Reklama

Na początek proponuję prosty eksperyment i krótką podróż w czasie, aby sobie z matematycznego dystansu spojrzeć na psychologiczną paranoję „pandemiczną”. Co się działo na przełomie marca i kwietnia? Każdy zgon, z 3 zgonów podawanych dziennie, prześwietlany na wszystkie możliwe sposoby, każdy przypadek z 250 przypadków liczony pod mikroskopem. Codziennie domorośli statystycy krzyczeli o postępie wykładniczym i rysowali krzywe, aktualizowane dwa razy dziennie. Wyjście do lasu było uznawane za łamanie piątego przykazania, wizyta u fryzjera za zbrodnię ludobójstwa. W czerwcu mamy dwukrotnie wyższe statystyki, ale ludzie chodzą do knajp, po 150 osób na wesela i dokładnie dziś będą mogli pójść na mecze.

Jak widać na załączonym obrazku matematyka nie ma żadnego znaczenia dla ludzkich zachowań, a i dla „ekspertów” również. Psychologia i wróżbiarstwo nakręcały „pandemię” i tak się dzieje na półmetku kampanii prezydenckiej, z tą różnicą, że w tym przypadku ludzie ciągle się nabierają na to samo, chociaż głośno tłumaczą sobie oszustwa sondażowe i inne manipulacje. Siła psychologicznej presji jest tak duża, że nawet jeśli ludzie rozumieją te mechanizmy i potrafią racjonalizować strumienie propagandy, to i tak na końcu emocje rozum odbierają. Doskonale to widać na jednym prostym, ale dobitnym przykładzie. Panuje powszechna zgoda, że we wszystkich obozach politycznych, a na pewno w tych dwóch głównych. Wybory rozstrzygną się różnicą kliku procent, powtarzają to wszyscy. A co pokazują sondaże, również te dęte z ostatnich dni? Dokładnie to samo! Nigdzie nie ma przewagi jakiegokolwiek kandydata na poziomie większym niż 2% i mówimy o drugiej turze.

Reklama

Wszystko przebiega zgodnie z tym, co ludzie sobie wymyślili, jednak podświadomość zachowuje się zupełnie inaczej niż mózg. Człowiek dąży do komfortu psychicznego i chce słyszeć same dobre, a nie racjonalne wiadomości, choćby się takich od dawna spodziewał. Gdy psychika zaczyna siadać, to rozum się poddaje jako drugi i taki stan panuje w głowach i sercach wielu wyborców. O to dokładnie chodzi w psychologicznej grze, aby odebrać przeciwnikowi zdolność do racjonalnych działań i zastąpić to potokiem chaotycznych emocji. Jeśli się uda doprowadzić przeciwnika do stanu paniki, to cała reszta matematycznych danych, całkowicie przeczących rozdmuchanej panice, przestaje mieć znacznie. No to jeszcze raz. Co nam matematycznie mówi taki sondaż TVN24 zrobiony przez Kantar? W pierwszy rzędzie ludzie przerazili się lub ucieszyli skróconym dystansem, bo Trzaskowski ma 32%, a Duda 40%.

Zaraz potem poszła kolejne panika związana z przepływem elektoratu w II turze i tu oczywiście elektorat lewicy oraz PSL jest decydujący. Proszę się dokładnie przyjrzeć temu “sondażowi” jeszcze raz! Jaki przepływ elektoratu lewicy? Nie ma elektoratu Lewicy, 2% zamówił TVN24 dla Biedronia. Jaki przepływ elektoratu PSL, 3% Kosiniaka-Kamysza? No to może Hołownia będzie dostarczycielem głosów w II turze? Tutaj rzeczywiście TVN24 zostawił redakcyjnemu koledze 10%. Ostatnim kandydatem z atrakcyjną pulą głosów jest Bosak, który uzbierał 7%. Co widzimy patrząc na całość? TVN24 dał Trzaskowskiemu 32% w I turze, ale przy niemal całkowitym wykasowaniu Lewicy i PSL. Przypomina nam to coś? PO, SLD, PSL razem? Wybory do Parlamentu Europejskiego i Koalicję Europejską kontra PiS. Zsumujmy te głosy teraz: 32% Trzaskowski, 3% Kosiniak-Kamysz, 2% Biedroń, razem 37%. Czy to jest wynik KE z wyborów do PE? Nie, KE miała 38%, a Biedroń szedł oddzielnie i miał 6%, no i jeszcze Zandberg był poza KE.

Dla sondażu TVN24 matematyka jest bezwzględna, Trzaskowski kasuje PSL i Lewicę, czyli Znadebrga i Biedronia i po połączeniu tych wszystkich głosów nadal ma mniej niż KE samotnie. Nie koniec na tym, sondaż TVN24 zakłada absurdalną 80% frekwencję i 6% głosów wyborców niezdecydowanych. Jakie to ma znaczenie dla wyniku wyborów, które mają się rozstrzygnąć różnicą 2-4% głosów? Takie, że ten „sondaż” można sobie na gwoździu powiesić. Gdy dobrze policzyć, to granica błędu statystycznego wynosi powyżej 10%, sami niezdecydowani dają 6%, frekwencja co najmniej drugie tyle. Idźmy dalej, skąd TVN24 wziął 48% dla Trzaskowskiego w II turze. 37% już policzyliśmy, dodajmy 10% Hołowni i 1% Bosaka, a wyjdzie nam 48%. W przyrodzie takie rzeczy jak przepływ całego elektoratu na rzecz jednego kandydata się nie zdarzają, na Andrzeja Dudę w 2015 głosowało 15% elektoratu Palikota.

Wszystkie sondaże, jakie się pojawiły w ostatnim tygodniu są ustawione pod Trzaskowskiego na maksymalnych parametrach, co ciekawe przy tak silnym rasowaniu wyniki nadal są żałośnie niskie. Jeśli magicy sondażowi skasowali Kosniaka-Kamysza i Biedronia, to Trzaskowski powinien mieć minimum 38% głosów w I turze. Warte zauważenia jest też to, że w „sondażach” Trzaskowski odbiera wszystkim, poza Andrzejem Dudą, który traci lub zyskuje około 1%. Patrząc na matematykę z wyłączeniem emocji wniosek może być tylko jeden. Kompletnie nic się nie zmienia w znanym od lat układzie sił. Zawody PiS kontra reszta świata nadal bazują na kilkuprocentowej różnicy, zweryfikowanej ostatnimi wyborami w senacie, gdzie PiS łącznie otrzymał więcej głosów nie wszystkie partie razem wzięte. Krótko mówiąc Andrzej Duda ciągle ma bazę na poziomie 8 milionów głosów, Trzaskowski nie więcej niż 5 milionów.

Oczywiście można się podniecać idiotycznymi założeniami, że przy 80% frekwencji, Trzaskowski przejmie komplet wyborców PSL, Lewicy, Hołowni i jeszcze kawałek Bosaka, po czym na końcu zagłosuje na niego całe 4% niezdecydowanych, ale to są podniety dla słabych psychicznie. Pierwsza tura da nam odpowiedź na dwa najważniejsze pytania. Jaka będzie różnica pomiędzy Trzaskowskim i Dudą, ile uciułają pozostali kandydaci, jaka będzie frekwencja. Jeśli Andrzej Duda uzyska wynik powyżej 40%, a Trzaskowski poniżej 30%, przy frekwencji 60-65% to II tura będzie formalnością. Jeśli wyniki będą się zbliżać do granicy 39:33, to wszystko na poziomie kliku procent rozstrzygnie się w II turze. Cała reszta jest wróżbiarstwem i grą psychologiczną, na bardzo niskim poziomie, co bezlitośnie demaskuje matematyka.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Przeczytałem wywiad z żoną

    Przeczytałem wywiad z żoną Trzaskowskiego, oto jedna z wypowiedzi:

    "Kwestie wiary są osobistą sprawą każdego człowieka. (..) Dzieci w przyszłości same zdecydują o swojej relacji z Kościołem. Ja tak je wychowuję, aby wartości wynosiły z domu, a przykazania i prawdy wiary miały w sercu"

    Według niej o swojej tożsamości religijnej dzieci mają zadecydować, jak dorosną. Kwestie świadomości seksualnej już nie są osobistą sprawą każdego człowieka, dzieci trzeba porządnie "wychować" od najmłodszych lat, nawet bez zgody ich rodziców. I to mówi ktoś, kto deklaruje się, jako katolik. Takich smaczków jest więcej. Ona i jej mąż, to jest totalny brodzik intelektualny. Dobrali się.

    Słusznie pisze MK, że Polaków, w szczególności z prawej strony, ogarnął jakiś amok, wychodzą demony i kompleksy. To nas jest więcej, to my mamy zasady i wartości, to my wygramy. Oni ratują się tym, co zawsze, chamstwem, butą i arogancją.

     

     

  2. Przeczytałem wywiad z żoną

    Przeczytałem wywiad z żoną Trzaskowskiego, oto jedna z wypowiedzi:

    "Kwestie wiary są osobistą sprawą każdego człowieka. (..) Dzieci w przyszłości same zdecydują o swojej relacji z Kościołem. Ja tak je wychowuję, aby wartości wynosiły z domu, a przykazania i prawdy wiary miały w sercu"

    Według niej o swojej tożsamości religijnej dzieci mają zadecydować, jak dorosną. Kwestie świadomości seksualnej już nie są osobistą sprawą każdego człowieka, dzieci trzeba porządnie "wychować" od najmłodszych lat, nawet bez zgody ich rodziców. I to mówi ktoś, kto deklaruje się, jako katolik. Takich smaczków jest więcej. Ona i jej mąż, to jest totalny brodzik intelektualny. Dobrali się.

    Słusznie pisze MK, że Polaków, w szczególności z prawej strony, ogarnął jakiś amok, wychodzą demony i kompleksy. To nas jest więcej, to my mamy zasady i wartości, to my wygramy. Oni ratują się tym, co zawsze, chamstwem, butą i arogancją.