Reklama

9.11.2001 pamięci

Motto: Nie narzucaj światu swojego formatu – J. I. Sztaudynger “Piórka”

Reklama


9.11.2001 pamięci

Motto: Nie narzucaj światu swojego formatu – J. I. Sztaudynger “Piórka”

Ducha nie gaście! – gromił zatroskany, acz dobrotliwie Ten, który wstrzymał reżim, ruszył Plemię, życiem natchnął Polską Ziemię.

Zarówno Jan Nepomucen Kamiński, żyjący na przełomie XVIII i XIX w. autor oryginalnego dwuwiersza*, jak i sam Mikołaj Kopernik, wybaczą mi ten częstochowski pastisz sprowokowany potrzebami wyższego rzędu. Obydwaj, i Autor przytoczonego na wstępie apelu, i Wielki Astronom, na podstawie wielu lat obserwacji, rozmyślań i zdecydowanych działań, dokonali pokojowej rewolucji w obowiązujących systemach, i, ryzykując nawet życiem, przyczynili się do ich obalenia. Dali nadzieję na trwałe istnienie prawdy. Światu. Rodakom.

Ducha nie gaście! A przecież Duch gaśnie ostatni, gdy już straci nadzieję na zreanimowanie ciała.

Dla większości religii świata najcięższym grzechem jest bluźnierstwo przeciwko Bogu. Ugodzenie w Jego Majestat. Zniszczenie Jego Dzieła. Bóg jest ponad, postawiony, niską pobudką karania za wystąpienia przeciwko sobie. Bóg jest dobrotliwy i na ogół zbyt zajęty, by ulegać pysze karania grzeszników. Ma do tego wybrańców. Ludzi. Odpowiedni gatunek do spełniania wszystkich wyrażonych i nie wyrażonych przez siebie poleceń. Ludzi wyjątkowo wrażliwych, wyostrzonych na najcichsze nawet boskie westchnienie. Krzyżowano więc nędzników, kamienowano, palono na stosie. W razie wątpliwości, których nie mogło być w najwyższej sprawiedliwości, wyjaśniano kołem najdrobniejszą kosteczkę, badano dogłębnie i oddzielnie każdy detal anatomicznej budowy, głowie, z racji bezwstydnej bliskości niebios, poświęcając najwięcej uwagi. Likwidowano bluźnierstwo w łonie matek, cofano się z rugowaniem władzy szatana do trzynastego pokolenia wstecz, bowiem znana dokładnie była czarcia moc i jej siedlisko. Rokującym poprawę polecano medytacje w kazamatach, niejednokrotnie, dla uszlachetnienia pokuty, zamurowując lub zasypując ich fragment. Uczeni w boskim piśmie precyzyjnie znali zamysły Pana, czyniąc swą powinność ku Jego chwale.

Burzono pogańskie miejsca kultu, burzono heretyckie świątynie, niszczono pradawne posągi, malowidła i naczynia liturgiczne, wszystko, co obrazoburczo sugerowało istnienie innego Niepojętego. Plugawe gruzy uświęcano stawianiem właściwych przybytków. Palec Boży wskazywał rodzaj, wielkość i lokalizację. Duch święty zataczał szczęśliwe kręgi. Lud się radował.

Tak drzewiej bywało i działo się jeszcze minutę temu, i będzie się działo za minutę, co łatwo sprawdzić, bo to dosłowne zabijanie każdego dnia wylewa się szeroką strugą ze szpalt, głośników i ekranów, wbrew przestrogom, wbrew cywilizacyjnym trendom, wbrew boskiemu prawu i ludzkiemu – 43 letnia Iranka, matka dwójki dzieci, od 2006 roku czeka na wykonanie wyroku ukamienowania. Sensacyjnie wylewa się to zabijanie również z chlapaczy, kiedyś maglowych, teraz kolejkowych, podwórkowych czy podkościelnych. Co za różnica: w Szczebrzeszynie, Wólce Kurdybanowskiej, Glasgow czy Melbourne. Można indywidualnie, w pozycji relaksacyjnej, ekscytować się, bez mojego pośrednictwa. Chyba że ktoś zatłamsi mnie, a ja zdążę zanotować pikantne szczegóły. Będzie news. Z pierwszej ręki. A tak, o nie zabijaniu w zasadzie, ale niekonwencjonalnie.

Nie zabijaj korzystnej współpracy.
Pytanie: Jak oceniać radę nadzorczą, która wyrzuca z posady uwielbianego przez Wall Street prezesa z powodu niepotwierdzonych zarzutów molestowania i kilku kolacji na rachunek firmy?
Odpowiedź: Od chwili, gdy pięć lat temu ster HP przejął Mark Hurd, stał się ulubieńcem finansowych rynków. Pod jego komendą HP awansował na pierwsze pod względem sprzedaży miejsce wśród firm technologicznych Ameryki wyprzedzając IBM, Apple, Microsoft i Intela. W zeszłym roku wpływy wyniosły 115 mld dol., w obecnym wzrosną zapewne o następne 10 mld. Podwoiła się cena akcji HP. Prezes trafił na okładki „Fortune” i „Forbes”, jako przykład do naśladowania, wzór, jak zarządzać i jak kontrolować koszty.Wiadomość o jego dymisji spadła więc niczym grom z jasnego nieba. Firma straciła 14 mld dol. wartości giełdowej, gdy prezesa wyrzucono z roboty za…
Pytanie: No właśnie – za co?
Efekt: Jeśli ktoś uważa, że z zaszarganą reputacją Mark Hurd będzie miał kłopoty w przyszłości, jest w błędzie – już posypały się intratne oferty pracy.
(Andrzej Lubowski: Nie ma darmowych kolacji)

Nie zabijaj układów dobrosąsiedzkich.
Dobry sąsiad, to dobra sprawa. Ukłoni się, zagada. Zerknie na drzwi, nakarmi kota, kwiatki podleje. Odwiedzi w szpitalu.
Zasłyszane: Jedna z sąsiadek, osoba charakterystyczna, takie oczy, uszy i język sąsiedztwa. Przyciszany w odpowiednim momencie telewizor, otwierane okno, uchylane drzwi. Albo ona sama w kucki przy barierce schodów ze skupioną miną i konfidencjonalnym szeptem na ustach: nie wiesz, co tam na dole? I jej innym razem bardzo dyplomatyczne, acz rzeczowe pytanie, po serii charakterystycznych, powtarzających się wielokrotnie, drgań i stukań w drewniano-gipsową membranę sufitu: czy możecie robić TO wtedy, gdy nie będę miała gości? – Racja! Orgazm nie zając, nie ucieknie.

Nie zabijaj przyjaźni.
Z przyjaźnią, jak ze wszystkim – na dwoje babka wróżyła.
Może być tak… Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. ( http://www.wykop.pl/link/351302/prawdziwych-przyjaciol-poznaje-sie-w-biedzie/ )
…albo tak: Papier toaletowy zabił przyjaźń.
To straszne, jak błaha sprawa spowodowała koniec długoletniej przyjaźni! Dwie sąsiadki z Rudy Śląskiej do tej pory nie mogły sobie wyobrazić życia bez wspólnej porannej kawy, podczas której wymieniały się plotkami, bez wizyt u tego samego fryzjera i zakupów na targowisku. Były ze sobą tak bardzo związane, że nawet konieczność dzielenia toalety umiejscowionej pomiędzy ich mieszkaniami nie stanowiła dla nich problemu. Do czasu, aż Róża F. (86 l.) zauważyła, jak jej papier toaletowy zaczyna znikać w dziwnych okolicznościach. Podejrzenia emerytki od razu padły na ulubioną sąsiadkę – Marię Białecką (79 l.), bo tylko ona miała klucz do ich wspólnego kibelka. W ten sposób w domu przy ul. Kopernika wybuchła prawdziwa wojna. Róża F. miała dosyć zuchwałych kradzieży jej papieru, więc uzbrojona w laskę poszła z awanturą do sąsiadki. Krewka babcia zaatakowała drzwi do mieszkania Marii Białeckiej. Raz po raz uderzała w nie ciężką laską, robiąc w miękkim drewnie spore dziury. – Krzyczała przy tym, że to przeze mnie ten papier toaletowy znika – opowiada Maria Białecka. – Rąbanie po drzwiach było tak silne, że bałam się wyjść. Nie wiem, o co chodzi z tym papierem. Nikomu nie daję klucza od ubikacji – twierdzi pani Maria.
(Super Express – Archiwum, Autor: Przemysław Gluma)

Nie zabijaj miłości.
Wyręczanie Hanny Banaszak nie ma sensu:
Nie, nie możesz teraz odejść,
Popatrz, listki takie młode,
Nim jesieni rdza i śmierć
Bądź – proszę cię, na rozstań moście,
Nie zabijaj tej miłości,
Daj spokojnie umrzeć jej.

Nie zabijaj człowieczeństwa.
Nie ma w świecie zwierząt pojęcia zezwierzęcenie. Tam panują naturalne od pradziejów prawa biologiczne. Natomiast w świecie ludzi, to niesprawiedliwe dla innych, niższych gatunków, określenie, jest. A powinno być raczej odczłowieczenie. Charakterystyczne dla ustrojów totalitarnych, lecz nie tylko, dokładnie opisywał Herling-Grudziński i inni.
Wychwycone w sieci: “Chyba jedną z najgorszych wad człowieka jest przyzwyczajenie do określonych, negatywnie odbieranych przez środowisko zachowań. Rutyna potrafi zabić człowieczeństwo. Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się nie tylko do mówienia kłamstw, do dawania złego świadectwa o innych, ale też można mówić o utracie wrażliwości na fizyczną krzywdę innych osób. Lekarz może stracić wrażliwość na ból pacjenta, żołnierz nie zastanowi się nad tym, że zabija drugiego człowieka, nowobogacki czym prędzej ucieka z biednego środowiska, w którym się wychował.”

Nie zabijaj idei.
W XXX rocznicę ze śmiechem, śpiewem i tańcem dorżnęli ostatecznie dzieło rozpoczęte przez Wielkich Polaków. Zwłaszcza ten Animator, który przeżył zamach, by spokojniej umrzeć – co o nich myśli stamtąd? Co tam do nich głosi?
Aha, niby że ryby, dzieci i umarli głosu nie mają… Małe ludziki do dziś chlapią fałszywymi ozorami, a też nie powinny mieć głosu. Historia jest dla badaczy, nie dla chlapaczy.
Wielki Inicjator miał nadzieję, dawał nadzieję.
W porę odszedł!

No a co, na ten przykład, z braćmi naszymi najmniejszymi – muchami, komarami, mrówkami? Toż to wszystko stworzenia boże. Jak deptać ściółkę leśną, żeby nie rozdeptać? Duszka nie zgasić?

Artysta-malarz Chris Trueman mrówki wykorzystuje w charakterze tworzywa malarskiego. Do jednego obrazu potrzebuje ich ok. 200 tys., by mrówczane powłoki cielesne, traktowane z wyjątkową ostrożnością, przyklejać na podobraziu jedna obok drugiej, tworząc w ten sposób właściwe lico dzieła. “W połowie pracy złapałem doła. Dostałem wyrzutów sumienia. W końcu gniotłem żywą istotę. Chciałem to rzucić, ale wtedy pomyślałem, że wyjdzie na to, że wcześniej zabiłem na marne. Więc robiłem to dalej, ale z użyciem zmywacza do paznokci, w którym serwowałem mrówkom ostatnią kąpiel” – opowiadał o swoich dylematach moralnych twórca.
Ja w stosunku do mrówek nie jestem pacyfistą. Wręcz przeciwnie. Jako nieszczęśliwy sublokator faraonek, miażdżę je, rozgniatam i rozcieram każdego dnia działając po partyzancku, czyli rozpoznanie z przyczajeniem, szybki atak i odskok. Brutalnie, bez pardonu. Niczym Guliwer w Krainie Liliputów. I mam z tego powodu sadystyczną satysfakcję.

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

Chyba to jednak rzecz interpretacji. Tak naprawdę, podobnie jak i niektóre inne tu wymienione problemy, do wyjaśnienia dopiero na sądzie.

Ostatecznym.

* Wstrzymał słońce, ruszył ziemię,
Polskie wydało go plemię.
Jan Nepomucen Kamiński (1777-1855)

Reklama

12 KOMENTARZE