Reklama

Super Kubak nie był telemaniakiem. Włączał od czasu do czasu jakiś pouczający program i to wszystko. Ale akurat nie było nic nadzwyczajnego.

Super Kubak nie był telemaniakiem. Włączał od czasu do czasu jakiś pouczający program i to wszystko. Ale akurat nie było nic nadzwyczajnego. 100 kanałów i jedyne co można obejrzeć to dokument o produkcji kiełbasy. Dokument skutecznie odbierał apetyt. Powinno się go polecać otyłym. Kubak już miał wyłączyć, kiedy dokument skończył się, a prezenter oznajmił, że za chwilę widzowie obejrzą chwytający za serce apel autorki filmu, Wegetarianki walczącej o prawa zwierząt.
Wszystko to, co ujrzał wstrząsnęło kubakową psychiką. Wegetarianka na ekranie płakała, kiedy wymawiała słowo „kotlet”, walczyła ze sobą 10 sekund, żeby wypowiedzieć w całości wyraz „szynka”. Grzmiała, że każdy człowiek, który zjada swoich bezbronnych braci jest oprawcą niegodnym swej rasy, jest niegodziwcem, który powinien smażyć się w piekle.
Kubak podszedł do lodówki i z przerażeniem ujrzał jej zawartość. Salami miał zjeść na kolację. Ile tu było mięsa! Poczuł się źle. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jakim jest złym człowiekiem. Włożył pelerynkę. Opróżnił lodówkę. Ma mocne postanowienie poprawy.
Wrócił z zakupów w lepszym nastroju. Sumienie nadal kłuło go w okolicach żołądka (niewykluczone także, że był to głód), ale teraz wiedział przynajmniej, że schodzi z tej złej ścieżki, którą kroczył. Ścieżki donikąd. Ścieżki brutalnego okrutnika.
Pokroił sałatę i pokropił oliwą z oliwek. Nie zaspokoiło to Jego głodu. Nie zmartwił się jednak. Przejrzał jeszcze raz swoje zakupy i odkrył kilka pudełek wyglądających identycznie, jednak z różnymi napisami. Kotlety sojowe. Flaczki sojowe. Pulpeciki sojowe w sosie pomidorowym. Sojowy kebab. Boczek sojowy. Wyśmienity sojowy kurczak faszerowany. Pieczeń sojowa ze śliwką suszoną.
Zastanawiał się przez chwilę, czym jest soja skoro można z niej zrobić te wszystkie przysmaki. Doszedł do wniosku, że soja musi mieć w sobie coś z plasteliny, która na początku nie przypomina zupełnie niczego, ale jak się dobrze nią zająć to wychodzi jeż, albo samolot.
Przyrządził flaczki. Czuł się takim dobrym człowiekiem. Czuł, że dopiero teraz w pełni zasłużył na Swoją pelerynkę.
Tylko Kot miauczał nad pustą miską. I Kubakowi przypomniało się – Jego Kot jest złym kotem! Jego Kot wciąż plami swój wydawałoby się niewinny pyszczek krwią innych żywych stworzeń. Otworzył puszkę ‘Sojowej Karmy dla Nowoczesnych Kotów’ i nałożył do miski. Kot prychnął.
Kubak wytłumaczył mu, dlaczego nie wolno zabijać i zjadać innych stworzeń zamieszkujących naszą planetę. Wyjaśniał, że kotlet jest złem wcielonym. Starał się wykazać, że jego kocie jedzenie w puszcze z kawałkami mięska w galarecie to nic innego jak dowód bezdusznej zbrodni dokonanej na pełnej życia kurze, która miała przed sobą jeszcze tyle pięknych, słonecznych dni!
Kot prychnął i Kubak obraził się na niego. Jaki nieczuły! Jaki egoista!
Następne tygodnie były ciężkie. Potrawy sojowe zaczęły przypominać Kubakowi plastelinę także w smaku. Nawet sojowa kaczka pieczona z jabłkami nie poprawiła Jego nastroju. Miał dość sałaty. Nie mógł patrzeć na marchewki. Chudł w oczach.
A nocami! A nocami śniły mu się stoły zastawione suto wędlinami. Śniło mu się mięso zapiekane na setki finezyjnych sposobów. Grzeszył w snach, skazany na mękę za dnia.
Żałował, że kiedykolwiek zobaczył w telewizji tę Wegetariankę. Wpadł w pułapkę zastawioną na Niego przez Jego własną wrażliwość.
Włączył telewizor. Od tego wszystko się zaczęło. Może tam znajdzie pomoc. Przerzucał kanały pogryzając sojowego kabanosa. Nagle zobaczył Swoją Wegetariankę. Stała w tłumie zapatrzonych w nią młodych ludzi i krzyczała do mikrofonu: Nie wymagam od was przecież wiele! Chodzi o to, aby każdy z was uratował chociaż jedno zwierzę skazane przez okrutnych ludzi na pożarcie. Każde uratowane zwierzęce życie to skarb!
I w tedy Go olśniło! Przecież nie musi być przodownikiem ekologii i wegetarianizmu! Ona każe mu uratować przynajmniej jedno zwierzę! Przynajmniej jedno! Poprawił sobie pelerynkę i szybko wyszedł z domu.
Wrócił późnym wieczorem. Miał klatkę. W klatce miotały się dwie kury. Nie było łatwo je uratować! Gospodyni już gotowała wodę, a dzieci już oblizywały się na myśl o rosole. Ale Super Kubak poradził sobie jak zwykle. Udowodnił swoją przyjaźń dla zwierząt i przy okazji kupił od Gospodarza świeżutkiej kiełbasy.
Kury mieszkały teraz na balkonie i chyba były Mu naprawdę wdzięczne, bo każdego ranka miał teraz naprawdę pyszną, świeżą jajecznicę.

Reklama

14 KOMENTARZE