jest żadną tajemnicą, ale mimo to, większość błądzi. Trzeba odciąć pępowinę proletariacką i jednocześnie mieć gdzieś miałką elitkę. Słowem trzeba być indywidualnym, aby być kimś, masowo i płaczliwe zawsze zostaje się nikim. Masową rzeczywistość, w tym masowość elit, zmieniają tylko indywidualności. A jakaż to indywidualność, która się utożsamia z mentalnością masy? Taki to jest dramat ludzi niewielkich, którzy się porywają na firmamenty i taka jest istota degradacji, na przykładzie i z użyciem Migalskiego. Przeciętny proletariusz ciągnie do swoich, zamiast się indywidualnie rozwijać, w efekcie zostaje zdegradowany przez środowisko i własny potencjał. W ostatnim stadium taki bidulek Migalski zostanie przez elity wyśmiany, a przez proletariat, czyli swoich, odrzucony. Skończy znacznie gorzej niż Palikot, bo bez gorsza przy dupie skończy, w najlepszym razie w gminnym gimnazjum. Nie tak się wymienienia elity, tak się degraduje zakompleksionych chłopców z Raciborza – na przykład.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Dziękuję, że nie o reżyserze.
    Dziękuję, że nie o reżyserze. Że nie o Migalskim też dziękuję.

    Łatwiej z prądem, w kupie cieplej, nawet jeśli cuchnie. Że wywalić może na mieliznę i cóż z tego. Zawsze można poszukać innego rynsztoka i w nim się zagłębić. Pstrągów nie ma? Trudno, coś za coś.

    Późno już i oczy zmęczone. Pewnie dlatego jakoś nie widzę nigdzie elity. A jak dostrzegę to czy uda mi się ją odróżnić od mas?

    • Elity są, elit w kraju pełno.
      Tyle że nie pchają się owe elity tam, gdzie pchać się nie powinny, więc cicho o nich w masowych mediach, za co chwała elitom. Młodzi i nie tylko młodzi twórcy, co zamiast jerdolić przed kamerami, robią sztukę najwyzszych lotów, wykładowcy na uczelniach, co zamiast gnoić studentów albo odwalać swoje i robić biznes po godzinach, nauczają tak, że człowiekowi żal studia kończyć, sędziowie, prokuratorzy i lekarze, którzy zachowali w swoim środowisku to, co zachować powinien tam każdy, czyli godność i uczciwość, a są przecież tacy. Wymieniać można długo, tylko trzeba się trochę zastanowić, bo faktem jest że te widoczne i głośne elity, to bieda a nawet bida.