Reklama

Z urlopowego dystansu patrzy się na polski polityczny kociołek trochę inaczej, głównie dlatego, że człowiek nie ma czasu i ochoty na baczne śledzenie każdej zadymy. Przyznaję, że o wymianie zdań pomiędzy Tuskiem i Morawieckim na ten sam żałosny temat, dowiedziałem się przelotem, z jakiegoś serwisu radiowego. Dziś siedzę w hotelu od rana, bo leje na Mazurach, ale też nie zamierzam się w to zagłębiać, jeszcze do końca na łeb nie upadłem. Zresztą cała istota tych polityczny zawodów w kisielu dokładnie na tym polega, żeby doszukiwać się niuansów tam, gdzie mamy do czynienia z prostackim wybiegiem stosowanym od lat. Różnica pomiędzy przepisaniem majątku na żonę Morawieckiego i Tuska jest żadna, przyczyny te same i tutaj powinna się kończyć dyskusja, jeśli dyskutują ludzie rozumni i poważni.

Stało się inaczej, bo w dyskusję wdało się dwóch cwaniaków, którzy z kłamstwa i owijania w bawełnę żyją i chociaż żal na to patrzeć, postaram się wyciągnąć parę charakterystycznych spraw, którymi warto się zająć. Fakt, że Tusk przepisał majątek na żonę, zanim wsiadł na białego konia, mówi jednoznacznie, że to już jest zupełnie inny Tusk i mimo wszystko inna polityka niż ta z początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, aż do afery Rywina. Paradoks polskiego życie publicznego polega na tym, że w czasach, gdy w Polsce hulała mafia i to na całego, politycy mogli robić co tylko przyszło im do głowy, a każda próba prześwietlania majątków, na przykład Kwaśniewskich, kończyła się „nienawistnym i małostkowym wchodzeniem w życie prywatne”. Jakby PiS nie oceniać i co by o nich nie mówić, to pierwszy przełom nastąpił po utworzeniu CBA, które w obecnej postaci stało się karykaturą, ale w tamtym czasie zrobiło sporo pozytywnego zamieszania. Potem historia zatoczyła koło i byle Sasin kpi z uchwały Kaczyńskiego, twierdząc, że szwagier to nie rodzina. PiS miał prawo i obowiązek rozliczać autentycznych złodziei i kombinatorów z PO, ale do czasu, gdy sam nie wszedł w te same buty, no może póki co półbuty. Skala złodziejstwa PO nadal jest zdecydowanie większa niż ta w wykonaniu PiS, jednak bezczelność w tłumaczeniu zachowuje ten sam „standard”.

Reklama

Tusk zdawał sobie sparwę, że będzie lustrowany na 1000 sposobów, no i oczywiście będzie musiał złożyć oświadczenie majątkowe po nowych wyborach. Dowcip polega na tym, że wszyscy wiedzieli jaką kasę za nic Tusk dostaje w Brukseli i jaką zarobił na swojej „książce”. W takiej sytuacji dziecko zrozumie, że większa afera wybuchnie po przepisaniu majątku na żonę, niż po wpisaniu majątku do oświadczenia. Niegdysiejszy mistrz PR-u popełnił szkolny błąd, co oznacza, że po pierwsze się boi, po drugie się gubi i to nie tylko w tym miejscu. W ostatnim tygodniu Tusk zaliczył całą serię gaf, strzelił sobie w stopę 500+ i „udręką przy wychowaniu dzieci”, wdał się w konflikt z Kłeczkiem, na czym dobrze nie wyszedł i tu nie ma przypadku. „Król Europy” nie ma żadnego planu „B”, wszystko oparł na swojej prymitywnej strategii: „nienawidzić PiS i Kaczyńskiego”, resztę zrobią ludzie. Wlazł drugi raz do tej samej rzeki i nie zauważył, że ta rzeka dawno zamieniła się w ściek, w którym niewielu poza Tuskiem i betonem PO chce pływać. Parafrazując klasyka, czasy się zmieniły, a Tusk i jego doradca Morawiecki ciągle tacy sami. Jeden i drugi zakładają, że „ciemny lud” kupi ich bajeczki dzielące przekręty na „europejskie” i „patriotyczne”, tymczasem ludzie mają to w najgłupszym poważaniu i patrzą identycznie na kłamstwa polityków.

Parę tygodni temu napisałem tekst o tym, że Morawiecki jest groźniejszą wersją Tuska i gdy postawiłem ostatnią kropkę jeszcze raz się zadumałem, czy przypadkiem nie przesadzam. Nie, w niczym nie przesadziłem i ten konflikt doskonale ilustruje podobieństwo oraz różnicę. O ile obie sprawy są do siebie podobne, to z tego kisielu mniej oblepiony wychodzi Morawiecki, przede wszystkim dlatego, że to nie on pierwszy wszedł na ring, poza tym dużo inteligentniej kłamie i lawiruje. Tusk stał się Palkiotem dla samego siebie, musi odwoływać się do tych samych metod, inaczej nie jest w stanie zwrócić na siebie uwagi. Naturalną koleją rzeczy jest, że obrzydliwe prowokacje Tuska wywołują reakcję, ale nie takie, jak w latach 2008-2013, kiedy wszystkie media pokazywały wykrzywioną twarz Kaczyńskiego, Macierewicza, poprawiały Rydzykiem i było po zawodach. Dziś wyborcy, mniej więcej po równo, widzą krzywe twarze Tuska i Morawieckiego i coraz trudniej rozpoznać, który jest który.

Reklama

13 KOMENTARZE

    • @smartboy
      Ta unijna kasa to taka marchewka przytwierdzona do osła. Nie służy temu, by ją zjeść, ale zmuszać zwierzę do biegu. Machanie tą kasą ma zdusić wszelkie opory działaczy PiSu, wymusić przymusowe wyszczepienie i uzasadnić każdy zabór wolności. Morawiecki doskonale wie, że tej kasy nie będzie a zapożyczony i zrujnowany kraj będzie mieć tylko jedno wyjście – akces do europejskiego superpaństwa.

  1. Różnica między nimi jest zasadnicza. NWO wybrało Morawieckiego na “transformatora” kraju, powierzając mu kilka tajemnic dotyczących przyszłych działań. Przegrany, nieudolny Tusk dostał na osłodę synekurę (w pełnym tego słowa znaczeniu), gdzie mógł się dorobić i zapomnieć że pochodzi z biednej rodziny. To Morawiecki ma być katem tego kraju. Na jesień i w zimie pokaże, co potrafi.

    • Sakiewicz wykończył PiS. Co jeszcze może Morawiecki? Postawić kartonik z PiS na nogi i do rysować mu uśmiech?

      Na niekorzyść Kaczyńskiego przemawia przekonanie działaczy PiS, że niedługo i tak stracą władze, więc trzeba się nachapac na oczach całej Polski, bo drugiej okazji nie będzie.

  2. IMO różnica pomiędzy Tuskiem i Morawieckim polega na tym, że Tusk już zrobił w Europie taka karierę (czytaj: synekurę), jaką mógł w Europie zrobić, i zarobiła na tym kasę, jaka zarobić chciał. Tusk wrócił do Polski, bo mu Szkopi kazali. Jest on częścią szkopskiego planu skolonizowania Polski. Tusk sam nie ma już nic do zyskania w Polsce. Dlatego jest obecnie taki niemrawy. Poza tym Tusk nie ma już swojego Igora Ostachowicza, ani Natalii de Barbaro, którzy dawniej “ustawiali” mu cały jego sprytny pijar. Morawiecki jest dopiero “na dorobku”, aspiruje i aplikuje doi europejskiej kariery. Więc ze wszystkich sił stara się “wykazać”, aby uzyskać w ten sposób awans do światowych “elit”. Morawiecki jest wyjątkowo bezwzględnym i brutalnym sk…nem. On w imię swojej kariery nie cofnie się przed niczym. Dziś nie wolno już mieć w tej materii żadnych złudzeń. “Na szczęście ” Morawiecki jest od Tuska znacznie głupszy w zakresie cwaniactwa i propagandowego picu. Poza tym Morawiecki ma w PiS-ie znacznie głupszą i prymitywną ekipę pomagierów i przydupasów. Dlatego co chwilę im się coś “sypie”. Ale Polska jest w bardzo niebezpiecznym momencie dziejowym i perspektywy na czas najbliższy są bardzo kiepskie. Cała nadzieja w tym, ze Polska podnosiła się w trudniejszych sytuacji. W stanie wojennym mawialiśmy “przeżyliśmy Hitlera, przeżyliśmy Stalina, na Jaruzelskiego też kiedyś pójdziemy do kina”. Dziś na Jaruzelskiego do kona chodzimy. Czy i kiedy pójdziemy do kina na seans pod tytułem “Jak cały świat oszukano pandemią”?

      • @Knock.out.4 – Trzasek może by i chciał ale “centrala” nie pozwala. Krążą opinie, chyba nawet tutaj ktoś komentował, że to ustawka, ryży folksdojcz przyjechał robić zadymę żeby gawiedź się tym podniecała a tymczasem pinokio popodpisuje wszystko co makrela każe. Na Święta Bożego Narodzenia możemy się obudzić, już oficjalnie, w Socjalistycznym Związku Landów Europejskich. Bez prawa głosu, bez kasy bo niepraworządni, ale z nakazem spłaty dlugów zaciągniętych przez leniwców z PIGS… Może nawet Święta będą już zakazane, żeby nie urażać “inżynierów” uchodźców, których niechybnie Polsce wepchną.

  3. Polityczny wrestling w klubie syjonistów. Tusk zaczął robić dochodową karierę światową dopiero po publicznym odśpiewaniu lojalki syjonistów. To był jego test. Wylosował piosnkę “Hey Jude” The Beatles. I zawył, zmieszany i zawstydzony. Ten dzień wszystko w jego życiu zmienił. Dostał sie pod parasol syjonistów i szybko windowany był na szczyt. Morawiecki zaczynał w fundacji Sorosa o nazwie “Świat Idei”. Obaj tak naprawdę śpią w tej samej stajni. Już nie mogą się wycofać. Nawet, gdyby tego chcieli.

  4. NWO wysłało Tuska do Polski, żeby postraszył Polaków sobą i zniechęcił do zrzucenia PiS i Moravietzkyego z tronu. Może w jakimś bardzo niewielkim stopniu mu się to udało, ale wszystko wskazuje, że mu się to nie podoba i po prostu sabotuje polecenia przełożonych. Może po prostu boi się gniewu ludu, czego się nie boi Kaczyński, całkowicie oderwany już od rzeczywistości, jak ongiś członkowie biura politycznego KPZR? Bo jeśli PiS zostałby odsunięty od władzy, to kto miałby kontynuować wprowadzanie NWO w Polsce i przyłączanie zachodnich województw do Niemiec? Pan Tusk. A to (zwłaszcza druga część zadania) praca bardzo ryzykowna.