Reklama

Istotą „eksperymentu cypryjskiego” jest próba wycofania pierwszego kraju ze wspólnej strefy euro. Czy Cypr jest jeszcze faktycznym członkiem unii walutowej?
Celem powstania wspólnego pieniądza – euro, było zapewnienie swobodnego ruchu kapitału pomiędzy krajami, dlatego moment, w którym na walutę cypryjską nałożono ograniczenia transferowe, faktycznie oznacza wyjście tego kraju z unii monetarnej.
Decyzje Brukseli podjęte w związku z kryzysem na Cyprze świadczą o podupadaniu wspólnej waluty euro. Gospodarka Cypru opierała się na modelu biznesowym, w którym banki krajowe przyjmowały masowe depozyty (głównie rosyjskie), by potem inwestować je w obligacje rządowe. W dużej ilości kupowano obligacje Grecji. Ponieważ te okazały się być niewypłacalne, doszło do typowej w takich wypadkach sytuacji: najpierw kryzys bankowy, co przelało się na kryzys budżetowy całego kraju. W rezultacie rząd Cypru musiał prosić Unię Europejska o nadzwyczajną, pilną pomoc finansową. A mocodawcy unijni, pomoc finansową uzależnili od pozyskania części funduszy przez rząd Cypru, ze zgromadzonych w cypryjskich bankach depozytów.
Do tej pory Cypr był popularnym europejskim „rajem podatkowym”, a co więcej uważa się, że był także miejsce, gdzie na dużą skalę występował proceder „prania brudnych pieniędzy” (money laundering). Nic dziwnego, że inne kraje europejskie, z których podatnicy uciekali właśnie na Cypr, raczej nie były w stanie mu współczuć. Dlatego też ich wsparcie było uwarunkowane redukcją dużych depozytów w cypryjskich bankach. To jakby forma podwójnej kary: z jednej strony przepadek pieniędzy dla oszustów podatkowych (uups – teraz nie mówi się oszuści, tylko przedsiębiorcy optymalizujący koszty), a z drugiej – dla bankierów – nieodwracalne zachwianie mitem raju podatkowego. Po dużych przepychankach politycznych, zgodnie z ostatnią decyzją: za 37,5% wartości depozytów powyżej 100 tys. euro zostaną obligatoryjnie zakupione akcje banku, a 22,5% zostanie zamrożone jako rezerwa finansowa. Pozwoliło to wreszcie na uzyskanie od Unii Europejskiej oczekiwanej, pilnej pomocy.
Jednak to nie wszystko. Przypadek „cypryjski” najwyraźniej jest pierwszym krokiem do upadku euro. Ponieważ Cypr do tej pory był członkiem strefy wspólnej waluty, której założeniem był swobodny przepływ kapitału. Był, a nie jest ponieważ wprowadził kontrolę i ograniczenia przepływu tego kapitału.
Na Cyprze już od ponad dwóch tygodni panuje „regulacja przepływu pieniędzy”. Najpierw w ogóle zamknięto banki, a więc zamrożono i ściśle kontrolowano ich kapitał. Po czym je otwarto wprowadzając swoistą reglamentację dostępu i transferu pieniędzy.
W praktyce oznacza to, że dla deponentów Cypru 1 euro zgromadzone na tamtejszym rachunku ma inną wartość niż 1 euro na rachunku jakiegokolwiek innego państwa członkowskiego strefy euro. Wynika to już z samej różnicy płynności. Waluta (1 euro), która ma niską płynność – na Cyprze – ma przez to mniejszą wartość niż waluta (1 euro) o wysokiej płynności, jaką oferuje na przykład bank w Niemczech.
Niezależnie od tego jak długo potrwają te ograniczenia (cztery dni, czy cztery miesiące), to depozytariusze na Cyprze nauczyli się jednego: nawet w obrębie teoretycznie tej samej waluty euro, istnieje różnica wartości pomiędzy euro zdeponowanym w banku cypryjskim, a ero przechowywanym na kontach w innych krajach.
 
 

Reklama