Reklama

Typowe analizy „niepokornych” są typowe i nie inaczej jest w przypadku najnowszej podniety, chociaż temat był przerabiany tysiące razy i finał jest znany. Prezydent Ukrainy Zełenski miał nie życzyć sobie wizyty prezydenta Niemiec Steinmeiera. Taka jest oficjalna wersja wydarzeń przedstawiona przez stronę niemiecką, ale strona ukraińska temu zaprzecza. Mamy zatem typowy dyplomatyczny zgrzyt, który w żadnym wypadku nie oznacza zerwanie stosunków dyplomatycznych, czy nawet trwałego konfliktu w stosunkach międzynarodowych. Sprawa wydaje się prosta, Ukraina oczekiwała od Niemiec dostaw broni i większych sankcji nałożonych na Rosję, a Niemcy nie bardzo się kwapią do jednego i drugiego. Nie jest też żadną tajemnicą, że konflikt zbrojny na Ukrainie zmierza ku końcowi, co oznacza, że ktoś będzie musiał postawić nowe domy, infrastrukturę i tak dalej.

Teoretycznie Ukraina nie ma wiele argumentów i nie może zaglądać w zęby darowanym koniom razem hełmami dostarczonymi z Niemiec, ale jednego asa w rękawie trzymają. Wybór firm, które będą mogły zarobić na odbudowie Ukrainy leży po stronie władz ukraińskich, o czym wie każde zainteresowane państwo. Problem polega na tym, że takim asem nie da się grać w nieskończoność i bardzo łatwo można przelicytować. Niemcy to pragmatycy i potrafią liczyć, zarówno koszty, jaki i zyski. Sankcje nałożone na Rosje to są niemieckie koszty i to bardzo poważne, żeby nie powiedzieć gigantyczne. Rzecz się rozbija o kluczowe biznesy związane z przesyłem gazu, ale też importem ropy z Rosji. Dlatego też nie ma mowy, aby w tym obszarze niemieccy politycy z dnia na dzień zgodzili się zmienić dostawcę. O ile w ogóle to zrobią, to tylko wówczas, gdy zmiana będzie korzystna dla Niemców, nie dla Ukrainy. Dużo łatwiej okazać „solidarność” z Ukrainą poprzez dostawy broni i po pierwszych stanowczych odmowach coś tam na Ukrainę dotarło. Ostrożne wsparcie militarne wiąże się głównie z kosztami politycznymi, krótko mówiąc Niemcy nie chcą drażnić Putina, z którym robią interesy i to w wielu miejscach.

Reklama

W takich warunkach politycznych Zełenski chce wymóc na Niemcach przynajmniej jedno z dwóch, jeśli nie sankcje, to więcej broni i tyle może ugrać jednym asem. Z dużym prawdopodobieństwem poszedł sygnał, że Ukraina oczekuje „solidarności”, ale nie było żadnej konkretnej odpowiedzi. W efekcie zaszczytu spotkania z Zełenskim dostąpili wyłącznie prezydenci krajów nadbałtyckich i Polski. Ze spotkania wynikło tyle, co zazwyczaj, poklepanie po plecach i przyjacielskie gesty. Na podstawie tych słodkich widoków, które w polityce żyją krócej niż motylek, „niepokorni” zbudowali huraoptymistyczną opowieść o Polsce, która stała się graczem numer jeden w Europie. Za tym mają iść nie tylko oklaski na balkonach słyszane od Rzymu po Krym, ale udział w odbudowie Ukrainy. O słodka naiwności! Ktoś tu chyba zapomniał, że niemiecki potencjał gospodarczy i polityczny, to wielokrotność możliwości Polski. Tajemnicą poliszynela jest też sposób wyłaniania wykonawców w ramach ukraińskich przetargów, a przypomnę, że mówimy o kraju numer jeden w Europie pod względem korupcji.

Gdy się skończy konflikt zbrojny, zaczną się twarde realia i nikt nie będzie pamiętał kto, kogo i gdzie klepał po ramieniu. Do dużych biznesów trzeba będzie mieć pieniądze, technologię i dojścia do polityków ukraińskich od szczebla lokalnego po centralny. Polskie autostrady budowały firmy zagraniczne, łącznie z czeskimi i tylko ludzie pozbawieni elementarnej wiedzy, mogą mówić o Polsce jako głównym beneficjencie odbudowy Ukrainy. W najlepszym razie Ukraińcy kupią od Polaków kostkę brukową i parę ciężarówek z klejem do terakoty, żeby wykończyć wieżowce postawione przez: Niemców, Francuzów, Amerykanów. Polityk w pięć sekund zapomina, co było wczoraj, jeśli dziś daje zupełnie nowe możliwości. Nikt się będzie bawił w sentymenty, jak na stole zamiast jednego i zgranego asa pojawią się miliardy do wydania na inwestycje, które są poza polskim zasięgiem. Cała reszta to pobożne życzenia i prężenie cherlawych muskułów.

Reklama

10 KOMENTARZE

  1. O tym, kto będzie zyskiwać na odbudowie Ukrainy zadecyduje Putin (w tej części, którą przyłączy do Rosji) i Kolomojski. Obydwaj będą preferować ludzi ze swoich nacji. Polska w tym całym intetesie może pojawić się tylko w roli dojnej krowy, w której sprawuje się jak dotąd wyjątkowo dobrze.

    Wiele wskazuje na to, że w wojnie rosyjsko – ukraińskiej przegranym będzie nasz kraj.

    • Już jest przegrany a będzie jeszcze bardziej. Putin nas nie przytuli to normalne.
      Władze togo, co pozostanie z Ukrainy będą takie jak teraz, czyli szemrane towarzystwo od ptasiej grypy i asf. Dla tych ludzi a w zasadzie dla ich mocodawców rząd PiS jest spalony. Nie był w stanie wziąć Polaków za mordę w stopniu w jakim od niego wymagano. Drugi rok koronki w Polsce to w zasadzie Zanzibar, szczepienia porażka… ONI tego PiSowi nigdy nie wybaczą i żadna żółtoniebieska nadgorliwość tej śmiertelnej winy nie zmaże. Nasze nieudaczniki nawet porządnie stad norek nie umiały wytruć! Nawet nie umieli zamknąć Turowa (no takie tam tylko skromne sabotaże były ale to fuszerka).
      Prosty przykład: von der Leyen to typowa globalistyczna blać – gdyby nasi mieli fory u pandemicznych globalistów, już dawno by nam odblokowała kasę… a cały czas jesteśmy “głodzeni”, cały czas jest gra na zmianę władzy w PL. Z tego powodu można być na 100% pewnym że ICH ludzie na Ukrainie naszych tylko tolerują, potrzebują do darmowej benzynki z Orlenu i “pożyczek” od NBP.
      Jak kurz opadnie będzie przytulanko z Trzaskowskim.

  2. Mam to w….

    Mnie wkurza to, ze nie bedaca w NATO UKRAINA dostanie cale kilometry sprzetu od USA Wielkiej Brytanii i Niemiec, natomiast Polska jako kraj frontowy NATO zalatwila wypozyczenie 30 abramsow na rok, do treningow.
    Do Ukrainy poplynie sprzet w oparciu o ustawę z II wojny światowej o wsparciu sojuszników, Polska nie będzie miała gotówki żeby za 4 lata kupic czołgi.

    Naprawdę, armia ukraińska czeska słowacka niedługo…. .

    • Ukraina ma dość poważna wojnę i za “darmowy” sprzet wojskowy płacą dosłownie własna krwią. Wolę, żeby Polska płaciła za sprzęt pieniędzmi a nie krwią. Juz to kiedyś przechodziliśmy. Amerykanie bardzo cwanie wpierdolili naiwnych Ukraińców w bardzo chujowy konflikt tak jak nas Anglicy w 1939. Amerykanie daja im sprzetu za miliard, straty Rosjan przekroczyły prawdopodobnie 15 miliardów (zależy jak liczyc życie i kalectwo sowieckich żołnierzy) przy zerowych stratach własnych Amerykanów. Poza tym chyba jeszcze za wcześnie na rozważania o odbudowie Ukrainy.

      • > Amerykanie bardzo cwanie wpierdolili naiwnych Ukraińców w bardzo chujowy konflikt tak jak nas Anglicy w 1939.

        Widzę, ze w CZYMŚ jesteśmy w stanie się zgodzić 🙂

        > Amerykanie daja im sprzetu za miliard, straty Rosjan przekroczyły prawdopodobnie 15 miliardów (zależy jak liczyc życie i kalectwo sowieckich żołnierzy) przy zerowych stratach własnych Amerykanów.

        A tu się nie zgodzimy.

        Amerykanie zasabotowali sobie dolara. Po tej akcji z rezerwami i swiftem nikt nie będący na ich bardzo krótkiej smyczy już im nie powierzy rezerw ani nie będzie handlował przez ich systemy.

        Dedolaryzacja świata została zapoczątkowana przez nich. To jest warte dużo więcej niż te marne 15 miliardów, nawet uwzględniając dysproporcję pomiędzy gospodarką Rosji i USA.

        Świat jednobiegunowy właśnie zdycha a Amerykanie ścigają się z czasem żeby zdążyć z wojną zanim Chiny zmiażdżą ich jak robaka.

        Zraniony lew alfa zrobi WSZYSTKO żeby utrzymać się na szczycie piramidy. Jak mu się nie uda to podzieli los GB. To cholernie mocna motywacja.

  3. Ale której Ukrainy? Punktem wyjścia do przewidywania przyszłości nad Dnieprem jest cytat rosyjskich polityków, że nieprawda, jakoby Rosjanie nie lubili Ukrainy. Przeciwnie, oni tak bardzo lubią Ukrainę, że chcieliby, żeby było nawet kilka Ukrain. Na razie zanosi się na trzy. Lub, nazywając rzeczy inaczej, dwie “Ukrainy” plus różne twory pośrednie na południu, przed formalnym wchłonięciem pasa czarnomorskiego do Matuszki Rassiji. A i to na razie bez uwzględniania zachcianek żydowskich.

    Obecna “wojna” to dopiero początek prawdziwych problemów Ukraińców. Czy kim tam tamtejsi ludzie będą. Obecnie grupa sterująca Żeleńskim dławi wewnętrzną opozycję. W obliczu konfliktu z Rosją i patriotycznego wzmożenia na razie to wydaje się łatwe. Zresztą trwa króciutko, raptem 6 tygodni. To jest epizod. Ale każdy z oligarchów i lokalni watażkowie mają swoje ambicje, interesy i uzbrojonych po zęby popleczników. To musi pierdyknąć.

    Kiedy zacznie się krwawe budowanie nowego układu wewnętrznego, to nie będzie już tak słodko, jak z cywilizowanymi Rosjanami. I Żeleński nie będzie cwaniakował, że nie chce podwózki i w moment czmychnie do swojego domu za 35 mln USD na Florydzie. A my módlmy się i zbrojmy, żeby ukropska wojna domowa nie rozlała się na Polskę.