Reklama

Grillowanie biednej pani narciarki ma taki ładunek hipokryzji,

Grillowanie biednej pani narciarki ma taki ładunek hipokryzji, że do rozładowania trzeba sapera samobójcy. Znów wyjdę na oszołoma i potwarcę, ale w ciemno zakładam, że współczesny sport dzieli się na doping wykryty i nie wykryty, a mnie w sprawie tej biednej dziewuchy śmieszy i pociesz jedno. Pociesza mnie prymitywizm używania środków, czysta partyzantka, garażowe metody niczym pakowanie koksu przez blokersów. Pociesza mnie to dlatego, że rywale są daleko do przodu z technologią dopingu, a to oznacza, że nasze chluby narodowe, faszerowane jak gęsi, można uznać za uczciwych frajerów. Nie potrafią, nie znają się na tym. Przyjrzyjmy się fenomenom, z których połowa nie żyje, a druga połowa osiągała po 4 medale na olimpiadach, alby wygrywała tyleż razy Tour de France. Pierwsza z brzegu mogiła z długimi paznokciami – Florence Griffith-Joyner, 39 lat i ziemia lekką. Nikt za rękę nie złapał jak w polskiej komisji sejmowej. Klepsydr nie będę pomnażał, niemniej tajemnicza śmierć jeszcze dziecka i już zamęczonego organizmu staruszki Skolimowskiej, pobudza moją wyobraźnie i nie tylko wyobraźnię.

Reklama

Z żyjących gwiazd dopingu mamy Lance Armstronga, który miał niesamowity macierzyński instynkt i wykołysał się w samym oku cyklonu, kiedy rozpętała się dopingowa burza w kolarstwie, potem już świat sportu go nie widział. Po aferze z dopingiem radzieckie sportsmenki zimowe i koledzy sportowcy dostali tak w tyłek na olimpiadzie, że Kreml się sprawą zainteresował, z tego co pamiętam nawet Polska wyprzedziła Rosyjską potęgę. Z rzeczy śmiesznych mamy Carla Lewisa i Bena Johnsona, różnica w reżimie treningowym i technice biegania, między tymi tytanami bieżni, polegała na dozowaniu. Ben jadł chochlą prosto z gara, Carl deserową łyżeczką, w efekcie wygrał skromniejszy i bardziej szczupły. Marion Johns chyba poszła po literach nazwiska swojego kolegi z Kanady i jeśli nie chochlą, to na pewno drewnianą łychą i dalej prosto w żyłę. Tych gwiazd od chińskich biegaczek, po enerdowskie pływaczki z bokobrodami mógłbym wymieniać setkę. Dzisiejszych gwiazd nawet nie staram się kojarzyć, wiem że jest tam jakiś Bolt, jakiś Phelps i na razie są zbyt szybcy, żeby ich złapać. Nie znam rekordów pływackich i sprinterskich, ale z tego co kojarzę obecny rekord na 100 po bieżni jest poniżej rewelacyjnego rekordu Bena. I tylko czasami przypominam sobie opinię staruszka profesora, który przedstawiał serię dowodów na to, że ludzki organizm taki jakim go Pan Bóg stworzył nie jest w stanie przebiec 100 metrów poniżej 10 sekund.

Ale kto będzie staruszka słuchał? Chyba nie sponsorzy i media, które z rekordów żyją. Mało ważne, że się wygra, trzeba wygrać 4 medale, albo pobiec szybciej od geparda, tylko to się nadaje do telewizji. Bidulka Kornelia tez chciała posmakować sukcesu. Kto by nie chciał? Niestety polskie związki sportowe, jak większość organizacji w tym biednym kraju, są 100 lat z Murzynami z Kanady i USA, dlatego sukcesów ci u nas tyle co moczu w menzurce. Nie potrafimy się poruszać w zaawansowanych technologiach i dostajemy w tyłek, we wszystkich dyscyplinach wytrzymałościowych, w technicznych dostajemy z innych powodów. Media drą mikrofony, że to wstyd dla Polski, bo Polska jako jedyna została przyłapana. Puknijcie się media w monitory. Jaki wstyd? Duma narodowa powinna nas rozpierać, że takich mamy uczciwych i po amatorsku faszerowanych sportowców, niech się wstydzą ci co ich nie złapano, tam jest dopiero powód do wstydu i kosmiczna technologia spożywania.

Sport to już nie jest sport, to jest cyrk i ja chyba się przychylam do kontrowersyjnego pomysłu, aby po porostu koks zalegalizować. Niech wejdą na rynek firmy z oficjalną ofertą i każdy komitet olimpijski przeznaczy określoną pulę na odżywki. Wtedy ta rywalizacja będzie przypominać grę komputerową, w której poruszają się cyborgi, ale przynajmniej będzie uczciwie. Przerobić światowe widowiska sportowe na igrzyska, a sport przenieść do szkół do rehabilitacji, do pasji i hobby. Kornelia Marek jest czysta jak łza i wybitna w te narciarskie klocki. Jeśli ona z takimi amatorami w sztabie, z jakimś weterynarzem z Ukrainy i innym fizjoterapeutą z Koluszek, dobiegła tak wysoko, to przy uczciwym dopingu jaki mają zagwarantowany sportowcy z cywilizowanych krajów, byłaby mistrzynią olimpijską. Bardzo polubiłem tę dziewuchę, tylko niech się ona tak głupio nie tłumaczy, że nie wiedziała co robi, niech ona powie prawdę. A prawda jest taka, że ona była przekonana, że pracuje z profesjonalistami, nie amatorami i dlatego za wolno pobiegła, z takim obciążeniem, stresem, bo złapią, szybciej się nie dało.

Reklama

13 KOMENTARZE

  1. W takim razie warto to usankcjonować.
    Na przykład – nakoksowani startują w czerwonych koszulkach. Kibicowanie człowiekowi, który rywalizuje z cyborgiem niewątpliwie przyczyniłoby się do większej integracji w obrębie gatunku, zadziałałby syndrom oblężonej twierdzy. Bo tak, to faktycznie – widz czuje się zdezorientowany, a po ogłoszeniu wyników gubi się w niezdrowych domysłach.