Reklama

Zacznę znowu od sprawy NFZ. Dostało się chłopinie jak za najlepszych czasów socjalizmu. Czytając portal „Kontrowersje”, miałem wrażenie, że oglądam TVN-24.

Zacznę znowu od sprawy NFZ. Dostało się chłopinie jak za najlepszych czasów socjalizmu. Czytając portal „Kontrowersje”, miałem wrażenie, że oglądam TVN-24. Jeden kolega się wkurwił do białości, a reszta mu przyklasnęła. Skandal!- zawyli w słusznym oburzeniu towarzysze walki z rakiem i biurokratyczną znieczulicą.

” To on! To ten kułak! To on schował zboże!” Chłopinę powieszono, a gra toczy się dalej. I gracze wciąż ci sami. Tak mi się skojarzyło, co niektórzy uznali albo za obronę głupiego i dyletanckiego urzędnika, albo za wyraz nieczułości wobec cierpiących na raka. Nic z powyższych. Ja po prostu nie mam w zwyczaju przyłączać się do tłumu zanim nie pomyślę.

Reklama

Więc powtórzę. Nie rzucajcie jajami w jednego osobnika, obrzucajcie gównem system. To on pozwala takim faciom sprawować swoje urzędy. Parę lat temu, pewnie jeszcze na onecie albo u cioci na imieninach, klęliście na ówczesnego ministra M. Balickiego i jego przydupasa z NFZ za podobne numery. Co nie było takich? Polecam archiwum – zawsze wyłaziły jakieś sprawy z chorymi na raka. Też pewnie żądaliście głów! Potem przyszedł Piecha ze swoim kumplem z NFZ (pamiętacie aferę lekową?) i znowu jazgot i stawianie szafotu. Teraz jest madame Kopacz z obecnym szefem i sytuacja się powtarza. Trzy ekipy i trzy razy gówno. Więc pytam się chłopcy i dziewczęta, nie znudziło się wam? Czy też może staliście się dziennikarzami z TVN – co tam z systemem, ważne żeby temat był.

Nasze państwo nie wymaga zmiany ekipy – nasze państwo wymaga zmiany systemu. Odpowiedzcie sobie z ręką na sercu – czego oczekiwaliście od ekipy Tuska, poza tym, żeby wysłał na szczaw psychopatów z PiS? Tego żeby co dwa dni zmieniał ministrów, co weekend rozwiązywał i zawiązywał koalicję, urządzał pokazowe aresztowania i naciągane procesy, czy też tego, żeby zmienił system. ŻEBY ZMIENIŁ PAŃSTWO! Odpowiedzcie sobie szczerze przed lustrem.

Jeżeli to drugie, to proszę mi przypomnieć czy od 1 stycznia ktoś zająknął się co ekipa Tuska zamierza zrobić w nowym roku? Jakie zmiany systemowe nas czekają anno domini 2010? Tusk coś mówił? Ktoś coś słyszał poza nazwiskami Wasserman i Kempa, wymienianymi w mediach w różnych konfiguracjach, jakby chodziło o bzykanko, a nie o komisję śledczą. Ktoś coś słyszał?
To państwo wymaga przebudowy od podstaw. Ktoś zadał sobie pytanie dlaczego nic z tego nie wyszło? Dlaczego bezkompromisowy Palikot połamał sobie zęby, bo za nazwanie ss-mankami biurw z ministerstwa finansów został praktycznie odsunięty od wpływu na działania komisji. Ktoś zadał pytanie dlaczego trzy dni pieprzy się o „etykiecie” i konwenansach posła Palikota, a nikt nie pyta go o meritum – panie pośle jak pan, jako były biznesmen, ocenia polskie prawo i prawodawstwo?

Więc ja wam odpowiem i z góry przepraszam prawników, że wywołam u nich skurcz zwany śmiechem do rozpuku. W kwestiach polskich zawiłości prawnych i prawodawczych jestem laikiem, dzięki czemu tylu prawników się ostatnio namnożyło. Pewnie mi wyciągniecie jakieś akademickie błędy i dziecinne uproszczenia, ale mam to w dupie. Skoro wy możecie występować w roli ekspertów od ekonomii przeregulowując gospodarkę, ja mogę sobie podywagować na temat stanowienia prawa.

Kwestia fundamentalna. Państwo totalitarne, to państwo, w którym obywatel nie zna dnia ani godziny kiedy go udupią. Ma się bać, żyć w strachu i stresie. Mawiał Michnik: chcę żyć w państwie, w którym o szóstej rano do drzwi będzie pukał wyłącznie mleczarz. Przy tej definicji już żyjemy w państwie totalitarnym. Ale spokojnie – mimo to CBA działa jeszcze wybiórczo, a nie jak leci. Polska państwowość funduje nam znacznie bardziej wyrafinowany strach. Strach wynikający ze stanowienia prawa, które jest nieinterpretowalne i pogmatwane w sposób, który nie jest zrozumiały nawet dla specjalistów od prawa (kto był na szkoleniu np. z Prawa Zamówień Publicznych ten wie o czym mówię).

Zacznijmy tak. Dziesięcioro przykazań to zbiór praw. Prostych jak budowa cepa. Mamy np. przykazanie – nie zabijaj. Proste? Proste i ogólne w swojej wymowie. Nie zabijaj koleś, bo to brzydko i spotka cię kara. Czy jest tam jakiś dopisek, glosa, rozporządzenie, ustęp? Nie. Nie zabijaj i już. Co nie oznacza, że nie możesz się znaleźć w sytuacji, która nie zmusi cię do zabicia człowieka. Na nasze życie składa się bowiem tyle sytuacji i uwarunkowań, że nie sposób jest przewidzieć wszystkich, w których ktoś może stanąć wobec konieczności zabicia i słuszność będzie po jego stronie. W tym celu nasi przodkowie wymyśli sądy – instytucje mędrców, którzy mieli rozstrzygać – miał prawo zabić, czy też nie. Z czasem uściślili różne najczęściej pojawiające się przypadki kiedy można było zabijakę uznać za niewinnego. Z czasem też, co bardziej światli doszli do wniosku, że nie da się skodyfikować wszystkich możliwych przypadków, więc wymyśli ogólne zasady, precedensy, odstępstwa i takie tam, które miały im pomóc i ułatwić podejmowanie decyzji. Pojawiła się jednakowoż grupa, która wymyśliła sobie, że im grubsze będą kodeksy i inne spisy praw, tym po pierwsze łatwiej, po drugie szybciej, a po trzecie przyjemniej. Ta grupa z lubością zabrała się za sferę działalności gospodarczej człowieka, bo tu mnogość zachowań, różnych postaw i motywacji jest największa.

Za nim przejdę dalej – bo będzie już tylko o gospodarce – mała dygresja. Komuniści, mówiąc w uproszczeniu, tworzyli restrykcyjne prawo gospodarcze. Zabraniali wszystkiego jak leci (tak, wiem, były odstępstwa np. dla drobnej wytwórczości – kumpli z SD). Pomysłowość ludzka i pęd do bogacenia się nie zna jednak granic. Więc nawet w tym represyjnym gospodarczo i politycznie systemie ludzie z sukcesem obchodzili prawo wystawiając komuchów do wiatru. Co więc czerwoni podkręcali śrubę, to badylarze – myk i zmiana formy działalności. Zabawa w kotka i myszkę. Wniosek: każdy przepis, najbardziej szczegółową regulację z czasem da się obejść, olać, ominąć. Przypominam – to działo się w represyjnym systemie policyjnym i polecam to naszym zwolennikom od ustaw, rozporządzeń, wykazów, limitów itp.

W naszym nowym państwie pod pretekstem konieczności uregulowania prawnego nieznanych dotychczas form działalności gospodarczej (od początku lat 90-tych), nowych zjawisk gospodarczych, nowych podmiotów, rozpoczęły się działania pod nazwą regulowanie gospodarki. W ramach kodyfikowania i wydawania kolejnych przepisów wymyślono system, którzy rzeszy prawników na lata zapewni pracę. Ten system polega na wymyśleniu przepisu, który ma uregulować każdy możliwy aspekt prowadzenia danej sfery w działalności gospodarczej. System ten ulega zmianom już w trakcie jego stanowienia (lobbing po polsku), tak, że w rezultacie już sam w sobie jest niespójny – sprzeczność interesów poszczególnych grup (vide ustawa o transporcie drogowym). Ponieważ system jest wielowarstwowy (obejmuje różne sfery życia, gospodarczego, politycznego i społecznego) jest wielokrotnie sprzeczny (sprzeczność pomiędzy ustawami). I tu dochodzimy do największego skurwysyństwa polskiego (sobie)państwa prawa.

Państwo pozostawia swojego obywatela z gównianym przepisem sam na sam. Wypuszcza go na pole minowe i czeka aż wdepnie, w najlepszym wypadku w gówno, najczęściej jednak na minę. Państwo nie wyposaży obywatela w wykrywacz min w postaci instytucji, które prawo zinterpretują. Nie misiu, radź sobie sam. My nakarmimy cię gównem a ty musisz twierdzić, że to czekolada. Przykład. Zwróciłem się parę lat temu do GIODO (Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych) z pytaniem o interpretację przepisu, czy w myśl jednego z artykułów mogę przeprowadzić badania o charakterze użyteczności publicznej i wykorzystać dane ewidencji ludności żeby wylosować próbę do badań. Odpowiedź była mniej więcej taka: GIODO nie jest od interpretacji prawa. Ponowiłem pytanie, więc kto jest? Odesłano mnie do artykułu ustawy, który sam przytoczyłem w pierwszym piśmie. Gdybym więc zinterpretował przepis po swojemu na bank miałbym inspektorów GIODO na głowie i wyrok za posługiwanie się bazą danych w sposób nieuprawniony. Po co jest więc urzędnik w GIODO? On czeka. On czeka aż coś zrobię i wtedy stwierdzi, że złamałem prawo. Ponieważ nikt nie wie o co w prawie chodzi, wyrok wyda urzędnik. Bo liczy się litera prawa a nie intencje obywatela. Oczywiście mogę się odwołać do sądu, ale proszę darować, tym razem to ja będę się śmiał do rozpuku.
To tylko jeden z wielu przypadków radosnej twórczości polskiego prawodawstwa, które być może wkrótce opiszę ku uciesze gawiedzi, ze szczególnym uwzględnieniem Prawa Zamówień Publicznych. Te same kwiatki dotyczą setek a może i tysięcy przepisów i dziesiątków instytucji w tym państwie, ze szczególnym uwzględnieniem urzędów skarbowych. Jest tajemnicą poliszynela, że w państwie naszym kontrola nie ma stwierdzić prawidłowości, tylko znaleźć nieprawidłowość, haka. Za to płaci się kontrolerom. Przy takim gównianym prawie nic prostszego. Sytuacja jak z Kawki, ale Tusk woli pieprzyć o komisji śledczej, bo w końcu bliższa koszula ciału. Obywatel to buc, którego trzeba notorycznie kontrolować, a w razie czego wyjedzie do Irlandii.

Przejdźmy dalej. Pytałem się znajomych prawników, kto za to odpowiada, że tak jest. Wskazali na ul. Wiejską. Pytałem znajomych polityków kto jest temu winien. Wskazali na prawników i lobbystów (biznesmenów). Zapytałem biznesmenów – kazali mi wypierdalać, akurat mieli kontrolę z ZUS.

Widzę to tak. To metafora będzie Jasiu, więc podkreśl wężykiem. Ta stajnia Augiasza zwana polskim systemem prawnym była zasyfiana przez lata. Z gówna żyją nie tylko muchy, ale i NIEKTÓRZY biznesmeni (zakłady utylizacyjne na ten przykład). Z biznesmenów żyją politycy. Z obu grup prawnicy, więc przez lata stworzył się trójkąt wzajemnych interesów. Do wyczyszczenia tej stajni potrzeba Herkulesa. Miał nim być Palikot, ale nie przewidział, że to nie tylko ciężka praca, ale także trzeba sobie poradzić z cerberami stojącymi na straży tej trupiarni (to cała biurokracja, która zgodnie z prawem Parkinsona tym żyje i to gówno pomnaża jako swój dupochron – przepis trzeba przykryć kolejnym przepisem, żeby odpowiedzialność rozdzielić na maksymalną liczbę osób, wtedy nikt praktycznie nie ponosi odpowiedzialności).

Więc na koniec powtórzę. Nie rozstrzeliwujcie 100 tys. Polaków, bo od tego nie będzie lepiej. Rozstrzelajcie system, a skurwysynami zajmiemy się jak już zapanuje porządek. Bo w burdelu nie do końca wiadomo kto kurwa, a kto klient.

P.S. Rozmywanie odpowiedzialności za fatalne prawo przyjmuje u nas formę anonimowości jego twórców i egzekutorów. Decyzji nie podejmuje sędzia Anna Maria Smutas, tylko „sąd”. Sprawdźcie sobie. „Sąd podjął decyzję”,” sąd orzekł w sprawie” itp. Podobnie z prokuraturą. Nie ma człowieka jest urząd. To samo z posłami. Ustawę spieprzył nie zespół posłów w składzie…+ urzędnicy w składzie…tylko ów tajemniczy ustawodawca.

Reklama

64 KOMENTARZE

  1. Pełna racja!
    Dałbym ci i 100 gwiazdek, Konserwowa Głowo, ale system (znów system! w tym wypadku Drupal ) nie pozwala.
    Nie mam tylko koncepcji, jak praktycznie realizować zalecenie “rozstrzelajcie system”. Możliwe interpretacje rozkładają się szeroką gamą, od pracy organicznej poprzez nihilizm i anarchię aż po terroryzm.
    Każde możliwe do przyjęcia uszczegółowienie byłoby mile widziane.

    • Pamiętam jak zawitałem na portal
      i akurat toczyła się dyskusja pod przewodnictwem Matki Kurki o Polakach. Konkluzja była taka, że stereotypy o Polakach (że złodzieje, lenie, nieroby) nie wytrzymują faktów, gdy ocenimy osiągnięcia Polaków którzy wyjachali za granicę (za komuny i po), a więc do innego systemu. Toteż powtarzam, stwórzmy nowy system. Zacznijmy na poważnie modernizować istniejące prawo, instytucje itd. Ja za jaja powiesiłbym premiera za niespełnione obietnice zminy systemu, a nie jednego palanta, który jest jedną kupą w morzu…no wiadomo czego.
      I pamiętajmy też słowa Marszałka: Polacy to wspaniały Naród, tylko ludzie kurwy.

      • Nie chodziło mi o metodykę
        urywania jaj premierowi – to potrafię sobie sam wyobrazić. Nurtuje mnie co innego – jak ja, ty, Kurak i paru innych mamy to prawo modernizować? Kogo popierać w miejsce powieszonego za jaja? Jak sprawić, żeby wkrótce nie zabrakło nam wieszaków?
        A co do bon-motu Marszałka, to istnieje starsza i bardziej uniwersalna wersja:
        “Świat jest piękny, życie wspaniałe, tylko ludzie to skurwysyny”

        • No naraszcie jeden pozytywista
          Od krytyki do twórczego działania. Tyle, że to pytanie proszę zadać premierowi i rządowi. To oni ciągną kasę z budżetu na sztab urzędników, kancelarii, instytutów, które powinny wiedzieć jak zrobić żeby było dobrze. Ja nie mam kwalifikacji Ducha Świętego żeby jednym ruchem ręki zrobić dobrze wszystkim. Może niedługo podejmę się na przykładzie wycinka np. Prawa Zamówień Publicznych zaproponować w jakim kierunku zmieniać to dzieło szalonych świętych krów. I wtedy prawnicy będą mogli mnie usmażyć jak kotleta.

  2. Pełna racja!
    Dałbym ci i 100 gwiazdek, Konserwowa Głowo, ale system (znów system! w tym wypadku Drupal ) nie pozwala.
    Nie mam tylko koncepcji, jak praktycznie realizować zalecenie “rozstrzelajcie system”. Możliwe interpretacje rozkładają się szeroką gamą, od pracy organicznej poprzez nihilizm i anarchię aż po terroryzm.
    Każde możliwe do przyjęcia uszczegółowienie byłoby mile widziane.

    • Pamiętam jak zawitałem na portal
      i akurat toczyła się dyskusja pod przewodnictwem Matki Kurki o Polakach. Konkluzja była taka, że stereotypy o Polakach (że złodzieje, lenie, nieroby) nie wytrzymują faktów, gdy ocenimy osiągnięcia Polaków którzy wyjachali za granicę (za komuny i po), a więc do innego systemu. Toteż powtarzam, stwórzmy nowy system. Zacznijmy na poważnie modernizować istniejące prawo, instytucje itd. Ja za jaja powiesiłbym premiera za niespełnione obietnice zminy systemu, a nie jednego palanta, który jest jedną kupą w morzu…no wiadomo czego.
      I pamiętajmy też słowa Marszałka: Polacy to wspaniały Naród, tylko ludzie kurwy.

      • Nie chodziło mi o metodykę
        urywania jaj premierowi – to potrafię sobie sam wyobrazić. Nurtuje mnie co innego – jak ja, ty, Kurak i paru innych mamy to prawo modernizować? Kogo popierać w miejsce powieszonego za jaja? Jak sprawić, żeby wkrótce nie zabrakło nam wieszaków?
        A co do bon-motu Marszałka, to istnieje starsza i bardziej uniwersalna wersja:
        “Świat jest piękny, życie wspaniałe, tylko ludzie to skurwysyny”

        • No naraszcie jeden pozytywista
          Od krytyki do twórczego działania. Tyle, że to pytanie proszę zadać premierowi i rządowi. To oni ciągną kasę z budżetu na sztab urzędników, kancelarii, instytutów, które powinny wiedzieć jak zrobić żeby było dobrze. Ja nie mam kwalifikacji Ducha Świętego żeby jednym ruchem ręki zrobić dobrze wszystkim. Może niedługo podejmę się na przykładzie wycinka np. Prawa Zamówień Publicznych zaproponować w jakim kierunku zmieniać to dzieło szalonych świętych krów. I wtedy prawnicy będą mogli mnie usmażyć jak kotleta.

  3. Nie zmienisz systemu jeśli
    Nie zmienisz systemu jeśli dla spektakularnego przykładu nie odstrzelisz paru “kułaków”. System to jest takie coś jak socjalizm, wszystkich, czyli nikogo. Łysy dupek był kumpel Tuska i pokornie ssał, to przetrwał, pan od RCB był fachowiec, co próbował olewać polityków i skończył cichą śmiercią. W Polsce bardziej winny jest Kaczyńskiego układ, niż system. Nawet w ramach tak gównianego systemu jak NFZ łysy dupek może się zachowywać o kilka klas wyżej i skuteczniej, gdyby było go na to stać, albo gdyby tam siedział ktoś kumaty. Każda odstrzelona tandeta, to zmiana systemu.

  4. Nie zmienisz systemu jeśli
    Nie zmienisz systemu jeśli dla spektakularnego przykładu nie odstrzelisz paru “kułaków”. System to jest takie coś jak socjalizm, wszystkich, czyli nikogo. Łysy dupek był kumpel Tuska i pokornie ssał, to przetrwał, pan od RCB był fachowiec, co próbował olewać polityków i skończył cichą śmiercią. W Polsce bardziej winny jest Kaczyńskiego układ, niż system. Nawet w ramach tak gównianego systemu jak NFZ łysy dupek może się zachowywać o kilka klas wyżej i skuteczniej, gdyby było go na to stać, albo gdyby tam siedział ktoś kumaty. Każda odstrzelona tandeta, to zmiana systemu.

  5. I odwrotnie, możesz stworzyć
    I odwrotnie, możesz stworzyć system zwany rajem na ziemi, a łysy palant dalej będzie łysym palantem, w każdym systemie. To nie jest dylemat myć nogi czy ręce, to jest proces. Nogą kopać w jaja każdego, kto jest łysym palantem, a dwami ręcami zmieniać system. Zresztą nie wiem, czy w tej branży pomoże cokolwiek, nigdzie na świecie nie funkcjonuje to normalnie. Bałbym się prywatnego w tym wypadku jak ognia, to tak jakbyś sprywatyzował policję, albo kanarów.

  6. I odwrotnie, możesz stworzyć
    I odwrotnie, możesz stworzyć system zwany rajem na ziemi, a łysy palant dalej będzie łysym palantem, w każdym systemie. To nie jest dylemat myć nogi czy ręce, to jest proces. Nogą kopać w jaja każdego, kto jest łysym palantem, a dwami ręcami zmieniać system. Zresztą nie wiem, czy w tej branży pomoże cokolwiek, nigdzie na świecie nie funkcjonuje to normalnie. Bałbym się prywatnego w tym wypadku jak ognia, to tak jakbyś sprywatyzował policję, albo kanarów.

  7. Wyłącznie rozebranym kobitkom
    Złośliwość byłaby trafiona, tylko nie widzę specjalnie powodu żeby zaprzeczać Kurakowi. W obu ostatnich tekstach napisałem, że skoncentrowanie się wyłącznie na powieszeniu złoczyńcy nic nie da. Nie wystąpiłem w obronie prezia. Zwracam tylko uwagę, że koncetrowanie się na udupianiu faceta który spieprzył sprawę jest powierzchownym ślizganiem się po problemie.

    P.S. Rozumiem ze Pan Markiz ma porewolucyjną traumę gilotynową.

  8. Wyłącznie rozebranym kobitkom
    Złośliwość byłaby trafiona, tylko nie widzę specjalnie powodu żeby zaprzeczać Kurakowi. W obu ostatnich tekstach napisałem, że skoncentrowanie się wyłącznie na powieszeniu złoczyńcy nic nie da. Nie wystąpiłem w obronie prezia. Zwracam tylko uwagę, że koncetrowanie się na udupianiu faceta który spieprzył sprawę jest powierzchownym ślizganiem się po problemie.

    P.S. Rozumiem ze Pan Markiz ma porewolucyjną traumę gilotynową.

          • I tu się mylisz.
            Jednym z niebłahych składników ogólnego kosztu poboru podatku w Polsce są skutki ogromnej ilości skutecznie zaskarżonych decyzji – mam na myśli zarówno odsetki od niesłusznie pobranych kwot, jak i koszty obsługi długo ciągnących się procedur i spraw. Da się więc negocjować.
            Nie żałuję tu urzędu, pamiętaj że wszystkie te koszta ponosimy my – podatnicy. A winne jest najczęściej zagmatwane i sprzeczne wewnętrznie prawo, jak sam wyżej pisałeś i często słaba jego znajomość na szczeblu stosowania czyli w US.
            Tam masz więc większe szanse negocjacji niż pod gilotyną 😉

          • Pewnie powiesz, że się czepiam
            ale co innego negocjacje a co innego zaskarżenie decyzji. Negocjować możesz z kierownikiem referetu mówiąc mu, że nia ma racji i on odstępuje od wymierzenia kary, a zaskarżasz już podjętą przez niego decyzję na drodze formalno-prawnej (i wtedy lecą koszty postępowania administracyjnego lub sądowego plus ewentualne odsetki).

            Ale żeby nie było, że wyłącznie się czepiam. Jakiś czas temu dostałem telefon. Dzień dobry US w K. składał pan wniosek o zwrot vat za materiały budowlane. Jest parę błędów w pana wniosku. Zbladłem, pot wystąpił mi na czoło, zlicytują mi dom. A tu Panienka: proszę przyjechać to poprawimy błędy, pan zaparafuje i puszczamy przelew. Poczułem się jak co najmniej w Finlandii (uznawana za wzorzec właściwej pracy administracji). Takiego panstwa chcę, z takimi kobietami chcę obcować. Amen.

          • Nie czepiasz się, masz rację.
            Spróbuj jednak zaskarżyć decyzję gilotyny 😉
            A co do US, trzeba przyznać że stosunek do pacjenta robi się (w miarę wymiany kadr?) coraz lepszy. Ogół podatników wciąż jednak ma wdrukowany stereotyp “złowrogiego fiskusa”, a media robią co mogą żeby ten wizerunek podtrzymywać dla własnej korzyści.

          • I tu się mylisz.
            Jednym z niebłahych składników ogólnego kosztu poboru podatku w Polsce są skutki ogromnej ilości skutecznie zaskarżonych decyzji – mam na myśli zarówno odsetki od niesłusznie pobranych kwot, jak i koszty obsługi długo ciągnących się procedur i spraw. Da się więc negocjować.
            Nie żałuję tu urzędu, pamiętaj że wszystkie te koszta ponosimy my – podatnicy. A winne jest najczęściej zagmatwane i sprzeczne wewnętrznie prawo, jak sam wyżej pisałeś i często słaba jego znajomość na szczeblu stosowania czyli w US.
            Tam masz więc większe szanse negocjacji niż pod gilotyną 😉

          • Pewnie powiesz, że się czepiam
            ale co innego negocjacje a co innego zaskarżenie decyzji. Negocjować możesz z kierownikiem referetu mówiąc mu, że nia ma racji i on odstępuje od wymierzenia kary, a zaskarżasz już podjętą przez niego decyzję na drodze formalno-prawnej (i wtedy lecą koszty postępowania administracyjnego lub sądowego plus ewentualne odsetki).

            Ale żeby nie było, że wyłącznie się czepiam. Jakiś czas temu dostałem telefon. Dzień dobry US w K. składał pan wniosek o zwrot vat za materiały budowlane. Jest parę błędów w pana wniosku. Zbladłem, pot wystąpił mi na czoło, zlicytują mi dom. A tu Panienka: proszę przyjechać to poprawimy błędy, pan zaparafuje i puszczamy przelew. Poczułem się jak co najmniej w Finlandii (uznawana za wzorzec właściwej pracy administracji). Takiego panstwa chcę, z takimi kobietami chcę obcować. Amen.

          • Nie czepiasz się, masz rację.
            Spróbuj jednak zaskarżyć decyzję gilotyny 😉
            A co do US, trzeba przyznać że stosunek do pacjenta robi się (w miarę wymiany kadr?) coraz lepszy. Ogół podatników wciąż jednak ma wdrukowany stereotyp “złowrogiego fiskusa”, a media robią co mogą żeby ten wizerunek podtrzymywać dla własnej korzyści.

  9. “Pecunia non olet, system tak”
    Nie sądzę, Markizie, żebyś miał rację co do wyłączności finansowych motywacji premiera. Nieszczęściem tego systemu jest długotrwała eliminacja przyzwoitych ludzi z życia politycznego (oczywiście są potwierdzające regułę nieliczne wyjątki).
    W efekcie człowiek przyzwoity, zamieszany w temat, przechodzi przez trzy fazy:
    – świadomość konkretnych i oczywistych błędów aktualnie rządzących, która popycha go do prób ich eliminacji.
    – realizacja tej idei czyli zdobywanie władzy i poparcia dla jej osiągnięcia – tu już pojawiają się pierwsze rysy na idealistycznym modelu zarządzania, pierwsze bolesne kompromisy prowadzące do wzmocnienia dominacji poglądu “cel uświęca środki”
    – po skutecznym osiągnięciu oczekiwanego stanowiska nasz były przyzwoity ze zdumieniem stwierdza, że nie znał komplikacji uwarunkowań podejmowanych na nim decyzji, że okoliczności obiektywne zmuszają go do wzorowania się na poprzedniku a ci durnie którzy o tym nie wiedzą krytykują go z głęboko niesłusznych pozycji. Ci, których mózgów etap drugi nie doprał do końca, przyznają się (przynajmniej przed sobą) do niekompetencji i wycofują się z gry (wciąż niestety popularna jest “emigracja wewnętrzna”, bez zwalniania stanowiska). Pozostali utwierdzają się w przekonaniu, że z niewdzięcznym narodem nie ma się co liczyć i realizują własne wizje jak długo są w stanie.
    Czy ty sam, Markizie, zdecydowałbyś się wejść w ten system aby go naprawiać?

  10. “Pecunia non olet, system tak”
    Nie sądzę, Markizie, żebyś miał rację co do wyłączności finansowych motywacji premiera. Nieszczęściem tego systemu jest długotrwała eliminacja przyzwoitych ludzi z życia politycznego (oczywiście są potwierdzające regułę nieliczne wyjątki).
    W efekcie człowiek przyzwoity, zamieszany w temat, przechodzi przez trzy fazy:
    – świadomość konkretnych i oczywistych błędów aktualnie rządzących, która popycha go do prób ich eliminacji.
    – realizacja tej idei czyli zdobywanie władzy i poparcia dla jej osiągnięcia – tu już pojawiają się pierwsze rysy na idealistycznym modelu zarządzania, pierwsze bolesne kompromisy prowadzące do wzmocnienia dominacji poglądu “cel uświęca środki”
    – po skutecznym osiągnięciu oczekiwanego stanowiska nasz były przyzwoity ze zdumieniem stwierdza, że nie znał komplikacji uwarunkowań podejmowanych na nim decyzji, że okoliczności obiektywne zmuszają go do wzorowania się na poprzedniku a ci durnie którzy o tym nie wiedzą krytykują go z głęboko niesłusznych pozycji. Ci, których mózgów etap drugi nie doprał do końca, przyznają się (przynajmniej przed sobą) do niekompetencji i wycofują się z gry (wciąż niestety popularna jest “emigracja wewnętrzna”, bez zwalniania stanowiska). Pozostali utwierdzają się w przekonaniu, że z niewdzięcznym narodem nie ma się co liczyć i realizują własne wizje jak długo są w stanie.
    Czy ty sam, Markizie, zdecydowałbyś się wejść w ten system aby go naprawiać?

  11. Canned head też lubi igrzyska. Walkę kobiet.
    “Jeden kolega się wkurwił do białości, a reszta mu przyklasnęła. ” – pozwolę sobie sparafrazować Twoje własne słowa dotyczące kobiecych sprzeczek i powiem:
    – A mnie się podoba, kiedy ktoś się czasem wkurwi do białości, przynajmniej widzę, że żyje.
    P.S. System nie zmienia się sam z siebie. System zmieniają ludzie. Nie tacy jak ja, którzy sprzedają zapałki w kiosku z gazetami, ale tacy, którzy w odpowiednich resortach i instytucjach zajmują kierownicze stanowiska.
    Pani minister. Pan prezes. Twoim zdaniem nie mają żadnego wpływu na panujący “system”? To kto ma?
    Podobno “ryba psuje się od głowy”. Twoim zdaniem jest inaczej?

  12. Canned head też lubi igrzyska. Walkę kobiet.
    “Jeden kolega się wkurwił do białości, a reszta mu przyklasnęła. ” – pozwolę sobie sparafrazować Twoje własne słowa dotyczące kobiecych sprzeczek i powiem:
    – A mnie się podoba, kiedy ktoś się czasem wkurwi do białości, przynajmniej widzę, że żyje.
    P.S. System nie zmienia się sam z siebie. System zmieniają ludzie. Nie tacy jak ja, którzy sprzedają zapałki w kiosku z gazetami, ale tacy, którzy w odpowiednich resortach i instytucjach zajmują kierownicze stanowiska.
    Pani minister. Pan prezes. Twoim zdaniem nie mają żadnego wpływu na panujący “system”? To kto ma?
    Podobno “ryba psuje się od głowy”. Twoim zdaniem jest inaczej?