Reklama

Profesor Senyszyn to wyjątkowa osobistość, którą bardzo cenię za odwagę, trafność stawianych tez i niezłą publicystykę. Mniej podziwiam ją za ciągłe pochylanie się nad losem biednych, zagubionych i mało chcących a już całkiem nie zachwycam -monotematycznością. Po przeczytaniu na jej blogu paru tekstów, nawet mało inteligentny człowiek będzie wiedział o czym pani Profesor napisze jutro, pojutrze lub za miesiąc.

Reklama

 

Niedawno była łaskawa pożalić się marszałkowi Sejmu, że redaktor Miecugow w Szkle Kontaktowym, nazwał to całe zgromadzenie z Wiejskiej – hałastrą. Poprosiła pana Komorowskiego o interwencję, tak jakby sama nie potrafiła się obronić i dać odpór redaktorowi Miecugowowi. Poskarżyła się jak mała dziewczynka a przecież ma swoje lata, maluje się ostro, nosi skóry na sobie a pejcz w torebce. Została wybrana blogerką roku. Nie ma lepszej sytuacji, by na stronach swojego blogu roku, nie dowalić redaktorowi z TVN-24. Okazuje się jednak, że Profesor Senyszyn sama nie wierzy, by decyzja Żakowskiego stawiająca ją na podium, zmieniła jej pozycję na lepszą wśród osób piszących o polityce w Internecie.

 

Synonimami hałastry są – dzicz, gawiedź, hołota, motłoch, pospólstwo, męty, tałatajstwo, szumowiny, tłuszcza czy zbieranina. Dla każdego coś miłego. Mnie, słowo to zawsze będzie się kojarzyć z hałasującą zbieraniną, w której każdy pieje o tym, co mu na wątrobie siedzi a co akurat  innego gówno interesuje. Hałastra nie ma dla mnie określenia pejoratywnego. Raczej ma kontekst dobroduszny. Nie sądzę, bym zaliczony do krzykliwej grupy, w której trudno o wspólne zdanie, obraził się śmiertelnie za przynależność do hałastry.

 

Pani Senyszyn powinna sobie przypomnieć, jak grupa posłów PIS-u wyszła z sali sejmowej w trakcie obrad by protestować przeciwko czemuś tam a potem przyniosła lewe usprawiedliwienia i usiłowała wyłudzić 300 złotych od swojego pracodawcy. I zapewniam panią Senyszyn, że wolałbym po 300-kroć zostać zaliczony do hałastry niż być obrzucany przez społeczeństwo mianem oszusta czy złodzieja.

 

Pani Profesor winna sobie przypomnieć też historię napisania ustawy zdrowotnej przez PIS. Otóż partia ta zaaferowana ściganiem układu zapomniała o czymś takim jak reformy w służbie zdrowia. Nic zatem dziwnego, że ta ich ustawa leżała w szufladzie. Przyszła Platforma, odkurzyła ją, wprowadziła kilka zmian kosmetycznych i co? No właśnie – PIS zagłosowało przeciw niej! I niech mi pani Profesor znowu uwierzy na słowo, że wolałbym przynależeć do hałastry niż do bandy sypiącej piasek w tryby maszyny, której na imię Polska.

 

Pani Profesor powinna sobie obejrzeć sesje sejmowe, gdy na Sali przebywało nie za dużo posłów i kiedy wstyd jakby z nich powolutku gdzieś poumykał. Jeden przekręcony w lewo. Drugi wyciągnięty w prawo. Trzeci z odchyloną głową grubo poniżej wsparcia krzesła. Czwarty z głową na własnych butach. Brakowało, by każdemu wcisnąć do łapy szklankę piwa a do drugiej cygaretę. Ożywiali się, prostowali i oblekali twarze w szyderczy uśmiech, gdy na mównicy pojawiał się ktoś z przeciwnej opcji politycznej. Cokolwiek by nie mówił, na każde zdanie mieli jeden wyćwiczony odzew – he, he, he. Facet o szkolnictwie a oni – he, he, he. Ktoś tam o finansach a te pierwsze rzędy z martwych wstałe ciągle swoje – he, he, he.

 

Nikt mi nie wmówi, że Czeczot czy Duda-Gracz wzięli swoje malunki z powietrza.

 

Szanowna Pani Poseł. Nazwanie Was hałastrą jest najłagodniejszym epitetem. Szkoda, że Pani nie słyszy co o Was w moim mieszkaniu się mówi. Nie zaliczam Pani do hałastry ale jeżeli Pani się o to słowo obraziła, to znaczy, że Pani sama utożsamiła się z wyłudzającymi pieniędze, uwalającymi reformy i tymi, co na okrągło mają do powiedzenia – he, he, he – he, he, he.

 

 

Reklama

7 KOMENTARZE