Reklama

Na pierwszymi miejscu trzeba postawić schemat, a właściwie obłęd trafnie zdefiniowany przez Einsteina: „robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Kolejny odcinek w wykonaniu i z udziałem tych samych ludzi plus Owsiak i Moczulski, musi przynosić takie same rezultaty. Na drugim miejscu stawiam frekwencję, ale w konkretnym ujęciu. Fakt, że warszawski ratusz zastosował tę samą prymitywną technikę i wrzucił wbrew matematyce 100 000 demonstrantów, na plac zdolny pomieści maksymalnie 30 000, mówi wszystko o „nowej jakości”. Kurskiemu nawet się nie chciało odsyłać reporterów i asystentów do „liczenia główek”, Komenda Główna Policji rzuciła zwyczajowe 25 000 i po zawodach. Na trzecim miejscu mamy porażkę „zjednoczonej opozycji” i choćby demonstracja liczyła 300 000, to zabrakło na niej: Hołowni, Czarzastego, Kosiniaka-Kamysza, Zandberga i gdzieś w tłumie zgubili się: Schetyna, Budka, Kidawa-Błońska, Kopacz i wielu innych polityków PO z pierwszego rządu, których Tusk odstawił na boczne tory.

Trzy porażki to w zasadzie już jest seria, ale tego było znacznie więcej. Braki kadrowe Tusk rozpaczliwie próbował wypełnić tymi, których miał pod ręką. Zabrakło noblistki Tokarczuk, to przyszła Grochola, Wałęsa też ma dość gadania za darmo, to pojawił się Owsiak z identyczną mentalnością, ale biznes i tak zrobił reklamując swoje puszki. Za porozumienie ponad podziałami odpowiadał Moczulski i powiem szczerze, że to mnie całkowicie zbiło z tropu, do dziś nie potrafię zrozumieć, o co tu chodzi, przecież był pod ręką „konserwatywny” Giertych i co by o nim nie mówić, to współpracy z SB nie ma na koncie. Dla odmiany obecność Grodzkiego i Trzaskowskiego akurat Tuskowi nie leżała, ale nie mógł sobie pozwolić na wyciszenie tych polityków i to chyba jedyny mały sukces Tuska. Obaj wypadli fatalnie, Trzaskowski powtarzał hity z zamęczonej na śmierć wyborczej listy przebojów, Grodzki został przyjęty przez publiczność z takimi emocjami, jakie towarzyszą szkolnej wycieczce w operze. Próba wypełnienia tych wszystkich dziur i nudów występami sanitariuszek z opaskami AK, przyniosła takie same rezultaty, jakie zdefiniował Einstein. W niczym nie pomogły Tuskowi, za to same postawiły się w politycznej piaskownicy naprzeciw Bąkiewicza i przerzucały łopatkami patriotyzm.

Reklama

Wisienką na torcie tego nieporozumienia była chyba najbardziej absurdalna wypowiedź autorstwa Owsiaka. Najpierw wywołał Tuska na scenę, niczym sztubaka do tablicy, by po chwili bełkotać coś o przerażającym budynku w Brukseli, pełnym biurokracji i tak małych toalet, że nie sposób tam swobodnie usiąść, ale bohaterski Tusk dał radę. Gdyby kazano mi napisać scenariusz i monolog dla „kreta”, którego zadaniem jest ośmieszenie Tuska, to z żalem i urażoną dumą muszę stwierdzić, że czegoś podobnego nie byłbym w stanie przebić. Wczorajsza impreza to wizytówka Tuska: lenistwo pomieszane z trollowaniem, żadnej nowej myśli, nowego pomysłu i choćby próby pozyskania nowych zwolenników. Do Warszawy zwieziono kadry partyjne, młodzieżówkę, do tego dyżurnych celebrytów i ulicznych zadymiarzy, z tym składem Tusk liczył na cud „świeżej energii”. Złośliwie mogę podsumować nadzieje Tuska jednym pocieszeniem, do środy o tej katastrofie wszyscy zapomną. Na wiecach Kijowskiego było dwa razy więcej ludzi i wszyscy liderzy opozycji, „piosenkarz” Pato-Mata-Tata zgromadził większą publikę i jeszcze wszyscy musieli mu za to zapłacić.

Tusk zrobił łapankę i przyszli tacy goście, na jakich Tuska stać, ale i oni wystarczyli, aby uzyskać efekt „spłaszczenia”. Tusk na tle Grocholi, Owsiaka i reszty nie pokazał się jako lider, tylko jeden z wielu. Nikt dziś nie powtarza frazy, zdania, czy nawet jednego słowa Tuska, które miało dać nowy impuls. Z manifestacji przebiły się dwa elementy, pyskówka Wandy Stawskiej-Traczyk z Bąkiewiczem i absurdalny bełkot Owsiaka, typowy dla niego. Polacy po tym nudnym i groteskowym przedstawieniu niczego się nie dowiedzieli, nikomu nie zaufali, za nikim nie pójdą. Tuska zyskałby więcej gdyby został na Twitterze i wklejał śmieszne obrazki z Kaczyńskim. Całą zabawą interesują się wyłącznie ci, co zawsze, partyjne wierchuszki i bojówki, użyteczne dla obu stron „media”, no i tacy jak ja, którzy mają przykry obowiązek opisywania po raz tysięczny tej samej nieudolności.

PS Proszę Użytkowników Twittera o wrzucenie linku do felietonu.

Reklama

13 KOMENTARZE

  1. Tusk nie zaoferował alternatywy wobec polityki PiS więc może co najwyżej podbierać kodziarzy czy innych lewaków.
    W sprawie koronki, granicy , ekodrożyzny i wielu innych nurtujących wyborcę spraw, Tusk oferuje jeszcze gorszą politykę albo żadną. Brak programu jest i był słabością PO

  2. @smartboy
    Pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoim komentarzem – “Brak programu jest i był słabością PO” – nie, to jest ich siła, gdyby ogłosili program to pies z kulawą łapą by na nich nie zagłosował! Ich pomysły są poniżej jakiejkolwiek krytyki. Nawet średnio inteligentny i średnio edukowany człowiek to widzi. Szkoda tylko, że PIS włazi w te same buty i coś by chciał zrobić ale nie za badzo wiadomo co. Dużo napuszania się a jak przyjdzie co do czego, to ogon pod siebie i w nogi. Tyle razy już “guzika nie oddali”, że to zaczyna być podejrzanie bliskie “braku programu PO”. My się napuszamy, wy się napuszacie, a nic nie jest zrobione, zobaczymy jaki będzie wynik meczu o Turów… “My noszimy kaloszimy….”

  3. Felieton tak chyba z dziennikarskiego obowiązku 🙂 Temat raczej na boku mejnstrimu. No ale niech będzie, jak zwykle ciekawie sie czyta. Co do Tuska to jest to wg mnie typowy produkt marketingowy. Sepleniące beztalęcie wyszkolone w pyskowaniu dzień i noc pompowane na zbawcę narodu. Idealnie nadaje sie do prowadzenia na smyczy i to nawet nie przez służby (chociaż to jest dość prawdopodobne) lecz o kogoś kto po prostu więcej zapłaci(niekoniecznie w walucie). Polityk mierny i leniwy ale próżny. Dzięki patronom może być kimś i robić nic. Jak bardzo jest bezużyteczny jako urzędnik pokazała jego kadencja jako “szefa europy”. Powszechnie uważany za biernego podawacz marynarki Junckera. Tak się własnie kończy jak znajomi wmawiają ci w kółko ze pewnego pieknego dnia powrócisz na białym koniu dzierżąc w prawej ręce moc Midasa…

  4. O niczym. Kontekst tez jakiś taki zmyślony. Pasożytów się nie karmi. Nie dyskutuje z nimi i nie wymaga od nich czegokolwiek bo to byłoby wbrew ich naturze – pasożytniczej. Po prostu zamawia się deratyzację, dezynsekcję, dezynfekcję i/lub dekontaminację.
    I jeszcze te narracje… “pasożyty w służbie narodu”, “pasożyty dobrze dla kraju”, szyldy, programy, obiecanki cacanki a raczej macanki, grabież i gwałt.
    Ogarnijcie skalę. Żaden pasożyt nigdy niczego nie dołożył z własnej kieszeni, a “z krwi” którą utoczy, pasie głównie własny brzuch i pasożytnicze potomstwo. Czego tu nie rozumiecie?
    Wychodzenie z UE? Niewychodzenie? Pieniądze UE? A UE to skąd ma? Z d…py?
    To są wasze, ciężko zarobione pieniądze, te same minus utoczona krew plus kredyty na zasadach lichwy połączone z darowanym koniem co ma anthrax (i nie chodzi o tzw kapelę klasy old-school), czytaj nie tylko swoją pożyczkę będziesz ze zbójeckim procentem spłacał ale też tą co pasożyty na brzuch i dziatwę swoją wezmą.
    Pacansyfistyczny świat (tzw) jest gorszy niźli opowieść idioty i sen wariata zusammen. Pasożyty pasożytują, a obroną są kredki w internetach, tudzież dla odważnych, targanie się po trybunałach pasożytów i dochodzenie swego według prawa pasożytów rozsądzane przez pasożyty naczelne. To jest jak porada dla napadniętego którego zaraz ograbią, zgwałcą żonę, a dzieciom wytną organy do przeszczepów, porada by dzwonić na sto dwanaście. W wersji łagodniejszej, porada dla kogoś z ostrym zapaleniem wyrostka, żeby zrobił test na obecność c19, bo bez tego nie przyjmą do szpitala o operacji nie mówiąc.
    O przepraszam. To ostatnie to akurat w niedawnych czasach częsta praktyka czasem okupiona trwałym odejściem. Na c19 oczywiście. Wyrostek był tylko towarzyszący.
    Naprawdę ciężko zrozumieć że właściwie wszystkie problemy (prócz katastrof naturalnych) mają odpasożytniczą przyczynę?