Reklama

Super Kubak miał dość. Wcale nie od dziś, już od pewnego czasu. Dziś tylko nadszedł moment przesilenia, moment krańcowy, kiedy to czarka się przelewa i bęc. Kiedy zamarza woda w butelce i szkło pęka. Kiedy słoń wchodzi na zamarznięte jezioro i próbuje jeździć na łyżwach – i wiadomo co wtedy.
No bo – co ma zrobić super bohater w parszywych nowoczesnych czasach, kiedy policja działa, masa innych służb działa, tarcze antyrakietowe za każdym rogiem, śmigłowce, bombowce, bzdura, bzdura, bzdura! Więc Jego już nikt nie potrzebuje, wszyscy tylko wyśmiewają się z czerwonej pelerynki zawieszonej, z taką dumą przecież, na ramionach.
Od dawna dręczyły Go te myśli, ale od ostatniego piątku, kiedy to odbył spotkanie klasowe w rocznicę matury, przybrały na sile. Nawet taki Zbyszek do czegoś doszedł. Miał warsztat samochodowy i dwójkę dzieci (niezbyt ładnych, jak na gust Kubaka – ale zawsze). A kiedy zaczynali liceum nie umiał nawet czytać! Ktoś tam był lekarzem, ktoś księgowym, inni – w polityce. Jakieś sukcesy. A On nic. A jak Go zobaczyli w tej pelerynce to pytali, czy to bal przebierańców, bo na ich zaproszeniach nikt tego nie zaznaczył.
Tłumaczył, że jest super bohaterem, że ratuje świat z opresji i walczy ze złem. Ale w odpowiedzi słyszał tylko – Ty to zawsze byłeś dowcipniś! Nie przeszło Ci, co?
Kiedy nadszedł poniedziałek Kubak postanowił. Koniec z tym. Trzeba zmian. Poważnych. Weekend minął mu na rzucaniu różnymi ciężkimi przedmiotami o ścianę, krzykach, rozpaczy, malowaniu ścian, rozmyślaniu i tworzeniu biznes-planu. Ponieważ wymyślił.
Rozkręci mały biznesik, nie porzucając super-bohaterskiej misji. Zajmie się jedynym gatunkiem spraw, które bez względu na ilość służb mundurowych oraz cudów techniki nie zostaną rozwiązane skutecznie – zawodami miłosnymi.
We własnym świeżo odmalowanym mieszkaniu wygospodarował miły kącik, w którym zamierzał przyjmować klientów. W między czasie będzie czuwał i – kiedy nowoczesne służby porządkowe zawiodą – On wróci do akcji.
Zamieścił stosowne ogłoszenia, poodkurzał, kupił zestaw smacznych herbat oraz lody czekoladowe. Tak przygotowany czekał na telefony. Rozdzwoniły się błyskawicznie. Nawet nie przypuszczał, że tylu jest tych nieszczęśników. Kalendarz zapełniał się błyskawicznie.
Przychodziły same kobiety. Bardzo różne. Histeryczki, wrażliwe, silne, łatwowierne, podejrzliwe i wiele innych. Każdą pocieszał, raczył czymś słodkim do przekąszenia, parzył herbatkę i dawał dobre rady oraz skrawek pelerynki do wypłakania łez.
Wychodziły od Niego takie zadowolone! Nareszcie znalazł dla siebie niszę na rynku! Polecały Go swoim przyjaciółkom, obrót był niesamowity. Już się cieszył na przyszłe spotkanie klasowe! Będzie opowiadał bez końca. Będą mu zazdrościć!
Doświadczenia ostatnich tygodni były niezwykle przydatne także w zupełnie innej sprawie. Zastanawiający się do tej pory nad znalezieniem towarzyski życia Super Kubak zupełnie zaniechał tego pomysłu. Miał po uszy tych płaczących stworzeń, szukających dziury w całym, podejrzliwych i stanowczo zbyt romantycznych. Tak, tak, zdarzały się też rozważne – ale ta wersja pozbawiona była wdzięku kompletnie, wiotkości ruchów, blasku oczu i tym podobnych rzeczy stanowiących właściwie główną kobiecą zaletę. Z tymi silnymi tym bardziej nie chciał mieć do czynienia. Bał się ich. Bał się rozkazów.
-Pozmywaj!
-Odkurz!
I pytań:
-Gdzieś Ty się włóczył?
-O której to się wraca?!
-Pewnie w pracy zatrzymała Cię jakaś urocza pacjentka, hmm?!
Od kobiet z dala! Z dala!
Życie Kubaka wyglądało więc coraz lepiej. Jego portfel także. Kot na początku denerwował się taką ilością obcych kobiet na Jego terenie, ale szybko zauważył, że jego miseczka wypełnia się teraz coraz bardziej wyszukanymi (i droższymi) przysmakami, więc – zaakceptował sytuację w pełni.
Kiedy w środę zadzwonił telefon i Kubak podniósł słuchawkę ze standardowym: -Ekspert Od Spraw Sercowych – Super Kubak – słucham… usłyszał coś, czego się nie spodziewał. Z maleńkiego głośniczka wydobył się głos ewidentnie męski, co potwierdził przedstawiając się: -Roman Szrumczyk, chciałbym się umówić na wizytę. Będę dziś o trzeciej. Następnie słuchawką rzucono, nie pozwalając Kubakowi wytłumaczyć, że najbliższy wolny termin ma w przyszłym miesiącu.
Był zaintrygowany. Bardzo. Cieszył się z tego pierwszego mężczyzny. Wyjątkowo szybko odprawił wszystkie zapłakane kobiety. Chciał się dobrze przygotować.
Za pięć trzecia zapukano. Wszedł mężczyzna krokiem jakoś zbyt pewnym. Zupełnie nie wyglądał na przygniecionego zawodem miłosnym. Miał wyprasowany idealnie garnitur (kobieca ręka! na pewno kobieca!), dobrany krawat, zsunięte lekko okulary i jakiś karcący wzrok. Kubak zdenerwował się. To nie był klient. Na pewno. Ale nie zdążył nawet nic powiedzieć, bo mężczyzna już zaczął: –Roman Szrumczyk. Wydział do spraw zapobiegania przestępstwom skarbowym policji małopolskiej. Miło mi.
I zaczęło się. Szrumczyk krzyczał, że Kubak prowadzi nielegalną działalność gospodarczą, że nie zarejestrował swojej firmy (wymawiał to słowo dość pogardliwie), że czy On sobie myśli, że Państwo jest głupie? Jeśli tak myśli, to sam jest głupi, bowiem Państwo zawsze wie – czasem późno i niedokładnie, ale WIE!
Piekło jednak rozpętało się dopiero, kiedy Szrumczyk kazał Kubakowi przedstawić się normalnym imieniem i nazwiskiem. Nie chciał zaakceptować wersji „Super Kubak” i powtórzył, żeby nie lekceważyć funkcjonariusza Państwa i nie robić z niego błazna oraz balona. Groził aresztowaniem, które miałoby odbyć się już zaraz.
Super Kubak był przerażony. Szybciutko sięgnął po pelerynkę. Założył. Następnie krzyknął: A może herbatki?!
Szrumczyk nie zdążył nic odpowiedzieć, ponieważ już po sekundzie miał przed nosem filiżankę, imbryk i ciasteczka maślane. Nie oparł się i zjadł jedno. Dzięki tej przerwie w jego krzykach Kubak doszedł do głosu. Pełnym zrozumienia tonem oznajmił, że wie, co Szrumczyk czuje, że służy ważnej sprawie, jaką jest Państwo. Że jest Szrumczyk godny podziwu. Że zapewne jego żona nie docenia jego pracy. Szrumczyk przytaknął. Pewnie się czepia, jak to żona, o późne powroty do domu. Szrumczyk przytaknął, siorbiąc herbatkę. Żona na pewno czepia się go, że mało zarabia i że powinien lepiej o nią dbać, bo koleżanki jeżdżą na wakacje nie do Ciechocinka, a do Egiptu. Trafił. Szrumczyk potakiwał z taką energią, że wylał herbatę.
Nie czekając dłużej Super Kubak zaproponował pewien układ. Przepraszając za to niedopatrzenie, które sprawiło, że jest przestępcą skarbowym, zapewnił, że zrezygnuje ze świadczenia usług zaraz od jutra, jednak zrobi jeden wyjątek. Jeden jedyny. Dla pani Szrumczykowej. Ją to jedyną, zupełnie za darmo – pocieszy ukazując jej w pełnej okazałości zalety bohaterskiego męża Romana walczącego ze złem. A Roman jakoś załagodzi całą sprawę.
Roman Szrumczyk milczał siedemnaście i pół minuty. Następnie skinął głową i powiedział: Dobra, przyślę ją jutro o 12. Do widzenia.
Super Kubak odetchnął z ulgą. Zabrał się za jedzenie lodów czekoladowych. Wcale się nie martwił, że zamyka interes. Bo przecież – kto to widział takie nieudolne służby? I takie przekupne. Super Bohaterowie są potrzebni.

Reklama

6 KOMENTARZE