Reklama

Idziemy z kolegą po osiedlu, obserwujemy nocą niebo. Spadają gwiazdy, niebo zmienia kolor na purpurowy. Mam złe przeczucia. Jedna gwiazda jest większa i się żarzy.

Idziemy z kolegą po osiedlu, obserwujemy nocą niebo. Spadają gwiazdy, niebo zmienia kolor na purpurowy. Mam złe przeczucia. Jedna gwiazda jest większa i się żarzy. Uderza w ziemię bo jest kometą. Wszystko wybucha, uciekam do swojego dawnego bloku. W pokoju patrzę przez okno, które mieni się od łun i światła po wybuchu. Nagle jakby wchodzę w świat za oknem. Wydaje mi się że śnię, że nic nie jest realne, że się miotam i przechodzę ze snu w sen. W końcu wracam z powrotem do pokoju. Niebo nadal jest dziwne, teraz mniej światła, więcej purpury. Siadam do komputera i piszę o moim podróżowaniu między snami na facebooku. Ktoś w odpowiedzi wrzuca film na you tubie z kaczorem donaldem, który zaczyna się schizować i również podróżuje między snami. Tutaj sen traci na wyrazistości, słyszę, że ktoś wychodzi z mieszkania, po chwili znowu głębiej śpię.

Lekko przejęty wychodzę z pokoju przez balkon. W około osiedla rozpościera się teraz morze – wszystko nadal w kolorach purpury. Przepływam przez płycizny. Znajduję plażę, a na niej budynek który wydaje mi się szkołą. Spotykam znajomych z liceum, ale odłączam się od nich i chodzę wokół szkoły. Włamuję się do opustoszałej salki komputerowej, po to by ukraść nieco sprzętu. W trakcie gdy wykręcam pod biurkiem bebechy z komputera, znajdują mnie ludzie z klasy. Śmieją się, że okradam biedne dzieci. Lekko zawstydzony wychodzę. Okazuje się, że za mną przypłynęło tutaj wielu ludzi z osiedla (m.in. moja siostra). Ktoś wpada na pomysł, że salka komputerowa świetnie się nadaje na knajpę, w co też zostaje wspólnym wysiłkiem zamieniona.

Reklama

W następnej scenie karczma jest pełna ludzi, którzy urządzlili sobie jakoś życie po uderzeniu meteorytu. Zaskakująco dużo spośród bywalców to dziennikarze radiowej Trójki. Wychodzę z knajpy (cały czas w tym śnie odłączam się od grupy;) i widzę, że niebo przybrało bardziej czerwono-fioletowy kolor. Wraz z nim morze zaczęło przypominać kolorem czerwoną galaretkę, z pięknymi refleksami światła przebijającymi przez kryształową toń. Pływam nieco i podziwiam żyjątka, którym postanowiłem się lepiej przyjrzeć jeszcze kiedy pierwszy raz przepływałem z osiedla. W oddali widzę, że niebo ciemnieje. Morze kilometr przede mną zmienia się w ciemną głębinę, a ja myślę z trwogą o kryjących się tam stworach (np. o wielkim krokodylu z płetwami). Gdy staję w wodzie, na przyjemnym piasku, w oddali, widzę jak z zatoczki za szkołą na brzeg wychodzą dziwne stwory. Są to w przytłaczającej większości szare mamuty, jest wśród nich kilka srebrno-błękitnych brontozaurów. Wychodzą razem w stadzie, jako dwa gatunki, tolerujące się nawzajem. Dziwię się czemu mamuty są szare, ale spostrzegam, że tamtejszy piasek i skały mają tą barwę, więc może jak z morzem i niebem – zwierzęta odbijają kolor otoczenia. Podbiegam bliżej plażą by to sprawdzić. Biegnie do mnie radośnie usposobiony mały młody mamut. Stwierdzam, że mamuty jednak po prostu są szare, a ten osobnik nawet sino-biały. Jego futro lepi się jak dredy, jest mokre po wyjściu z wody. Chwyta mi trąbą rękę, ja czochram jego włosy, mamuciątko cieszy się. Podekscytowany bięgnę do szkoło-karczmy.

Wpadam do sali i wołam ludzi, by wyszli popatrzeć. – Woda i niebo zmieniły kolor, na plażę wyszły mamuty!- krzyczę, dysząc lekko, bom zmęczony biegiem. Ludzie hurmem ruszają na spotkanie mamutów, a ja odpoczywam w drzwiach karczmy. W oddali widzę mamuty i dobiegających do nich ludzi – nie widzę wszystkiego bo widok zasłania mi skalny klif – widać plaża musi mieć kształt łuku. Nagle słyszę rozpaczliwy krzyk jakiejś kobiety, mówiący, że mamuty zjadają ludzkie dzieci. Ludzie wbiegają z powrotem do knajpy. Stwierdzamy, że trzeba zorganizować obronę. Wywracamy stoły i stawiamy przy drzwiach i oknach. W myśli staje mi obraz szarżującego na nas stada szarych mamutów, z nietypową dla zwierząt zaciętością i inteligencją na twarzach. Czuję jak udziela mi się od innych nastrój strachu i wyczekiwania na zagrożenie, jednocześnie rośnie we mnie duch bojowy przed zbliżającym się starciem gatunków… W tym momencie budzę się z obolałymi po wczorajszym basenie mięśniami. Patrzę na wyświetlacz komórki – jest 11:20.

poglądowa grafika:

poglądowa grafika, wersja z mamutami:

tutaj macie link do mojego poprzedniego blogowego snu:
http://www.kontrowersje.net/tresc/sen_koszmar

Reklama

24 KOMENTARZE

  1. Kolory!
    Takie gwaltowne zwroty akcji, meczace uczucie zagrozenia, ludzie z rozmaitych sfer klimatycznych i czasu… znam, ale rzadko, zeby wszystko buchalo taka intensywna purpura. Ale, Antyszwedzie, chyba takie sny ma sie o innej porze. Kiedy moja komorka pokazuje mi godzine 6.00, to wiem, ze nie zdaze do pracy… Mam teraz jeszcze cale trzy dni urlopu i staram sie z calej sily obudzic o godzinie dwucyfrowej. I, kurcze, nie moge! Biologiczny budzik drze sie juz o czwartej z minutami. Chodze za to spac dlugo po polnocy, w ramach kompensacji. Ale zeby przylapac jakis sen na kolorach, – guzik.
    Przeczytalam z zainteresowaniem. Mnie sie po plywaniu sni najwyzej zapach chloru… Pozdrowienia dla mamuciatka 🙂

  2. Kolory!
    Takie gwaltowne zwroty akcji, meczace uczucie zagrozenia, ludzie z rozmaitych sfer klimatycznych i czasu… znam, ale rzadko, zeby wszystko buchalo taka intensywna purpura. Ale, Antyszwedzie, chyba takie sny ma sie o innej porze. Kiedy moja komorka pokazuje mi godzine 6.00, to wiem, ze nie zdaze do pracy… Mam teraz jeszcze cale trzy dni urlopu i staram sie z calej sily obudzic o godzinie dwucyfrowej. I, kurcze, nie moge! Biologiczny budzik drze sie juz o czwartej z minutami. Chodze za to spac dlugo po polnocy, w ramach kompensacji. Ale zeby przylapac jakis sen na kolorach, – guzik.
    Przeczytalam z zainteresowaniem. Mnie sie po plywaniu sni najwyzej zapach chloru… Pozdrowienia dla mamuciatka 🙂

  3. Kolory!
    Takie gwaltowne zwroty akcji, meczace uczucie zagrozenia, ludzie z rozmaitych sfer klimatycznych i czasu… znam, ale rzadko, zeby wszystko buchalo taka intensywna purpura. Ale, Antyszwedzie, chyba takie sny ma sie o innej porze. Kiedy moja komorka pokazuje mi godzine 6.00, to wiem, ze nie zdaze do pracy… Mam teraz jeszcze cale trzy dni urlopu i staram sie z calej sily obudzic o godzinie dwucyfrowej. I, kurcze, nie moge! Biologiczny budzik drze sie juz o czwartej z minutami. Chodze za to spac dlugo po polnocy, w ramach kompensacji. Ale zeby przylapac jakis sen na kolorach, – guzik.
    Przeczytalam z zainteresowaniem. Mnie sie po plywaniu sni najwyzej zapach chloru… Pozdrowienia dla mamuciatka 🙂