Reklama







Plaga zwołał u siebie w domu spotkanie organizacyjne. Spotkanie jak spotkanie – o suchym pysku nie siedzieliśmy na pewno. Na tym spotkaniu padło elektryzujące słowo – Jasiel. Otóż Plaga od menela spotkanego w Bieszczadach dowiedział się, że w górach , na pustkowiu w owym Jasielu wybudowano obóz letniej pracy dla więźniów. W zimie zakład karny(ZK) stał nieczynny i pusty. Plaga mętnie tłumaczył, że w obozie jest ponoć parę baraków mieszkalnych dla onych  więźniów, baraki wyposażone są mebelki i kuchnie na drewno. A więc zimą byłaby to wspaniała baza pośrednia tuż przed wejściem na szlak graniczny.

Reklama

 

Szereg takich obozów pracy było zlokalizowane w Bieszczadach i okolicy więc nie kwestionowaliśmy specjalnie informacji od Plagi. System socjalistyczny potrzebował tanich rąk do pracy w regionach, gdzie tych rąk brakowało. Skazani w końcowym okresie odbywania kary trafiali do obozów, gdzie system resocjalizował ich przez pracę. Cieszyli się tam dość dużą swobodą, czasami wręcz luzem chadzali, strażników było niewielu i bardziej udawali, że pilnują niż rzeczywiście przykładali się do stróżowania. Nieraz zdarzało się, że kupowaliśmy takim skazanym flaszkę wina albo paczkę herbaty, z której oni sobie przyrządzali tzw. czaj czyli mocno skondensowany napitek (10dkg herbaty na pół litra wody np.), który dawał ciekawe odczucia i tęgiego kopa. Można się było „przekręcić” na serce po wypiciu czaju. Słyszałem o takich przypadkach.

 

Skazani łazili po Bieszczadach w granatowych drelichach z białymi literkami ZK w kółeczku na plecach. Pasali bydło, budowali drogi, pracowali w kamieniołomach. Tu nie mogę się powstrzymać przed dygresją.

 

Wiecie jak bez rozlewu krwi, całkiem pokojowo rozgonić pole namiotowe pełne turystów?

Otóż metoda jest bardzo prosta. Kiedyś na obozie studenckim wpadliśmy na pomysł, by sobie na naszych drelichach roboczych wykonać napisy ZK identyczne co do wielkości, koloru i  czcionki do tych, które więźniowie nosili. Przy okazji obcięliśmy włosy na krótko upodabniając do skazanych. I tak paradowaliśmy po bieszczadzkich miejscowościach. To był szpan. Milicja i WOP nie ominęli żadnej okazji aby nas wylegitymować. Wierzcie mi.

 

W trakcie obozu wpadł do mnie w odwiedziny przyjaciel z dziewczyną, którzy się rozbili na polu namiotowym parę kilometrów przed Ustrzykami. Zacząłem ich namawiać żeby się przenieśli do nas. Z pozytywnym skutkiem. Poszliśmy razem na pole namiotowe, ja oczywiście w swoich a la więziennych drelichach. Środek sezonu. Pełno ludzi, namiotów, samochodów. Dymią ogniska , juwle i kuchenki gazowe. Gwar, śmiech. Jako że po drodze coś wypiliśmy to zacząłem się przed namiotem zgrywać na kompletnie pijanego,pozataczałem się, kopnąłem kamień czy kołek, coś tam przeklinałem bardzo szpetnie pod nosem a na koniec uwaliłem się przed namiotem i zasnąłem. Przyjaciel z dziewczyną tymczasem poszli do Ustrzyk po zakupy i zostawili mnie. Obudził mnie chłodek popołudnia i cisza. Wstałem i rozejrzałem się. Pole było kompletnie puste, ani namiotu ani żywego ducha. Zwinęli się i ci samochodowi i piesi turyści. Wymiotło.  Przenieśli się na sąsiednie "bezpieczniejsze" pola.

 

Koniec dygresji.

 

Jasiel. Nikt sobie nie zadawał żadnych pytań. Przyjęliśmy informację od Plagi za piękną niefałszowaną monetę. Na spotkaniu ustaliliśmy, co kto ma zorganizować: ja miałem załatwić narty, Anka zrobić spis prowiantu do zabrania z podziałem na uczestników, Maciek miał wydobyć spod ziemi zimowe śpiwory wojskowe (puchowe nie były wtedy dostępne na rynku) a Adaś namiot.

 

Narty załatwiłem w wypożyczalni studenckiej. Ale nie narty zjazdowe. Nie cienkie narty biegowe. Załatwiłem narty śladowe czyli takie szersze niz biegowe narty też mocowane do buta jedynie z przodu. Pięta po przypięciu takich nart była wolna, co umożliwiało w miarę „swobodne” chodzenie i bieganie. Śladowe narty wypożyczało się oczywiście z butami. Buty zasadniczo wyglądały jak zwykłe sznurowane obuwie do łażenia tyle że miały płaską grubą podeszwę wystającą kawałek z przodu. Ten kawałek służył do przymocowania buta do narty. Buty były z cholewką nad kostkę. Tyle tytułem wyjaśnień dla laików, którzy nie spotkali się z tak egzotycznym sprzętem jak narty śladowe.

 

Cztery pary nart jakoś przytargałem do domu. I zaraz przymierzyłem swoją parę. Stanąłem w tych nartach na dywanie, but mocno zasznurowany, nartki pięknie trzymają się na nogach. No miodzio. Wykonałem parę kroków na tyle na ile pozwalały ściany. Wypad, krok do tyłu. Poczułem ekstazę. Wygoda, swoboda, żadnych problemów. Po prostu bułka z masłem. Technikę opanowałem w minutę. Co „oni” pieprzą, że trzeba instruktora, uczyć się, jakieś ośle łączki, itp. To dobre dla amatorów ale nie dla starego bieszczadnika, weterana tylu szlaków. Panamodrego.

 

Wyjechać mieliśmy jakoś w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Za oknem pruszył niewielki śnieżek.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Szanowne Pisarki i Szanowni
    Szanowne Pisarki i Szanowni Pisarze! Nic tak nie cieszy redakcji jak płodność Wasza i to tak pięknym potomstwem przejawiana. Ale prosi redakcja i błaga, dodawajcie do cyklu kolejne podstrony, bo dzieci rozpierzchnięte znacznie trudniej w rodzinę uformować. Operacja jest prosta, wybieramy ostanie dziecko, pod nim klikamy “dodaj podstronę” i robimy następne dziecko. To jest proste, a późniejsze poszukiwania rodziców już znacznie trudniejsze i jeszcze się można boleśnie pomylić. Mała prośba, a spełniona bardzo by redakcję ucieszyła.

    Z redakcyjnym pozdrowieniem
    Redakcja

  2. Szanowne Pisarki i Szanowni
    Szanowne Pisarki i Szanowni Pisarze! Nic tak nie cieszy redakcji jak płodność Wasza i to tak pięknym potomstwem przejawiana. Ale prosi redakcja i błaga, dodawajcie do cyklu kolejne podstrony, bo dzieci rozpierzchnięte znacznie trudniej w rodzinę uformować. Operacja jest prosta, wybieramy ostanie dziecko, pod nim klikamy “dodaj podstronę” i robimy następne dziecko. To jest proste, a późniejsze poszukiwania rodziców już znacznie trudniejsze i jeszcze się można boleśnie pomylić. Mała prośba, a spełniona bardzo by redakcję ucieszyła.

    Z redakcyjnym pozdrowieniem
    Redakcja

  3. Szanowne Pisarki i Szanowni
    Szanowne Pisarki i Szanowni Pisarze! Nic tak nie cieszy redakcji jak płodność Wasza i to tak pięknym potomstwem przejawiana. Ale prosi redakcja i błaga, dodawajcie do cyklu kolejne podstrony, bo dzieci rozpierzchnięte znacznie trudniej w rodzinę uformować. Operacja jest prosta, wybieramy ostanie dziecko, pod nim klikamy “dodaj podstronę” i robimy następne dziecko. To jest proste, a późniejsze poszukiwania rodziców już znacznie trudniejsze i jeszcze się można boleśnie pomylić. Mała prośba, a spełniona bardzo by redakcję ucieszyła.

    Z redakcyjnym pozdrowieniem
    Redakcja

  4. Szanowne Pisarki i Szanowni
    Szanowne Pisarki i Szanowni Pisarze! Nic tak nie cieszy redakcji jak płodność Wasza i to tak pięknym potomstwem przejawiana. Ale prosi redakcja i błaga, dodawajcie do cyklu kolejne podstrony, bo dzieci rozpierzchnięte znacznie trudniej w rodzinę uformować. Operacja jest prosta, wybieramy ostanie dziecko, pod nim klikamy “dodaj podstronę” i robimy następne dziecko. To jest proste, a późniejsze poszukiwania rodziców już znacznie trudniejsze i jeszcze się można boleśnie pomylić. Mała prośba, a spełniona bardzo by redakcję ucieszyła.

    Z redakcyjnym pozdrowieniem
    Redakcja