Reklama

"Proszę wykonać polecenie".

"Proszę wykonać polecenie".


Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: "Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?". "Pan, panie prezydencie" – padło w odpowiedzi. "W takim razie proszę wykonać polecenie i lądować w Tibilisi" – tak, według relacji jednego z pilotów, wyglądała pamiętna podróż Lecha Kaczyńskiego do Gruzji w 2008 roku. Szczegóły tamtego wydarzenia ujawnia "Gazeta Wyborcza". Podczas lotu w sierpniu 2008 roku załoga odmówiła wykonania polecenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, by lecieć bezpośrednio do Tbilisi, tłumacząc to względami bezpieczeństwa.

 

Reklama

"Żołnierz ten przyniósł wstyd Państwu Polskiemu oraz jego Siłom Zbrojnym.

Wykazał się tchórzostwem, gdy tego samego dnia w Tbilisi lądował samolot prezydenta Francji. Przyniósł wstyd Państwu Polskiemu w oczach innych głów państw znajdujących się wówczas na pokładzie i doprowadził do drwiących z Polski artykułów w prasie zagranicznej" – pisał Karski w zawiadomieniu do Prokuratury o popełnieniu przestępstwa.

Zarzucił Pietruczukowi, że "utrudniał prezydentowi wykonywanie jego konstytucyjnych obowiązków", "naraził go na niebezpieczeństwo utraty życia" (bo droga lądowa przebiegała "w pobliżu linii frontu"), a nawet "wbrew woli przetrzymywał Prezydenta w samolocie wojskowym i pozbawiając wolności przetransportował do miejsca, gdzie Prezydent nie chciał się znaleźć".

Na koniec Karski pyta dramatycznie: "Czy rząd zamierza tolerować tego typu elementy rozprężenia [tak w oryginale] oraz nieprzystojące żołnierzom zawodowym tchórzostwo w obecności Głowy Państwa?". I ostrzega: "przyzwolenie może doprowadzić do sytuacji, iż w morze nie będą wypływać polskie okręty wojenne (bo kapitanowie uznają, że jest to niebezpieczne), polskie patrole na misjach pokojowych zaczną odmawiać wyjazdu w teren (bo w bazie jest bezpiecznie), a w sytuacji ewentualnej agresji na Polskę żołnierze będą odmawiać jej obrony". (źródło – Gazeta Wyborcza)

 
Wojskowa prokuratura w grudniu 2008 r. odmówiła wszczęcia śledztwa ws. pilota

Wojskowa prokuratura – z postępowania której pochodzą materiały przywoływane przez GW – w grudniu 2008 r. odmówiła wszczęcia śledztwa ws. pilota, który wioząc prezydenta nie wylądował w stolicy Gruzji, Tbilisi. Prokuratura prowadziła postępowanie sprawdzające w zakresie odmowy wykonania polecenia dotyczącego prowadzenia statku powietrznego, czyli o czyn z art. 343 par. 2. – zagrożony karą od 3 miesięcy do 5 lat. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył poseł PiS Karol Karski.

W sierpniu 2008, kilka dni po wybuchu walk w Gruzji, prezydent Lech Kaczyński udawał się do tego kraju z prezydentami Litwy i Estonii oraz premierem Łotwy. Samolot poleciał przez Ukrainę do Azerbejdżanu, skąd delegacja udała się do stolicy Gruzji w kolumnie samochodów. Po międzylądowaniu w Symferopolu na Ukrainie, gdzie na pokład wsiadł prezydent Ukrainy, L. Kaczyński chciał, by samolot nie leciał do Gandżi w Azerbejdżanie, lecz od razu do Tbilisi.

Ówczesny rzecznik Sił Powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski, w rozmowie z PAP podkreślał, że Tu-154 z pułku specjalnego lecąc do Azerbejdżanu wykonywał lot według planu przedstawionego przez Kancelarię Prezydenta. "Nie było zgód dyplomatycznych na lot do Tbilisi, pilot nie miał wiedzy, kto kontroluje przestrzeń powietrzną Gruzji, kto zabezpiecza naziemne środki kontroli ruchu, w jakim stanie jest lotnisko. Po analizie sytuacji pilot podjął decyzję, by lecieć zgodnie z planem" – wyjaśniał.

 
Interpelacja Przemysława Gosiewskiego
w sprawie incydentu w Gruzji

Zapytanie nr 2496 – do ministra obrony narodowej w sprawie odznaczenia pilota prezydenckiego samolotu, kpt. Grzegorza
Pietruczuka, srebrnym krzyżem za zasługi dla obronności

Uzasadnienie

Według informacji prasowych i wywiadu, jakiego szef MON udzielił dla Radia Zet
19 września br., kpt. Grzegorz Pietruczuk został odznaczony srebrnym krzyżem za
zasługi dla obronności. Wedle słów szefa MON pilot otrzymał medal za
˝przestrzeganie procedur i poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo czterech
prezydentów na pokładzie˝. Ministrowi chodziło o lot, jaki wykonał prezydencki
TU-154 na Kaukaz 12 sierpnia br. Planowo samolot miał lądować w Azerbejdżanie w
Ganji, ale prezydent RP podjął decyzję o locie do Tbilisi. Pilot odmówił zmiany
kierunku lotu. Decyzja pilota doprowadziła do licznych komplikacji w wizycie
czterech prezydentów w Gruzji. Przejazd drogą do Tbilisi był bardzo
niebezpieczny i sprowadzał realne zagrożenie dla osób w nim uczestniczących.
Według doniesień medialnych obawy pilota o stan techniczny lotniska w Tbilisi
były całkowicie nieuzasadnione i można było na nim bezpiecznie wylądować.

Proszę wobec tego Pana Ministra o odpowiedzi na następujące pytania:

1. Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?

2. Czy odznaczenie pilota za de facto zaniechanie działania tak wysokim
odznaczeniem państwowym jest zgodne z obowiązującymi procedurami?

3. Czy Minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie
premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiania
wykonywania rozkazów?

4. Czemu sprawa odznaczenia pilota została tak nagłośniona w mediach przez
szefa MON? Czy był to kolejny element prowokacyjnej polityki rządu wobec
prezydenta RP?

5. Czy zbadano przebieg wydarzeń w kabinie pilotów i zgodność podejmowanych
przez nich decyzji z obowiązującymi procedurami? Jakie są wnioski z tej kontroli?

6. Czemu szef MON nie odznaczył innych członków załogi?

7. Jak MON zamierza reagować, jeśli w przyszłości będą powtarzać się tego
typu przypadki odmawiania zmiany kierunku lotu?

Z wyrazami szacunku

Poseł Przemysław Gosiewski Kielce, dnia 23 września 2008 r.

 

Świadkiem i uczestnikiem konfliktu dowódcy z prezydentem był kpt. Arkadiusz Protasiuk – wówczas drugi pilot.

 Po niespełna 20 miesiącach, 10 kwietnia 2010 r., to on dowodził tupolewem, który z prezydentem i 95 osobami na pokładzie rozbił się na lotnisku w Smoleńsku. W obu lotach brał też udział nawigator mjr Robert Grzywna. (źródło GW)

 

Czarna skrzynka.

O 10:30 dyrektor Kazana mówi – "nie ma jeszcze decyzji Prezydenta, co dalej robić".

 

Czarna skrzynka.

„O 10:36 stenogram pokazuje dosyć długą rozmowę, która jest oznaczona jako "niezrozumiała". Nie wiadomo też, kto tę rozmowę prowadzi. O 10:37 Tu-154 wykonuje "czwarty krąg", jak informuje kontrolę lotów polski dowódca. "Wkurzy się, jeśli jeszcze (niezrozumiałe)" – takie słowa padają o 10:38. trzy minuty przed uderzeniem samolotu o ziemię. Nie wiadomo, kto je wypowiada, ani do kogo się odnoszą.”

 

Szef sił powietrznych był w kabinie Tu-154 do samego końca.

W chwili katastrofy prezydenckiego tupolewa w kabinie pilotów był szef wojsk lotniczych generał Błasik – potwierdził w "Teraz My" w TVN polski przedstawiciel przy rosyjskiej komisji MAK – Edmund Klich.

Reklama

52 KOMENTARZE

    • Bardzo prowokacyjny tytuł i
      Bardzo prowokacyjny tytuł i egzotyczne zestawienie. Najpierw ‘suche fakty”, a potem artykuł z bulwarówki. Ale nawet z tej egzotyki wnioski są:

      1) Prezydent to sobie może kazać, decyzję podejmuje pilot.
      2) Za odważoną decyzję minister obrony daje pilotowi odznaczenie.
      3) Nawet najgłupszy poseł może pilotowi skoczyć, ponieważ żaden sąd nie ruszy pilota za wykonywanie obowiązków.
      4) Na pokładzie był wówczas Błasik i Sikorski, ani jeden, ani drugi nie pisnęli słowem.
      5) Sarkozy wylądował w Tbilisi bez najmniejszego problemu

      To są moje wnioski. Twój jest taki, że Protasiuk to był koniunkturalny, tchórzliwy dupek, który chciał utrzymać stołek pilota i dlatego się zabił i to jeszcze przed tym, zanim usłyszał co “prezydent zdecydował”. Tam jeszcze pada taka odpowiedź Protasiuka, jak chcesz aby tytuł nabrał wiarygodności, to przytocz to co odpowiedział kapitan, panu DYREKTOROWI Z MSZ – członkowi rządu. Nie tylko, że dla formalności podejmą próbę, ale ten ciekawy wątek, “że na to nam paliwa nie starczy”. Na co paliwa nie starczy, żeby wylądować? Żeby dolecieć do Mińska? Czy może zgodnie z decyzją prezydenta wracać do Warszawy? Wszystkich i zawsze proszę o jedno, aby na tym Portalu przede wszystkim myśleć, dopiero potem okazywać sympatie polityczne. To co napisałeś to jest jeden wielki pozbawiony logiki bełkot wyborczy, a nie suche fakty.

      • To jest egzotyczne
        To jest egzotyczne zestawienie faktów które miały miejsce i które pokazują jak debile zniszczyły człowieka? Jak miał Prokuraturę na karku? Jak w jego sprawie interpelowano w Sejmie? Jak publicznie idiota zarzucał mu tchórzostwo?

        Piszę o faktach i tym zaprzecz a nie odbijaj piłeczkę że podała je bulwarówka. Jak dla mnie, może je głosić nawet radio Erewań, byle by miały miejsce. Bo jak na razie tylko Bielan się wygłupił, zaprzeczając udziałowi Prezydenta w incydencie gruzińskim.

        Piszesz egzaminacyjny tekst od którego zależy Twoje być albo nie być. Podchodzi z tyłu egzaminator i śledzi jak Ci idzie. Ślęczy nad Tobą, wisi na ramieniu i coś tam burczy. Tylko mi nie mów, że potrafiłbyś skupić się na tekście i ukończyć go perfekcyjnie. Na bank przyłożyłbyś mu długopisem w oko.

        • Przecież ja Ci napisałem co
          Przecież ja Ci napisałem co sądzę o Twoich “faktach” i jakie wnioski wyciągam, nawet w punktach napisałem, żeby było krócej i czytelniej. Nie czytałeś? Jakie zmarnowanie życia, co masz na myśli? Order i awans? To, że został pupilem rządu i narodowym bohaterem? Jaką konkretną krzywdę poniósł? ON NADAL JEST WOJSKOWYM PILOTEM! O czym Ty mówisz? Co do odbijania piłeczki, to je niczego nie odbijam, ale uzupełniam to co wyrwałeś ze stenogramu nie dając osądzonemu nawet szansy na odpowiedź. Nie piszesz jednego zdania o faktach, przedrukowałeś bełkot z bulwarówki i wyciągasz wnioski na podstawie dwóch różnych zdarzeń odległych od siebie o dwa lata. Dziś Kaczyński, ten co żyje, wylądował z powodu złych warunków atmosferycznych na zapasowym lotnisku. Gdybym Ci napisał, że to dowód na przebieg katastrof Smoleńskie, czułbyś się potraktowany jak idiota? Ja się czuje podobnie podobnie po lekturze tego co tu wysmarowałeś. Jak cytujesz jedno zdanie Kazany i nawet nie podajesz odpowiedzi Protasiuka, to o jakich Ty faktach mówisz? Ty mówisz o propagandzie pod tezę, nic więcej. Gdybyś mówił o faktach, to podałbyś wersje obu stron, bo to jest elementarz mówienia o faktach. A ponieważ odpowiedź Protasiuka i logika analizy ewentualnej decyzji Kaczyńskiego, nie pasuje Ci do propagandy z bulwarówki, no to uciekasz w retorykę, dość tandetną “podałem fakty”. Podałeś interpretację faktów i wyjątkowo prostacką, opartą na opiniach jednej strony.

    • Bardzo prowokacyjny tytuł i
      Bardzo prowokacyjny tytuł i egzotyczne zestawienie. Najpierw ‘suche fakty”, a potem artykuł z bulwarówki. Ale nawet z tej egzotyki wnioski są:

      1) Prezydent to sobie może kazać, decyzję podejmuje pilot.
      2) Za odważoną decyzję minister obrony daje pilotowi odznaczenie.
      3) Nawet najgłupszy poseł może pilotowi skoczyć, ponieważ żaden sąd nie ruszy pilota za wykonywanie obowiązków.
      4) Na pokładzie był wówczas Błasik i Sikorski, ani jeden, ani drugi nie pisnęli słowem.
      5) Sarkozy wylądował w Tbilisi bez najmniejszego problemu

      To są moje wnioski. Twój jest taki, że Protasiuk to był koniunkturalny, tchórzliwy dupek, który chciał utrzymać stołek pilota i dlatego się zabił i to jeszcze przed tym, zanim usłyszał co “prezydent zdecydował”. Tam jeszcze pada taka odpowiedź Protasiuka, jak chcesz aby tytuł nabrał wiarygodności, to przytocz to co odpowiedział kapitan, panu DYREKTOROWI Z MSZ – członkowi rządu. Nie tylko, że dla formalności podejmą próbę, ale ten ciekawy wątek, “że na to nam paliwa nie starczy”. Na co paliwa nie starczy, żeby wylądować? Żeby dolecieć do Mińska? Czy może zgodnie z decyzją prezydenta wracać do Warszawy? Wszystkich i zawsze proszę o jedno, aby na tym Portalu przede wszystkim myśleć, dopiero potem okazywać sympatie polityczne. To co napisałeś to jest jeden wielki pozbawiony logiki bełkot wyborczy, a nie suche fakty.

      • To jest egzotyczne
        To jest egzotyczne zestawienie faktów które miały miejsce i które pokazują jak debile zniszczyły człowieka? Jak miał Prokuraturę na karku? Jak w jego sprawie interpelowano w Sejmie? Jak publicznie idiota zarzucał mu tchórzostwo?

        Piszę o faktach i tym zaprzecz a nie odbijaj piłeczkę że podała je bulwarówka. Jak dla mnie, może je głosić nawet radio Erewań, byle by miały miejsce. Bo jak na razie tylko Bielan się wygłupił, zaprzeczając udziałowi Prezydenta w incydencie gruzińskim.

        Piszesz egzaminacyjny tekst od którego zależy Twoje być albo nie być. Podchodzi z tyłu egzaminator i śledzi jak Ci idzie. Ślęczy nad Tobą, wisi na ramieniu i coś tam burczy. Tylko mi nie mów, że potrafiłbyś skupić się na tekście i ukończyć go perfekcyjnie. Na bank przyłożyłbyś mu długopisem w oko.

        • Przecież ja Ci napisałem co
          Przecież ja Ci napisałem co sądzę o Twoich “faktach” i jakie wnioski wyciągam, nawet w punktach napisałem, żeby było krócej i czytelniej. Nie czytałeś? Jakie zmarnowanie życia, co masz na myśli? Order i awans? To, że został pupilem rządu i narodowym bohaterem? Jaką konkretną krzywdę poniósł? ON NADAL JEST WOJSKOWYM PILOTEM! O czym Ty mówisz? Co do odbijania piłeczki, to je niczego nie odbijam, ale uzupełniam to co wyrwałeś ze stenogramu nie dając osądzonemu nawet szansy na odpowiedź. Nie piszesz jednego zdania o faktach, przedrukowałeś bełkot z bulwarówki i wyciągasz wnioski na podstawie dwóch różnych zdarzeń odległych od siebie o dwa lata. Dziś Kaczyński, ten co żyje, wylądował z powodu złych warunków atmosferycznych na zapasowym lotnisku. Gdybym Ci napisał, że to dowód na przebieg katastrof Smoleńskie, czułbyś się potraktowany jak idiota? Ja się czuje podobnie podobnie po lekturze tego co tu wysmarowałeś. Jak cytujesz jedno zdanie Kazany i nawet nie podajesz odpowiedzi Protasiuka, to o jakich Ty faktach mówisz? Ty mówisz o propagandzie pod tezę, nic więcej. Gdybyś mówił o faktach, to podałbyś wersje obu stron, bo to jest elementarz mówienia o faktach. A ponieważ odpowiedź Protasiuka i logika analizy ewentualnej decyzji Kaczyńskiego, nie pasuje Ci do propagandy z bulwarówki, no to uciekasz w retorykę, dość tandetną “podałem fakty”. Podałeś interpretację faktów i wyjątkowo prostacką, opartą na opiniach jednej strony.

  1. I to jest właśnie generalny
    I to jest właśnie generalny powód, dla którego ja tu rzucam kurwami, chujami i banowaniem głupków. Napisałem komentarz, w którym są fakty właśnie i argumenty, a w zamian otrzymuję jedno durne zdanie, napisane w poczuciu oryginalności i wyższości intelektualnej. Tak się kurwa można bawić do usranej śmierci, dlatego ja podobne zabawy kasuję. Rozmowa z człowiekiem, który uważa, że jednym durnym zdaniem może podsumować argumentację, w którą ktoś inny wkłada wysiłek gromadząc fakty, zestawiając je i pokazując luki we wnioskowaniu, nie jest zabawna, jest wkurwiająca. Myślisz, że jesteś zabawny? Nie jesteś wkurwiający, jak większość z Was, która jest leniwa i średnio dowcipna.

  2. I to jest właśnie generalny
    I to jest właśnie generalny powód, dla którego ja tu rzucam kurwami, chujami i banowaniem głupków. Napisałem komentarz, w którym są fakty właśnie i argumenty, a w zamian otrzymuję jedno durne zdanie, napisane w poczuciu oryginalności i wyższości intelektualnej. Tak się kurwa można bawić do usranej śmierci, dlatego ja podobne zabawy kasuję. Rozmowa z człowiekiem, który uważa, że jednym durnym zdaniem może podsumować argumentację, w którą ktoś inny wkłada wysiłek gromadząc fakty, zestawiając je i pokazując luki we wnioskowaniu, nie jest zabawna, jest wkurwiająca. Myślisz, że jesteś zabawny? Nie jesteś wkurwiający, jak większość z Was, która jest leniwa i średnio dowcipna.

  3. Jeśli ujawnienie prywatnych
    Jeśli ujawnienie prywatnych rozmów ma być nowy standardem państwa prawa, to nie mam w zasadzie nic przeciw temu, ale w takim razie wszystkie rozmowy z telefonu satelitarnego jakie Tusk przeprowadził z żoną, córką i znajomymi należy upublicznić. Podobnie rozmowy Lecha z Mnietkiem tuż po wyniesieniu teczek z piwnicy, te interesowałby mnie najbardziej.

  4. Jeśli ujawnienie prywatnych
    Jeśli ujawnienie prywatnych rozmów ma być nowy standardem państwa prawa, to nie mam w zasadzie nic przeciw temu, ale w takim razie wszystkie rozmowy z telefonu satelitarnego jakie Tusk przeprowadził z żoną, córką i znajomymi należy upublicznić. Podobnie rozmowy Lecha z Mnietkiem tuż po wyniesieniu teczek z piwnicy, te interesowałby mnie najbardziej.

  5. No właśnie, komuś się w
    No właśnie, komuś się w głowie popieprzyło, że ja tu jestem pasterzem i pasę tu jakieś stado. A ja mam was wszystkich w dupie, dawałem wyraz temu wielokrotnie. Mnie interesuje tylko to czy jest jeden bardziej pracowity i inteligentny, nie widzę nawet gdyby wszystkich do kupy zebrać. Dopóki proporcje będę takie jakie są ja tu rządzę i będziecie chodzić tak jak ja was poustawiam.

  6. No właśnie, komuś się w
    No właśnie, komuś się w głowie popieprzyło, że ja tu jestem pasterzem i pasę tu jakieś stado. A ja mam was wszystkich w dupie, dawałem wyraz temu wielokrotnie. Mnie interesuje tylko to czy jest jeden bardziej pracowity i inteligentny, nie widzę nawet gdyby wszystkich do kupy zebrać. Dopóki proporcje będę takie jakie są ja tu rządzę i będziecie chodzić tak jak ja was poustawiam.

  7. Praca i inteligencja, zawsze
    Praca i inteligencja, zawsze będzie śmiechu warta dla leniwego stada. Dla mnie to potwierdzenie właściwego kierunku. Powtórzę, bo chyba nie dotarło. Mam was w dupie, razem z waszym śmiechem, wszystkich po kolei i każdego z osobna. Równe prawa mogę dać tylko równym sobie, stado będzie tu nikim. Tylko, który łeb wychyli po łbie dostanie, dopóki nie zrozumie, że bez pracy nie ma kołaczy, a bez myślenia wymiany myśli.

  8. Praca i inteligencja, zawsze
    Praca i inteligencja, zawsze będzie śmiechu warta dla leniwego stada. Dla mnie to potwierdzenie właściwego kierunku. Powtórzę, bo chyba nie dotarło. Mam was w dupie, razem z waszym śmiechem, wszystkich po kolei i każdego z osobna. Równe prawa mogę dać tylko równym sobie, stado będzie tu nikim. Tylko, który łeb wychyli po łbie dostanie, dopóki nie zrozumie, że bez pracy nie ma kołaczy, a bez myślenia wymiany myśli.

  9. Program TV
    10 kwietnia
    Od godz. 9.30 do 12.00
    Transmisja katyńskich uroczystości z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego (w tym Msza św.),
    Ok. godz. 12.30
    Konferencja prasowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
    Ok. 14.30
    Spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Polonią
    Godz. 16.00
    Specjalne wydanie programu Marii Przełomiec “Studio Wschód”, a w nim m.in. podsumowanie rocznicowych wydarzeń.

  10. Program TV
    10 kwietnia
    Od godz. 9.30 do 12.00
    Transmisja katyńskich uroczystości z udziałem prezydenta Lecha Kaczyńskiego (w tym Msza św.),
    Ok. godz. 12.30
    Konferencja prasowa prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
    Ok. 14.30
    Spotkanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego z Polonią
    Godz. 16.00
    Specjalne wydanie programu Marii Przełomiec “Studio Wschód”, a w nim m.in. podsumowanie rocznicowych wydarzeń.

  11. Mam świetną pamięć, ale
    Mam świetną pamięć, ale krótką. To tylko czasem pomaga. Czy ktoś by mógł mi przypomnieć KTO (ktoś z otoczenia Prezydenta) mówił w tv, że pierwotne założenia miały być takie, iż Prezydent z małżonką mieli się udać do Katynia pociągiem wraz z Rodzinami Katyńskimi? Potrzebuję tej wiedzy dla rozwinięcia Teorii Spiskowej.

  12. Mam świetną pamięć, ale
    Mam świetną pamięć, ale krótką. To tylko czasem pomaga. Czy ktoś by mógł mi przypomnieć KTO (ktoś z otoczenia Prezydenta) mówił w tv, że pierwotne założenia miały być takie, iż Prezydent z małżonką mieli się udać do Katynia pociągiem wraz z Rodzinami Katyńskimi? Potrzebuję tej wiedzy dla rozwinięcia Teorii Spiskowej.

  13. Ponieważ polskie media srają w pory, bojąc się spojrzeć
    prawdzie w oczy, przytaczam prasę rosyjską. Ale jestem pewien, że i u nas zacznie powoli dominować rozum i logika nad strachem.

    +++Rosyjska prasa: Była presja na pilotów? Była, i to bezpośrednio

    “Moskowskij Komsomolec” ocenia, że stenogram rozmów w kokpicie polskiego Tu-154M “stawia kropkę w sporze o to, czy na jego załogę była wywierana presja ze strony wysoko postawionych pasażerów”. – Była, i to bezpośrednio – podkreśla gazeta.
    Zdaniem “MK”, “faktycznie decyzję o podejściu do lądowania w tak trudnych warunkach meteorologicznych załoga podjęła niesamodzielnie”. – Ze stenogramu widać, że jeden z pasażerów, który przebywał w kabinie pilotów, przez cały czas ingerował w proces sterowania samolotem – zauważa gazeta.

    – Sądząc po tym, że orientował się w sytuacji w powietrzu i wskazaniach przyrządów, można przyjąć, iż był to dowódca Sił Powietrznych Polski Andrzej Błasik. Przy czym – nie tylko artykułował rekomendacje, lecz także wydawał komendy – dodaje.

    – Na przykład, o 10.20.40,4 (8.20.40,4 czasu polskiego – PAP) mówi on dowódcy samolotu: “I jeden poziom zostaw”. A ten mu się podporządkowuje – cytuje “MK” stenogram.

    – Albo inny fragment rozmów – 10.34.22,4 (8.34.22,4) Dowódca statku powietrznego: “Automat”; 10.34.23,9 (8.34.23,9) Mechanik pokładowy: “I automat włączony”; 10.34.29,4 (8.34.29,4) A (Nieokreślony Rozmówca): “400 redukuję”; 10.34.33,9 Drugi pilot: “Jest 400”. Nasuwa się pytanie: dlaczego drugi pilot odpowiada “Jest!” nie swojemu (bezpośredniemu) dowódcy, który, nawiasem mówiąc, w tym momencie żadnych komend mu nie wydawał, lecz jakieś “nieokreślonej osobie”? I jak to można nazwać, jeśli nie ingerencją w proces sterowania samolotem? – pisze.

    – Co więcej, także sam dowódca (maszyny) stale dziękuje tej “nieokreślonej osobie” za to, że ona cały czas podpowiada, jak postępować – wskazuje “MK”.

    – Albo taka replika “nieokreślonej osoby” rzucona pod adresem dowódcy samolotu o 10.23.08,3 (8.23.08,3): “Panie kapitanie, czy jak już wylądujecie (niezr.), czy ja mogę się spytać?” Jeśli takie pytanie zadaje wasz przełożony, to czyż nie przypomina to presji ze strony szefa? – konstatuje.

    Gazeta zauważa również, iż “stosunki między innym pasażerem, który też przebywał w kabinie, a dowódcą (samolotu) także ułożyły się dość nierównoprawnie”. (“MK” informuje, że tą osobą był dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, jednak szef MSWiA Jerzy Miller poinformował w środę, iż są to tylko domniemania; że polscy eksperci nie potwierdzili, iż jest to głos Kazany – PAP.)

    – Dla przykładu, o 10.26.18,8 (8.26.18,8) mówi on (dowódca maszyny) temu pasażerowi: “Panie dyrektorze, wyszła mgła… W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?” Innymi słowy, dowódca samolotu jest niesamodzielny w decyzjach; on jedynie proponuje warianty rozwiązania problemu swoim VIP-pasażerom: “Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe” – kontynuuje gazeta.

    – Tym samym dowódca (maszyny) faktycznie przekłada odpowiedzialność za swoje dalsze działania na innego człowieka, a ten – po łańcuszku – na następnego, wyżej postawionego. I już o 10.30.35,4 (8.30.35,4), ta “nieokreślona osoba”, która, jak można domniemywać, do tego czasu już była w salonie samolotu i z kimś się radziła, odpowiada: “Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić”. W tym miejscu, jak się wydaje, można też przytoczyć zdanie “nieokreślonej osoby” z 10.38.00,4 (8.38.00,4): “Wkurzy się, jeśli jeszcze (niezr.)” – pisze.

    – Tego, kto “wkurzy się, jeśli jeszcze” raz lotnicy nie posadzą samolotu, jak miało to miejsce w Tbilisi w czasie wydarzeń sierpnia 2008 roku, możemy się tylko domyślać. Jednak z wysokim stopniem prawdopodobieństwa – zauważa “MK”.

    Według gazety, “jasne jest jedno: załoga w chwili lądowania znajdowała się pod presją nie tylko okoliczności, ale także ludzi, którzy bezpośrednio wpływali na proces podejmowania przez lotników decyzji o żywotnym znaczeniu, co stanowi poważne naruszenie przepisów lotniczych dowolnego kraju”. – Przy czym zadanie posadzenia samolotu za wszelką cenę tak silnie przygniatało pilotów, że przyćmiło i strach, i zdrowy rozsądek, i ostrzeżenia kontrolera, i wskazania przyrządów – podkreśla “MK”.

    Gazeta konstatuje, że sądząc na podstawie wstępnych informacji, śledczy skłaniali się dotychczas ku wersji, iż winę za katastrofę ponosi załoga. – Opublikowanie taśm może zmienić bieg dochodzenia i główną winę za to, co się stało, przełożyć na “działania osób trzecich” – konkluduje “Moskowskij Komsomolec”.+++

    Artykuł z Onetu.

  14. Ponieważ polskie media srają w pory, bojąc się spojrzeć
    prawdzie w oczy, przytaczam prasę rosyjską. Ale jestem pewien, że i u nas zacznie powoli dominować rozum i logika nad strachem.

    +++Rosyjska prasa: Była presja na pilotów? Była, i to bezpośrednio

    “Moskowskij Komsomolec” ocenia, że stenogram rozmów w kokpicie polskiego Tu-154M “stawia kropkę w sporze o to, czy na jego załogę była wywierana presja ze strony wysoko postawionych pasażerów”. – Była, i to bezpośrednio – podkreśla gazeta.
    Zdaniem “MK”, “faktycznie decyzję o podejściu do lądowania w tak trudnych warunkach meteorologicznych załoga podjęła niesamodzielnie”. – Ze stenogramu widać, że jeden z pasażerów, który przebywał w kabinie pilotów, przez cały czas ingerował w proces sterowania samolotem – zauważa gazeta.

    – Sądząc po tym, że orientował się w sytuacji w powietrzu i wskazaniach przyrządów, można przyjąć, iż był to dowódca Sił Powietrznych Polski Andrzej Błasik. Przy czym – nie tylko artykułował rekomendacje, lecz także wydawał komendy – dodaje.

    – Na przykład, o 10.20.40,4 (8.20.40,4 czasu polskiego – PAP) mówi on dowódcy samolotu: “I jeden poziom zostaw”. A ten mu się podporządkowuje – cytuje “MK” stenogram.

    – Albo inny fragment rozmów – 10.34.22,4 (8.34.22,4) Dowódca statku powietrznego: “Automat”; 10.34.23,9 (8.34.23,9) Mechanik pokładowy: “I automat włączony”; 10.34.29,4 (8.34.29,4) A (Nieokreślony Rozmówca): “400 redukuję”; 10.34.33,9 Drugi pilot: “Jest 400”. Nasuwa się pytanie: dlaczego drugi pilot odpowiada “Jest!” nie swojemu (bezpośredniemu) dowódcy, który, nawiasem mówiąc, w tym momencie żadnych komend mu nie wydawał, lecz jakieś “nieokreślonej osobie”? I jak to można nazwać, jeśli nie ingerencją w proces sterowania samolotem? – pisze.

    – Co więcej, także sam dowódca (maszyny) stale dziękuje tej “nieokreślonej osobie” za to, że ona cały czas podpowiada, jak postępować – wskazuje “MK”.

    – Albo taka replika “nieokreślonej osoby” rzucona pod adresem dowódcy samolotu o 10.23.08,3 (8.23.08,3): “Panie kapitanie, czy jak już wylądujecie (niezr.), czy ja mogę się spytać?” Jeśli takie pytanie zadaje wasz przełożony, to czyż nie przypomina to presji ze strony szefa? – konstatuje.

    Gazeta zauważa również, iż “stosunki między innym pasażerem, który też przebywał w kabinie, a dowódcą (samolotu) także ułożyły się dość nierównoprawnie”. (“MK” informuje, że tą osobą był dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, jednak szef MSWiA Jerzy Miller poinformował w środę, iż są to tylko domniemania; że polscy eksperci nie potwierdzili, iż jest to głos Kazany – PAP.)

    – Dla przykładu, o 10.26.18,8 (8.26.18,8) mówi on (dowódca maszyny) temu pasażerowi: “Panie dyrektorze, wyszła mgła… W tej chwili, w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Jak się okaże (niezr.), to co będziemy robili?” Innymi słowy, dowódca samolotu jest niesamodzielny w decyzjach; on jedynie proponuje warianty rozwiązania problemu swoim VIP-pasażerom: “Możemy pół godziny powisieć i odlecieć na zapasowe” – kontynuuje gazeta.

    – Tym samym dowódca (maszyny) faktycznie przekłada odpowiedzialność za swoje dalsze działania na innego człowieka, a ten – po łańcuszku – na następnego, wyżej postawionego. I już o 10.30.35,4 (8.30.35,4), ta “nieokreślona osoba”, która, jak można domniemywać, do tego czasu już była w salonie samolotu i z kimś się radziła, odpowiada: “Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić”. W tym miejscu, jak się wydaje, można też przytoczyć zdanie “nieokreślonej osoby” z 10.38.00,4 (8.38.00,4): “Wkurzy się, jeśli jeszcze (niezr.)” – pisze.

    – Tego, kto “wkurzy się, jeśli jeszcze” raz lotnicy nie posadzą samolotu, jak miało to miejsce w Tbilisi w czasie wydarzeń sierpnia 2008 roku, możemy się tylko domyślać. Jednak z wysokim stopniem prawdopodobieństwa – zauważa “MK”.

    Według gazety, “jasne jest jedno: załoga w chwili lądowania znajdowała się pod presją nie tylko okoliczności, ale także ludzi, którzy bezpośrednio wpływali na proces podejmowania przez lotników decyzji o żywotnym znaczeniu, co stanowi poważne naruszenie przepisów lotniczych dowolnego kraju”. – Przy czym zadanie posadzenia samolotu za wszelką cenę tak silnie przygniatało pilotów, że przyćmiło i strach, i zdrowy rozsądek, i ostrzeżenia kontrolera, i wskazania przyrządów – podkreśla “MK”.

    Gazeta konstatuje, że sądząc na podstawie wstępnych informacji, śledczy skłaniali się dotychczas ku wersji, iż winę za katastrofę ponosi załoga. – Opublikowanie taśm może zmienić bieg dochodzenia i główną winę za to, co się stało, przełożyć na “działania osób trzecich” – konkluduje “Moskowskij Komsomolec”.+++

    Artykuł z Onetu.

  15. – Biorąc pod uwagę regulamin
    – Biorąc pod uwagę regulamin lotnictwa, ten samolot, z tym pilotem, w tych warunkach nie powinien w ogóle lądować – powiedział TVN24 ekspert ds. lotnictwa Tomasz Hypki o ostatnich sekundach lotu Tu-154. Specjalista “Skrzydlatej Polski” podkreślał, że nie doszło by do katastrofy, gdyby pilot zastosował się do elementarnych reguł bezpieczeństwa.
    Ekspert powiedział, że załoga nie miała prawa zejść poniżej minimalnej wysokości ustalonej dla Tu-154 (120 m) jeśli nie widzieli ziemi. Nawet gdyby mieli komunikat z ziemi, że poniżej jest znakomita widoczność, powinni odejść wyżej.

    – Jak ktoś spada z wieżowca to naprawdę nie ma znaczenia, czy zahaczył o parapet, czy o balkon – powiedział gość TVN24.

    Hypki przypomniał, że w Tu-154 znajduje się specjalny przycisk, który wystarczy nacisnąć, by maszyna wyrównała i zaczęła się wznosić. Choć samolot potrzebuje czasu, by wyrównać lot, to po to właśnie jest określona wysokość decyzji “by uwzględnić opóźnienie człowieka, niedokładność wysokościomierza i właściwości samolotu”.

    Dla Tu-154 ocenia się, że przy dużej prędkości podchodzenia inercja wynosi ok. 50 metrów. Więc gdyby przy 120 metrach pilot nacisnął przycisk, przy wyrównaniu samolot miałby do ziemi jeszcze ok. 70 metrów.

    – I ci ludzie by żyli po prostu, gdyby pilot zastosował się do tych reguł elementarnych, do podstawowej procedury – powiedział Hypki. – Najważniejsze jest to, że pilot złamał tę absolutnie kluczową procedurę, która została stworzona dla bezpieczeństwa latania – dodał z naciskiem.

    Polska brawura?

    Specjalista zwrócił uwagę, że gdyby w podobnych okolicznościach znalazł się amerykański pilot, najpierw anulował by podchodzenie do lądowania, a później zastanawiałby się, co dalej. – To jest takie polskie. Jest ograniczenie do 50 km/h, to jedziemy 70, a jak nie ma policji 90 km/h i właściwie nic się nie dzieje – powiedział Hypki.

    Zwrócił też uwagę na wiele błędów popełnionych podczas lotu. Obecność gen. Błasika w kabinie i jego “współdziałanie przy lądowaniu” mogło rozpraszać pilota.

    – To jest kolejne złamanie procedur i zdrowego rozsądku. Jeżeli mówimy, że pilot ma być maksymalnie skoncentrowany przyrządach, bo tylko to go prowadzi na ziemię, to obecność osób trzecich, oddech ich nawet, jakieś uwagi (…) to też rozprasza i zmniejsza precyzję podawania wartości – powiedział ekspert ds. lotnictwa.

    Jego zdaniem, jeśli kopie nagrań przekazane przez Rosjan zostaną oczyszczone z szumów będziemy wiedzieć więcej, ale “ta podstawowa przyczyna i złamanie tych podstawowych zasad jest oczywiste”.

  16. – Biorąc pod uwagę regulamin
    – Biorąc pod uwagę regulamin lotnictwa, ten samolot, z tym pilotem, w tych warunkach nie powinien w ogóle lądować – powiedział TVN24 ekspert ds. lotnictwa Tomasz Hypki o ostatnich sekundach lotu Tu-154. Specjalista “Skrzydlatej Polski” podkreślał, że nie doszło by do katastrofy, gdyby pilot zastosował się do elementarnych reguł bezpieczeństwa.
    Ekspert powiedział, że załoga nie miała prawa zejść poniżej minimalnej wysokości ustalonej dla Tu-154 (120 m) jeśli nie widzieli ziemi. Nawet gdyby mieli komunikat z ziemi, że poniżej jest znakomita widoczność, powinni odejść wyżej.

    – Jak ktoś spada z wieżowca to naprawdę nie ma znaczenia, czy zahaczył o parapet, czy o balkon – powiedział gość TVN24.

    Hypki przypomniał, że w Tu-154 znajduje się specjalny przycisk, który wystarczy nacisnąć, by maszyna wyrównała i zaczęła się wznosić. Choć samolot potrzebuje czasu, by wyrównać lot, to po to właśnie jest określona wysokość decyzji “by uwzględnić opóźnienie człowieka, niedokładność wysokościomierza i właściwości samolotu”.

    Dla Tu-154 ocenia się, że przy dużej prędkości podchodzenia inercja wynosi ok. 50 metrów. Więc gdyby przy 120 metrach pilot nacisnął przycisk, przy wyrównaniu samolot miałby do ziemi jeszcze ok. 70 metrów.

    – I ci ludzie by żyli po prostu, gdyby pilot zastosował się do tych reguł elementarnych, do podstawowej procedury – powiedział Hypki. – Najważniejsze jest to, że pilot złamał tę absolutnie kluczową procedurę, która została stworzona dla bezpieczeństwa latania – dodał z naciskiem.

    Polska brawura?

    Specjalista zwrócił uwagę, że gdyby w podobnych okolicznościach znalazł się amerykański pilot, najpierw anulował by podchodzenie do lądowania, a później zastanawiałby się, co dalej. – To jest takie polskie. Jest ograniczenie do 50 km/h, to jedziemy 70, a jak nie ma policji 90 km/h i właściwie nic się nie dzieje – powiedział Hypki.

    Zwrócił też uwagę na wiele błędów popełnionych podczas lotu. Obecność gen. Błasika w kabinie i jego “współdziałanie przy lądowaniu” mogło rozpraszać pilota.

    – To jest kolejne złamanie procedur i zdrowego rozsądku. Jeżeli mówimy, że pilot ma być maksymalnie skoncentrowany przyrządach, bo tylko to go prowadzi na ziemię, to obecność osób trzecich, oddech ich nawet, jakieś uwagi (…) to też rozprasza i zmniejsza precyzję podawania wartości – powiedział ekspert ds. lotnictwa.

    Jego zdaniem, jeśli kopie nagrań przekazane przez Rosjan zostaną oczyszczone z szumów będziemy wiedzieć więcej, ale “ta podstawowa przyczyna i złamanie tych podstawowych zasad jest oczywiste”.

  17. To moja ostatnia wklejka na temat smoleńskiej
    katastrofy, która szczerze mówiąc mało mnie rusza. Poszukiwanie przyczyny było powodem, który obalił moją obojętność i lenistwo, zmuszając do wklejania cudzych tekstów. W tej materii nic mnie już nie zaskoczy, bo i tak wiem kto był pistoletem a kto palcem na cynglu.

    1.Lot z Warszawy (EPWA – kod lotnisk ICAO) do Smoleńska (XUBS) początkowo planowany był na godzinę 6.30 rano. Sam rejs zająć miał około 70 minut. To oznacza, że na miejscu maszyna byłaby około 7.40 polskiego czasu. Wtedy pogoda nad lotniskiem w Smoleńsku była jeszcze znośna, o czym mówią TAF-y, czyli depesze lotnicze obrazujące aktualne warunki atmosferyczne nad lotniskiem. Ten ze Smoleńska mówił, że o godzinie, kiedy miałoby miejsce lądowanie według planowanego odlotu, temperatura powietrza wynosiła zero stopni, temperatura punktu rosy (skraplania siępary wodnej przy odpowiedniej wilgotności i ciśnieniu ) -1, wilgotność powietrza 89 proc., widzialność 4 km, wiatr wiał z kierunku 130 (południowy wschód), panowała niewielka mgiełka. Piloci, którzy mieli tego dnia pilotować rządowego tupolewa do Smoleńska, nie zapoznali się z warunkami pogodowymi i prognozami, jakie miały panować na lotnisku w chwili ich przylotu. Liczyli, że świeże informacje otrzymają w drodze. Według wielu pilotów to poważny błąd i de facto brak przygotowania do lotu.

    2.- Lot zaczyna się już na odprawie. Każde dwie godziny przygotowania do lotu przekuwają się na godzinę samego lotu. Do warunków pogodowych dochodzi zapoznanie się z kartą podejścia, czy topografią samego lotniska – twierdzi kpt. Maciej Pilipiuk, który jako jeden z dwóch Polaków latał na boeingach 747-400 jumbo jet. Inni lotnicy dodają, że znajomość samej prognozy pogody dałaby pilotom możliwość przygotowania się na wszelkie ewentualne komplikacje, jakie mogłyby wynikać choćby z pogarszających się warunków atmosferycznych.

    3.Początek lotu planowany był na godzinę 6.30 również dlatego, że wzięto pod uwagę możliwość wylądowania na zapasowym lotnisku w Witebsku na Białorusi, które znajduje się w odległości około 130 km od miejsca, w którym miały się odbyć uroczystości katyńskie. Mało tego, białoruskie lotnisko wyposażone jest w system ILS (Indicated Landing System) umożliwiające lądowanie we mgle. Rzecz jednak w tym, że nawet gdyby rządowy Tu-154 wylądował w Witebsku, to jego pasażerowie mogliby jedynie napić się kawy, bo Biuro Ochrony Rządu nie przygotowało się na taką ewentualność i nie zabezpieczyło awaryjnego transportu polskiej delegacji do Katynia. BOR tłumaczył się później, że nie otrzymał informacji o takiej możliwości od dowództwa 36. specpułku i zapewniał, że nawet gdyby doszło do takiej sytuacji, to załatwienie transportu z władzami Białorusi nie stanowiłoby większego problemu .

    4.Ostatecznie samolot wystartował z Okęcia o godzinie 7.27. Para prezydencka znalazła się na pokładzie jako ostatnia. Nie wiadomo, z czego wynikało tak duże spóźnienie, bowiem prezydent nie musi się tłumaczyć. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że poprzedniego wieczoru w Pałacu Prezydenckim odbywało się do późnych godzin nocnych przyjęcie.

    5.Meldunek przed lotem prezydentowi złożył nie dowódca załogi, ale gen. Błasik [dowódca sił powietrznych – przyp. red.]. Atmosfera przed lotem była, grzecznie mówiąc, zła. Wszystko, co działo się później, tylko potęgowało napięcie. Znałem Arka [Arkadiusz Protasiuk, który leciał wtedy w randze kapitana – przyp. red. ] – młody, ambitny, dobry lotnik, dobrze wykształcony, ale za grzeczny. Tak na marginesie, w pułku mogą pracować tylko ludzie zimni jak żaby, przestrzegający zasad i przepisów” – relacjonuje na forum lotnictwa jeden z uczestników dyskusji, który twierdzi, że ma doświadczenie w tak zwanych lotach head, czyli z głową państwa.

    6.Z kolei inny lotnik, który twierdzi, że również latał z prezydentem, napisał: “Atmosfera na lotach z Pasażerem była fatalna od dłuższego czasu. Arogancja i lekceważenie wszelkich procedur stały się normą (…) podejście można zamknąć w stwierdzeniu: pupa jest od wydalania, pilot od lądowania. Jak się wszędzie widzi wrogów i spisek na prowadzoną politykę, to nie ma miejsca na mgłę. Mgła może być tylko rozpatrywana w kategorii elementu spisku przeciw prowadzonej polityce. I nie jest to post polityczny, lecz odnoszący się do przyczyn tej katastrofy. Jej się nie da wyjaśnić bez uwzględnienia tego czynnika”.

    7.Komentarze te częściowo potwierdza rozmowa z jednym z pilotów, który powiedział, że po incydencie z Gruzji, kiedy to kapitan odmówił prezydentowi lądowania na lotnisku w Tbilisi, pilot ten, choć oficjalnie nie szczędzono mu pochwał za rozsądek, po cichu został odsunięty od lotów z głową państwa. Miał go właśnie zastąpić kpt. Arkadiusz Protasiuk, ponieważ był “łatwiejszy we współpracy”. Kpt. Protasiuk był też świadkiem tamtych wydarzeń, ponieważ leciał do Tbilisi jako drugi pilot. Wiadomo jednak na pewno, że załoga, która udała się do Smoleńska, nie miała dużego doświadczenia lotniczego. Arkadiusz Protasiuk miał ogólnego nalotu 3480 godzin, z czego na Tu-154 2900. Jako kapitan zaś około 500.

    8.Na domiar złego ,cała załoga w swoim składzie nigdy nie przechodziła szkoleń z zakresu działań w trudnych i niebezpiecznych sytuacjach.Mówiąc wprost, lotnicy nie znali zwyczajnie mozliwości swoich kolegów, co według osób znających się na lotnictwie jest sprawą kluczową.Piloci zas sami mówią,że zwyczajinie nie mieli gdzie ćwiczyć niebezpiecznych sytuacji.Urządzenia w Moskwie były bowiem nie symulatorami lotu odrzutowcem Tu – 154 ale trenażerami.Obrazowo można to porównać do uczenia się ostrej i niebezpiecznej jazdy na ścigaczu ,dosiadając drewnianego kozła.

    9.Co prawda kpt. Protasiuk w tym roku brał udział w szkoleniach z radzenia sobie w niebezpiecznych sytuacjach na symulatorach lotu ale były to symulatory samolotu Embraer.Tatmtą zaś wiedzę trudno przekuc na lot Tu – 154,ponieważ sa to różne samoloty.Pilotom pozostawało więc szkolenie na sucho w kokpicie maszyny stojącej na płycie lotniska.Mowa w tym przypadku może byc więc tylko o pseudoszkoleniu porównywalnym do kręcenia kierownicą przez przedszkolaka w samochodzie taty.

    10.Około godziny 8.20 prezydent odbywa rozmowę telefoniczna ze swoim bratem.Pytanie czy juz wtedy prezydent wiedział,że w Smoleńsku panują trudne warunki atmosferyczne ??? Wiadomo o obecności w kabinie pilotów generała Andrzeja Błasika.Szef sił powietrznych cieszący się sympatia Pałacu Prezydenckiego .19 kwietnia mijała jego trzyletnia kadencja jako szefa sil powietrznych.Za tym,ze cieszył się poparciem prezydenta,przemawiać miał według mediów fakt,że Błasik zachował posadę po katastrofie Casy , kiedy to dowództwu zarzucano złe szkolenie pilotów.Dodam tylko ,że w Mirosławcu kontrolerami lotu nie byli Rosjanie.
    =================================================== ===================================
    Niech każdy odpowie teraz sobie na pytanie czy do tragedii doprowadził jeden czynnik czy wiele ?? Moim zdaniem conajmniej 2, wietrzenie spisków przez prezydenta i “ambicja” kapitana załogi.Ambicja w dobrym tego słowa znaczeniu.

    “Polska the times”

  18. To moja ostatnia wklejka na temat smoleńskiej
    katastrofy, która szczerze mówiąc mało mnie rusza. Poszukiwanie przyczyny było powodem, który obalił moją obojętność i lenistwo, zmuszając do wklejania cudzych tekstów. W tej materii nic mnie już nie zaskoczy, bo i tak wiem kto był pistoletem a kto palcem na cynglu.

    1.Lot z Warszawy (EPWA – kod lotnisk ICAO) do Smoleńska (XUBS) początkowo planowany był na godzinę 6.30 rano. Sam rejs zająć miał około 70 minut. To oznacza, że na miejscu maszyna byłaby około 7.40 polskiego czasu. Wtedy pogoda nad lotniskiem w Smoleńsku była jeszcze znośna, o czym mówią TAF-y, czyli depesze lotnicze obrazujące aktualne warunki atmosferyczne nad lotniskiem. Ten ze Smoleńska mówił, że o godzinie, kiedy miałoby miejsce lądowanie według planowanego odlotu, temperatura powietrza wynosiła zero stopni, temperatura punktu rosy (skraplania siępary wodnej przy odpowiedniej wilgotności i ciśnieniu ) -1, wilgotność powietrza 89 proc., widzialność 4 km, wiatr wiał z kierunku 130 (południowy wschód), panowała niewielka mgiełka. Piloci, którzy mieli tego dnia pilotować rządowego tupolewa do Smoleńska, nie zapoznali się z warunkami pogodowymi i prognozami, jakie miały panować na lotnisku w chwili ich przylotu. Liczyli, że świeże informacje otrzymają w drodze. Według wielu pilotów to poważny błąd i de facto brak przygotowania do lotu.

    2.- Lot zaczyna się już na odprawie. Każde dwie godziny przygotowania do lotu przekuwają się na godzinę samego lotu. Do warunków pogodowych dochodzi zapoznanie się z kartą podejścia, czy topografią samego lotniska – twierdzi kpt. Maciej Pilipiuk, który jako jeden z dwóch Polaków latał na boeingach 747-400 jumbo jet. Inni lotnicy dodają, że znajomość samej prognozy pogody dałaby pilotom możliwość przygotowania się na wszelkie ewentualne komplikacje, jakie mogłyby wynikać choćby z pogarszających się warunków atmosferycznych.

    3.Początek lotu planowany był na godzinę 6.30 również dlatego, że wzięto pod uwagę możliwość wylądowania na zapasowym lotnisku w Witebsku na Białorusi, które znajduje się w odległości około 130 km od miejsca, w którym miały się odbyć uroczystości katyńskie. Mało tego, białoruskie lotnisko wyposażone jest w system ILS (Indicated Landing System) umożliwiające lądowanie we mgle. Rzecz jednak w tym, że nawet gdyby rządowy Tu-154 wylądował w Witebsku, to jego pasażerowie mogliby jedynie napić się kawy, bo Biuro Ochrony Rządu nie przygotowało się na taką ewentualność i nie zabezpieczyło awaryjnego transportu polskiej delegacji do Katynia. BOR tłumaczył się później, że nie otrzymał informacji o takiej możliwości od dowództwa 36. specpułku i zapewniał, że nawet gdyby doszło do takiej sytuacji, to załatwienie transportu z władzami Białorusi nie stanowiłoby większego problemu .

    4.Ostatecznie samolot wystartował z Okęcia o godzinie 7.27. Para prezydencka znalazła się na pokładzie jako ostatnia. Nie wiadomo, z czego wynikało tak duże spóźnienie, bowiem prezydent nie musi się tłumaczyć. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że poprzedniego wieczoru w Pałacu Prezydenckim odbywało się do późnych godzin nocnych przyjęcie.

    5.Meldunek przed lotem prezydentowi złożył nie dowódca załogi, ale gen. Błasik [dowódca sił powietrznych – przyp. red.]. Atmosfera przed lotem była, grzecznie mówiąc, zła. Wszystko, co działo się później, tylko potęgowało napięcie. Znałem Arka [Arkadiusz Protasiuk, który leciał wtedy w randze kapitana – przyp. red. ] – młody, ambitny, dobry lotnik, dobrze wykształcony, ale za grzeczny. Tak na marginesie, w pułku mogą pracować tylko ludzie zimni jak żaby, przestrzegający zasad i przepisów” – relacjonuje na forum lotnictwa jeden z uczestników dyskusji, który twierdzi, że ma doświadczenie w tak zwanych lotach head, czyli z głową państwa.

    6.Z kolei inny lotnik, który twierdzi, że również latał z prezydentem, napisał: “Atmosfera na lotach z Pasażerem była fatalna od dłuższego czasu. Arogancja i lekceważenie wszelkich procedur stały się normą (…) podejście można zamknąć w stwierdzeniu: pupa jest od wydalania, pilot od lądowania. Jak się wszędzie widzi wrogów i spisek na prowadzoną politykę, to nie ma miejsca na mgłę. Mgła może być tylko rozpatrywana w kategorii elementu spisku przeciw prowadzonej polityce. I nie jest to post polityczny, lecz odnoszący się do przyczyn tej katastrofy. Jej się nie da wyjaśnić bez uwzględnienia tego czynnika”.

    7.Komentarze te częściowo potwierdza rozmowa z jednym z pilotów, który powiedział, że po incydencie z Gruzji, kiedy to kapitan odmówił prezydentowi lądowania na lotnisku w Tbilisi, pilot ten, choć oficjalnie nie szczędzono mu pochwał za rozsądek, po cichu został odsunięty od lotów z głową państwa. Miał go właśnie zastąpić kpt. Arkadiusz Protasiuk, ponieważ był “łatwiejszy we współpracy”. Kpt. Protasiuk był też świadkiem tamtych wydarzeń, ponieważ leciał do Tbilisi jako drugi pilot. Wiadomo jednak na pewno, że załoga, która udała się do Smoleńska, nie miała dużego doświadczenia lotniczego. Arkadiusz Protasiuk miał ogólnego nalotu 3480 godzin, z czego na Tu-154 2900. Jako kapitan zaś około 500.

    8.Na domiar złego ,cała załoga w swoim składzie nigdy nie przechodziła szkoleń z zakresu działań w trudnych i niebezpiecznych sytuacjach.Mówiąc wprost, lotnicy nie znali zwyczajnie mozliwości swoich kolegów, co według osób znających się na lotnictwie jest sprawą kluczową.Piloci zas sami mówią,że zwyczajinie nie mieli gdzie ćwiczyć niebezpiecznych sytuacji.Urządzenia w Moskwie były bowiem nie symulatorami lotu odrzutowcem Tu – 154 ale trenażerami.Obrazowo można to porównać do uczenia się ostrej i niebezpiecznej jazdy na ścigaczu ,dosiadając drewnianego kozła.

    9.Co prawda kpt. Protasiuk w tym roku brał udział w szkoleniach z radzenia sobie w niebezpiecznych sytuacjach na symulatorach lotu ale były to symulatory samolotu Embraer.Tatmtą zaś wiedzę trudno przekuc na lot Tu – 154,ponieważ sa to różne samoloty.Pilotom pozostawało więc szkolenie na sucho w kokpicie maszyny stojącej na płycie lotniska.Mowa w tym przypadku może byc więc tylko o pseudoszkoleniu porównywalnym do kręcenia kierownicą przez przedszkolaka w samochodzie taty.

    10.Około godziny 8.20 prezydent odbywa rozmowę telefoniczna ze swoim bratem.Pytanie czy juz wtedy prezydent wiedział,że w Smoleńsku panują trudne warunki atmosferyczne ??? Wiadomo o obecności w kabinie pilotów generała Andrzeja Błasika.Szef sił powietrznych cieszący się sympatia Pałacu Prezydenckiego .19 kwietnia mijała jego trzyletnia kadencja jako szefa sil powietrznych.Za tym,ze cieszył się poparciem prezydenta,przemawiać miał według mediów fakt,że Błasik zachował posadę po katastrofie Casy , kiedy to dowództwu zarzucano złe szkolenie pilotów.Dodam tylko ,że w Mirosławcu kontrolerami lotu nie byli Rosjanie.
    =================================================== ===================================
    Niech każdy odpowie teraz sobie na pytanie czy do tragedii doprowadził jeden czynnik czy wiele ?? Moim zdaniem conajmniej 2, wietrzenie spisków przez prezydenta i “ambicja” kapitana załogi.Ambicja w dobrym tego słowa znaczeniu.

    “Polska the times”