Reklama

Problem wyższości państwowego nad prywatnym czy prywatnego nad państwowym polega na pogodzeniu ognia z wodą. Na właściwym podziale sfery wpływów.

Problem wyższości państwowego nad prywatnym czy prywatnego nad państwowym polega na pogodzeniu ognia z wodą. Na właściwym podziale sfery wpływów. Odczuliśmy na własnym przykładzie erę przeważającej roli państwa w życiu społeczeństwa i wiemy, że zakończyła się ona totalną klęską. Oprócz Korei Północnej i Kuby, wszystkie kraje, które tę ideologię wprowadziły u siebie w życie, w łagodny sposób przeszły na demokrację i wolny rynek. Nie potrzeba zatem udowadniać, bo historia już to wykazała, że nadmiar państwa w życiu społecznym nie jest lekarstwem na szczęście i dobrobyt człowieka.

Nie trudno sobie też wyobrazić, co by się działo, gdyby pójść w przeciwnym kierunku i rezygnując z państwowości, przekazać pełną władzę w ręce ludu, tym samym stwarzając warunki do rządów jednoosobowych, gdzie prawo stanowiłby i pewnie nie przestrzegał, najprawdopodobniej największy bandyta w okolicy. Także i w tym przypadku, można by się odwołać do naszej historii i powstania księstw dzielnicowych. Stworzyłoby się raj dla Jaśka Gambino, Józka Bonanno, Jurka Genovese, czy Pietrka Colombo 🙂

Reklama

Nie ulega wątpliwości, że prywatne jest ekonomiczniejsze, operatywniejsze i skuteczniejsze od państwowego. W dziedzinie zaspakajania podstawowych potrzeb człowieka, państwo nie ma czego szukać. Nie ma sensu, by z reguły niemrawy, nie reagujący na bodźce i bezimienny kolos, właził na pole uprawiania pszenicy, wypieku chleba, wyrobu czekolady, butów, strzyżenia, ondulowania głów bądź produkowania samochodów.

Mamy jednak obszary, gdzie trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek rolę prywatnej inicjatywy. Stanowienie i egzekwowanie prawa, zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa ale też godziwych warunków odsiadki, obsługa urzędów i reprezentacja na zewnątrz muszą niestety być w rękach państwa. Trzeba by dodać tu jeszcze opiekę nad naszymi bogactwami naturalnymi i zapewnienie wszystkim obywatelom dostępu do dóbr przyrody. Nie jestem za nadopiekuńczością państwa i wtrynianiem nosa gdzie tylko się da ale zawsze Polska może liczyć na moje poparcie, kiedy pojawiłyby się zakusy na lasy państwowe. Grzyby powinny być wspólne.

Cały ambaras jest w proporcji. To kwestia rozsądku ale też ciągłego poszukiwania najlepszych rozwiązań i indywidualnego podejścia do każdej dziedziny mającej wpływ na nasze bezpieczeństwo i dostatek.

Reklama

36 KOMENTARZE

  1. Miałem już MK odpowiedzieć w osobnym artykule
    bo tyle nagromadził uproszczeń i niedopowiedzeń, że wydało mi się niemożliwe ustosunkowanie się w objętości przewidzianej dla komentarza. Myliłem się. Twój ostatni akapit wskazuje, że można. Podaruję sobie więc polemikę z każdym z wywodów MK, poza jednym. Pisze MK, że: “przestaje mnie jako podatnika i właściciela „prywatnej inicjatywy” interesować kto mnie okrada, interesuje mnie jedno – dochód i zatrudnienie.”

    I właściwie sam sobie odpowiada dlaczego mu interes nie idzie. Wygląda na to, że MK to pierwszy przypadek przedsiębiorcy, który przywiązuje wagę do tego żeby dawać ludziom zatrudnienie. Pozostałe znane mi przypadki firm, które o tym mówią głośno związane są z kształtowaniem określonego wizerunku w ramach Public Relation i Publicity (a więc picowanie dla poklasku) i firmami rządzonymi przez związki zawodowe.

    MK nie interesuje też kto go okrada. To przykre. Bo klienta, który nie zapłacił za oponki lub kontrahenta. który nie zapłacił za fakturę ma szansę jeszcze ścignąć w sądzie. Szanse jakie są takie są, ale są. Tymczasem, gdy mu państwo obrobi konto poprzez radosną twórczość ustawową i inne przepisy, to MK będzie mógł najwyżej gorzko zapłakać lub zacznie – wzorem Sobiesiaka – łamać prawo. Tylko, że wtedy głupio mu będzie pisać kolejne “ekonomiczne” teksty.

    P.S. Mam nadzieję że MK się nie obrazi, że polemikę z jego tekstem umieszczam tu, ale skłonił mnie do tego ostatni akapit krakowskiego. Zresztą wszystko to w ramach „Kontrowersji” więc chyba problemu nie ma.

    • To co piszesz wyraźnie podkreśla, że nie ma jednego
      idealnego wzorca na skomplikowane sprawy i że Kurak, znający sie nieźle na ekonomii, nie musi mieć zawsze racji. Jak czytam opinie ekonomistów na cokolwiek, to zawsze jeden autorytet mówi, że będzie wzrost a drugi wybitny, że spadek. Czasem jakiś noblista orzeknie, że stagnacja. Tak to wygląda.

      • Analizowanie problematyki gospodarczej
        w katergoriach zero-jedynkowych jest idiotyzmem. MK tego nie robi, bo nie napisał, że państwowe jest lepsze, tylko się droczy i prowokuje. Ale argumenty są takie gimnazjalisty trochę.

        W ekonomii, ochronie zdrowia, polityce i w ogóle we wszystkim co ma związek z ludzkimi zachowaniami nie można powiedzieć nic napewno. Stąd Twój ostatni akapit jest najlepszym podsumowaniem całej tej dyskusji.

  2. Miałem już MK odpowiedzieć w osobnym artykule
    bo tyle nagromadził uproszczeń i niedopowiedzeń, że wydało mi się niemożliwe ustosunkowanie się w objętości przewidzianej dla komentarza. Myliłem się. Twój ostatni akapit wskazuje, że można. Podaruję sobie więc polemikę z każdym z wywodów MK, poza jednym. Pisze MK, że: “przestaje mnie jako podatnika i właściciela „prywatnej inicjatywy” interesować kto mnie okrada, interesuje mnie jedno – dochód i zatrudnienie.”

    I właściwie sam sobie odpowiada dlaczego mu interes nie idzie. Wygląda na to, że MK to pierwszy przypadek przedsiębiorcy, który przywiązuje wagę do tego żeby dawać ludziom zatrudnienie. Pozostałe znane mi przypadki firm, które o tym mówią głośno związane są z kształtowaniem określonego wizerunku w ramach Public Relation i Publicity (a więc picowanie dla poklasku) i firmami rządzonymi przez związki zawodowe.

    MK nie interesuje też kto go okrada. To przykre. Bo klienta, który nie zapłacił za oponki lub kontrahenta. który nie zapłacił za fakturę ma szansę jeszcze ścignąć w sądzie. Szanse jakie są takie są, ale są. Tymczasem, gdy mu państwo obrobi konto poprzez radosną twórczość ustawową i inne przepisy, to MK będzie mógł najwyżej gorzko zapłakać lub zacznie – wzorem Sobiesiaka – łamać prawo. Tylko, że wtedy głupio mu będzie pisać kolejne “ekonomiczne” teksty.

    P.S. Mam nadzieję że MK się nie obrazi, że polemikę z jego tekstem umieszczam tu, ale skłonił mnie do tego ostatni akapit krakowskiego. Zresztą wszystko to w ramach „Kontrowersji” więc chyba problemu nie ma.

    • To co piszesz wyraźnie podkreśla, że nie ma jednego
      idealnego wzorca na skomplikowane sprawy i że Kurak, znający sie nieźle na ekonomii, nie musi mieć zawsze racji. Jak czytam opinie ekonomistów na cokolwiek, to zawsze jeden autorytet mówi, że będzie wzrost a drugi wybitny, że spadek. Czasem jakiś noblista orzeknie, że stagnacja. Tak to wygląda.

      • Analizowanie problematyki gospodarczej
        w katergoriach zero-jedynkowych jest idiotyzmem. MK tego nie robi, bo nie napisał, że państwowe jest lepsze, tylko się droczy i prowokuje. Ale argumenty są takie gimnazjalisty trochę.

        W ekonomii, ochronie zdrowia, polityce i w ogóle we wszystkim co ma związek z ludzkimi zachowaniami nie można powiedzieć nic napewno. Stąd Twój ostatni akapit jest najlepszym podsumowaniem całej tej dyskusji.

  3. Miałem już MK odpowiedzieć w osobnym artykule
    bo tyle nagromadził uproszczeń i niedopowiedzeń, że wydało mi się niemożliwe ustosunkowanie się w objętości przewidzianej dla komentarza. Myliłem się. Twój ostatni akapit wskazuje, że można. Podaruję sobie więc polemikę z każdym z wywodów MK, poza jednym. Pisze MK, że: “przestaje mnie jako podatnika i właściciela „prywatnej inicjatywy” interesować kto mnie okrada, interesuje mnie jedno – dochód i zatrudnienie.”

    I właściwie sam sobie odpowiada dlaczego mu interes nie idzie. Wygląda na to, że MK to pierwszy przypadek przedsiębiorcy, który przywiązuje wagę do tego żeby dawać ludziom zatrudnienie. Pozostałe znane mi przypadki firm, które o tym mówią głośno związane są z kształtowaniem określonego wizerunku w ramach Public Relation i Publicity (a więc picowanie dla poklasku) i firmami rządzonymi przez związki zawodowe.

    MK nie interesuje też kto go okrada. To przykre. Bo klienta, który nie zapłacił za oponki lub kontrahenta. który nie zapłacił za fakturę ma szansę jeszcze ścignąć w sądzie. Szanse jakie są takie są, ale są. Tymczasem, gdy mu państwo obrobi konto poprzez radosną twórczość ustawową i inne przepisy, to MK będzie mógł najwyżej gorzko zapłakać lub zacznie – wzorem Sobiesiaka – łamać prawo. Tylko, że wtedy głupio mu będzie pisać kolejne “ekonomiczne” teksty.

    P.S. Mam nadzieję że MK się nie obrazi, że polemikę z jego tekstem umieszczam tu, ale skłonił mnie do tego ostatni akapit krakowskiego. Zresztą wszystko to w ramach „Kontrowersji” więc chyba problemu nie ma.

    • To co piszesz wyraźnie podkreśla, że nie ma jednego
      idealnego wzorca na skomplikowane sprawy i że Kurak, znający sie nieźle na ekonomii, nie musi mieć zawsze racji. Jak czytam opinie ekonomistów na cokolwiek, to zawsze jeden autorytet mówi, że będzie wzrost a drugi wybitny, że spadek. Czasem jakiś noblista orzeknie, że stagnacja. Tak to wygląda.

      • Analizowanie problematyki gospodarczej
        w katergoriach zero-jedynkowych jest idiotyzmem. MK tego nie robi, bo nie napisał, że państwowe jest lepsze, tylko się droczy i prowokuje. Ale argumenty są takie gimnazjalisty trochę.

        W ekonomii, ochronie zdrowia, polityce i w ogóle we wszystkim co ma związek z ludzkimi zachowaniami nie można powiedzieć nic napewno. Stąd Twój ostatni akapit jest najlepszym podsumowaniem całej tej dyskusji.

  4. co prywatne to prywatne
    Zgadzam się na to, aby lasy, rzeki i jeziora były niczyje i swobodnie dostępne, całą resztę radził bym jednak opylić prywaciarzom. Sądy i więzienia też nie muszą być państwowe.
    Państwu trzeba zostawić tylko policję i wojsko, utrzymywane za śmiesznie niskie podatki.
    Tak sobie wyobrażam raj gospodarczy.

    • Co do wojska przemyślałbym likwidację. Holandia,
      Dania czy Belgia odzyskały wolność nie bijąc się z Niemcami. Postawiłbym za to na pospolite ruszenie, partyzantkę i bierny opór. Co do sądów i więzień – warto by sprawę przemyśleć. W USA są już prywatne więzienia i kosztują podatników o połowę mniej niż państwowe. Kwestią pozostaje czy prywatni właściciele więzień nie będą zbyt zainteresowani jak największą ilością przestępstw.

      • Prywatne więzienia?
        W sumie czemu nie? Ale co do przestępstw…
        1. Przywalamy facetowi z “praw człowieka” i kontrolujemy go, ale nie na zasadzie nękania, tylko uczciwego sprawdzenia. Facet nie musi mieć “maksymalizacji” bo mu się nie opłaci – może przyjąć tylko tylu więźniów na ile go stać. Na określonej przestrzeni jaką poświęcił na budowę zakładu, może upchnąć N więźniów i ani jednego więcej.
        2. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam żadnego sposobu na zwiększenie / zmniejszenie przestępczości w moim regionie, conajwyżej mogę ją zwiększać osobiście mordy obijając przypadkowym przechodniom na tyle nierozsądnym by się po Pradze włóczyć… ale obawiam się, że jako właściciel(ka) zakładu karnego marny miałobym z tego pożytek, w końcu mogłobym wsadzić się do kicia tylko raz.
        3. Sądy sprywatyzowane??? Kurcze. To ja już wolałobym jednak sprywatyzować policję, mniej to niebezpieczne. Albo ok, policję jako taką też nie, to bez sensu, ale wszelkie funkcje “ochroniarskie” – patrolowanie krawężników, straż miejska itp można spokojnie outsourcować, oczywiście pod nadzorem. Z ograniczeniem praw do przymusu bezpośredniego i pod czujnym nadzorem. To działa podobno…
        4. Co by tu jeszcze sprzedać, panowie i panie? Wracając do meritum sprawy – po jakiego diabła w ogóle krajowi hazard, zwłaszcza państwowy??? Akcyza i to na chama – na przychód a nie dochód byłaby całkiem dobrym pomysłem…

  5. co prywatne to prywatne
    Zgadzam się na to, aby lasy, rzeki i jeziora były niczyje i swobodnie dostępne, całą resztę radził bym jednak opylić prywaciarzom. Sądy i więzienia też nie muszą być państwowe.
    Państwu trzeba zostawić tylko policję i wojsko, utrzymywane za śmiesznie niskie podatki.
    Tak sobie wyobrażam raj gospodarczy.

    • Co do wojska przemyślałbym likwidację. Holandia,
      Dania czy Belgia odzyskały wolność nie bijąc się z Niemcami. Postawiłbym za to na pospolite ruszenie, partyzantkę i bierny opór. Co do sądów i więzień – warto by sprawę przemyśleć. W USA są już prywatne więzienia i kosztują podatników o połowę mniej niż państwowe. Kwestią pozostaje czy prywatni właściciele więzień nie będą zbyt zainteresowani jak największą ilością przestępstw.

      • Prywatne więzienia?
        W sumie czemu nie? Ale co do przestępstw…
        1. Przywalamy facetowi z “praw człowieka” i kontrolujemy go, ale nie na zasadzie nękania, tylko uczciwego sprawdzenia. Facet nie musi mieć “maksymalizacji” bo mu się nie opłaci – może przyjąć tylko tylu więźniów na ile go stać. Na określonej przestrzeni jaką poświęcił na budowę zakładu, może upchnąć N więźniów i ani jednego więcej.
        2. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam żadnego sposobu na zwiększenie / zmniejszenie przestępczości w moim regionie, conajwyżej mogę ją zwiększać osobiście mordy obijając przypadkowym przechodniom na tyle nierozsądnym by się po Pradze włóczyć… ale obawiam się, że jako właściciel(ka) zakładu karnego marny miałobym z tego pożytek, w końcu mogłobym wsadzić się do kicia tylko raz.
        3. Sądy sprywatyzowane??? Kurcze. To ja już wolałobym jednak sprywatyzować policję, mniej to niebezpieczne. Albo ok, policję jako taką też nie, to bez sensu, ale wszelkie funkcje “ochroniarskie” – patrolowanie krawężników, straż miejska itp można spokojnie outsourcować, oczywiście pod nadzorem. Z ograniczeniem praw do przymusu bezpośredniego i pod czujnym nadzorem. To działa podobno…
        4. Co by tu jeszcze sprzedać, panowie i panie? Wracając do meritum sprawy – po jakiego diabła w ogóle krajowi hazard, zwłaszcza państwowy??? Akcyza i to na chama – na przychód a nie dochód byłaby całkiem dobrym pomysłem…

  6. co prywatne to prywatne
    Zgadzam się na to, aby lasy, rzeki i jeziora były niczyje i swobodnie dostępne, całą resztę radził bym jednak opylić prywaciarzom. Sądy i więzienia też nie muszą być państwowe.
    Państwu trzeba zostawić tylko policję i wojsko, utrzymywane za śmiesznie niskie podatki.
    Tak sobie wyobrażam raj gospodarczy.

    • Co do wojska przemyślałbym likwidację. Holandia,
      Dania czy Belgia odzyskały wolność nie bijąc się z Niemcami. Postawiłbym za to na pospolite ruszenie, partyzantkę i bierny opór. Co do sądów i więzień – warto by sprawę przemyśleć. W USA są już prywatne więzienia i kosztują podatników o połowę mniej niż państwowe. Kwestią pozostaje czy prywatni właściciele więzień nie będą zbyt zainteresowani jak największą ilością przestępstw.

      • Prywatne więzienia?
        W sumie czemu nie? Ale co do przestępstw…
        1. Przywalamy facetowi z “praw człowieka” i kontrolujemy go, ale nie na zasadzie nękania, tylko uczciwego sprawdzenia. Facet nie musi mieć “maksymalizacji” bo mu się nie opłaci – może przyjąć tylko tylu więźniów na ile go stać. Na określonej przestrzeni jaką poświęcił na budowę zakładu, może upchnąć N więźniów i ani jednego więcej.
        2. Nie wiem jak ty, ale ja nie mam żadnego sposobu na zwiększenie / zmniejszenie przestępczości w moim regionie, conajwyżej mogę ją zwiększać osobiście mordy obijając przypadkowym przechodniom na tyle nierozsądnym by się po Pradze włóczyć… ale obawiam się, że jako właściciel(ka) zakładu karnego marny miałobym z tego pożytek, w końcu mogłobym wsadzić się do kicia tylko raz.
        3. Sądy sprywatyzowane??? Kurcze. To ja już wolałobym jednak sprywatyzować policję, mniej to niebezpieczne. Albo ok, policję jako taką też nie, to bez sensu, ale wszelkie funkcje “ochroniarskie” – patrolowanie krawężników, straż miejska itp można spokojnie outsourcować, oczywiście pod nadzorem. Z ograniczeniem praw do przymusu bezpośredniego i pod czujnym nadzorem. To działa podobno…
        4. Co by tu jeszcze sprzedać, panowie i panie? Wracając do meritum sprawy – po jakiego diabła w ogóle krajowi hazard, zwłaszcza państwowy??? Akcyza i to na chama – na przychód a nie dochód byłaby całkiem dobrym pomysłem…