Reklama

W warunkach wojennych, jakie znamy nie tylko z surrealistycznej komedii „Czterej pancerni i pies”, ale i z podręczników historii, wyprawa czterech przywódców państw do obleganego miasta byłaby niemożliwa. Jedynym odstępstwem są negocjacje pomiędzy skonfliktowanymi stronami i zawieszenia broni na czas wizyty. Tymczasem do Kijowa, gdzie według doniesień medialnych nie tylko non stop spadają bomby, ale na rogatkach miasta stacjonuje kolumna wojsk rosyjskich rozciągająca się na 60 km, jednym pociągiem podróżuje sobie kilka głów państw: premier Morawiecki i wicepremier Kaczyński z Polski, premier Czech Petr Fiala oraz premier Słowenii . Mało tego, o wizycie i trasie przejazdu może dowiedzieć się każdy użytkownik Internetu, czyli odziały specjalne, ale i przypadkowy szaleniec są w stanie dokonać sabotażu, z tragicznymi skutkami. Do niedawna Morawiecki organizował telekonferencje w maseczkach, żeby “chronić życie swoje i innych”, a teraz pakuje się w sam środek frontu?!

Powyższy obraz pokazuje absurd i złamanie wszelkich reguł, jakie w czasie wojny obowiązują, a to nakazuje po raz kolejny się zastanowić o co tutaj chodzi? W mojej interpretacji nic się nie zmienia, konsekwentnie podtrzymuję, że nie ma mowy o wojnie na Ukrainie, natomiast z całą pewnością mamy do czynienia z aktem agresji i aktami o charakterze terrorystycznym. Putin usiłuje sterroryzować Ukrainę przy pomocy punktowych ostrzałów, głównie skierowanych na cele wojskowe i infrastrukturę, ale wiadomo, że takie operacje niosą za sobą ryzyko zniszczenia obiektów cywilnych i to też się dzieje. Ludzie naprawdę giną, domy naprawdę się palą i zawalają, tylko skala tych dramatów nie przystaje do medialnej wojny, którą widzimy co dzień. Politycy doskonale sobie z tego zdają sprawę, dlatego wyprawa przywódców państw do Kijowa jest całkowicie bezpieczną wycieczką. Wiadomym jest, że Putin nie odstrzeli pociągu, chociaż ma ku temu idealną okazję, gdyby to zrobił nie zyskałby nic prócz światowego oburzenia, jeszcze większej izolacji i następnych sankcji. Poza tym ta wizyta dla Kremla nie ma najmniejszego znaczenia, co widać po jej randze. Do Kijowa jedzie rezerwowy skład Zachodu: Czechy, Słowenia, Polska i ta delegacja nie ma żadnych kompetencji, aby cokolwiek Zełeńskiemu obiecać, nie mówiąc o realnych decyzjach.

Reklama

Wszystko jest polityczną pokazówką z bardzo czytelną “bojową” symboliką, w Polsce z dodatkowym podtekstem gruzińskim i smoleńskim. Kaczyński z Morawieckim pokazują się jako mężowie stanu, na wzór śp. Lecha Kaczyńskiego, który poleciał do Gruzji, jednak tamta wizyta miała głęboki sens i przyniosła spodziewane rezultaty, Putin się wycofał z Gruzji. Obecny spektakl jest całkowicie pusty w treści, za to pozwala Morawieckiemu i Kaczyńskiemu złapać parę punktów na polskim podwórku politycznym, choć i to nie jest takie proste. Widać po pierwszych komentarzach, że „jednoczenie Polaków” zaczyna się sypać i środowiska związane z opozycją komentują tę eskapadę jeszcze nie jak Palikot Smoleńsk, ale dużo nie brakuje. Skojarzenia z tragicznym lotem najważniejszych osób w państwie i jazdą pociągiem w podobnym składzie, podświadomie uruchamia przewidywalne reakcje. W tym obszarze na pewno jeden głos z Polski nie popłynie i to pierwsze „dzielnie Polaków”, jakiego Morawiecki z Kaczyńskim swoją wizytą w Kojowie dokonali. Z drugiej strony emocje wokół „wojny” na Ukrainie ciągle są tak wielkie, że PiS spokojnie pozamyka usta krytykom i w efekcie na pewno swoje polityczne frukta zbierze.

Czy to się komuś podoba, czy nie, na Ukrainie nie ma wojny, ale odbywa się krwawy teatr wojenny i coraz więcej aktorów poszukuje angażu. W najmniejszym stopniu wizyta premierów kilku drugorzędnych państw nie pomoże Ukrainie, co więcej niska ranga tej wizyty jest jednoznacznym sygnałem dla Moskwy. Skład delegacji: Biden, Schulz, Macron i Morawiecki w wymiarze politycznym i symbolicznym mógłby uzyskać podobny efekt, do historycznej wizyty w Gruzji. W zaistniałych okolicznościach po prostu nie stanie się nic, panowie pojechali pierwszą klasą z pustymi rekami i z tym samym wrócą. Nikomu włos z głowy nie spadnie, bo nikt tu niczym nie ryzykuje, za to paru polityków na potrzeby polityki wewnętrznej zrobi wokół siebie bohaterski szum.

Reklama

34 KOMENTARZE

  1. Społeczeństwo już tak zostało sformatowane przez telewizje (niby różne, ale w podstawowych sprawach jednomyślne) że nie dostrzega całego absurdu tej wizyty. Kilku panów (oczywiście w maskach i z ważnym testem PCR) jedzie sobie pociągiem przez kraj będący teatrem straszniej wojny. Pociąg jakoś dojedzie po przepychance z ruskimi czołgami, a panowie wysiądą na zbombardowanym dworcu, by wśród gruzów spotkać się z Żeleńskim. Spotkanie jest tak tajne, że wszyscy o nim wiedzą i będzie filmowane przez jakieś telewizje. Oczywiście pelikany, lemingi i owieczki łykną ten cały przekaz, jak wszystkie poprzednie.

    A tak już na poważnie. Skoro panowie jadą sobie do Kijowa, to czy ludzie z niego wyjeżdżający są nadal uchodźcami, czy już przesiedleńcami.

  2. Mimo wszystko zastanowiłbym się, czy pojadą i wrócą z pustymi rękami. Tyle, że trzeba to przenieść z warstwy idiomu do wyrażenia dosłownego.

    Jak dla mnie, umyślnie wysłano pachołków, żeby pilnie wywieźli z Ukrainy coś lub kogoś. Jest to coś tak ważnego, że samo w sobie mogłoby się stać przyczyną wojny. Dlatego Zachód zdecydował się na coś, co nie da się określić inaczej niż prowokacja i to mimo zarzekania się, że wojny nie chce.

    Ruskie wiedzą co to jest, Amerykanie wiedza, że Ruscy wiedzą, a Ruscy już wiedza, że Amerykanie wiedzą, że oni wiedzą. Karty położone na stole. Los umyślnych nie ma tu znaczenia, natomiast ich status może być pewnym zabezpieczeniem przed kontrakcją Ruskich.

    Jakikolwiek atak na ten pociąg mogłby się stać przyczynkiem do kolosalnego kryzysu o nieokreślonych reperkusjach. Bez znaczenia, czy to zrobiłby szaleniec, będzie naprawdę wypadek, czy rzeczywiście zaatakują go Ruscy albo Ukraińcy pozorujący Ruskich. Ukraina przy okazji dostałaby wymarzony prezent, z którym ich propaganda zrobiłaby odpowiedni użytek. A jednak podjęto ryzyko.

    Ciekawa sprawa i chyba nie taka błacha. Poświęcono dla niej nawet pieczołowicie tworzony wizerunek konfiliktu jako niszczycielskiej wojny. Teraz dyplomatyczny pociąg mknie bezpiecznie przez zniszczony kraj, po zniszczonych wiaduktach i mostach, pomiędzy hordami barbarzyńców oblegającymi uciemiężoną stolicę pogrążoną w kryzysie humanitarnym a świat na to patrzy. Nie wszystko potem da się wytłumaczyć, mimo to machnięto na to ręką a więc dzieją się około tego rzeczy być może najważniejsze. Mam wrażenie, że skośne oczy patrzące się na to z pewnej oddali przywęziły się trochę z wściekłości.

  3. Jak poucza prawo Murphy’ego;
    Jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie źle.
    Jeśli władza ma nas w coś wplątać, to wepchną nas w bagno z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
    Akcja pt. wizyta poliniackich dygnitarzy w rzekomo zrujnowanym przez wojnę Kijowie potwierdza podejrzenia najbardziej skrajnych “oszołomów”, do których oczywiście się zaliczam. Czego usraelska wierchuszka tak się boi? Pracowali na Ukrainie nad hodowlą genetycznie zmodyfikowanych ludzi, czy nad czymś podobnie parszywym?
    Inaczej sobie nie potrafię wytłumaczyć podważenia całej histerii, którą na zachodzie rozpętano. Pewną przesłanką przemawiającą za tym, że propagandzie nic nie zaszkodzi, jest historia z wciąż trwającego obłędu kowidowego. Motłoch nie stracił wiary w śmiertelną zarazę bezobjawową, nawet po zakazaniu przyłbic i pozostawieniu, że tak powiem, w użytku, wyłącznie namordników. Przy okazji odnotujmy smutny fakt;
    Rozporządzenie nakazujące przymusowe noszenie szmat na twarzy nie zostało w Polsce odwołane.
    Powyższą uwagę dedykuje głoszącym tezę pt. sanitaryzm już przegrał. Oni się z nim jedynie odrobinę wstrzymali.
    Wiele zależy od losów, tajnych projektów dotyczących Ukrainy. Chodzi mi zarówno o, elegancko się wyrażając, nikczemne, wręcz szarlatańskie eksperymenty, lecz także o przedsięwzięcie znane jako polin, lub niebiańska Jerozolima. Jego zakres, np. wielkość nowego państwa żydowskiego, trudno precyzować, ale sam fakt realizacji, moim zdaniem, nie podlega wątpliwości.
    Poza tym trwa ukraińska inwazja na ziemie III RP. Uważającym, iż w tym momencie przesadzam ze słownictwem, proponuję małe ćwiczenie z wyobraźni oraz rachunkowości. Uchodźcy wciąż nas zalewają, bo kolejne ich fale wlewają się przez realnie nieistniejącą granicę. Co przyniesie nam ten potop XXI wieku za miesiąc, kwartał, rok?
    Pisowscy komedianci udający mężów stanu, puki co, świetnie się bawią. Obserwując tą żałosną błazenadę chce mi się już tylko wyć. Porzuciłem wszelkie złudzenia odnośnie intelektualnej i moralnej kondycji polskiego społeczeństwa. Szaleństwo kowidowe, które, jako jego skrajny krytyk, śledziłem od początku tej potwornej mistyfikacji, wyleczyło mnie z nadziei na powszechne przebudzenie. Obecny amok, w który bezmyślny tłum znów wpadł, skończy się, gdy będzie zdecydowanie za późno, aby uratować nasz kraj. Tak po prostu mi go żal. Jestem przekonany co do tego, że my, rozumni stanowimy garstkę wśród przerażająco odmóżdżonej biomasy.

  4. “W najmniejszym stopniu wizyta premierów kilku drugorzędnych państw nie pomoże Ukrainie” – myślę, że w tym pociagu jest sporo szmuglowanej broni. Ukraińskie dane o ruskich stratach są oczywiście zawyżone ale Amerykanie twierdzą, że 40-50% może być prawdziewe. To by oznaczało, że Ruscy ponoszą wymierne straty. Ponoć ruscy wrócili sie do Chin o pomoc w ojskową w postaci dronów bojowych. Ukraińcy z duzymi sukcesami używają dronów tureckich. Kiedyś Gruzja kupiła bardzo dobre drony izraelskie ale Żydzi w sytuacji najazu rosyjskiego na Gruzję “wyłączyli” te drony (tzw.kill switch), żeby nie atakowały Rosjan. Od tego czasu NIKT już nie kupił izraelskich dronów.
    P.S.
    Niemcy właśnie ogłosiły, że kupią 35 amerykańskich myśliwców F-35. Biznes sie rozkręca.

  5. Można wysnuć wniosek, że nie jest tam na miejscu nie jest tak strasznie skoro delegacja koronowanych głów tam jedzie.
    Możliwe jest, że ktoś ich podpuścił a potem zrobią fałszywą flagę i ich ustrzelą… po co “atak chemiczny” skoro takie coś im się na rożen nadziewa.
    Z której strony by nie patrzeć ryzyko ogromne bo ruscy też mogą sobie “jastrzębi” upolować…
    Ze strony polskiej też jest sporo graczy, którzy źle życzą tym panom.
    Jednym słowem albo jest to odwaga albo zwykła lekkomyślność.

  6. Jak mawiał klasyk, jest wiele możliwości, jeśli chodzi o tę wizytę. Zakładając, że oni tam naprawdę pojadą, to albo coś/kogoś dowożą albo coś/kogoś będą wywozić albo i jedno i drugie. Zakładając, że Zełeński jest jeszcze w Kijowie, może to być wyprawa po niego.
    Inna możliwość, wprawdzie trochę naciągana, ale nie można jej całkowicie wykluczyć, to może być teatrzyk i wyjazd może być sfingowany. To znaczy, gdzieś wyjadą, może nawet nie wjadą na Ukrainę, a korzystając z możliwości nowoczesnej kinematografii, nakręci się film o “bohaterskiej wizycie”. Jest taki film, “Wag the Dog”, tam jest bardzo ładnie pokazane jak się robi publikę w balona używając wojennej propagandy. Film jest z końca lat 90tych, technologia poszła do przodu więc kto wie….

    • @Adam66:
      “albo coś/kogoś dowożą albo coś/kogoś będą wywozić albo i jedno i drugie”

      Każde ‘coś’, nawet samą Arkę Przymierza można wywieźć w dowolną stronę korzystając ze statutu dyplomaty oraz bagażu dyplomatycznego, który nie podlega kontroli.
      Podobnie każdego ‘kogoś’. Nawet samego Zelenskiego. Tym bardziej w dzisiejszych realiach granicy PL-UA, która pozostaje w zasadzie otwarta.
      W obecnych okolicznościach powtórka operacji Argo nie jest w ogóle potrzebna.

  7. Ej, to może wybierzmy KO, będziemy mieli premiera ‘europejskiego’, bez obciachu; wszystko zrobi akuratnie, jak mu w Berlinie każą.
    Jak dla mnie są jeszcze 3 aspekty, z których 2 pierwsze pan Piotr celowo przemilczał:
    1. Polska prowadzi politykę nie oglądając się na dużych sojuszników (USA i GB) i mniejszych ‘sojuszników’ (DE, FR itd.).
    2. Polska sama ma sojuszników w tej akcji, nie ma już 27:1 jak onegdaj.
    3. Taka wizyta to dość czytelne zagranie na nosie Putinowi, który od prawie trzech tygodni próbuje ‘wyzwolić’ Kijów, oddalony od granicy kilkadziesiąt kilometrów (wychodzi postęp armii czerwonej mniejszy niż jakieś 3-4 km dziennie).

    Ogólny wydźwięk felietonu jest jak parę lat temu w GW: co robi PiSowski rząd, to wstyd przynajmniej na całą Europę. Tyle że GW już jakiś czas temu skończyła z pedagogiką wstydu, bo nawet ich klientela tego nie kupowała.

    • Nawet jesli tak jest, to pan przemilczal fakt, ze najwyrazniej propaganda lze jak psy wmawiajac nam od tygodni,ze “Rosjanie atakuja cywilow”. Jesli oficjele sie nie boja jecjac, to znaczy,ze WIEDZA ze sa bezpieczni. Wychodzi wiec na to,ze Rosjanie mowia prawde, a TVP i inne. Jesli wiec o tym lza, to oczym jeszcze?.

      • Co do tego, że ukraińska i polska propaganda łże, to akurat się mogę zgodzić (akurat pan Piotr słusznie to demaskuje). Skąd jednak wniosek, że Rosjanie mówią prawdę? Wniosek dotyczący bezpieczeństwa oficjeli też jest naciągany. Kennedy też się pewnie nie bał jechać do Dallas, a Kaczyński lecieć do Smoleńska.

    • “…próbuje ‘wyzwolić’ Kijów, oddalony od granicy kilkadziesiąt kilometrów (wychodzi postęp armii czerwonej mniejszy niż jakieś 3-4 km dziennie). …”

      To świadczy o tym że Rosja nie idzie po trupach do celu, jak próbuje wmówić TVPiS i inne polskojęzyczne media. Czyli kłamią. Tak jak kłamali w sprawie covida. Szybciej uwierzę ruskiej propagandzie niż “naszej” albo amerykańskiej, która podobno robiła tak:
      “Udo Ulfkotte, uciszony na zawsze niemiecki dziennikarz, który robił materiał w Iraku, opowiedział co następuje: Wszyscy dziennikarze, którzy przyjechali robić reportaż wojenny, ze wszystkich światowych agencji zamieszkali w jednym hotelu, autobusem zawieziono ich razem na pustynię, pokazano im zestaw płonących czołgów plus śmieci i kazano filmować. Potem jazda do hotelu, na lotnisko i do domu. W efekcie to samo, z różnicami kątów filmowania, pokazały wszystkie agencje informacyjne.
      A ludzie płaczą nad filmikami z ofiarami, kręconymi na green or blue screen albo domowym sprzęcie.”
      Fragment komentarza niejakiej sakayayallah z portalu bacologia. I tak to właśnie wygląda.
      Nie nasza wojna i nie nasza narracja w nie naszych mediach.

  8. Te polskie to na 90% podróby. Krzwogębemu sie wyprostowała, oczęta nie za bardzo świdrate (brak wrażenia że za chwilę stracisz portfel), kaczor za mało kaczorowaty (znaczy zadbany, oryginał to niechluj i załupierzony jak po opadzie radioatywnym)

  9. Precyzując własne myśli nieuczesane;
    Oczywistością jest dla mnie to, że granica z Ukrainą obecnie istnieje jedynie na papierze, więc przewieźć przez nią można wszystko. Nasze służby realnie nie kontrolują nikogo i niczego, co naprawdę ważne dla losów kraju. Jak mój obecny wpis ma się do poprzedniego. Już wyjaśniam.
    Podejrzewam, że próbują nas w coś wkopać, choćby na zasadzie kombinacji operacyjnej. Okaże się, że Polacy, ma się rozumieć bez wiedzy i zgody, hue-hue zachodnich sojuszników jakąś przesyłkę przewieźli, kogoś przemycili. Dlatego NATO kategorycznie się od tych niecnych poczynań odcina, czyt. jak zawsze zostajemy sami.
    Zbyt mało wiemy, żeby o faktach jednoznacznie wyrokować. Jesteśmy skazani na domysły, mniej, lub bardziej sensowne.
    Chociaż, z drugiej strony, pis i logika nigdy nie szły w parze. Być może to kompletna mistyfikacja, albo misja prezesa w stylu, powtórka z gruzińskiej wyprawy brata. Jakby nie rozważać natury kijowskiej tragifarsy, podważa ona, wręcz wysadza w powietrze, propagandę zachodnią, a głoszoną w Polsce zwłaszcza. Na Dzikich Polach miała trwać wojna, porównywalna, w skali zniszczeń, ze światową numer II. A tu sobie spokojnie urzędasy z obszaru polin koleją przyjeżdżają.

  10. Byłem całkowicie przekonany, że wobec pogłosek o postępach w rokowaniach trzeba będzie wybić Ukrainie to z głowy. Od początku uważałem, że wojnę tę sprowokował Zachód, w ten sposób, że Ukrainie obiecano NATO i UE (i pewnie jeszcze mnóstwo $$$$) i to szybko, i dlatego zaczęła się stawiać Rosji. A Rosja stwierdziła, że musi coś zrobić. Natychmiast, bo może być za późno. A teraz widzę podżeganie do przedłużania wojny. Najpierw, gdy tylko ogłoszono pierwsze rozmowy (te na Białorusi), zaczęto na gwałt dozbrajać Ukrainę. Efektem był brak efektów rozmów. Teraz znowu się mówi o rozmowach, to wysłano tych pachołków Brukseli i Berlina “ze wsparciem”. I stało się: Kaczyński nawołuje do wojny światowej! Mając takie poparcie, Ukraina na pewno odrzuci wszelkie rosyjskie oferty.

  11. PiS sobie nagrabił w czasie pandemii i teraz ma wrogów gorszych niż sam Tusk, no i utracił zaufanie (moje też)
    Alt tu mamy do czynienia wprawdzie z drugorzędnymi politykami UE, ale to nie UE tam pojechało, ale Trójmorze. Żeby było jasne. W Trójmorze nie wierzę, ale mu kibicuję.