Reklama

Bez zbędnych wstępów i opisów przyrody, przechodzimy od razu do rzeczy. Wczoraj mieliśmy wyjątkowy dzień, ale tylko pod jednym względem, bo reszta to dzień jak co dzień. Najwięcej mówiło się o kompromitacji w czasie głosowania, kiedy to opozycja mając niepowtarzalną szansę na wygraną z PiS, poniosła spektakularną porażkę, a to dlatego, że posłowie pojechali na wakacje i pokazywali zdjęcia kotów na Twitterze, gdy „ważyły się losy demokracji”. W przeciwieństwie do powszechnych opinii, zgłaszam w tej kwestii zdanie odrębne i w pierwszym słowie zgadzam się z wykładnią posła opozycyjnego, choć on akurat nie powinien się odzywać, że to głosowanie nie miało większego znaczenia.

Idąc dalej trzeba też znieść wszystkie misternie tkane teorie spiskowe, że to Kaczyński zastawił pułapkę, aby ośmieszyć „opozycję”, czy tez Schetyna chciał utopić konkurenta Budkę. Nic z tych rzeczy, to akurat był jeden wielki przypadek i chaos, który zaskoczył wszystkich, nie było ponad 30 posłów PiS na sali i drugie tyle ze strony opozycji. Padł wniosek o wyłączenie z posiedzenia pierwszego czytania nowelizacji ustaw sądowniczych i dopiero wtedy wszyscy się zorientowali, jak blisko było do sensacji. Normalna sytuacja w sejmie, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, ale konsekwencje ewentualnie przegranego głosowania przez PiS miałyby dokładnie taki sam charakter, jak po przegranej opozycji, nic więcej. Elektorat PiS wściekłby się i zepsułby sobie święta, PiS musiałby ukarać posłów i pewnie pojawiłaby się cała seria teorii o tym jak to koalicja się rozsypuje, natomiast ustawa i tak zostałby przegłosowana w późniejszym terminie.

Reklama

Pech chciał, że porażka przydarzyła się opozycji i to w fatalnych okolicznościach, co doprowadziło do wyjątkowego zachowania elektoratu opozycji, o czym wspomniałem na wstępie. Dzień wcześniej co prawda garstka, ale jednak, przyszła, w taką sobie pogodę, przed sądy, aby zaśpiewać piosenki o wolności i krzyczeć: „konstytucja”. Na te demonstracje nie udało się dotrzeć Tuskowi, który siedział w cieplej sali i promował swoją książkę. Oczywiście Tusk znalazłby czas, aby wyjść do tłumów, problem w tym, że żadnych tłumów nie było, a Tusk porażek swoją twarzą nie firmuje. Pierwszy iskrę pod beczką prochu wykrzesał włąśnie Tusk, jednak wybuch nastąpił dopiero po kompromitacji w głosowaniu i serii głupich tłumaczeń. Hitem stała się „Madera 2”, czyli wyjazd Napieralskiego na urlop z rodziną, gdy „lud konstytucyjny” walczył na barykadzie, pan Grzegorz się wczasował. Tego było już za wiele i co ciekawe najtwardszy „leming” zawył najgłośniej, nie ważąc słów.

Rzecz niespotykana od ponad czterech lat, zawsze, ale to zawsze uciszano wszystkich najłagodniejszych i racjonalnych krytyków jednym hasłem: „dajesz paliwo PiS”. Tym razem uciszano naprawdę nieliczne jednostki, które się do tego knebla odwołały. Tragedia zatoczyła tak wielkie kręgi, że do ogólnego lamentu dołączyły się media i autorytety. Proszę sobie wyobrazić, że nawet Owsiak nie wytrzymał i w nocy w swoim stylu zgnoił opozycję:
Największym przegranym jest tutaj opozycja. Przegranym? Co ja gadam! To według mnie kompletna nieudolność. Zło! Wielkie zło!
Cuda chciałoby się powiedzieć, przed Wigilią najbardziej zatwardziali antypisowcy przemówili ludzkim głosem i dostrzegli, że są mięsem armatnim dla polityków opozycji, co średnio rozgarnięty człowiek wiedział od zawsze. Na koniec doszło nocne nagranie z posiedzenia komisji sprawiedliwości i tam usłyszeliśmy, że jedynym pomysłem POKO jest „robienie sobie jaj” i obstrukcji, co część opozycji nazwała „kodziarstwem” i to parokrotnie. Nie muszę tłumaczyć, że afera rozlała się z taką siłą, której i wymowne milczenie TVN nie powstrzyma. Publicyści mają skłonność do podniet i często przy takich okazjach wyciągają daleko idące wnioski. Powstrzymam się zatem od wielkich uniesień i nie napiszę, że to koniec czegokolwiek, natomiast na pewno jest to początek totalnej apatii w szeregach elektoratu opozycji i całkowitej niemocy polityków opozycji.
Z tak głębokiego dna nie da się wydobyć podskakiwaniem, tutaj potrzeba drabiny albo trampoliny, czyli przestawienia wajchy i wyprodukowania zupełnie innego szyldu, bo o nowej jakości nie ma mowy. Nie znaczy to jednak, że coś takiego zaistnieje, równie dobrze wszystko może się dalej kisić i gnić, ale to już się będzie działo na otwartych oczach elektoratu, do którego dotarła naga prawda.

Reklama

18 KOMENTARZE

  1. To co “Łopozycji” chyba

    To co? "Łopozycja" chyba musi tera jakieś wojsko zza granicy tu zawezwać. A to dla upilnowania Schetynum Veto, PO Oszustum i Temidum Włapum! Praw ich kardynalnych! Larum grają . . . Tela zza której by tak? Niemce nie mają opon zimowych. Putina trochę jakby strach! Marnie płaci i mściwy bardzo.

  2. To co “Łopozycji” chyba

    To co? "Łopozycja" chyba musi tera jakieś wojsko zza granicy tu zawezwać. A to dla upilnowania Schetynum Veto, PO Oszustum i Temidum Włapum! Praw ich kardynalnych! Larum grają . . . Tela zza której by tak? Niemce nie mają opon zimowych. Putina trochę jakby strach! Marnie płaci i mściwy bardzo.

    • Bruksela jak zwykle chce się

      Bruksela jak zwykle chce się mieszać do spraw wewnętrznych niektórych członków UE. Powinna dostać jasną i dobitną odpowiedź, posyłającą ją na drzewo. Tę odpowiedź trzeba upublicznić, podobnie jak to zrobił Trump z listem do Pelosi. Dopiero wtedy urzędnicza eurokomuna nabierze do nas szacunku. Panią Jurovą można spacyfikować pismem przypominającym jej kto stanowi w Polsce prawa i wskazującym że kwestionuje demokratyczny wybór Polaków.

      To całe brukselskie wtykanie nosa w nieswoje sprawy skończy się w przyszłości tak, jak z UK. Już teraz koszty przewyższają korzyści i coraz więcej ludzi zdaje sobie z tego sprawę.

    • Bruksela jak zwykle chce się

      Bruksela jak zwykle chce się mieszać do spraw wewnętrznych niektórych członków UE. Powinna dostać jasną i dobitną odpowiedź, posyłającą ją na drzewo. Tę odpowiedź trzeba upublicznić, podobnie jak to zrobił Trump z listem do Pelosi. Dopiero wtedy urzędnicza eurokomuna nabierze do nas szacunku. Panią Jurovą można spacyfikować pismem przypominającym jej kto stanowi w Polsce prawa i wskazującym że kwestionuje demokratyczny wybór Polaków.

      To całe brukselskie wtykanie nosa w nieswoje sprawy skończy się w przyszłości tak, jak z UK. Już teraz koszty przewyższają korzyści i coraz więcej ludzi zdaje sobie z tego sprawę.

    • “Koperta”, czyli Jaguar

      "Koperta", czyli Jaguar Lepkoręki pogubiła się ile, od kogo i kiedy brała a nawet się przyznała, że wzięła w prywatnym gabinecie zapominając, że tak opłaconą usługę wykonywała już na koszt NFZ'u. Kolejny pazerny prymityw, coś mi się zdaje, że do końca kadencji, nawet w tym układzie nie dotrwa.

    • “Koperta”, czyli Jaguar

      "Koperta", czyli Jaguar Lepkoręki pogubiła się ile, od kogo i kiedy brała a nawet się przyznała, że wzięła w prywatnym gabinecie zapominając, że tak opłaconą usługę wykonywała już na koszt NFZ'u. Kolejny pazerny prymityw, coś mi się zdaje, że do końca kadencji, nawet w tym układzie nie dotrwa.

  3. Skoczyńczyłoby się

    Skoczyńczyłoby się przedstawienie w Brukseli.

    Dramatem platformy jest to, że Schetyna to jedyny polityk w jej szeregach, a jedyne teraz pragnienie w platformie to wywalić Schetynę w nadziei, że to coś zmieni. Ale może jakby pod rząd 10 razy zwalniać Schetynę to coś to zmieni? 

  4. Skoczyńczyłoby się

    Skoczyńczyłoby się przedstawienie w Brukseli.

    Dramatem platformy jest to, że Schetyna to jedyny polityk w jej szeregach, a jedyne teraz pragnienie w platformie to wywalić Schetynę w nadziei, że to coś zmieni. Ale może jakby pod rząd 10 razy zwalniać Schetynę to coś to zmieni?